X-Git-Url: https://git.mdrn.pl/wolnelektury.git/blobdiff_plain/d3db8ba2750af385acc9f247da53ec3851637cba..0fd4355e7f1db0ef0f5095e8c4dd58c6617035ce:/books/sofokles_krol_edyp.xml diff --git a/books/sofokles_krol_edyp.xml b/books/sofokles_krol_edyp.xml deleted file mode 100755 index b3b9ccba6..000000000 --- a/books/sofokles_krol_edyp.xml +++ /dev/null @@ -1,4177 +0,0 @@ - - - - - - -Sofokles -Król Edyp -Sekuła, Aleksandra -Morawski, Kazimierz -Gałecki, Dariusz -Fundacja Nowoczesna Polska -Starożytność -Dramat -Tragedia -Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. -http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/krol-edyp -http://www.polona.pl/Content/3067 -Sofokles (496-406 a.C.), Król Edyp, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, wyd. 2, Kraków, 1947 -Domena publiczna - tłumacz Kazimierz Morawski zm. 1925 -1925 -xml -text -text -2007-08-31 -L -pol - - - - - - Sofokles - - Król Edyp - - - OSOBY DRAMATU - EDYP - KAPŁAN - KREON - CHÓR TEBAN - TYREZJASZ - JOKASTA - POSŁANIEC Z KORYNTU - SŁUGA LAIOSA - POSŁANIEC DOMOWY - - - - - - - - -EDYP - - - - O dzieci, KadmaKadmos --- mąż Harmonii, uchodził za założyciela Kadmei, czyli Teb w Beocji. starego potomstwo,/ - Czegoście na tych rozsiedli się progach,/ - Trzymając w ręku te wiązki błagalneWiązki błagalne z gałązek wawrzynu lub oliwek składali błagalnicy na ołtarzach bogów.?/ - Czemuż nad miastem dym wonnych kadzideł/ - Wznosi się razem z modlitwą i jękiem?/ - Ja, że nie chciałbym przez usta posłańców/ - O tym zasłyszeć, sam tutaj przybyłem,/ - Ja, Edyp, sławą cieszący się ludzi./ - --- Rzeknij więc, starcze, boś ty powołany/ - Za innych mówić, co was tu zebrało,/ - Strach czy cierpienie? Wyjaw to mężowi,/ - Co chce wam ulżyć; bo byłby bez serca,/ - Gdyby ten widok mu serca nie wzruszył. - - - - -KAPŁAN - - - - O Panie, który ziemicą tą władasz,/ - Widzisz, jak garnie się wsze pokolenie/ - Do twych ołtarzy; jedni, to pisklęta/ - Długiego lotu niezdolne, a drugich/ - Wiek już pogarbił; ja służę Zeusowi/ - A tamci innym bogom; równe tłumy/ - Siadły gdzie indziej, gdzie chramy PalladyPallas --- przydomek bogini Ateny./ - I tam, gdzie ołtarz IsmenaIsmenus --- rzeka pod Tebami. Nad nią leżała świątynia Apollina --- Ismenion. Była ona siedzibą wróżbitów, którzy wróżyli z płomieni buchających na ołtarzu. popielny,/ - Kara, Los, Przywódca, ŚmierćBo miasto --- jak ty sam widzisz --- odmęty/ - Złego zalały i lud bodaj głowę/ - Wznosi wśród klęski i krwawej pożogi,/ - Mrąc w ziemi kłosach i ziemi owocach,/ - Mrąc w stadach bydła i niewiast porodach,/ - Płonnych od kiedy bóg ogniem zionącybóg ogniem zionący --- demon zarazy, dzierżący ognistą pochodnię, która mór szerzy./ - Zaciężył srogą nad miastem zarazą,/ - By grody Kadma pustoszyć, a jękiem/ - Czarne Hadesu wzbogacić ostępy./ - Choć więc my ciebie nie równamy bogom,/ - Ani te dzieci, siedliśmy w tych progach,/ - Bo ciebie pierwszym mienimy wśród ludzi,/ - Wśród ciosów życia i wśród nieba gromów./ - Tyś bo przybywszy, gród stary Kadmosa/ - Od strasznych ofiar dla SfinksaSfinks --- potwór z twarzą kobiety, ciałem lwa, skrzydłami orła i ogonem węża, który zatrzymywał podróżnych zdążających do Teb, zadając im podchwytliwie sformułowane pytanie, a gdy nie umieli na nie odpowiedzeć --- zabijał ich. Edyp odgadł zagadkę potwora (Co to za zwierzę, które rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech? --- Człowiek, bo jako dziecko raczkuje, jako dorosły używa tylko kończyn dolnych, a na starość wspomaga się laską) i w ten sposób pokonał Sfinksa. wyzwolił,/ - Nic od nas wprzódy się nie wywiedziawszy,/ - Ni pouczony; nie, z ramienia bogów/ - Dałeś nam życia ochłodę i ulgę./ - A więc ku tobie, któryś nam najdroższym,/ - Ślemy, Edypie, tę prośbę błagalną,/ - Byś nas ratował, czy z bogów porady/ - Znajdując leki, czy z ludzi natchnienia./ - Bo przecież widzę, jako doświadczonych/ - Rady najlepszym poprawy zadatkiem./ - Państwo, Przywódca, WładzaNuże więc, mężom ty przoduj, skrzep miasto,/ - Nuże, rozważnie działaj, bo ta ziemia/ - Zbawcą cię mieni za dawną gotowość./ - Niechbyśmy rządów twych tak nie pomnieli,/ - Iż po naprawie upadek nas zgrążył;/ - Ale stanowczo wznieś gród ten ku szczęściu;/ - Z ptakiem tu dobrej nastałeś ty wróżby/ - I dziś dorównaj tej szczęsnej przeszłości./ - Bo jeśli nadal zachowasz ster rządów,/ - Piękniej ci mężom przewodzić, niż próżni./ - Ni gród, ni okręt nic przecie nie waży,/ - Jeśli nie stanie męża dla ich straży. - - - - -EDYP - - - - O biedna dziatwo! Nazbyt ja świadomy/ - Próśb waszych celu; wiem, że wszystkie domy/ - Gnębi choroba, lecz wśród zła powodzi/ - Najgorsza nędza w mą osobę godzi./ - Bo was jedynie własne brzemię dręczy,/ - Gdy moja dusza za mnie, za was jęczy,/ - Za miasto całe; ze snu się nie budzę/ - Na wasze głosy; wiedzcie, że łzy ronię/ - I częstem troski błąkaniem się trudzę,/ - By co obmyśleć ku ludu obronie./ - I uczyniłem, co dobrem się zdało,/ - Syna MenojkaSyn Menojkosa --- Kreon, brat Jokasty., a żony mej brata/ - Do Apollina pytyjskich wyroczniDo Apollina pytyjskich wyroczni --- do Delf. Miejsce wyroczni zwało się pierwotnie Pytho; stąd zwano Pythją starą kobietę, która tam wróżyła./ - Posłałem, aby Kreon się wywiedział,/ - Co czyniąc, mówiąc, zbawiłbym to miasto./ - A odmierzając dzień jego odejścia,/ - Już spokój tracę, bo nad miarę czasu/ - Zwykłą nie widać go w domu z powrotem./ - Lecz skoro wróci --- to byłbym przewrotnym,/ - Gdybym za głosem nie postąpił boga. - - - - -KAPŁAN - - - - Mówisz nam z duszy, a właśnie zwiastują/ - Okrzyki ludzi Kreona przybycie... - - - - -EDYP - - - - O Apollinie! Niechby on ze słowem/ - Tak zbawczym przyszedł, jak wygląd ma jasny. - - - - -KAPŁAN - - - - Dobrą nowinę ja wróżę, bo czyżby/ - Inaczej wieńczył swą głowę wawrzynemWieniec z wawrzynu wkładano na głowę przy ofiarach lub kiedy przynoszono dobre wieści.? - - - - -EDYP - - - - Wnet się dowiemy, już słyszeć nas może. ---/ - O książę, krewny mi synu Menojka,/ - Jakież przynosisz nam wieści od bóstwa! - - - - -KREON - - - - Dobre, bo mniemam, że i ciężkie sprawy/ - Z dobrym obrotem szczęsnymi się stają. - - - - -EDYP - - - - Jakież jest słowo? bo z tej oto mowy/ - Strachu bym nie mógł wysnuć, ni otuchy. - - - - -KREON - - - - Czy chcesz, bym mówił od razu przed ludźmi,/ - Lub wszedł do domu; na wszystko ja gotów. - - - - -EDYP - - - - Mów tu, wszem wobec; bo tamtych katusze/ - Bardziej mnie dręczą, niż strach o mą duszę. - - - - -KREON - - - Bóg, Kara, Los, Zbrodnia, Zbrodniarz - Niech więc wypowiem, co Bóg mi obwieścił. ---/ - FebusFebus --- Apollo. rozkazał stanowczo, abyśmy/ - Ziemi zakałę, co w kraju się gnieździ,/ - Wyżęli i nie znosili jej dłużej. - - - - -EDYP - -Jakim obrzędem? gdzież skryta ta zmora? - - -KREON - - - - Wypędzić trzeba, lub mord innym mordem/ - Okupićmord innym mordem okupić --- mowa tu o tzw. zemście krwi, która żądała śmierci za śmierć, oka za oko, zęba za ząb., krew ta ściąga na nas burze. - - - - -EDYP - -Jakiegoż męża klęskę Bóg oznacza? - - -KREON - - - - Rządził, o królu, niegdyś nad tą ziemią/ - Laios, zanim tyś ujął ster rządu. - - - - -EDYP - -Wiem to z posłuchu, bom męża nie zaznał. - - -KREON - - - - Tych więc, co jego zabili, rozkazał/ - Bóg nam ukarać i pomścić stanowczo. - - - - -EDYP - - - - Ale gdzież oni? Gdzież znajdą się ślady/ - Dawnej i wiekiem omszałej już zbrodni? - - - - -KREON - - - - W tej, mówił, ziemi; śledźmy a schwytamy./ - Ujdzie bezkarnie to, co człek zaniecha. - - - - -EDYP - - - - Czy w wnętrzu domu, czy też gdzie na polu,/ - Czy na obczyźnie Laiosa zabito? - - - - -KREON - - - - Wyszedł on z kraju pielgrzymem i potem/ - Już nie powrócił do swojej stolicy. - - - - -EDYP - - - - A świadka albo towarzysza drogi/ - Czyż niema, by się go można wypytać? - - - - -KREON - - - - Zginęli; jeden, który zbiegł z przestrachem,/ - Kromkrom --- oprócz. jednej rzeczy nic nie wie stanowczo. - - - - -EDYP - - - - Cóż to? rzecz jedna wiele odkryć może,/ - Byleby czegoś mógł domysł się czepić. - - - - -KREON - - - - Mówił, że Laios nie z jednej padł ręki,/ - Lecz że liczniejsi napadli go zbóje. - - - - -EDYP - - - - Czyżby zbójowi, gdyby on pieniędzy/ - Stąd nie był dostał, starczyło odwagi? - - - - -KREON - - - - Wieść to głosiła, lecz po zgonie króla/ - Nikt nie wystąpił, by pomścić tę zbrodnię. - - - - -EDYP - - - - I cóż sprawiło, że po klęsce króla/ - Prawdy wyświecić tutaj nie zdołano? - - - - -KREON - - - - Sfinks ciemnowróży ku troskom chwilowym/ - Od spraw tajemnych odciągnął uwagę. - - - - -Bóg, Grzech, Kara, Przywódca, Zbrodnia, ZbrodniarzEDYP - - - - Więc od początku ja rzeczy ujawnię./ - Bo słusznie Febus i ty równie słusznie/ - Ku umarłemu zwróciliście troskę;/ - Z wami ja wspólnie siły złączonymi/ - Spłacę, dług bogu i dług naszej ziemi,/ - A tym nie dalszym z pomocą ja idę,/ - Lecz sam ze siebie tę zrzucę ohydę./ - Bo ów morderca mógłby równie łacno/ - Zbrodniczą dzisiaj na mnie podnieść rękę./ - Zmarłemu służąc, usłużę więc sobie./ - Nuże więc, dzieci, powstańcie z tych stopni/ - Co prędzej wiązki podniósłszy błagalnewiązki podniósłszy błagalne --- po szczęśliwym wysłuchaniu modłów usuwali błagalnicy wiązki z ołtarzy../ - I niech kto inny lud na wiec tak zbierze,/ - Iżby gotowym mnie wiedział; a z woli/ - Bogów los szczęścia spłynie lub niedoli. - - - - -KAPŁAN - - - - Powstańmy, dziatwo; przecież nas tu wiodły/ - Te właśnie cele, które on obwieszcza./ - A niechby Febus, co przesłał te rady,/ - Jak zbawca z ciężkiej nas wywiódł zagłady. - - - - -CHÓR - - - - Zeusa wieści ty słodka, jakież w dostojne Teb progi/ - Z Delf grodu, co się złotem lśniZ Delf grodu, co się złotem lśni --- Delfy sławne były ze skarbów ofiarowanych Apollinowi.,/ - Wici niesiesz mi?