-
------
-Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
-Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
-Źródło:
------
-
-AUTOR:
-TYTUŁ:
-
-
-
-
-Jan Kasprowicz
-
-Hymny
-
-Święty Boże, Święty Mocny!
-
-
-
-O niezgłębione, nieobjęte moce!
-
-Skrzydłami trzepocę
-jak ptak ten nocny,
-któremu okiem kazano skrwawionym
-patrzeć w blask słońca...
-
-Święty Boże! Święty Mocny!
-Święty a Nieśmiertelny!...
-
-A moje skrzydła plami
-krew, która cieknie bez końca
-z mojego serca...
-A oko moje zachodzi mgłą,
-która jest skonem
-i mego serca i duszy mej!
-
-Niech będzie skonem i Twoim!
-Święty Boże! Święty Mocny,
-Święty a Nieśmiertelny,
-zmiłuj się nad nami!
-I niechaj łzy,
-które o jasnym poranku
-wiszą na kłosach wypoczętych zbóż
-lub szkliwą pianą okrywają kępy
-w sen otulonych traw,
-zmienią się w głośne skargi
-i bez ustanku
-płyną do Twoich zórz...
-
-Niechaj rozszarpią na strzępy,
-na krwawe szmaty
-łuny świtowe, powstałe nad ziemią,
-gdzie ból i rozpacz drzemią,
-ogromne, przez Szatana zapłodnione światy,
-a może przez Ciebie,
-o Święty, Nieśmiertelny, Święty, Mocny Boże!
-Dlaczego moje-li wargi
-mają wyrzucać krwawą pieśń?!
-Płacz ze mną!
-Dlaczego sam mam iść w tę przestrzeń ciemną,
-choć żar południa pali się w przestworze?...
-Dlaczego sam mam wlec się na rozdroże,
-ku tym pochyłym krzyżom,
-którym na czarne ramiona
-kracząca siada wrona
-i dziobem zmarłe rozsypuje próchno?
-
-Niech głuche żale nie głuchną!...
-
-Idź ze mną!
-
-Zrzuć z Siebie, Ojcze, nietykalne blaski!
-Zgarnij ze Siebie tę bożą,
-tę władającą moc, co nad wiekami
-nieugaszoną płomienieje zorzą
-i światłość daje światom
-i światy w swoim ogniu na popioły trawi!
-Stań się tak lichy, jak ja, i skulony
-i, doczesności okryty łachmanem,
-wlecz się nieszczęsnym łanem
-za kluczem w dal przymgloną ciągnących żurawi,
-ku cichej, na rozstajach kopanej mogile
-zapomnianego człowieka!
-Albo w swej całej, wiekuistej sile,
-w całej potędze wszechmocnego bytu,
-stań przy mym boku
-i duszę moją rozszerz do Swego bezmiaru
-i oczy moje, w smutku zapatrzone strony,
-rozewrzyj, królu globów, pełnych żalu,
-do nieobjętych orbit,
-i wlecz się, wlecz się ze mną na samotne pola,
-ku tym ostami porosłym przydrożom,
-gdzie, kurzem obsypana, ślepa siadła Dola...
-
-A wiatr rozwiewa jej włosy
-i żwir jej w puste sypie oczodoły,
-a słońce, rozpaliwszy bezdenne niebiosy,
-pali jej żółte, pomarszczone skronie
-i po policzkach leje strumień żaru,
-w bezdźwięczną skórę piersi wysuszone zmienia
-i wargi jej roztwiera, daremnie łaknące
-ach! rzeźwiącego zbawienia...
-A dzwon się rozlega,
-z jękiem się czołga po spalonej łące,
-z płaczem się wznosi nad umarłe błonia,
-łkaniem wyschnięte chce poruszyć wody
-i zrozpaczony zamilka u brzega
-i znów się zrywa i jęczy i płacze
-i łka i płynie i płynie i płynie
-w tej rozpłakanej godzinie...
-A jako widna ta ziemia, wspaniała
-wielką godziną konania,
-niepogrzebione wokół leżą ciała,
-a ci się wloką, popędzani mocą
-strasznego lęku.
