Fixed importing books.
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry2_pochwaly_milczenia.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12
13
14
15
16 Ignacy Krasicki
17
18 Satyry, Część druga
19
20 Pochwały milczenia
21
22
23
24
25
26
27
28 Co nie jest do istności, co brak w liczby rzędzie,
29 Tym mniemamy milczenie — i jesteśmy w błędzie.
30 Pozór go tak osądził, ale pozór zdradny.
31 Jest w nim przymiot istotny, jest przymiot dokładny;
32 Zgoła jest rzeczą dobrą, zdatną, pożyteczną.
33 Pisarze i gadacze, znam waszą myśl sprzeczną,
34 Przecież na was powstanę. Ty, co ci się marzy,
35 Ty, co bredzisz, co zmyślasz, czasem ci się zdarzy,
36 Że utrudzony krzykiem, którym drugich nudzisz,
37 Umilkniesz, a że płochą powieścią nie trudzisz,
38 Żeś dał uszom spoczynek, wielbią cię słuchacze,
39 Oddawaj hołd milczeniu. Wy, sławni matacze,
40 Wy, szalbierze z rzemiosła, wy, zdrajcy z urzędu,
41 Profesy dzieł nieprawych, wy, niegodni względu,
42 Wy, co słowem, co piórem umiecie kaleczyć,
43 Wy, których dziełem, trudem: łgać, zdradzać, złorzeczyć,
44 Zbyt poznani, milczycie, a głupi wam wierzy.
45 Hipokryty! wśród waszych wzdychań i pacierzy
46 Zdradne milczenie wtenczas, gdy cnota nie milczy,
47 Pod jagnięcym pozorem ukrywa jad wilczy.
48 Wiecie, jak zdradniej milczyć niźli jawnie szczekać;
49 Wiecie, a cnota jęczy: stąd zasługi tajne,
50 Stąd talenta w pogardzie, stąd dusze przedajne,
51 Stąd nieszczęście poczciwych, a przeciw naturze
52 Cnota w podłej siermiędze, występek w purpurze.
53 Dworaki! w nieprawości wyćwiczeni szkole,
54 Wy, co w sztucznej a zdradnej podstępów mozole
55 Kładniecie cały polor, strzeżcie się widoku.
56 Maszka, coście przywdziali, patrzających wzroku
57 Nie osłabi, odkryją zdradę omamienia.
58 Dusze podłe, nurzcie się w otchłaniach milczenia!
59 Trwożliwa jest poczciwość: nie jest jej kunszt głuszyć,
60 Jakże ją z zaniedbanych kryjówek wyruszyć?
61 Mógłbyś, Pawle, bo czujesz, choć pełen szkarady,
62 Mógłbyś, bo masz czołgaczów, coś wysłał na zwiady,
63 Mógłbyś, bo w twoim ręku los prawego człeka;
64 Czegóż się cnota, Pawle, od ciebie doczeka?
65 Milczeniem ją przytłumisz, więc skromna i cicha,
66 Nieznajoma u dworów, narzeka i wzdycha.
67 Wzdycha nie tak o siebie, bo sobie wystarczy,
68 Ale gdy na nią podstęp niegodziwy warczy,
69 Gdy wydziera sposobność, aby zdatną była.
70 Jęczy, iż chcąc nie może, by uszczęśliwiła.
71 Niegdyś służyć ojczyźnie hasłem było człeka.
72 Święte hasło, gdzieżeś jest? Zmilczane od wieka.
73 Odgłosie serc poczciwych, niezmazanej duszy,
74 Już się o nasze płoche nie obijasz uszy.
75 Dobrze milczyć, bo płacą; szukaj wpośród wiela —
76 Jest gmin, ale kto znajdzie w nim obywatela?
77 O wy, których powinność prawdę mówić jawnie,
78 Mocnić słowo przykładem dzielnie a ustawnie,
79 Milczenie was potępia, gdy myśl świecka trwoży:
80 Świętą śmiałość, bezwzględną, niesie zakon boży.
