Removed txt book files from repository.
[wolnelektury.git] / books / kasprowicz_hymny_dies_irae.txt
diff --git a/books/kasprowicz_hymny_dies_irae.txt b/books/kasprowicz_hymny_dies_irae.txt
deleted file mode 100644 (file)
index c0b6581..0000000
+++ /dev/null
@@ -1,503 +0,0 @@
-
------
-Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
-Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
-Źródło:
------
-
-AUTOR: 
-TYTUŁ: 
-
-
-  
-  
-
-Jan Kasprowicz
-
-Hymny
-
-Dies Irae
-
-
-
-Trąba dziwny dźwięk rozsieje,
-ogień skrzepnie, blask ściemnieje,
-w proch powrócą światów dzieje.
-Z drzew wieczności spadną liście
-na Sędziego straszne przyjście,
-by świadectwo dać Psalmiście...
-
-A ty, psalmisto Pański, nastrój harfę swoją
-już na ostatni ton!
-
-Grzech krwią czarną duszę plami...
-Bez obrońcy staniem sami —
-któż zlituje się nad nami?
-
-Kyrie elejson!...
-O Boże! Ty bądź naszą łaską i obroną!
-Kyrie elejson!
-
-O Głowo, owinięta cierniową koroną,
-gasnącym wieki wieków spojrzyj na nas okiem!
-O spojrzyj na nas z tej głuszy,
-która swym tchnieniem głębokiem
-ogarnia światów bezmiary,
-a którą ty wypełniasz swych bólów ogromem,
-o Głowo, owinięta cierniową koroną!
-
-Żałobna drogo nieochybnej kary,
-broczącej we łzach i przy jęków wtórze
-w ten pozbawiony końca
-Pańskiego gniewu dzień,
-w którym w pożarach spokojnego słońca
-szatańskim chichotem płoną
-świeże, niezwiędłe róże
-grzechu i winy!
-
-Na ich purpurze
-osiadł posępny i siny
-tej Konieczności cień,
-z której przepastnej głębiny,
-z łona, pełnego niweczących tchnień,
-nad boskiej woli złomem
-wyrosły zabójcze kwiaty
-w Pańskiego gniewu nieskończony dzień...
-
-A Ewa jasnowłosa, matka gwiazd i ziemi,
-upaja się ich wonią, schylona nad niemi.
-Kyrie elejson!
-Przez ciebie w proch nicości wracają Twe światy,
-o Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
-
-Od Twego drzewa oderwany liść,
-pędzi duch ludzki i naprzód i wstecz,
-niby garść kurzu, porwana cyklonem:
-przed nim i za nim płomienisty miecz
-iskrzy się ostrzem czerwonem;
-przed nim i za nim wstają z swych cmentarzy
-upiory wieków, naznaczone sromem
-winy i grzechu,
-i klną i bluźnią i płaczą,
-jęczą i syczą i dyszą
-nieustającą rozpaczą,
-od szaleńczego zamierają śmiechu
-w ten Pańskich gniewów nieskończony dzień...
-
-O Głowo, owinięta cierniową koroną,
-Ty, co rozpierasz Swej męki ogromem
-pierś Konieczności! O Głowo,
-której źrenice, jako dwie pochodnie
-dogasające, płoną
-nad krętą, pustą, nieskończoną drogą
-i gasną, gasną, a zgasnąć nie mogą,
-zawrzyj Swe oczy nad nami,
-nie patrz na boleść i zbrodnię!...
-
-Jedno jest tylko w przestworzach widomem,
-jedno w zachodniej płomienieje zorzy
-nad płomiennymi falami
-wiekuistego Żywota
-i nigdy w ciemnię grobu się nie złoży
-i nigdy ciężkich stóp swych nie poruszy,
-by iść i iść i iść
-poza granice duszy —
-jedno jest tylko Jednem,
-grzmiącym miedzianą surmą archanioła
-ponad pokoleń pokoleniem biednem
-w Pańskiego gniewu nieskończony dzień:
-wielki, wszechmocny Ból.
-
-O Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
-Niech łaska Twoja winy nam odpuści...
