Fixed importing books.
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry1_palinodia.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12
13
14
15
16 Ignacy Krasicki
17
18 Satyry, Część pierwsza
19
20 Palinodia
21
22
23
24
25
26
27
28 Na co pisać satyry? Choć się złe zbyt wzniosło,
29 Przestańmy. Świat poprawiać — zuchwałe rzemiosło.
30 Na złe szczerość wychodzi, prawda w oczy kole;
31 Więc już łajać przestanę, a podchlebiać wolę.
32 Których więc grzbiet niekiedy, mnie rozum nawrócił,
33 Przystępujcież, filuty, nie będę was smucił.
34 Ciesz się, Piętrze, zamożny, ozdobny i sławny,
35 Dobrym kunsztem urosłeś, nie złodziej, lecz sprawny,
36 Nie szalbierzu, lecz dzielny umysłów badaczu,
37 Nie zdrajco, ale z dobrej pory korzystaczu,
38 Nie rozpustny, lecz w grzeczne krotofile płodny,
39 Przystąp, Piętrze, bezpiecznie, boś pochwały godny.
40 Ciesz się, Pawle. Oszukać to kunszt doskonały,
41 Tyś mistrz w kunszcie, więc winne odbieraj pochwały.
42 Fraszka Machijawelów wykręty i sztuki,
43 Przeniosłeś głębokością tak zacnej nauki
44 Wytworność przeszłych wieków. Uczniów ci przybywa,
45 Winszuję ci, ojczyzno moja, bądź szczęśliwa.
46 Janie zacny, coś ojców majętność utracił,
47 Fraszka złoto, masz sławę, masz tych, coś zbogacił.
48 Brzmi wdzięczność, miło słuchać, choćby i o głodzie.
49 O szczęśliwa ojczyzno! szczęśliwy narodzie!
50 Masz umysły wyborne, dusze heroiczne,
51 Zewsząd wielkie przykłady, wspaniałe i liczne,
52 Zewsząd... Po cóż te śmiechy? Niech Zoil uwłacza,
53 Niechaj zjadliwe pióro w żółci coraz macza,
54 Nie przeprze. Ci, co satyr udali się drogą,
55 Mszczą się na wielkich, że być wielkimi nie mogą.
56 Ta pobudka, co bardziej niż żarliwość wzrusza,
57 Wzbudziła Juwenala i Horacjusza.
58 Kiedy pod pretekstami obyczajów zdrożnych
59 Targali się wśród Rzymu na jaśnie wielmożnych,
60 Gdy szydzili z konsulów mimo ich topory,
61 A co skarb (jak zazwyczaj) okradły kwestory,
62 Choć nie kradli otwarcie, byli połajani.
63 Augury, z charakteru chociaż poważani,
64 Chociaż w mocy, w kredycie bywali ustawnie,
65 Choć ostrożnie grzeszyli, łajano ich jawnie.
66 Nie wiedzieli prostacy, że co lud obchodzi,
67 Że co małym nie wolno, to wielkim się godzi,
68 Nie chcieli raczej wiedzieć; a zajadłość wściekła,
69 Skoro się w pierwsze stopnie zuchwale zaciekła,
70 Nie patrząc na osoby, lecz ścigając zdrajcę,
71 Z wśród kościoła, senatu brała winowajcę.
72 Ale też z mody wyszli, mało je kto czyta,
73 A co komu do tego, kto był hipokryta,
74 Kiedy żył Juwenalis, na przymówki skory,
75 Co stąd Persjuszowi, że kradły kwestory?
76 Źle czynił, że się na nie z satyrą ośmielił;
77 Kto wie, milcząc czyby się z nimi nie podzielił.
78 Jak naówczas, tak teraz mało kogo wzrusza,
79 Że augury gorszyły za Horacyjusza,
80 To przywilej urzędu. Dumny a bogaty,
81 Nie dla wróżki żył augur, ale dla intraty.
82 Pretor że w trybunale niekiedy pobłądził,
83 Tym gorzej przegranemu; kto wygrał, osądził,
84 Że pretor sprawiedliwy. A poeta za co
85 Głos podniósł? Nieźle milczeć, czasem za to płacą.
86 Tak by nam czynić; ale łatwiej z paszczy wilczej
87 Łup wyrwać niż dokazać, że poeta zmilczy.
