Merge branch 'master' into ofop
[redakcja.git] / apps / wiki / tests / xslt / auto / data / big.xml
1 <utwor><liryka_l> 
2
3
4 <!-- TRIM_BEGIN -->
5
6
7 <strofa>Mistrz rzekł i dodał: «Prawdzie nie skłamałem»./ 
8 A na dnie jamy wszyscy potępieńce/ 
9 Stanęli, patrzą na mnie gronem całem,/ 
10 Zapominając z podziwu o męce./ 
11 --- «Jak ujrzysz słońce, powiedz Dulcynowi<pr><slowo_obce>Dulcyn</slowo_obce> --- braciszek zakonny; umknął po kryjomu i wstąpił w rolę zapaleńca religijnego, wmawiając w lud łatwowierny, że on jest rzeczywistym apostołem bożym. W r. 1305 w górach Nowary założył sektę znaną odtąd pod imieniem dulcynów. Dulcyn w krótkim czasie zebrał z tysiąc zwolenników około siebie, lecz ścigany przez wojsko biskupa miasta Vercelli schwytany został w górach Nowary razem ze swoją żoną i z nią [w:] 1307 r. żywcem spalony na rynku tegoż miasta.</pr>/ 
12 Jeśli tu prędko zstąpić nieochoczy,/ 
13 Niech skupi żywność, śniegiem się otoczy;/ 
14 Bo jak ci mówię, bez śniegu i głodu,/ 
15 Nowarczyk w górach niełatwo go złowi»./ 
16 <begin id="b1315850210533-628546177"/><motyw id="m1315850210533-628546177">Duch</motyw>Tak z podniesioną stopą do pochodu,/ 
17 Duch Mahometa mówił, potem nogę/ 
18 Na dłuż prostując poszedł w swoją drogę./ 
19 Duch drugi z krtanią przebitą, kaleki,/ 
20 Z nosem rozciętym pod same powieki,/ 
21 I z jednym uchem od lewego oka,/ 
22 Stanął, z nim całe wstrzymało się grono:/ 
23 Duch patrząc na mnie z twarzą zadziwioną,/ 
24 Otworzył gębę jak jamę czerwoną,/ 
25 Którą broczyła świeża krwi posoka,<end id="e1315850210533-628546177"/>/ 
26 I rzekł: «Schodzący tu gościu bez winy,/ 
27 Jeśli nie ludzi wielkie podobieństwo,/ 
28 Widziałem ciebie pomiędzy Latyny./ 
29 Przypomnij sobie Piotra z Medicyny<pr><slowo_obce>Przypomnij sobie Piotra z Medicyny</slowo_obce> --- Medicyna wziął imię od miejsca swego urodzenia w ziemi bolońskiej; warchoł i intrygant, kłócił
30 lud ze szlachtą, waśnił władców Rawenny i Rimini.</pr>!/ 
31 Idąc z Wercelli smugiem do Markabo<pr><slowo_obce>Idąc z Wercelli smugiem do Markabo</slowo_obce> --- Kraj lombardzki od Wercelli w Piemoncie aż do ujścia rzeki Po, nad którą stał niegdyś zamek Makrabo.</pr>/ 
32 <begin id="b1315850272218-1030517085"/><motyw id="m1315850272218-1030517085">Kara, Śmierć</motyw>Ostrzeż ode mnie dwóch najlepszych z Fano,/ 
33 Andziolello i Gwido ich miano<pr><slowo_obce>Andziolello i Gwido (...) zdradzi najniegodniej</slowo_obce> --- Malatestino, książę w Rimini, który był na jedno oko ciemnym, zaprosił dwóch najznakomitszych obywateli miasta Fano, Gwidona del Cassero i Angiolela de Carignano do miasteczka Katoliki na ucztę, gdzie mieli się wspólnie naradzać nad pewnymi sprawami. Wysłał po nich łodzie, lecz majtkowie z jego rozkazu w porcie Katoliki obydwu wrzucili do morza. Dante w tej pieśni prorokuje, co się już stało.</pr>,/ 
34 Że niespodziane czeka ich męczeństwo./ 
35 Gdy zmysł proroczy widzi tu niesłabo,/ 
36 Wrzucą ich w morze w porcie Katoliki;/ 
37 Bo od Majorki do Cypru zatoki/ 
38 Neptun nie widział nigdy takiej zbrodni,/ 
39 Gdzie wciąż koczują greckie rozbójniki./ 
40 Zdrajca rządzący, chociaż jednooki,/ 
41 Krajem, którego duch, co za mną kroczy,/ 
42 Nie chciałby nigdy widzieć w żywe oczy,/ 
43 Sprosi ich w gości, zdradzi najniegodniej,/ 
44 Czym ich uwolni od ślubów ofiary/ 
45 Przeciw wiejącym wiatrom od Fokary<pr><slowo_obce>Fokara</slowo_obce> --- góra blisko Katoliki skąd często wiejące wiatry i burze mitrężą żeglugę. Ponieważ zginęli, nie potrzebują już obawiać się tych wichrów.</pr>».<end id="e1315850272218-1030517085"/>/ 
46 --- «Gdy chcesz,» odrzekłem, «abym tam wysoko/ 
47 Mówił o tobie w twoim ziemskim raju,/ 
48 Kto ten nieszczęsny, wskaż mi go na oko,/ 
49 Któremu było tak gorzko w tym kraju?»/ 
50 Do towarzysza duch wyciągnął rękę,/ 
51 Na oścież jemu otwierając szczękę,/ 
52 Krzyczał: «Patrz teraz, to on, lecz nie mówi:/ 
53 On myśl wątpiącą uśpił Cezarowi,/ 
54 Twierdząc, że zawsze niebezpiecznie czekać,/ 
55 Zamiar dojrzały do czynu odwlekać»./ 
56 Jakże przeraził mnie wrażeniem dzikiem,/ 
57 Ze swoim w krtani uciętym językiem,/ 
58 Ten Kurion<pr><slowo_obce>Kurio</slowo_obce> --- wygnany z senatu rzymskiego jako stronnik i przyjaciel Cezara, z nim się połączył i pierwszy go zachęcił do przejścia Rubikonu, co było powodem wojen domowych. Ma tu odcięty język, którym dał tak złą radę.</pr> niegdyś tak zuchwały w mowie./ 
59 Duch drugi obie miał ucięte ręce,/ 
60 W zmroku wywijał tępymi ramiony./ 
61 Krwią, co z nich ciekła, cały oczerniony,/ 
62 I krzyknął, krzyk ten aż mi szumiał w głowie:/ 
63 «Przypomnij Moskę<pr><slowo_obce>Przypomnij Moskę</slowo_obce> --- Buondelmonte przyrzekł ożenić się z panną z domu Amidei, gdy tymczasem nagle zmienił swój zamysł i ożenił się z krewną Donatich. Ten postępek rozjątrzył gniew wielu domów spokrewnionych z rodem Amidei. Uberti i Lamberti głośno wołali: ,,Zemścić się, ukarać Buondelmonta!". Starsi radzili roztropność i umiarkowanie: lecz młody Moska wrzący gniewem, radził zabić Buondelmonta, którego sam na koniec przebił puginałem. Ta familijna tragedia dała początek stronnictwom i sporom, jakie przez długie czasy wstrząsały Florencją.</pr>, przebóg, ja to rzekłem:/ 
64 »Koniec koroną powinien być czynów!«/ 
65 Z tych słów urosły kłótnie florentynów»./ 
66 --- «I śmierć twej całej rodziny!» dodałem./ 
67 On wtenczas z bólu łypiąc okiem wściekłem,/ 
68 Odszedł jak gdyby już oszalał w męce./ 
69 Ja wciąż na trzodę piekielną patrzałem;/ 
70 I to widziałem, czego bez dowodu/ 
71 Nie śmiałbym w pieśni opowiadać mojej,/ 
72 Gdyby nie dobry nasz świadek, sumienie,/ 
73 Które pod zbroją nam czystości swojej/ 
74 Serce umacnia, zagłusza zwątpienie./ 
75 <begin id="b1315905795971-3302522595"/><motyw id="m1315905795971-3302522595">Duch</motyw>Widziałem, wierzcie na słowo poety,/ 
76 Tułów bez głowy, jako inne cienie/ 
77 Szedł równie dobrze sporym krokiem chodu,/ 
78 A w ręku trzymał swą uciętą głowę;/ 
79 Głowa na włosach na obraz latarni/ 
80 Zwieszona, z gestem bolesnym męczarni/ 
81 Patrzając na nas, mówiła: Niestety!/ 
82 Tułów przejrzysty jak szkło kryształowe/ 
83 Sam stał się lampą i razem w tej chwili/ 
84 Dwoje ich w jednym, jeden w dwojgu byli./ 
85 Ile to widmo było rzeczywiste,/ 
86 Pan nasz i mściciel wie o tym zaiste!/ 
87 Tułów podszedłszy pod szyję mostową,/ 
88 Wzniósł w górę rękę z całą swoją głową,<end id="e1315905795971-3302522595"/>/ 
89 Ażeby do nas przybliżyć swe słowo,/ 
90 Które tak brzmiało: «Gościu nieumarły,/ 
91 Patrz, jakie męki na mnie się wywarły,/ 
92 Patrz, czy jest większa od mojej tortura?/ 
93 Jeśli mną zająć chcesz ciekawość czyją,/ 
94 Wiedz, że ja byłem Bertrandem z Bornijo<pr><slowo_obce>Wiedz, że ja byłem Bertrandem z Bornijo</slowo_obce> --- Bertrand z Bornio (Bertram de Born) był obwiniany za to, że między Henrykiem II, angielskim królem, a jego synem jątrzył niezgodę i syna do buntu przeciw własnemu ojcu pobudził. Ponieważ Bertrand przeciw głowie rodziny jej członków buntował, tu za karę nosi własną głowę odciętą od tułowia. Ta głowa służy mu w piekle za latarkę, jak i na ziemi podobną jemu powinna była posługę, ażeby go ochroniła od smutnych następstw jego występku.</pr>/ 
95 Dałem złe rady młodemu królowi,/ 
96 Jątrzyłem syna przeciwko ojcowi:/ 
97 Sam Architofel nie gorszym się wyda,/ 
98 Co Absalona jątrzył na Dawida./ 
99 Za to żem dzielił, co łączy natura,/ 
100 Chodzę tu, przebóg, jak bezgłowa mara;/ 
101 I słusznie, jaka zbrodnia, taka kara».</strofa> 
102
103
104
105
106 <naglowek_rozdzial>Pieśń XXIX</naglowek_rozdzial> 
107
108
109
110
111
112
113
114
115 <akap>(Krąg VIII. Tłumok X. Fałszerze. Alchemiści.)</akap> 
116
117
118
119 <strofa>Rozmaitymi tłum ludu ranami/ 
120 Tak moje oczy upoił w tej chwili,/ 
121 Że pragnął spocząć i trzeźwić je łzami./ 
122 «Co tak spoglądasz?» przemówił Wirgili,/ 
123 «Czemu tak pilno patrzą twe powieki/ 
124 Na tłum tych cieniów tak smutnie kaleki?/ 
125 Tegoś nie robił przy drugich tłumokach:/ 
126 Gdy chcesz policzyć, duchów tu jest ile,/ 
127 Pomyśl; ta jama wykuta w opokach,/ 
128 Ma w swym obwodzie dwadzieścia dwie mile./ 
129 Księżyc już zaszedł pod nasze podnóże<pr><slowo_obce>Księżyc już zaszedł pod nasze podnóże</slowo_obce> --- Kiedy poeci rozpoczynali swoją pielgrzymkę po piekle, księżyc był w pełni, a więc słońce, kiedy teraz księżyc jest pod ich stopami, stoi ponad ich głową; przeto w tej chwili na wschodniej półsferze jest samo południe.</pr>,/ 
130 Odtąd dość krótki (szanuj lot chwil czynnych,)/ 
131 Czas dozwolony do pielgrzymki twojej;/ 
132 Jeszcze masz widzieć wiele rzeczy innych,/ 
133 O których może myśl twa ani roi»./ 
134 Odpowiedziałem: «Gdybyś spojrzeć raczył/ 
135 Na powód, co tu wzrok mój tak zahaczył,/ 
136 Dłużej mi patrzeć pozwoliłbyś może?»/ 
137 Wódz szedł, ja za nim z wolna sunąc nogą,/ 
138 Dodałem jeszcze, wciąż mówić ochoczy:/ 
139 «Tam, skąd utkwione odjąłem me oczy,/ 
140 W jamie, co w skał tych zapadła krawędzie,/ 
141 Myślę, swej winy płacze duch mój krewny,/ 
142 Która tam jego kosztuje tak drogo!»/ 
143 Mistrz odpowiedział: «Hamuj pociąg rzewny,/ 
144 Dłużej tym duchem nie rozrzewniaj myśli,/ 
145 Marz o czym innym, gdzie on jest, niech będzie./ 
146 Widziałem jego w chwili, gdyśmy przyszli/ 
147 Na łuk mostowy, on cię zauważał,/ 
148 Wskazywał, żywo palcem ci pograżał;/ 
149 Słyszałem, jak nań jeden duch przeklęty:/ 
150 Geri del Bello, po imieniu krzyknął<pr><slowo_obce>Geri del Bello</slowo_obce> --- po matce krewny Dantego; zabił go Sachetti; śmierci jego trzydzieści lat po popełnionym morderstwie pomści jego synowiec.</pr>,/ 
