Updated .hgignore.
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry1_pijanstwo.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12
13
14
15
16 Ignacy Krasicki
17
18 Satyry, Część pierwsza
19
20 Pijaństwo
21
22
23
24         
25
26
27         
28 „Skąd idziesz?” „Ledwo chodzę”. „Słabyś?” „I jak jeszcze.
29 Wszak wiesz, że się ja nigdy zbytecznie nie pieszczę,
30 Ale mi zbyt dokucza ból głowy okrutny”.
31 „Pewnieś wczoraj był wesół, dlategoś dziś smutny.
32 Przejdzie ból, powiedzże mi, proszę, jak to było?
33 Po smacznym, mówią, kąsku i wodę pić miło”.
34 „Oj, nie miło, mój bracie! bogdaj z tym przysłowiem
35 Przepadł, co go wymyślił; jak było, opowiem.
36 Upiłem się onegdaj dla imienin żony;
37 Nie żal mi tego było. Dzień ten obchodzony
38 Musiał być uroczyście. Dobrego sąsiada
39 Nieźle czasem podpoić; jejmość była rada,
40 Wina mieliśmy dosyć, a że dobre było,
41 Cieszyliśmy się pięknie i nieźle się piło.
42 Trwała uczta do świtu. W południe się budzę,
43 Cięży głowa jak ołów, krztuszę się i nudzę;
44 Jejmość radzi herbatę, lecz to trunek mdlący.
45 Jakoś koło apteczki przeszedłem niechcący,
46 Hanyżek mnie zaleciał, trochę nie zawadzi.
47 Napiłem się więc trochę, aczej to poradzi:
48 Nudno przecie. Ja znowu, już mi raźniej było,
49 Wtem dwóch z uczty wczorajszej kompanów przybyło.
50 Jakże nie poczęstować, gdy kto w dom przychodzi?
51 Jak częstować, a nie pić? i to się nie godzi;
52 Więc ja znowu do wódki, wypiłem niechcący:
53 Omne trinum perfectum, choć trunek gorący,
54 Dobry jest na żołądek. Jakoż w punkcie zdrowy,
55 Ustały i nudności, ustał i ból głowy.
56 Zdrów i wesół wychodzę z moimi kompany,
57 Wtem obiad zastaliśmy już przygotowany.
58 Siadamy. Chwali trzeźwość pan Jędrzej, my za nim,
59 Bogdaj to wstrzemięźliwość, pijatykę ganim,
60 A tymczasem butelka nietykana stoi.
61 Pan Wojciech, co się bardzo niestrawności boi,
62 Po szynce, cośmy jedli, trochę wina radzi:
63 Kieliszek jeden, drugi zdrowiu nie zawadzi,
64 A zwłaszcza kiedy wino wytrawione, czyste.
65 Przystajem na takowe prawdy oczywiste.
66 Idą zatem dyskursa tonem statystycznym:
67 O miłości ojczyzny, o dobru publicznym,
68 O wspaniałych projektach, mężnym animuszu;
69 Kopiem góry dla srebra i złota w Olkuszu,
70 Odbieramy Inflanty i państwa multańskie,
71 Liczemy owe sumy neapolitańskie,
72 Reformujemy państwo, wojny nowe zwodzim,
73 Tych bijem wstępnym bojem, z tamtymi się godzim,
74 A butelka nieznacznie jakoś się wysusza.
75 Przyszła druga; a gdy nas żarliwość porusza,
76 Pełni pociech, że wszyscy przeciwnicy legli,
77 Trzeciej, czwartej i piątej aniśmy postrzegli.
78 Poszła szósta i siódma, za nimi dziesiąta,
79 Naówczas, gdy nas miłość ojczyzny zaprząta,
80 Pan Jędrzej, przypomniawszy żórawińskie klęski,
81 Nuż w płacz nad królem Janem: »Król Jan był zwycięski!«
82 Krzyczy Wojciech: »Nieprawda!« A pan Jędrzej płacze.
83 Ja gdy ich chcę pogodzić i rzeczy tłumaczę,
84 Pan Wojciech mi przymówił: »Słyszysz waść« — mi rzecze.
85 Jak to waść! Nauczę cię rozumu, człowiecze.
86 On do mnie, ja do niego, rwiemy się zajadli,
87 Trzyma Jędrzej, na wrzaski służący przypadli,
88 Nie wiem, jak tam skończyli zwadę naszą wielką,
89 Ale to wiem i czuję, żem wziął w łeb butelką.
90 Bogdaj w piekło przepadło obrzydłe pijaństwo!
91 Cóż w nim? Tylko niezdrowie, zwady, grubijaństwo.
92 Oto profit: nudności i guzy, i plastry”.
93 „Dobrze mówisz, podłej to zabawa hałastry,
94 Brzydzi się nim człek prawy, jako rzeczą sprosną:
95 Z niego zwady, obmowy nieprzystojne rosną,
96 Pamięć się przez nie traci, rozumu użycie,
97 Zdrowie się nadweręża i ukraca życie.
98 Patrz na człeka, którego ujęła moc trunku,
99 Człowiekiem jest z pozoru, lecz w zwierząt gatunku
100 Godzien się mieścić, kiedy rozsądek zaleje
101 I w kontr naturze postać bydlęcą przywdzieje.
102 Jeśli niebios zdarzenie wino ludziom dało
103 Na to, aby użyciem swoim orzeźwiało,
104 Użycie darów bożych powinno być w mierze.
105 Zawstydza pijanice nierozumne zwierzę,
106 Potępiają bydlęta niewstrzymałość naszą,
107 Trunkiem według potrzeby gdy pragnienie gaszą,
108 Nie biorą nad potrzebę; człek, co nimi gardzi,
109 Gorzej od nich gdy działa, podlejszy tym bardziéj.
110 Mniejsza guzy i plastry, to zapłata zbrodni,
111 Większej kary, obelgi takowi są godni,
112 Co w dzikim zaślepieniu występni i zdrożni,
113 Rozum, który człowieka od bydlęcia rożni,
114 Śmią za lada przyczyną przytępiać lub tracić.
115 Jakiż zysk taką szkodę potrafi zapłacić?
116 Jaka korzyść tak wielką utratę nadgrodzi?
117 Zła to radość, mój bracie, po której żal chodzi.
118 Ci, co się na takowe nie udają zbytki,
119 Patrz, jakie swej trzeźwości odnoszą pożytki:
120 Zdrowie czerstwe, myśl u nich wesoła i wolna,
121 Moc i raźność niezwykła i do pracy zdolna,
122 Majętność w dobrym stanie, gospodarstwo rządne,
123 Dostatek na wydatki potrzebnie rozsądne:
124 Te są wstrzemięźliwości zaszczyty, pobudki,
125 Te są”. „Bądź zdrów!” „Gdzież idziesz?” „Napiję się wódki”.
126
127
128
129