+++ /dev/null
-
------
-Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
-Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
-Źródło:
------
-
-AUTOR:
-TYTUŁ:
-
-
-
-
-
-
-
-
-Artur Oppman
-
-Legendy warszawskie
-
-Kościół Panny Marii
-
-
-
-
-
-
-
-I
-
-
-
-Przed latami, przed dawnemi,
- Pewien młynarz żył w tej ziemi,
- A gdzie mieszkał? Prosta sprawa:
- Tam gdzie stoi dziś Warszawa.
-
-Domek miał nad Wisłą szarą,
- Cieszył się koników parą,
- Czwórką wołów pracowitych,
- Kur i kaczek rozmaitych
- Wielkiem mnóstwem... A miał przytem
- Młyn zapchany zawsze żytem
- I pszenicą... Z tego zboża,
- Ani długo, ani krótko,
- Młynarz mąkę mełł bielutką
- I sprzedawał aż za morza.
-
-Dobrze płacił cudzoziemiec,
- Anglik, Francuz, Szwed, czy Niemiec,
- Za tę mąkę życiodajną,
- Taką smaczną, choć zwyczajną.
-
-Polskie zboże żną parobcy,
- Polski młynarz mąkę miele,
- A z tej mąki mają obcy
- Pszenny kołacz na niedzielę.
-
-Więc nasz młynarz, z łaski nieba,
- Że się trudził najgoręcej,
- Miał dla siebie dosyć chleba,
- Miał dla biednych jeszcze więcej;
- A ponadto w kutej skrzyni
- Co dzień się przybytek czyni.
-Srebrny talar przy talarze
- Leżą sobie w zgodnej parze,
- Złoty dukat przy dukacie
- Podzwaniają w cichej chacie.
-
-Aż talarów i dukatów
- Tyle razem się zebrało,
- Ile wiosną w łąkach kwiatów —
- I to jeszcze pewnie mało!
-
-Od Warszawy ku Gdańskowi
- Można niemi szlak wymościć...
-
-Więc bogactwa młynarzowi
- Mógłby książę pozazdrościć!
-
-
-
-
-
-II
-
-
-
-Szumi stary młyn nad rzeką
- I trajkoce i terkoce.
- Młynarz patrzy, hen, daleko
- I w źrenicach łza migoce.
-
-Taka piękna, taka młoda,
- Siedzi w izbie młynarzowa,
- Czemuż ćmi się jej uroda?
- Czemuż smutna, gdyby wdowa?
-
-Skąd ten smutek i tęsknota?
- Skąd te w oczach srebrne łezki,
- Gdy w alkierzu tyle złota,
- Gdy tak jasny strop niebieski?
-
-Są na niebie dla nich chmurki:
- Ni im syna, ni im córki!
-
-I cóż przyjdzie z bogactw w domu
- Choćbyś pereł wór zarobił,
- Gdy zostawić niema komu,
- Czego człek się pracą dobił.
-
-Nic dziwnego, że się łzami
- Zalewają młynarzowie,
- Boć są sami, zawsze sami,
- Czy w robocie, czy w alkowie!
-
-Czy dzień zwykły, czy to święto,
- Czy mrok idzie, czy blask świta,
- Nikt ich buzią uśmiechniętą
- Przez okienko nie powita.
-
-Rozchylając ustek wiśnie,
- Nie zagwarzy, jak to dzieci,
- I tatusia nie uściśnie,
- I do mamy nie przyleci.
-
-Głucha cisza w długie noce
- I w dzień cisza na dom spada,
- Tylko stary młyn turkoce
- I z wiślaną falą gada.
-
-Gdybyż w domku życia kwiecie:
- Jedno dziecię! Jedno dziecię!
-
-
-
-
-
-III
-
-
-
-Po robocie całodziennej,
- Hołd złożywszy świętym Pańskim,
- Spać się kładzie młynarz senny
- W swoim domku nadwiślańskim.
-
-A nim do snu się ułoży,
- Przed obrazem kornie klęka,
- Gdzie z Dzieciątkiem w glorii Bożej
- Przenajświętsza lśni Panienka.
-
-I tak błaga i tak prosi
- O dziecinę dla swej chaty,
- Ku niebiosom głos podnosi,
- I duch w niebo mknie skrzydlaty.
-
-Zda się, płynie w pozaświecie
- Swe zwierzając Bogu żale:
- Daj mi, Panie, małe dziecię,
- Bym je chował ku Twej chwale!
-
-Noc gwieździsta dookoła
- Szatą mroku świat osnuwa,
- A pod domkiem straż anioła
- Nad snem dobrych ludzi czuwa.