151 Lecz tyś był hrabią z Hetfortu zajęty<pr><slowo_obce>Hrabia z Hetfortu</slowo_obce> --- jest to Bertrand z Bornio, o którym wzmianka była w pieśni poprzedniej.</pr>,/ 
152 W to miejsce wtedy spojrzałeś, gdy zniknął»./ 
153 A ja: «Śmierć jego, której wstyd podziela/ 
154 Krew nasza, od nas wygląda mściciela;/ 
155 Dlatego, myślę, z uczuciem pogardy,/ 
156 Nie mówiąc do mnie, odszedł duch ten hardy,/ 
157 Co go w mej duszy jeszcze droższym czyni»./ 
158 Tak mówiąc szliśmy do pierwszej przystani,/ 
159 Skąd mógłbym widzieć dno innej otchłani,/ 
160 Gdyby być mogło świetlej<pe><slowo_obce>świetlej</slowo_obce> --- jaśniej.</pe> w tej jaskini./ 
161 Gdym już od mostu stał o kilka kroków,/ 
162 <begin id="b1315906189530-2342764147"/><motyw id="m1315906189530-2342764147">Krzywda, Kara</motyw>Gdzie był ostatni klasztor <slowo_obce>Złych Tłumoków</slowo_obce><pr><slowo_obce>Gdzie był ostatni klasztor Złych Tłumoków</slowo_obce> --- Ostatni oddział kręgu ósmego poeta nazywa klasztorem Złych Tłumoków, prawdopodobnie bez głębszej myśli, bo duchy są tam jak wszędzie w piekle zamknięte jak mnichy za furtą klasztorną.</pr>,/ 
163 Krzyki boleści, co w mej czułej duszy,/ 
164 Ile ich było, razem się zmieniły/ 
165 W żelazne strzały, tak serce raniły,/ 
166 Tak, że rękoma zatykałem uszy./ 
167 W miesiącu sierpniu społem tłum zebrany/ 
168 Chorych z Maremmy i Waldikijany<pr><slowo_obce>Waldikiana</slowo_obce> --- okolica błotnista i bardzo niezdrowa dla jej mieszkańców; leży między Arezzo a Kortoną. Oprócz Sardynii, gdzie w środku lata powietrze równie jest niezdrowe, poeta wspomina błota, tak zwane Maremmy, rozciągające się wzdłuż brzegów morskich między Pizą a Sieną.</pr>/ 
169 I co w sardyńskich szpitalach się mieści,/ 
170 Dałby nam chyba obraz tych boleści./ 
171 Z jamy buchały podobne wyziewy,/ 
172 Jakimi dysze<pe><slowo_obce>dysze</slowo_obce> --- dziś popr. forma: dyszy.</pe> zgangreniałe<pe><slowo_obce>zgangreniały</slowo_obce> --- toczony gangreną.</pe> ciało.<end id="e1315906189530-2342764147"/>/ 
173 I zwróciliśmy krok nasz na brzeg lewy<pr><slowo_obce>I zwróciliśmy krok nasz na brzeg lewy</slowo_obce> --- Poeci znowu zstępują z łuku mostowego na tamę, ażeby mogli, będąc bliżej otchłani, widzieć lepiej, co się w niej dzieje. Czytelnik może często pyta sam siebie: jak Dante w ciemnej nocy piekielnej mógł coś widzieć? Sam poeta wyraźnie tego nie objaśnia; być może, że ogień, który widzieliśmy w różnych miejscach piekła, a mianowicie ten, co oświeca cnotliwych i uczonych mężów pogańskich, ten, który spada na czyniących gwałt przeciw Bogu, ten, co się pali w grobach odszczepieńców religijnych, na koniec ten, w którym fałszywi doradcy są ukryci, tyle światła po wszystkich kręgach piekielnych rozrzuca, że tworzy się jakiś zmrok pół widny, przez który można coś widzieć. A może ci, których przewodnikiem jest rozum (jak tu Dantego prowadzi Wergiliusz, symbol rozumu), zupełną nocą nie są otoczeni i widzą jak w półzmroku.</pr>,/ 
174 Który się długo jedną ciągnie skałą;/ 
175 <begin id="b1315906247406-1597770989"/><motyw id="m1315906247406-1597770989">Kara</motyw>Spojrzałem w otchłań, gdzie na dnie jej łoża/ 
176 Karze fałszerzy sprawiedliwość boża./ 
177 Nie mógł smutniejszy być widok w Eginie,/ 
178 Gdzie tysiącami chory lud wymierał,/ 
179 A mór<pe><slowo_obce>mór</slowo_obce> (daw.) --- zaraza, pomór.</pe> zwierzęta i płazy pożerał;/ 
180 Gdzie, jeśli wierzyć na poetów słowo,/ 
181 Z nasienia mrówek wylęgły na nowo/ 
182 Lud ją zaludnił, zwany Mirmidony,/ 
183 Jak widok duchów w tej ciemnej dolinie,/ 
184 Jakby stos trupów bezładnie zrzucony./ 
185 Ten brzuchem cały do ziemi przypada,/ 
186 Ów głowę skłonił na ramię sąsiada,/ 
187 Ci na czworakach pełzają jak gady./ 
188 A szliśmy milcząc jako dwa niemowy<pe><slowo_obce>dwa niemowy</slowo_obce> --- dziś popr.: dwie niemowy.</pe>,/ 
189 Słuchając, patrząc na chore gromady,/ 
190 Niezdolne dźwigać bezwładne tułowy<pe><slowo_obce>tułowy</slowo_obce> --- dziś popr. forma: tułowia.</pe>./ 
191 Dwóch wzajem na się opartych siedziało<pr><slowo_obce>Dwóch wzajem na się opartych siedziało</slowo_obce> --- Dwaj alchemicy, jako fałszerze złota, siedzą wzajem o siebie oparci, okryci trądem i przez całą wieczność drapią aż do krwi bolące ich strupy.</pr>,/ 
192 Strupy im całe cętkowały ciało;/ 
193 Jak zgrzebłem żywo pociąga stajenny/ 
194 Przed przyjściem pana, choć ziewa półsenny,/ 
195 Tak ci po strupach paznokciami wodzą,/ 
196 Przez co bolesne swe świerzby łagodzą,/ 
197 Przeciwko którym już nie było środka;/ 
198 Jak pod kucharskim nożem pstrąg lub płotka/ 
199 Miece<pe><slowo_obce>miece</slowo_obce> --- dziś popr. forma: miota.</pe> łuskami, tak strupów kawały/ 
200 Spod ich paznokci jak łuska leciały.<end id="e1315906247406-1597770989"/>/ 
201 «Ty, co jak garbarz przez smutną konieczność,»/ 
202 Rzekł wódz mój, «skórę chropawą pryszczami/ 
203 Wyprawiasz, gładząc paznokcia ostrzami,/ 
204 Mów, czy się spotkam tutaj z Latynami?/ 
205 Oby twój paznokć<pe><slowo_obce>paznokć</slowo_obce> --- dziś popr. forma: paznokieć; tu forma skrócona dla zachowania rytmu jedenastozgłoskowca.</pe> nie stępiał przez wieczność!»/ 
206 --- «Tutaj w nas obu dwóch Latynów witasz!»/ 
207 Rzekł jeden z płaczem, «ktoś ty, co nas pytasz?»/ 
208 Mój wódz tak mówił: «Jestem duch i oto/ 
209 Schodzę tu razem z żyjącą istotą,/ 
210 By całe piekło poznał chodząc ze mną»./ 
211 Dwa cienie łamiąc podporę wzajemną,/ 
212 Ze drżeniem ku mnie zwrócili się<pe><slowo_obce>Dwa cienie (...) zwrócili się</slowo_obce> --- dziś popr. forma czasownika: zwróciły się.</pe> oba;/ 
213 Na wieść tę wszyscy zerwali się społem./ 
214 Mistrz rzekł: «Mów teraz, co ci się podoba»./ 
215 Rad z przyzwolenia tak mówić zacząłem:/ 
216 «Niech pamięć o was czas, co wszystko gładzi/ 
217 Wskrzesi od wschodu słońca do zachodu;/ 
218 <begin id="b1315906353790-3331885609"/><motyw id="m1315906353790-3331885609">Czary, Grzech, Kara</motyw>Kto wy jesteście, z jakiego narodu,/ 
219 Że wśród mąk takich wam tu serce radzi/ 
220 Przede mną z chęcią otworzyć się szczerą?»/ 
221 Cień rzekł: «Arezzo jest moja kraina<pr><slowo_obce>Cień rzekł: Arezzo jest moja kraina</slowo_obce> --- Griftolino, rodem z miasta Arezzo, alchemik, utrzymywał, że umie latać. Gdy Albero z Sieny, naturalny syn tamtejszego biskupa, udał się doń, aby go tej sztuki nauczył, a to się oczywiście nie udało, wymógł na swym ojcu, że kazał alchemika spalić na stosie jako czarownika.</pr>/ 
222 Kazał mnie spalić z Syjeny Albero,/ 
223 Chociaż tu inna wtrąciła mnie wina./ 
224 Wprawdzie z nim mówiąc napomknąłem żartem,/ 
225 Że ze mnie dzielny powietrzny latawiec;/ 
226 On człowiek małej głowy a ciekawiec<pe><slowo_obce>ciekawiec</slowo_obce> --- dziś popr.: ciekawski. </pe>,/ 
227 Chciał, abym odkrył sztuki tajemnicę;/ 
228 A że nie byłem Dedalem w praktyce,/ 
229 Spłonąłem za to, żem kumał się z czartem./ 
230 A że był ze mnie alchemik imienny,/ 
231 Minos niemylny w sędziego pojęciu,/ 
232 Wtrącił mnie w Tłumok ostatni z dziesięciu».<end id="e1315906353790-3331885609"/>/ 
233 «Oprócz Francuzów,» mówiłem poecie,/ 
234 «Więcej próżnego narodu na świecie/ 
235 Nie ma zaiste jako lud z Syjeny»./ 
236 Wtenczas to słysząc, drugi trędowaty,/ 
237 Mówił: «Z nich pierwszym wyjątkiem jest Strikka<pr><slowo_obce>Z nich pierwszym wyjątkiem jest Strikka</slowo_obce> --- Tu poeta ironicznie wyszydza wszystkich głośnych marnotrawców i rozgardiaszów sieneńskich.</pr>,/ 
238 Który wydawał pieniądz przyzwoicie,/ 
239 Trwonił kapitał, gdy brakło intraty;/ 
240 Drugim Nikolo, co pierwszy użycie/ 
241 Zbytkowne odkrył wonnego goździka<pr><slowo_obce>użycie zbytkowne odkrył wonnego goździka</slowo_obce> --- Dowiadujemy się tu od poety, że Nikolo pierwszy smakosz sieneński, pierwszy korzenne zaprawy do sosów i pieczeni wprowadził w użycie.</pr>/ 
242 Mógłbym wyłączyć inne pasibraty<pr><slowo_obce>inne pasibraty</slowo_obce> --- Za czasów Dantego w Sienie było towarzystwo złożone z dwunastu młodych i bogatych ludzi, którzy sprzedawszy swoje posiadłości ziemskie, złożyli wielki kapitał, ażeby wspólnie go roztrwonić i zarazem żyć wesoło. Kapitał ten, jak mówi Benvenuto d'Imola, składał się z 216 tysięcy florenów, a w przeciągu niespełna roku już go marnotrawcy stracili.</pr>,/ 
243 Z tych Asciano winnicę bogatą,/ 
244 Wielki las przejadł i Abbagliato/ 
245 Dowiódł, że jemu w głowie niepstrokato./ 
246 Lecz iżbyś wiedział, kto twoim wykrzykom/ 
247 Taki wtór trzyma przeciw sieneńczykom,/ 
248 Skieruj twe oczy do mojej figury,/ 
249 A w twej pamięci rysy me odżyją./ 
250 Ja za pomocą alchemiji złoto/ 
251 Rad fałszowałem, jam cień Kapokijo<pr><slowo_obce>złoto rad fałszowałem, jam cień Kapokijo</slowo_obce> --- Kapokio, sieneńczyk, znany osobiście poecie, miał jakoby razem z Dantem uczyć się fizyki i historii naturalnej.</pr>!/ 
252 Możesz przypomnieć, że byłem niecnotą/ 
253 A przy tym małpą wyborną z natury».</strofa> 
254
255
256
257
258 <naglowek_rozdzial>Pieśń XXX</naglowek_rozdzial> 
259
260
261
262 <akap>(Ciąg dalszy.)</akap> 
263
264  
265
266 <strofa><begin id="b1315906624392-3995347367"/><motyw id="m1315906624392-3995347367">Morderstwo, Grzech</motyw>Gdy za Semelę gorączką obrazy<pr><slowo_obce>Semele</slowo_obce> --- córka Kadmusa, która z Jowisza urodziła Bachusa. Junona przez zazdrość prześladowała za to cały ród Kadmusa, a szczególnie jej siostrę Ino, mamkę Bachusa. Atamas, mąż jej, rozwścieklony gniewem pozabijał jej dzieci. Tak była ukarana nienawiść macosza, z jaką Ino dzieci z pierwszej żony Atamasa prześladowała.</pr>/ 
267 Junona wrzała przeciw krwi tebańskiej,/ 
268 Spędzając na nich gniew po wiele razy,/ 