88 Więc gdy milczeć nie mogę, tak jak przedsięwziąłem,
89 Każdego w szczególności, wszystkich chwalę wspołem.
90 Jak Piotr, Paweł z osobna, mnogimi orszaki
91 Przystępujcie, szulery, oszusty, pijaki,
92 Hipokryty, pieniacze; niech każdy przychodzi,
93 Stratni, skępcy, filuci, i starzy, i młodzi,
94 Zgoła, kogom ukrzywdził; ile tylko zdołam,
95 Przychodźcie, com niebacznie powiedział, odwołam.
96 Do czegoś w polerownym tym wieku przywykła,
97 Płci piękna, czyń krok pierwszy. Cóż wstyd? — Marność znikła.
98 Co honor? — Mistrz dziwaczny i tyran ponury.
99 Oswoiłyście cnotę, już innej natury:
100 Zgodziła się z wdziękami, a co niegdyś dzika,
101 Już pieszczotom niesprzeczna i modzie przy wyka.
102 Bogdaj ów czas szczęśliwy nigdy był nie mijał,
103 Kiedy się król ze trzema stanami upijał!
104 Nie byłoć, prawda, rządów, lecz było wesoło.
105 Wróćcie się, dobre wieki, niech pogodne czoło
106 Oznacza wnętrzną radość. Trunek troski goi,
107 Trunek serca orzeźwia, trwogę uspokoi
108 I będziemy szczęśliwi. Dobrej chwile dawce,
109 Bierzcie, co wam należy, chwałę, marnotrawce;
110 Dobroć serca w was mieszka, czynicie szczęśliwych,
111 Na cóż ranę rozjątrzać w pismach uszczypliwych?
112 Dusze słodkie, dość kary. Śmiech krótki, płacz trwały,
113 Nie satyr, lecz pociechy godniście i chwały.
114 Stracił Tomasz majętność, lecz kraj przyozdobił;
115 Pałac został, tapicer na meblach zarobił.
116 Przeniósł pysznym ogrodem Francuzy i Włochy,
117 Nie miał, prawda, pszenicy, ale miał karczochy.
118 Zgoła pięknie z nim było. Źle z skąpymi wszędzie,
119 Przecież i tych nie gańmy, a choć w zdrożnych rzędzie
120 Górne miejsce trzymają, choć dzicy, nieczuli,
121 Z wstydu, względów i cnoty chociaż się wyzuli,
122 Przecież się czasem zdadzą. Płużne te bydlęta
123 Orzą, kto inny zbiera. Stąd hojne panięta,
124 Co spasłe głodem ojców, na dowód wdzięczności
125 Śmieją się z fundatorów swojej wspaniałości.
126 Niech się śmieją do woli; równie to los dzieli,
127 Przyjdzie czas, gdy się i z nich drudzy będą śmieli,
128 Ja chwalę. W czym złe karty? Kto przegrał, ten gani.
129 Ci, co do tego stanu nie są powołani,
130 Próżno bluźnią. Że dobre, wypróbuję snadnie;
131 Wojciech, ów sławny Wojciech, kiedy gra, nie kradnie.
132 Niechby grał, niechby grali oszusty, matacze,
133 Hipokryty, złodzieje, rozpustni, pieniacze,
134 Mniej by było szkarady. Dwór? To źródło cnoty,
135 Dwór cecha, gdzie się wielkie próbują przymioty,
136 Dwór szkoła uczciwości, skarbnica poloru,
137 Zgoła, cokolwiek dobrze, to wszystko u dworu:
138 Więc grzeczne Sokratesy, Platony dorodne,
139 Pełne wdzięków Seneki, Cycerony modne,
140 Solony manijerne, Epiktety sprawne,
141 Tacyty żartobliwe, Katony zabawne
142 U dworów się wylęgły; a nas, prostych, rzesza
143 Na hołd tym wielkim duszom zdziwiona pospiesza
144 I ja biegnę za gminem, ile mogę zdołać.
145 Lecz nie dosyć przeprosić, nie dosyć odwołać.
146 Niechaj pozna świat cały z daleka i z bliska;
147 Kiedym ganił, taiłem ganionych nazwiska.
148 Chwalę, niech będą jawni... Rumieniec?... Nie chcecie?
149 Zacny wstydzie! Osiadłeś na tych czołach przecie.
150 Cóż czynić? Nieznajomych czy w dwójnasób sławić?
151 Mówić? — czyli umilknąć? Taić? — czy objawić?
152 Milczą. Szacowna skromność zdobi wielkie dusze.
153 Niechże sądzi potomność, a ja pióro kruszę.
154
155
156
157