/ - Duch się wytęża, a kłębią się myśli od grozy i trwogi./ - Delicki władco, o PeanieDelicki władco, o Peanie --- Apollo urodzić się miał na wyspie Delos, a zwą go także Peanem (Paian), co oznacza boga niosącego pomoc i zbawienie.,/ - Drżę ja, czy nowy trud nastanie,/ - Czy dawne trudy w czasów odnowisz kolei?/ - Głosie niebiański, ty przemów, ty dziecię złotej nadziei! - - - - Naprzód niechaj mnie Zeusa córa, odwieczna Pallada/ - I Artemida wspomoże,/ - Która strzeże tej ziemi i tron okrężny zasiada/ - Na Teb agorze./ - Przyjdź i FebiePallada (Atena), Artemis i Feb (Apollo) byli trzema bóstwami opiekuńczymi miasta Teb. w dal godzący,/ - Stańcie troje jak obrońcy./ - Jeśli już dawniej wy grozę ciążącą na mieście/ - Precz stąd wyżęli, przybądźcie i teraz i pomoc mi nieście. - - - Bóg, Kara, Miasto, Naród, Państwo, Śmierć - Zło mnie bezbrzeżne dotknęło. O biada!/ - Naród wśród moru upada/ - I myśli zbrakło już mieczy/ - Ku obronie i odsieczy,/ - Pola kłosem się nie skłonią,/ - Matki w połogach mrą lub płody ronią./ - Jak lotne ptaki, wartkie błyskawice,/ - Mkną ludzie cwałem w Hadesu ciemnice. - - - - Nad miastem zawisła głusza/ - I stosy trupów po ulicach leżą,/ - A śmierć i dżumę szerzą;/ - Nikt ich nie płacze, nie rusza./ - Żony i matki z posrebrzonym włosem/ - Żałobnym zawodzą głosem./ - Skarga wszechludu zabłysła wśród nocy,/ - O Zeusa złota córo, udziel nam pomocy! - - - - Przybądź chyżo --- oto wróg,/ - Choć mu nie lśni mieczem dłoń,/ - Z krzykiem wtargnął w miasta próg./ - Wyprzyj go na morską toń/ - Lub pędź w niegościnną dal,/ - W głębie trackich fal - - - - Choć oszczędzi ciemna noc,/ - To dzień wtóry zgnębi dom,/ - Ty, co grzmotów dzierżysz moc,/ - Zeusie, ciśnij grom! - - - - Z twego łuku złotych strun,/ - Puść, Apollo, krocie strzał,/ - Artemis, spuść żary łun,/ - Z którymi mkniesz wśród Lykii skałwśród Lykii skał --- Apollina i siostrę jego Artemidę czczono także w Lykii --- w Azji Mniejszej. Artemida i nimfy z jej orszaku przebiegały z żarzącymi się pochodniami w ręku dzikie ostępy gór i lasów../ - Ciebie wzywam, złotosplotyzłotosploty --- Bakchus o bujnym włosie, spiętym złocistą przepaską, urodził się rzekomo w Tebach. Wśród blasku pochodni harcował on w otoczeniu szalejących Menad, dziewic mu oddanych, po pobliskich górach.,/ - Boś tej ziemi syn,/ - Niechaj zaznam twej ochoty,/ - Ty, coś panem win!/ - O Bakchusie, pośród gór/ - Pląsasz w Menad gronie,/ - W Boga klęskBóg klęsk --- Ares, który tu występuje jako bóstwo dżumy., co niesie mór,/ - Żagwią mieć, co płonie! - - - - -EDYP - - - - Prosisz, a prosząc mógłbyś znaleźć ulgę,/ - Siłę i z kaźni srogich wyzwolenie,/ - Jeśli słów moich posłuchasz powolnie,/ - Które ja, obcy zupełnie tej wieści/ - I obcy --- sprawie, wypowiem. Toć sam bym/ - Nie wiele zbadał bez wszelkiej wskazówki./ - Przywódca, SprawiedliwośćTeraz, żem świeżym tej gminy jest członkiem,/ - Do was się zwracam z następną przemową:/ - Kto z was by wiedział, z czyjej zginął ręki/ - Śmiercią ugodzon Laios LabdakidaLaios Labdakida --- Agenor, król Fenicji, miał syna Kadmosa, który założył Teby. Kadmosa synem był Polydoros; ten zrodził Labdakosa, a Labdakos Laiosa, którego synem był Edyp.,/ - Niech ten mi wszystko wypowie otwarcie./ - Gdyby zaś bał się sam siebie oskarżać./ - Niech wie, że żadnej srogości nie dozna/ - Nad to, że cało tę ziemię opuści./ - A jeśli w obcej by ziemi kto wiedział/ - Sprawcę, niech mówi, otrzyma nagrodę/ - I nadto sobie na wdzięczność zasłuży./ - LosLecz jeśli milczeć będziecie, kryć prawdę,/ - To o przyjaciół się trwożąc, to siebie,/ - Tedy usłyszcie, co wtedy zarządzę./ - Niechajby taki człowiek w naszej ziemi,/ - Nad którą władzę ja dzierżę i trony,/ - Ani nie postał, ni mówił z innymi,/ - Ni do czci bogów nie był dopuszczony,/ - Ni do żadnego wspólnictwa w ofierze./ - Zawrzyjcie przed nim podwoi ościeże,/ - W żadnym on domu niech nigdy nie spocznie,/ - Bo tego chciały pytyjskie wyrocznie./ - Ja więc i Bogu i zbrodni ofierze/ - Ślubuję taką służbę i przymierze./ - I tak złoczyńcy klnę, aby on w życiu,/ - Czy ma wspólników, czyli sam w ukryciu,/ - Nędzy, pogardy doświadczył i sromu./ - I zaklnę dalej, że gdyby osiadły/ - Z moją się wiedzą w mym odnalazł domu,/ - Aby te klątwy na mą głowę spadły./ - A was zaklinam, abyście to wszystko/ - Czynili dla mnie, boga i tej ziemi/ - Od zbóż i bogów tak osieroconej./ - Obowiązek, RodzinaBo choćby boga głos nie nakazywał,/ - Nie trzeba było popuścić bezkarnie/ - Śmierci przedniego człowieka i króla/ - Lecz rzecz wyśledzić. Że ja teraz dzierżę/ - Rządy te, które on niegdyś sprawował,/ - Łoże i wspólną z nim dzielę niewiastę;/ - Że moje dzieci byłyby rodzeństwem/ - Jego potomstwa, gdyby on ojcostwem/ - Mógł się był cieszyć; że grom weń ugodził,/ - Przeto ja jakby za własnym rodzicem/ - Wystąpię za nim, wszystkiego dokonam,/ - Aby przychwytać tego, co uśmiercił/ - Syna Labdaka, wnuka Polydora,/ - Któremu Kadmus i Agenor przodkiem./ - A tym, co działać omieszkają, bogi/ - Niech ani z ziemi nie dopuszczą płodów,/ - Ni dziatek z niewiast; niech oni marnieją/ - Wśród tej zarazy, lub gorszym dopustem./ - Was za to, którzy powolni mym słowom,/ - Wspólnictwo DikiDike --- bogini sprawiedliwości. niech skrzepi łaskawie/ - I bogi w każdej niech poprą was sprawie. - - - - -CHÓR - - - - Jak mnie zakląłeś, tak powiem ci, książę./ - Ni ja zabiłem, ni wytknąć bym umiał/ - Tego mordercy; ten, co drogi wskazał,/ - Febus, sam jeden odkryłby złoczyńcę. - - - - -EDYP - - - - Słusznie to rzekłeś. Ale wymóc z bogów,/ - Czego nie zechcą, nie zdoła śmiertelny. - - - - -CHÓR - -Lecz drugie wyjście śmiałbym ci polecić. - - -EDYP - -Mów i o trzecim, jeżeli ci świta. - - -CHÓR - - - - Mistrzowi wiedzy najbliżej dorówna/ - TyrezjaszTyrezjasz (Teiresias; od teirea: dziwy) --- imię to dosłownie znaczy: tłumacz znaków i dziwów, nosił je słynny ślepy wróżbita tebański., jego więc rady sięgając,/ - Najwięcej, książę, zyskałbyś dziś światła. - - - - -EDYP - - - - Przecież już anim tego nie zaniechał;/ - Bo za namową Kreona dwukrotnie/ - Słałem umyślnych, a zwłoka mnie dziwi. - - - - -CHÓR - -Inne bo rzeczy są głuche i marne. - - -EDYP - -Co mniemasz? Każdy tu szczegół ma wagę. - - -CHÓR - -Mówią, że zginął z rąk ludzi podróżnych. - - -EDYP - -I ja słyszałem. Lecz świadka nie widać. - - -CHÓR - - - - Toć, jeśli w sercu drobinę ma trwogi,/ - On się przed twymi ulęknie przekleństwy. - - - - -EDYP - -Nie strwożą słowa, kogo czyn nie straszył. - - -CHÓR - - - - Lecz otóż człowiek, co sprawy wyjaśni./ - Bo już prowadzą boskiego wróżbitę,/ - W którego duszy prawda ma ostoję. - - - - -[Wchodzi Tyrezjasz] - - -EDYP - - - - O Tyrezjaszu, co sprawy przenikasz/ - Jasne i tajne, na ziemi i niebie!/ - Chociaż ty ślepym, nie uszło twej wiedzy,/ - Jako choruje gród ten, przeto w tobie/ - Upatrzyliśmy zbawcę i lekarza./ - Bo Febus, jak ci już może donieśli,/ - Po wieściach naszych tę wróżbę obwieścił,/ - Że wyzwolenie li wtedy nastąpi,/ - Skoro odkrywszy morderców Laiosa/ - Na śmierć ich albo wygnanie skażemy./ - Ty przeto, lotu ptaków nie niechając,/ - Ni innych środków twej wróżbiarskiej sztuki,/ - Siebie i miasto, ratuj mą osobę,/ - I zbaw nas z wszelkiej zakały tej zbrodni./ - W tobie nadzieja; kto, czym tylko może,/ - Wesprze bliźniego, spełni dzieło boże. - - - - -TYREZJASZ - - - - Biada, o biada tej wiedzy, co szkodę/ - Niesie wiedzącym; znam ja to zbyt dobrze/ - I pomny na to nie byłbym tu stanął. - - - - -EDYP - -W czym powód, żeś tu przybył po niewoli? - - -TYREZJASZ - - - - Puść mnie do domu; bo łacniej co twoje/ - I ja co moje zniosę, gdy usłuchasz. - - - - -EDYP - - - Miasto, Obowiązek, Ojczyzna - Miastu, któregoś dzieckiem, służyć radą/ - Jest obowiązkiem miłości i prawa. - - - - -TYREZJASZ - - - - Widzę, że słowa niekoniecznie w porę/ - Tyś wyrzekł; obym ja równie nie zbłądził. - - - - -CHÓR - - - - Na bogów, wiedząc nie ukrywaj światła,/ - Przecież my wszyscy na klęczkach błagamy. - - - - -TYREZJASZ - - - - Wy wszyscy w błędzie. Ja nigdy złych rzeczy/ - Moich, by nie rzec... twoich, nie wyjawię. - - - - -EDYP - - - - Więc wiedząc, zmilkniesz? czyż myślisz człowieku/ - Miasto to zdradzić i zniszczyć ze szczętem? - - - - -TYREZJASZ - - - - Ani ja ciebie, ni siebie nie zmartwię./ - Próżno mnie kusisz, nie rzeknę już słowa. - - - - -EDYP - - - - Ze złych najgorszy --- bo nawet byś skałę/ - Obruszył --- wiecznie więc milczeć zamierzasz/ - I niewzruszony tak wytrwać do końca? - - - - -TYREZJASZ - - - - Upór mój ganisz, a w sobie nie widząc/ - Obłędów gniewu, nade mną się znęcasz. - - - - -EDYP - - - - Któż by na takie nie uniósł się słowa,/ - Którymi nasze znieważasz ty miasto? - - - - -TYREZJASZ - -Zejdzie to samo, choć milcząc się zaprę. - - -EDYP - -Przeto co zejdzie, winieneś nam jawić. - - -TYREZJASZ - - - - Nic już nie rzeknę. Ty zaś, jeśli wola,/ - Choćby najdzikszą wybuchnij wściekłością. - - - - -EDYP - - - - A więc wypowiem, co mi w błyskach gniewu/ - Już świta; wiedz ty, iż w moim mniemaniu/ - Tyś ową zbrodnię podżegł i zgotował/ - Aż po sam zamach; a nie byłbyś ślepym,/ - To i za czyny bym ciebie winował. - - - - -TYREZJASZ - - - - Doprawdy? a więc powiem ci, byś odtąd/ - Twego wyroku pilnując, unikał/ - Wszelkiej i ze mną, i z tymi rozmowy,/ - Jako ten, który pokalał tę ziemię. - - - - -EDYP - - - - Jakie bezczelne wyrzucasz ty słowa?