-A każda głowa ku ziemi się słania,
-każde kolano się chwieje,
-a krzyże posmutniałe drżą w wychudłych ręku,
-a w wietrze chorągwie trzepocą,
-a w martwym, niemym słońcu gromnice się złocą,
-a Śmierć przed tłumem kroczy,
-wielkimi kroczy odstępami
-i z śmiechem na trupich ustach
-wywija kosą stalową,
-połyskującą w południowym skwarze.
-A nad jej głową,
-jak wieniec z czarnych ziół,
-rozkwitłych podmuchem żałoby,
-gdzie drzemią stuleci groby,
-zgłodniałych kruków krążą stada
-chmurą ściemnioną
-i, wysunąwszy dzioby,
-żądliwie chłoną
-ten wiew, który idzie od ziemi —
-trujący, śmiertelny wiew...
-A ona, świata przebiegając smug,
-kroki swe liczy na mile
-i kosą zatacza łuk,
-że, jako zboże w dzień kośby,
-tak pokolenia padają
-na nieskończonym obszarze,
-który jej mocy oddał się spokojny,
-który jej mocy oddał się bezwiedny...
-
-O dzwonu łkające prośby!
-O szumie więdnących drzew!
-O Boże, Święty Boże! Święty a Nieśmiertelny!...
-
-A ci się wloką,
-blasków słonecznych odziani powłoką.
-A dzwon się rozlega
-w blasków słonecznych pozłocistym pyle,
-opadającym na zielska przydroży,
-na melancholią okryte przecznice,
-na grób samotny
-zapomnianego człowieka...
-Kopcie samotny grób!
-Niechaj w nim kości położy
-ten, który z matki żywota
-wyniósł nieszczęsny los!
-Nieokiełznana gnała go tęsknota
-za widmem bólu,
-który sam jeden
-wszechmocny posiada głos,
-który sam jeden rozpieśnia
-duszę słabego człowieka
-w natchnioną pieśń,
-zapładniającą światy...
-Kopcie samotny grób,
-pośród krwawników kopcie i dziewanny,
-u stóp
-próchniejącego krzyża,
-gdzie w południowy skwar
-bratnie się schodzą duchy,
-tłum zapomnianych mar,
-i, wśród spalonej usiadłszy murawy,
-jęk wyrzucają głuchy
-z skrwawionych łon...
-A jęk ten idzie po zżętych zagonach
-razem z tą pieśnią, którą jęczy dzwon —
-na rżyskach rusza porzucone kłosy,
-czarnymi ożyn jagodami chwieje
-i wierzb płaczących srebrne czesze liście
-i szumi w wierzchach czerwonych chojarów...
-Kopcie samotny grób
-tam, na tej miedzy szerokiej,
-gdzie rośnie łopian chropawy,
-gdzie srebrne lśnią się podbiały,
-gdzie aksamitna bylica
-rozpierza miękkie swe kiście!
-Tam, gdzie ten parów
-sączy resztkami wody,
-gdzie ten wądolec ospały,
-gdzie ci się wloką,
-blasków słonecznych odziani powłoką,
-gdzie się nad drogą kurzu wzbija słup,
-kopcie samotny grób!
-Gdzie ziemia pęka od żarów,
-gdzie każda jej grudka
-pełna jest znojów
-i krwawych prób,
-gdzie dzwon się rozlega,
-gdzie w wietrze chorągwie trzepocą,
-gdzie się gromnice złocą —
-kopcie samotny grób!
-Gdzie w dali pobłyskuje jezioro tęskniące,
-gdzie jaskier więdnie na łące,
-gdzie opuszczone mogiły,
-te kopce poległych wojów
-nielitościwy rozorywa pług,
-rdzawe szablice wyrzucając z wnętrza,
-dziś wroga zbrodniczy łup,
-tam wy samotny, cichy kopcie grób!...
-Niechaj w nim kości położy
-ten, który powstał z tej ziemi,
-który miał w sobie jej trud,
-jej tajemniczy jęk,
-idący z głębin przestworzy
-w południa senny skwar.
