ccbb06cfe4e7e26ef88e6eac4bde312f0114d0dc
[wolnelektury.git] / books / zapolska_moralnosc_pani_dulskiej.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12
13
14
15
16
17
18 ->
19
20
21 Gabriela Zapolska
22
23 Moralność Pani Dulskiej
24
25 Komedia w trzech aktach
26
27
28
29         OSOBY:
30         
31         PANI DULSKA
32         PAN DULSKI
33         ZBYSZKO DULSKI
34         HESIA
35         MELA
36         JULIASIEWICZOWA Z DULSKICH
37         LOKATORKA
38         HANKA
39         TADRACHOWA
40
41
42
43 Rzecz dzieje się w mieście
44
45
46 ->
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60 AKT I—y
61
62
63 Scena przedstawia salon w burżuazyjnym domu. — Dywany — meble solidne — na ścianach w złoconych ramach premia i Bóg wie jakie obrazy. — Rogi obfitości — sztuczne palmy — landszaft haftowany za szkłem. — Pomiędzy tym stara, piękna serwantka mahoniowa i empirowy ekranik.—Lampa z abażurem z bibuły — stoliki, a na nich fotografie. — Rolety pospuszczane — na scenie ciemno. — Gdy zasłona się podnosi, zegar w jadalni bije godzinę szóstą.— W czasie pierwszych scen powoli rozwidnia się — wreszcie rozwidnia się zupełnie, gdy story podniosą.
64
65
66
67
68
69 SCENA I
70
71
72
73
74
75 Chwilę scena pozostaje pusta. Słychać za kulisami szłapanie pantofli. Z lewej (sypialnia małżeńska) wchodzi Dulska w stroju niedbałym. Papiloty — z tyłu cienki kosmyk — kaftanik biały wątpliwej czystości — halka włóczkowa krótka, poddarta na brzuchu. Idzie, mrucząc — świeca w ręku. Stawia świece na stole — idzie do kuchni.
76
77
78 DULSKA
79         
80                 Kucharka! Hanka! wstawać!...
81         
82         
83         Mruczenie w kuchni.
84         
85         
86                 Co? jeszcze czas? Księżniczki! Nie z waszym nosem, a już wstałam... Cicho kucharka — nie rezonować. Palić pod kuchnią. Hanka! chodź palić w piecu w salonie. A żywo!...
87         
88                 idzie ku drzwiom na prawo
89                 
90                 Heśka! Mela! wstawać! lekcje przepowiedzieć — gammy do grania... prędzej... nie gnić w łóżkach!...
91         
92
93
94 Chwilę chodzi po scenie, mrucząc. Idzie do pierwszych drzwi na prawo — zagląda — łamie race, wchodzi do pokoju ze świecą.
95
96
97
98
99
100
101 SCENA II
102
103
104
105
106
107 Dulska — Hanka
108
109
110 Hanka bosa — spódnica ledwo zawiązana, koszula, kaftanik narzucony — niesie smolaki i trochę węgli. Przykuca przy piecu — rozpala — podciąga nosem — wzdycha. Wchodzi Dulska zła.
111
112
113 DULSKA
114         
115                 Jak palisz? jak palisz? skaranie Boże z tym tłomokiem. Do krów, do krów, nie do pańskich pieców. Czego niszczysz tyle smolaków! Czekaj, ustąp się, ty do niczego — ja ci pokażę.
116         
117                 przykuca sama i pali w piecu
118                 
119                 Ruszaj zbudzić panienki, a jak nie zechcą wstać, to pościągaj kołdry.
120         
121         
122         
123         Hanka idzie do pokoju dziewcząt, Dulska pali w piecu i dmucha, jaskrawy płomień oświetla jej twarz tłustą i nalaną — wraca Hanka.
