Updated books in repository.
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry1_pijanstwo.txt
diff --git a/books/krasicki_satyry1_pijanstwo.txt b/books/krasicki_satyry1_pijanstwo.txt
new file mode 100644 (file)
index 0000000..b3a01cd
--- /dev/null
@@ -0,0 +1,129 @@
+
+-----
+Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
+Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
+Źródło:
+-----
+
+AUTOR: 
+TYTUŁ: 
+
+
+
+
+
+
+Ignacy Krasicki
+
+Satyry, Część pierwsza
+
+Pijaństwo
+
+
+
+       
+
+
+       
+„Skąd idziesz?” „Ledwo chodzę”. „Słabyś?” „I jak jeszcze.
+Wszak wiesz, że się ja nigdy zbytecznie nie pieszczę,
+Ale mi zbyt dokucza ból głowy okrutny”.
+„Pewnieś wczoraj był wesół, dlategoś dziś smutny.
+Przejdzie ból, powiedzże mi, proszę, jak to było?
+Po smacznym, mówią, kąsku i wodę pić miło”.
+„Oj, nie miło, mój bracie! bogdaj z tym przysłowiem
+Przepadł, co go wymyślił; jak było, opowiem.
+Upiłem się onegdaj dla imienin żony;
+Nie żal mi tego było. Dzień ten obchodzony
+Musiał być uroczyście. Dobrego sąsiada
+Nieźle czasem podpoić; jejmość była rada,
+Wina mieliśmy dosyć, a że dobre było,
+Cieszyliśmy się pięknie i nieźle się piło.
+Trwała uczta do świtu. W południe się budzę,
+Cięży głowa jak ołów, krztuszę się i nudzę;
+Jejmość radzi herbatę, lecz to trunek mdlący.
+Jakoś koło apteczki przeszedłem niechcący,
+Hanyżek mnie zaleciał, trochę nie zawadzi.
+Napiłem się więc trochę, aczej to poradzi:
+Nudno przecie. Ja znowu, już mi raźniej było,
+Wtem dwóch z uczty wczorajszej kompanów przybyło.
+Jakże nie poczęstować, gdy kto w dom przychodzi?
+Jak częstować, a nie pić? i to się nie godzi;
+Więc ja znowu do wódki, wypiłem niechcący:
+Omne trinum perfectum, choć trunek gorący,
+Dobry jest na żołądek. Jakoż w punkcie zdrowy,
+Ustały i nudności, ustał i ból głowy.
+Zdrów i wesół wychodzę z moimi kompany,
+Wtem obiad zastaliśmy już przygotowany.
+Siadamy. Chwali trzeźwość pan Jędrzej, my za nim,
+Bogdaj to wstrzemięźliwość, pijatykę ganim,
+A tymczasem butelka nietykana stoi.
+Pan Wojciech, co się bardzo niestrawności boi,
+Po szynce, cośmy jedli, trochę wina radzi:
+Kieliszek jeden, drugi zdrowiu nie zawadzi,
+A zwłaszcza kiedy wino wytrawione, czyste.
+Przystajem na takowe prawdy oczywiste.
+Idą zatem dyskursa tonem statystycznym:
+O miłości ojczyzny, o dobru publicznym,
+O wspaniałych projektach, mężnym animuszu;
+Kopiem góry dla srebra i złota w Olkuszu,
+Odbieramy Inflanty i państwa multańskie,
+Liczemy owe sumy neapolitańskie,
+Reformujemy państwo, wojny nowe zwodzim,
+Tych bijem wstępnym bojem, z tamtymi się godzim,
+A butelka nieznacznie jakoś się wysusza.
+Przyszła druga; a gdy nas żarliwość porusza,
+Pełni pociech, że wszyscy przeciwnicy legli,
+Trzeciej, czwartej i piątej aniśmy postrzegli.
+Poszła szósta i siódma, za nimi dziesiąta,
+Naówczas, gdy nas miłość ojczyzny zaprząta,
+Pan Jędrzej, przypomniawszy żórawińskie klęski,
+Nuż w płacz nad królem Janem: »Król Jan był zwycięski!«
+Krzyczy Wojciech: »Nieprawda!« A pan Jędrzej płacze.
+Ja gdy ich chcę pogodzić i rzeczy tłumaczę,
+Pan Wojciech mi przymówił: »Słyszysz waść« — mi rzecze.
+Jak to waść! Nauczę cię rozumu, człowiecze.
+On do mnie, ja do niego, rwiemy się zajadli,
+Trzyma Jędrzej, na wrzaski służący przypadli,
+Nie wiem, jak tam skończyli zwadę naszą wielką,
+Ale to wiem i czuję, żem wziął w łeb butelką.
+Bogdaj w piekło przepadło obrzydłe pijaństwo!
+Cóż w nim? Tylko niezdrowie, zwady, grubijaństwo.
+Oto profit: nudności i guzy, i plastry”.
+„Dobrze mówisz, podłej to zabawa hałastry,
+Brzydzi się nim człek prawy, jako rzeczą sprosną:
+Z niego zwady, obmowy nieprzystojne rosną,
+Pamięć się przez nie traci, rozumu użycie,
+Zdrowie się nadweręża i ukraca życie.
+Patrz na człeka, którego ujęła moc trunku,
+Człowiekiem jest z pozoru, lecz w zwierząt gatunku
+Godzien się mieścić, kiedy rozsądek zaleje
+I w kontr naturze postać bydlęcą przywdzieje.
+Jeśli niebios zdarzenie wino ludziom dało
+Na to, aby użyciem swoim orzeźwiało,
+Użycie darów bożych powinno być w mierze.
+Zawstydza pijanice nierozumne zwierzę,
+Potępiają bydlęta niewstrzymałość naszą,
+Trunkiem według potrzeby gdy pragnienie gaszą,
+Nie biorą nad potrzebę; człek, co nimi gardzi,
+Gorzej od nich gdy działa, podlejszy tym bardziéj.
+Mniejsza guzy i plastry, to zapłata zbrodni,
+Większej kary, obelgi takowi są godni,
+Co w dzikim zaślepieniu występni i zdrożni,
+Rozum, który człowieka od bydlęcia rożni,
+Śmią za lada przyczyną przytępiać lub tracić.
+Jakiż zysk taką szkodę potrafi zapłacić?
+Jaka korzyść tak wielką utratę nadgrodzi?
+Zła to radość, mój bracie, po której żal chodzi.
+Ci, co się na takowe nie udają zbytki,
+Patrz, jakie swej trzeźwości odnoszą pożytki:
+Zdrowie czerstwe, myśl u nich wesoła i wolna,
+Moc i raźność niezwykła i do pracy zdolna,
+Majętność w dobrym stanie, gospodarstwo rządne,
+Dostatek na wydatki potrzebnie rozsądne:
+Te są wstrzemięźliwości zaszczyty, pobudki,
+Te są”. „Bądź zdrów!” „Gdzież idziesz?” „Napiję się wódki”.
+
+
+
+