----- Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Źródło: ----- AUTOR: TYTUŁ: Bolesław Leśmian Urszula Kochanowska Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie, Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie. — „Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz, jak żywa... Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa”. — „Zrób tak, Boże — szepnęłam — by w nieb Twoich krasie Wszystko było tak samo, jak tam — w Czarnolasie!” — I umilkłam zlękniona i oczy unoszę, By zbadać, czy się gniewa, że Go o to proszę? Uśmiechnął się i skinął — i wnet z Bożej łaski Powstał dom kubek w kubek, jak nasz — Czarnolaski. I sprzęty i donice rozkwitłego ziela Tak podobne, aż oczom straszno od wesela! I rzekł: „Oto są — sprzęty, a oto — donice. Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice! I ja, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie, Nieraz do drzwi zapukam, by odwiedzić ciebie!” I odszedł, a ja zaraz krzątam się, jak mogę, — Więc nakrywam do stołu, omiatam podłogę — I w suknię najróżowszą ciało przyoblekam I sen wieczny odpędzam — i czuwam — i czekam... Już świt pierwszą roznietą złoci się po ścianie, Gdy właśnie słychać kroki i do drzwi pukanie... Więc zrywam się i biegnę! Wiatr po niebie dzwoni! Serce w piersi zamiera... Nie!... To — Bóg, nie oni!...