124         
125         
126         
127                 Cóż panny? wstają?
128         
129
130
131 HANKA
132 Pościągałam kołdry. Panna Hesia kopnęła mnie w brzucho.
133
134
135 DULSKA
136 Wielka afera — zgoi się do wesela.
137
138
139 Chwila milczenia.
140
141
142 HANKA
143 Proszę wielmożnej pani...
144
145
146 DULSKA
147 Widzisz, jak się w piecu pali?
148
149
150 HANKA
151 Proszę wielmożnej pani...
152
153
154 DULSKA
155 Ja o wszystkim myśleć muszę. Niedługo przez was to zejdę do grobu.
156
157
158 HANKA
159 całuje ją w rękę
160
161 Proszę wielmożnej pani! Ja chciałam prosić, że ja już od pierwszego pójdę sobie.
162
163
164 DULSKA
165 Co? jak?
166
167
168 HANKA
169 ciszej
170
171 Pójdę sobie.
172
173
174 DULSKA
175 Ani mi się waż. Ja za ciebie zapłaciłam w kantorze. Musisz dalej służyć. A to mi się podoba!
176
177
178 HANKA
179 Ja dam na swoje miejsce.
180
181
182 DULSKA
183 Patrzcie ją! jak się odgryzła. Już jej się w głowie przewróciło. O! już miasto na nią działa... Może na pannę służącą się śpieszy? co?
184
185
186 HANKA
187 Proszę wielmożnej pani, to... przez panicza.
188
189
190 DULSKA
191 A...
192
193
194 HANKA
195 Tak... ja nie chcę — bo to...
196
197
198 DULSKA
199 Znowu?
200
201
202 HANKA
203 Ciągle — a to to — a to tak... a ja przecież...
204
205
206 DULSKA
207 nie patrząc na nią
208
209 No — dobrze.  Ja mu powiem.
210
211
212 HANKA
213 Proszę wielmożnej pani — to na nic. Przecież wielmożna pani już nie raz, nie dwa mówiła, że mówiła...
214
215
216 DULSKA
217 No — ale teraz to pomoże.
218
219
220 HANKA
221 Bo ksiądz mówił żeby odejść.
222
223
224 DULSKA
225 Czy ty u księdza służysz, czy u mnie?
226
227
228 HANKA
229 Ale ja księdza muszę słuchać.
230
231
232 DULSKA
233 Idź po mleko i po bułki.
234
235
236 HANKA
237
238         Idę, proszę wielmożnej pani
239
240         wychodzi
241
242
243
244 DULSKA
245 idzie ku drzwiom sypialni małżeńskiej
246
247
248         Felicjanie! Felicjanie! wstawaj!... spóźnisz się do biura...
249
250         idzie do drzwi sypialni córek
251         
252         Hesia! Mela! spóźnicie się na pensję...
253
254
255
256 GŁOS HESI
257 Mamuńciu, tak zimno! troszkę ciepłej wody...
258
259
260 DULSKA
261 Jeszcze czego? Hartujcie się... Felicjan! wstajesz? Wiesz? ten błazen, twój syn, nie wrócił jeszcze do domu! Co? nic nie mówisz? naturalnie. Ojciec toleruje. Niedaleko padło jabłko od jabłoni. Ale jak będą dłużki małe — nie zapłacę.
262
263
264 HANKA
265 uchyla drzwi od kuchni
266
267 Proszę wielmożnej pani — stróż przyszedł o meldunki tych państwa, co się sprowadzili.
268
269
270 DULSKA
271
272         Idę! Hesia! Mela! Felicjan! a to śpiąca familia. No! no! z torbami poszlibyśmy, żeby nie ja...
273
274         wchodząc do kuchni
275         
276         Dlaczego stróż zostawia na dziedzińcu nową miotłę? Deszcz leje...
277
278
279
280 Zamyka drzwi. Głos ginie.
281
282
283
284
285
286 SCENA III
287
288
289
290
291
292 Hesia — Mela
293
294
295 Hesia, Mela wybiegają ze swego pokoju — krótkie spódniczki jednakowe — barchanowe kaftaniki — włosy rozpuszczone — biegną do pieca — przykucają przed drzwiczkami.
