X-Git-Url: https://git.mdrn.pl/wolnelektury.git/blobdiff_plain/8559c95597de98e8f6c580e97224ed3ecc9dc5c0..d50d4a21c5eff7c51e996c2a4691d75db2f97992:/books/mickiewicz_reduta_ordona.xml diff --git a/books/mickiewicz_reduta_ordona.xml b/books/mickiewicz_reduta_ordona.xml old mode 100755 new mode 100644 index 01f832dc4..2e15cc7f5 --- a/books/mickiewicz_reduta_ordona.xml +++ b/books/mickiewicz_reduta_ordona.xml @@ -1,4 +1,5 @@ - + + @@ -26,3 +27,146 @@ xmlns:dc="http://purl.org/dc/elements/1.1/"> + + +Adam Mickiewicz + +RedutaReduta w znaczeniu wojskowym jest to mały fort, otoczony rowem, wałami i ostrokołem. OrdonaOrdon Julian Konstanty (1810--1887) czynny brał udział we wszystkich niemal głośniejszych walkach powstania listopadowego. Wypróbowanemu jego męstwu powierzył jen. Bem w chwilach krytycznych obronę reduty Nr. 54 po lewej stronie Woli. Obrona tej placówki, nędznie zaopatrzonej w żołnierza i środki obronne, miała uwieńczyć niespożytą chwalą jego skroń. Ocalawszy cudem w chwili wysadzenia w powietrze reduty, wyleczywszy się z ciężkich obrażeń wybuchem spowodowanych, opuszcza Ordon ojczyznę, udaje się na tułaczkę zagranicę; walczy w kampanii włoskiej w 1848 i 49 r., w wojnie wschodniej w 1855 r., podczas której spotyka się niespodziewanie oko w oko z piewcą swego bohaterskiego czynu, poczem znowu wraca do Włoch i walczy pod Garibaldim w r. 1860. Osiadłszy we Florencji, w późnej starości, syt zawodów i utrapień, samobójczym strzałem położył kres swemu życiu (E. Pawłowicz, Z życia Ordona, Lwów 1896). + +Opowiadanie adiutantaAdiutant to poeta Stefan Garczyński. + + + + + + + +Nam strzelać nie kazano. --- Wstąpiłem na działo/ +I spojrzałem na pole; Rosjanin, Wrógdwieście armat grzmiało./ +Artyleryji ruskiéj ciągną się szeregi,/ +Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;/ +I widziałem ich wodza; --- przybiegł, mieczem skinął,/ +I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął./ +Wylewa się z pod skrzydła ściśniona piechota/ +Długą, czarną kolumną, jako lawa błota,/ +Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy,/ +Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy./ +Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,/ +Jak głaz, bodzący morze, reduta Ordona./ +Sześć tylko miała harmat. Wciąż dymią i świecą;/ +I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,/ +Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,/ +Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy. + +Śmierć, Wojna, ŻołnierzPatrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,/ +Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;/ +Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci/ +I ogromna łysina śród kolumny świeci./ +Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje,/ +Ryczy, jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; ---/ +Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,/ +Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija./ +Najstraszniejszéj nie widać, lecz słychać po dźwięku,/ +Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:/ +Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,/ +Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci. + +Bóg, Król, Przywódca, Szatan, Władza, WrógGdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?/ +Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?/ +Nie, on siedzi o pięćset mil na swéj stolicy,/ +Król wielki, samowładnik świata połowicy./ +Zmarszczył brwi, --- i tysiące kibitek wnet leci;/ +Podpisał, --- tysiąc matek opłakuje dzieci;/ +Skinął, --- padają knuty od Niemna do Chiwy./ +Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy!/ +Bunt , Powstanie, Warszawa, WładzaGdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiżeGdy Turków za Bałkanem... --- aluzja do wojny rosyjsko--tureckiej w r. 1829, zakończonej pokojem adrianopolskim 14 września 1829; spiże --- przenośnie zam.: armaty.,/ +Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liżeGdy poselstwo paryskie... --- pogardliwy przytyk do zabiegów Ludwika Filipa o uznanie przez Rosję.:/ +Warszawa jedna twojéj mocy się urąga,/ +Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,/ +Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojéj głowy,/ +Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy! + +Car dziwi się --- ze strachu drżą Petersburczany,/ +Car gniewa się --- ze strachu mrą jego dworzany;/ +Rosjanin, ŻołnierzAle sypią się wojska, których Bóg i wiara/ +Jest Car. --- Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara!/ +Posłany wódz kaukaskiwódz kaukaski --- Paszkiewicz, zdobywca Warszawy we wrześniu1831 r.; odniósł on liczne zwycięstwa w Azji, Armenii, a więc za Kaukazem. z siłami pół--świata, +Wierny, czynny i sprawny --- jak knut w ręku kata./ + +Klęska, WrógUra! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy/ +Walą się, na faszynę kładąc swe tułowyna faszynę kładąc swe tułowy --- faszyna są to wiązki gałęzi lub chrustu służące do urządzania tam, grobli i wałów obronnych.;/ +Już czernią się na białych palisadach wałów./ +Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów,/ +Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiska/ +Wrzucony motyl błyska, --- mrowie go naciska, ---/ +Zgasł; --- tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo,/ +Śtrącone z łoża, w piasku paszczę zagrzebało?