X-Git-Url: https://git.mdrn.pl/wolnelektury.git/blobdiff_plain/079de6d7b845cfc2938c913795a1ef743f3a36cf..3199cbfa76c763b4082b5a8d8f971d74f67e27c0:/books/oppman_legendy_zlota_kaczka.xml?ds=sidebyside diff --git a/books/oppman_legendy_zlota_kaczka.xml b/books/oppman_legendy_zlota_kaczka.xml new file mode 100644 index 000000000..045bfb5cd --- /dev/null +++ b/books/oppman_legendy_zlota_kaczka.xml @@ -0,0 +1,261 @@ + + + + +Oppman, Artur +Złota kaczka +http://www.wolnelektury.pl/lektura/legendy-warszawskie +Sekuła, Aleksandra +Sutkowska, Olga +Fundacja Nowoczesna Polska +Modernizm +Epika +Legenda +Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Partnerem projektu jest Prokom Software SA. Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. +http://www.wolnelektury.pl/lektura/Z%C5%82ota+kaczka +http://www.polona.pl/Content/799 +Oppman, Artur (1867-1931), Legendy warszawskie, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań, Warszawa [etc.], 1925 +Domena publiczna - Artur Oppman zm. 1931 +1931 +xml +text +text +2007-08-30 +SP2 +pol + + + + + +Artur Oppman + +Legendy warszawskie + +Złota kaczka + + + + + + + + + +I + + + + + +Bogactwo, CnotaBył sobie szewczyk warszawski. Nazywał się Lutek. Dobre było chłopczysko, wesołe, pracowite, ale biedne, jak ta mysz kościelna. Pracował ci on u majstra jednego, u majstra na Starym Mieście. Ale cóż? Majster, jak majster, grosz zbierał do grosza, z groszy ciułałciułać --- po troszeczku, pieczołowicie zbierać. talary i czerwońceczerwońce --- czerwone złote; rodzaj dawnych monet., a u chłopaka bieda, aż piszczy. + + +Niby to mu tam pożywienie dawał. Boże, zmiłuj się: wodziankawodzianka --- wodnista zupa., kartofle --- i tyle! I odziałodziać --- ubrać. go, mówi się, ale ta przyodziewaprzyodziewa --- ubranie. spadała z Lutka, boć to stare łachy majstrowskie, co ledwo się kupy trzymały. Dość, że w takim sianie i pies by nie wytrzymał, a cóż dopiero człowiek! Gadają mu: Miej cierpliwość, mityguj sięmitygować się --- powstrzymywać się, panować nad sobą., będzie lepiej, poczekaj inoino --- tylko.! + + +Co to lepiej! Kiedy? Rok za rokiem mija, lata lecą, a tu wciąż nędza i nędza. + + +Znudziło mu się. Uciec chce. Do wojska --- powiada --- pójdę, żołnierzem będę, może się ta nowy NapoljonNapoljon --- (gwarowo zniekształcone:) Napoleon; chodzi o Napoleona Bonaparte, cesarza Francji w latach 1804-1814, 1815; wybitnego wodza i prawodawcy; pod jego rozkazami walczyły m.in. polskie legiony Dąbrowskiego, przyczynił się do utworzenia po kilkunastu latach zaborów kadłubowego państwa polskiego, Księstwa Warszawskiego; Nopoleon cenił wysoko odwagę i umiejętności żołnierskie, nagradzając je często wysokimi awansami. gdzie zjawi, to, jak nic marszałkiem zostanę, jenerałem wielkim, mocarzem. + + +No nic! cierpi jeszcze, czeka. + + +Aż ci tu kiedyś na wieczorynkę poszedł do czeladnika jednego, co się niedawno wyzwoliłwyzwolił --- uwolnił spod władzy majstra szewskiego, stając się samodzielnym pracownikiem. i wiodło mu się niezgorzej, bo grenadierskiegrenadierskie --- przeznaczone dla grenadierów, czyli członków wojskowych oddziałów pieszych, których zadaniem było rzucanie granatów ręcznych. buty szył, dla gwardiigwardia --- wojskowe oddziały straży., dla panów oficerów. Wieczorynka aż miło! Jedzą, piją, gawędzą. Ni z tego, ni z owego, o bajkach się zaczyna, o takich podaniach warszawskich + + +I mówi jeden stary szewc, kuternogakuternoga --- kulawy, beznogi.: + +--- Ho! ho! u nas w Warszawie i o pieniądz łatwo i o sławę, tylko trza mieć odwagę i rozum we łbie, jak się patrzy. + + +Zaciekawił się Lutek, pyta: + +--- Mówcie, co takiego? + +--- Ano