-<akap>O niespełna godzinę drogi od miasta znajduje się miejscowość, zwana Wahlheim<pa>Czytelnik raczy nie fatygować się szukaniem jej na mapie, albowiem byliśmy zmuszeni zmienić nazwę miejscowości, zawartą w oryginalnym liście. (Przyp. Aut.)</pa><pr><slowo_obce>Czytelnik raczy</slowo_obce> --- notatka ma na celu wzbudzenie w czytelniku uczucia, że autor podaje oryginalne listy Wertera.</pr><pe>Wahlheim --- opisywanej w powieści miejscowości Wahlheim odpowiada w biografii Goethego Garbenheim pod Wetzlarem. W 1772r. Goethe przez 4 miesiące przebywał w Wetzlarze, aby po studiach prawniczych odbyć praktyki w sądzie. Garbenheim było celem jego przechadzek podmiejskich. Goethe poznał tu grupę osób, których portrety i losy złożyły się na materiał do przyszłej powieści. Jak pisze Z. Zagórowski (<tytul_dziela>Wstęp</tytul_dziela> do <tytul_dziela>Cierpień...</tytul_dziela>, s. V-VI), Goethe zbliżył się „do grona młodych ludzi, praktykantów i urzędników sądowych, którzy niemieckim zwyczajem skupiali się w stowarzyszeniu, mającem zresztą wyłącznie cele towarzyskie. Członkowie tego towarzystwa schodzili się regularnie w jednej z miejscowych gospód. Do tego grona należeli młodzi dyplomaci i prawnicy: baron Kielmannsegge, Goue, Gotter, Wilhelm Jeruzalem i inni. Tu wreszcie poznał Goethe starszego o osiem lat od siebie Jana Chrystjana Kestnera. Wpierw jednak miał sposobność poznać i zbliżyć się do jego narzeczonej, 19-letniej Karoliny Buff, córki Henryka Adama Buffa, jednego z miejscowych urzędników. Poznanie odbyło się niemal dosłownie w tych warunkach, jak je Goethe opisuje w <tytul_dziela>Cierpieniach...</tytul_dziela>. Z końcem czerwca urządziło grono prawników w trzeci dzień Zielonych Świąt zabawę wiejską w domku myśliwskim w Volpertshausen. Goethe, który towarzyszył dwom panienkom, podjął się wstąpić po drodze po nieznaną sobie dotychczas córkę Buffa. Lota podbiła od razu serce Goethego; przyszło jej to tem łatwiej, że wcale się o to nie starała. (...) Zabawa, w której wzięli udział prawie wszyscy młodzi przyjaciele Goethego, przeciągnęła się do rana. Nazajutrz Goethe uważał za stosowne dowiedzieć się o zdrowie towarzyszki wczorajszego wieczoru --- i odtąd stał się stałym gościem na leśniczówce, gdzie mieszkał ojciec Karoliny. Goethe wszedł niejako w kółko rodziny Loty, która była wyjątkowo liczna. Matka Karoliny odumarła w roku 1770 (więc przed dwoma laty) dwanaścioro dzieci, z których Karolina, wówczas 17-letnia, była drugą z rzędu. Karolina wkrótce zastąpiła matkę w pracach domowych i stała się duszą domu. Uznawana przez wszystkich, kochana przez narzeczonego, uwielbiana przez rodzeństwo, była słońcem, koło którego obracało się całe życie tego skromnego domu urzędniczego. Goethe kochał, kochał bez nadziei i bez zamiaru połączenia się z Karoliną, która może niezupełnie obojętna na uczucia Goethego, kochała przecież Kestnera. Kestner nie psuł idylli i mimo pewnych zastrzeżeń, jakie w duszy swej czynił, nie zdradzał niechęci ku Goethemu, którego zalety i zdolności w pełni uznawał. Lecz ten nienaturalny stosunek nie mógł trwać długo --- musiało przyjść przesilenie.” I znów miało ono podobny przebieg, jak w powieści. Któregoś dnia, podczas nieobecności Kestnera, ,,Goethe posunął się tak daleko, że ucałował Karolinę, cudzą narzeczoną”, o czym Karolina powiadomiła swego męża. Odtąd Goethe był chłodno przyjmowany w domu Kestnera, a wreszcie opuścił Garbenheim i Wetzlar. Wyjechał nagle, bez pożegnania, pragnąc zapanować nad uczuciem do Karoliny, które zmieniło się w gwałtowną namiętność. Kiedy <tytul_dziela>Cierpienia młodego Wertera</tytul_dziela> zyskały popularność, do Garbenheim urządzano pielgrzymki, odwiedzając m.in. zaaranżowany grób Wertera.