269 Widząc swą żonę Atamas szatański/ 
270 Wchodzącą w progi z dwojgiem małych dzieci,/ 
271 Krzyknął jak wściekły: «Rozciągajmy sieci,/ 
272 Lwica z lwiątkami w ich przeguby wleci»./ 
273 I jedno dziecko, Learkiem nazwane,/ 
274 Porwał i cisnął o twardą skał ścianę,/ 
275 A matka, myśl tę snadź rozpacz natchnęła,/ 
276 Z drugim ciężarem swoim utonęła.<end id="e1315906624392-3995347367"/>/ 
277 Kiedy Fortuna twarz swą odwróciła/ 
278 Od wielkich Trojan, tak że jednej chwili/ 
279 Społem królestwo i króla stracili,/ 
280 Hekuba smutna, niewolnica chora,/ 
281 Płacząc nad ciałem swego Polidora<pr><slowo_obce>Hekuba smutna (...) nad ciałem swego Polidora</slowo_obce> --- Hekuba, żona Priama, opłakująca zwłoki syna swojego.</pr>,/ 
282 Jak pies szalona w swej boleści wyła,/ 
283 Tak boleść wszystkie jej zmysły zmąciła!/ 
284 <begin id="b1315906686233-136023046"/><motyw id="m1315906686233-136023046">Nienawiść, Kara</motyw>Jednak Tebanie i Trojanie wściekli,/ 
285 Choć tyle zwierząt i ludzi wysiekli,/ 
286 Nie pastwili się z okrucieństwem takiem:/ 
287 Dwa cienie nagie biegły jednym szlakiem,/ 
288 Gryząc się w biegu, jak wieprz wszystkim w oczy/ 
289 Rzuca się, gdy z swej zagrody wyskoczy./ 
290 Jeden z nich, biegnąc, wpadł na Kapokiję,/ 
291 W kark jemu pięścią grzmotnął ponad uchem,/ 
292 Zwalił, po ziemi ciągnął go za szyję,/ 
293 Gracując drogę Kapokija brzuchem.<end id="e1315906686233-136023046"/>/ 
294 A Griffolino, z przestrachu wielkiego/ 
295 Drżąc, mówił do mnie: «To duch Jana Skiki<pr><slowo_obce>To duch Jana Skiki</slowo_obce> --- Jan Skika, z familii Kawalkantych, rodem florentyńczyk: miał talent naśladowania głosu i gestów swoich znajomych, którego często na złe używał. Będąc przyjacielem Szymona Donata, któremu umarł jego krewny Buoso (zob. Pieśń XXV, gdzie on między złodziejami się znajduje) bez testamentu, a nie mógł po nim brać spadku z powodu, że Buoso zostawił bliższych krewnych, Szymon Donati, ażeby zostać spadkobiercą, przez kilka dni ukrywał ciało zmarłego Buosa, rozgłosiwszy, że jeszcze złożony chorobą oczekuje bliskiego zgonu, a w miejsce zmarłego położył w łóżko swojego przyjaciela Jana Skikę, który udając głos i postać Buosa, zrobił testament, pisząc w nim spadkobiercą po Buosie Szymona Donata, z którym zawarł uprzednio umowę, że w nagrodę dobrze odegranej roli weźmie klacz wielkiej ceny z jego stada.</pr>,/ 
296 Tak wszystkich dręczy ten szaleniec dziki»./ 
297 --- «Jeśli ten drugi duch cię nie uszczyknie<pe><slowo_obce>uszczyknie</slowo_obce> --- dziś popr.: uszczknie; tu forma wydłużona dla zachowania rytmu jedenastozgłoskowca.</pe>/ 
298 Zębem lub szponą,» wołałem do niego,/ 
299 «Powiedz mi wprzódy, kto on jest, nim zniknie»./ 
300 A on: <begin id="b1315906794189-1532356216"/><motyw id="m1315906794189-1532356216">Kłamstwo, Grzech</motyw>«To Myrry starożytnej dusza<pr><slowo_obce>Myrra</slowo_obce> --- córka króla Cypru, winna tej zbrodni, jaką tu opisał poeta, po jej odkryciu przeklęta i wygnana przez ojca, uciekła do Arabii, gdzie długo i póty opłakiwała swój występek, aż od łez i żalu zamieniła się w gumę drzewną od jej imienia nazwaną myrra.</pr>,/ 
301 Która do ojca czuła upał żywy,/ 
302 Przeciwko prawu miłości uczciwej;/ 
303 Pragnąc grzech ukryć w kryjomym niewstydzie,/ 
304 Ojca pod cudzą postacią spokusza<pe><slowo_obce>spokusza</slowo_obce> --- dziś popr. forma: kusi; tu forma dokonana, wydłużona dla zachowania rytmu jedenastozgłoskowca.</pe>,/ 
305 Podobnie jak duch, który oto idzie!/ 
306 Znęcony zyskiem końskich stad królowy,/ 
307 Wybieg zaiste cudacki i nowy,/ 
308 Zamiast Donata w łóżko się położył,/ 
309 Skłamał testament i znów z grobu ożył»./ 
310 Gdy znikli z oczu mych ci dwaj okrutni,<end id="e1315906794189-1532356216"/>/ 
311 <begin id="b1315906962269-313830910"/><motyw id="m1315906962269-313830910">Duch</motyw>Wnet odwróciłem ciekawe spojrzenie,/ 
312 Patrzeć na inne tam leżące cienie./ 
313 Jeden cień byłby podobny do lutni<pr><slowo_obce>Jeden cień byłby podobny do lutni</slowo_obce> --- Lutnia ma okrągły wystający brzuch, a cienką szyję; w tym więc podobieństwo do chorego na wodną puchlinę.</pr>, / 
314 Gdyby miał otwór jego brzuch obrzydły,/ 
315 W miejscu, skąd ciało rozdziela się w widły:/ 
316 Puchlina wodna w jego ciele całem/ 
317 Zmieniając kształty przez wilgoci chore,/ 
318 Rozwarte usta zwiesiła do brody,/ 
319 Jako suchotnik, gdy pragnieniem gore.<end id="e1315906962269-313830910"/>/ 
320 «Wy, których wita z podziwem ta jama,»/ 
321 Cień mówił, «patrzcie na mistrza Adama<pr><slowo_obce>Mistrz Adam</slowo_obce> --- rodem z Brescii, na żądanie hrabiego z Romeny, chcącego fałszerstwem monety poprawić zły stan swojego skarbu, fałszował złote floreny mieszaniną podlejszych metali, za co był na stosie ogniem spalony. Puchlina wodna oznacza chorobliwy stan finansowy tych krajów, co zniżaniem wewnętrznej wartości monety chcą sobie chwilowo dopomóc. Przypomnienie tego, co mistrz Adam miał niegdyś, a czego teraz brak czuje przez własną winę, piękne jest i prawdziwe! Tasso, który często w cudze odziewał się pióra, miał wyraźnie to miejsce przed oczyma w <tytul_dziela>Jerozolimie Wyzwolonej</tytul_dziela>, Pieśń XIII.</pr>!/ 
322 Czegom zapragnął, żyjąc wszystko miałem,/ 
323 Teraz, niestety, pragnę kropli wody./ 
324 Małe strumyki, co żywią nurt Arny,/ 
325 Płynąc z pagórków zielonych Kasenty,/ 
326 Z rzeźwiącą treścią, przejrzyste aż do dna,/ 
327 Ciągną tam oczy tu z wieczności czarnej;/ 
328 Bo ich obrazu marzone ponęty/ 
329 Więcej mnie trawią jak puchlina wodna./ 
330 Tu Sprawiedliwość z swoim sądem w zgodzie,/ 
331 Tym samym miejscem, gdziem grzeszył, mnie bodzie,/ 
332 <begin id="b1315907016817-1028229828"/><motyw id="m1315907016817-1028229828">Kłamstwo, Grzech, Kara</motyw>By więcej westchnień wydostać z grzesznika./ 
333 Tam jest Romena, gdziem oprócz psot wiela/ 
334 Fałszował pieniądz z popiersiem Chrzciciela,/ 
335 Za co spalono żywcem fałszownika./ 
336 Lecz gdybym spotkał tu duchy Gwidona/ 
337 I Aleksandra, i obu ich brata<pr><slowo_obce>Gwidon, Aleksander</slowo_obce> --- hrabiowie z Romeny.</pr>,/ 
338 Jeszcze bym tego nie mieniał widoku/ 
339 Na Fontebrandę, co stoi w mym oku<pr><slowo_obce>Fontebrandą</slowo_obce> --- wspaniała fontanna w Sienie.</pr>./ 
340 Już jeden pono tu zstąpił ze świata,/ 
341 Jeśli wieść do mnie doszła nieskażona/ 
342 Z ust innych cieniów; ale co mi po tem,/ 
343 Gdy ja tu leżę jak przybity młotem!/ 
344 Gdybym tak lekki był, że zrobić mogę/ 
345 W sto lat krok jeden, już poszedłbym w drogę,/ 
346 Szukając jego w tej wielkiej przepaści./ 
347 Która w obwodzie ma mil jedenaście/ 
348 A wszerz pół mili. Zły duch, co w nich siedzi./ 
349 Skusił mnie radą tych hrabiów Romeny,/ 
350 Abym w mennicy bił takie floreny,/ 
351 W których jest najmniej trzy karaty miedzi<end id="e1315907016817-1028229828"/>»./ 
352 Rzekłem do niego: «Wskaż tych dwóch na imię,/ 
353 Co tam na prawo leżą razem w dymie,/ 
354 Jak zimą dymiąc parą z mokrej ręki?»/ 
355 --- «Tak ich znalazłem,» odpowiedział «wtedy,/ 
356 Gdy mnie w tę otchłań wtrącono na męki,/ 
357 I wątpię, z miejsca czy ruszą się kiedy?/ 
358 To cień świadczącej krzywo Putyfary<pr><slowo_obce>To cień świadczącej krzywo Putyfary</slowo_obce> --- Żona Putifara i Sinon Grek, oboje fałszywie świadczący; ta Józefa, którego chciała wciągnąć do winy, fałszywie oskarżyła przed mężem; a ten fałszywą wieścią o koniu drewnianym, którego Grecy zostawili pod murami Troi, oszukał Trojan. Za to oboje w zgniłej gorączce tarzają się tu po ziemi.</pr>,/ 
359 Drugi Grek Sinon, co oszukał Troję;/ 
360 W zgniłej gorączce tu leżą oboje,/ 
361 Z ciał swych cuchnące wyziewając pary»./ 
362 Cień pierwszy zemstę warzący w milczeniu,/ 
363 Że śmiał bezczelną nazwać po imieniu,/ 
364 Pięścią w brzuch twardy Adama uderzył,/ 
365 Który jak bęben huk daleki szerzył,/ 
366 Mistrz Adam wzajem dłonią niemniej twardą/ 
367 Odbił policzek mówiąc doń ze wzgardą:/ 
368 «Choć mi puchlina poruszyć się broni,/ 
369 O! do wybitej dość ruchu mam w dłoni»./ 
370 Na to cień drugi: «Gdyś na stos wstępował,/ 
371 Pewnoś tak żywo ręką nie szermował,/ 
372 Lecz miałeś równie, może więcej, żywą/ 
373 Rękę, gdy biłeś monetę fałszywą»./ 
374 Opuchły tak rzekł: «Nie kłamie twe słowo,/ 
375 Lecz gdzieś był z swoją prawdomówną mową,/ 
376 Kiedy o prawdę pytano się w Troi?»/ 
377 --- «Jam fałsz powiedział,» Grek odparł na nowo,/ 
378 «A tyś fałszował pieniądz najniegodniej./ 
379 Jam winny jednej, a ty mnóstwa zbrodni»./ 
380 --- «Czy koń drewniany na myśli ci stoi?»/ 
381 Cisnął żart mówca, co miał brzuch wydęty,/ 
382 «Świat za mną woła: bądź, kłamco, przeklęty!»/ 
383 --- «Niech ci nawzajem» tak Grek mówił w gniewie/ 
384 «Język pragnienie spali jak zarzewie,/ 
385 Niech zgniła woda tak twój brzuch wydyma,/ 
386 By jak zagroda stał ci przed oczyma»./ 
387 A mincarz<pe><slowo_obce>mincarz</slowo_obce> a. <slowo_obce>mincerz</slowo_obce> --- rzemieślnik zajmujący się biciem monet i medali.</pe>: «Bluźnisz na twą gębę całą,/ 
388 Bo jeśli pragnę i mam spuchłe ciało,/ 
389 Tyś sam w gorączce i gore ci głowa./ 
390 Ażebyś lizał Narcyza zwierciadło<pr><slowo_obce>Zwierciadło Narcyza</slowo_obce> --- woda, w której przeglądał się piękny młodzieniec Narcissus.</pr>,/ 
391 Krótka by ciebie skłoniła przemowa»./ 
392 Gdym był zajęty ich kłótnią zajadłą,/ 
393 Mistrz rzekł: «Czas, abyś tę gawiedź porzucił,/ 
394 Niewiele braknie, bym z tobą się skłócił»./ 
395 Na głos ten jam się do mistrza obrócił,/ 
396 <begin id="b1315907201088-3637867090"/><motyw id="m1315907201088-3637867090">Wstyd, Wina, Słowo</motyw>Ogromnym wstydem spłoniony na twarzy;/ 
