Updated books in repository.
[wolnelektury.git] / books / oppman_chrystus_cudowny_u_fary.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12   
13
14
15
16
17
18 Artur Oppman
19
20 Legendy warszawskie
21
22 Chrystus Cudowny u Fary
23
24
25
26
27
28
29
30 I
31
32
33
34 Był raz sobie prawowity Mazur,
35         Bitny wojak z dziada i pradziada,
36         Gdy wróg Polsce pokazywał pazur,
37         On, bywało, na rumaka siada.
38
39 Goni w polu Turki i Tatary,
40         Oko w oko z poganem się zmierza, —
41         A że człek był staroświeckiej wiary,
42         Nigdy w bitwę nie szedł bez kaplerza.
43
44 Na kaplerzu, co lśnił z napierśnika,
45         Swe Dzieciątko tuli Boża Macierz,
46         Gdy w namiocie wojak się zamyka,
47         Przed kaplerzem odmawia swój pacierz.
48
49 Wzlata w niebo duszą chrześcijańską,
50         Zanim jutro skoczy w boje krwawe,
51         I wspomina Farę Świętojańską,
52         Stare Miasto i starą Warszawę.
53
54
55
56
57
58 II
59
60
61
62 Tam, gdzie domy stoją, jak w ordynku,
63         A każdemu jakiś znak dał snycerz,
64         W kamienicy „Pod niedźwiedziem” w Rynku
65         Owy dzielny przemieszkiwał rycerz.
66
67 Widać szarą wstęgę naszej Wisły
68         Z okien jego izdebki podniebnej,
69         To słoneczne blaski na niej błysły,
70         To ją księżyc opromienia srebrny.
71
72 Aż tu kiedyś, w wiosenne świtanie,
73         W pełnym kwiatów i piosenek maju,
74         W okna — trąbek uderzyło granie
75         I krzyk ludu: „Wojna! Turczyn w kraju!”
76
77 Co tu myśleć, mościpanie, długo!
78         Dźwięczą szable, rżą bojowe konie;
79         Wojak wiernym był ojczyzny sługą,
80         Więc, jak inni, walczy w jej obronie.
81
82
83
84
85
86 III
87
88
89
90 Dni żołnierskich zmienne są koleje:
91         Sława błyśnie, kulka żebra zmaca,
92         To się dobrze rycerzowi dzieje,
93         To się szczęście od niego odwraca.
94
95 Pod srebrzystym chorągwianym ptakiem
96         W mnogich walkach mężnie się potyka,
97         Aż raz runął z rozciętym szyszakiem
98         I w tureckie poszedł, biedak, łyka!
99
100 Jakże ciężko w pogańskiej niewoli
101         Swobodnemu cierpieć Polakowi;
102         Jak to serce od pęt wrażych boli, —
103         Tego żadnym słowem nie wypowie!
104
105 Niechby raczej zabiły go kule,
106         Niż ma szarpać poniewierka taka;
107         Nad Bosforem, w dalekim Stambule,
108         W utrapieniu płyną dni wojaka.
109
110
111
112
113
114 IV
115
116
117
118 Że Polacy do koni zwyczajni, —
119         Naród ziemian i naród wojaków, —
120         Służy Mazur przy sułtańskiej stajni
121         I arabskich pilnuje rumaków.
122
123 Konie ścigłe, jak wiatr, a rozumne,
124         A tak zwinne, jak panienka z tańca, —
125         O, mój Boże! daj, nim pójdę w trumnę,
126         Takim koniem zdeptać łeb pohańca!
127
128 Od świtania już na służbie swojej,
129         Co wojenkę na pamięć przywodzi,
130         Rycerz karmi, czyści je i poi,
131         Po podwórcu pałacowym wodzi.
132
133 A był jeden siwek między niemi,
134         Co, jak pies, się przypodobać umie,
135         Na grzbiet skoczysz — ledwo tyka ziemi
136         I, jak człowiek, głos ludzki rozumie.
137
138
139
140
141
142 V
143
144
145
146 Pędzą konie, co rano, aż dudni,
147         I co wieczór, gdzie je wojak poi,
148         A na placu przy stajennej studni,
149         Boże! Cóż to za figura stoi?
150
151 Aż się język w ustach onieśmiela!
152         Aż, jak lodem, krew się w żyłach ścina!
153         To Pan Jezus! To krzyż Zbawiciela!
154         Splugawiony ręką poganina!
155
156 Na znak wzgardy złe niewiernych dłonie,
157         Bijąc posąg ze złością przeklętą,
158         Do nóg Zbawcy przywiązują konie
159         I śmigają biczem przez twarz świętą.
160
161 Tak codziennie o świcie i zmroku
162         Czerń nad krzyżem znęca się szalenie,
163         Aż łzy, zda się, błyszczą w Bożem oku,
164         Aż pierś z drewna podnosi westchnienie.
165
166
167
168
169
170 VI
171
172
173
174 Jakże płacze Mazur prawowity,
175         Pełny wiary rycerz chrześcijański,
176         Nad bluźnierstwem, co bluzga w błękity,
177         Nad Postaci pohańbieniem Pańskiej!
178
179 Tak codziennie o świcie i zmroku
180         Czerń nad krzyżem znęca się szalenie,
181         Aż łzy, zda się, błyszczą w Bożem oku,
182         Aż pierś z drewna podnosi westchnienie.