</pe>. Położona jest bardzo uroczo na wzgórzu, a dotarłszy ścieżyną na jego szczyt za wioską, można objąć spojrzeniem całą dolinę. Jest tu poczciwa gospodyni, nalewająca gościom uprzejmie i ochoczo mimo swych lat, to wina, to piwa, to kawy, <begin id='b1200390135481' /><motyw id='m1200390135481'>Drzewo</motyw>a ponadto, rzecz główna, są tu dwie lipy, cieniące rozłożystymi konarami niewielki placyk przed kościołem, obstawiony wokół domami wieśniaczymi, stodołami i zagrodami.<end id='e1200390135481' /> Nigdy jeszcze nie wynalazłem sobie tak przytulnego zakątka, toteż każę sobie tu wynosić z gospody stół i krzesło, piję kawę i czytam Homera. Gdym po raz pierwszy przypadkiem pewnego pogodnego popołudnia zaszedł pod te lipy, placyk był niemal całkiem pusty. <begin id='b1200390367342' /><motyw id='m1200390367342'>Chłop, Dzieciństwo, Dziecko, Wieś</motyw>Wszyscy byli w polu, tylko czteroletni może chłopak siedział na ziemi, trzymając pomiędzy kolanami półroczne maleństwo i przytulając go do siebie. Służył mu w ten sposób za rodzaj krzesła i mimo żywości, przebłyskującej w czarnych oczach, siedział spokojnie. <begin id='b1200390661712' /><motyw id='m1200390661712'>Artysta, Natura, Sztuka </motyw>Zaciekawił mnie ten widok, usiadłem na leżącym opodal pługu i wyrysowałem ową scenę braterskiego poświęcenia. Za tło dałem pobliski płot, bramę, szopy i kilka połamanych kół od wozu, wszystko tak, jak było w rzeczywistości.<end id='e1200390367342' /> Po upływie godziny powstał ciekawy, dobrze skomponowany rysunek bez jakiegokolwiek dodatku własnej fantazji i to utwierdziło mnie w postanowieniu trzymania się w przyszłości samej tylko natury. Ona kryje największe skarby i ona sama wydaje największych mistrzów. Można przytoczyć wiele na korzyść metod twórczych, niemal to samo, co na pochwałę społecznej organizacji mieszczańskiej. Człowiek, powodujący się jej zasadami, nie wytworzy nigdy czegoś wstrętnego i złego, podobnie jak ten, kto kieruje się prawem i względami dobrobytu, nie stanie się nigdy nieznośnym sąsiadem, ni wybitnym złoczyńcą; mimo to, cokolwiek by ktoś przytaczał, każda szkolarska metoda<pe><slowo_obce>szkolarska metoda</slowo_obce> --- metoda opierająca się na uproszczonych szkolnych formułkach.</pe> zniweczyć musi prawdziwe odczucie przyrody i rzeczywisty jej wyraz. Powiesz może, że to zbyt ostry sąd, że metoda przycina jeno wilcze pędy i tamuje ich bujanie?<pr><slowo_obce>metoda przycina jeno wilcze pędy...</slowo_obce> --- por. Horacego <tytul_dziela>Listy</tytul_dziela> (II, 2 w. 122) mówi o dobrym poecie: ,,Luxuriantia conpescet, nimis aspera sano levabit cultu, virtute carentia tollet", --- por. także <tytul_dziela>Epody</tytul_dziela> II, 13; ,,Inutilesve falce ramos amputans feliciores inserit".</pr>.