/ - I gdzież zamyślasz przed srogą ujść karą? - - - - -TYREZJASZ - -Uszedłem, prawda jest siłą w mej duszy. - - -EDYP - -Gdzieś ty ją nabył? Chyba nie z twej sztuki. - - -TYREZJASZ - -Od ciebie. Tyś mnie zmusił do mówienia. - - -EDYP - -Czego? Mów jeszcze, abym się pouczył. - - -TYREZJASZ - -Czyś nie rozumiał, czy tylko mnie kusisz? - - -EDYP - -Nie wszystko jasnym; więc powtórz raz jeszcze - - -TYREZJASZ - -Którego szukasz, ty jesteś mordercą. - - -EDYP - -Nie ujdziesz kary za wtórą obelgę. - - -TYREZJASZ - -Mam mówić więcej, by gniew twój zaostrzyć? - - -EDYP - -Mów co chcesz, słowa twe na wiatr ulecą. - - -TYREZJASZ - - - - Rzeknę, iż z tymi, co tobie najbliżsi,/ - W sromie obcując, nie widzisz twej hańby. - - - - -EDYP - -Czy myślisz nadal tak bredzić bezkarnie? - - -TYREZJASZ - -Jeżeli w prawdzie jest moc i potęga. - - -EDYP - - - - O jest, lecz w tobie jej nie ma, boś ślepym/ - Na uchu, oczach i ślepym na duchu - - - - -TYREZJASZ - - - - A ty nieszczęsny urągasz, ty, który/ - Wnet staniesz wszystkim na urągowisko? - - - - -EDYP - - - - Nocy ty synem, zaszkodzić nie zdołasz./ - Ni mnie, ni innym, co w słońce patrzymy. - - - - -TYREZJASZ - - - - Bo nie pisano, abym ja cię zwalił;/ - Mocen Apollo, aby to wykonać. - - - - -EDYP - -Czy to są twoje sztuki, czy Kreona? - - -TYREZJASZ - -Nie Kreon, lecz ty sam sobie zatratą. - - -Przywódca, WładzaEDYP - - - - Skarby, królestwo i sztuko, co sztukę/ - Przewyższasz w życia namiętnych zapasach,/ - Jakże was zawiść natrętnie się czepia,/ - Jeżeli z tronu, którym mnie to miasto/ - W dani, bez prośby mojej zaszczyciło,/ - Kreon, ów wierny, ów stary przyjaciel/ - Zdradą, podstępem zamierza mnie zwalić/ - I tak podstawią tego czarodzieja,/ - Kuglarza, który zysk bystro wypatrzy,/ - A w swojej sztuce dotknięty ślepotą./ - Bo, nuże, rzeknij, kiedyś jasno wróżył?/ - Dlaczego, kiedy zwierz ów śpiewotwórczy/ - Srożył się, zbrakło ci słów wyzwolenia?/ - Przecież zagadkę tę nie pierwszy lepszy/ - Mógł był rozwiązać --- bez jasnowidzenia./ - A tobie wtedy ni ptaki, ni bogi/ - Nic nie jawiły; lecz ja tu przyszedłszy/ - Nic nie wiedzący zgnębiłem potwora,/ - Ducha przewagą, nie z ptaków natchnienia,/ - Mnie więc ty zwalić zamierzasz, w nadziei,/ - Że bliskim będziesz przy Kreona tronie./ - Lecz ciężko i ty jak ów, co podżega,/ - Odpokutujesz, a gdyby nie starość,/ - Wraz byś otrzymał kaźń za twe zamysły. - - - - -CHÓR - - - - Nam mowa starca wydała się gniewną,/ - I twoja także, Edypie, a przecież/ - To nie na czasie; lecz patrzeć należy,/ - Byśmy głos boga spełnili najlepiej. - - - - -TYREZJASZ - - - - Chociaż ty władcą, jednak ci wyrównam/ - W odprawie. Słowem i ja także władam./ - Nie twoim jestem sługą, lecz Apolla;/ - I nie zawezwę zastępstwa Kreona,/ - Kondycja ludzkaLecz sam ci powiem, tobie, który szydzisz/ - Z mojej ślepoty, patrzysz a nie widzisz/ - Nędzy twej, nie wiesz z kim życie ci schodzi,/ - Gdzie zamieszkałeś i kto ciebie rodzi./ - Los, WizjaMiędzy żywymi i zmarłymi braćmi/ - Wzgardę masz, klątwy dwusieczne cię z kraju/ - Ojca i matki w obczyznę wygnają,/ - A wzrok, co, światło ogląda, się zaćmi./ - Jakiż KiteronKiteron --- góry w pobliżu Teb. i jakie przystanie/ - Echem nie jękną na twoje wołanie,/ - Gdy przejrzysz związki, kiedy poznasz nagle,/ - W jaką to przystań nieprzystojną żagle/ - Pełne cię wniosły; nieszczęścia ty głębi/ - Nie znasz, co z dziećmi cię zrówna i zgnębi. ---/ - Szydź więc z Kreona, szydź z mojej ty mowy/ - Bo niema człeka między śmiertelnymi,/ - Którego złe by straszniej zmiażdżyć miało. - - - - -EDYP - - - - Czy znośnem takie wysłuchać obelgi?/ - Precz stąd co prędzej sprzed mego oblicza,/ - Co żywo z tych się wynosić mi progów! - - - - -TYREZJASZ - -Nie byłbym stanął, gdybyś nie był wzywał. - - -EDYP - - - - Gdybym był wiedział, że brednie pleść będziesz,/ - Nie byłbym ciebie zawezwał przed siebie. - - - - -TYREZJASZ - - - - Bredzącym może li tobie się wydam, ---/ - Tym, co cię na świat wydali, rozsądnym. - - - - -EDYP - -Jakim? Zaczekaj! Któż moim rodzicem? - - -TYREZJASZ - -Ten dzień cię zrodzi i ten cię zabije. - - -EDYP - -Jakież niejasne ty stawiasz zagadki? - - -TYREZJASZ - -Czyś nie ty mistrzem w ich rozwiązywaniu? - - -EDYP - -Urągaj temu, w czem uznasz mnie wielkim. - - -TYREZJASZ - -A jednak to cię zgubiło zdarzenie. - - -EDYP - -Jeślim wyzwolił gród --- niech i tak będzie. - - -TYREZJASZ - -Więc już uchodzę. --- Prowadź mnie, pacholę. - - -EDYP - - - - Niech cię prowadzi. Obecność twa przykra,/ - Twoje odejście usunie tę plagę. - - - - -Los, Rodzina, WizjaTYREZJASZ - - - - Rzekłszy co miałem --- idę, nie z obawy/ - Przed twem obliczem, bo próżne twe groźby./ - A powiem jeszcze: człek, którego szukasz,/ - Zdawna pogróżki i wici o mordzie/ - Laiosa głosząc, jest tutaj na miejscu./ - Obcym go mienią, ale się okaże,/ - Iż on zrodzony w Tebach; nie ucieszy/ - Tem się odkryciem; z widzącego ciemny,/ - Z bogacza żebrak --- na obczyznę pójdzie,/ - Kosturem drogi szukając po ziemi./ - I wyjdzie na jaw, że z dziećmi obcował/ - Własnemi, jak brat i ojciec, że matki/ - Synem i mężem był, wreszcie rodzica/ - Współsiewcą w łożu i razem mordercą./ - Zważ to, a jeśli to prawdę obraża,/ - Za niemądrego ogłoś mnie wróżbiarza. - - - - -CHÓR - - - Bóg, Kara, Los - Na kogóż wskazał delfickich głos skał/ - Kto strasznej zbrodni krwią ręce swoje zlał./ - Niechby szybkim pędem koni,/ - Co cwałują w chmur tabunie,/ - Uszedł on pogoni!/ - Bo Apollo wnet nań runie/ - Z błyskiem, gromem, burzą,/ - I niechybne wnet ErynjeErynie --- dziewice zemsty ścigające zbrodniarzy. grozie tej przywtórzą. - - - - Więc z ParnasuParnas --- góra w środkowej Grecji; w starożytnej mitologii greckiej siedziba Apolla, Muz i Dionizosa. śnieżnych wirchów głos błyszczący padł,/ - By przestępcy ukrytego badać wszędzie ślad/ - On jak buhaj w dzikim lesie/ - Raz postoi w ciemnych grotach,/ - To znów w skalne jary rwie się/ - W omylnych obrotach./ - Od wyroczni w środku ziemwyrocznia w środku ziem --- Delfy. W świątyni delfickiej znajdował się głaz biały, zwany po grecku pępkiem (omphalos), który oznaczał środek Grecji, czy też całej ziemi. w dalsze pomknie sioła,/ - Ale słowo wciąż jej żyje i krąży dokoła. - - - - Straszną, o straszną wróżbiarz budzi trwogę,/ - Słowom przywtórzyć ni przeczyć nie mogę./ - Błądzę wśród obaw; i błądząc, już nie wiem,/ - Między Labdakidów rodem/ - A synem Polybosa, cóż gniewu zarzewiem,/ - Co mogło być walki powodem./ - Wieść o tym milczy. Po cóż bym więc ujął Edypa ja sławy/ - Jako mściciel ciemnej sprawy? - - - - Zeus i Apollo przenikną człowieczych dusz ciemnie,/ - A fałszywy sąd tego, któryby nade mnie/ - Stawiał wróżbiarza. Bywa, iż posiędzie/ - Mąż jeden więcej mądrości./ - Lecz nie przywtórzę mu nigdy, aż prawda na jaw się dobędzie./ - Bo gdy potwór skrzydlatypotwór skrzydlaty --- Sfinks. w grodzie naszym gości,/ - Stanął mąż i wyzwolił i zagoił rany;/ - Nie dozna on mojej przygany - - - - -KREON - - - - Drodzy ziomkowie, doszło moich uszu,/ - Że Edyp władca ciężko mnie winuje./ - Więc tu przybywam zrażony; bo jeśli/ - Mniema, iż ja się czy słowem, czy rzeczą/ - Do troski, co go gnębi, przyczyniłem,/ - To już nie pragnę dłuższego żywota/ - Pod tym zarzutem. Toć takie mniemanie/ - Nie drobną tylko wyrządza mi krzywdę,/ - Ale największą, skoro ja rodakom,/ - Wam i mym bliskim przewrotnym się wydam. - - - - -CHÓR - - - - Zarzut ten jednak w gniewliwym zapale/ - Raczej się począł, a nie w głębi duszy. - - - - -KREON - - - - Skąd te posłuchy, iż z mego podmuchu/ - Wróżbiarz kłamliwe wygłasza twierdzenia? - - - - -CHÓR - -Słowo to padło; skąd poszło, ja nie wiem. - - -KREON - - - - I z prostym wzrokiem i z wzniesionem czołem/ - Takie tu na mnie miotano zarzuty? - - - - -CHÓR - - - - Nie wiem. Co władcy czynią, ja nie śledzę./ - Lecz otóż książę sam kroczy z pałacu. - - - - -EDYP - - - - Tyś tutaj? A więc śmiesz tak być bezczelnym,/ - Aby do moich przybliżać się progów,/ - Ty, coś zamierzył popełnić morderstwo/ - I z władzy króla mnie gwałtem ograbić?/ - Rzeknij, na bogów, czy słabość czy głupstwo/ - We mnie spostrzegłeś, by snuć te zamiary?/ - Czyś mniemał, że twych ukrytych podstępów/ - Nie dojrzę, że się obronić nie zdołam?