X-Git-Url: https://git.mdrn.pl/wolnelektury.git/blobdiff_plain/b04ca1fa4810c0555ace62be67d7593b496d5647..fb52d042ed0aedb15729f4dcf2a8a2538a77243d:/books/kasprowicz_hymny_salome.txt diff --git a/books/kasprowicz_hymny_salome.txt b/books/kasprowicz_hymny_salome.txt new file mode 100644 index 000000000..c5ecd7d0e --- /dev/null +++ b/books/kasprowicz_hymny_salome.txt @@ -0,0 +1,521 @@ + +----- +Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. +Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. +Źródło: +----- + +AUTOR: +TYTUŁ: + + + + +Jan Kasprowicz + +Hymny + +Salome + + + +O przyjdź! +O boski przyjdź proroku! +Salome ciebie woła z płomieniami w oku! +Na tę słoneczną miłości polanę, +pomiędzy żądz rozkwitłe czarodziejskie zioła +Salome cię woła! +O przyjdź!... +Salome, kłęby włosów rozwiawszy miedziane, +niby wieków pożaru krwawiące się łuny, +w złocistej harfy uderzyła struny +i śpiewa... +O przyjdź!... +O przyjdź, proroku blady! +Ogień żywy obleje twe liliowe skronie, +ogień żywy na licu-ć przygasłym zapłonie +od mych gorących warg! +Salome, białolistny kwiat Herodiady, +zerwany ręką grzechu z świadomości drzewa, +w pożarne wieków łuny rzuca pieśń swą krwawą, +swą nieskończoną pieśń — +i woła cię, proroku! Przyjdź!... +W królewskiej komnacie +kazałam służebnicom rozesłać kobierce, +utkane z miękkiej wełny owiec z Galaadu; +majestat ciężkich kotar otula me łoże, +moje łabędzie puchy!... +Ach! jak się trwożę! +Jak lęka się ma dusza, aby promyk złoty +nie przedarł się zuchwale do mojej tęsknoty! +By jakiś listek mirtowy, +gdy wiatr z kryjówek gaju ciche szumy płoszy, +nie zadrżał, posłyszawszy stłumione rozmowy +naszej mdlejącej rozkoszy!... +Nie wejdzie nikt, prócz ciszy, w ten przybytek głuchy, +prócz ciszy i prócz żaru mojego pragnienia, +co mi rozdźwięcza serce, +że śpiewa pieśń, idącą w wieków majestacie +przez świat, ogromny świat — +tę nieskończoną pieśń: +O przyjdź, proroku, przyjdź!... + +Skąpałam swą dziewiczość w przejrzystym marmurze, +gdzie zdrój różanej wody z kształtnych dziobów tryska, +a słońce przez zazdrosne ciśnie się kryształy, +ażeby rozcałować mych biódr marmur biały, +mej piersi oroszone, wpółzamknięte róże... +Kazałam się namaścić maściami wonnymi, +a uśmiech ubezwładniał me rozwarte usta +w przeczuciu nieznanej pieszczoty, +gdy Jezabel, ta płocha, ta dziewczyna pusta, +namaszczająca me łono +i mleczną szyję mą, +szeptała mi do duszy, żem ja winne grono, +najwyborniejsze z gron! +Ach! złocę się w słonecznym, błękitnym przestworzu +i czekam na winnicach engaddyjskiej ziemi, +aż przyjdzie pragnący On, +aż przyjdzie żniwiarz wybrany +i niecierpliwą dłoń +wzniesie po owoc ten złoty... +Ach! przyjdź!... +Na oceany +niewyczerpanych żądz +rzuć swoich żagli płótna +i płyń!... +Ach! przyjdź!... +Czekam na ciebie smutna... +Ach! przyjdź!... +Czekam na ciebie wesoła, radosna +onym pragnieniem, co się spełnić ma, +jako ta kwieciem pękająca wiosna! +Ach! przyjdź! +Powieki mi się kładły na przepastne głębie +moich senliwych ócz, +gdy gdzieś, na dnie ich, wielkim, jak za krańcem świata +nieogarnięta oceanów toń, +kąpały się obrazy, rozkoszne, jak woń, +płynąca z Raju, gdzie — brat zabił brata!... +A były-ć w swej rozkoszy zabójcze, jak śmierć, +co na tę misę rzeźbioną +rzuciła mi w swym szale lubieżnym twą skroń, +owitą w