397 Podobny temu, co nieszczęście marzy,/ 
398 A marząc życzy, by to, co się śniło,/ 
399 Snem się rozwiało, jakby nic nie było./ 
400 Chciałem przemówić, wstyd mi uciął słowa,/ 
401 Choć wola z winy tłumaczyć się radzi,/ 
402 Ze wstydu przed nim stałem jak niemowa./ 
403 Mistrz rzekł: «Wstyd mniejszy większe winy gładzi,/ 
404 Uspokój siebie i nie patrz tak smutnie:/ 
405 Gdy czasem trafisz na podobne kłótnie,/ 
406 Gdzie ludzie w mowie nie dosyć są skromni,/ 
407 Że, wódz twój, jestem przy tobie, przypomnij!/ 
408 <begin id="b1333739937255-1525704821"/><motyw id="m1333739937255-1525704821">Słowo, Mądrość</motyw>Bo chcieć łakomie słuchać lada bredni,/ 
409 Chętka ta zdradza umysł dość powszedni<end id="e1333739937255-1525704821"/>».<end id="e1315907201088-3637867090"/></strofa> 
410
411
412
413
414 <naglowek_rozdzial>Pieśń XXXI</naglowek_rozdzial> 
415
416
417 <akap>(Do kręgu IX. Studnia. Olbrzymi. Anteus osadza poetów na dnie piekła.)</akap> 
418
419
420
421 <strofa>Język, co wprzódy zranił mnie do tyla,/ 
422 Żem spłonął wstydem, wnet balsam żądany/ 
423 Podał i leczył jak włócznia Achilla,/ 
424 Co i raniła, i leczyła rany<pr><slowo_obce>włócznia Achilla, co i raniła, i leczyła rany</slowo_obce> --- Achilles zranił króla Telefosa, a przyłożenie do rany tejże włóczni, która ją zadała, uzdrowiło rannego.</pr>./ 
425 <begin id="b1315907392685-3050830674"/><motyw id="m1315907392685-3050830674">Dźwięk</motyw>I milcząc szliśmy od tej smutnej jamy,/ 
426 Brzegiem krążącej wokoło niej tamy<pr><slowo_obce>Brzegiem krążącej wokoło niej tamy</slowo_obce> --- Dziesięć oddziałów zwanych <wyroznienie>Złe Tłumoki</wyroznienie> z rozmaitymi rodzajami oszustów, jacy w nich się znajdują, zwiedziwszy, teraz idą poeci wokoło kamiennej tamy okrążającej ostatni ten oddział kręgu ósmego; żeby przybliżyć się do dziewiątego kręgu piekła, w którym karani są zdrajcy. Jest to ta studnia, o której poeta napomyka na początku Pieśni XVIII.</pr>;/ 
427 Tam nie noc, zmrok był pół nocny, pół dzienny,/ 
428 Widziałem tylko szary grunt kamienny,/ 
429 Lecz echo za mną dźwiękiem rogu grało,/ 
430 Dźwiękiem, co mógłby zagłuszyć trzask grzmotu./ 
431 W stronę, skąd dźwięk ten pobrzmiewał za skałą,/ 
432 Oczy z uwagą obróciłem całą./ 
433 Nie tak straszliwie Roland do odwrotu/ 
434 Dął w róg wojenny, gdy z chrześcijan żalem<end id="e1315907392685-3050830674"/>/ 
435 Karloman przegrał bój pod Ronsewalem<pr><slowo_obce>Karloman przegrał bój pod Ronsewalem</slowo_obce> --- Karol Wielki (Karloman, Charlemagne, Carolin Magnus) gdy walczył z Maurami z Hiszpanii, zdradzony przez jednego ze swoich wodzów, przegrał bitwę pod Roncewalem. Wtedy słynny rycerz Roland tak potężnie zadął w róg, że dźwięk tego rogu więcej jak w okręgu milowym najwyraźniej słyszano.</pr>/ 
436 Podniosłem głowę; nad poziom opoki,/ 
437 Zda się z jej gruntu, tłum wieżyc wyrasta,/ 
438 Dlatego rzekłem: «Widzę mur wysoki,/ 
439 Mistrzu, jakiego to widok jest miasta?»/ 
440 A mistrz: «Tyś w błędzie, bo patrzysz z daleka,/ 
441 Gdy przyjdziesz bliżej, uzna twa powieka,/ 
442 Jak oddalenie fałszuje zmysł wzroku,/ 
443 Więc trochę więcej przyspiesz twego kroku»./ 
444 Wziął mnie za rękę i czule ją ściska,/ 
445 I mówi: «Nim ten przedmiot ujrzysz z bliska,/ 
446 <begin id="b1315907539427-2384102178"/><motyw id="m1315907539427-2384102178">Potwór</motyw>Aby mniej dziwnym zdał się, jak widzimy,/ 
447 Wiedz, że nie wieże to są, lecz olbrzymy,/ 
448 Od stóp po biodra sami i bezludni,/ 
449 Wokoło zrębów stoją w wielkiej studni»./ 
450 Jak wzrok wśród mglistej uwięzły ciemnoty/ 
451 Z wolna odkrywa ukryte przedmioty,/ 
452 Gdy mgła spadając ze światłem się zetrze;/ 
453 Tak przerzynając to ciemne powietrze,/ 
454 W miarę jak szedłem pod studni tej progi,/ 
455 Błąd mój się rozwiał, a wzrastał chłód trwogi/ 
456 <begin id="b1333740292530-1195838801"/><motyw id="m1333740292530-1195838801">Potwór, Olbrzym</motyw>Jak wieże zamku Monteregijone<pr><slowo_obce>Monteregione</slowo_obce> --- zamek w okolicach Sieny.</pr>/ 
457 Tworzą okrągłych jego ścian koronę,/ 
458 Tak nad zrąb studni pod same podpasy/ 
459 Sterczały wkoło potworne Gigasy,/ 
460 A którym zda się jeszcze groził z góry,/ 
461 Piorunem Jowisz, gdy brzmi z ciemnej chmury,/ 
462 Jeden stał twarzą do nas obrócony,/ 
463 Barkami, piersią i dwoma ramiony;/ 
464 Zaiste, jeśli natura przestała/ 
465 Tworzyć olbrzymy, w tym loicznie<pe><slowo_obce>loicznie</slowo_obce> --- dziś popr.: logicznie.</pe> działa,/ 
466 Bo przez to, gwoli świata pokojowi,/ 
467 Takich siłaczy odjęła Marsowi./ 
468 A gdy bez troski zapładza w swym łonie/ 
469 Jeszcze ogromne wieloryby, słonie,/ 
470 Łatwo w tym dojrzy ludzka przenikliwość/ 
471 Mądrą ostrożność jej i sprawiedliwość./ 
472 Bo gdzie się rozum człowieka zespoli/ 
473 Z siłą potęgi i chęcią złej woli,/ 
474 Tam ludziom opór nigdy się nie uda./ 
475 Czaszka tak wielka była wielkoluda,/ 
476 Jakby świętego Piotra szyszka w Rzymie<pr><slowo_obce>świętego Piotra szyszka w Rzymie</slowo_obce> --- Szyszka pozłocona, spiżowa, 2 i 1/2 metrów wysoka, zabytek starożytności, znajdowała się wtedy przed kościołem św. Piotra w Rzymie, dzisiaj umieszczona na ostatnim dziedzińcu Pałacu Watykańskiego.</pr>./ 
477 I inne kości miał równie olbrzymie:/ 
478 Tak, że począwszy od pasa w pół ciała,/ 
479 Trzech Fryzów rosłych, daremna ich chluba,/ 
480 Ledwo by wzrostem doszli mu do czuba<pr><slowo_obce>Trzech Fryzów rosłych (...) Ledwo by wzrostem doszli mu do czuba</slowo_obce> --- Fryzowie, mieszkający w północnych Niemczech, w średnich wiekach uchodzili za wielkoludów.</pr>;/ 
481 Bo jego wzrostu potworna wyżyna,/ 
482 Mogła, jak studni kończyły się zręby,/ 
483 Do miejsca, człowiek gdzie płaszcz swój zapina,/ 
484 Mieć miar trzydzieści wielkiej rzymskiej palmy<pr><slowo_obce>palma rzymska</slowo_obce> --- miara nieco większa od stopy paryskiej.</pr>./ 
485 <slowo_obce><begin id="b1333740358445-3959607359"/><motyw id="m1333740358445-3959607359">Słowo</motyw>Rapho Lmaj Amec</slowo_obce>! jakaś mowa brzmiała/ 
486 Dzika, nam obca, z jego dumnej gęby,/ 
487 Dla której słodsze niestosowne psalmy.<end id="e1333740292530-1195838801"/><end id="e1315907539427-2384102178"/>/ 
488 Mój wódz doń mówił: «Nieroztropny duchu!/ 
489 Zadmij w róg, niech się rozlega w twym uchu/ 
490 Łowczy dźwięk rogu; jeśli tobą miota/ 
491 Gniew albo inna namiętność żywota,/ 
492 Ulgi twej męce szukaj w jego brzmieniu:/ 
493 Patrz, on z twej szyi zwisa na rzemieniu,/ 
494 Który ogromną twoją pierś oplata»./ 
495 Potem rzekł do mnie: «Patrz, to duch Nemroda<pr><slowo_obce>Nemrod</slowo_obce> --- władca asyryjski, sławny łowca, znajomy z ksiąg starego Zakonu, który budowaniem wieży Babel winien był podstępnego buntu przeciwko Bogu.</pr>,/ 
496 Głupi, sam siebie oskarża w swej dumie,/ 
497 Że przezeń znikła jedna mowa świata./ 
498 Zostawmy jego, tu słów naszych szkoda,/ 
499 My go nie pojmiem, on nas nie zrozumie».<end id="e1333740358445-3959607359"/>/ 
500 <begin id="b1315907628566-3300871456"/><motyw id="m1315907628566-3300871456">Grzech, Kara</motyw>I szliśmy kołem, zwracając się w lewo./ 
501 Z dala sterczało jakieś wielkie drzewo,/ 
502 Podchodzim, widzim olbrzyma drugiego,/ 
503 Jeszcze był dzikszy i wzrostu większego./ 
504 Jaki go siłacz łańcuchem skrępował,/ 
505 Nie wiem, lecz obie miał związane ręce,/ 
506 Łańcuch od szyi pięć razy zagięty/ 
507 Ciało mu ściskał żelaznymi pręty./ 
508 «Pyszny, z Jowiszem o władzę szermował<pe><slowo_obce>szermować</slowo_obce> --- walczyć; por. szermierka.</pe>,»/ 
509 Tak mój wódz mówił, «a skończył na męce:/ 
510 To Efialtes<pr><slowo_obce>Efialtes</slowo_obce> --- ze swoim bratem Otusem, zwaliwszy Pelion i Ossę, górę na górę, wdzierali się po nich do nieba. Młody Apollo przebił go strzałą. Olbrzym ten ręce ma związane, lecz za ich poruszeniem ziemia drży cała.</pr>! w walce z olbrzymami/ 
511 Przed nim zadrżeli i bogowie sami,/ 
512 Myśląc, że pierwszy drzwi niebios wyłamie;/ 
513 Teraz bezwładne to straszliwe ramie».<end id="e1315907628566-3300871456"/>/ 
514 A ja do wodza: «Chciałbym na swe oczy/ 
515 Widzieć potworny kształt Bryjareusza<pr><slowo_obce>Briareusz</slowo_obce> --- sturamienny olbrzym, syn Urana i Ziemi. <wyroznienie>Anteusz</wyroznienie>, syn Ziemi, która, ledwo wyszedł na świat, obdarzyła go nadzwyczajną siłą. Herkules zmuszonym był go zadusić, ponieważ Anteusz, jako wróg nieubłagany Herkulesa, z nim się wciąż mocował. Olbrzym ten nie ma rąk związanych, ponieważ nie brał udziału w wojnie olbrzymów z bogami.</pr>»./ 
516 Wódz rzekł: «Tu bliżej ujrzysz Anteusza./ 
517 Nieskrępowany i mówić ochoczy,/ 
518 On nas jak piłkę na dno piekła stoczy./ 
519 <begin id="b1315908459190-2183327380"/><motyw id="m1315908459190-2183327380">Strach, Zło</motyw>Lecz Bryjareusz dobrze dalej stoi,/ 
520 Jak ten podobnie skuty, prócz że dwoi/ 
521 Przestrach wrażeniem okropności swojej»./ 
522 Nigdy tak wieżą gwałtownie nie chwiała/ 
523 Trzęsieniem ziemi poruszona skała,/ 
524 Jak Efialtes wstrząsł się na te słowa;/ 
525 Wtenczas mnie trwoga przeszyła grobowa,/ 
526 Strach by mnie dobił i padłbym bez duchu,/ 
527 Gdybym nie widział olbrzyma w łańcuchu./ 
528 Anteusz, gdyśmy podeszli doń bliżej,/ 
529 Nad zrębem studni stał pięć łokci wyżej.<end id="e1315908459190-2183327380"/>/ 
530 ---<begin id="b1315908511794-3857309908"/><motyw id="m1315908511794-3857309908">Zdrada</motyw>«O ty, co w owej szczęśliwej dolinie<pr><slowo_obce>O ty, co w owej szczęśliwej dolinie</slowo_obce> --- Mieszkanie Anteusza naznacza poeta, według Lukana, w okolicy, w której Hannibala Scypion pokonał.</pr>/ 