/ - Czyż nie przewrotnem twoje przedsięwzięcie,/ - Bez sił, wspólników, tak rwać się na trony,/ - Które się ludźmi zdobywa i złotem? - - - - -KREON - - - - Radzę ci naprzód wysłuchać mej mowy,/ - A potem rzeczy poznawszy, osądzić. - - - - -EDYP - - - - W słowach ty dzielny, lecz złym ci ja będę/ - Uczniem, bo mam cię za zdrajcę i wroga. - - - - -KREON - -Posłuchaj oto, co powiem w tej sprawie. - - -EDYP - -Nie praw ty oto, że jesteś bez winy. - - -KREON - - - - Jeżeli mniemasz, że upór jest skarbem,/ - Choć bezrozumny, to mniemasz przewrotnie. - - - - -EDYP - - - - Jeżeli sądzisz, iż krzywdząc krewnego/ - Nie zaznasz kary, to sądzisz fałszywie. - - - - -KREON - - - - Uznam twe zdanie, lecz poucz mnie przecież,/ - Cóż ci się teraz wydarzyło złego? - - - - -EDYP - - - - Czyś mnie namawiał, czyli nie namawiał,/ - Bym tu sprowadził znanego wróżbitę? - - - - -KREON - -I dziś obstaję przy tej samej radzie. - - -EDYP - -Jakże, to dawno od czasu, gdy Laios... - - -KREON - -Cóż począł? Słów twych nie całkiem pojmuję. - - -EDYP - -Zniknął śmiertelnym ugodzony ciosem? - - -KREON - -Będzie już dawno od tego zdarzenia. - - -EDYP - -Czyż wtedy wróżbiarz sprawował swą sztukę? - - -KREON - -Równie był mądrym i w równej już cenie. - - -EDYP - -Czyż on naówczas mnie wspomniał choć słówkiem? - - -KREON - -Nigdy, przynajmniej jam tego nie słyszał. - - -EDYP - -A czyście wtedy zarządzili śledztwo? - - -KREON - -Tak, oczywiście, lecz było daremnem. - - -EDYP - -I czemuż wtedy nie gadał ten znachor? - - -KREON - -Nie wiem; a kiedy czego nie wiem, milczę. - - -EDYP - -Lecz tyle z wiedzą mógłbyś rzec i znawstwem... - - -KREON - -Co znów? nie zaprę się rzeczy mi znanych. - - -EDYP - - - - Gdyby nie schadzki z tobą, nie nazwałby/ - Śmierci Laiosa on moich rąk dziełem, - - - - -KREON - - - - Jeśli tak mówi, wiesz to sam; ja ciebie/ - Chciałbym wypytać, jak ty mnie badałeś. - - - - -EDYP - -Badaj, bo mordu mi nikt nie dowiedzie. - - -KREON - -Mów więc --- maszli ty mą siostrę za żonę? - - -EDYP - -Tego pytania zaprzeczyć nie mogę. - - -KREON - -Czy nie dopuszczasz onej do współrządów? - - -EDYP - -Cokolwiek zechce, przyznaję jej chętnie. - - -KREON - -Czyż więc ja trzeci nie równam się z wami? - - -EDYP - -W tem właśnie widzę twą złość i przewrotność. - - -KREON - - - - Nie, gdybyś słuchał, jak ja cię słuchałem/ - Przywódca, WładzaRozważ to naprzód, czy ktoby przekładał/ - Rządy wśród trwogi nad spokój pogodny,/ - Któryby równą zapewniał mu siłę./ - Jam tedy nigdy nie marzył, by królem/ - Być raczej niżli królewskie mieć życie,/ - I nikt rozumny tego nie zapragnie./ - Teraz mam wszystko od ciebie bez znoju,/ - Gdy królów wolę częstokroć mus pęta./ - Jakże przeniósłbym więc godność i trony/ - Nad stanowisko, co dzierżę wśród wczasów?/ - Nie jestem' przecie głupim, by pożądać/ - Czegoś innego nad zaszczyt z korzyścią./ - Czczą mnie tu wszyscy, wszystko mi się kłania,/ - Ci, co do ciebie dążą, mi schlebiają,/ - Bo od mej łaski tak wiele zależy./ - Więc czemużbym ja to wszystko porzucił?/ - Nie wykolei się człowiek rozważny,/ - Anibym powziął ja takich zamiarów,/ - Ani też innych nie poparł w tem dziele./ - SprawiedliwośćWięc dla dowodu zapytaj się w Delfach,/ - Czy w całej prawdzie oddałem głos boga;/ - A gdybyś poznał, że spiski knowałem/ - Wespół z wróżbitą, to chwyć mnie i zabij/ - Dwoistym, moim i twoim wyrokiem!/ - Ale nie rzucaj niepewnych podejrzeń,/ - Bo się nie godzi złych mienić prawymi,/ - Ni prawych złymi bez wszelkiej przyczyny./ - Dobrego człeka odepchnąć, to tyle,/ - Jakby kto drogiej wyzbył się chudoby./ - Poznasz to z czasem stanowczo, albowiem/ - Cnocie czas jeden świadectwo wystawi,/ - A złość nieprawych dzień jeden wyjawi. - - - - -CHÓR - - - - Pięknie on mówił i zlecił przezorność,/ - Bo człek porywczy zbyt łatwo się potknie. - - - - -EDYP - - - - Nagle i chyłkiem gdy ku mnie podstąpią,/ - Trzeba mnie także w rozmyśle być nagłym./ - Gdybym w spokoju trwał, to on by dzieła/ - Dokonał, ja zaś doznałbym wnet szwanku. - - - - -KREON - -Cóż więc zamierzasz? czy z kraju mnie wygnać! - - -EDYP - -Nic mniej; chcę śmierci twojej, nie wygnania. - - -KREON - -Dowiedź mi naprzód, w czem moja jest wina. - - -EDYP - -Więc ani folgi mi nie dasz, ni wiary? - - -KREON - -Bo ci rozwagi brak. - - -EDYP - -Mam ją dla siebie. - - -KREON - -Trza jej i dla mnie. - - -EDYP - -Ty złym jesteś człekiem. - - -KREON - -A gdybyś błądził? - - -EDYP - -Jednak słuchać trzeba. - - -KREON - -I złego pana? - - -EDYP - -O miasto, ty miasto! - - -KREON - -I ja też miasta cząstką, nie ty jeden. - - -CHÓR - - - - Dość tego kniaziu; w sam raz, jak spostrzegam,/ - Wychodzi z domu Jokasta; z nią razem/ - Trzeba zażegnać drażniące te swary. - - - - -JOKASTA - - - - Czemuż, nieszczęśni, jątrzycie się słowy?/ - Nie wstyd wam ludzi, gdy ogół chorzeje,/ - Własne poruszać spory i zatargi?/ - Idź więc do domu ty i pójdź Kreonie,/ - By błahych żalów nie spiętrzać nad miarę. - - - - -KREON - - - - O siostro! Mąż twój straszne miota na mnie/ - Groźby, podwójne wydziela mi kaźnie:/ - Albo wygnanie, lub życia utratę. - - - - -EDYP - - - - Tak jest, bom schwycił na złych go zamysłach/ - Podstępnie przeciw mej knutych osobie. - - - - -KREON - - - - Niechbym nie uszedł, lecz zginął pod klątwą,/ - Jeśli prawdziwe twoje oskarżenia. - - - - -JOKASTA - - - - Zawierz na bogów, Edypie, tej mowie,/ - Bacząc nasamprzód na święte zaklęcia,/ - A potem na mnie i tych co obecni. - - - - -CHÓR - -Usłuchaj chętnie i mądrze, o to cię błagam, mój władco! - - -EDYP - -W czem mam ustąpić? - - -CHÓR - -Zważ, iż nie był przewrotnym, uszanuj jego zaklęcia - - -EDYP - -Wiesz, czego żądasz? - - -CHÓR - -Wiem. - - -EDYP - -A więc wypowiedz? - - -CHÓR - - - - Że pozwał bogów, nie mieć bez przyczyny/ - Hańbiącej w twarz jego winy! - - - - -EDYP - - - - Wiedz ty, iż tego żądając odemnie,/ - Żądasz mej śmierci i mego wygnania. - - - - -CHÓR - - - - Klnę się na słońce, co niebios wiedzie rej,/ - Niechbym zginął marnym zgonem,/ - Jeśli kiedy w duszy mej/ - Myśl ta postała; w sercu ja zgnębionem/ - Drżę, iż do nieszczęść, co trapią tę ziemię,/ - Nowych klęsk przydacie brzemię. - - - - -EDYP - - - - Niech więc on idzie, choćbym i ze szczętem/ - Miał zginąć, albo z hańbą być wygnanym./ - Litość mą budzą twe słowa, nie jego./ - Moja nienawiść wszędzie go doścignie. - - - - -KREON - - - - Zżymasz się jeszcze, kiedy ustępujesz,/ - Zgnębionym jesteś, gdy gniew twój przycichnie,/ - Takie natury są sobie katuszą. - - - - -EDYP - -Precz stąd nareszcie! - - -KREON - - - - Uchodzę w tej chwili./ - Niechby wbrew tobie tamci mnie uczcili. - - - - -CHÓR - -Księżno, czemu ty zwlekasz, by go wprowadzić do domu? - - -JOKASTA - -Niechbym poznała, co zaszło. - - -CHÓR - -Ciemnych głos padł podejrzeń, które wgryzają się w serce. - - -JOKASTA - -Czy z ust ich obu? - - -CHÓR - -Obu. - - -JOKASTA - -Cóż więc rzekli? - - -CHÓR - - - - O, dość już cierpień! o, nie każ mi mową/ - Rany tej jątrzyć na nowo! - - - - -EDYP - - - - Widzisz, gdzieś zaszedł ty z twoją mądrością,/ - Zdradzasz mą sprawę i tępisz mi serce, - - - - -CHÓR - - - - Rzekłem już nieraz, o książę,/ - Że brakłoby mi rozumu i sądu,/ - Gdybym się zaparł miłości, co z tobą mnie wiąże ---/ - Z tobą, coś nawę tej ziemi do lądu/ - Skierował pośród burz i mąk./ - O nie puszczaj steru z rąk! - - - - -JOKASTA - - - - Na bogów, powiedz i mnie wreszcie, królu,/ - Czemu tak wielkim zapłonąłeś gniewem. - - - - -EDYP - - - - Rzeknę --- bo więcej cię nad tamtych cenię,/ - Jakie to Kreon knuł na mnie zamysły. - - - - -JOKASTA - -Mów, jeśli pewne masz winy poszlaki. - - -EDYP - -On mnie nazywa Laiosa mordercą. - - -JOKASTA - -Czy z własnej wiedzy, czyli też z posłuchu? - - -EDYP - - - - Nasłał wróżbitę przewrotnego, który/ - Słów mu oszczędził i głowę osłonił. - - - - -JOKASTA - - - - Ty więc nie bacząc wiele na te rzeczy,/ - Mnie raczej słuchaj i wiedz, iż śmiertelnych/ - Sztuka wróżenia nie ima się wcale./ - Złożę ci na to stanowzce dowody./ - Wiedz więc, że Laios otrzymał był wróżby,/ - Nie od Apolla, lecz od jego służby,/ - Iż kiedyś śmierć go z rąk syna pokona,/ - Co zeń zrodzony --- i z mojego łona./ - A wszakże jego, jak wieść niesie, obce/ - Zabiły zbiry w troistem rozdrożu./ - A to niemowlę, gdy trzeci dzień świtał,/ - Przebiwszy u nóg kosteczki, wysadził/ - On ręką obcą gdzieś w górskich ostępach./ - I tak Apollo nie dopełnił tego,/ - By syn ten ojca powalił, ni groźby,/ - Że Laios legnie pod syna zamachem./ - A tak głosiły przecie przepowiednie./ - BógNie troszcz się o nie. Gdy tajemnej toni/ - Bóg chce co wydrzeć, on sam to odsłoni. - - - - -EDYP - - - - Po twoich słowach, jakiż mną owładnął,/ - Żono, niepokój i ducha wzruszenie! - - - - -JOKASTA - -Nowa więc troska znów ciebie się czepia? - - -EDYP - - - - Słyszałem, tak mi się zdaje, że Laios/ - Legł, gdzie potrójne rozchodzą się drogi? - - - - -JOKASTA - -Tak wieść głosiła i dotąd się krzewi. - - -EDYP - -A gdzie spełniono nieszczęsną tę zbrodnię? - - -JOKASTA - - - - FocydąFocyda --- kraina położona w środkowej Grecji nad zatoką Koryncką, na