-Niechaj w nim spocznie na wieki
-ten, który zabrał z jej chat
-żalniki łez
-i czekał, kiedy przyjdzie wybawienia kres,
-i z jej szumiących zbóż
-zgarniał ten dziwnie przejmujący szum
-i w swoich dum
-treść go zamykał i w świat
-jak wielką świętość niósł.
-I żal go zdejmował,
-że mu nie daną była moc,
-by zmienić w triumf te łzy;
-że nie miał siły,
-aby te szumy żałobne
-w jakiś weselny,
-w jakiś radosny hymn się rozpieśniły!
-I, obarczony przekleństwem najdroższych,
-stanął na drodze w dzień tuczy,
-jak krzew pogięty,
-i z piorunami w zawody
-rozpaczą grzmiał!
-A burza huczy i huczy,
-a chmur się kłębi wał,
-a wiatr mu deszczem miecie w ślepe oczy,
-a grzbiet mu drży, jak brzoza wśród pustego pola,
-a ślepa na przydrożu przykucnięta Dola
-śmieje się dzikim śmiechem,
-że się nie spotkał z echem
-ten rozpaczliwy głos,
-że go wchłonęły odmęty
-tej burzy!
-Że w tej śmiertelnej podróży,
-w tej drodze znojnej,
-na tym zsieczonym łanie
-upadł, bezsilny człek,
-do wichru zwalił się stóp.
-Kopcie samotny grób!
-A Ty, o Święty,
-o Nieśmiertelny,
-który swym jednym oddechem
-wypełniasz wieków wiek,
-Ty od powietrza, głodu i ognia i wojny
-i od Szatana, który w dom przychodzi
-i dusze zwodzi,
-zachowaj nas, Panie!
-Świat dół swój grzebie
-od pierwszych dni,
-a w obramieniu Trójkąta
-Twe oko lśni
-nad węgłem niebieskiej bramy...
-A my wołamy do Ciebie,
-a my wzdychamy,
-Ewy nieszczęsne dzieci...
-A z głuchym łoskotem
-na trumnę sypią się grudki
-ziemi, oblanej potem,
-ziemi, oblanej krwią...
-A naokoło zapadłe mogiły
-i cicho łkające smutki
-wśród trawy, co z cichym szelestem
-pożółkłe liście kołysze.
-A światłość wiekuista biednym ludziom świeci
-w tę podróż ciemną...
-Jestem!
-I Ty jesteś tu ze mną!
-Przerwij tę ciszę!
-Niech Twoje słowo gromowe
-zagrzmi nad wielkim cmentarzem!
-Radosne niech głosi nadzieje!
-Niech zapomniani wstaną,
-a żywym niechaj życie nie będzie ponurym,
-wieki kopanym dołem!
-Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
-Z kornym błagamy czołem!
-Spuść Swoją łaskę na tę naszą głowę,
-na oczy, zmroczone łzami!
-Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
-Daj spiekłym łanom
-rzeźwiący deszcz!
-Nie zsyłaj gradu,
-który nam zboże zsiecze, nim dojrzeje...
-Nie trać naszego dobytku
-w owcach i koniach!
-Trzymaj z daleka pomory,
-które nam biją
-ostatnią krowę z obory!
-Ze zboża wypleń sporysze
-i chwast kąkolu
-i w ręku trzymaj Swe chmury,
-by się nie rwały
-i nie topiły w ulewie
-snopów na polu!
-Niechaj nie płaczą stulecia!
-Niech mróz spóźniony nie warzy nam kwiecia
-na ledwie rozkwitłym drzewie,
-na naszych wiśniach i gruszach,
-na naszych starych, pochyłych jabłoniach...
-I wdzięczność rozpal nam w duszach,
-byśmy Twe dary godnie oceniać umieli.
-O pełen kary
-i przebaczenia pełny!
-Chociaż ci nasze te grzechy utrudnią
-stanąć nad nimi z powieką zamkniętą,
-niech Twoja litość stokroć większą będzie,
-niżeli wszystek nasz grzech!
-O Panie!
-Nie daj wysychać studniom!
-Niech się Szatana nie rozlega śmiech!
-Na naszej grzędzie,
-gdzie ciężki trud rozpoczęto,
-niech trud ten żniwem się stanie!