531 Przez którą imię Scypijona słynie,/ 
532 Gdzie Hannibala zmusił do odwrotu,/ 
533 Uprowadziłeś do swego namiotu/ 
534 Łup z lwów tysiąca; ty, co gdybyś zbrojnie/ 
535 Wsparł twoich braci w ich olbrzymiej wojnie,/ 
536 Mógłbyś zapewnić tryumf synom ziemi!/ 
537 Jeśli nie gardzisz prośbami naszemi,/ 
538 Znieś nas, gdzie Kocyt chłód zamarzać zmusza,/ 
539 Lecz nie odsyłaj mnie do Tyfeusza<pr><slowo_obce>Tyfeusz</slowo_obce> --- Inny olbrzym.</pr>./ 
540 Stąd mój towarzysz, czego chce twa dusza/ 
541 (Tylko nam schyl się i nie marszcz tak czoła),/ 
542 Sławne twe imię zaniesie do świata;/ 
543 On żyw i przed nim jeszcze długie lata,/ 
544 Gdy go przed czasem Łaska nie powoła<end id="e1315908511794-3857309908"/>»./ 
545 Gdy mowa mistrza zamilkła skończona,/ 
546 Olbrzym już wodza wziął w swoje ramiona,/ 
547 Których sam Herkul czuł uścisk straszliwy!/ 
548 Z ramion olbrzyma rzekł do mnie Wirgili:/ 
549 «Chodź, ja do swego przytulę cię łona»./ 
550 Tak mnie i wodza Anteusz tej chwili/ 
551 Jak jeden ciężar na plecy zarzucił./ 
552 <begin id="b1315908542558-1748055252"/><motyw id="m1315908542558-1748055252">Zdrada, Kara</motyw>Patrząc na wieży bolońskiej kąt krzywy<pr><slowo_obce>Patrząc na wieży bolońskiej kąt krzywy</slowo_obce> --- La Carisenda, wieża pochyła w Bolonii, ma sto trzydzieści stóp wysokości,</pr>/ 
553 Od strony, kędy ku ziemi się chyli,/ 
554 Widz drży, by czasem wiatr ją nie wywrócił:/ 
555 Tak mi się wydał olbrzym i tak strwożył,/ 
556 Gdy się nachylił i nas obu złożył/ 
557 Na dnie otchłani, co razem pożera/ 
558 Zdrajcy Judasza duch i Lucyfera;/ 
559 Tak pochylony olbrzym w tym momencie/ 
560 Podniósł się prosty jak maszt na okręcie.<end id="e1315908542558-1748055252"/></strofa> 
561
562
563
564
565
566 <naglowek_rozdzial>Pieśń XXXII</naglowek_rozdzial> 
567
568
569
570 <akap>(Krąg IX. Wieczne lody. 1. Kaina. Zdrajcy krewnych. 2. Antenora. Zdrajcy kraju rodzinnego.)</akap> 
571
572
573
574 <strofa><begin id="b1315908856530-1720829267"/><motyw id="m1315908856530-1720829267">Poezja</motyw>Gdybym miał dzikie, tak chrapliwe rymy,/ 
575 Co by do ciemnej tej studni przystały,/ 
576 Na której stoją wszystkie inne skały<pr><slowo_obce>Co by do ciemnej tej studni przystały, na której stoją wszystkie inne skały</slowo_obce> --- Kamienna tama otaczająca krąg ósmy, dźwiga na sobie ciężar wyższych kręgów piekielnych, a szczególnie te skały, które wszerz przez oddziały rozmaite, czyli jamy kręgu ósmego, przechodząc, podróżującym poetom za łuki mostowe służyły.</pr>,/ 
577 Wydałbym pełniej całą treść mej myśli;/ 
578 Lecz gdy tej władzy w sobie nie widzimy,/ 
579 Ważę się podnieść głos nie bez bojaźni./ 
580 Nie jest to zamiar jak gra wyobraźni/ 
581 Wylęgły w głowie, co dno świata kreśli<pr><slowo_obce>co dno świata kreśli</slowo_obce> --- Według systemu Ptolemeusza niebo ze wszystkimi planetami i gwiazdami krąży wokoło ziemi i dlatego to środkowy punkt ziemi uważa poeta za punkt środkowy całego wszechświata.</pr>,/ 
582 Nie czyn języka, co ledwo szczebioce./ 
583 Muzy, przyzywam ja wasze pomoce,/ 
584 Dajcie mi skrzydła Amfijona lotu<pr><slowo_obce>Dajcie mi skrzydła Amfijona lotu</slowo_obce> --- Amfion zbudował mury tebańskie i siedem bram tegoż miasta. W tej olbrzymiej pracy dopomagały jemu Muzy; w Muzach szukał natchnienia do pieśni, na której dźwięk same kamienie ruszały się z miejsca i wiązały się w mury.</pr>, / 
585 Aby nie niższy był wiersz od przedmiotu.<end id="e1315908856530-1720829267"/>/ 
586 Mieszkańce miejsca, o przeklęte duchy!/ 
587 Które opisać słowami najtrudniej,/ 
588 Czemu was owcze nie kryją kożuchy/ 
589 W tym chłodnym świecie albo kozie puchy?/ 
590 Gdyśmy już byli w zrębach ciemnej studni<pr><slowo_obce>Gdyśmy już byli w zrębach ciemnej studni</slowo_obce> --- W lochu tej studni zdrajcy rozmaici karani są pogrążeniem ich na wieczność w bryłach piekielnego lodu. Najdalej są oni od Boga, źródła wszelkiego ciepła, światła i życia. Nawet łzy ich marzną, skrucha nie ma tu siły uśmierzającej. Lody powstają z rzeki Kocytu, którą tworzą odpływy gorącego Flegetonu, zlodowaciałe wskutek ruchu skrzydeł Lucyfera. Krąg ten dziewiąty podzielony jest na cztery oddziały: pierwszy, najbliższy nazywa się <wyroznienie>Kaina</wyroznienie>, od bratobójcy Kaina tak nazwany, gdzie są karani ci, co zdradzili bliźnich swoich, a szczególnie swoich krewnych. Po nim następuje oddział <wyroznienie>Antenora</wyroznienie>, gdzie spotykamy zdrajców ojczyzny, tak nazwany od trojańskiego Antenora, którego obwiniają, że brał udział w kryjomym porwaniu Palladium tegoż miasta. Trzeci oddział nazywa się <wyroznienie>Ptolomea</wyroznienie> od Ptolomeusza, króla Egiptu, który zdradził zaufanie wielkiego Pompejusza i prawo gościnności w czasie, kiedy był jego gościem. Oddział zaś czwarty nazywa się <wyroznienie>Judeki</wyroznienie> a od Judasza, który zdradził i zaprzedał Chrystusa Pana.</pr>,/ 
591 Daleko niżej jak stopy olbrzyma,/ 
592 Zrąb jej wysoki gdym mierzył oczyma,/ 
593 «Ostrożnie stąpaj!» ktoś rzekł tymi słowy,/ 
594 «Abyś omijał stopą nasze głowy»./ 
595 Spojrzałem za się, zdziwion nie po mału<pe><slowo_obce>nie po mału</slowo_obce> --- niemało (daw. forma; por. po trochu).</pe>,/ 
596 Zmarzłe jezioro leżało pode mną,/ 
597 Lśniące jak szyba ogromna kryształu./ 
598 Nigdy tak grubym lodem się nie ścina/ 
599 Niemiecki Dunaj lub północna Dźwina;/ 
600 Gdyby Tabernik albo Pietrapiana<pr><slowo_obce>Tabernik (...) Pietrapiana</slowo_obce> --- Góry, pierwsza w Sklawonii, druga w Toskanii</pr>/ 
601 Spadły przypadkiem w tę otchłań podziemną,/ 
602 Szyba tych lodów stałaby jak ściana./ 
603 Jak żaby skrzecząc wystają znad wody/ 
604 W porze, gdy myśli żniwiarka o żniwie,/ 
605 Tak cienie blade, skarżące płaczliwie,/ 
606 W lód pogrążone sterczały nad lody/ 
607 Pół twarzą, gdzie wstyd czerwieni jagody./ 
608 Z dzikim hałasem jak klekot bociani/ 
609 Brzmiał zgrzyt ich zębów po całej otchłani;/ 
610 Skrzepłe ich usta wzrok ponuro toczy,/ 
611 Smutek ich serca zdradzały ich oczy./ 
612 Gdy spojrzę na dół, pod mymi stopami/ 
613 Dwa cienie z sobą zwarły się piersiami,/ 
614 Aż czub ich włosów przytykał do czuba./ 
615 «Kto wy jesteście?» krzyknąłem. Wtem cienie/ 
616 <begin id="b1315909171203-607305320"/><motyw id="m1315909171203-607305320">Cierpienie</motyw>Ukośne ku mnie zwróciły spojrzenie,/ 
617 Łzy, co w ich oczach przed chwilą pływały,/ 
618 Spadły na rzęsy i chłodem stężały./ 
619 Silniej nie ściska deskę z deską śruba,/ 
620 Jak potępieńcy zwarli czoła swoje;/ 
621 Jak dwa rogami bodące się byki,/ 
622 Tak gniew ich obu był wielki i dziki./ 
623 Cień, co od mrozu stracił uszu dwoje,/ 
624 Schylając głowę rzekł do mnie łaskawie:<end id="e1315909171203-607305320"/>/ 
625 «Dlaczego na nas patrzysz tak ciekawie?/ 
626 <begin id="b1315909228370-492156331"/><motyw id="m1315909228370-492156331">Kara</motyw>Chcesz wiedzieć, ci dwaj jakiego są rodu<pr><slowo_obce>ci dwaj jakiego są rodu</slowo_obce> --- Aleksander i Napoleon degli Alberti po śmierci ojca robiąc dział między sobą, dwaj bracia, tak się skłócili, że szpadami nawzajem się przebili. Miejsce ich rodzinne leżało nad strumieniem Bisenzio, który przepływa dolinę Falterona między Lukką a Florencją.</pr>?/ 
627 Gdzie zdrój Bisencjo wypływa, dolina,/ 
628 Własność Albertich, ojczyzną ich była,/ 
629 Taż sama, jedna matka ich rodziła./ 
630 Nie znajdziesz w całym tym kręgu Kaina/ 
631 Godniejszych siedzieć w bryłach tego lodu:/ 
632 Nawet ten, którym wzdryga się natura,/ 
633 Na wylot włócznią przebity Artura<pr><slowo_obce>Na wylot włócznią przebity Artura</slowo_obce> --- Morderek, syn bajecznego Artura, króla Brytanii, według podania czatował w zasadzce na swojego ojca, ażeby go zabić; lecz ten uprzedził zamach zbrodniarza i włócznią przebił swego syna na wylot, tak że przez otwór rany słońce świeciło.</pr>,/ 
634 Ani Kancelieri, ani Maskeroni<pr><slowo_obce>Ani Kancelieri, ani Maskeroni</slowo_obce> --- Fokacia Kancelieri, rodem z Pistoi, odciął rękę swojemu wujowi, a potem go zabił. Maskeroni, florentyńczyk, też był zabójcą swojego krewnego.</pr>./ 
635 Jeśliś Toskańczyk, musisz znać, kto oni./ 
636 O jeśli głos mój uszu twych nie kazi,/ 
637 Wiedz, że ja jestem Kamerione z Pazzi<pr><slowo_obce>Kamicione de Pazzi</slowo_obce> --- zabił Ubertina, swojego krewnego.</pr>,/ 
638 Że oczekuję tu jeszcze Karlina<pr><slowo_obce>Karlino de Pazzi</slowo_obce> --- stronnik białych gwelfów; zdradą zdał czarnym gwelfom zamek obronny, leżący nad rzeką Arno za pewną sumę pieniężną.</pr>!»/ 
639 Widziałem potem z tysiąc innych twarzy,/ 
640 Na pół skostniałych, zsiniałych od chłodu/ 
641 Myśl jeszcze z dreszczem o tych lodach marzy!/ 
642 Gdy ku środkowi szukamy przechodu<pe><slowo_obce>przechód</slowo_obce> --- przejście.</pe>,/ 
643 Gdzie każda ciężkość cięży swoim ciałem,/ 
644 W tym wiecznym zmroku z przerażenia drżałem./ 
645 Nie wiem, przypadkiem czy wyższym zrządzeniem/ 
646 Śród głów sterczących stawiąc<pe><slowo_obce>stawiąc</slowo_obce> --- dziś popr. forma: stawiając.</pe> stopy z trwogą,/ 
647 Jednemu na twarz nastąpiłem nogą.<end id="e1315909228370-492156331"/>/ 
648 «Za co mnie depczesz?» rzekł duch z bólu blady,/ 
649 «Czy mścisz się na mnie Montaperto zdrady?»/ 
650 «Czekaj mnie, mistrzu,» mówiłem z wzruszeniem;/ 
651 «Chcę mą wątpliwość objaśnić z tym cieniem,/ 
652 Potem, jak zechcesz, jam śpieszyć gotowy»./ 
653 Wódz stanął, a jam wyzwał do rozmowy/ 
654 Ducha, co bluźnił, nie szczędząc klątw długich:/ 
655 <begin id="b1315910532405-1765907429"/><motyw id="m1315910532405-1765907429">Kłótnia</motyw>«Powiedz, kto jesteś, ty, co fukasz drugich?»/ 