zachód od Beocji. We Focydzie leżało miasto Delfy, również miejscowość Daulis. zwie się kraj ów, a dwie drogi/ - Z Delf i Daulidy zbiegają się w jedną. - - - - -EDYP - -A jak to dawno od tego zdarzenia? - - -JOKASTA - - - - Na krótko, nim ty władcą tej krainy/ - Zostałeś, wieść ta doszła do stolicy. - - - - -EDYP - -O Zeusie, cóż ty kazałeś mi spełnić? - - -JOKASTA - -Cóż ci tak serce, Edypie, porusza? - - -EDYP - - - - Nie pytaj więcej, lecz powiedz mi, jaki/ - Laios miał wygląd i w jakim był wieku? - - - - -JOKASTA - - - - Smagły był, włosów bielała już wełna,/ - Od twej postawy niewiele się różnił. - - - - -LosEDYP - - - - Biada mi, straszną rzuciłem ja klątwę,/ - Jak się wydaje, nieświadom na siebie. - - - - -JOKASTA - -Cóż mówisz, książę! Z trwogą na cię patrzę. - - -EDYP - - - - Drżę ja, iż wróżbiarz nie całkiem był ślepym;/ - Rzecz mi wyjaśnisz, gdy jedno odpowiesz. - - - - -JOKASTA - -Waham się, ale odrzeknę, gdy spytasz. - - -EDYP - - - - Czy jechał skromnie, czy też jako książę/ - Liczną drużynę miał na swe rozkazy? - - - - -JOKASTA - - - - Pięciu ich było, a wśród nich obwiestnik;/ - Wóz tylko jeden Laiosowi służył. - - - - -EDYP - - - - Biada --- już świta zupełnie; któż tedy/ - Takich szczegółów udzielił wam, żono? - - - - -JOKASTA - -Jeden ze służby, co uszedł ze życiem. - - -EDYP - -Czyż on się teraz znajduje w tym domu? - - -JOKASTA - - - - O nie! bo kiedy wróciwszy zobaczył,/ - Że ty u steru, że Laios zabity,/ - Zwrócił się do mnie z pokornem błaganiem/ - Bym go posłała na wieś między trzody,/ - Tak iżby najmniej oglądał to miasto./ - Ja go puściłam, bo chociaż niewolnik,/ - Tej lub i większej był godzien nagrody. - - - - -EDYP - -Niechby on tu się pojawił co żywo! - - -JOKASTA - -Łatwem to; ale cóż go tak pożądasz? - - -EDYP - - - - Boję się żono, żem orzekł zbyt wiele,/ - Więc z tej przyczyny oglądać go pragnę. - - - - -JOKASTA - - - - Stawi się tutaj; ale i ja godna,/ - Byś mi powiedział, co gnębi twą duszę. - - - - -EDYP - - - - Nie skryjęć tego, skorom tak daleko/ - Zapadł już w trwogę; a komużbym raczej/ - Wśród takiej burzy otworzył me wnętrze?/ - Kondycja ludzka, Los, RodzinaOjcem był moim Polybos z Koryntu,/ - Matką Merope z DorydyDoris --- mały kraik górski nad rzeką Kefisosem, na północ od Focydy.. Zażyłem/ - Tam ja czci wielkiej, aż się przytrafiło/ - Coś, co urazy zapewne jest godnem,/ - Godnem nie było takiego porywu./ - Bo wśród biesiady podniecony winem/ - Mąż w twarz mi rzucił, że jestem podrzutkiem./ - A ja, choć gniewny, umiałem narazie/ - Się pohamować; nazajutrz badałem/ - Ojca i matkę, a oni do sprawcy/ - Takiej obelgi żal wielki uczuli./ - To mnie cieszyło; lecz słowa te jednak/ - Ciągle mnie truły i snuły się w myśli./ - A więc bez wiedzy rodziców poszedłem/ - Do świętych Delfów, a tu mi Apollo/ - Tego, com badał, nie odkrył; lecz straszne/ - Zato mi inne wypowiedział wróżby,/ - Że matkę w łożu ja skalam, że spłodzę/ - Ród, który ludzi obmierznie wzrokowi,/ - I że własnego rodzica zabiję./ - To usłyszawszy, zdała od Koryntu/ - Błądziłem, kroki gwiazdami kierując,/ - Aby przenigdy nie zaznać nieszczęścia,/ - Hańby, któraby spełniła tę wróżbę./ - ZbrodniaI krocząc naprzód, przyszedłem na miejsce,/ - Gdzie według ciebie ten król był zabitym./ - Zeznam ci wszystko po prawdzie; gdym idąc/ - Do troistego zbliżył się rozdroża,/ - Wtedy obwiestnik i mąż jakiś wozem/ - W konie sprzężonym jadący, jak rzekłaś,/ - Mnie najechali, i z drogi mnie gwałtem/ - Woźnica spędzał wraz z owym staruchą./ - Ja więc wzburzony uderzam woźnicę,/ - Co mnie potrącił; a gdy to zobaczył/ - Starzec, upatrzył gdym podle był wozu,/ - I w głowę oścień mi wraża kolczasty; ---/ - Oddałem z lichwą; ugodzon kosturem/ - Runął on nawznak ze środka siedzenia. ---/ - Tnę potem drugich; Losa jeśli obcego/ - Łączyło jakie z Laiosem krewieństwo,/ - To któż nędzniejszym byłby od zabójcy,/ - Któż w większej bogów pogardzie i nieba?/ - Przecież go obcym, ni ziomkom nie wolno/ - Przyjąć pod dachem, ni uczcić przemową,/ - Lecz precz należy odtrącić. Nikt inny,/ - Lecz ja tę klątwę sam na się rzuciłem./ - A ręką kalam ofiary dziś łoże,/ - Co w krwi broczyła. --- Czyż ja nie shańbiony?/ - Nie. zbezczeszczony doszczętnie? Jeżeli/ - Tułać się przyjdzie, w tułaczce już moich,/ - Ani ojczyzny oglądać nie będę./ - Inaczej matkę bo pojąć i zgładzić/ - Ojca bym musiał, tego, co dał życie. ---/ - Ktoby w tem widział srogiego demona/ - Dopust, czyż domysł ten byłby fałszywym?/ - Niechbym nie zajrzał, o boże wy mocy,/ - Tego ja słońca i zginął bez wieści/ - Z pośród śmiertelnych, nim takie nieszczęście/ - Ostrzem by w moją ugodziło głowę. - - - - -CHÓR - - - - Strasznem to, panie, lecz póki ów świadek/ - Prawdy nie wyzna, trwaj jeszcze w nadziei. - - - - -EDYP - - - - Żyje też we mnie li tyle nadziei,/ - By się owego doczekać pasterza. - - - - -JOKASTA - -Jakąż otuchę opierasz ty na nim? - - -EDYP - - - - Zaraz ci powiem; jeśliby tak samo,/ - Jak ty, on mówił, uszedłbym ja zguby. - - - - -JOKASTA - -Jakież wyrzekłam ja słowa znaczące? - - -EDYP - - - - Rzekłaś, że kilku podawał on zbójców/ - Za sprawców zbrodni; jeśliby tę liczbę/ - Znowu potwierdził, to nie ja zabójcą./ - Jeden i wielu, to przecież nie równem./ - Lecz gdyby wspomniał o jednym podróżnym,/ - Natenczas zbrodnia się na mnie przewali. - - - - -JOKASTA - - - - Wiedz więc stanowczo, że tak brzmiały słowa,/ - A niepodobnem, by wraz je odwołał./ - Gdyż wszyscy, nie ja słyszałam to sama./ - A gdyby nawet od słów swych odstąpił,/ - To i tak przecie zgon ten Laiosa/ - Wróżby nie spełni; bo temu Apollo/ - Groził, że zginie od syna prawicy,/ - A syn nieszczęsny nie zabił go wszakże,/ - Lecz sam dokonał już przedtem żywota./ - Ja więc na słowa wróżbiarzy ni tyle/ - Się nie oglądam, a tyle je ważę... - - - - -EDYP - - - - Trafnie to mówisz, poślij jednak kogo,/ - Aby przystawił pasterza, nie zwlekaj. - - - - -JOKASTA - - - - Wnet poślę wstąpmy tymczasem do domu,/ - Bo, co ci miłem, nie zniecham niczego. - - - - -CHÓR - - - - Niechbym ja słowom i sprawom co święte/ - Cześć wierną dał i pokłony./ - Strzegą ich prawa w eterze poczęte,/ - Nadziemskie strzegą zakony./ - Olimp im ojcem, z ziemskiego bo łona/ - Takie nie poczną się płody,/ - Ani ich fala zapomnień pokona./ - Trwa w nich Bóg wielki, mocny, wiecznie młody. - - - - Pycha rodzi tyranów; gdy pychy tej szały/ - Prawa i miarę przekroczą,/ - Runie na głowę ze stromej gdzieś skały,/ - Gdzie głębie zgubą się mroczą./ - Nic jej stamtąd nie wyzwoli./ - Do Boga wzniosę ja prośbę gorącą,/ - By zbawił tego, co nas ratował w niedoli./ - Bóg mi ostoją i wiernym obrońcą! - - - - A gdy ludzi czyn lub głos/ - Prawa obrazi i święte bóstw trony,/ - Niech ich straszny dogna los,/ - Skarci dumy wzlot szalonej,/ - Gdy za brudnym zyskiem gonią,/ - Gdy od ludzi złych nie stronią,/ - Świętość grzeszną skazą dłonią./ - Któżby jeszcze się, chełpił, iż kary on groty/ - I bogów odeprze gniewy?/ - Jeśliby takie cześć miały roboty,/ - Nacóż me tańce i śpiewy? - - - - Już do Olimpji nie pójdę, nie pójdę Delfów ja szlakiem,/ - Nie ujrzy mnie Abejski chramdo Olimpji nie pójdę, nie pójdę Delfów ja szlakiem... --- w Olimpii była stara wyrocznia, sławna w Delfach; w Abai, mieście północnej Focydy, znajdowała się prastara świątynia Apollina, połączona także z wyrocznią.,/ - Aż niebo swym wszechwidnym znakiem/ - Mowom ludzi zada kłam./ - O Zeusie, jeśliś ty panem niebiosów,/ - O wszechwładco ziemi losów,/ - Bacz na krnąbrność ludzkich głosów./ - Co Bóg o Laiosie wieści,/ - Mają już za sen i mary/ - I Apollo już bez części!/ - Wniwecz idą wiary. - - - - -JOKASTA - - - - O głowy miasta, dobrem mi się zdało/ - Do domów bożych pójść, przybrawszy ręce/ - W wieńce i wonne dla bogów kadzidła./ - Bo troski różne zawładły nadmiernie/ - Duchem Edypa; i nie jak rozumny/ - Nowe on wieści według dawnych waży,/ - Lecz tym, co grozę wróżą, się poddaje./ - Więc gdy mu żadnej nie wlałam otuchy,/ - Do ciebie, żeś tu bliski, Apollinie,/ - Z prośbą się teraz zwracam i błaganiem,/ - Żebyś nam ulgi przysporzył ty zbożnej./ - Bo teraz my tu wszyscy zatroskani,/ - Patrząc na trwogi sternika tej nawy. - - - - -[Przybywa Posłaniec z Koryntu] - - -POSŁANIEC Z KORYNTU - - - - Czy mógłbym od was dowiedzieć się, kumy,/ - Gdzie tu mieszkanie jest króla Edypa./ - Lub raczej mówcie gdzie teraz przebywa. - - - - -CHÓR - - - - Otóż dom jego, a on sam jest w domu/ - I otóż żona, matka jego dzieci. - - - - -POSŁANIEC - - - - Niechajby szczęsna ze szczęsnymi żyła,/ - Ona, co prawą jest jego małżonką. - - - - -JOKASTA - - - - Niechaj i tobie Bóg szczęści, boś pięknie/ - Nas tu pozdrowił; lecz wyjaw przyczynę/ - Twego przybycia, jaką wieść przynosisz. - - - - -POSŁANIEC - -Dobrą wieść niosę dla domu i męża. - - -JOKASTA - -Jaką nowinę? Skądże to przybywasz? - - -POSŁANIEC - - - - Z Koryntu, --- słowa, które wnet wypowiem,/ - Sprawią ci radość --- a może i troskę. - - - - -JOKASTA - -Cóż to, co siłę podwójną mieć może? - - -POSŁANIEC - - - - Jego chcą ludzie Istmijskiej krainyIstmijska kraina --- Korynt, leżący w pobliżu Istmosu, czyli