-Spraw, aby w wielkie, uroczyste święto,
-w tę chwilę wesołą,
-gdy na organie
-i śpiewem i kadzidłem wielbimy Twą moc
-i dobroć Twoją,
-nie była dla nas potrzeba
-skąpić dziecinom chleba!
-Chroń nas od zdrady
-i daj nam tyle,
-byśmy we własnej spoczęli mogile;
-by nasze dzieci czy wnuki,
-gdy przyjdzie im dla ojców starych kopać grób,
-nie były przymuszone iść między sąsiady
-i prosić o jałmużnę ach! na cztery deski,
-na prostą, białą skrzynię z naznaczonym smołą
-krzyżem u głowy...
-Ojcze niebieski!
-Na pokropienie daj
-i aby grosz był gotowy
-dla dziadka proszalnego, co w gorącej wierze
-ciche odmówi pacierze...
-A jeśli ziaren swych łask
-nie zechcesz równać strychulcem
-po brzegi swej szczodrej ćwierci,
-od nagłej i niespodziewanej śmierci
-racz nas zachować, Panie!
-I niechaj w wietrze chorągwie trzepocą,
-niech się gromnice złocą,
-niech blask ich płynie w ten słoneczny blask!
-Pogrzebne niech zabrzmią śpiewy
-nieszczęsnym dzieciom Ewy!
-Padłym na znojnym łanie
-niech dzwoni żałobny dzwon,
-niech szumi z tej trawy szelestem...
-Święty Boże! Święty Mocny!
-
-Jestem!
-Jestem i płaczę...
-Biję skrzydłami,
-jak ptak ten ranny,
-jak ptak ten nocny,
-któremu okiem kazano skrwawionym
-patrzeć w blask słońca...
-A u mych stóp
-samotny kopią grób,
-a czarna wrona,
-na Bożej męki usiadłszy ramiona,
-bez końca
-kracze i kracze
-i dziobem zmarłe rozsypuje próchno...
-A ci się wloką,
-świetlistą mgieł sierpniowych odziani powłoką,
-jak cienie,
-do wielkiej się wloką mogiły...
-Za nimi dziewanny
-z piaszczystych wydm się ruszyły,
-z miedz się ruszyły krwawniki,
-spoza zapłoci bez się ruszył dziki,
-tatarak zaszumiał w wądolcach
-i, z mułu otrząsnąwszy pachnące korzenie,
-idzie wraz z nimi...
-Z mokradeł kępy rogoży,
-z przydroży
-osty o żółtych kolcach,
-szerokolistne łopiany,
-senne podbiały,
-fioletowe szaleje,
-cierniste głogi
-wstały
-i idą...
-Liśćmi miękkimi
-wierzb zaszeleścił rząd
-i w cichej, rozpaczliwej sunie się żałobie
-śladem ich drogi...
-Całe rżyskami zaścielone łany
-oderwały się w tej dobie
-od macierzystej ziemi
-i, niby olbrzymie ściany,
-wzniosły się w górę i płyną,
-tą wielką żalu godziną...
-A Ty, o Boże!
-o Nieśmiertelny!
-o wieńcem blasków owity!
-na niedostępnym tronie
-siedzisz pomiędzy gwiazdami
-i, głową na złocistym spocząwszy Trójkącie,
-krzyż trójramienny mając u swych nóg,
-proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz złotej
-i ani spojrzysz na padolny smug!
-Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
-Słońcom naznaczasz obroty,
-gasisz księżyce,
-jutrznie zapalasz i zorze
-i płodzisz zasiew na byty,
-na pełne cierpień żywoty,
-które tu muszą mrzeć,
-w samotny kłaść się grób...
-Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
-0 Boże!
-O Mocny!
-Ty się upajasz wielkością stworzenia,
-a pośród nas tu głód!
-Jak bedłki, tak, jarmużu syty, ginie lud.
-A jako ryczący lew,
-Szatan po ziemi tej krąży,
-na pokolenia
-zarzuca zdradną sieć,
-w synu na ojca zapalczywość budzi,
-wynaturzony gniew,
-że syn przed ojcem zamyka swój dom!