296
297
298 HESIA
299 Chodź! chodź!
300
301
302 MELA
303 Nie ma jej?
304
305
306 HESIA
307 Nie ma — słyszysz przecież, jak myje głowę stróżowi. Ha! jak miło ogrzać się trochę.
308
309
310 MELA
311 No! nie pchaj się — ja także...
312
313
314 HESIA
315 Czekaj... poprawię. A teraz daj grzebień, to cię uczeszę.
316
317
318 MELA
319 Daj spokój! Jak zobaczy, będzie krzyk.
320
321
322 HESIA
323 Niech krzyczy. Ja się nie boję.
324
325
326 MELA
327 Ale ja się boję. To tak nieprzyjemnie, jak kto głośno krzyczy.
328
329
330 HESIA
331 Bo ty jesteś sentymentalna. Ty się wdałaś w ojca. Lelum polelum...
332
333
334 MELA
335 Skąd ty wiesz, jaki jest ojciec? przecież ojciec nic nie mówi.
336
337
338 HESIA
339 E! już ja wiem. Zresztą masz jego nos.
340
341
342 MELA
343 To dziwne.
344
345
346 HESIA
347 czesze ją
348
349 Co?
350
351
352 MELA
353 Niby że dziecko podobne do ojca albo do matki. Jak to się dzieje?
354
355
356 HESIA
357 A ja wiem! a ja wiem...
358
359
360 MELA
361 nieśmiało
362
363 Wiesz?... powiedz...
364
365
366 HESIA
367 Nie ma głupich — nie powiem — ale wiem.
368
369
370 MELA
371 Kto ci powiedział?
372
373
374 HESIA
375 Kucharka.
376
377
378 MELA
379 O! kiedy?
380
381
382 HESIA
383
384         Wczoraj — jak mama poszła do teatru, a nas nie wzięła, bo to niemoralna sztuka. Poszłam do kuchni i tam Anna mi powiedziała! och! Melu!... och, Melu!...
385
386         tarza się po dywanie, śmiejąc się
387
388
389
390 MELA
391 Hesia! Ja myślę, że to grzech.
392
393
394 HESIA
395 Co?
396
397
398 MELA
399 Mówić z kucharką o takich rzeczach.
400
401
402 HESIA
403 Kiedy to prawda. Tak jest naprawdę.
404
405
406 MELA
407 Gdyby to mama wiedziała.
408
409
410 HESIA
411 No to co? Krzyczałaby — ona wiecznie krzyczy.
412
413
414 MELA
415 po chwili
416
417 A mnie nie powiesz?
418
419
420 HESIA
421 Nie. Nie chcę cię brać na swe sumienie. Nie gorsz malutkich!...
422
423
424 Chwilę milczą. Hesia wstaje i na palcach idzie do sypialni Zbyszka — zagląda i wraca do pieca — wpół drogi spotyka ją Mela — siadają: Hesia na fotelu, a Mela zaplata jej włosy w warkocze.
