Updated books in repository.
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry1_zycie_dworskie.txt
diff --git a/books/krasicki_satyry1_zycie_dworskie.txt b/books/krasicki_satyry1_zycie_dworskie.txt
new file mode 100644 (file)
index 0000000..13575af
--- /dev/null
@@ -0,0 +1,175 @@
+
+-----
+Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
+Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
+Źródło:
+-----
+
+AUTOR: 
+TYTUŁ: 
+
+
+
+
+
+
+Ignacy Krasicki
+
+Satyry, Część pierwsza
+
+Życie dworskie
+
+
+
+
+
+
+
+Joachimie! Już młodość porywcza uciekła
+I wieku dojźrzałego już pora dociekła,
+Ta pora, w której żądze słabieć zaczynają.
+Strawiłeś lata twoje między dworską zgrają.
+Zrazu młodzian, dojźrzalszy potem, profes teraz,
+Zyskający, zdradzony, oszukany nieraz,
+Zgoła dworak. Więc naucz, świadom znamienicie,
+Na czym zawisło, jakie u dworu jest życie?
+Milczysz? Znać, żeś jest dworak. Ja, wieśniak, opowiem.
+Najprzód (trzeba te rzeczy brać z letka), albowiem
+Obraziłbym i wielu, gdybym prawdę szczerą
+Objawiał, a nie zwykłą dworom manijerą.
+Grzeczność — talent nie lada, ten rad w dworach gości,
+Ten kształci oświecone jasne wielmożności,
+Ten jest cechą każdego, co się dworu ima,
+Co pozoru ma nazbyt, a istoty nie ma,
+Zgoła co jest dworakiem. Panie Joachimie,
+Powiedz, co tam w ohydzie, a co tam w estymie?
+Cnota. Waszmość żartujesz. Kunsztem wielorakiem
+Umiałeś żyć u dworu i jesteś dworakiem.
+A ja prostak, a przecież chciałbym z tego toru
+Coś pojąć i określić, jak żyją u dworu.
+Źlem się udał, daremniem staranie postradał;
+A któż się u dworaków o prawdzie wybadał?
+Więc coś nie opowiedział, choć wiesz, a wiesz ściśle,
+Ja, co nie wiem, na domysł powiem i określę.
+Dwór jest to wybór ludzi, tak mówi świat grzeczny,
+Ale świat pospolity zdaniu temu sprzeczny.
+Kto z nich lepiej osądził? Grzeczny mówi wdzięcznie:
+Cnotę, dowcip, talenta, umieszczone zręcznie,
+Dwór najlepiej obwieszcza. Świat prosty a szczery,
+Jak z łupin człeka łuszcząc z dobrej manijery,
+Gdy nie patrzy, kto czyni, lecz o co rzecz chodzi,
+Wszystko zwie po imieniu: Piotr kradł, więc Piotr złodziej.
+To prawda, lecz niegrzeczna, wyraz zbyt dosadnie.
+Jakże to pięknie nazwać, kiedy Piotr okradnie?
+Można prawdę powiedzieć, ale tonem grzecznym:
+Piotr się wsławił w rzemiośle trochę niebezpiecznym,
+Piotr zażył, a nie swoje, kunsztownie pożyczył. —
+Zgoła tyle sposobów grzecznych będziesz liczył,
+Tak fałsz będziesz uwieńczał, do prawdy sposobił,
+Że na to wreszcie wyjdzie: Piotr kradł, dobrze zrobił.
+Fałsz grzeczny to styl dworów i moneta w kursie,
+Wszędzie on się tam mieści, w dziełach i w dyskursie,
+I choć na kształt liczmanów z siebie nic nie waży,
+Nadali mu panowie walor do przedaży.
+Więc ten fant wielce zdatny i każdy go chowa;
+Stąd grzeczne oświadczenia, stąd pieszczone słowa,
+Stąd ostrożna nienawiść i podejścia sztuczne,
+Stąd łaski, oświadczenia łaknącym nietuczne,
+Stąd zgoła wszystko pozór, a mało istoty,
+Fałszywe słowa, dzieła, dobrodziejstwa, cnoty,
+Stąd... ale dość już tego. Chciwy o puściznę,
+Wlecze się Piotr z poranku na dzienną pańszczyznę.
+Uprzedził go Mikołaj. Ściskają się oba:
+„Jak się masz, przyjacielu? Jak ci się podoba
+Dzień dzisiejszy?” „Pogodny”. „Cieszę się”. „Ja wzajem”.
+Idzie dyskurs uprzejmy zwykłym obyczajem.
+Już się sobie zwierzyli, o czym i nie myślą.
+Więc obcych wizerunki malują i kreślą.
+„Jan?” — „To oszust”. „Bartłomiej?” — „To szuler wierutny”.
+„Jędrzej?” — „Mędrek”. „Wincenty?” — „Dziwak bałamutny”.
+„Franciszek?” — „On ma rozum tylko przy kieliszku”.
+Wchodzi. Aż ci do niego: „Witajże, braciszku!”
+A braciszek, co właśnie z nich czynił igrzyska:
+„Witajcież, kochankowie”. Całuje i ściska.