81 Zbyt trwożliwą roztropność nie godzicie z stanem:
82 Znać, czuć, mówić, dać przykład — to jest być kapłanem.
83 Milczenie, w skutkach bywasz złe, lecz nie w istocie;
84 Zrzuć barwę, co cię podli, a towarzysz cnocie —
85 W świetnym się blasku wydasz. —Co nie jest do istności, co brak w liczby rzędzie,
86 Tym mniemamy milczenie — i jesteśmy w błędzie.
87 Pozór go tak osądził, ale pozór zdradny.
88 Jest w nim przymiot istotny, jest przymiot dokładny;
89 Zgoła jest rzeczą dobrą, zdatną, pożyteczną.
90 Pisarze i gadacze, znam waszą myśl sprzeczną,
91 Przecież na was powstanę. Ty, co ci się marzy,
92 Ty, co bredzisz, co zmyślasz, czasem ci się zdarzy,
93 Że utrudzony krzykiem, którym drugich nudzisz,
94 Umilkniesz, a że płochą powieścią nie trudzisz,
95 Żeś dał uszom spoczynek, wielbią cię słuchacze,
96 Oddawaj hołd milczeniu. Wy, sławni matacze,
97 Wy, szalbierze z rzemiosła, wy, zdrajcy z urzędu,
98 Profesy dzieł nieprawych, wy, niegodni względu,
99 Wy, co słowem, co piórem umiecie kaleczyć,
100 Wy, których dziełem, trudem: łgać, zdradzać, złorzeczyć,
101 Zbyt poznani, milczycie, a głupi wam wierzy.
102 Hipokryty! wśród waszych wzdychań i pacierzy
103 Zdradne milczenie wtenczas, gdy cnota nie milczy,
104 Pod jagnięcym pozorem ukrywa jad wilczy.
105 Wiecie, jak zdradniej milczyć niźli jawnie szczekać;
106 Wiecie, a cnota jęczy: stąd zasługi tajne,
107 Stąd talenta w pogardzie, stąd dusze przedajne,
108 Stąd nieszczęście poczciwych, a przeciw naturze
109 Cnota w podłej siermiędze, występek w purpurze.
110 Dworaki! w nieprawości wyćwiczeni szkole,
111 Wy, co w sztucznej a zdradnej podstępów mozole
112 Kładniecie cały polor, strzeżcie się widoku.
113 Maszka, coście przywdziali, patrzających wzroku
114 Nie osłabi, odkryją zdradę omamienia.
115 Dusze podłe, nurzcie się w otchłaniach milczenia!
116 Trwożliwa jest poczciwość: nie jest jej kunszt głuszyć,
117 Jakże ją z zaniedbanych kryjówek wyruszyć?
118 Mógłbyś, Pawle, bo czujesz, choć pełen szkarady,
119 Mógłbyś, bo masz czołgaczów, coś wysłał na zwiady,
120 Mógłbyś, bo w twoim ręku los prawego człeka;
121 Czegóż się cnota, Pawle, od ciebie doczeka?
122 Milczeniem ją przytłumisz, więc skromna i cicha,
123 Nieznajoma u dworów, narzeka i wzdycha.
124 Wzdycha nie tak o siebie, bo sobie wystarczy,
125 Ale gdy na nią podstęp niegodziwy warczy,
126 Gdy wydziera sposobność, aby zdatną była.
127 Jęczy, iż chcąc nie może, by uszczęśliwiła.
128 Niegdyś służyć ojczyźnie hasłem było człeka.
129 Święte hasło, gdzieżeś jest? Zmilczane od wieka.
130 Odgłosie serc poczciwych, niezmazanej duszy,
131 Już się o nasze płoche nie obijasz uszy.
132 Dobrze milczyć, bo płacą; szukaj wpośród wiela —
133 Jest gmin, ale kto znajdzie w nim obywatela?
134 O wy, których powinność prawdę mówić jawnie,
135 Mocnić słowo przykładem dzielnie a ustawnie,
136 Milczenie was potępia, gdy myśl świecka trwoży:
137 Świętą śmiałość, bezwzględną, niesie zakon boży.
138 Zbyt trwożliwą roztropność nie godzicie z stanem:
139 Znać, czuć, mówić, dać przykład — to jest być kapłanem.
140 Milczenie, w skutkach bywasz złe, lecz nie w istocie;
141 Zrzuć barwę, co cię podli, a towarzysz cnocie —
142 W świetnym się blasku wydasz. — O świętowymowne
143 Wtenczas, gdy uszy podchlebstw wdziękom niewarowne,
144 Uszy pieszczone panów, do pochwał przywykłe,
145 Za korzyść biorąc brzęki łudzące i znikłe,
146 Słyszą pochwałę zbrodni, jak by cnotą była:
147 Wieleż dzielność milczenia zbrodni poprawiła!
148 Zdało się być przystępne, lecz umysł, co błądził,
149 Świętą niemotę z czasem, czym była, osądził.