425
426
427 No! zrób teraz ze mnie dziewczę z czarną kosą spod wiejskiej strzechy...
428
429
430 MELA
431 To nie kręć się.
432
433
434 HESIA
435 Wiesz! Zbyszko znów poszedł na lumpkę.
436
437
438 MELA
439 Nie ma go?
440
441
442 HESIA
443 Nie ma. Coś bym ci powiedziała, ale przysięgnij się, że nikomu nie powiesz... nachyl się... Zbyszko lata za Hanką.
444
445
446 MELA
447 Po co?...
448
449
450 HESIA
451 E... bo ty... co z tobą gadać!... no, powiedz sama, czy można z tobą gadać?
452
453
454 MELA
455 No, bo mówisz, że lata.
456
457
458 HESIA
459 No — lata — czy zaczepia — czy kocha się — czy jak...
460
461
462 MELA
463 Och, Hesiu! Zbyszko?
464
465
466 HESIA
467
468         No co? nie byłaś na Halce? nie wiesz, jak to się dzieje? Panicz, no i nieszczęsna Halka gwałtem tu idzie...
469
470 śmieje się serdecznie
471
472
473 MELA
474 Ale to na scenie... potem, to było wtedy, jak takie kontusze nosili — ale Zbyszko... och, Hesiu!...
475
476
477 Wchodzi Hanka — klęka przy piecu.
478
479
480 HESIA
481 O, Hanka!... ja się jej zapytam. Zobaczysz, czy ja kłamię.
482
483
484 MELA
485 ze strachem
486
487 Hesiu! nie pytaj się — ja... proszę!...
488
489
490 HESIA
491 Dlaczego? to swoja rzecz... zresztą mama nie słyszy.
492
493
494 MELA
495 Hesiu!... mnie czegoś przed Hanką wstyd
496
497
498 Milczenie.
499
500
501 HESIA
502 cicho
503
504 No, to się nie będę pytać, ale ja widziałam wczoraj, jak on ją tu a tu szczypał.
505
506
507 MELA
508 A mówisz, że się w niej kocha.
509
510
511 HESIA
512 No... no właśnie.
513
514
515 MELA
516 Przecież gdyby się w niej kochał, to by ją nie szczypał.
517
518
519 HESIA
520 Wiesz co? ciebie pod klosz... no! no!
521
522
523 MELA
524 Za co, Hesiu, pod klosz.
525
526
527 HESIA
528 Za twoją głupotę!
529
530
531 Chwila. Nagle.
532
533
534 Ach! chciałabym wiedzieć, gdzie ten Zbyszko tak nocami chodzi?
535
536
537 MELA
538 naiwnie
539
540 Może do parku na spacer — teraz tak ładnie...
541
542
543 HESIA
544
545         Głupia jesteś...
546
547         nagle do Hanki
548         
549         Hanka! nie wiesz ty, gdzie tak panowie po nocach chodzą?
550
551
552
553 HANKA
554 Skądże ja?...
555
556
557 HESIA
558 No — tak, jak pan Zbyszko... do rana prawie co dzień.
559
560
561 HANKA
562 A no musi gdzieści...
563
564
565 HESIA
566 Pytałam się go — mówił: na lumpkę — a kucharka śmiała się także i mówiła, że to do nocnych kawiarni. Ach, Boże! kiedy ja się już naprawdę czegoś porządnie dowiem! kiedy ja już będę duża! kiedy nie będzie przede mną tajemnic.
567
568
569 MELA
570 A ja tak wolę.
571
572
573 HESIA
574 Co?
575
576
577 MELA
578 Nie wiedzieć o niczym. To tak jakoś miło. Ja wolę nic nie wiedzieć.
579
580
581 HESIA
582 Tuman!...
583
584
585
586
587
588 SCENA IV
589
590
591
592
593
594 Też same — Dulska
595
596
597 Przez scenę jak huragan przelatuje Dulska.
598
599
600 DULSKA
601
602         Czego wy tu? co to? ubierać się... Hanka sprzątać... Mela gammy!... Felicjanie!...
603
604         wpada do sypialni małżeńskiej
605
606
607
608 HESIA
609 do Meli
610
611 Zostań jeszcze — już wicher przeleciał. Felicjanie!
612
613
614 MELA
615 Hesiu!...
616
617
618 HESIA
619 Co? rodzicielka! e!... przesądy.
620
621
622 MELA
623 zgorszona
624
625 Hesiu! patrz, Hanka się śmieje.
626
627
628 HESIA
629
630         No to co? Niech się śmieje? Cóż to ja nie mam własnego sądu?
631
632         do Hanki
633         
634         Czego się śmiejesz, idiotko? — sprzątaj! Albo czekaj. Byłaś kiedy w nocnej kawiarni?
635
636
637
638 HANKA
639 Hi! hi! panienka też. Ja nawet nie wiem, gdzie to jest.
640
641
642 HESIA
643 Boś głupia. Kucharka była, jak była młoda. Mówi, że tam panowie siedzą, piją likiery i że tam bardzo wesoło. Kucharka mówiła, że tam są młode, ładne panny i że...
644
645
646 MELA
647 Cicho, Hesia! Jeszcze mama usłyszy.
648
649
650 Hanka wychodzi.
651
652
653 HESIA
654 Idź! idź! to nie dlatego, że mama, tylko że ty nie chcesz, żeby ci się w głowie rozświetliło.
655
656
657 MELA
658 Mówiłam ci — wolę nie wiedzieć.
659
660
661 HESIA
662 Przed chwilą się sama pytałaś.
663
664
665 MELA
666 O co?
667
668
669 HESIA
670 O te... dzieci...
671
672
673 MELA
674 To co innego.
675
676
677 HESIA
678 Dlaczego?
679
680
681 MELA
682 Bo tamto o dzieciach to ciekawe, a to... brzydkie.
683
684
685 HESIA
686 Wcale nie — to jeszcze ciekawsze.
687
688
689 MELA
690 Może być — ale mnie to zaraz potem smutno.
691
692
693 HESIA
694 O!... idzie lump!...
695
696
697
698
699
700 SCENA V
701
702
703
704
705
706 Hesia — Mela — Zbyszko
707
708
709 Zbyszko — kołnierz podniesiony, twarz zmięta, zmarznięty, skrzywiony. Młode to, a już niemożliwe, choć chwilami coś w głębi źrenic się przewija.
710
711
712 HESIA
713 Gdzie byłeś? gdzie byłeś?
714
715
716 ZBYSZKO
717 odsuwa ją laską
718
719 Poszła!...
720
721
722 HESIA
723 Gdzie byłeś? lumpowałeś się? mój złoty, powiedz... powiedz... ja nic nie powiem mamie.
724
725
726 ZBYSZKO
727 Poszła...
728
729
730 HESIA
731 Ładnie się wyrażasz... Nie powiesz — a ja wiem. W nocnej kawiarni byłeś — likiery piłeś — ładne panny były... tak ładnie śmierdzisz cygarami... u, u!... jak ja to lubię...
