Updated books in repository.
[wolnelektury.git] / books / kochanowski_tren19.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12   
13   
14
15 Jan Kochanowski
16
17 Treny
18
19 Tren XIX — albo Sen
20
21
22
23 Żałość moja długo w noc oczu mi nie dała
24 Zamknąć i zemdlonego upokoić ciała;
25 Ledwie mię na godzinę przed świtaniem swymi
26 Sen leniwy obłapił skrzydły czarnawymi.
27 Natenczas mi się matka własnie ukazała,
28 A na ręku Orszulę moję wdzięczną miała,
29 Jaka więc po paciorek do mnie przychodziła,
30 Skoro z swego posłania rano się ruszyła.
31 Giezłeczko białe na niej, włoski pokręcone,
32 Twarz rumiana, a oczy ku śmiechu skłonione.
33 Patrzę, co dalej będzie, aż matka tak rzecze:
34 „Śpisz, Janie? czy cię żałość twoja zwykła piecze?”
35 Zatym-em ciężko westchnął i tak mi się zdało,
36 Żem się ocknął. — A ona, pomilczawszy mało,
37 Znowu mówić poczęła: „Twój nieutolony
38 Płacz, synu mój, przywiódł mię w te tu wasze strony
39 Z krain barzo dalekich, a łzy gorzkie twoje
40 Przeszły aż i umarłych tajemne pokoje.
41 Przyniosłam ci na ręku wdzięczną dziewkę twoję,
42 Abyś ją mógł oględać jeszcze, a tę swoję
43 Serdeczną żałość ujął, która tak ujmuje
44 Sił twoich i tak zdrowie nieznacznie twe psuje,
45 Jako ogień suchy knot obraca w perzyny,
46 Darmo nie upuszczając namniejszej godziny.
47 Czy-li nas już umarłe macie za stracone
48 I którym już na wieki słońce jest zgaszone?
49 A my, owszem, żywiemy żywot tym ważniejszy,
50 Czym nad to grube ciało duch jest ślachetniejszy.
51 Ziemia w ziemię się wraca, a duch, z nieba dany,
52 Miałby zginąć ani na miejsca swe wezwany?
53 O to się ty nie frasuj, a wierz niewątpliwie,
54 Że twoja namilejsza Orszuleczka żywie.
55 A tu więc takim ci się kształtem ukazała,
56 Jakoby się śmiertelnym oczom poznać dała.
57 Ale między anioły i duchy wiecznymi
58 Jako wdzięczna jutrzenka świeci, a za swymi
59 Rodzicami się modli, jako to umiała
60 Z wami będąc, choć jeszcze słów nie domawiała.
61 Jesliże-ć też stąd roście żałość, że jej lata
62 Pierwej są przyłomione, niżli tego świata
63 Rozkoszy zażyć mogła? O biedne i płone
64 Rozkoszy wasze, które tak są usadzone,
65 Że w nich więcej frasunków i żałości więcej!
66 Czego ty doznać możesz sam z siebie napręcej!
67 Ucieszyłeś się kiedy z dziewki swej tak wiele,
68 Żeby pociecha twoja i ono wesele
69 Mogło porównać z twoim dzisiejszym kłopotem?
70 Nie rzeczesz tego, widzę! Także trzymaj o tem,
71 Jakoś doznał, ani się frasuj, że tak rana
72 Twojej ze wszech namilszej dziewce śmierć zesłana!
73 Nie od rozkoszy-ć poszła; poszła-ć od trudności,
74 Od pracej, od frasunków, od złez, od żałości,
75 Czego świat ma tak wiele, że by też co było
76 W tym doczesnym żywocie człowieczeństwu miło —
77 Musi smak swój utracić prze wielkość przysady,
78 A przynamniej prze bojaźń nieuchronnej zdrady.
79 Czegóż płaczesz, prze Boga? Czegóż nie zażyła?
80 Że sobie swym posagiem pana nie kupiła?
81 Że przegróżek i cudzych fuków nie słuchała?
82 Że boleści w rodzeniu dziatek nie uznała?