-A ty swe skronie tul
-do zimnych opok, do strzaskanych grani,
-sterczących smutnie nad gardłem czeluści,
-i płacz...
-
-Surma jęczy, surma woła!
-Giną w chmurach wirchów czoła;
-wałem mżących mgieł dokoła
-nieznany oddech miota,
-jakieś potworne, dzikie kształty tworzy
-i po dolinach rozpędza ich stada
-i znów je skupia w przepastnej otchłani
-i ku niebiosom wyrzuca ich kłąb
-i w jakieś czarne rozsnuwa całuny
-ten niewidzialny, dreszcz budzący Tkacz
-i ciężką, mokrą tą przędzą pokrywa
-wszystko, co jest...
-O biada!...
-
-Biada!... Pierś światów przed chwilą tak żywa,
-kona pod strasznym ciężarem...
-Olbrzymy świerków padają strzaskane;
-las się położył na skalisty zrąb;
-węże kosówek, wyprężywszy ciała
-w kurczach śmiertelnych, drętwieją bezwładne;
-wrzos na granitów podścielisku szarem
-spełznął na wieki;
-kozice stromą oblepiły ścianę
-i patrząc trwożnie w bezmierny, daleki,
-w ten nieskończony chaos mgieł i cieni,
-runęły w żlebny grób...
-Rozkrzyżuj silne ramiona
-i paznokciami wpij się w twardy głaz
-i odwróć oczy od onej przestrzeni,
-w której rozsadza horyzontów krańce
-ta Głowa, w cierń uwieńczona!
-
-Nie patrz, gdzie siadła jasnowłosa Ewa,
-wygnana z raju na wieczysty czas,
-mająca zbrodnię u swych białych stóp,
-wieczyście żarta płomienistą żądzą
-winy i grzechu...
-
-O duszo, pełna miłości,
-a którą nieustanne szarpią niepokoje!
-Pańskiego gniewu zwalił się już dzień!
-Trombita Sądu nad tobą rozbrzmiewa
-piorunną mocą archanielskich tchnień
-w Pańskiego gniewu nieskończony dzień...
-
-Niechaj mnie sądzą,
-niechaj mnie karzą —
-tak, mnie, Adama, com na barki swoje
-zabrał z Ogrodu to nadludzkie brzemię
-przygniatającej winy
-i wieki wieków pnę się z tym ciężarem
-ku wiekuistej wyży
-i zbladłą nie śmiem odwrócić się twarzą
-tam, ku tym zmrokom, co zaległy ziemię,
-tam, ku piekielnej przełęczy,
-na której siadła jasnowłosa Ewa
-z padalcem grzechu u swych białych stóp...
-
-Miliardy krzyży,
-opromienione okręgami tęczy,
-z padolnych Styksów powstają głębiny
-w Pańskiego gniewu nieskończony dzień
-i rosną, rosną w jakiś straszny las,
-co wierzchołkami swych bolesnych drzew
-przeszywa wszystkie mgły
-i wszystkie blaski, które lśnią nad mgłami,
-wypływające z Wszechmocy Istnienia.
-
-O Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
-Twojego gniewu nadszedł wielki czas,
-głos już zagrzmiał hiobowy,
-niebios walą się posowy,
-z owiniętej cierniem Głowy
-rzeką i morzem płynie ciepła krew,
-w rzekę i morze krwi jej ból się zmienia...
-
-W świątyni bożej zamilkł święty śpiew,
-już się zasłona rozdarła na dwoje,
-mur się już wali i skała już pęka...
-A krew w tych morzach, w tych czerwonych rzekach
-ścięła się w ciemny lód...
-
-Kyrie elejson!
-
-Ogromna, niesłychana, wiekuista męka,
-z nieprzygasłymi oczyma,
-milcząca, cicha i, jak zmierzch, pobladła,
-na wklęsłych skroniach siadła,
-na wpółotwartych powiekach
-i na wydętych piersiach tych olbrzymich ciał,
-które do krzyżów przybiła
-nielitościwa Dłoń...
