Updated .hgignore.
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry1_marnotrawstwo.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12
13
14
15
16 Ignacy Krasicki
17
18 Satyry, Część pierwsza
19
20 Marnotrawstwo
21
22
23
24
25
26
27
28 „Znałeś dawniej Wojciecha?” „Któż nie znał! Co teraz
29 Bez sług, ledwo w opończy brnie po błocie nieraz,
30 Niegdyś w karecie, z której dął się i umizgał,
31 Takich, jakim jest dzisiaj, roztrącał i bryzgał.
32 Ustępowali z drogi wielmożnemu panu
33 Lepsi i urodzeniem, i powagą stanu;
34 Nieraz ten, który przedtem od filuta stronił,
35 Westchnął skrycie natenczas, gdy mu się ukłonił.
36 Musiał czcić; czegóż złoto nie potrafi dzielne?
37 Niedługo przecież trwały te czasy weselne,
38 Na złe wyszła wspaniałość. Przyjaciele kuchni,
39 Junacy heroiczni, wzdychacze miluchni,
40 Filozof i na koniec, jak pustki postrzegli,
41 Z maksymami, z wdziękami, z junactwem odbiegli.
42 Został się niedostatek, z nim wstyd dawnej pychy;
43 A co niegdyś wystrząsał kufle i kielichy,
44 Co szampańskim, węgierskim pyszne stoły krasił,
45 Wiadrem potem u studni pragnienie ugasił”.
46 „Jak to przyszło?” „Nieznacznie. Łakome są żądze,
47 Pełen jest świat oszustów, toczą się pieniądze.
48 Zyskał Wojciech szalbierstwem, stracił wszystko zbytkiem;
49 A niedługo się ciesząc niecnoty pożytkiem,
50 Nawet tego nie doznał, gdy nic nie dochował,
51 Żeby zdrajcę, bankruta któżkolwiek żałował.
52 To gorsza, kiedy młody dziedzic wielkiej włości
53 Zysk zasług przodków swoich, cnoty, poczciwości
54 Niszczy, podły odrodek. Znałeś Konstantyna?”
55 „Alboż widzieć odrodków u nas jest nowina?
