Fixed importing books.
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry2_malzenstwo.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12
13
14
15
16 Ignacy Krasicki
17
18 Satyry, Część druga
19
20 Małżeństwo
21
22
23
24
25
26
27
28 „Chcesz się żenić, winszuję, ale nie zazdroszczę,
29 To więc, co potem poznasz, a co cię dziś troszczę,
30 Ja opowiem: Ów Adam, ów najpierwszy człowiek,
31 Zasnął; gdy się obudził, za otwarciem powiek
32 Postrzegł”. „Co?” „Oto Ewę, dobro nieskończone,
33 Bóg wyjął mu kość z boku i zrobił z niej żonę.
34 Gdybyć to tak i teraz. Próżne korowodów
35 Byłyby nasze stadła, a stąd mniej rozwodów.
36 Ale się świat zestarzał. Adamowe wnuki,
37 Porzuciwszy dziadowskie poczciwe nauki,
38 Niby to rozumniejsi, źli męże, złe żony.
39 A nasz wiek osiemnasty, niby oświecony,
40 A w samej rzeczy głupi, cóż zrobił? Złe stadła:
41 Jegomość nadto dobry, jejmość zbyt rozjadła,
42 A kiedy jejmość dobra, jegomość jak jędza.
43 Jak ma być dobre pasmo, gdy zepsuta przędza?
44 Cóż więc jest stan małżeński? Rzecz w opisie trudna,
45 Rzecz z jednej strony wdzięczna, z drugiej strony nudna,
46 Konieczna jednak. Muszą być żony i męże;
47 Jarzmo jest: tych zysk, miłość tamtych kiedy sprzęże,
48 Muszą dźwigać. Chcesz i ty, odwaga nie lada;
49 Ale że dosyć liczna kompanów gromada,
50 Idziesz śmiało. — Poczekaj, nie będę ja bawił,
51 Kto wie, może dla ciebie los się ułaskawił,
52 Może za nader szczęsną wyroków spuścizną
53 Będzie tobie lekarstwem, co drugim trucizną.
54 Możeś jeden z tysiąca, ale liczbę zmniejszę —
55 Choćby też i fałszywe, niech będą grzeczniejsze
56 Wyrazy mojej rady: szanujmy płeć piękną. —
57 Jakaż jest twoja Filis?” „Niech wszystkie uklękną!”
58 „Toś amant, siądź więc na koń, a ująwszy pikę,
59 Nowy Roland, głoś światu twoją Angielikę.
60 Ścinaj karły, olbrzymy, smoki, czarownice,
61 Niech zna każdy, nad twoją iż oblubienicę
62 Piękniejszej w świecie nie masz. Tak romanse każą,
63 Ale nie rozum zdrowy. Ten, pod swoją strażą,
64 Jeśli chcesz, by cię trzymał, posłuchaj, co radzi:
65 Uwaga w każdym dziele nigdy nie zawadzi.
66 Więc zdatna i w miłości — namyśl się, mój bracie,
67 Lepsza przykrość przed stratą niźli żal po stracie.
68 Piękne twojej powaby, lecz to zwierzchne wdzięki;
69 To, co wewnątrz, istotne, więc dobrej poręki
70 Trzeba na to, co wewnątrz; wdzięczna, hoża, ładna,
71 Ale mylą pozory, a piękna płeć zdradna.
72 Przejdzie rozkosz, nastąpi sytość po użyciu,
73 Znikną wdzięki, a w dalszym natenczas pożyciu,
74 Jeśli węzły wzajemne nie wzmocni szacunek,
75 Nastąpi umartwienie, nudność i frasunek.
76 Dopieroż kiedy jejmość, coć się w serce wkradła,
77 Stanie się podejrzliwa i przykra, i zjadła,
78 Kiedy się co dzień z nowym humorem popisze
79 I coraz inne w domu ujźrzysz towarzysze,
80 Kiedy w zwięzłych przymówkach do serca przegryzie,
81 A to, co ci przyniosła w swojej intercyzie,
82 Stokroć na dzień wymówi; odpowiedzieć trudno,
83 Bić — niegrzecznie, zamilczeć — i przykro, i nudno.
84 O święty Sokratesie! tak cię Erazm mienił,
85 Nie byłbyś nigdy świętym, gdybyś się nie żenił.
86 Zyskałeś uwielbienie, zyskał świątobliwość;
87 Któż cię świętym uczynił? — Małżeńska cierpliwość.
88 Dajmy jednak, iż twoja nie w Ksantypów rzędzie,
89 Dobra, cicha, powolna, wstrzemięźliwa będzie;
90 Pokorna jak dewotka, wstydliwa jak mniszka,
91 Jednym słowem, jak owa w teatrach Agnieszka.
92 A wiesz, co się z Agnieszki oblubieńcem stało?
93 Wielu się na pozorach płonnych oszukało:
94 O Arnolfy nie trudno. Aleś ty szczęśliwy;
95 Wierzę, że twojej pozór szczery i prawdziwy.
96 Dobry towar, a ja go, choćbym mógł, nie kupię.
97 Wiesz dlaczego? Agnieszki, kiedy nie złe — głupie”.
98 „Tym lepiej”. „Owszem, gorzej, grubo taki błądzi,
99 Który głupstwo przymiotem dla żony być sądzi.
100 Najlepiej środek obrać; dumne animuszem,
101 Umieją mądre kornet czynić kapeluszem.
102 Niech będzie oświecona, rozum nie zawadzi,
103 Ale rozum powolny, co powinność radzi,
104 Rozum, co zna podległość — może to niegrzecznie —
105 Przecież żony podległe muszą być koniecznie”.
106 „To się lepiej nie żenić”. „Czyż kupiec frymarczyć
107 Nie powinien dlatego, gdy zysk wydostarczyć
108 W jednym handlu nie może? W innym zysku szuka.
109 Złe stadło, nieszczęśliwe — dla drugich nauka,
110 Zła małżonka — treść nędzy, lecz kiedy poczciwa,
111 W dwójnasób szczęścia, pociech natenczas przybywa.
112 Jedno słowo — los życia; nieznośny po stracie,
113 Najszczęśliwszy, gdy z zyskiem; żeńże się, mój bracie!”
114
115
116
117