-W kleszczach je swoich trzyma,
-wpija się w kąty ust,
-ramiona w kabłąk gnie
-dręcząca wieki niezmożona siła
-i, jak śmiertelny szał,
-zastygły, skamieniały w godzinie konania,
-swoim ciężarem się wgniata
-w zwiędłe, z przepasek odsłonięte brzuchy
-i biodra spłaszcza, kolana rozsuwa
-i pokrzywione, czarne palce nóg,
-pokrytych siecią fioletowych żył,
-w zamarłych kurczach wydłuża...
-O grozo świata!
-O widma, płynące w dal,
-w ten przestwór ślepy i głuchy,
-w wilgotny, mgławy pył,
-w te ciemne wnętrza bezsłonecznych brył,
-w potworne gmachy nadszczytowych chmur!
-
-Jeszcze nie zapiał kur,
-a na piekielnej przełęczy,
-nad dnem Styksowych otchłani,
-siedzi pod złomem niebotycznej grani
-pramatka Grzechu, jasnowłosa Ewa,
-z gadziną zdrady u swych białych stóp.
-
-Kyrie elejson!
-Straszny przed nami otworzyłeś grób...
-
-I płyną, płyną te milczące krzyże
-razem z ruchomym, wielkim trzęsawiskiem,
-które swą rdzawą kałużą oblewa
-męczeńskie drzewa.
-Wszystko, co było dalekim i bliskiem,
-co opadało w niedojrzaną głąb
-i w niedojrzane wznosiło się wyże,
-teraz tym wielkim, grząskim bagnem płynie
-w Pańskiego gniewu ostatniej godzinie...
-Kyrie elejson!
-Światy pochłania nieprzebyty muł,
-światy, od bożych odepchnięte bram.
-
-A spod korzeni jadowitych ziół,
-spod kęp sitowia i trzciny i traw,
-z rowów, przepadlisk, wądolców i jam,
-pokrytych opalowym szkliwem zgniłych wód,
-zaczyna wypełzywać żmij skłębiony płód:
-czarne pijawki, zielone jaszczury
-wiją się naprzód wpław
-i oplatają kręgami śliskiemi
-męczeńskich krzyżów smutne miliardy,
-z bagnistej wyrosłe ziemi,
-zapadłe w bagnisty kał...
-I oto głowy swoje, dziwne, ludzkie głowy,
-świecące trupim tłuszczem zżółkłych, łysych czół,
-o szczękach, otulonych kłębem czarnych bród,
-kładą na łonach tych pomarłych ciał...
-I skośne, mętne oczy podnoszą do góry
-ku ich schylonym skroniom...
-I biodra opasawszy w lubieżnym uścisku,
-zwilgotniałymi usty
-szepczą im słowa rozpusty...
-
-O Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
-W królestwie Śmierci staje nagi szał.
-W niedoścignionym błysku
-tchnienie żywota przenika
-to, co od wieków zagasło...
-W Pańskiego gniewu ostatniej godzinie
-krew świeża płynie
-z odrywających się od krzyżów rąk,
-z odrywających się od krzyżów nóg...
-I Głowa, owinięta cierniową koroną,
-ta Głowa, która przestwór wypełnia bezbrzeżny,
-podnosi ciężkie powieki i patrzy...
-
-Jakaż to orgia dzika!
-Jakiż to chaos mąk!
-Kyrie elejson!
-Idą na się zmartwychwstali,
-ogniem wojny świat się pali,
-tłumy w krwawej brodzą fali!
-Adamie potępiony, zwróć się z strasznych dróg!
-Zawiśnij na swym krzyżu, sterczącym w niebiosa,
-i nie patrz, gdzie w spokoju Ewa jasnowłosa,
-piekielny zająwszy próg,
-do rozpustnego przytula się gada!
-O biada! —
-
-Idą na się zmartwychwstali —
-w oku mściwy skrzy się gniew,
-rozpaczy kurcz wypręża rozchylone wargi,
-kroplisty pot oblewa policzki zapadłe,
-kudły włosów zlepia gęsta krew.
-Z wyciem hien, z rykiem lwów,
-z psów szczekaniem, z rżeniem koni,
-które cugli nie zaznały,
-łkając, jęcząc, grożąc, klnąc,
-poszarpane miecąc skargi,
-pędzi tuman ludzkich żądz.
