Updated books in repository.
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry2_podroz.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12   
13   
14
15
16
17 Ignacy Krasicki
18
19 Satyry, Część druga
20
21 Podróż
22
23
24
25
26
27
28
29 Miał rozum, w domu siedząc kto się śmiał z podróży.
30 Jeśli więc ten mu zaszczyt sprawiedliwie służy,
31 Jak zwać tych, co się raz wraz ustawicznie włóczą?
32 Oto — ale zaczekam, aczej się oduczą.
33 Jeszczeć można wybaczyć, gdy ostatnia nędza
34 Z domów, jeśli je mają, ubogie wypędza,
35 Ale kiedy bogaty puszcza się w podróże,
36 Ja o jego rozumie, iżby miał, nie wróżę.
37 Zdrowie, życie nieść na szwank po przykrej przeprawie,
38 Głód znosić, snu nie użyć, spoczywać na ławie,
39 Albo się dusić w dymie lub marznąć na dworze,
40 Słuchać świerki, wrzask dziecek, w spróchniałej komorze
41 Robactwu się opędzać — może kto zaprzeczy,
42 Iż gdzie indziej nie jest tak — i tam nic do rzeczy,
43 Albo żeby treść myśli objawić wytwornie,
44 Jeśli u nas niedobrze, indziej niewybornie.
45 Droga zawżdy jest drogą pomimo wygody,
46 Rzadka obejść się cale, znaleźć się bez szkody,
47 A choćby innej w ciągłych podróżach nie było,
48 Gdy się czas marnie strawił, wiele się straciło.
49 Przepłynąwszy przez morza i zwiedziwszy ziemie,
50 Dajmy to, iż kto poznał wszystkie ludzkie plemię.
51 Cóż poznał? — To, co w domu miał na pogotowiu.
52 Może jazdą, płynieniem mógł usłużyć zdrowiu,
53 Bo lekarze tak mówią; ale syty z wzorku,
54 Zapytajmy pielgrzyma, co mówi o worku.
55 Pewnie mu nie usłużył — a źle, gdy nie służy.
56 To nic jeszcze: gdy mówiem ściśle o podróży,
57 Że się zlepszenia zdrowia w niej znajdzie przyczyna,
58 Większa, ważniejsza jeszcze i pilniejsza wszczyna,
59 Trzeba jechać koniecznie. — Gdzie? — jechać do wody.
60 Służyła ona przedtem tylko do ochłody,
61 Teraz większa usługa. — Jaka? — Żyć nie można,
62 Jeśli pilność o zdrowie czuła a ostrożna
63 Nie zapędzi tam, gdzie jest saletra i siarka. —
64 A nam co po saletrze? — Jeśli onej miarka
65 I z częściami hałunu, a najbardziej z rana,
66 Dobrze trafiona — zdrowie! lecz ze źródła brana,
67 Gdzie ją chwytać należy, żeby moc nie zgasła.
68 Jeżeli więc na takie ozdrowienia hasła
69 Nie wzbudzi się chęć jechać, pożegnaj się z życiem —
70 Jużci, ale i z workiem. Za takim użyciem
71 Droższe widzę, niż przedtem było, teraz zdrowie.
72 Żyli dłużej niźli my, nasi pradziadowie:
73 Za krzepkość z ojców wziętą, nie płacąc nikomu,
74 Od zdrowych wzięte zdrowie zachowali w domu.
75 Cnotliwej roztropności urządzeni miarką,
76 Nie znali się z hałunem, saletrą i siarką.
77 Czerstwa starość poważne ich zmarszczki wdzięczyła,
78 Było zdrowie, bo święta wstrzemięźliwość była.
79 Lepsza ona od siarki i skuteczniej zdrowi,
80 Niż co kreślą lekarze i starsi, i nowi,
81 Którym (bo mają rozum), frymarczących bólem,
82 Wody siarką zaprawne stały się Patolem.
83 Pitagoras i Tales, i Platon, i inni,
84 Za których wielkim zdaniem poszli ludzie gminni,
85 Niżeli swej nauki cuda rozpostarli,
86 W kraju się właściwego cieśni nie zawarli,
87 Lecz chcąc ludzi oświecić w błędach, w których trwali,
88 Do innych się, najdalszych, w pielgrzymstwo udali.
89 Tam, czerpając u źródła, w wiadomość bogaci,
90 Z niezmiernym nauk trzosem wrócili do braci.
91 Pitagoras powiedział: Nie trzeba jeść bobu.
92 A niekontent z greckiego rządzenia sposobu,
93 Nową rzeczpospolitą mądry Plato sklecił,
94 I tak dowodnie onej pożytek zalecił,
95 Iż się dotąd na jawie jeszcze nie skleciła.
96 Woda, według Talesa, wszystko sporządziła.
97 Wzmogli się niewiadomi wynalazki tymi,
98 A szczęśliwi zostali jeszcze szczęśliwszymi.
99 Nie mogę ja tak wielkiej oprzeć się powadze,
100 Jednak się zbyt daleko zapędzać nie radzę.
101 Ostatnia to po rozum za granice jeździć;
102 Jeśli on się pod własnym dachem nie chciał gnieździć,
103 Darmo go indziej szukać. Mimo górne wzory,
104 Wzory sławne Talesa albo Pitagory,
105 Wzory zbyt uwielbione przez swoje wzniesienia,
106 Trzymajmy się po prostu skutków doświadczenia.
107 Dobry rozum, ale źle rozumem przesadzać;
108 Czuje to świat, ja światu nie będę doradzać,
109 Ale gdybym był takim, iżbym mógł dać radę,
110 Rzekłbym: Świecie, miej baczność na każdą przyjadę,
111 Nie wierz łbom zagorzałym, które robią księgi,
112 Ani książek działaczom; ich umysł nietęgi
113 Zabawnie bałamucąc nabawił cię nędzą.
114 Nieszczęśliwe się chwile w światłym wieku pędzą,
115 I pisarz, i czytelnik za naukę płacą.
116 Dobrze im tak — a kiedy zwodziciele tracą,
117 Rozsądny, co się ustrzegł takiego pogromu,
118 Niech się strzeże podejścia i zasklepi w domu.
119 Ale w nim raz wraz siedzieć rzecz jest niepodobna.
120 Choćby rzecz najwdzięczniejsza, ciągła a osobna,
121 Sprawi sytość, a tej jest skutkiem unudzenie.
122 Zarzut nowy — więc innych okolic zwiedzenie,
123 A z nim odmiana rzeczy lekarstwem nudności.
124 Nie nudzi się, kto kontent, lecz tej szczęśliwości
125 Rozum tylko i cnota są sprawicielami;
126 Z tymi, choćby wśród stepów, nie będziemy sami.
127 Cóż dopiero, gdy dzieci i poczciwa żona,
128 I uprzejmość sąsiedzka, prawa, doświadczona,
129 Słodycz losu poddanych, któryśmy sprawili,
130 I myśl lat przeszłych, cośmy poczciwie przebyli:
131 Piękne to towarzystwo i nigdy nie znudzi.
132 Swoich znając, po co nam nowych szukać ludzi?
133 Miłe to przeświadczenie do tego nas wiedzie,
134 Iż dobrze w domu siedzieć. — Kto nie chce, niech jedzie!
135
136
137
138
139