-
-Śpi nasz młynarz utrudzony
- A wtem: Boże! Jakież cuda!
- Czy to niebios sen wyśniony?
- Czy to tylko zmysłów złuda?
-
-W płaszczu modrym, jak niebiosa,
- Cała w blaskach, gdyby zorza,
- Jasnooka, złotowłosa
- Przed nim staje Matka Boża!
-
-A gdy pada na kolana,
- Wskroś radością wielką zdjęty,
- Głos Jej słyszy: „Wielbij Pana,
- Bo twój pacierz w niebo wzięty.
-
-Wzięty w niebo, usłyszany,
- Człecze dobry, pracowity,
- Więc gdy wstanie świt różany
- I wybłyśnie na błękity,
-
-Idź po samym Wisły brzegu
- Od swojego domku proga,
- A gdzie ujrzysz wzgórek w śniegu,
- Zbuduj kościół na cześć Boga.
-
-Bo ci mówię w tej godzinie
- I nasz Stwórca tak uczyni,
- Że nim jeden rok upłynie,
- Ochrzcisz synka w tej świątyni.
-
-W prawdzie, w szczęściu, w łasce Bożej,
- Mając w sercu cnót promienie,
- Twoje plemię się rozmnoży
- Po dziesiąte pokolenie.”
-
-Cudna postać się rozpływa,
- Jak marzenie, jak mgła lekka,
- Młynarz ze snu się porywa, —
- A już niebo świt obleka.
-
-
-
-
-
-IV
-
-
-
-Idzie młynarz Wisły brzegiem,
- W śpiewem ptaków ranek gwarny;
- Gdzież tu wzgórek kryty śniegiem,
- Gdy na świecie lipiec skwarny?
-
-Fale zboża wietrzyk wzdyma,
- Słonko parzy, świecąc cudnie,
- Toć daleka jeszcze zima!
- Toć na śniegi mroźne grudnie!
-
-Ale w wierze niepożytej
- Nie zawaha się na chwilę,
- Bo, co spojrzy na błękity,
- Coś mu w sercu szepce mile:
-
-Niech cię trudność nie przeraża,
- Kto nie sieje — ten nie zbiera,
- Szczera wiara cuda stwarza,
- Góry nosi wiara szczera!
-
-Już przybliża się południe,
- Nagle: istne dziwowiska!
- Patrz, młynarzu, jakże cudnie
- Bliski wzgórek srebrem błyska.
-
-Na szczyt wzgórza młynarz bieży
- I przyklęka oniemiały,
- A tam śniegu obrus leży,
- Obrus śniegu, zimny, biały.
-
-Cud się spełnił z woli nieba,
- Więc ku czci Jej nieustannej,
- Teraz prędko, prędko trzeba
- Stawiać kościół Marii Panny!
-
-
-
-
-
-V
-
-Jakże pilnie się zwijają
- Młynarzowi robotnicy!
- Mija miesiąc — mury stają,
- Biegnie w niebo krzyż świątnicy.
-
-Mija drugi w pracy Bożej, —
- Już i wieża w górę pnie się;
- Każdy tydzień coś dołoży,
- Każdy tydzień coś przyniesie.
-
-Młynarz złota nie żałuje,
- Hojnie sypie dukatami,
- Sam pomaga, sam pilnuje,
- Sam się trudzi z murarzami!
-
-Aż przyjemnie patrzeć na to,
- Aż człekowi serce rośnie!
- Przeminęło śliczne lato,
- Jesień wiatrem łka żałośnie.
-
-Lecz robota wre na brzegu,
- Choć i deszcze z nieba cieką,
- Tam, gdzie widniał obrus śniegu,
- Na pagórku ponad rzeką.
-
-Mknie na Wisłę pieśń radosna,
- Brzmi w tej pieśni Boża chwała,
- A gdy przyszła nowa wiosna
- I kwiatami świat ubrała,
-
-W pewien złoty blask poranny,
- W dzień Jej chwale poświęcony,
- Stanął kościół Marii Panny
- I zagrały z wieży dzwony.
-
-
-
-
-
-VI
-
-
-
-Od kościoła w dzień niedzieli
- Idzie orszak rozśpiewany,
- To nasz młynarz się weseli,
- Radby prawie skoczyć w tany.
-
-Uśmiechnięta młynarzowa
- Dzieciąteczko śliczne tuli, —
- Niechże zdrowo im się chowa,
- Niech ich kocha jak najczulej!
-
-Wielkiem szczęściem błyszczą oczy,
- Duch wzwyż leci, szczęściem zdjęty...
- Tak się spełnił sen proroczy,
- W dawnych czasach wiary świętej...
-
-
-
-
-