+Już ciżba; ci w dyskursach, ci szepcą do ucha,
+Ten niby z drugim gada, a trzeciego słucha;
+Tamten łże, a co słucha, łżącemu nie wierzy.
+Tomasz stoi, a z boku układa i mierzy:
+Jędrzej mu nie do kroju, więc Jędrzej ladaco.
+Stawia sidła, a dzienną nie zwątlony pracą,
+Patrzy w ciżbę, gdzie natrzeć; jakoż się już wtłoczył,
+Już świeżego wśród zgrai domatora zoczył,
+Już przyjaciel serdeczny, sekretów się zwierza,
+A na znak poufałych afektów przymierza
+Zmyślił piękną nowinę, szeptając do ucha.
+Ten już przedał, co kupił; wieść nie lada grucha.
+Dopieroż w politykę. Nim pan wszedł do sali,
+Już jedne państwa znieśli, drugie rozebrali:
+Jędrzej zyskał Neapol za królową Bonę,
+Marek ojcu świętemu darował Lizbonę,
+Nie masz Turków, rwą Persy, strach koło Japonów.
+Drzwi się z nagła otwarły. Aż tysiąc ukłonów.
+Wchodzi pan; już umilkła świegotliwa zgraja,
+Każdy się inszym kształtem łasi i przyczaja.
+Każdy patrzy na pana, a z wzroku docieka,
+Czego albo się chroni, albo na co czeka.
+Wszystkie się usta śmieją, ciągną wszystkie szyje,
+Ten się pcha, ten potrąca, ten się jak wąż wije,
+Wszyscy na to, kogo by pan gestem oznaczył;
+Wspojźrzał pan na Szymona, dniem dobrym uraczył:
+Ażci Szymon w promieniach śmieje się i mruga.
+Jan go kocha serdecznie, Piotr najniższy sługa,
+Bartłomiej go uwielbia, a Krzysztof go ściska,
+Wszyscy hurmem do niego z daleka i z bliska,
+A Szymon pełen wdzięków i niby pokorny,
+Mając zaraz na przedaż uśmiech i gest dworny,
+Tym go daje w dwójnasób, a tym przez połowę.
+Łapią w lot, a już szczęścia stąd biorąc osnowę,
+Ten, który trzema słowy Szymona się szczycił,
+Gardzi tym, który tylko półtora uchwycił.
+Piotr dostał pół uśmiechu, Jędrzej ćwierć wspojźrzenia.
+Szczęśliwy, kto z przyjaznej fortuny zdarzenia
+Tyle zyskał czekając przez niejeden tydzień,
+Że wypadł z ust Szymona dla niego dobrydzień.
+I nie próżno, bo mniejszych choć fawor nie szczyci,
+Są z łaski faworytów wicefaworyci;
+Urząd to niewysoki, lecz przecie wygodny,
+A przemysł dworu, zawżdy w kunszta nowe płodny,
+Dzieląc fawor jak wilgoć w drzewie przez zawiązki,
+Z pnia w konary, z konarów przesącza w gałązki.
+O barwie faworytów niech się nikt nie pyta.
+Poznać z miny zuchwałej sługę faworyta.
+Choć nierówne teatrum, gdzie są umieszczeni,
+Co pan w izbie, to słudzy dokazują w sieni.
+Paweł, co w dworskiej służbie lat strawił trzydzieści,
+Śwista z szpakiem ministra, z psem się jego pieści,
+Podchlebuje lokajom, z lauframi się wita,
+Dobrze mu się też każda nadaje wizyta;
+Jemu szwajcar otwiera drzwi z wdzięcznym uśmiechem,
+Jemu lokaje służyć gotowi z pośpiechem,
+A co większa, ów pański strzelec poufały
+Raczy słuchać te, co mu opiewa, pochwały;
+Nawet jejmość (nie jejmość, jak to pierwej zwali
+Ci, co z prosta tak pańskie żony mianowali),
+Ale jejmość afektów, jejmość wdzięcznej chęci,
+Jejmość miłosnowładna na dowód pamięci
+Uszczypnęła go w ramię. Kontent, głodny czeka,
+Już ujźrzał perspektywę szczęścia, choć z daleka.
+Wkrótce bowiem skutecznej łaskę uprzejmości
+Zyskał: przez garderobę wchód do jegomości.
+W pierwiastkach nieświadomy Rzym praktyk faworu,
+Stawiał cnoty przysionek przed domem honoru.
+Przyszły pany, upadły szacowne świątnice,
+A przybytków Fortuny dumne okolice
+Objął przysionek podchlebstw, matactwa i datków.
+Otóż dwór, Joachimie, z skutków i zadatków;
+Tymi ścieżki iść musi, kto dworu się trzyma.
+Wsi swobodna! Szczęśliwy, kto ciebie się ima.
+Niekształtne twoje zyski, prawda, ale trwałe.
+Niech dwór stawia złudzonym widoki wspaniałe,
+Niechaj cieszy nadzieją, niźli się ta ziści.
+Lepsze małe, lecz pewne, wieśniackie korzyści.
+
+
+
+