włosów krucz, +ociekających krwią... +Ach przyjdź!... + +Jak twe źrenice, choć umarłe, płoną! + +O ty kochanku mój! +O mój jedyny kochanku! +Rozpalę w alabastrach kosztowne oleje, +otoczę światłościami jedwabiste łoże, +z nocy dzień biały stworzę! +Niech tych światłości zdrój +oblewa naszą miłość, by lśniła, jak zorze +konającego dnia!... +O Jezabel, ty płocha, ty dziewczyno pusta! +O Jezabel, przed tobą ma się dusza śmieje +i moje wargi drżą, +moje rozwarte usta!... +Lub zgaszę w drogich czarach płonące pochodnie, +szkarłatem, jak mrok gęstym, łożnicę osłonię, +promieniom gwiazd przystępu w ten kościół zabronię, +niech nasza miłość utonie +w wieczystej, nieodgadłej, niezgłębionej nocy!... +A z tajemniczych uścisków, +gdy dusza twa, proroku, mą duszę pochłonie, +gdy w oczach twych przymkniętych czar twojej Salomy +urośnie w niespodzianej rozkoszy ogromy, +gdy świat się cały zamknie w pragnienia wszechmocy, +a ty gdy cały zginiesz w nasyceń powodzi, +niech się zbawiciel narodzi +lub szatan, co po wszystkie globów widnokręgi +rozepnie wiekuistą, nieśmiertelną zbrodnię!... +Niech płynie głos triumfu po życia odmętach, +lub jęk i żal, w skazańców wychowany pętach, +niech bije w bramy śmierci swym rozpaczy młotem, +niech dźwiga się po krzyżach, szubienicach, palach, +ku niemym stropom niebios, w chmury czy błękity, +a ty, proroku, niesyty — +ty słuchaj mojej pieśni, nieskończonej pieśni, +rozbrzmiewającej po bezbrzeżnych dalach, +i przyjdź! +Niechaj się łamią potęgi, +niechaj się w gruzy rozpada +ten tron, na którym twórcza nieśmiertelność siada; +ta ziemia i te gwiazdy, słońca i księżyce +niech się rozprysną w mgławice; +niech sen wiekuistości jako sen się prześni, +ty słuchaj mojej pieśni +i przyjdź! +O ty kochanku mój! +O ty jedyny kochanku!... + +Jak twe źrenice, choć umarłe, płoną! + +A o poranku, +o świcie któż mnie budzi całowaniem w oczy? +To on, to prorok boży! +Kto pieści miedź złotawą rozwitych warkoczy +i budzi całowaniem z słodkich snów omdlenia? +To on, to prorok boży! +Któż głowę mą podnosi i do ust przyciska +i znowu ją na puchach jedwabnych położy +i budzi całowaniem i sen mój przemienia +w rozkoszną, słodką jawę? +To on, to prorok boży! +Ach! przyjdź! +Któż piersi me odsłania i z swego ogniska, +z ogniska żądnej duszy sypie iskry krwawe +na moje łono białe, +na moje włosy złotawe, +na oczy, z rozkosznego zdumienia rozwarte, +i budzi całowaniem zdumienie rozkoszy? +To on, to prorok boży! +Któż sen mi płoszy? +Któż sen mi całowaniem płoszy na wiek wieków, +ażebym wieki wieków tuląc twoją szyję +w uścisku drżących ramion i do twego łona, +jak jemioła do dębu, ciałem przylepiona +i duszą, z rozwartymi wciąż śniła oczyma, +że twoją duszę piję, +że twym się ciałem sycę! +Że duszę twą i ciało miłość moja trzyma, +ażeby nie wybiegły za przybytku progi, +gdzie ja, gdzie moja miłość ogniem ogniów skrzy się! +Gdzie ja, gdzie twoja luba, twa droga, wybrana, +twa jedna i jedyna ma swojego pana +i swego sługę w tobie, o luby, o drogi, +o słodki, o wybrany, o jeden jedyny, +o na złocistej położony misie +w czerwieni krwi najdroższej, krwi najkosztowniejszej! +Któż mnie, kochanku, +o srebrnym budzi poranku, +że mogę twoje blade rozcałować lice, +że mogę wyczesywać z włosów krew zakrzepłą!? +Że mogę tą źrenicą, z rozkoszy oślepłą, +spoglądać w