nic --- rzeknie kuternoga --- na Ordynackiej, w podziemiach starego zamku, jest królewna taka, zaklęta w złotą kaczkę. Kto do niej trafi, kto ją przydybieprzydybać --- złapać, schwytać, spotkać (nieprzypadkowo, ale szukając wcześniej lub czekając na okazję do spotkania). --- wygrał! Ona mu powie, jak skarby ogromne zdobyć, jak się stać możnym bogaczem, magnatem! + +--- I gdzie to, mówicie? + +--- Na Ordynackiej, w lochach starego zamczyska. + +--- A kiedy? + +--- W noc świętojańskąnoc świętojańska --- dawn. noc Kupały, wiosenne pradawne święto obchodzone nocą między 21 a 22 czerwca, potem powiązane z chrześcijańskim patronem świętym Janem (stąd nazwa: święto--jańska) i przesunięte na 23 czerwca.. + + +Zapamiętał to sobie nasz Lutek, a do nocy świętojańskiej trzy dni trzeba czekać, nie więcej. + + + + + +II + + + + + +Kobieta, ŻołnierzWieczór spadł na gwarnągwarną --- pełną gwaru, czyli odgłosów rozmów. Warszawę, gwiaździsty, ciepły, czerwcowy. Na ulicy ludzi, jak mrowia. Panienki takie śliczne spacerują, a przy nich kawaleria, młodzi panowie, a głównie --- wojskowi. + + +Tu ułan drugiego pułku, biały z granatem, tu strzelec konny gwardii w mundurze zielonym z żółtym, tu piechota liniowa, tu artylerzysta; hej! ostrogi dźwięczą, szable brzęczą, kity migają, aż lubolubo --- miło. patrzeć! + + +Idzie sobie nasz szewczyk Lutek Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem, wszedł w Ordynacką, przeżegnał się: już blisko! + + +Spuszcza się Tamką, bo tam właśnie jest wnijściewnijście --- wejście. do lochów ordynackiego zamczyska, idzie, lezie, ale mu coś niesporoniesporo --- niełatwo, z trudnością.. + + +Nie to, żeby się bał: niech Bóg broni! nie lęka się on niczego; tylko tak jakoś, nie łacno mu, ze złym duchem może, wejść w komitywękomitywa --- znajomość, wspólne interesy.. + + +Ano trudno! Raz się zdecydował: wejść trzeba! + + +Od Tamki, okienka nad ulicą dość nisko, szyb nie ma, ino kraty, ale taki chudzielec, jak wąż się przeciśnie. + + +Jazda! Wdrapał się po wystających cegłach do okna, raz, dwa, trzy! W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego! --- Wlazł do wnętrza. Ciemno! zapalił świeczkę --- idzie. KurytarzKurytarz --- korytarz. długi, wąski, kręty, prowadzi niżej i niżej. Aż ci po kwadransie może takiej drogi wylazł szewczyk do piwnicy wielkiej, sklepionej, z jeziorkiem jakiemsiś pośrodku. + + +Przy mdłym światełku świeczki łojowej, którą trzymał w ręku, obaczył Lutek owo jeziorko, --- a na nim --- Boże drogi! prawdę mówił szewc Kuternoga: złota kaczka pływa, piórkami szeleści. + +--- Taś, taś! kaczuchno! + + +I nagle --- z kaczki czyni się przecudna dziewica: królewna. Włosy złote do ziemi, usta jak maliny, oczy jak gwiazdy, a buzia taka cudna, że --- klękajcie narody! + +--- Czego chcesz ode mnie, chłopczyku? + +--- Jaśniewielmożna królewno --- Lutek powiada, --- nic ci ja nie chcę, ino zrobię to, co ty chcesz, abyś rozkazała. + +--- Dobrze --- odpowie księżniczka --- tedy ci powiem! Uzyskasz skarby, jakich nikt na świecie nie ma i mieć nie będzie, panem będziesz, bogaczem, jeśli spełnisz, co do joty, to, co ci powiem. + +--- Słucham, jaśniewielmożna! + +--- Oto masz kieskę, w niej sto dukatów; przez dzień jutrzejszy musisz je wydać, ale tylko na potrzeby własne, dla siebie samego; nic ci z tego złota dać nikomu nie wolno, ni grosza, ni grosza! Pamiętaj. + +--- Ha! ha! ha! --- zaśmieje się Lutek --- i cóż to trudnego? Będę jadł, będę pił, będę hulał! Wydam sto dukatów --- a co potem? + +--- A potem, skarby niezmierne otworem stać ci będą, kopalnie złota prawdziwe, bogactwa niezmierzone; ale pamiętaj: ni grosza nikomu! + +--- Zgoda, królewno! daj