-Bratu na brata wciska krwawy nóż,
-a nasze siostry i żony
-na straszny rzuca srom...
-Podpala nasze stodoły
-z garstką zwiezionych świeżo zbóż,
-mordy narodów wszczyna i pożogę
-sieje na miasta i wsi
-i przekleństwami znaczy swoją drogę...
-O zniszczeń dymiące dni!
-A my, ten ród potępiony,
-krzyże ująwszy w dłonie
-i zblakłe w krwawym pochodzie,
-trupimi piszczelami znaczone chorągwie,
-idziem o głodzie
-po tym śmiertelnym wygonie,
-w ten znojny
-w ten nieszczęśliwy czas,
-w którym konają wieki
-i wraz się rodzą nowe
-na cięższą jeszcze niedolę —
-idziemy, biedną pochyliwszy głowę,
-jak ten zsieczony las —
-Idziemy, a kres tak daleki!
-A lęk niespokojny
-biczem popędza nas
-i dech zapiera wśród łon...
-A naokoło rozlega się dzwon,
-na to cmentarne przelewa się pole,
-na te wyschnięte rzeki,
-w chojary żałobą swą godzi,
-że te się kładą na piaszczystym łanie...
-A pierś nasza łka,
-a w oku błyszczy łza,
-a ptak ciężko ranny
-uderza w skrzydła, krwią ociekające,
-a jaskier więdnie na łące,
-a z nami idą dziewanny
-i krwawnik i wodne lilije,
-a mór nam bydło bije,
-a dom się nasz pali,
-a siostra utonęła w rozplenionej fali,
-a ojciec gdzieś daleko w strasznej zginął bitwie,
-a Złe urąga modlitwie...
-Cóż z nami się stanie!?
-0 Ty, łaskami hojny,
-Ty, od powietrza, głodu, ognia i wojny,
-od nagłej i niespodziewanej śmierci
-i od Szatana, który w dom przychodzi
-i dusze zwodzi,
-zachowaj nas, Panie!...
-
-Nie skłonił się jeszcze dzień,
-a Szatan z moczarów łożyska,
-gdzie nocą ognikami błyska,
-z czeluści błota wstał
-i, gdy najkrótszy słońce rzuca cień
-na te manowce, na te ścierniska,
-pod ramię chwycił Kościotrupa
-i wzrósł nad jego niebosięgłą stal —
-nad Ciebie, Boże, wzrósł!...
-Masz-li Ty grom —
-Masz-li Ty chmurę w ten południa skwar,
-aby z niej piorun padł
-i od Szatana uwolnił ten świat?...
-Wal błyskawicą, wal!
-Niechaj się łamie,
-niech się rozkruszy ta zdrada,
-która nad życiem i nad śmiercią włada!...
-
-. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
-
-Szatanie!
-Ty Kościotrupa chwyciłeś pod ramię
-i nad wysokość jego ostrej kosy
-wzrosłeś w niebiosy —
-a grom nie pada!
-Z nieukojoną żałobą
-klękam przed Tobą!
-Zlituj się, zlituj nad ziemią,
-gdzie ból i rozpacz drzemią,
-gdzie ból i rozpacz dzwonem się rozlega
-i w strasznej pieśni brzmi...
-Szatanie!
-Kop mi samotny grób
-na opuszczonym łanie,
-u krzyża czarnego stóp,
-pod gliny powłoką rdzawą!
-A iżby nie porósł trawą,
-tańcz na nim taniec piekielny
-po wszystkie dni!...
-A Ty, o Święty!
-A Ty, o Mocny!
-Ty Nieśmiertelny,
-proch gwiazd przesypuj w Swej klepsydrze złotej
-i płodź żywoty,
-aby tak klęły, jak ja;
-aby płakały, jak ja;
-aby w szarpiącej modlitwie,
-co jako dzwon ten łka,
-o zmiłowanie prosiły;
-aby się wlokły z gromnicami w dłoni
-ku tej nieznanej ustroni,
-do tej — ostatniej mogiły;
-aby tak wyschły, jak łza,
-którą już oko me płakać nie może;
-aby tak marły, jak ja —
-o Święty, Nieśmiertelny! Święty, Mocny Boże!
-
-