twoje źrenice — +jak twe źrenice, choć umarłe, płoną! +Że mogę twe powieki rozwierać palcami, +tą ręką, którą krew twa przekosztowna plami, +i patrzeć w twoje źrenice — +jak twe źrenice, choć umarłe, płoną! +Jak one płoną ogromnie! +O moje wy służebne! przyjaciółki moje! +Na oścież otwierajcie pałacu podwoje! +Rozsuńcie nad posłaniem oponę czerwoną! +Kochanek zbliża się do mnie! +Uderzcie w lutnie i harfy! +Zatańczcie! niech radosny korowód się złoży! +Przy mnie kochanek mój! +Przy mnie jest prorok boży! +W tym wirze, +w którym ach! wszystek świat wiruje ze mną, +krew cieknie z misy, cieknie strugą ciemną! +Zedrzyjcie ze mnie te szarfy! +Zedrzyjcie drogie powłoki! +Niech krew ta cieknie po mym łonie białem! +Niech się spokrewni z mym ciałem +ten przekosztowny zdrój! +O święte objawienie mej boskiej urody! +Te oczy, +w które wpatrywać się będzie +ten mój kochanek młody, +aż mu się z szału wszystek świat zamroczy! +Ach! przyjdź!... +Te moje włosy miedziane, +w które on rękę zanurzy +i będzie na swej dłoni ich sypkość promienną +z rozkosznym ważył uśmiechem! +Ach! przyjdź!... +Te usta, szkarłatem zlane, +barwami od świtowych ros wilgotnej róży! +Ach! przyjdź! +Te moje piersi drzemiące! +Z parą łabędzi porówna je senną +i potem je pożarem całunków przebudzi, +aż spłomienieją od rozkosznych znamion! +Ach! przyjdź!... +Te biodra, które zamknie pierścieniem swych ramion! +Ach! przyjdź!... +Ach! przyjdź, kochanku, przyjdź!... + +Dlaczego głos mój w pustym rozbrzmiewa przestworzu? +Dlaczego mu potężnym nie odpowie echem +głos twój, proroku, by wieścił przemianę +okręgów świata pod mocą +miłości mojej niesytej? +Proroku! niebios błękity +złączą się z ziemią, przez ciebie wezwane, +w tajemnic jeden cud +i ty objąłeś istotę stworzenia, +objąwszy miłość mą! +O! jakie blaski w twoich oczach drżą! +W jakąż muzykę głos się twój przemienia! +Jak rozkrysztala się w srebrnych oparach! +Jak z światów cudotwórczym zlewa się oddechem! +Głos twój, przy moich zająwszy się żarach, +błyskawicami moich żądz brzemienny, +huczący grzmotem namiętnego szału, +który od końca do końca +przenika głębie, moją przepełnione duszą, +wstrząśnie tej ziemi macierzystym łonem +i nowe siły wywiedzie z jej wnętrza. +Z przepaści ciemnie się ruszą +i jutrznie, owinięte obrzeżem czerwonem! +Do boju stanie dzień z nocą; +pomrok ucieknie, jak tchórz; +łyskliwe wody zagrają pieśń fal +pod tchnieniem rannych zórz, +pod lubieżnymi całunkami słońca, +które powstanie, rozbudzone głosem +twojej natchnionej, a mnie pełnej pieśni. +O wskrześnij, wiosno, o wskrześnij! +Po łąk kwitnących obszarach +rozpromienieją się rosy, +a ty je strącać będziesz stopy swemi, +przed siebie idąc z głową, wzniesioną w niebiosy, +dumny, że z stworzeń najpierwsza, +że ta najczystsza i ta najgorętsza +na niewolnika wzięła cię swej wielkiej, +swej wszechpotężnej miłości, +która jest jedną na niebie i ziemi, +która stworzyła te jutrznie, te zorze, +te słońca i te rosy słoneczne kropelki +i to rozkwitłe zboże, +uginające przed tobą swe kłosy... +Las się rozszumi, a ty, o proroku, +jeden na ziemi i niebie, +słuchać go będziesz i, idąc przed siebie, +wciąż zasłuchany w tę szumiącą dal, +zgłębisz tę głębię szumu, +ujrzysz w nim duszę Salomy +i śpiewać będziesz jej chwałę, +że była przedtem, nim w wierzchołkach drzew +ten