656 --- «Ty sam kto jesteś? Za co w Antenorze/ 
657 Idąc, twe stopy drugich twarze depcą?/ 
658 Za co naciskasz krokiem tak bolącym,/ 
659 Za ciężkim, nawet gdybyś był żyjącym?»/ 
660 --- «Ja żyję,» rzekłem, «miło ci być może,/ 
661 Gdy kochasz sławę lub wspomnienie skromne,/ 
662 Wśród wielu imion twe imię przypomnę»./ 
663 On na to: «Odejdź, natrętny pochlebco!/ 
664 Pochlebne słowa, żal twego zachodu,/ 
665 Nic nas nie grzeją na tych falach lodu»./ 
666 Wziąwszy go za kark, rzekłem: «Jak cię zową<pe><slowo_obce>zową</slowo_obce> --- dziś popr. forma 3 os. lm: zwą.</pe>?/ 
667 Mów, bo wnet łysą zaświecisz mi głową»./ 
668 --- «Rwij włos, nie powiem tobie, jak się zowię,/ 
669 Choćbyś sto razy deptał mi po głowie»./ 
670 Za czub schwyciłem jego w mgnieniu oka/ 
671 I wyrywałem z czaszki włos garściami;/ 
672 On słowa żadnej skargi nie wyrzucił,/ 
673 Tylko wył dziko i oczy wywrócił.<end id="e1315910532405-1765907429"/>/ 
674 Drugi cień krzyknął: «Co tobie, mój Bokka<pr><slowo_obce>Co tobie, mój Bokka</slowo_obce> --- Bocca degli Abbati; na początku bitwy pod Montaperti nad rzeką Arbią podstępem uciął rękę gwelfowi, Jakubowi Pazzi, który niósł sztandar stronnictwa; gwelfowie przerażeni upadkiem swojego sztandaru, który ich do boju prowadził, poszli w rozsypkę i bitwę przegrali. Dante, chociaż gibelin, potępia ten czyn nieszlachetny.</pr>?/ 
675 Ty wyjesz, nie dosyć ci zgrzytać zębami,/ 
676 Jakiż cię dręczy szatan tak zawzięty?»/ 
677 --- «Teraz,» mówiłem, «milcz, zdrajco przeklęty!/ 
678 Abyś twe imię powiedział, nie proszę,/ 
679 Sam je na wieczną twą hańbę ogłoszę»./ 
680 A on: «<begin id="b1315910600773-2693856363"/><motyw id="m1315910600773-2693856363">Zbrodnia, Grzech, Kara</motyw>Baj sobie, co masz na języku,/ 
681 Lecz nie zapomnij, idąc z Antenory,/ 
682 Tego, co język miał w mowie za skory<pe><slowo_obce>skory</slowo_obce> --- szybki, prędki.</pe>;/ 
683 Tu złoto Franków wtrąciło młokosa,/ 
684 Możesz powiedzieć: widziałem Buosa<pr><slowo_obce>Buoso da Duera</slowo_obce> --- rodem kremończyk, przekupiony przez generała francuskiego, Gwidona de Montfort, dał mu przejść przez rzekę Oglio.</pr>/ 
685 Tam, gdzie grzeszników jest w lodach bez liku./ 
686 Gdy, kto jest więcej, spytają i za co?/ 
687 Patrz, oto stoi Bekeria ladaco<pr><slowo_obce>Bekeria</slowo_obce> --- Bekeria, rodem z Pawii, opat Walombrozy; gdy odkryto spisek, za pośrednictwem którego miał Florencję oddać w ręce gibelinów, głowę mu ścięto.</pr>/ 
688 Któremu głowę Florencyja ścięła,/ 
689 A trochę dalej: Gianni, Ganello,/ 
690 Otwierający wrogom Tribaldello<pr><slowo_obce>A trochę dalej: Gianni, Ganello, (...) Tribaldello</slowo_obce> --- Wszyscy ci trzej zdrajcy swojego kraju.</pr>/ 
691 Faencę, kiedy snem głuchym usnęła»./ 
692 Gdy z miejsc okropnych szukamy przechodu,/ 
693 Dwóch potępieńców ujrzałem w parowie,/ 
694 Wyższy niższemu głową legł na głowie;/ 
695 A jak łakomie szarpiemy chleb z głodu,/ 
696 Tak on zatopił kły w ciało sąsiada,/ 
697 Tam kędy czaszka do barków przypada./ 
698 Nie z takim gniewem Tydej zemstą ślepy<pr><slowo_obce>Tydej zemstą ślepy</slowo_obce> --- Tydeusz podczas wojny tebańskiej wyzwał Menalipa na włócznie i obaj ranili siebie śmiertelnie; Tydeusz, według Stacjusza, konając, z wściekłością gryzł czaszkę swojego wroga, który tylko co skonał.</pr>/ 
699 Menalipowej głowy gryzł czerepy,/ 
700 Jak on swą zdobycz żuje i wysysa.<end id="e1315910600773-2693856363"/>/ 
701 «Człowieku,» rzekłem, «co paszczą tygrysa/ 
702 Mścisz się nad wroga nienawistną głową,/ 
703 Powiedz mi, jakie masz zemsty powody?/ 
704 A ja ci moją odpłacę wymową,/ 
705 Kiedyś, pomiędzy ziemskimi narody,/ 
706 Jeśli mnie Pan Bóg żywcem stąd wydźwignie,/ 
707 A język w ustach moich nie zastygnie».</strofa> 
708
709
710
711
712
713 <naglowek_rozdzial>Pieśń XXXIII</naglowek_rozdzial> 
714
715
716
717
718
719 <akap>(Krąg IX. 2. Antenora --- ciąg dalszy. 3. Ptolomea. Zdrajcy przyjaciół.)</akap> 
720
721
722
723 <strofa><begin id="b1315910834677-1850152533"/><motyw id="m1315910834677-1850152533">Duch, Kara</motyw>Od strawy dzikiej oderwał paszczękę/ 
724 Ów potępieniec i krew z ust ocierał/ 
725 Włosami czaszki, której mózg pożerał./ 
726 I mówi: «Srogą chcesz odnawiać mękę,/ 
727 Serce mi pęka, nim usta otwieram./ 
728 Lecz gdy ze słów mych jak z nasion dojrzeje/ 
729 Hańba dla zdrajcy, którego pożeram,<end id="e1315910834677-1850152533"/>/ 
730 Słuchaj, wypowiem, wypłaczę me dzieje./ 
731 Nie wiem, kto jesteś, przez jaki cud nowy/ 
732 Zaszedłeś do nas, lecz po dźwięku mowy/ 
733 Poznaję w tobie Włocha, florentyna./ 
734 Widzisz przed sobą hrabię Ugolina<pr><slowo_obce>Hrabia Ugolino</slowo_obce> --- pochodził ze starożytnej familii pizańskiej hrabiów della Gherardesca. Będąc podestą i naczelnikiem siły zbrojnej w Pizie, podniósł tę rzeczpospolitą do szczytu potęgi i sławy; potem gdy przegrał bitwę morską z genueńczykami, dla podtrzymania dawnej potęgi swojego kraju wiązał się traktatami z Florencją, której wskutek wzajemnej umowy kilka mało znaczących zamków ustąpił. Zazdrosny jego władzy, a więcej jeszcze sławy długoletnim rządem Ugolina nabytej, arcybiskup Rugieri posądził go o zdradę stanu; potem wsparty współdziałaniem hrabiów Gwalandi, Lafranki i Sismondi ze zbuntowanym ludem natarł na straż przyboczną Ugolina, uwięził go z dwoma synami i dwoma wnukami, a wszystkich zamknął w wieży na placu zwanym <wyroznienie>Degli Anziani</wyroznienie>. Bramę więzienia zamurowawszy, klucze od niej kazał wrzucić w rzekę Arno. Wieża ta od głodowej śmierci Ugolina nosi nazwę <wyroznienie>Wieży głodu</wyroznienie>. Było to 1289 r.</pr>/ 
735 A ten, co teraz jest mej zemsty łupem,/ 
736 Zwał się Rudżieri, był arcybiskupem./ 
737 Jak mnie w zdradzieckie usidlono słowa,/ 
738 Jak nieostrożnie wpadłem w jego ręce,/ 
739 Nie warto mówić, bo rzecz nie jest nowa./ 
740 Lecz o mym zgonie, o mej strasznej męce,/ 
741 Jeśli nikt wieścią uszu twych nie skaził,/ 
742 Słuchaj i osądź, czy on mnie obraził./ 
743 <begin id="b1315910929473-1779874050"/><motyw id="m1315910929473-1779874050">Śmierć, Grzech, Kara, Głód</motyw>Jest w głębi wieży podziemna pieczara,/ 
744 Sławna mym zgonem; dziś może w niej jęczy/ 
745 Na nowo jaka niewinna ofiara./ 
746 Tam okiem witym z żelaznych obręczy,/ 
747 Widziałem mnogich księżyców oblicze,/ 
748 Aż mnie raz we śnie przywidziana mara/ 
749 Zdarła przyszłości chmury tajemnicze./ 
750 Przyśniło mi się, że biskup zawzięty/ 
751 Polował wilka z małymi wilczęty,/ 
752 Na owej górze, co wzniosłymi szranki/ 
753 Z pizańską ziemią i Lukką graniczy<pr><slowo_obce>Na owej górze, co wzniosłymi szranki z pizańską ziemią i Lukką graniczy</slowo_obce> --- Góra San Gitiliano na pograniczu Lukki i Pizy. Tam właśnie uwięziono Ugolina. Polityczna działalność Ugolina, w której ocenę tu bliżej wchodzić nie możemy, oczom wielu przedstawiała się jako zdrada kraju. Dlatego umieścił go Dante, który widocznie podzielał takie zdanie, tu, w Antenorze.</pr>./ 
754 Już chudą psiarnię zemkniono ze smyczy,/ 
755 Hrabia Gwalandi, Sismondi, Lanfranki/ 
756 Szczują na czele, zdobycz będzie łatwa:/ 
757 Już wilk znużone zatrzymuje kroki,/ 
758 Upada wreszcie i ojciec, i dziatwa:/ 
759 I widzę kłami rozprute ich boki./ 
760 Budzę się! Jeszcze noc nie zeszła z nieba,/ 
761 Już moje dziatki, wspólniki niewoli,/ 
762 Szlochają przez sen i wołają: »chleba!«./ 
763 O! Jeśli dotąd serce ci nie boli,/ 
764 Kiedy pomyślisz, co się we mnie działo/ 
765 I co me serce nadal przeczuwało,/ 
766 Jeśli nie płaczesz, któż ci łzy wyciśnie?/ 
767 Budzą się dzieci, wkrótce chwila błyśnie,/ 
768 W której nam zwykle udzielano strawy,/ 
769 Lecz na sen pomnąc truchlałem z obawy./ 
770 Wtem z bram więzienia łoskot mnie doleci,/ 
771 Zamurowano! --- spojrzałem na dzieci,/ 
772 Spojrzałem z niemej wyrazem rozpaczy;/ 
773 A w głębi serca czułem mróz jak w grobie./ 
774 Gwido mój mały wołał: »Co to znaczy,/ 
775 Tak dziko patrzysz? Ojcze mój, co tobie?«/ 
776 Nie mogłem mówić, ni łzy z oczu dostać,/ 
777 Milczałem długo --- aż do nocy końca./ 
778 Nazajutrz do nas zbłądził promyk słońca/
779 I w twarzach dzieci ujrzałem mą postać./ 
780 Natenczas z bólu gryzłem obie ręce./ 
781 Synowie myśląc, że mnie głód tak pali,/ 
782 Łamiąc rączęta ze łzami wołali:/ 
783 »Ojcze kochany, ulżyj twojej męce,/ 
784 Zjedz twoje dzieci, tyś nas ubrał w ciało,/ 
785 Tobie nas biednych rozebrać przystało«. ---/ 
786 Musiałem milczeć i ból w sobie morzyć,/ 
787 Wkrótce i mowa w ustach nam zamarła!/ 
788 Jęczeć nie śmiałem, by dzieci nie trwożyć./ 
789 O ziemio, czemuś ty nas nie pożarła!/ 
790 Weszło czwartego dnia światło zabójcze,/ 
791 Anzelmek mały przywlekł się pod nogi/ 
792 I przerażony wolał: »Ojcze drogi!/ 
793 Ach! Czemu ty nas nie ratujesz, ojcze?«/ 
794 Wołał i skonał! --- Jak mnie tu widzicie,/ 
795 Tak ja widziałem wszystkie dzieci moje/ 
796 Jedno po drugim --- wszystkich było troje,/ 
797 Wszystkie u nóg mych zakończyły życie./ 
798 Od zwłok jednego do drugiego biegłem,/ 
799 Ślepy na trupach potknąwszy się ległem./ 
800 Dzień jeszcze siódmy do słońca zachodu,/ 
801 Krzyczałem z żalu, a na koniec --- z głodu,/ 
802 Bo głód był jeszcze sroższy od żałości<pr><slowo_obce>Krzyczałem z żalu (...) sroższy od żałości</slowo_obce> --- Cały ten ustęp głodowej śmierci Ugolina i jego dzieci dziwnie jest piękny i dramatyczny. Poeta tu jak w ustępie Franczeski umiał w porę zakląć okropność i na tym właśnie cała tajemnica dramatycznej sztuki zawisła. Wielu krytyków rozbiorowi tego ustępu Ugolina pod względem estetycznym i poetycznym swoje pióra poświęciło.</pr>»./ 
803 Skończył i dziko wywróciwszy oczy,/ 