przesmyka Korynckiego./ - Posadzić na tron; tak o tem mówiono. - - - - -JOKASTA - -Cóż? czyż już stary Polybos nie rządzi? - - -POSŁANIEC - -Przestał, bo śmierć go zabrała do grobu. - - -JOKASTA - -Cóż znowu? umarł więc, starcze, Polybos? - - -POSŁANIEC - -Niech zginę, jeśli prawdy nie wyrzekłem. - - -JOKASTA - - - - Donieś więc o tem, służebno, co prędzej/ - Mojemu panu. O bogów wyrocznie/ - Cóż się to stało? Z trwogi przed tym mężem/ - Uciekał Edyp, by snadź go nie zabił./ - A teraz los weń --- nie Edyp ugodził. - - - - -EDYP - - - - O najmilejsza ma żono, Jokasto,/ - Po coś mnie tutaj wywołała z domu? - - - - -JOKASTA - - - - Wysłuchaj tego człowieka i rozważ,/ - Jako się pustym okazał głos bogów. - - - - -EDYP - -Co on za jeden i cóż nam zwiastuje? - - -JOKASTA - - - - Idzie z Koryntu z nowiną o ojcu,/ - Że już nie żyje Polybos, że --- skonał. - - - - -EDYP - -Cóż to przybyszu! Sam mów, co przynosisz. - - -POSŁANIEC - - - - Jeśli to wprzódy mam tobie obwieszczać,/ - Wiedz, że ów człowiek już poszedł na mary. - - - - - -EDYP - -Podstęp go, czyli zwaliła choroba? - - -POSŁANIEC - -Drobna niekiedy rzecz starca powali. - - -EDYP - -A więc z słabości skończył, jak się zdaje. - - -POSŁANIEC - -I z miary wieku, która nań przypadła. - - -EDYP - - - - Przebóg! pocóżby, o żono, kto zważał/ - Na Pytji trony, niebieskie świergoty/ - Ptakówświergoty ptaków --- Edyp ma na myśli wróżenie z lotu i głosów ptaków., za których to głosów przewodem/ - Ja ojcobójcą być miałem; toć teraz/ - Ten już pod ziemią, a ja zaś oszczepu/ - Ani się tknąłem; więc chyba tęknota/ - Za mną go zmogła; --- tak byłbym zabójcą./ - Zabrawszy tedy grożące wyrocznie,/ - Legł on w Hadesie i starł je na nice. - - - - -JOKASTA - -Czy nie mówiłam ci tego już dawno? - - -EDYP - -Mówiłaś, ale mną władnęła trwoga. - - -JOKASTA - -Nadal więc nie bierz tych rzeczy do serca. - - -EDYP - -Lecz matki łoże, czyż nie ma mnie trwożyć? - - -Kondycja ludzka, Los, MatkaJOKASTA - - - - Czemużby troskał się człowiek, co w ręku/ - Losu, przyszłości przewidzieć nie zdolny?/ - Jeszcze najlepiej żyć tak --- od dnia do dnia./ - A tych miłostek z matką się nie strachaj,/ - Bo wielu ludzi już we śnie z matkami/ - Się miłowało; swobodnie ten żyje,/ - Kto snu mamidła lekko sobie waży. - - - - -EDYP - - - - Pięknem byłoby to wszystko, coś rzekła,/ - Gdyby nie matka --- przy życiu; że żyje,/ - Choć pięknie mówisz; ja muszę się trwożyć. - - - - -JOKASTA - -I z grobu ojca nie zabłysł ci promień? - - -EDYP - -Zabłysł, nie przeczę, lecz matki się boję. - - -POSŁANIEC - -Jakaż niewiasta tak wielce was trwoży? - - -EDYP - -Meropa, starcze, żona Polybosa. - - -POSŁANIEC - -Cóż więc takiego, co grozę wam sprawia? - - -EDYP - -Straszliwa wróżba zesłana od bogów. - - -POSŁANIEC - -Poznać ją można, czy milczeć musicie? - - -EDYP - - - - Owszem, znać możesz. LoksjasLoksias (od loxos: skrzywiony, ciemny, dwuznaczny) --- przydomek delfickiego Apollina. mi zwiastował/ - Niegdyś, że matkę obejmę na łożu/ - I że własnego ojca krew przeleję./ - Przeto ja długo, by złego się ustrzec,/ - Mijałem Korynt, na szczęście; lecz przecież/ - Patrzeć w rodziców oblicze rozkoszą. - - - - -POSŁANIEC - -Czyż dla tej trwogi uszedłeś ty z kraju? - - -EDYP - -Tak, starcze, nie chcąc być ojca mordercą. - - -POSŁANIEC - - - - Czemuż więc dotąd, o władco, z tej trwogi/ - Cię nie wywiodłem, gdym przybył tu chętny? - - - - -EDYP - -A przecież wdzięczność zyskałbyś tem wielką. - - -POSŁANIEC - - - - Potom tu przybył, by skoro do domu/ - Wrócisz, i mnie się też co okroiło. - - - - -EDYP - -O! z rodzicami nie stanę pospołu! - - -POSŁANIEC - -Synu, toć jasnem, iż nie wiesz, co czynisz. - - -EDYP - -Jak to, mój stary, poucz mnie, na bogi! - - -POSŁANIEC - -Czyż dla tych ludzi unikasz ty domu? - - -EDYP - -W trwodze, by Febus się jasno nie ziścił. - - -POSŁANIEC - -Byś od rodziców nie przejął zakały? - - -EDYP - -To właśnie ciągle, o starcze, mnie trwoży. - - -POSŁANIEC - -Więc nie wiesz, że się strachasz bez powodu. - - -EDYP - -Jakoż? gdy jestem tych dzieckiem rodziców. - - -POSŁANIEC - -Polybos tobie żadnym nie był krewnym. - - -EDYP - -Cóż to, Polybos nie byłby mi ojcem? - - -POSŁANIEC - -Nie więcej ojcem odemnie, lecz równym. - - -EDYP - -Skądby się ojciec z tym równał, co nie jest? - - -POSŁANIEC - -Wszakże ni ja cię spłodziłem, ni tamten. - - -EDYP - -Więc skądże wtedy on mienił mnie synem? - - -POSŁANIEC - -Wiedz, iż z rąk moich otrzymał cię w darze. - - -EDYP - -I z obcej ręki przyjąwszy, tak kochał? - - -POSŁANIEC - -Bezdzietność takie mu dała uczucia. - - -EDYP - -A tyś mnie kupił, czy znalazł przypadkiem? - - -POSŁANIEC - -Znalazłem w krętych Kiteronu jarach. - - -EDYP - -Jakże dostałeś się do-tych ostępów? - - -POSŁANIEC - -Górskiemu bydłu za pastucha byłem. - - -EDYP - -Pastuchem byłeś wędrownym i płatnym? - - -POSŁANIEC - -I twym wybawcą natenczas, o synu. - - -EDYP - -A w jakiej ty mnie zeszedłeś potrzebie? - - -POSŁANIEC - -Stopy nóg twoich dać mogą świadectwo. - - -EDYP - -Biada mi, dawne wspominasz niedole. - - -POSŁANIEC - -Ja zdjąłem pęta z twoich stóp przebitych. - - -EDYP - -Z pieluch więc straszną wyniosłem ohydę? - - -POSŁANIEC - -Od nóg nabrzmiałych nadano ci imię. - - -EDYP - -Przebóg, mów, ojciec je nadał czy matka? - - -POSŁANIEC - -Nie wiem, wie lepiej ten, co mi cię zwierzył. - - -EDYP - -Nie sam mnie zszedłeś, lecz z innejś wziął ręki? - - -POSŁANIEC - -Nie sam, lecz inny cię wydał mi pastuch. - - -EDYP - -Któż on? Czy zdołasz go jeszcze oznaczyć? - - -POSŁANIEC - -Mówiono, że był u Laiosa w służbie. - - -EDYP - -W służbie u króla dawnego tej ziemi? - - -POSŁANIEC - -A jużci; pasał on Laiosa trzody. - - -EDYP - -Czy on przy życiu, czy mógłbym go widzieć? - - -POSŁANIEC - -Miejscowi ludzie to wiedziećby mogli. - - -EDYP - - - - Czyż więc wśród ludzi, którzy tu obecni,/ - Zna kto człowieka, którego on wskazał,/ - Czy go nie widział czy w polach, czy w domu?/ - Mówcie, bo światła nadarza się pora. - - - - -CHÓR - - - - Nie znam innego krom sługi, którego/ - Wezwać już z pola kazałeś Jokasta/ - Chyba najlepszej udzieli wskazówki. - - - - -EDYP - - - - Żono, czy znasz ty człowieka, za którym/ - Posłałem w pole, o którym ten prawi? - - - - -JOKASTA - - - - Cóż? kto mu w myśli? nie zważaj ty na to,/ - Słów tu mówionych nie pomnij na próżno. - - - - -EDYP - - - - Rzecz niepodobna, bym takie poszlaki/ - Dzierżąc, nie badał mego pochodzenia. - - - - -JOKASTA - - - - Jeśli, na bogów, życie tobie miłe,/ - Nie badaj tego; mej starczy katuszy. - - - - -EDYP - - - - Odwagi! nic ci nie ujmie, chociażbym/ - Z dziadów i ojców pochodził niewoli. - - - - -JOKASTA - -Jednak mnie słuchaj, błagam, nie czyń tego. - - -EDYP - -Zbytnia uległość nie zawrze mi prawdy. - - -JOKASTA - -Z serca najlepszą ci służę poradą. - - -EDYP - -Co zwiesz najlepszem, oddawna mnie dręczy. - - -JOKASTA - -Nieszczęsny, niechbyś nie wiedział, kim jesteś. - - -EDYP - - - - Czyż mi nie stawią wnet tego pastucha?/ - Ta --- niech się cieszy świetnością swych przodków. - - - - -JOKASTA - - - - Biada, nieszczęsny, to jedno już słowo/ - Rzeknę, a głos ten już będzie ostatnim. - - - - -[Wybiega ze sceny] - - -CHÓR - - - - Dlaczegóż żona w tak dzikiej rozpaczy/ - Precz stąd wybiegła? Edypie? Strach zbiera,/ - Że jaka klęska w milczeniu się zerwie. - - - - -EDYP - - - - Niechaj się zrywa; ja jednak mojego/ - Dojdę początku, chociażby był marnym./ - Tej pono, że jest wyniosłą niewiastą,/ - Mojej nędzoty powstydzić się przyjdzie./ - Ja zaś, co synem losu się być mienię/ - Dobrotliwego, nie doznam zhańbienia,/ - On-to mi matką, a druhy miesiące/ - Dały mi szmaty i dały szkarłaty./ - Wobec tej matki zmiany się nie boję,/ - Gdy poznam w pełni pochodzenie moje. - - - - -CHÓR - - - - Jeśli to nie sen, nie złuda,/ - Jutro, gdy skała twa, o Kiteronie,/ - W pełni miesiąca zapłonie,/ - Wysławię cześć twą i cuda./ - Zaśpiewam chwały pieśń wielką,/ - Zwąc cię Edypie matką, żywicielką./ - Pląsem cię uczczę, iż byłeś ostoją mym panom/ - A ty, Febie, zawtóruj i pieśni i tanom. - - - - Jakaż bo ciebie zrodziła dziewicadziewica --- nimfa gór lub lasów, Oreada lub Driada.?/ - Czyś ty był ojcem, o PaniePan --- duch i bóg przyrody, duch lasów, gąszczów i dolin.,/ - Czy też Apolla znęciły ją lica/ - Na szczytów cichej polanie?