83 Ani umie powiedzieć, czego jej troskliwa
84 Matka doszła: co z więtszym utrapieniem bywa,
85 Czy je rodzić, czy je grześć? — Takieć pospolicie
86 Przysmaki wasze, czym wy sobie świat słodzicie! —
87 W niebie szczyre rozkoszy, a do tego wieczne,
88 Od wszelakiej przekazy wolne i bezpieczne;
89 Tu troski nie panują, tu pracej nie znają,
90 Tu nieszczęście, tu miejsca przygody nie mają,
91 Tu choroby nie najdzie, tu nie masz starości,
92 Tu śmierć, łzami karmiona, nie ma już wolności.
93 Żyjem wiek nieprzeżyty, wiecznej używamy
94 Dobrej myśli, przyczyny wszytkich rzeczy znamy.
95 Słońce nam zawżdy świeci, dzień nigdy nie schodzi
96 Ani za sobą nocy niewidomej wodzi.
97 Twórcę wszech rzeczy widziem w Jego majestacie,
98 Czego wy, w ciele będąc, próżno upatrzacie.
99 Tu w czas obróć swe myśli, a chowaj się na te
100 Nieodmienne, synu mój, rozkoszy bogate!
101 Doznałeś, co świat umie i jego kochanie;
102 Lepiej na czym ważniejszym zasadź swe staranie!
103 Dziewka twoja dobry los, możesz wierzyć, wzięła,
104 A własnie w swoich rzeczach sobie tak poczęła,
105 Jako gdy kto, na morze nowo się puściwszy,
106 A tam niebezpieczeństwo wielkie obaczywszy,
107 Woli nazad do brzegu. Drudzy, co podali
108 Żagle wiatrom, na ślepe skały powpadali;
109 Ten mrozem zwyciężony, ten od głodu zginął,
110 Rzadki, co by do brzegu na desce przypłynął.
111 Śmierci zniknąć nie mogła, by też dobrze była
112 Onę dawną Sybillę wiekiem swym przeżyła.
113 To, co miało być potym, uprzedzić wolała;
114 Tymże mniej tego świata niewczasów doznała,
115 Drugie po swych namilszych rodzicach zostają
116 I ciężkiego siroctwa, nędzne, doznawają.
117 Wypchną drugą za męża leda jako z domu,
118 A majętność zostanie, sam to Bóg wie komu.
119 Biorą drugie i gwałtem, a biorą i swoi,
120 Ale i w hordach część się wielka ich zostoi,
121 Gdzie w niewoli pogańskiej i w służbie sromotnej
122 Łzy swe piją czekając śmierci wszytkokrotnej.
123 Tego twej wdzięcznej dziewce bać się już nie trzeba,
124 Która w swych młodych leciech wzięta jest do nieba
125 Żadnych frasunków tego świata nie doznawszy
126 Ani grzechem dusze swej drogiej pomazawszy.
127 Jej tedy rzeczy, synu — nie masz wątpliwości —
128 Dobrze poszły, ani stąd używaj żałości! —
129 Swoje szkody tak szacuj i omyłki swoje,
130 Abyś nie przepamiętał, że baczenie twoje
131 I stateczność jest droższa! W tę bądź przedsię panem,
132 Jako się kolwiek czujesz w pociechy obranem.
133 Człowiek urodziwszy się zasiadł w prawie takim,
134 Że ma być jako celem przygodom wszelakim;
135 Z tego trudno się zdzierać! Pocznimy, co chcemy,
136 Jesli po dobrej woli nie pójdziem, musiemy,
137 A co wszystkich jednako ciśnie, nie wiem, czemu
138 Tobie ma być, synu mój, naciężej jednemu.
139 Śmiertelna jako i ty twoja dziewka była;
140 Póki jej zamierzony kres był, póty żyła.
141 Krótko wprawdzie! ale w tym człowiek nic nie włada,
142 A wyrzec też, co lepiej, niełacno przypada.
143 Skryte są Pańskie sądy; co się Jemu zdało,
144 Nalepiej, żeby się też i nam podobało.
145 Łzy w tej mierze niepłatne; gdy raz dusza ciała
146 Odbieży, prózno czekać, by się wrócić miała.
147 Ale człowiek nie zda się praw sczęściu w tej mierze,
148 Że szkody pospolicie tylko przed się bierze,
149 A tego baczyć nie chce ani mieć w pamięci,
150 Co mu też czasem padnie wedle jego chęci.
151 Tać jest władza Fortuny, mój namilszy synie,
152 Że nie tak uskarżać się, kiedy nam co zginie,
153 Jako dziękować trzeba, że wżdam co zostało,
154 Bo to wszytko nieszczęście w ręku swoich miało.
155 A tak i ty, folgując prawu powszechnemu,
156 Zagródź drogę do serca upadkowi swemu
157 A w to patrzaj, co uszło ręki złej przygody;
158 Zyskiem człowiek zwać musi, w czym nie popadł
159 szkody.
160 Na koniec, w co się on koszt i ona utrata,
161 W co się praca i twoje obróciły lata,
162 Któreś ty niemal wszytkie strawił nad księgami,
163 Mało się bawiąc świata tego zabawami?
164 Teraz by owoc zbierać swojego szczepienia
165 I ratować w zachwianiu mdłego przyrodzenia!
166 Cieszyłeś przedtym insze w takiej-że przygodzie:
167 I będziesz w cudzej czulszy niżli w swojej szkodzie?
168 Teraz, mistrzu, sam się lecz! Czas doktór każdemu.
169 Ale kto pospolitym torem gardzi, temu
170 Tak póznego lekarstwa czekać nie przystoi!
171 Rozumem ma uprzedzić, co insze czas goi.
172 A czas co ma za fortel? Dawniejsze świeżymi
173 Przypadkami wybija, czasem weselszymi,
174 Czasem też z tejże miary; co człowiek z baczeniem
175 Pierwej, niż przyjdzie, widzi i takim myśleniem
176 Przeszłych rzeczy nie wściąga, przyszłych upatruje
177 I serce na oboję fortunę gotuje.
178 Tego się, synu, trzymaj, a ludzkie przygody
179 Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody.”
180 Tu zniknęła. — Jam się też ocknął. — Aczciem prawie
181 Niepewien, jeslim przez sen słuchał czy na jawie.
182                 
183
184