-
-Ten upada, ten się broni,
-temu dłoń ścisnęła krtań,
-ten się w swojego brata paznokciami wrył,
-a tamten zęby szczerzy, poszarpawszy ramię,
-a ten olbrzyma ręką pochwycił dwie nogi
-i rozdarł na dwie szczypy tułów Heraklowy
-i w ciemną rzucił bezdeń, w Sądu straszną noc...
-A z parą szklanych, martwych kul,
-rozsadzających oczodoły,
-biegnie bez końca, bez końca, bez końca,
-gnając przed sobą bratobójczy huf,
-niemy i głuchy Strach...
-
-Zakryj błędne źrenice, ścigany Adamie!
-Nad tobą tam! u szczytu
-złocistowłosa Ewa!
-Jej grzechu ciężar zgniótł cię, stanąłeś wpół drogi
-Zakryj błędne źrenice i na wieki wieków
-rzuć się w przepastny żleb!...
-
-Enoch i Eliasz z proroczymi księgi
-przyszli obwieścić szalonemu światu
-Pańskiego gniewu moc.
-Lecz nim zdołali rozedrzeć swój płaszcz,
-nim głos wytrysnął z przepełnionych łon,
-padli w zamęcie spadających gwiazd,
-zgaśli, jak słońca,
-na to wzniecone w przedpoczątkach bytu,
-ażeby zgasły... Amen.
-
-Szum się wielki stał dokoła,
-kiedy surma archanioła
-na Ostatni Sąd zawoła.
-Głos rozlega się ponury,
-jak grzmot leci złotopióry,
-z dolinami równa góry.
-Drży strwożona światów dusza,
-a on głębie mórz wysusza,
-kości wieków w grobach rusza.
-Gwiazdy z orbit wytrąciła
-archanielskiej trąby siła,
-już rozwarła się mogiła.
-Idą na się zmartwychwstali,
-ogniem buntu świat się pali,
-tłumy w krwawej broczą fali.
-Z wyciem hien, z rykiem lwów,
-łkając, jęcząc, grożąc, klnąc
-pędzi tuman ludzkich żądz...
-A On,
-potężne Łono, przepotężnych łon,
-Jasność jasności,
-Zmrok zmroków,
-Łaska łask i gniewów Gniew,
-stanął nad skonem Żywota
-i, rękę położywszy na głowie Boleści,
-na niezmierzonej, cierniem opasanej Głowie,
-wypełniającej wszechświatów przestwory,
-rozpoczął Sąd.
-Biją pioruny,
-a nad pioruny idzie Jego zew!
-Ogrom bytu błyskawic wszystkich nie pomieści,
-a Jego światłość złota
-strzela nad pełnię, nad ogniste łuny
-błyskawicowych potoków...
-
-Czym jestem wobec Ciebie, ja, com z rajskich włości
-zabrał z sobą, wygnaniec, tę łamiącą winę
-i teraz ginę,
-od Wschodu do Zachodu tułacz nieszczęśliwy,
-pod nieuchronnych wyroków
-w początkach dnia i nocy wzniesionym obuchem?!
-Stopę Swoją złożyłeś na pokoleń grzbiecie
-i sądzisz! Kyrie elejson!
-Płaczów i jęków słuchasz niesłyszącym uchem
-i sądzisz! Kyrie elejson!
-Na mękę wieków patrzysz niewidzącym okiem
-i sądzisz! Kyrie elejson!
-Niewiasta z rozpaczliwym krzykiem rodzi dziecię,
-Ty jego duszę grzechu oblewasz hyzopem
-i sądzisz! Kyrie elejson!
-Wichr idzie po rozdrożach westchnieniem głębokiem
-ku Twojej wyży,
-modlitwy niesie krwawe, przybite do krzyży,
-Ty sądzisz! Kyrie elejson!
-A kto mnie stworzył na to, ażebym w tej chwili,
-odziany potępienia podartą żałobą,
-kawałem kiru, zdjętym z mar Twojego świata,
-wił się i czołgał przed Tobą,
-i martwym, osłupiałym z przerażenia okiem
-strasznego Sądu wyławiał płomienne,
-świat druzgocące rozkazy?