/ - Czy bóg, co włada w Kyllenejskim jarzebóg, co włada w Kyllenejskim jarze --- Hermes, syn Zeusa i Mai, urodzony na szczytach góry Kyllene w Arkadii.,/ - Lub Bakchus lśniący na wirchów gdzieś tronie/ - Od krasnych dziewic otrzymał cię w darze,/ - Nimf w HelikonieHelikon --- pasmo gór na granicy Focydy i Beocji, słynne jako muz siedziba.? - - - - -[Wchodzi stary sługa Laiosa] - - -EDYP - - - - Jeśli ja także, choć wprzód go nie znałem,/ - Zgadywać mogę, mniemałbym, o starcy,/ - Że ten, którego czekamy oddawna,/ - Pastuch się zjawił, bo wiek za tem mówi./ - A zresztą w ludziach, którzy go prowadzą,/ - Widzę me sługi; osądzisz to łacniej,/ - Boś znał człowieka przed dawnemi laty. - - - - -CHÓR - - - - On to, mój panie, wśród domu Laiosa/ - Wiernym był sługą, jak mało kto inny. - - - - -EDYP - - - - Naprzód cię pytam, przychodniu z Koryntu,/ - Czyś tego mienił? - - - - -POSŁANIEC - -Tego, co tu stanął. - - -EDYP - - - - Starcze patrz na mnie, i wręcz odpowiadaj,/ - Gdy spytam; byłeś ty sługą Laiosa? - - - - -SŁUGA - -Tak, byłem sługą domowym, nie kupnym. - - -EDYP - -Jakie tu miałeś zajęcia i służbę? - - -SŁUGA - -Najwięcej, panie, chodziłem za bydłem. - - -EDYP - -A w jakich miejscach miałeś twe szałasy? - - -SŁUGA - -Na Kiteronie i bliskich polanach. - - -EDYP - -Czyś widział kiedy tego tu człowieka? - - -SŁUGA - -Przy jakiej sprawie? Kogóż masz na myśli? - - -EDYP - -Tego tu, czyś ty z nim zadał się kiedy? - - -SŁUGA - -Narazie ciężko to sobie przypomnieć. - - -POSŁANIEC - - - - Nie dziw, o panie! ja wraz mu przypomnę/ - To, co zabaczył. Bo wiem to ja przecie,/ - Że on wie także, jakośmy trzy lata/ - W ciepłych miesiącach wyganiali trzody/ - Tu na Kiteron; gdy zima nastała,/ - Ja przepędzałem bydło do mych stajen,/ - On do Laiosa obory; no! mówże,/ - Czy tak się działo, czy zmyślam te rzeczy? - - - - -SŁUGA - -Będzie to prawda --- choć temu już dawno. - - -POSŁANIEC - - - - Więc powiedz dalej, czy pomnisz, żeś dziecko/ - Oddał mi jakieś na pielęgnowanie? - - - - -SŁUGA - -Cóż to, pocóż mi pytanie to stawiasz? - - -POSŁANIEC - -Oto ten, kumie, co wtedy był dzieckiem. - - -SŁUGA - -Cóż ty, do licha, nie zamkniesz raz gęby? - - -EDYP - - - - Nie łaj go, stary, bo raczej twe słowa/ - Zgromić należy, nie jego przemowy. - - - - -SŁUGA - -W czemże ja, dobry panie, zawiniłem? - - -EDYP - -Że przeczysz dziecku, za którem on śledzi. - - -SŁUGA - -Plecie bo na wiatr, nie wiedzieć dlaczego. - - -EDYP - -Nie zeznasz z chęcią, to zeznasz pod batem. - - -SŁUGA - -Przebóg, nie smagaj, o panie, staruszka. - - -EDYP - -Niechaj mu ręce spętają na grzbiecie. - - -SŁUGA - -Zaco? o biada! jakiej chcesz nowiny? - - -EDYP - -Czyś dał mu dziecię, o które się pyta? - - -SŁUGA - -Dałem; bodajbym dnia tego był zginął. - - -EDYP - -Przyjdzie do tego, gdy prawdy nie zeznasz. - - -SŁUGA - -Doszczętniej zginę, skoro ją wypowiem. - - -EDYP - -Człowiek ten szuka, jak widać, wykrętów. - - -SŁUGA - -O nie, toć rzekłem, iż dałem je dawno. - - -EDYP - -Skąd wziąłeś? z domu? czy dał ci je inny? - - -SŁUGA - -Mojem nie było, z innej wziąłem ręki. - - -EDYP - -Któż był tym mężem, z jakiego on domu? - - -SŁUGA - -Na boga, panie, nie pytaj mnie więcej! - - -EDYP - -Zginąłeś, jeśli raz pytać nie dosyć. - - -SŁUGA - -A więc --- z Laiosa to było pomiotu. - - -EDYP - -Czy z niewolnicy, czy też z krwi szlachetnej? - - -SŁUGA - -Biada, ma mowa tuż u grozy kresu. - - -EDYP - -I słuch mój również, lecz słuchać mi trzeba, - - -SŁUGA - - - - Zwano go synem jego; lecz twa żona/ - Najlepiej powie, jak rzeczy się miały. - - - - -EDYP - -Czy tedy ona oddała? - - -SŁUGA - -Tak, panie. - - -EDYP - -W jakimże celu? - - -SŁUGA - -Bym zabił to dziecię. - - -EDYP - -Wyrodna matka! - - -SŁUGA - -Trwożyły ją wróżby. - - -EDYP - -Jakie? - - -SŁUGA - -Że dziecko to ojca zabije. - - -EDYP - -Pocóż je tedy oddałeś tamtemu? - - -SŁUGA - - - - Z litości, panie; myślałem, że weźmie/ - Dziecię do kraju, skąd przybył; i otóż/ - On je zratował na zgubę, bo jeśli/ - Tyś owem dzieckiem, to jesteś nędzarzem - - - - -Kondycja ludzka, LosEDYP - - - - Biada, już jawnem to, czegom pożądał,/ - O słońce, niechbym już cię nie oglądał!/ - Życie mam, skąd nie przystoi, i żyłem,/ - Z kim nie przystało --- a swoich zabiłem. - - - - -CHÓR - - - - O śmiertelnych pokolenia!/ - Życie wasze, to cień cienia./ - Bo któryż człowiek więcej tu szczęścia zażyje/ - Nad to, co w sennych rojeniach uwije,/ - Aby potem z biegiem zdarzeń/ - Po snu chwili runąć z marzeń./ - Los ten, co ciebie, Edypie, spotyka,/ - Jest mi jakby głosem żywym,/ - Bym żadnego śmiertelnika/ - Nie zwał już szczęśliwym. - - - - Twe cięciwy miotły strzały/ - Gdzieś daleko za granice/ - Zwykłych szczęść i chwały./ - Wróżą zmogłeś ty dziewicę,/ - Ostrzem zbrojną szponów./ - Żeś nam stanął jako wieża/ - Obronna od zgonów,/ - Uczcił w tobie lud rycerza/ - I wywyższył cię ku niebom,/ - Byś królem był Tebom. - - - - A dziś kogo większa moc/ - Klęsk i złego gnębi?/ - Któż w czarniejszą runął noc/ - Do nieszczęścia głębi?/ - Edypa głowo wysławiona,/ - Jednej starczyło przystanie/ - Na syna, ojca, kochanie/ - I jednego łona./ - Jakoż cię mogły znosić do tej pory/ - W milczeniu ojca ugory? - - - - Czas wszechwidny, ten odsłoni/ - Winy twojej brud,/ - Ślub nieślubny zemsta zgoni/ - Płodzących i płód./ - O niechajbyś się Laiosa dziecię/ - Nigdy nie był zjawił,/ - Nie byłbym teraz rozpaczą, co miecie/ - Jęki, serc krwawił./ - Tyżeś to kiedyś roztworzył me oczy/ - I dziś ty grążysz mnie w mroczy. - - - -Grzech, Kara, Los, Matka, Mąż, Rodzina, Rozpacz, Samobójstwo, Syn, ŻonaPOSŁANIEC DOMOWY - - - - O wy, którzyście starszyzną tej ziemi,/ - Jakież będziecie wnet słyszeć i widzieć/ - Klęski i jakiej doznacie boleści,/ - Jeżeli trwacie w miłości tych domów./ - Myślę, iż Istru, ni Fasisu wodyIstru ni Fasisu wody --- wody dwóch największych rzek Europy i Azji, Istru, dzisiejszego Dunaju, i Fasisu, dzisiejszego Rion, na południe od Kaukazu, wpadającego do Morza Czarnego./ - Kałów nie zmyją, co kryją się w wnętrzu/ - Tego domostwa i wyjrzą na światło. ---/ - Woli to dzieła. A najgorszą męką/ - Ta, którą człowiek własną ściągnie ręką. - - - - -CHÓR - - - - To już, co wiemy, dość daje żałoby/ - I dosyć jęków. Cóż nadto przynosisz? - - - - -POSŁANIEC - - - - By jednem słowem wyrzec i pouczyć,/ - Wiedzcie, że boska Jokasta nie żyje. - - - - -CHÓR - -O, ta nieszczęsna! Jak ona zginęła? - - -POSŁANIEC - - - - Z własnej swej ręki. Co grozą w tym czynie,/ - To was oszczędzi, boście nie patrzeli./ - Jednak, o ile rzecz w mojej pamięci,/ - Straszne niewiasty opowiem katusze./ - Gdy bowiem w szale rozpaczy wkroczyła/ - W przedsionek, wbiegła prosto do łożnicy,/ - Włosy targając obiema rękami,/ - A drzwi za sobą gwałtownie zawarłszy,/ - Cieniów zmarłego woła Laiosa,/ - Starych pamiętna miłości, od których/ - On zginął, matkę zostawiając nato,/ - Aby płodziła dalej z własnym płodem./ - Jękła nad łożem, co dało nieszczęsnej/ - Męża po mężu i po dzieciach dzieci,/ - I jak wśród tego skończyła, już nie wiem./ - Bo wyjąc Edyp wbiegł i od tej chwili/ - Już nie widziałem, co ona poczyna,/ - Lecz jego tylko śledziłem już ruchy./ - Biegał on, od nas żądając oszczepu,/ - Wołał, gdzie żona --- nie żona, gdzie rola/ - Dwoista, której był siewcą i siewem./ - I szalonemu duch chyba to wskazał,/ - Nie żaden z ludzi, którzy tam obecni./ - Więc z krzykiem strasznym, jakby za przewodem,/ - Runął ku odrzwiom i wnet ze zawiasów/ - Wysadził bramę i wpadł do komnaty. ---/ - A tam zoczymy niewiastę, jak wisi/ - Chustą zdławiona. Edyp na ten widok/ - Z wyciem okropnem, nieszczęsny, rozplątał/ - Węzeł ofiary, a kiedy jej ciało/ - Zwisło na ziemię, zdwoiła się groza./ - Bo sprzączki z szaty wyrwawszy złociste,/ - Któremi ona spinała swe suknie,/ - Wzniósł je wraził w swych oczu źrenice,/ - Jęcząc: że dotąd wyście nie widziały,/ - Co ja cierpiałem i cóż ja popełnił,/ - Przeto na przyszłość w ciemności dojrzycie,/ - Czegobym nie chciał, co chcę, nie poznacie ---/ - Wśród takich zaklęć, raz wraz on wymierza/ - Ciosy w powieki; wydarte źrenice/ - Zbarwiły lica, bo krew nie ściekała/ - Zrazu kroplami, lecz pełnym strumieniem/ - I z ran sączyła wdół czarna posoka./ - To się z obojgu zerwało nieszczęście,/ - Nieszczęście wspólne mężowi i żonie. ---/ - Była tu świetność zaprawdę świetnością/ - Za dni minionych, w dniu jednak dzisiejszym/ - Nastała groza, śmierć, hańba i jęki,/ - Nie brak niczego, co złem się nazywa. - - - - -CHÓR - -Cóż więc poczyna teraz ów nieszczęsny? - - -POSŁANIEC - - - - Krzyczy, by bramy rozwarto i Tebom/ - Wskazano tego, co ojca zmordował,/ - Co matkę --- wstręt mi przytoczyć te słowa;/ - Woła, że z kraju uchodząc, pod klątwą/ - Tu nie zostanie, jak sam się zaklinał./ - Lecz brak mu siły i brak przewodnika,/ - Bo złe zbyt ciężkie na niego runęło./ - Wnet to ujrzycie, bo bram tych zawory/ - Się roztwierają, a stanie przed wzrokiem/ - Taki wam widok, że wróg by zapłakał. - - - - -CHÓR - - - - O straszny los dla ludzkich ócz,/ - Straszniejszy cios od wszelkich klęsk,/ - Które widziałem na ziemi./ - Jakiż wśród nędzy nagarnął cię szał/ - I jakiż duch/ - Z nawałem burz/ - Do takiej zgrążył cię głębi?/ - Biada ci, biada, wymija cię wzrok/ - A chciałbym wiele się pytać,/ - Wiele się zwiedzieć i wiele rozważyć,/ - Lecz strach mną trzęsie i groza. - - - - -EDYP - - - - O biada mi, biada!/ - Nieszczęsny ja, do jakich ziem/ - Podążę? gdzież uleci głos?/ - O losie, w coś ty mnie powalił? - - - - -CHÓR - -W strasznego coś, co słyszeć, widzieć grozą. - - -EDYP - - - - O ciemnie,/ - Chmury, i straszne i czarne,/ - Tylu klęskami ciężarne,/ - Biada mi!/ - Biada mi! --- jakże porówno w niedoli/ - Rany i pamięć mych czynów mnie boli - - - - -CHÓR - - - - Nie dziw, że pośród tak ogromnej męki/ - Podwójnie cierpisz, zdwojone ślesz jęki. - - - - -EDYP - - - - O przyjacielu!