X-Git-Url: https://git.mdrn.pl/wolnelektury.git/blobdiff_plain/3199cbfa76c763b4082b5a8d8f971d74f67e27c0..0fd4355e7f1db0ef0f5095e8c4dd58c6617035ce:/books/lesmian_w_malinowym_chrusniaku.xml diff --git a/books/lesmian_w_malinowym_chrusniaku.xml b/books/lesmian_w_malinowym_chrusniaku.xml deleted file mode 100644 index 166b879ff..000000000 --- a/books/lesmian_w_malinowym_chrusniaku.xml +++ /dev/null @@ -1,302 +0,0 @@ - - - - -Leśmian, Bolesław -W malinowym chruśniaku -Sekuła, Aleksandra -Sutkowska, Olga -Fundacja Nowoczesna Polska -Młoda Polska -Dwudziestolecie międzywojenne -Liryka -Wiersz -Wiersz sylabotoniczny -Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Partnerem projektu jest Prokom Software SA. Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. -http://www.wolnelektury.pl/lektura/W+malinowym+chru%C5%9Bniaku -http://www.polona.pl/dlibra/doccontent2?id=7336&from=&from=generalsearch&dirids=1&lang=pl -Bolesław Leśmian (1877-1937), Łąka, Wydawnictwo Mortkowicza, Warszawa, 1920 -Domena publiczna - Bolesław Leśmian zm. 1937 -1937 -xml -text -text -2008-01-11 -G -L -pol - - - - - -Bolesław Leśmian - -W malinowym chruśniaku - - - - - - - -W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem/ -Zapodziani po głowy, przez długie godziny/ -Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny./ -Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem. - -Rośliny, ZwierzętaBąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,/ -Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,/ -Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,/ -I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty. - -Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,/ -A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,/ -Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni/ -Owoce, przepojone wonią twego ciała. - -I stały się maliny narzędziem pieszczoty/ -Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie/ -Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,/ -I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty. - -I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,/ -Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,/ -Porwałem twoje dłonie --- oddałaś w skupieniu,/ -A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła. - - - -********** - - - -Kochanek, Miłość, Miłość spełnionaŚledzą nas... Okradają z ścieżek i ustroni,/ -Z trudem przez nas wykrytych. Gniew nasz w słońcu pała!/ -PożądanieSpieszno nam do łez szczęścia, do tchów naszych woni,/ -Chcemy pieszczot próbować, poznawać swe ciała. - -Więc na przekór przeszkodom źrenicą bezradną/ -Chłoniemy się nawzajem, niby dwa bezdroża,/ -A, gdy powiek znużonych kotary opadną,/ -Czujemy, żeśmy wyszli z uścisków i z łoża. - -Nikt tak nigdy nie patrzał, nie bywał tak blady,/ -I nikt do dna rozkoszy ciałem tak nie dotarł,/ -I nie nurzał swych pieszczot bezdomnej gromady/ -W takim łożu, pod strażą takich czujnych kotar! - - - -********** - - - -OgródTaka cisza w ogrodzie, że się jej nie oprze/ -Żaden szelest, co chętnie taje w niej i ginie./ -Czerwieniata wiewiórka skacze po sośninie,/ -Żółty motyl się chwieje na złotawym koprze. - -JabłkoZ własnej woli, ze śpiewnym u celu łoskotem/ -Z jabłoni na murawę spada jabłko białe,/ -Łamiąc w drodze kolejno gałęzie spróchniałe,/ -Co w ślad za nim --- spóźnione --- opadają potem. - -Chwytasz owoc, zanurzasz w nim zęby na zwiady/ -I podajesz mym ustom z miłosnym pośpiechem,/ -A ja gryzę i chłonę twoich zębów ślady,/ -Zębów, które niezwłocznie odsłaniasz ze śmiechem. - - - -********** - - - -TajemnicaHasło nasze ma dla nas swe dzieje tajemne:/ -Lampa, gdy noc już zdąży świat mrokiem owionąć,/ -Winna zgasnąć w tej szybie, a w tamtej zapłonąć./ -Na znak ten oddech tracę. Już schody są ciemne. - -Czekasz z dłonią na klamce i, gdy drzwi otwiera,/ -Tulę tę dłoń, co jeszcze ma chłód klamki w sobie,/ -A ty w zamian przyciskasz moje ręce obie/ -Do serca, które zawsze u drzwi obumiera. - -Wchodzę ciszkiem, jak gdyby krok każdy knuł zbrodnię,/ -Między sprzęty, co dla mnie są sprzętami czarów./ -Sama ścielesz swe łóżko według swych zamiarów,/ -By szczęściu i pieszczotom było w nim wygodnie. - -I zazwyczaj dopóty milczymy oboje,/ -Dopóki nie dopełnisz podjętego trudu./ -Ileż w dłoniach twych pieczy, miłości i cudu!/ -Kocham je, kocham za to, że piękne, że twoje. - - - -********** - - - -ZazdrośćZazdrość moja bezsilnie po łożu się miota:/ -Kto całował twe piersi, jak ja, po kryjomu?/ -Czy jest wśród twoich pieszczot choć jedna pieszczota,/ -Której, prócz mnie, nie dałaś nigdy i nikomu? - -Gniewu mego łza twoja wówczas nie ostudzi!/ -Poniżam dumę ciała i uczuć przepychy,/ -A ty mi odpowiadasz, żem marny i lichy,/ -Podobny do tysiąca obrzydłych ci ludzi. - -Cierpienie, KobietaI wymykasz się naga. W przyległym pokoju/ -We własnym się po chwili zaprzepaszczasz łkaniu,/ -I wiem, że na skleconym bezładnie posłaniu/ -Leżysz, jak topielica na twardym dnie zdroju. - -Biegnę tam. Łkania milkną. Cisza, niby w grobie./ -Zwinięta, na kształt węża, z bólu i rozpaczy/ -Nie dajesz znaku życia --- jeno konasz raczej,/ -Aż znienacka za dłoń mię pociągasz ku sobie. - -Łzy, PocałunekJakże łzami przemokłą, znużoną po walce/ -Dźwigam z nurtów pościeli w ramiona obłędne!/ -A nóg twych rozemknione pieszczotami palce/ -Jakże drogie mym ustom i jakże niezbędne! - - - -********** - - - -Z dłońmi tak splecionymi, jakbyś, klęcząc, spała,/ -W niedostępne mym oczom wpatrzona widzenie,/ -Płaczesz przez sen i wstrząsem wylękłego ciała/ -Błagasz o nagłą pomoc, o rychłe zbawienie. - -Jeszcze płaczu niesytą do piersi cię tulę/ -A ty goisz się we mnie, niby lgnąca rana,/ -A ja płacz twój całuję, biodra i kolana/ -I ramię i zsuniętą z ramienia koszulę. - -Lecz, karmiony ust twoich spłakanym oddechem,/ -Nie pytam o treść widzeń. Dopiero z porania/ -Zadaję ciemną nocą tłumione pytania./ -Odpowiadasz bezładnie --- ja słucham z uśmiechem. - - - -********** - - - -Wyszło z boru ślepawe, zjesieniałe zmrocze,/ -Spłodzone samo przez się w sennej bezzadumie./ -Nieoswojone z niebem patrzy w podobłocze/ -I węszy świat, którego nie zna, nie rozumie. - -Swym cielskiem