/ +Klęska, Polak, Rosjanin, Śmierć, Walka, ŻołnierzCzy zapałzapał --- lont. krwią ostatni bombardyjerbombardier --- najniższy stopień podoficerski w artylerii, idący zaraz po szeregowcu. zalał?/ +Zgasnął ogień. --- Już Moskal rogatkirogatki --- wrota. wywalał./ +Gdzież ręczna broń? --- Ach, dzisiaj pracowała więcéj,/ +Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcéjNiż na wszystkich przeglądach... --- W. Ks. Konstanty, naczelny wódz wojsk polskich w Król. Kongresowym (od 1816--30), lubował się w częstych paradach i przeglądach wojskowych.!/ +Zgadłem, dlaczego milczy, --- bo nieraz widziałem/ +Garstkę naszych, walczącą z Moskali nawałem./ +Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;/ +Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;/ +A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;/ +Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,/ +Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,/ +Żołnierz, jako młyn palny, nabija, grzmi, kręci/ +Broń od oka do nogi, od nogi na oko:/ +Aż ręka w ładownicy długo i głęboko/ +Szukała, nie znalazła --- i żołnierz pobladnął,/ +Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął,/ +I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;/ +Upuścił ją i upadł; nim dobiją, skona!.../ +Takem myślił, --- Wróga w szaniec nieprzyjaciół kupa/ +Już lazła, jak robactwo na świeżego trupa. + +Pociemniało mi w oczach; a gdym łzy ocierał,/ +Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał./ +On przez lunetę, wspartą na mojém ramieniu,/ +Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu./ +Na koniec rzekł: ,,Stracona”. --- Spod lunety jego/ +Wymknęło się łez kilka, --- rzekł do mnie: ,,Kollego,/ +Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale,/ +Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?” --- ,,Jenerale,/ +Czy go znam? --- Tam stał zawsze, to działo kierował./ +Nie widzę --- znajdę --- dojrzę --- śród dymu się schował:/ +Lecz śród najgęstszych kłębów dymu, ileż razy/ +Widziałem rękę jego, dającą rozkazy.../ +Śmierć bohaterskaWidzę go znowu --- widzę rękę --- błyskawicę,/ +Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę,/ +Biorą go --- zginął. --- O, nie --- skoczył w dół, do lochów!” ---/ +,,Dobrze --- rzecze Jenerał, --- nie odda im prochów”. + +Tu blask, --- dym, --- chwila cicho --- i huk jak stu gromów!sprawdzić w innym papierowym wydaniu czy jest to osobna strofa + +Zaćmiło się powietrze od ziemi wyłomów:/ +Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone/ +Toczyły się na kołach; lonty zapalone/ +Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął/ +Prosto ku nam; i w gęstéj chmurze nas ochłonął./ +GróbI nie było nic widać, prócz granatów blasku,/ +I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku./ +Spojrzałem na redutę. --- Wały, palisady,/ +Działa, i naszych garstka i wrogów gromady:/ +Wszystko jako sen znikło! --- Tylko czarna bryła/ +Ziemi niekształtnéj leży --- rozjemcza mogiła./ +Tam i ci, co bronili, --- i ci, co się wdarli,/ +Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli;/ +Rosjanin, ŚmierćChoćby cesarz Moskalom kazał wstać: już dusza/ +Moskiewska, tam raz pierwszy, Cesarza nie słuszanie słusza --- forma staropolska obok słuchać (sluszać, ---sza, ---ał, np. ,,tedy dzieciom z oćcem (ojcem) słusza dział czynić” (Stat. wiśl. 1460).!/ +Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:/ +Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona/ +On będzie Patron szańców! --- Bóg, Kara, Koniec świataBo dzieło zniszczenia/ +W dobréj sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia:/ +Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgińw skanach oba te słowa kursywą wyrzecze!/ +Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,/ +Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona/ +Obleją, jak Moskale redutę Ordona:/ +Karząc plemie zwycięzców zbrodniami zatrute,/ +Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutęBóg wysadzi tę ziemią, jak on swą redutę --- opinia o wysadzeniu reduty Nr. 54 przez Ordona była długo kwestią bezsporną. Pierwszą rysą w tym rycerskim rapsodzie było zjawienie się żywego Ordona, który po długiej tułaczce na obczyźnie zjawił się w kraju i począł sam pogłoski o swym czynie i zgonie prostować i za każdym razem szczegóły odmiennie przedstawiać. Skrupulatne badania K. Bartoszewicza, Oparte tak na sprzecznościach wynurzeń Ordona, jak na zeznaniach jen. Mierosławskiego (Bitwa warsz. Poznań 1887), a wreszcie na kategorycznym stwierdzeniu jen. Lewińskiego, zastępcy szefa sztabu, jen. Prądzyńskiego, zdegradowały ostatecznie Ordona z roli ,,patrona szańców”. Okazało się, że «gdy nieprzyjaciel wdarł się do reduty Nr. 54, kapitan piechoty Nowosielski wysadził ją w powietrze wraz z majorem, kilku oficerami i mnóstwem żołnierstwa rosyjskiego naturalnie, i że sam padł ofiarą swego bohaterstwa. Stwierdzenie tego faktu przez uczestniczącego w tej walce jenerała, akcentowane w jego Pamiętnikach z całą powagą i tą intencją, by położyć kres ,,okrutnej pomyłce”, wydzierającej ,,umarłemu pięknych i wielkich poświęceń zasługę)), przekreśla ostatecznie lwią część ordonowskiej legendy, odbierając jej najszczytniejszy moment: bohaterstwo dobrowolnej śmierci na straconej placówce (Bartoszewicz, Legenda o Ordonie, Tyg. Illustr. r. 1912, Nr. 46, str. 955; Bełza, Ordon czy Mickiewicz, Kurjer warsz. 1911 r., Nr. 327; Dybowski, Drobne sprostowania o reducie Ordona, Kurjer lwów. 1917 r.). + + + +