150 Serc niewinnych okraso, skromności i wstydzie,
151 Nie daj się szerzyć słowom ku twojej ohydzie,
152 Wznoś żądze ku milczeniu, ażeby cię strzegło.
153 Mniej od miecza rażonych na placu poległo
154 Niż tych, co w jadzie dzielne, w złych skutkach zamożne,
155 Zgubiło jedno słowo, wolne, nieostrożne.
156 Niegdyś zbrodnią to było, co dziś żartem mienią.
157 Płochość z głupstwem nie znają, co wielbią i cenią:
158 Nieszczęśliwie uwolnion od cnotliwej dziczy,
159 Przywykł sprośnym wyrazom słuch czujny, dziewiczy.
160 Stąd młodsze gdy w ubite starszych wchodzą tropy,
161 Pełno widziem Mesalin, rzadkie Penelopy.
162 Święta niemoto, gdybyś opanować chciała
163 Te usta, z których zbrodnia szkaradna, zuchwała,
164 Jak z źródła, gdy obficie w zarazie wytryska,
165 Śmie z świętości żart czynić, a z cnoty igrzyska.
166 Wznieś porę pożądaną i wiekom pamiętną!
167 Niech zdrajcy, co mądrości znieważyli piętno,
168 Piętno właściwe cnocie, które nienawidzą,
169 Niech poznają, co szpecą, i niechaj się wstydzą;
170 A jeśli głos wznieść śmieją, daj tego doczekać,
171 Niech mają dar mówienia, ażeby odszczekać.
172 Milczenie, sprawco myśli! w twoim łonie, żywa,
173 Wznosi się, działa, krzewi, poznaje, odkrywa,
174 Z twych łożysk buja; wolna od zmyślnej katuszy,
175 Wywyższona, poznaje, jaka dzielność duszy;
176 Szuka celu, choć widzi wyższy nad jej silność,
177 Nie objęty żądaniem, tłumiący usilność,
178 Przecież się lotem wzmaga, a w zapędy płodna,
179          O świętowymowne
180 Wtenczas, gdy uszy podchlebstw wdziękom niewarowne,
181 Uszy pieszczone panów, do pochwał przywykłe,
182 Za korzyść biorąc brzęki łudzące i znikłe,
183 Słyszą pochwałę zbrodni, jak by cnotą była:
184 Wieleż dzielność milczenia zbrodni poprawiła!
185 Zdało się być przystępne, lecz umysł, co błądził,
186 Świętą niemotę z czasem, czym była, osądził.
187 Serc niewinnych okraso, skromności i wstydzie,
188 Nie daj się szerzyć słowom ku twojej ohydzie,
189 Wznoś żądze ku milczeniu, ażeby cię strzegło.
190 Mniej od miecza rażonych na placu poległo
191 Niż tych, co w jadzie dzielne, w złych skutkach zamożne,
192 Zgubiło jedno słowo, wolne, nieostrożne.
193 Niegdyś zbrodnią to było, co dziś żartem mienią.
194 Płochość z głupstwem nie znają, co wielbią i cenią:
195 Nieszczęśliwie uwolnion od cnotliwej dziczy,
196 Przywykł sprośnym wyrazom słuch czujny, dziewiczy.
197 Stąd młodsze gdy w ubite starszych wchodzą tropy,
198 Pełno widziem Mesalin, rzadkie Penelopy.
199 Święta niemoto, gdybyś opanować chciała
200 Te usta, z których zbrodnia szkaradna, zuchwała,
201 Jak z źródła, gdy obficie w zarazie wytryska,
202 Śmie z świętości żart czynić, a z cnoty igrzyska.
203 Wznieś porę pożądaną i wiekom pamiętną!
204 Niech zdrajcy, co mądrości znieważyli piętno,
205 Piętno właściwe cnocie, które nienawidzą,
206 Niech poznają, co szpecą, i niechaj się wstydzą;
207 A jeśli głos wznieść śmieją, daj tego doczekać,
208 Niech mają dar mówienia, ażeby odszczekać.
209 Milczenie, sprawco myśli! w twoim łonie, żywa,
210 Wznosi się, działa, krzewi, poznaje, odkrywa,
211 Z twych łożysk buja; wolna od zmyślnej katuszy,
212 Wywyższona, poznaje, jaka dzielność duszy;
213 Szuka celu, choć widzi wyższy nad jej silność,
214 Nie objęty żądaniem, tłumiący usilność,
215 Przecież się lotem wzmaga, a w zapędy płodna,
216 Poznaje przyszłą istność, czuje, czego godna.
217
218
219
220