tajemniczy zaszeleścił śpiew... +Przeze mnie, przeze mnie +przenikniesz wieków ciemnie +i rozsłonecznisz to, co legło w mroku! +Przeze mnie, przeze mnie +rozpoznasz związek pomiędzy obłoku +rozsłonecznioną urodą, +a szmaragdową jętką, co nad wodą, +nad szeleszczącą trzciną skrzydły przejrzystemi +lśni w promienistym słońcu +i nad wieczności zagadką przelata, +nad życiem i śmiercią ziemi. +Przeze mnie, przeze mnie +poznasz, co w gwiazd się kryje milionie, +a onym kurzu, który wiatr południa +wzrusza po drogach i rzuca na świeże, +po burtach rowów i miedzach rosnące +kępy krwawników i śniade szaleje! +Przeze mnie, przeze mnie +rozpoznasz związek pomiędzy spokojem +w tę północ letnią, a drganiem powietrza +nad rozległymi rżyskami +w sierpniowy skwar, +gdy słońce stanie na szczycie. +Przeze mnie, przeze mnie +rozpoznasz związek między pluskiem ryby, +zostawiającej kręgi na jeziorze, +a wulkanicznym ogniem, który w łonie +rodzącej ziemi płonie +i wre i huczy i lawy +wyrzuca potok krwawy, +że ziemia z grzmotem pęka i walą się miasta +i giną miłości nadzieje, +a w śmierci pełnej pustce rozpacza niewiasta! +I nic nie widzi, tylko oczu dwoje, +płonące ogniem wulkanu! +I nic nie słyszy, tylko wrzące tchnienie +swej rozszalałej piersi! +I nic nie liczy tylko one chwile, +kiedy na świata mogile +stanie z tą misą złocistą +i krąg szalony zatoczy — +ten krąg radości i bólu... +A ty, o królu Herodzie, +życia i śmierci barbarzyński królu: +w taniec przed tobą pójdzie wstyd dziewiczy, +tylko mi pozwól wziąć +głowę bożego proroka!... +A wy służebne! przyjaciółki moje! +Słuchajcie dźwięków mej harfy! +Zedrzyjcie ze mnie te szarfy! +Niech padnie ta droga powłoka, +niech barbarzyński król życia i śmierci +moim się ciałem upije! +Niech go powali ten taniec +zapamiętałych żywiołów! +Niech wie, że chociam z popiołów +i popiołami żyję, +przy mnie jest prorok boży, +przy mnie kochanek mój! + +Czemu nie idziesz? czemu? +Salome, białolistny kwiat Herodiady, +zerwany ręką grzechu z świadomości drzewa, +pieśń żywiołów śpiewa... + +Przyjdź! + +Przyjdź!... Pośpieszymy +w miesięczną noc do gaju, gdzie cyprysów cienie +rosną pod srebrnym księżyca zaklęciem +w jakieś tajemne olbrzymy, +że po nich stopa człowieka +kroczyć się lęka... +Ale ode mnie trwoga jak daleka, +gdy twa powiedzie mnie ręka, +gdy przy mnie Salomy wybraniec +z księgą tajemnic, w której zapisano +w spełnienia rano, +co między cieniem cyprysu, +a między krągiem księżyca +zmieściło wielkie spełnienie!... +Albo się wspniemy na stromość opoki, +przeszywającej obłoki, +i, mając głębie mórz u naszych stóp, +opanujemy los świata... +I wielkie zbiorą się rzesze, +przyjdą mocarze i króle +z swojego życia zawrócą się dróg +i wszystkie skarby rozsypią przed tobą, +byś był, jak oni, +byś się w ich ubrał purpury +i na ich tronach siadł +i z niebotycznej rozkazywał góry, +byś opanował miecze i lemiesze +i dzierżył je do końca niezliczonych lat. +Byś serca z łon królewskich wydzierał skrwawione +i w swojej mocy +na misy je rzucał złociste! +A ty nad życia żałobą +i ponad życia radością, +nad jego blaskiem i wonią, +nad jego nocą i dniem +podniesiesz swą prorocką, niedosięgłą wzgardę +i, uderzywszy dłonią +w pomarłe głazy twarde, +że dźwięk wydadzą krwawy, +a dotąd niesłyszany w istnienia obrębie, +rozpoczniesz wieścić sprawy, +będące