804 Na nowo usta w krwawą czaszkę broczy,/ 
805 I jak pies zębem zgrzytając, rwie kości. <end id="e1315910929473-1779874050"/>/ 
806 O Pizo! hańbo pięknej ziemi włoskiej,/ 
807 Kędy <slowo_obce>si</slowo_obce> dźwięczy<pr><slowo_obce>Kędy ,,si" dźwięczy</slowo_obce> --- Wyrażenie powyższe odnosi się do tego, że w języku włoskim <slowo_obce>si</slowo_obce> znaczy ,,tak".</pr> tak miękkimi głoski;/ 
808 Gdy cię nie karzą leniwe sąsiady,/ 
809 Niechaj się nagle wzruszą z swej posady/ 
810 Sąsiednie wyspy, Kapraja, Gorgona<pr><slowo_obce>Kapraja, Gorgona</slowo_obce> --- małe wyspy blisko ujścia Arna do morza.</pr>,/ 
811 Zahaczą Arnę, gdzie jej ujście kona;/ 
812 Niech tak szeroko roztoczy swe tonie,/ 
813 Aż wszystkich twoich mieszkańców pochłonie./ 
814 Bo jeśli wrogom Ugolino hrabia/ 
815 Zdał twoje zamki i winien tej zdrady,/ 
816 O nowe Teby! Cóż twa złość wyrabia?/ 
817 Jakaż twą zemstę czarna pamięć szpeci,/ 
818 Głodem niewinne morzyć jego dzieci!/ 
819 <begin id="b1315911041380-177550501"/><motyw id="m1315911041380-177550501">Duch, Cierpienie</motyw>Widziałem drugich potępieńców z bliska<pr><slowo_obce>Widziałem drugich potępieńców z bliska</slowo_obce> --- Tu poeci wstępują w trzeci oddział tegoż kręgu, zwany <slowo_obce>Ptolomea</slowo_obce>, gdzie są karani ci, co zdradzili swoich krewnych i przyjaciół.</pr>,/ 
820 Jak lód ich swymi bryłami naciska;/ 
821 Nie stali w lodach, lecz wznak wywróceni/ 
822 Na lodowatej leżeli przestrzeni./ 
823 Tam łza zamarza w chwili, gdy wybłyska,/ 
824 Boleść jak robak po ich wnętrzach toczy,/ 
825 Bo jej nie mogą wypłakać przez oczy./ 
826 Jak hełm z kryształu, skrzepła łez powłoka/ 
827 Kryje pod rzęsą całą wklęsłość oka./ 
828 Choć jak stwardniała z mrozu skóra muła/ 
829 Twarz moja prawie stała się nieczuła,/ 
830 Wiatr jakiś, czułem, obwiał moje ciało.<end id="e1315911041380-177550501"/>/ 
831 «Mistrzu mój,» rzekłem, «mów, co tu powiało?/ 
832 Czy wiatr w tym chłodzie jeszcze nie zastygnął?»/ 
833 --- «Dowiesz się wkrótce, skąd wiatr aż tu śmignął,»/ 
834 Mówił, «przyczynę gdy wzrok twój wyśledzi,/ 
835 Oko wyręczy głos mej odpowiedzi»./ 
836 <begin id="b1315911249556-852926870"/><motyw id="m1315911249556-852926870">Cierpienie, Duch</motyw>Z tych nieszczęśliwych jeden tymi słowy/ 
837 Do nas przemówił z skorupy lodowej:/ 
838 «Dusze uwięzłe w swego grzechu matni,/ 
839 Który was wtrąca aż w ten krąg ostatni,/ 
840 Zerwijcie z twarzy mej twardą zasłonę,/ 
841 Ulżyjcie bólem serce przepełnione,/ 
842 Niechaj wyleję choć jedną łzę ciepłą,/ 
843 Bo już mi oko i serce zakrzepło».<end id="e1315911249556-852926870"/>/ 
844 A ja: «Chcesz, abym ulżył ci w cierpieniu,/ 
845 Kto jesteś, nazwij siebie po imieniu;/ 
846 Gdy nie usunę twoich łez przeszkodę,/ 
847 Bodajbym w lodach tych na wieki siedział!»/ 
848 «Brat Alberigo jestem» odpowiedział<pr><slowo_obce>Brat Alberigo</slowo_obce> --- rodem z Faency, jeden z towarzystwa braci wesołych (zob. uwagę do pieśni XXIX), zaprosił krewnego swego z synkiem na ucztę i w chwili, kiedy podawano owoce i jagody, kazał ich zamordować. Stąd urosło włoskie przysłowie: ,,On kosztował owoców brata Alberigo".</pr>,/ 
849 Zły owoc z mego wyrasta ogrodu/ 
850 I tu za figę mam daktyl w nagrodę<pr><slowo_obce>I tu za figę mam daktyl w nagrodę</slowo_obce> --- Ironia. Daktyl jako owoc z cudzej krainy uchodził za mający wartość większą od krajowej figi.</pr>»./ 
851 <begin id="b1333751257040-1120163977"/><motyw id="m1333751257040-1120163977">Zdrada, Piekło, Szatan, Śmierć, Upiór</motyw>--- «Czy już umarłeś?» rzekłem drżąc od chłodu,/ 
852 A on: «Nic nie wiem, odkąd tu drętwieję,/ 
853 Co z moim ciałem na świecie się dzieje./ 
854 Bo Ptolomea ma te przywileje,/ 
855 Że często dusza wpada w nią niebacznie,/ 
856 Nim Parka przędzę rwać dni naszych zacznie./ 
857 A gdybyś chętniej zdjął lód z moich powiek,/ 
858 Wiedz, że gdy zdrady dopuści się człowiek<pr><slowo_obce>Wiedz, że gdy zdrady dopuści się człowiek</slowo_obce> --- Z dziwną ścisłością logiczną oznaczony tu stosunek między karą a występkiem. Kto zdradza tego, kto nam ufa, tego dusza w tej chwili staje się łupem kar piekielnych, do których jeszcze za życia wyrzuty sumienia, żal bezowocny i pogarda samego siebie wcześnie przygotowują. A ponieważ wynikająca stąd rozpacz zdrajcy często pędzi go na rozdroże jeszcze dzikszych i nikczemniejszych namiętności, przeto się zdaje, że w jego ciele już nie ludzka dusza, ale szatan zajął gospodę.</pr>,/ 
859 Ciało dyjabłu odkazuje dusza,/ 
860 Który nim rządzi, włada najzupełniej,/ 
861 Nim się czas kary cielesnej wypełni;/ 
862 Dusza zaś wpada aż w tę chłodną studnię./ 
863 Może wam jeszcze jawi się w swym ciele/ 
864 Cień, co tu ze mną w tych lodach się rusza:/ 
865 Patrz, Branka d'Oria! Już lat przeszło wiele<pr><slowo_obce>Branka d'Oria</slowo_obce> --- zabił w czasie obiadu teścia swego, Michała Zankę, którego wyżej spotkaliśmy w smolnym jeziorze. Morderca ten rodem był genueńczyk.</pr>,/ 
866 Odkąd tu siedzi, wśród brył tego lodu;/ 
867 Musiałeś kiedyś znać jego za młodu»./ 
868 «Kłamiesz!» doń rzekłem «lub świadczysz obłudnie,/ 
869 Bo Branka d'Oria nie umarł, on żyje/ 
870 Jeszcze na ziemi, dobrze je i pije»./ 
871 On odpowiedział: «W jamie <slowo_obce>Złych Tłumoków</slowo_obce>,/ 
872 Tam gdzie widziałeś war smolnych potoków,/ 
873 Mógł jeszcze nie być cień Sanchy Michała/ 
874 W chwili, gdy Branka d'Oria szatanowi/ 
875 Ustąpił swego pomieszkanie ciała/ 
876 Jako wiernemu zdrady spólnikowi./ 
877 Teraz gdym całą ufność w tobie złożył,/ 
878 Otwórz me oczy!» Jam ich nie otworzył,/ 
879 Bo względem jego nieszczerość tą razą/ 
880 Nie była żadną szczerości obrazą./ 
881 Wrogi cnót wszystkich, o genueńczyki!/ 
882 Wstyd wam, pomiędzy takimi grzeszniki/ 
883 Jednego ziomka waszego spotkałem,/ 
884 Który, co czyny jego świadczyć muszą,/ 
885 Na dno Kocytu pogrążył się duszą,/ 
886 Gdy jeszcze życie kłamie swoim ciałem.<end id="e1333751257040-1120163977"/></strofa> 
887
888
889
890 <naglowek_rozdzial>Pieśń XXXIV</naglowek_rozdzial> 
891
892
893
894
895 <akap>(Krąg IX. 4. Judekka. Najwięksi zdrajcy: Judasz, Brutus, Kasjusz, Szatan. Powrót do światła.)</akap> 
896
897
898
899
900
901 <strofa>«<wyroznienie>Vexilla regis prodeunt inferni</wyroznienie><pr><slowo_obce>Vexilla regis prodeunt inferni</slowo_obce> --- co znaczy: Oto zbliżają się sztandary piekielnego króla. Słowa te (początek hymnu śpiewanego w Wielki Piątek) w tekście oryginału są po łacinie.</pr>/ 
902 Wprost ku nam! Jeśli widzisz za pomroką»/ 
903 Mistrz mówił, «patrzaj, wytężaj twe oko»./ 
904 Kiedy noc naszą półsferę zaczerni/ 
905 Lub ciemny tuman przedmioty powleka,/ 
906 Myślim, że widzim młyn wietrzny z daleka;/ 
907 Tak, zdało mi się, oko me postrzegło/ 
908 Stojącą jakąś budowę odległą./ 
909 <begin id="b1333751380702-1720694009"/><motyw id="m1333751380702-1720694009">Piekło, Szatan, Zima</motyw>Wtenczas od wiatru szukając ochrony,/ 
910 Stanąłem za mym wodzem, bo zasłony/ 
911 Nie było innej; tam wśród wiecznej zimy,/ 
912 Już byłem w miejscu, gdzie cienie widziałem<pr><slowo_obce>Już byłem w miejscu, gdzie cienie widziałem</slowo_obce> --- Poeci wchodzą już w ostatni oddział kręgu ostatniego, nazwany od Judasza: <wyroznienie>Judykka</wyroznienie>, gdzie karani są ci, co dopuścili się zdrady przeciw swoim dobroczyńcom. W środku tego oddziału i całego wszechświata, spotykamy czterech głównych zdrajców tego rodzaju: Disa czyli Lucyfera, naczelnika zbuntowanych aniołów, Judasza Iskariotę, Kasjusza i Brutusa.</pr>,/ 
913 A co z przestrachem wpisuję w te rymy/ 
914 Oblane lodem jak ździebło kryształem./ 
915 Ten w lodach leży na wznak rozciągnięty./ 
916 Ci prosto stoją, drudzy wspak na głowie,/ 
917 Ten łukiem twarz swą nagina do pięty./ 
918 Gdyśmy do tyla zaszli w to pustkowie,/ 
919 Że już mojemu mistrzowi się zdało,/ 
920 Pokazać szpetne, niegdyś piękne ciało,/ 
921 Zwrócił się do mnie i mówił z powagą/ 
922 «Oto Lucyfer, oto krąg przeklęty!/ 
923 Teraz się cały uzbrajaj odwagą».<end id="e1333751380702-1720694009"/>/ 
924 <begin id="b1315911559022-544613790"/><motyw id="m1315911559022-544613790">Strach</motyw>Jakiem ja wtedy osłabnął i skolał<pe><slowo_obce>skolał</slowo_obce> --- skołowaciał; był niby zamieniony w kołek.</pe>,/ 
925 Mój czytelniku, zamilczeć bym wolał,/ 
926 Pod piórem moje zastygłoby słowo./ 
927 Jeśli najmniejszy masz kwiat wyobraźni,/ 
928 Wyobraź sobie, jak dręczy i drażni/ 
929 Stan, w jakim całą duszą się zawarłem,/ 
930 Zda się, pół żyłem, na poły umarłem.<end id="e1315911559022-544613790"/>/ 
931 <begin id="b1315911576539-159505112"/><motyw id="m1315911576539-159505112">Szatan</motyw>Król piekielnego państwa jakby kawał/ 
932 Głazu nad lody pół piersią wystawał;/ 
933 Jak wzrost mój dosyć ogromny, nie kłamię,/ 
934 Tak wielkie było jego jedno ramię./ 
935 Zważ, jaka całość mogła być niemała,/ 
936 Zastosowana do tej części ciała./ 
937 Jeśli tak piękny był, jak teraz szpetny,/ 
938 Kiedy od Stwórcy odwrócił wzrok świetny,/ 
939 Grzew, wszelki zakał musi iść od niego./ 
940 Dziw! Głowa jego kształtu potwornego,/ 
941 Na trzech obliczach razem osadzona:<pr><slowo_obce>głowa jego kształtu potwornego, na trzech obliczach razem osadzona</slowo_obce> --- Dis albo Lucyfer, pierwszy rodzic grzechu. Widzimy go tutaj jako ukaranego i jako narzędzie kary. Ma on trzy głowy, które podług wykładu komentatorów Dantego symbolem są trzech ówcześnie znajomych części świata, a razem oznaczają powszechność grzechu i panowanie Lucyfera na ziemi. Barwa czerwona ma oznaczać Europę (której mieszkańcy mają cerę rumianą), żółta Azję, czarna Afrykę. Inni rozumieją przez potrójną barwę jego twarzy gniew, łakomstwo i lenistwo; wierzch zaś, czyli czub głowy, ma oznaczać pychę, przez którą szczególnie Lucyfer panowanie swoje rozszerzył i ugruntował.</pr>/ 