kostropatym kąpie się w kałuży,/ -Co nęci, jak ożywczych jadów pełna misa,/ -Czołgliwymi mackami krew z kwiatów wysysa/ -I ciekliną swych mętów po ziemi się smuży. - -Zwierzę, co trwać nie zdoła zbyt długo na świecie,/ -Bo wszystko wokół tchnieniem zatruwa i gasi,/ -Lecz, gdy ty białą dłonią głaszczesz je po grzbiecie,/ -Ono, mrucząc, do stóp twych korzy się i łasi. - - - -********** - - - -SługaCzasami mojej ślepej posłuszny ochocie/ -Pragnę w tobie mieć czujną na byle skinienie/ -Sługę, co pieszczotami gasi me pragnienie,/ -A ty jesteś tak zmyślna i zwinna w pieszczocie! - -Miłość spełnionaGdy twój warkocz, jak w słońcu wybujałe ziele,/ -Tchem rozwartych ogrodów mą duszę owionie,/ -Głowę twą, niby puchar, ujmuję w swe dłonie/ -I wargami w ślad dreszczu prowadzę po ciele. - -I raduję się, śledząc tę wargę, jak zmierza/ -Do mej piersi kosmatej, widnej w niedomroczu,/ -W której marzę pierś w lesie ryczącego zwierza/ -I staram się, gdy pieścisz, nie tracić go z oczu. - - - -********** - - - -Ty pierwej mgły dosięgasz, ja za tobą w ślady/ -Zdążam, by się w tym samym zaprzepaścić lesie,/ -I, tropiąc twoją bladość, sam się staję blady,/ -I, zdybawszy twój bezkres, sam ginę w bezkresie. - -A potem wzieram w oczy, by zgadnąć, czy dość ci/ -Omdlenia, co się nogom udziela, jak szczęście,/ -PocałunekI twe dłonie, jak w pąki, mnę w zdrobniałe pięście,/ -By się w nich docałować twych chrząstek i kości. - -A one wypukleją na dłoni przegibie,/ -Niby pestki owoców, zróżowionych znojem,/ -I nieśmiałym do ust mych garną się wyrojem,/ -Zatajone w swej ciepłej od pieszczot siedzibie. - -Ich dotyk budzi wzruszeń zaniedbanych krocie,/ -A ty, tuląc je w warg mych rozrzewnioną ciszę,/ -Dziecinniejesz w uścisku, malejesz w pieszczocie,/ -Chwila --- a już cię do snu z lat dawnych kołyszę. - - - -********** - - - -CiałoZazdrośnicy daremnie chcą pochlebić pierwsi/ -Czarom, skrytym w twym ciele z moją o nich wiedzą!/ -Oczy, co się rzęsami nie tknęły twych piersi,/ -Czyliż pustym domysłem te czary wyśledzą? - -Kto w chwili pocałunków nie zagrzał swej dłoni/ -Na twych bioder nawrzałej żądzą przegięcinie,/ -Nie potrafi określić upojeń tej woni,/ -Co z ciebie, jako z róży, snem potartej, płynie. - -Kto ustami w nóg twoich nie wdumał się dreszcze,/ -Nigdy dość nie wysłowi twych oczu omdlenia,/ -A choćby je dzień cały badał bez wytchnienia,/ -Nie wypatrzy z nich tego, co ja z nich wypieszczę! - - - -********** - - - -Zmienionaż po rozłące? O, nie, niezmieniona!/ -Lecz jakiś kwiat z twych włosów zbiegł do stóp ołtarzy,/ -A, choć brak tego zbiega nie skalał twej twarzy,/ -Serce me w tajemnicy przed twym sercem kona... - -Ciało, NieśmiertelnośćDusza twoja śmie marzyć, że, w gwiezdne zamiecie/ -Wdumana, będzie trwała raz jeszcze i jeszcze, ---/ -Lecz ciało? Któż pomyśli o nim we wszechświecie,/ -Prócz mnie, co tak w nie wierzę i kocham i pieszczę? - -I gdy ty, szepcząc słowa, w ust zrodzone znoju,/ -Dajesz pieszczotom ujście w tym szepcie, co pała,/ -Ja, zamilkły wargami u piersi twych zdroju,/ -Modlę się o twojego nieśmiertelność ciała. - - - - -