/ - Tyś jeden nie ustał w ochocie,/ - By nieść ulgę mej ślepocie./ - Nie uszło mi to! Bo chociaż mi ciemno/ - Głos twój ja słyszę nademną. - - - - -CHÓR - - - - O straszny czynie! o straszny demonie,/ - Któryś mu w oczy pchnął dłonie! - - - - -EDYP - - - - Apollo, on to sprawił, przyjaciele./ - On był przyczyną mej męce./ - Na oczy własne targnęły się ręce./ - Bo cóż wzrok jeszcze użyczy/ - Temu, co widząc, nie dojrzy słodyczy? - - - - -CHÓR - -Tak, jako mówisz, się stało. - - -EDYP - - - - Któżby mnie witał, kto kochał w tem mieście,/ - Cóżby słuchowi ochłodę dawało?/ - O przyjaciele! co prędzej unieście/ - Precz mnie, bom ziemi zakałą,/ - I ściągnąłem do mych progów/ - Gniew i klątwę bogów. - - - - -CHÓR - - - - Klęska cię gnębi, świadomość cię mroczy,/ - Czemuż cię, czemu poznały me oczy? - - - - -EDYP - - - - O niechajby się ten nie był narodził,/ - Który mnie znalazł dzieckiem opuszczonem/ - Życie zratował i z pęt oswobodził./ - Czemużem wtedy mym zgonem/ - Sobie i miłym nie ujął niedoli? - - - - -CHÓR - -Po mojej także byłoby to woli. - - -EDYP - - - - Nie byłbym krwawych spełnił win,/ - Ni matki skalał sromu;/ - Dziś nędzny ja, wyrodny syn,/ - Zakałą jestem domu./ - I wszelkie klęski i katusze/ - W głowę godzą, dręczą duszę. - - - - -CHÓR - - - - Żeś dobrze począł --- nie śmiałbym ja wierzyć,/ - Żyć w takiej ciemni! O lepiej ci nie żyć. - - - - -EDYP - - - - Że nie najlepiej ja sobie począłem,/ - Nie praw mi tego i szczędź mi nauki. ---/ - Bo jakim wzrokiem patrzałbym na ojca,/ - Wstąpiwszy z ziemi do Hadu ogrojca,/ - Jakim na matkę? Spełniłem ja czyny,/ - Że żaden stryczek nie zmógłby tej winy./ - A czyżby dziatki przy ojcowskim boku ---/ - Skądkolwiek one --- coś dały ochłody?/ - Nie dla mnie rozkosz takiego widoku!/ - Ni miasto, bogów świątynie i grody!/ - Bom ja najwyższą w Tebach dzierżąc chwałę,/ - Sam ich się zbawił, gdym miótł złorzeczenia,/ - By wygnać zbrodnię i bogów zakałę,/ - Choćby z Laiosa była pokolenia./ - Czyżbym ja zdołał takie hańby znamię/ - Dźwigając, podnieść ku dzieciom me czoło?/ - O nie! lecz raczej podniósłbym me ramię/ - Na słuch i ten bym zmiażdżył, by wokoło/ - Szczelnie odgrodzić nieszczęsne me ciało,/ - Aby i ucho odtąd nie słyszało;/ - I tak pozbawion i wzroku i słuchu,/ - Możebym wytchnął w nieświadomym duchu./ - Czemuś mnie przyjął, szczycie Kiterona,/ - Czemuś nie zabił, by wśród twych pasterzy/ - Wieść gdzieś zamarła, z jakiego ja łona!/ - Polybie! moja rzekoma macierzy,/ - Koryncie! czemuż dla złego osłony/ - Mnie w pozłociste przybrano tam strzępy?/ - Dziś ja nieszczęsny, z nieszczęsnych zrodzony!/ - Troiste drogi i leśne ostępy,/ - Bory, rozbieżne wśród gęstwin wąwozy,/ - Co ojcobójczą posaką sączycie,/ - Czy wam wiadomem, czy dotąd pomnicie,/ - Co ja spełniłem i w jakie ja grozy/ - Zabrnąłem dalej? o śluby, o sromy!/ - Nas zrodziłyście, a potem posiewy/ - Brałyście od nas i jedne tu domy/ - Objęły matki i żony,i dziewy/ - Z krwi jednej, ojców i braci i syny/ - I hańby bezdeń wśród ludzkiej rodziny./ - Lecz że te wstydy aż w słowa jąć trudno,/ - Przebóg, ukryjcie mnie kędyś w oddali,/ - Zabijcie, albo w toń morza odludną/ - Strąćcie, bym nigdy nie wyjrzał już z fali./ - Bierzcie mnie! niech się z was żaden nie wzdrygnie,/ - Dalej, bez trwogi, bo takiej ohydy/ - Żaden śmiertelnik już po mnie nie dźwignie. - - - - -[Wchodzi Kreon] - -CHÓR - - - - Kiedy tak błagasz, właśnie w samą porę/ - Nadszedł tu Kreon, by działać i radzić,/ - Bo on po, tobie tej ziemi jest stróżem. - - - - -EDYP - - - - Biada mi! Cóż ja do niego wyrzeknę?/ - Czyż on zawierzy? w ostatnich bo czasach/ - Srodze ja wobec niego zawiniłem. - - - - -KREON - - - - Nie by urągać przyszedłem, Edypie,/ - Nie by cię gromić za dawniejsze winy./ - Lecz jeśli nie wstyd wam zwykłych śmiertelnych,/ - Baczcie przynajmniej na to wszechwidzące/ - Światło HeljosaWidok ludzi przeklętych, pokalanych, jakoteż zmarłych raził bogów, szczególnie słońce --- Heliosa., aby nie wystawiać/ - Na widok takiej ohydy; nie ścierpi/ - Jej ani ziemia, dżdże święte, ni słońce./ - A więc zawrzyjcie go w domu co prędzej,/ - Bo tylko krewni mogą bez pochyby/ - Krwi swojej grozy i widzieć i słyszeć. - - - - -EDYP - - - - Na bogów, skoroś mą trwogę rozprószył/ - I dobrotliwie do złego się zwrócił,/ - Usłuchaj prośby, którą ci wypowiem,/ - Raczej na ciebie bacząc, niż na siebie. - - - - -KREON - -O co więc błagasz mnie z takim naciskiem? - - -EDYP - - - - Wyrzuć co żywo mnie z tej tu krainy/ - Tam, gdziebym żadnych nie spotykał ludzi. - - - - -KREON - - - - Byłbym to spełnił, wiesz dobrze, lecz wprzódy/ - Bóstwa chcę spytać, co czynić należy. - - - - -EDYP - - - - Lecz przecież tego wola już zjawiona:/ - Chce bezbożnego śmierci ojcobójcy. - - - - -KREON - - - - Taki był wyrok, lecz w dzisiejszej doli/ - Lepiej wybadać, co począć nam trzeba. - - - - -EDYP - -O mnie nędznego ty badać chcesz bogów? - - -KREON - -Bo i ty pono dasz teraz im wiarę. - - -EDYP - - - - I ja mą wolę ci zwierzę i zlecę,/ - Abyś pogrzebał tę w domu, jak zechcesz,/ - Bo tym, co twoi, nie ujmiesz posługi. ---/ - Lecz mnie nie uznaj snadź czasem ty godnym,/ - Bym żywy miasto ojczyste zamieszkał,/ - Lecz puść mnie w góry, kędy-mój Kiteron/ - Wystrzela w nieba, gdzie moi rodzice/ - Żywemu niegdyś znaczyli mogiłę,/ - Bym przez tych zginął, co zgubić mnie chcieli./ - Tyle wiem jednak, że ani choroba,/ - Ni co innego mnie zmoże, ni zwali./ - Śmierć ja przeżyłem, by w grozie paść wielkiej/ - Niech więc się moje spełnia przeznaczenie!/ - A z dzieci moich --- o chłopców, Kreonie,/ - Nie troszcz się zbytnie: są oni mężami/ - I nie zabraknie im życia zasobów./ - Lecz o biedaczki, sieroce dziewczęta,/ - Które siadały tu ze mną pospołu,/ - Z któremi, skoro wyciągły rączęta,/ - Każdą się strawą dzieliłem ze stołu,/ - O te się troskaj; pozwól je rękami/ - Objąć, rzewnemi opłakać je łzami./ - Uczyń to, książę szlachetny!/ - Zrób to! Bo gdy je przytulę, ukoję,/ - Choć ich nie dojrzę, czuć będę, że moje. - - - - -[Wprowadzają małą Antygonę i Ismenę] - - - - - Cóż to?/ - Czyż mnie słuch zwodzi, na bogi, czy słyszę/ - Głos moich pieszczot, jak kwilą, czyż Kreon/ - Litośnie wezwał najdroższe me dzieci?/ - Czyż to nie złuda? - - - - -KREON - - - - O nie! zrobiłem po twojej ja woli,/ - Wiedząc, co serce twe zwykło radować. - - - - -EDYP - - - - Niech ci się szczęści i z łaski niebiosów/ - Niechbyś tu lepszych, niż ja, zaznał losów./ - O dziatki! gdzież wy? nie strońcie odemnie,/ - Niech was obejmę w miłosnym uścisku/ - W rękach, co oczy niegdyś pełne błysku/ - Ojca w tak czarne pogrążyły ciemnie./ - Jam to bezwidny, bezwiedny z tej samej/ - Spłodził was roli, która mnie wydała./ - Choć was nie widzę, zapłaczę nad wami,/ - Bo mi się roi wasza przyszłość cała,/ - Którą na świecie wam pędzić wypadnie:/ - Rzadki ten człowiek, co wsparcia użyczy,/ - Rzadką zabawa, w którejby się na dnie/ - Łez co nie kryło i nieco goryczy./ - A gdy kochania zabłysną wam lata,/ - Któż się tu stawi z miłosną ochotą,/ - Podejmie hańbę, co groźną sromotą/ - Rodziców miażdży i dzieci przygniata?/ - Któż bo w straszniejszej ohydzie tu brodził?/ - Ojca morderca, on w łożu swej matki,/ - Z której ma życie i sam się narodził,/ - Waszym był ojcem, o nieszczęsne dziatki! - - - - To wam w twarz rzucą. Więc któż wam swe serce/ - Odda? Któż pojmie? Któż w domu ugości?/ - Nikt! o nieszczęsne! w ciężkiej poniewierce/ - Żyć wam tu przyjdzie bez czci i miłości - - - - Synu Menojka! żeś ojcem ty jednym/ - Dla tych sierotek, nie żałuj zachodu,/ - Gdy nas im zbrakło, nie pozwól tym biednym/ - Tułać się samym wśród nędzy i głodu./ - Nie zrównaj nigdy niedoli ich z moją,/ - Niech twe litości je przed tem osłonią,/ - Boś dla tych ofiar jedyną ostoją;/ - Przyrzeknij, poręcz to, książę, mi dłonią. - - - - Gdyby nie wiek wasz, o dzieci, ni głosu,/ - Ni rad bym szczędziła dziś prośbą skończycie,/ - Bym żył, gdzie dadzą, a wam z ręki losu/ - Lepsze niż ojcu przypadło tu życie. - - - - -KREON - -Łez już dosyć, dość już żalu, wstępuj więc do wnętrza już. - - -EDYP - -Słucham, choć mi to bolesnem. - - -KREON - -Wszystko ma swój kres i czas. - - -EDYP - -Wiesz ty, jaką mam nadzieję? - - -KREON - -Mów, bym poznał twoją myśl! - - -EDYP - -Że mnie wyślesz stąd daleko. - - -KREON - -Co nastąpi, wskaże Bóg. - - -EDYP - -Lecz ja w bogów nienawiści. - - -KREON - -Toż osiągniesz, czego chcesz. - - -EDYP - -A więc zgoda? - - -KREON - -Co nie w myśli, tego w fałsz nie stroję słów. - - -EDYP - -A więc stąd mnie już uprowadź. - - -KREON - -Idź, lecz wprzódy dzieci puść. - - -EDYP - -Nie odrywaj ich odemnie. - - -KREON - - - - - Nie chciej woli przeprzeć znów,/ - Bo coś przedtem ty osiągnął, zniszczył dalszy życia bieg. - - - - -EDYP - - - - O ojczystych Teb mieszkańcy, patrzcie teraz na Edypa,/ - Który słynne zgłębił tajnie i był z ludzi najprzedniejszym,/ - Z wyżyn swoich na nikogo ze zawiścią nie spoglądał,/ - W jakiej nędzy go odmętach srogie losy pogrążyły./ - A więc bacząc na ostatni bytu ludzi kres i dolę,/ - Śmiertelnika tu żadnego zwać szczęśliwym nie należy/ - Aż bez cierpień i bez klęski krańców życia nie przebieży. - - - - - - -