Updated .hgignore.
[wolnelektury.git] / books / slowacki_grob_agamemnona.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12   
13
14
15
16
17
18 Juliusz Słowacki
19
20 Grób Agamemnona
21
22
23
24
25
26
27
28 Niech fantastycznie lutnia nastrojona,
29 Wtóruje myśli posępnej i ciemnej —
30 Bom oto wstąpił w grób Agamemnona.
31 I siedzę cichy w kopule podziemnej,
32 Co krwią Atrydów zwalana okrutną.
33 Serce zasnęło, lecz śni. — Jak mi smutno!
34
35 O! jak daleko brzmi ta harfa złota,
36 Której mi tylko echo wieczne słychać!
37 Drujdyczna z głazów ta to wielkich grota;
38 Gdzie wiatr przychodzi po szczelinach wzdychać
39 I ma Elektry głos — ta bieli płótno
40 I odzywa się z laurów: jak mi smutno!
41
42 Tu po kamieniach z pracowną Arachną
43 Kłóci się wietrzyk, i rwie jej przędziwo.
44 Tu cząbry smutne gór spalonych pachną;
45 Tu wiatr, obiegłszy górę ruin siwą,
46 Napędza nasion kwiatów — a te puchy
47 Chodzą i w grobie latają jak duchy.
48
49 Tu świerszcze polne, pomiędzy kamienie
50 Przed nadgrobowym pochowane słońcem,
51 Jakby mi chciały nakazać milczenie:
52 Sykają. — Strasznym jest Rapsodu końcem:
53 Owe sykanie co się w grobach słyszy —
54 Jest objawieniem — jest i pieśnią ciszy.
55
56 O! cichy jestem jak wy! o Atrydzi!
57 Których popioły śpią pod świerszczów strażą —
58 Ani mię teraz moja małość wstydzi,
59 Ani się myśli tak jak orły ważą.
60 Głęboko jestem pokorny i cichy
61 Tu, w tym grobowcu sławy, zbrodni, pychy! —
62
63 Nad drzwiami grobu, na granitu zrębie
64 Wyrasta dąbek w trójkącie z kamieni:
65 Posadziły go wróble lub gołębie,
66 I listkami się czarnemi zieleni —
67 I słońca w ciemny grobowiec nie puszcza;
68 Zerwałem jeden liść z czarnego kuszcza.
69
70 Nie bronił mi go żaden duch ni mara,
71 Ani w gałąskach jęknęło widziadło;
72 Tylko się słońcu stała większa szpara,
73 I wbiegło złote, i do nóg mi padło.
74 Z razu myślałem, że ten co się wdziera
75 Brzask, była struna to z harfy Homera —
76
77 I wyciągnąłem rękę na ciemności
78 By ją ułowić i napiąć i drżącą
79 Przymusić do łez, i śpiewu, i złości
80 Nad wielkiem niczem grobów — i milczącą
81 Garstką popiołów: ale w mojem ręku
82 Ta struna drgnęła i pękła bez jęku.
83
84 Tak więc — to los mój, na grobowcach siadać
85 I szukać smutków błahych, wiotkich, kruchych.
86 To los mój, senne królestwa posiadać,
87 Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych —
88 Albo umarłych — i tak pełny wstrętu —
89 Na koń! chcę słońca i wichru — tętentu!
90
91 Na koń! — Tu łożem suchego potoku,
92 Gdzie zamiast wody, płynie laur różowy;
93 Ze łzą i z wielką błyskawicą w oku,
94 Jakby mię wicher gnał błyskawicowy,
95 Lecę — a koń się na powietrzu kładnie —
96 Jeśli napotka grób rycerzy — padnie.
97
98 Na Termopilach? — Nie, na Cheronei
99 Trzeba się znowu załamać koniowi;
100 Bo jestem z kraju, gdzie widmo nadziei
101 Dla małowiernych serc, podobne snowi.
102 Więc jeśli koń mój w biegu się przestraszy,
103 To tej mogiły, co równa jest — naszej —
104
105 Mnie od mogiły termopilskiej gotów
106 Odgonić legjon umarłych Spartanów;
107 Bo jestem z kraju smutnego Ilotów,
108 Z kraju — gdzie rozpacz nie sypie kurhanów!
109 Z kraju — gdzie zawsze, po dniach nieszczęśliwych,
110 Zostaje smutne pół — rycerzy — żywych.
111
112 Na Termopilach ja się nie odważę
113 Osadzić konia w wąwozowym szlaku,
114 Bo tam być muszą tak patrzące twarze,
115 Że serce, skruszy wstyd — w każdym Polaku.
116 Ja tam nie będę stał przed Grecji duchem —
117 Nie — pierwej skonam, niż tam iść — z łańcuchem!
118
119 Na Termopilach — jaką bym zdał sprawę,
120 Gdyby stanęli męże nad mogiłą?
121 I pokazawszy mi swe piersi krwawe:
122 Potem spytali wręcz: — «Wielu was było?» —
123 Zapomnij że jest długi wieków przedział —
124 Gdyby spytali tak — cóż bym powiedział?!
125
126 Na Termopilach, bez złotego pasa,
127 Bez czerwonego leży trup kontusza —
128 Ale jest nagi trup Leonidasa,
129 Jest w marmurowych kształtach piękna dusza:
130 I długo płakał lud takiej ofiary,
131 Ognia wonnego, i rozbitej czary.
132
133 O Polsko! póki ty duszę anielską
134 Będziesz więziła w czerepie rubasznym;
135 Póty kat będzie rąbał twoje cielsko,
136 Póty nie będzie twój miecz zemsty strasznym!
137 Póty mieć będziesz hienę na sobie —
138 I grób — i oczy otworzone w grobie.
139
140 Zruć do ostatka te płachty ohydne,
141 Tę — Dejaniry palącą koszulę:
142 A wstań jak wielkie posągi bezwstydne,
143 Naga — w styksowym wykąpana mule!
144 Nowa — nagością żelazną bezczelna —
145 Niezawstydzona niczem — nieśmiertelna!
146
147 Niech ku północy z cichej się mogiły
148 Podniesie naród — i ludy przelęknie
149 Że taki wielki posąg — z jednej bryły!
150 A tak hartowny, że w gromach nie pęknie,
151 Ale z piorunów ma ręce i wieniec —
152 Gardzący śmiercią wzrok — życia rumieniec.
153
154 Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą!
155 Pawiem narodów byłaś i papugą;
156 A teraz jesteś służebnicą cudzą —
157 Choć wiem, że słowa te nie zadrżą długo
158 W sercu — gdzie nie trwa myśl nawet godziny:
159 Mówię — bom smutny — i sam pełen winy!
160
161 Przeklnij! — lecz ciebie przepędzi ma dusza,
162 Jak Eumenida przez wężowe rózgi.
163 Boś ty, jedyny syn Prometeusza —
164 Sęp ci wyjada nie serce — lecz mózgi.
165 Choć Muzę moją w twojej krwi zaszargam,
166 Sięgnę do wnętrza twych trzew — i zatargam.
167
168 Szczęknij z boleści i przeklinaj syna!
169 Lecz wiedz — że ręka przekleństw, wyciągnięta
170 Nade mną — zwinie się w łęk jak gadzina,
171 I z ramion ci się odkruszy zeschnięta!
172 I w proch ją czarne szatany rozchwycą;
173 Bo nie masz władzy przekląć — niewolnico!!! —
174
175
176
177
178