----- Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Źródło: ----- AUTOR: TYTUŁ: Jan Kochanowski Pieśni, Księgi pierwsze Pieśń VI Acz mię twa droga, miła, barzo boli, Nie chcę cię trzymać przeciw twojej woli; Z mej strony bodaj wszystko dobre miała, Kędy się kolwiek będziesz obracała. Lecz sama widzisz, jakie wiatry wstają, Jakie po niebie chmury się mieszają. Ja wiem, co umie morze i szalony Wicher, na wody słone uniesiony. Niech żony srogich pohańców i dzieci Doświadczą, jakim pędem wicher leci Morze mieszając; huczą srogie wały, A brzeżne w gruncie wzdrygają się skały. Takci się biednej Europie dostało, Jeno że wołu chciała przysieść mało Bo się z nienagła przymknął z nią ku wodzie, Potym jak płynie, tak płynie bez łodzie. A ta dopiero zlękła się nieboga Gdzie pojźrzy, zewsząd morze, zewsząd trwoga — Brzegu nie widać, przewoźnik niepewny Strach serce ujął, a w oczu płacz rzewny A gdy do sławnej Krety przypłynęła, Z wielkiej tęsknice włosy targać jęła Skarżąc się z płaczem: „Ojcze mój łaskawy, Któregom zbyła prze me głupie sprawy, Com ja tu miała czynić w tej krainie? Mało jest jedna śmierć panieńskiej winie. Ale na jawiż płaczę swej lekkości? Czy mię pokusa łudzi krom winności, Która przez wrota kościane wychodzi, A na człowieka sny dziwne przywodzi? Lepiej li było przez morze się pławić Czy nad polnymi kwiatkami się bawić? By mi się teraz dostał jako w ręce On wół bezecny, byłby w takiej męce, Żeby mu ze łba musiały spaść rogi, Chociaż był u mnie niedawno tak drogi. Nie miałam wstydu, dom swój opuszczając, I teraz nie mam, śmierci odkładając; Boże mój, jeśli słyszysz prośbę moję, Niechaj dziś nago w pośrzodku lwów stoję! Pierwej niż pleśnią piękna twarz przypadnie I zupełnemu ciału krasa spadnie, Niechaj mię wilcy pożrą w tej gładkości, A po pustyniach rozniosą me kości!” Nikczemna dziewko, ojciec ci przyciska, Czemu nie umrzesz? Strzyma cię ta niska Jedlina i pas zaniesiony w cale; A jeslić milsza śmierć na ostrej skale, Daj się w moc wiatrom, a skocz z góry śmiele, Niżbyś wolała siedzieć u kądziele, Królewska dziewka, i być w ręce dana Srogiej pogance, winna bywszy pana.