183
184 Niźli patrzeć na te krzywdy Boże,
185         Żywym ogniem wolałby się spalić,
186         Aż już dłużej znieść męki nie może —
187         I krzyż musi od wzgardy ocalić!
188
189 Więc, odziany łachmany nędznemi,
190         W noc, co blaskiem gwiazd złotych nie płonie,
191         Pod krzyż biegnie — wydziera go z ziemi —
192         I w głąb studni krzyż ciska: niech tonie!
193
194 Niech on raczej zgnije w czystej wodzie,
195         Niżby miał się wzdrygać od krzywd wielu,
196         O, Jezusie! Jużeś na swobodzie,
197         Jużeś teraz wolny, Zbawicielu!
198
199
200
201
202
203 VII
204
205
206
207 Cicho, cicho niewolnik szczęśliwy
208         Na sen wraca — już nic go nie boli,
209         A wtem zarży arabski koń siwy,
210         Jego wierny przyjaciel w niewoli.
211
212 I natchnienie w myśl więźnia uderzy,
213         Do powrotu mu drogę wskazuje,
214         I arabczyk już bieży, już bieży,
215         Rozdął chrapy ogniste: step czuje!
216
217 Dzień po dzionku, przez kraje, przez obce,
218         Dzielny rumak, jak burza, przelata;
219         Aż graniczne widnieją już kopce
220         I znajomy, rodzinny kąt świata.
221
222 Twarz tu słońca, jak nigdzie, świetlana,
223         Kwiaty pachną, że tylko je zbierać!
224         To ojczyzna! to Polska kochana!
225         Gdzie żyć miło i miło umierać!
226
227
228
229
230
231 VIII
232
233
234
235 Siedzi wojak w starym domu, w Rynku,
236         Z okna izby na Wisłę pogląda,
237         O swym zbożnym wspomina uczynku
238         I krzyż tamten widzieć mu się żąda.
239
240 Noc mu owa przed oczyma stawa
241         I ucieczka z kraju tureckiego, —
242         Aż tu krzykiem zahuczy Warszawa
243         I ku Wiśle tłumy ludu biega.
244
245 Wyjdzie wojak z swojej kamienicy
246         I ku rzece przeciska się z trudem:
247         Tłum na Rynku, tłum w każdej ulicy
248         I pobrzeże wypełnione ludem.
249
250 Złotem słońcem goreją niebiosy
251         Nad Warszawą zatłoczoną ściśle,
252         Zewsząd słychać zadziwione głosy
253         I wołania: „Cud! cud! cud na Wiśle!”
254
255
256
257
258
259 IX
260
261
262
263 A na Wiśle, w tej rannej godzinie,
264         W blaskach słońca błyszczący wspaniale,
265         Krzyż Chrystusów przeciw wodzie płynie —
266         I pokorne całują go fale.
267
268 Wyszedł biskup w pozłocistej szacie,
269         Sam pan burmistrz i dostojna Rada,
270         Dźwięczy miasto w dzwonów majestacie
271         I dzwonami z modrym niebem gada.
272
273 Setki łódek po rzece śmigają,
274         Lecz dopłynąć nie mogą do krzyża;
275         Już zbliżają się — widać — zbliżają,
276         I znów fala odepchnie je chyża.
277
278 Czas ucieka na miejskim zegarze,
279         Kończy słońce swój obieg powrotny,
280         Sił próbują najlepsi wioślarze —
281         A krzyż płynie i płynie samotny.
282
283
284
285
286
287 X
288
289 Krzyż z niewoli poznał żołnierz stary.
290         Na brzeg biegnie, łzy radosne leje,
291         I przyklęka przed biskupem z Fary
292         I powiada z Turecczyzny dzieje.
293
294 Więc mu biskup do łodzi siąść każe,
295         Sam z Najświętszym siada Sakramentem;
296         O toń biją wiosłami żeglarze
297         I już — już są przed Obliczem świętem.
298
299 A gdy wojak wyciągnął swe dłonie,
300         By Chrystusa przycisnąć do łona,
301         Krzyż ku jego pochylił się stronie
302         I padł w swego obrońcy ramiona.
303
304 Widać z lica, że odtąd na wieki
305         Chce być Jezus z tym grodem w przymierzu
306         I szept wionął, jak tchnienie, tak lekki:
307         „Błogosławię cię, polski rycerzu...”.
308
309
310
311
312
313 XI
314
315 W całym mieście grają wszystkie dzwony,
316         Wszyscy ludzie weseli i radzi
317         I w triumfie naród zgromadzony
318         Krzyż Cudowny do Fary prowadzi.
319
320 Szumią z wiatrem cechowe sztandary,
321         Lśniąc, jak kwiaty, kolorami wiosny,
322         A Chrystusa niesie wojak stary,
323         Taki dumny i taki radosny!
324
325 I w kaplicy osobnej, w świątyni,
326         Co pamięta pierwsze grodu lata,
327         Mnogie cuda warszawianom czyni
328         Krzyż z figurą Zbawiciela świata.
329
330 My na Jego opiekę się zdajem,
331         Nic nam wrogi i nic nam złe mary,
332         Póki czuwa nad miastem, nad krajem
333         Nasz Pan Jezus Cudowny u Fary!
334
335
336
337
338