56 Znałem go, ale w nędzy”. „Jam znał w dobrym stanie.
57 Młodo zaczął wspaniałe swoje panowanie,
58 Młodo skończył. Rodzice dzieckiem odumarli,
59 Opiekunowie najprzód (jak zazwyczaj) zdarli,
60 Dorwał się panicz rządów. Natychmiast do razu,
61 Jedni z sławy, ci z zysku, a tamci z rozkazu,
62 Dworzanie, pokojowi, krewni, asystenci,
63 Przyjaciele, sąsiedzi i plenipotenci,
64 I ta wszystka niesyta stołowników zgraja,
65 Co się zyskiem obłudy karmi i opaja,
66 Natarli wstępnym bojem. Rad pan wszystkim w domu,
67 Wrota jego nie były zamknięte nikomu:
68 Niech zna świat, jak pan możny, dzielny i bogaty.
69 Grzmią bębny na dziedzińcu, na wałach harmaty,
70 Żaki prawią perory, ksiądz prefekt za nimi
71 Drukiem to wyprobował, że dzieły wielkimi
72 Przeszedł pan przodków swoich, godzien krzeseł, tronów,
73 Prawnuk Piastów po matce, z ojca Jagiellonów.
74 »Wiwat pan!« brzmią ogromnym hasłem okolice,
75 Dymy z kuchni jak z Etny, a sławne piwnice,
76 Co dziad, pradziad szacownym napełniał likworem,
77 Pełne, zgrai ochoczej stanęły otworem.
78 »Wiwat pan! niech wiekuje szczęśliwy i zdrowy!«
79 Objął sienie, przysionki zapach dryjakwowy.
80 Wala się, wadzi, wrzeszczy rozpojona tłuszcza,
81 Pan rad, w domu każdego do siebie przypuszcza.
82 Ten wziął konia z siedzeniem, tamten za przysługę
83 Nieboszczyka pradziada z lamusu czeczugę,
84 Ów wlecze złoty dywan, co w skarbcu spoczywał,
85 Dywan, co stół naddziada-ministra okrywał,
86 Gdy w usłudze publicznej pracował lub sądził;
87 Śmieją się z starych gratów, a jak by pobłądził,
88 Wyszydzają wiek dawny, nowy rzesza chwali.
89 Liczne przodków portrety wyrzucono z sali,
90 Natychmiast, że zbyt wielka, ścieśniają gmach stary:
91 Cztery z niej gabinety i dwa buduary,
92 Że w nich były Starego dzieje Testamentu,
93 Nie cierpiano szpalerów jednego momentu,
94 Wziął je sąsiad za wyżła, a za dwie papugi
95 Zyskał zbroję złocistą w zamian sąsiad drugi.
96 Od czasów nieboszczyka jeszcze jegomości
97 Płaczą w kącie z szafarzem stary podstarości.
98 Pan kontent. Skoro w rannej porze słońce błyśnie,
99 Już się przez przedpokoje ledwo kto przeciśnie;
100 Ten ustawia pagody chińskie na kominie,
101 Ten perskie gerydony, ów japońskie skrzynie,
102 Pełno muszlów zamorskich, afrykańskich ptaków,
103 Wrzeszczą w klatkach papugi, krzyk szczygłów, świst szpaków,
104 Bije zegar kuranty, a misterne flety
105 Co kwadrans, co godzina dudlą menuety.
106 Wchodzi pan, pasie oczy nowymi widoki,
107 Zewsząd gładkie podchlebstwa i ukłon głęboki;
108 Znają się na wielkości i pan na niej zna się,
109 A chociaż do mówienia z gminem uniża się,
110 Zna, czym jest. Wszyscy »wiwat« skoro tylko kichnie.
111 Na kogo okiem rzuci, każdy się uśmiechnie,
112 Kontent z pańskich faworów. Wtem nowe kredense,
113 Dwa mniemane Wandyki i cztery Rubense
114 Niosą w pakach hajduki; wyjmują, gmin cały
115 Złoto ważne uwielbia, czci oryginały.
116 A pan wszystkich naucza, jak Rubens w marmurze
117 Jeszcze lepiej rznął twarze, a w architekturze,
118 Co to wszystkich patrzących dziwi i przenika,
119 Nie było celniejszego mistrza nad Wandyka.
120 »To to pan! — krzyczy zgraja — to wiadomość rzeczy!«
121 Wtem, gdy wszyscy w aplauzach, a żaden nie przeczy
122 Wpośród ciżby wielbiącej, rejestrzyk podaje
123 Snycerz, malarz, tapicer, których cudze kraje
124 Na to do nas zesłały, aby według stanu
125 Dogadzali wytwornie wspaniałemu panu.
126 Nie czytał pan regestrów. Kto regestra czyta?
127 Podpisał; niech zna Niemiec, jak Polska obfita.
128 Tak ów, co po jałmużnę niegdyś do Włoch spieszył,
129 Złoto rzucał, nic nie wziął, a dumą rozśmieszył.
130 Lecą dnie w towarzystwie dobranych współbraci,
131 A że wojaż nowymi talenty zbogaci,
132 Jedzie do cudzych krajów. Z projektu kontenci,
133 Wysłani na kontrakty już plenipotenci,
134 Ten przedaje wpół darmo, a wdzięczen ochocie,
135 Dał ułomek kradzieży kupiec w dożywocie,
136 Ten zastawia za bezcen, ów fałszuje akty:
137 Tak to robią szczęśliwych zyskowne kontrakty!
138 Wraca się przecież cząstka do tego, co zdarli,
139 Wdzięczen, że go w potrzebie nieuchronnej wsparli;
140 Wyjeżdża, niesie haracz niszczącej nas modzie,
141 A weksel lichwopłatny mając na powodzie,
142 Dziwi kraje sąsiedzkie nierozumnym zbytkiem
143 I z tym swojej podróży powraca użytkiem,
144 Że co panem wyjechał przystojnym i godnym,
145 Wraca grzecznym filutem i żebrakiem modnym.
146 Nie ganię ja podróże, ale niech nie niszczą.
147 Co po guście, dłużnicy gdy płaczą i piszczą?
148 Co po fantach, za które poszły wsie dziedziczne?
149 Bogaciemy, ubodzy, kraje okoliczne;
150 A zbytek, co się tylko czczym pozorem chlubił,
151 Okrasił nas powierzchnie, a w istocie zgubił”.
152
153
154
155
156