kieskę! + + +Księżniczka kieskę Lutkowi wręczyła, zaśmiała się jakoś dziwnie --- i znikła. + + +Strach przejął szewczyka. Ledwo się do okna dogramolił, wylazł na Tamkę i smyrgnął na Stare Miasto. + + + + + +III + + + + + +Nazajutrz dzień od rana samego puszcza się Lutek na miasto. Co tu robić najsampierw --- myśli sobie --- chyba się odziać, jak panicz. + + +No, dobrze! racja! Poszedł na Świętojerską, do sklepów z odzieżą, kupił sobie kapelusz, ubranie, paletotpaletot --- palto, płaszcz.. Szyk! Prawdziwy hrabia! + + +Idzie, pogwizduje, laseczką macha, bo i laseczkę se sprawił, nie wie co robić dalej. + + +Nie taka to łatwa sprawa wydać sto dukatów! + + +Sto dukatów! dla siebie samego! + + +Ha! trza pomyśleć! + + +A że to była już jakaś dziesiąta godzina, jeść mu się kaducznie zachciało. Jeść i jeść. Młody, zdrowy, to i nic dziwnego, że głodny. + + +Wstąpił do gospody. Każe sobie dać kiełbasy, kiszki, piwa, bułek. + + +Je, je, aż mu się uszy trzęsą. Najadł się tak, że mu chyba na trzy dni wystarczy. + +--- Co się należy? + +--- Dwa złote. + +--- Dwa złote? Nie więcej? + +--- Dwa złote, paniczu, i przydałoby się z dziesięć groszy napiwku. + + +Wydajże tu sto dukatów, bądź mądry! Ano trudno! Trza jakości ten pieniądz wydać. Pomyślimy! + + +Sypie ci Lutek na wycieczkęSypie (gwar.) --- tu: idzie. za miasto. Pojechał końmi do Wilanowa. Bryczkę wynajął na poczcie, koni czwórka, pocztylion gra na trąbce. Uciecha. + + +Przyjechał. Dał dukata odźwiernemu przy parku. Chodzi po ogrodzie. Napatrzył się, południe już minęło. Pora powracać! I znów jest w Warszawie. Co zrobić? Gdzie wydać pieniądze, boć wydał niespełna pięć dukatów. + + +Spojrzał. Afisz na rogu: Teatr Narodowy. Nie ma co! Chodźmy do teatru. + + +W teatrze zabawił się setnie. Nie był w nim nigdy. Bo i skądże? Rzecz droga: miejsce dwa złote. + + +Wyśmiał się, ucieszył, wychodzi. + + +Późna już pora. Czasu do wydania pieniędzy niewiele, a Bóg świadkiem --- nie wie Lutek, co z nimi zrobić? Idzie, rozmyśla. Polak, ŻołnierzA gdy tak idzie, na rogu zaułka starzec stoi zgarbiony. + +--- Panie --- powiada --- drugi dzień mija, gdy nic w ustach nie miałem. Starym żołnierz, paniczu, pod Sommosierrą byłem, pod Smoleńskiem, pod Moskwą, przy księciu Józefie pod Lipskiem --- poratuj mnie! + + +Pojrzy Lutek na starca: inwalida bez ręki, a na piersiach błyszczą mu wstążeczki orderowe: Legia honorowa i Virtuti militari. + + +Sięgnął do kieszeni, wyciągnął garść złota, dał starcowi. + +--- Bóg---że ci zapłać, paniczu! Bóg ci zapłać! Będziesz szczęśliwy i bogaty! + + +Błysnęło! zagrzmiało! + + +Mignęła przed oczami Lutka księżniczka zaklęta. + +--- Nie dotrzymałeś obietnicy, nie dla siebie wydałeś pieniądze! + + +I znikła. + + +Rozejrzy się szewczyk: dziad stoi, jak stał poprzednio --- i rzecze: + +--- Pieniądz, Praca, Szczęście, ZdrowieNie dukat, paniczu, daje szczęście, ino praca i zdrowie. Ten pieniądz wart coś, co zarobiony, a darmocha na złe idzie. + + +Powrócił Lutek do domu rad i wesół. Ocknął się rankiem bez grosza w kieszeni. Wydał na siebie z dziesięć dukatów, a resztę oddał starcowi, ale też od tego czasu wiodło mu się, jak nigdy. Wyzwolił się wrychlewrychle --- szybko. na czeladnika, niebawem majstrem został, ożenił się z panienką piękną i zacną, dzieci wychował --- i żył długie lata w zdrowiu, w dostatku i w szczęściu. + + +A o złotej kaczce słuch zaginął. I dzięki Bogu! bo Polakzła to musiała być boginka, kiedy za warunek stawiała: sobie, nie komu! + + +Nie tak! nie tak myśleć i czuć po polsku trzeba! My rządzimy się inaczej: naprzód biednemu, potem sobie! + + +A wtedy każdej pracy Pan Bóg dopomoże. + + + + +