<end id='e1200390661712' /> Przyjacielu, czy mam ci to objaśnić porównaniem? Rzecz się tu ma tak, jak z miłością. <begin id='b1200391008106' /><motyw id='m1200391008106'>Miłość, Miłość romantyczna, Sztuka , Władza</motyw>Serce młodzieńca garnie się do dziewczyny, nie oddala się od niej ani na chwilę w ciągu dnia, szafuje rozrzutnie wszystkimi swymi siłami, całe bogactwo swe wkłada w to, by dać poznać, że oddane jest jej bez podziału. <begin id='b1200391048671' /><motyw id='m1200391048671'>Urzędnik</motyw>Naraz zbliża się filister, człowiek piastujący urząd publiczny, i powiada: Młodzieńcze, miłość, to rzecz ludzka, ale winniście się kochać, jak przystało ludziom serio. Musisz podzielić swój czas, przeznaczyć pewną ilość godzin na pracę, a porę odpoczynku możesz poświęcić swojej ukochanej. Oblicz swój majątek, a z tego, co ci pozostanie od kwoty potrzebnej na życie, wolno ci będzie kupić jej podarek, byle nie zdarzało się to zbyt często, a więc np. w dniu urodzin, imienin, itp. Jeśli młodzieniec tej rady usłucha, to wyrośnie niezawodnie na użytecznego człowieka i można by zalecić każdemu panującemu<pr><slowo_obce>każdemu panującemu</slowo_obce> --- gdy mowa w <tytul_dziela>Werterze</tytul_dziela> o panujących, książętach itp., trzeba uprzytomnić sobie stosunki polityczne ówczesnych Niemiec, rozdrobnionych na mnóstwo państewek, nad którymi panowali udzielni książęta, hrabiowie itp. Każdy z nich miał swój dwór, swoich zaufanych urzędników itd.</pr>, by obdarzył go stanowiskiem w kolegium.<end id='e1200391048671' /> Tylko miłość jego przestanie istnieć, a jeśli jest to artysta, to przepadł jako twórca. O przyjaciele drodzy! Dlaczegóż to tak rzadko wzbiera rwący potok geniuszu i w podziw wprawia dusze? Oto dlatego, że po obu jego brzegach rozsiedli się możni, spokojni panowie, posiadający tu swe altanki, swe grzędy tulipanów i pola kapusty, przeto chcąc je uchronić od szkody, zawczasu już starają się usunąć grożące im niebezpieczeństwo przez tamowanie i odprowadzanie wzburzonych fal.<end id='e1200391008106' /></akap>
+<akap>O niespełna godzinę drogi od miasta znajduje się miejscowość, zwana Wahlheim<pa>Czytelnik raczy nie fatygować się szukaniem jej na mapie, albowiem byliśmy zmuszeni zmienić nazwę miejscowości, zawartą w oryginalnym liście. (Przyp. Aut.)</pa><pr><slowo_obce>Czytelnik raczy</slowo_obce> --- notatka ma na celu wzbudzenie w czytelniku uczucia, że autor podaje oryginalne listy Wertera.</pr><pe>Wahlheim --- opisywanej w powieści miejscowości Wahlheim odpowiada w biografii Goethego Garbenheim pod Wetzlarem. W 1772r. Goethe przez 4 miesiące przebywał w Wetzlarze, aby po studiach prawniczych odbyć praktyki w sądzie. Garbenheim było celem jego przechadzek podmiejskich. Goethe poznał tu grupę osób, których portrety i losy złożyły się na materiał do przyszłej powieści. Jak pisze Z. Zagórowski (<tytul_dziela>Wstęp</tytul_dziela> do <tytul_dziela>Cierpień...</tytul_dziela>, s. V-VI), Goethe zbliżył się „do grona młodych ludzi, praktykantów i urzędników sądowych, którzy niemieckim zwyczajem skupiali się w stowarzyszeniu, mającem zresztą wyłącznie cele towarzyskie. Członkowie tego towarzystwa schodzili się regularnie w jednej z miejscowych gospód. Do tego grona należeli młodzi dyplomaci i prawnicy: baron Kielmannsegge, Goue, Gotter, Wilhelm Jeruzalem i inni. Tu wreszcie poznał Goethe starszego o osiem lat od siebie Jana Chrystjana Kestnera. Wpierw jednak miał sposobność poznać i zbliżyć się do jego narzeczonej, 19-letniej Karoliny Buff, córki Henryka Adama Buffa, jednego z miejscowych urzędników. Poznanie odbyło się niemal dosłownie w tych warunkach, jak je Goethe opisuje w <tytul_dziela>Cierpieniach...