Removed txt book files from repository.
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry2_malzenstwo.txt
diff --git a/books/krasicki_satyry2_malzenstwo.txt b/books/krasicki_satyry2_malzenstwo.txt
deleted file mode 100644 (file)
index 8024c22..0000000
+++ /dev/null
@@ -1,117 +0,0 @@
-
------
-Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
-Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
-Źródło:
------
-
-AUTOR: 
-TYTUŁ: 
-
-
-
-
-
-
-Ignacy Krasicki
-
-Satyry, Część druga
-
-Małżeństwo
-
-
-
-
-
-
-
-„Chcesz się żenić, winszuję, ale nie zazdroszczę,
-To więc, co potem poznasz, a co cię dziś troszczę,
-Ja opowiem: Ów Adam, ów najpierwszy człowiek,
-Zasnął; gdy się obudził, za otwarciem powiek
-Postrzegł”. „Co?” „Oto Ewę, dobro nieskończone,
-Bóg wyjął mu kość z boku i zrobił z niej żonę.
-Gdybyć to tak i teraz. Próżne korowodów
-Byłyby nasze stadła, a stąd mniej rozwodów.
-Ale się świat zestarzał. Adamowe wnuki,
-Porzuciwszy dziadowskie poczciwe nauki,
-Niby to rozumniejsi, źli męże, złe żony.
-A nasz wiek osiemnasty, niby oświecony,
-A w samej rzeczy głupi, cóż zrobił? Złe stadła:
-Jegomość nadto dobry, jejmość zbyt rozjadła,
-A kiedy jejmość dobra, jegomość jak jędza.
-Jak ma być dobre pasmo, gdy zepsuta przędza?
-Cóż więc jest stan małżeński? Rzecz w opisie trudna,
-Rzecz z jednej strony wdzięczna, z drugiej strony nudna,
-Konieczna jednak. Muszą być żony i męże;
-Jarzmo jest: tych zysk, miłość tamtych kiedy sprzęże,
-Muszą dźwigać. Chcesz i ty, odwaga nie lada;
-Ale że dosyć liczna kompanów gromada,
-Idziesz śmiało. — Poczekaj, nie będę ja bawił,
-Kto wie, może dla ciebie los się ułaskawił,
-Może za nader szczęsną wyroków spuścizną
-Będzie tobie lekarstwem, co drugim trucizną.
-Możeś jeden z tysiąca, ale liczbę zmniejszę —
-Choćby też i fałszywe, niech będą grzeczniejsze
-Wyrazy mojej rady: szanujmy płeć piękną. —
-Jakaż jest twoja Filis?” „Niech wszystkie uklękną!”
-„Toś amant, siądź więc na koń, a ująwszy pikę,
-Nowy Roland, głoś światu twoją Angielikę.
-Ścinaj karły, olbrzymy, smoki, czarownice,
-Niech zna każdy, nad twoją iż oblubienicę
-Piękniejszej w świecie nie masz. Tak romanse każą,
-Ale nie rozum zdrowy. Ten, pod swoją strażą,
-Jeśli chcesz, by cię trzymał, posłuchaj, co radzi:
-Uwaga w każdym dziele nigdy nie zawadzi.
-Więc zdatna i w miłości — namyśl się, mój bracie,
-Lepsza przykrość przed stratą niźli żal po stracie.
-Piękne twojej powaby, lecz to zwierzchne wdzięki;
-To, co wewnątrz, istotne, więc dobrej poręki
-Trzeba na to, co wewnątrz; wdzięczna, hoża, ładna,
-Ale mylą pozory, a piękna płeć zdradna.
-Przejdzie rozkosz, nastąpi sytość po użyciu,
-Znikną wdzięki, a w dalszym natenczas pożyciu,
-Jeśli węzły wzajemne nie wzmocni szacunek,
-Nastąpi umartwienie, nudność i frasunek.
-Dopieroż kiedy jejmość, coć się w serce wkradła,
-Stanie się podejrzliwa i przykra, i zjadła,
-Kiedy się co dzień z nowym humorem popisze
-I coraz inne w domu ujźrzysz towarzysze,
-Kiedy w zwięzłych przymówkach do serca przegryzie,
-A to, co ci przyniosła w swojej intercyzie,
-Stokroć na dzień wymówi; odpowiedzieć trudno,
-Bić — niegrzecznie, zamilczeć — i przykro, i nudno.
-O święty Sokratesie! tak cię Erazm mienił,
-Nie byłbyś nigdy świętym, gdybyś się nie żenił.
-Zyskałeś uwielbienie, zyskał świątobliwość;
-Któż cię świętym uczynił? — Małżeńska cierpliwość.
-Dajmy jednak, iż twoja nie w Ksantypów rzędzie,
-Dobra, cicha, powolna, wstrzemięźliwa będzie;
-Pokorna jak dewotka, wstydliwa jak mniszka,
-Jednym słowem, jak owa w teatrach Agnieszka.
-A wiesz, co się z Agnieszki oblubieńcem stało?
-Wielu się na pozorach płonnych oszukało:
-O Arnolfy nie trudno. Aleś ty szczęśliwy;
-Wierzę, że twojej pozór szczery i prawdziwy.
-Dobry towar, a ja go, choćbym mógł, nie kupię.
-Wiesz dlaczego? Agnieszki, kiedy nie złe — głupie”.
-„Tym lepiej”. „Owszem, gorzej, grubo taki błądzi,
-Który głupstwo przymiotem dla żony być sądzi.
-Najlepiej środek obrać; dumne animuszem,
-Umieją mądre kornet czynić kapeluszem.
-Niech będzie oświecona, rozum nie zawadzi,
-Ale rozum powolny, co powinność radzi,
-Rozum, co zna podległość — może to niegrzecznie —
-Przecież żony podległe muszą być koniecznie”.
-„To się lepiej nie żenić”. „Czyż kupiec frymarczyć
-Nie powinien dlatego, gdy zysk wydostarczyć
-W jednym handlu nie może? W innym zysku szuka.
-Złe stadło, nieszczęśliwe — dla drugich nauka,
-Zła małżonka — treść nędzy, lecz kiedy poczciwa,
-W dwójnasób szczęścia, pociech natenczas przybywa.
-Jedno słowo — los życia; nieznośny po stracie,
-Najszczęśliwszy, gdy z zyskiem; żeńże się, mój bracie!”
-
-
-
-