942 Pierwsza twarz była jako żar czerwona,/ 
943 Dwie zaś policzkiem do pierwszej przypadły;/ 
944 Obie na środku dwóch ramion usiadły,/ 
945 Schodząc się z sobą aż pod wierzchem głowy;/ 
946 Oblicze prawe biało-żółtej barwy,/ 
947 Jaką mieszkaniec dziwi nadnilowy./ 
948 Pod każdą twarzą tej potwornej larwy,/ 
949 Jak z okrętowych żagli płachta jaka,/ 
950 <begin id="b1333753870142-1969947272"/><motyw id="m1333753870142-1969947272">Wiatr</motyw>W miarę wielkości tak dziwnego ptaka,/ 
951 Sterczą dwa skrzydła, lecz bez piór, bez pierza,/ 
952 Całe skórzane jak u nietoperza./ 
953 I nieustannym swych skrzydeł trzepotem/ 
954 Wiał na trzy strony trzy wiatry z łoskotem,/ 
955 Od których marzły kocytowe lody./ 
956 <end id="e1333753870142-1969947272"/>Sześcioro oczu miał, z tych każde oko/ 
957 Nie łzami, krwawą płakało posoką,/ 
958 Która spływała jak łza na trzy brody./ 
959 I trzech grzeszników przeżuwał jak zwierze,/ 
960 Każdego żuła osobna paszczęka,/ 
961 Jako cierlica drze lniane paździerze./ 
962 Lecz ząb łagodniej kąsał porównany/ 
963 Z szponami, jakie zadawały rany,/ 
964 Zdało się, skóra aż do kości pęka.<end id="e1315911576539-159505112"/>/ 
965 «Duch, co największe bodaj cierpi męki./ 
966 Którego wewnątrz czarnej paszczy głowa,/ 
967 A sam na zewnątrz jej nogami miota»/ 
968 Mistrz mówił, «oto Judasz Iskariota!/ 
969 Dwaj, co głowami zwisają z paszczęki,/ 
970 Pierwszy to Brutus! choć ból rzeczywisty/ 
971 Szarpie go, jednak milczy jak niemowa;/ 
972 Drugi, patrz dobrze, to Kasjusz barczysty<pr><slowo_obce>Pierwszy to Brutus (...) Drugi (...) to Kasjusz barczysty</slowo_obce> --- Brutus i Kasjusz, zdrajcy i zabójcy Cezara. Miejsce, jakie im poeta przed innymi zdrajcami tu oznacza, objaśnia własnym przekonaniem: że cesarstwo rzymskie ugruntowane było z bezpośredniej woli bożej, ażeby świeckie wszechwładztwo i poszanowanie dla niego zaszczepić na ziemi. To przekonanie poeta wyraził nie tylko w osobnym traktacie swoim o monarchii, ale i uczynił je jedną z myśli przewodnich swej <tytul_dziela>Boskiej komedii</tytul_dziela>.</pr>./ 
973 <begin id="b1315911737980-303128279"/><motyw id="m1315911737980-303128279">Potwór, Diabeł</motyw>Noc już powraca, teraz czas iść dalej,/ 
974 Bośmy już w piekle wszystko oglądali»./ 
975 Jak chciał, jam jemu na szyi zawisnął./ 
976 W chwili, gdy potwór swe skrzydła roztacza,/ 
977 Szybki jak piorun, co już spadł, nim błysnął./ 
978 Mistrz się uczepił do boków kudłacza,/ 
979 Z kudłów na kudły śliznął się pięściami,/ 
980 Między ich runem spadał a lodami./ 
981 Gdyśmy już doszli do miejsca, o cudo!/ 
982 Tam, gdzie pod biodra rozszerza się udo,/ 
983 Mój wódz, jak gdyby wpadł na fortel nowy,/ 
984 Gdzie były nogi, przewrócił wierzch głowy<pr><slowo_obce>Mistrz się uczepił do boków kudłacza (...) przewrócił wierzch głowy</slowo_obce> --- Sięgając wyobraźnią naszą aż do środka ziemi, znajdujemy stosowne, że Wergiliusz ślizgając się po kudłach Lucyfera, w tym punkcie obrócił tam nogi, gdzie był wierzch głowy, chociaż bez przerwy w tymże samym kierunku się wspinał. Równie znajdujemy stosowne, że środek Lucyfera jest zarazem środkowym punktem ziemi i że poeci wchodząc po nim, gdy doszli przeciwległego punktu, widzieli stopy Lucyfera wywrócone do góry. Moralne znaczenie tego plastycznego obrazu wygląda dość przeźroczysto: człowiek, który swój błąd lub grzech poznał, a potem pragnie z niego się wyzwolić, musi, chcąc dojść do pożądanego celu, w zupełnie przeciwległym kierunku postępować naprzód. Musi złą zasadę mieć pod sobą, a od chwili, w której ją poznał, wchodzić coraz wyżej.</pr>,/ 
985 Piął się po kudłach, aż trzęsły mną dreszcze,/ 
986 Myśląc, że nazad idę w piekło jeszcze.<end id="e1315911737980-303128279"/>/ 
987 «Trzymaj się dobrze, tą chyba drabiną»/ 
988 Mówił wódz, dysząc z trudu i pośpiechu,/ 
989 «Możemy zstąpić z tego gniazda grzechu»./ 
990 <begin id="b1315911771815-1415539463"/><motyw id="m1315911771815-1415539463">Strach</motyw>I wkrótce wyszedł skały rozpadliną,/ 
991 Stanął, odetchnął piersią i co żywo/ 
992 Roztropną stopę podstawił, i na nią/ 
993 Rad mnie wysadził nad samą otchłanią./ 
994 Podniosłem oczy i widziałem dziwo!/ 
995 Wspak przewróconą postać Lucyfera,/ 
996 Rzekłbyś, nogami w powietrze się wpiera./ 
997 Czy byłem w strachu, niechaj ludzie prości/ 
998 Zgadną, co nigdy z takiej wysokości/ 
999 Schodzić nie mogli!<end id="e1315911771815-1415539463"/> Gdym ochłonął z trwogi,/ 
1000 Mistrz mówił do mnie: «Teraz wstań na nogi;/ 
1001 Droga daleka, a ścieżki nużące,/ 
1002 Już gwiazdy nocne, wschodząc, płoszy słońce»./ 
1003 Tam droga, którą miałem iść na nowo,/ 
1004 Nie była prostą ulicą zamkową,/ 
1005 Raczej jaskinią, co ma wejście krzywe,/ 
1006 Ściany chropawe, a światło wątpliwe./ 
1007 <begin id="b1333754529600-1431201780"/><motyw id="m1333754529600-1431201780">Szatan, Obraz świata</motyw>«Mistrzu mój,» rzekłem, «gdym wart twego względu,/ 
1008 O przemów do mnie, wyprowadź mnie z błędu,/ 
1009 Gdzie są te lody? Ich grubą powłoką/ 
1010 Jak tam Lucyfer zapadł tak głęboko?/ 
1011 I jak to słońce, szybkość niesłychana,/ 
1012 Przebiegło drogę od wczoraj do rana<pr><slowo_obce>jak to słońce, szybkość niesłychana, przebiegło drogę od wczoraj do rana</slowo_obce> --- Nim poeci przeszli środkowy punkt ziemi, Wergiliusz mówił: ,,Noc się przybliża" potem powiada: ,,I słońce wschodzące płoszy gwiazdy". Ta pozorna sprzeczność daje się tak tłumaczyć: uprzednio mówiąc, myślał Wergiliusz o wschodniej, a teraz, gdy przeszedł punkt środkowy ziemi, myśli o zachodniej półkuli, to jest o antypodach, u których już ranek świta, kiedy u nas noc nadchodzi.</pr>?»/ 
1013 A mistrz: «Myśl twoja jeszcze za punkt lata,/ 
1014 <begin id="b1333754362850-1149113674"/><motyw id="m1333754362850-1149113674">Robak</motyw>Gdzie stoi szczecią potwora kudłata,/ 
1015 Robak, co wierci i toczy rdzeń świata./ 
1016 <end id="e1333754362850-1149113674"/>Ilem w dół schodził, byłeś tam o tyle,/ 
1017 Gdym się obrócił, przeszedłeś w tę chwilę/ 
1018 Punkt, do którego ze wszech stron zebrane/ 
1019 Wszystkie ciężary ciężą pociągane./ 
1020 Ty pod półkulę zstąpiłeś z kolei,/ 
1021 Co przeciwległą jest względem Judei,/ 
1022 Wielkiej pustyni, wśród której oazy/ 
1023 Poczęty człowiek żył i zmarł bez zmazy<pr><slowo_obce>poczęty człowiek żył i zmarł bez zmazy</slowo_obce> --- Jezus Chrystus, którego święte imię poeta w piekle tylko przez peryfrazę wspomina.</pr>./ 
1024 Gdy tam jest wieczór, tu nam ranek świeci:/ 
1025 Ten, po którego szczeblowałem<pe><slowo_obce>szczeblować</slowo_obce> --- wchodzić po stopniach (szczeblach).</pe> szczeci<pe><slowo_obce>szczeć</slowo_obce> --- szczecina, sierść, włosy.</pe>,/
1026 Jak stał, tak stoi wbity między lody./ 
1027 Strącony, tędy snadź on z nieba spadał<pr><slowo_obce>Strącony, tędy snadź on z nieba spadał</slowo_obce> --- Tu Dante wyobraża sobie, że Lucyfer na nieznajomą jeszcze za jego czasów stronę kuli ziemskiej i której jasnowidzeniem swojego geniuszu mógł się domyślać, spadł z nieba, że ląd stały przestraszony jego upadkiem, skrył się pod powierzchnię Oceanu i wynurzył się z głębokości jego na wschodniej półkuli, na której Góra Syjon tworzy punkt przeciwległy. Niemniej wszakże poruszyła się przestraszona ziemia w swoich wnętrznościach, kiedy Lucyfer spadając aż do jej środka sam sobą ją przewiercił. Część ziemi, jaką wyrzucił wiercąc ją sobą, utworzyła górę czyśćcową, ląd jedyny, jaki według pomysłu poety na owej półkuli się znajduje. W środku zaś ziemi jest piekło, z którego poeci w tej chwili wychodzą.</pr>,/ 
1028 Ląd, co z tej strony pokazał się wprzódy,/ 
1029 Ze strachu pasem otoczył się wody;/ 
1030 Od Lucyfera uciekając może,/ 
1031 Gdy bliżej naszej półkuli osiadał,/ 
1032 Zostawił tutaj to próżne wydroże./ 
1033 Jest tam nieznane miejsce dla nas obu<pr><slowo_obce>Jest tam nieznane miejsce dla nas obu</slowo_obce> --- Tu wskazuje górę czyśćcową.</pr>,/ 
1034 Stąd tak odlegle, wzniesione wysoko,/ 
1035 Jak cały przestwór Belzebuba grobu./ 
1036 <end id="e1333754529600-1431201780"/>Kędy jest, trudno go poznać na oko,/ 
1037 Chyba po szmerze małego strumyka<pr><slowo_obce>Chyba po szmerze małego strumyka</slowo_obce> --- Ponieważ na przeciwległej stronie kuli ziemskiej nie ma innego lądu prócz góry czyśćcowej, więc stamtąd spływać musi ten strumień korytem pochyłym i krętym. W pieśni XIV widzieliśmy, że łzy spadają przez szczeliny olbrzymiego posągu stojącego w grocie góry Idy. Możemy stąd wnioskować, że z łez dusz pokutujących na górze czyśćcowej utworzył się ten strumień.</pr>,/ 
1038 Który otworem przez siebie wyrżniętym,/ 
1039 Środkiem tej skały swe fale pomyka,/ 
1040 Płynąc korytem pochyłym i krętym»./ 
1041 Wódz i ja w otwór wstąpiliśmy ciasny;/ 
1042 Zniecierpliwieni oglądać świat jasny,/ 
1043 Nic się nie troszcząc o trud naszej jazdy,/ 
1044 Szliśmy bez przerwy, on pierwszy, ja drugi;/ 
1045 Przez otwór błysły niebios piękne smugi,/ 
1046 W końcu wychodząc, witaliśmy gwiazdy<pr><slowo_obce>wychodząc witaliśmy gwiazdy</slowo_obce> --- Każda część <tytul_dziela>Boskiej komedii</tytul_dziela> kończy się słowem: <wyroznienie>gwiazda</wyroznienie>, która tu jest symbolem naszego nieśmiertelnego ducha wchodzącego coraz wyżej do najwyższego dobra i wiekuistej prawdy, jakimi są: Niebo i Bóg! Myśl ta w tym symbolu ukryta głównym jest celem i ostatnim wyrazem tej arcy chrześcijańskiej epopei Dantowskiej.</pr>.</strofa> 
1047
1048
1049 </liryka_l></utwor>