</tytul_dziela>. Z końcem czerwca urządziło grono prawników w trzeci dzień Zielonych Świąt zabawę wiejską w domku myśliwskim w Volpertshausen. Goethe, który towarzyszył dwom panienkom, podjął się wstąpić po drodze po nieznaną sobie dotychczas córkę Buffa. Lota podbiła od razu serce Goethego; przyszło jej to tem łatwiej, że wcale się o to nie starała. (...) Zabawa, w której wzięli udział prawie wszyscy młodzi przyjaciele Goethego, przeciągnęła się do rana. Nazajutrz Goethe uważał za stosowne dowiedzieć się o zdrowie towarzyszki wczorajszego wieczoru --- i odtąd stał się stałym gościem na leśniczówce, gdzie mieszkał ojciec Karoliny. Goethe wszedł niejako w kółko rodziny Loty, która była wyjątkowo liczna. Matka Karoliny odumarła w roku 1770 (więc przed dwoma laty) dwanaścioro dzieci, z których Karolina, wówczas 17-letnia, była drugą z rzędu. Karolina wkrótce zastąpiła matkę w pracach domowych i stała się duszą domu. Uznawana przez wszystkich, kochana przez narzeczonego, uwielbiana przez rodzeństwo, była słońcem, koło którego obracało się całe życie tego skromnego domu urzędniczego. Goethe kochał, kochał bez nadziei i bez zamiaru połączenia się z Karoliną, która może niezupełnie obojętna na uczucia Goethego, kochała przecież Kestnera. Kestner nie psuł idylli i mimo pewnych zastrzeżeń, jakie w duszy swej czynił, nie zdradzał niechęci ku Goethemu, którego zalety i zdolności w pełni uznawał. Lecz ten nienaturalny stosunek nie mógł trwać długo --- musiało przyjść przesilenie.” I znów miało ono podobny przebieg, jak w powieści. Któregoś dnia, podczas nieobecności Kestnera, ,,Goethe posunął się tak daleko, że ucałował Karolinę, cudzą narzeczoną”, o czym Karolina powiadomiła swego męża. Odtąd Goethe był chłodno przyjmowany w domu Kestnera, a wreszcie opuścił Garbenheim i Wetzlar. Wyjechał nagle, bez pożegnania, pragnąc zapanować nad uczuciem do Karoliny, które zmieniło się w gwałtowną namiętność. Kiedy <tytul_dziela>Cierpienia młodego Wertera</tytul_dziela> zyskały popularność, do Garbenheim urządzano pielgrzymki, odwiedzając m.in. zaaranżowany grób Wertera.</pe>. Położona jest bardzo uroczo na wzgórzu, a dotarłszy ścieżyną na jego szczyt za wioską, można objąć spojrzeniem całą dolinę. Jest tu poczciwa gospodyni, nalewająca gościom uprzejmie i ochoczo mimo swych lat, to wina, to piwa, to kawy, <begin id="b1200390135481"/><motyw id="m1200390135481">Drzewo</motyw>a ponadto, rzecz główna, są tu dwie lipy, cieniące rozłożystymi konarami niewielki placyk przed kościołem, obstawiony wokół domami wieśniaczymi, stodołami i zagrodami.<end id="e1200390135481"/> Nigdy jeszcze nie wynalazłem sobie tak przytulnego zakątka, toteż każę sobie tu wynosić z gospody stół i krzesło, piję kawę i czytam Homera. Gdym po raz pierwszy przypadkiem pewnego pogodnego popołudnia zaszedł pod te lipy, placyk był niemal całkiem pusty. <begin id="b1200390367342"/><motyw id="m1200390367342">Chłop, Dzieciństwo, Dziecko, Wieś</motyw>Wszyscy byli w polu, tylko czteroletni może chłopak siedział na ziemi, trzymając pomiędzy kolanami półroczne maleństwo i przytulając go do siebie. Służył mu w ten sposób za rodzaj krzesła i mimo żywości, przebłyskującej w czarnych oczach, siedział spokojnie. <begin id="b1200390661712"/><motyw id="m1200390661712">Artysta, Natura, Sztuka </motyw>Zaciekawił mnie ten widok, usiadłem na leżącym opodal pługu i wyrysowałem ową scenę braterskiego poświęcenia. Za tło dałem pobliski płot, bramę, szopy i kilka połamanych kół od wozu, wszystko tak, jak było w rzeczywistości.