ponad istnieniem, +nad tym, co się mieści, +w rozkoszy czy boleści, +między cyprysu cieniem, +a krągiem srebrnego miesiąca. +A morze, nad bezdenne wychyliwszy głębie +swą rozwichrzoną, niepomierną głowę, +na której każdy włos, +srebrzystą pianą zlany, +dźwiga wieczności głośne oceany, +słuchać cię będzie z poszumem, +co najgłośniejszy ból światów przygłuszy! +Lecz ponad morza szum +pójdzie ten głos, +który się wyrwie z twej duszy... +Lewiatan się ruszy +i oczy swe globowe z zdumienia otworzy +i paszczę, która chłonie wieków straszny żer, +do twej wyciągnie Salomy. +Pragnie ją pożreć, że twemu wieszczeniu +dała tę wielką moc, +która nad wszystkie idzie Lewiatany! +Ale w szatańską noc, +gdy błyskawice i gromy +z krzykiem owijać będą swymi wstęgi +i żreć swoimi ogniami +wieczysty byt, +ona płomiennym mieczem swej potęgi, +która ci duszę rozżegła +do wieczystego płomienia, +odetnie głowę potwora +i na złocistej ją misie +przed tobą rozkosznie złoży, +o ty cyprysie, +cień rzucający olbrzymi!... +O ty proroku boży! +O ty kochanku mój!... +Ach przyjdź! + +Czemu twe oczy umarłe tak płoną +w konającego dnia zorzę czerwoną? +Przyjdź! +Libijczyk, królewskiego strzegący pałacu, +śmiał ku mnie sięgnąć swym okiem! +Zakradał się z wieczora pod białe me ściany +aby, z westchnieniem głębokiem, +zobaczyć twojej wybranej +ten obnażony cud, +ścielący się na miękkie jedwabiów dywany, +pomiędzy rozsunięte miłości osłony, +na łoże płonących żądz. +Ach! przyjdź! +Libijczyk do przybytku wejdzie nieproszony, +westchnieniem miłość mą kupi, +na jego czaszce trupiej +me rozżarzone położą się ręce! +Do jego czarnej brody +przylgnie ten dziwny kwiat, +który w pożądań niweczącej męce +zabójczym mieczem wykwita +z mej twarzy młodej — +jak twe źrenice, choć umarłe, płoną +w cichej bladości na tej misie złotej! +Ach! przyjdź! +Przyjdźże z tym głosem bożym, +który rozbrzmiewa w świątyni +nad lud ten tłumny, +o marmurowe łamie się kolumny +i o sklepienia odbija się gromem +i jehowiczne łoskoty +na całopalne rozlewa ołtarze! +Libijczyk zwiędłoczoły opuści z mym sromem +mojego domu próg... +Ach! przyjdź! +Salome cię woła... +Salome, kłęby włosów rozwiawszy miedziane, +niby wieków pożaru krwawiące się łuny, +w wieczystej harfy uderzyła struny +i śpiewa — +i wzywa cię, proroku: przyjdź! ach! przyjdź! ach! przyjdź! +Weź mnie do swego kościoła! +W ręku trzymając palmy, +zerwane z wiosennego zmartwychwstania drzewa, +nucić będziemy psalmy, +wielbić będziemy Boga, +jako jest jeden Bóg, +który miłości pragnienie +w twoją Salome wlał. +Mirę będziemy sypać w trybularze, +do ognia dokładać drew, +niech Abrahama spełni się ofiara! +Niech głowa bożego proroka, +który ten zrodził śpiew, +ten śpiew wieczysty, +spocznie na misie złocistej! +Albo wszechmożny podniesiemy bunt! +Podważym świątynny mur — +niech runie u naszych stóp +wraz z Bogiem, który w piersi najprzedniejszej z cór +zbudził rozpaczny głos, +ciemny, jak grób, +rozbrzmiewający nad wielką nicością, +idący w zorzę czerwoną +konającego Żywota, +nad tymi oczy, co tak strasznie płoną!... + +Miso wybrana! o miso ty złota! +wieczysta struno mej harfy!... + +Ach! przyjdź, proroku, przyjdź!... +A wy, o moje służebne, +zedrzyjcie ze mnie te szarfy — +i tańczcie... i tańczcie!... i tańczcie!... + +Miso wybrana! o miso ty złota!... + +