-A kto mi kazał patrzeć na te czarne głazy,
-rozpadające się na gruz pod mocą
-Twojego gniewu, przeraźliwy Boże —
-na głazy te, gdzie straszny owoc Twego drzewa,
-złocistowłosa Ewa,
-do piersi pierś padalca tuli obnażoną?...
-
-O Głowo, przepasana cierniową koroną!...
-Któż się nad dolą zlituje sierocą,
-nad moją dolą,
-której, Boże, Twe ręce, z kajdan nie wyzwolą?
-Kyrie elejson!
-Patrzaj!... Kyrie elejson!
-Ona swą białą dłoń
-kładzie na jego skroń —
-na trupią, zapadniętą, zżółkła skroń zleniałą...
-Kyrie elejson!
-I podczas, gdy Swe Sądy sprawiasz Ty, o morze
-niewyczerpanych gniewów,
-ona swym okiem patrzy w jego oczy —
-omdlewającym okiem!
-Kyrie elejson!
-Jej nagie uda drżą,
-palcami rozczesuje złoto swych warkoczy
-i falą złocistych włosów
-osłania jego nagość i pieści i pieści
-ustami czerwonymi bladość jego ust.
-Kyrie elejson!
-Wężowe jego kręgi opasują biodra
-rozlubieżnionej Boleści,
-a ona, wyprężywszy swe rozpustne ciało,
-nienasyconym oddycha pragnieniem.
-Kyrie elejson!
-Na łonie jej spoczęła czarna, lśniąca broda
-rozpalonego Szatana,
-co świat umierający okrył swoim cieniem,
-a ona,
-w zbrodniczych pieszczot rozdawaniu szczodra,
-zamknęła w drżące go biodra,
-w nabiegłe żądzą ramiona...
-Kyrie elejson!
-Mą duszę pali wieczna, niezamknięta rana!
-Któż mi lekarstwo poda?
-Ojcze rozpusty! Kyrie elejson!
-Nic, co się stało pod sklepem niebiosów,
-bez Twej się woli nie stało!
-Kyrie elejson!
-O źródło zdrady! Kyrie elejson!
-Przyczyno grzechu
-i zemsty i rozpaczy szaleńczego śmiechu!
-Kyrie elejson!
-
-Sądź, Sprawiedliwy!
-Krusz światów posady,
-rozżegnij wielki pożar w tlejącej iskierce,
-na popiół spal Adama oszukane serce
-i płacz!
-Z nim razem płacz, kamienny, lodowaty Boże!
-Niech Twa surma przeraźliwa
-echem płaczu się odzywa
-nad pokosem Twego żniwa...
-
-Dwujęzycznego smoka,
-Szatana o trzech grzbietach zwalczył w wielkim boju
-archanioł pański, Michał, i zginął w otchłani. Amen.
-
-I stał się koniec świata... O chwilo spokoju!
-Zgasł płomienny głos proroka,
-i wieczności noc głęboka
-nieprzejrzaną jest dla oka.
-A ja, wygnaniec z Raju, tułacz nieszczęśliwy,
-zesłany, aby konać, na te ziemskie niwy,
-i patrzeć, jak pod złomem niebotycznej grani
-usiadła matka Śmierci, Ewa jasnowłosa,
-pieszcząca węża Grzechu, posyłam w niebiosa,
-opadłe nad wieczności tajemniczym mrokiem,
-to moje wiekuiste, nieprzebrzmiałe: Amen!
-Amen!
-
-W umarłych bytów milczeniu głębokiem
-słychać jedynie Amen, moje straszne Amen.
-
-O Boże miłosierny, zmiłuj się nad nami!
-Kyrie elejson!
-
-Przede mną przepaść, zrodzona przez winę,
-przez grzech Twój, Boże!... Ginę! ginę! ginę!
-Amen.
-A cóż powstanie ponad nicościami,
-gdzie ongi były światy
-i Ja, w chęć życia bogaty,
-a dziś w umarłych postawiony rzędzie?
-
-Niech nic nie będzie!
-Amen!
-
-Bo cóż być może, jeślim ja zaginął?...
-Na wszystko mrok nicości nieprzebyty spłynął —
-Amen.
-
-
-