<end id="e1200390367342"/> Po upływie godziny powstał ciekawy, dobrze skomponowany rysunek bez jakiegokolwiek dodatku własnej fantazji i to utwierdziło mnie w postanowieniu trzymania się w przyszłości samej tylko natury. Ona kryje największe skarby i ona sama wydaje największych mistrzów. Można przytoczyć wiele na korzyść metod twórczych, niemal to samo, co na pochwałę społecznej organizacji mieszczańskiej. Człowiek, powodujący się jej zasadami, nie wytworzy nigdy czegoś wstrętnego i złego, podobnie jak ten, kto kieruje się prawem i względami dobrobytu, nie stanie się nigdy nieznośnym sąsiadem, ni wybitnym złoczyńcą; mimo to, cokolwiek by ktoś przytaczał, każda szkolarska metoda<pe><slowo_obce>szkolarska metoda</slowo_obce> --- metoda opierająca się na uproszczonych szkolnych formułkach.</pe> zniweczyć musi prawdziwe odczucie przyrody i rzeczywisty jej wyraz. Powiesz może, że to zbyt ostry sąd, że metoda przycina jeno wilcze pędy i tamuje ich bujanie?<pr><slowo_obce>metoda przycina jeno wilcze pędy...</slowo_obce> --- por. Horacego <tytul_dziela>Listy</tytul_dziela> (II, 2 w. 122) mówi o dobrym poecie: ,,Luxuriantia conpescet, nimis aspera sano levabit cultu, virtute carentia tollet", --- por. także <tytul_dziela>Epody</tytul_dziela> II, 13; ,,Inutilesve falce ramos amputans feliciores inserit".</pr>.<end id="e1200390661712"/> Przyjacielu, czy mam ci to objaśnić porównaniem? Rzecz się tu ma tak, jak z miłością. <begin id="b1200391008106"/><motyw id="m1200391008106">Miłość, Miłość romantyczna, Sztuka , Władza</motyw>Serce młodzieńca garnie się do dziewczyny, nie oddala się od niej ani na chwilę w ciągu dnia, szafuje rozrzutnie wszystkimi swymi siłami, całe bogactwo swe wkłada w to, by dać poznać, że oddane jest jej bez podziału. <begin id="b1200391048671"/><motyw id="m1200391048671">Urzędnik</motyw>Naraz zbliża się filister, człowiek piastujący urząd publiczny, i powiada: Młodzieńcze, miłość, to rzecz ludzka, ale winniście się kochać, jak przystało ludziom serio. Musisz podzielić swój czas, przeznaczyć pewną ilość godzin na pracę, a porę odpoczynku możesz poświęcić swojej ukochanej. Oblicz swój majątek, a z tego, co ci pozostanie od kwoty potrzebnej na życie, wolno ci będzie kupić jej podarek, byle nie zdarzało się to zbyt często, a więc np. w dniu urodzin, imienin, itp. Jeśli młodzieniec tej rady usłucha, to wyrośnie niezawodnie na użytecznego człowieka i można by zalecić każdemu panującemu<pr><slowo_obce>każdemu panującemu</slowo_obce> --- gdy mowa w <tytul_dziela>Werterze</tytul_dziela> o panujących, książętach itp., trzeba uprzytomnić sobie stosunki polityczne ówczesnych Niemiec, rozdrobnionych na mnóstwo państewek, nad którymi panowali udzielni książęta, hrabiowie itp. Każdy z nich miał swój dwór, swoich zaufanych urzędników itd.</pr>, by obdarzył go stanowiskiem w kolegium.<end id="e1200391048671"/> Tylko miłość jego przestanie istnieć, a jeśli jest to artysta, to przepadł jako twórca. O przyjaciele drodzy! Dlaczegóż to tak rzadko wzbiera rwący potok geniuszu i w podziw wprawia dusze? Oto dlatego, że po obu jego brzegach rozsiedli się możni, spokojni panowie, posiadający tu swe altanki, swe grzędy tulipanów i pola kapusty, przeto chcąc je uchronić od szkody, zawczasu już starają się usunąć grożące im niebezpieczeństwo przez tamowanie i odprowadzanie wzburzonych fal.<end id="e1200391008106"/></akap>