732
733
734 ZBYSZKO
735 Mówię ci... poszła!
736
737
738 MELA
739 Hesiu! daj spokój!
740
741
742 HESIA
743
744         Tak? to tak ze mną? poczekaj! ja też dorosnę — ja też pójdę na lumpę — ja też będę chodziła po kawiarniach i będę pić likiery... po nocnych kawiarniach, jak ty — jak ty!
745
746         skacze przed nim na jednej nodze
747
748
749
750 ZBYSZKO
751 Ładna edukacja!... ślicznie się zapowiadasz...
752
753
754 HESIA
755
756         A teraz, żeby cię nauczyć grzeczności w kole rodzinnym...
757
758         woła
759         
760         Mamciu! Mamciu!... Zbyszko powrócił...
761
762
763
764 ZBYSZKO
765 Cicho bądź!
766
767
768 DULSKA
769 wpada jak bomba
770
771 Jesteś?
772
773
774 ZBYSZKO
775 Jestem i znikam. Idę się przespać przed biurem.
776
777
778 DULSKA
779 Nie! — zostaniesz tu. Mam z tobą do pomówienia.
780
781
782 ZBYSZKO
783 A!... lecę z nóg.
784
785
786 DULSKA
787 surowo
788
789
790         Wierzę!...
791
792         do dziewcząt
793         
794         Proszę iść się ubrać. Mela do gamm.
795
796
797
798 MELA
799 Już nie ma czasu.
800
801
802 DULSKA
803 Pięciopalcówki — na to starczy. Hesia znów podarła kalosze.
804
805
806 ZBYSZKO
807 Nie ma tu gdzie czarnej kawy?
808
809
810 DULSKA
811 Nie ma, mój panie! Hesia nic nie szanuje. Nigdy z ciebie nie będzie kobieta jak należy.
812
813
814 Dziewczęta wybiegają.
815
816
817 ZBYSZKO
818 Nie ma czarnej kawy w tym zakładzie?
819
820
821 DULSKA
822 Gdzie byłeś?
823
824
825 ZBYSZKO
826 He?
827
828
829 DULSKA
830 Gdzie byłeś do tej pory?
831
832
833 ZBYSZKO
834 Gdybym mamci powiedział, to by mamcia tak skakała.
835
836
837 DULSKA
838 O!...
839
840
841 ZBYSZKO
842 Najlepiej więc nie pytać.
843
844
845 DULSKA
846 Jestem matką.
847
848
849 ZBYSZKO
850 Właśnie dlatego.
851
852
853 DULSKA
854 Muszę wiedzieć, na czym trawisz czas i zdrowie.
855
856
857 ZBYSZKO
858 Widzi mamcia, co mam pod nosem? Wąsy a nie mleko — a więc...
859
860
861 DULSKA
862 łamiąc ręce
863
864 Jak ty wyglądasz!
865
866
867 ZBYSZKO
868 E!
869
870
871 DULSKA
872 Jesteś zielony.
873
874
875 ZBYSZKO
876 To modny kolor. Mamcia kazała także balkony i okna pomalować na zielono.
877
878
879 DULSKA
880 Która panna cię weźmie, jak będziesz tak wyglądał.
881
882
883 ZBYSZKO
884 Jeszcze gorszych biorą. Nie ma czarnej kawy w tym zakładzie?
885
886
887 DULSKA
888 Wyrażaj się inaczej. Ciągle myślisz, że jesteś w towarzystwie kokocic.
889
890
891 ZBYSZKO
892 Takie dobre towarzystwo, jak i inne. A potem co mamcia wydziwia na kokotki. Niby to i u nas nie ma kokot w kamienicy. Sama mamcia wynajmowała tej z pierwszego piętra.
893
894
895 DULSKA
896 z godnością
897
898 Ale się jej nie kłaniam.
899
900
901 ZBYSZKO
902 Ale pieniążki za czynsz mamcia bierze od niej, że aż ha...
903
904
905 DULSKA
906 Przepraszam, to ja takich pieniędzy dla siebie nie biorę.
907
908
909 ZBYSZKO
910 A co mamcia z nimi robi?
911
912
913 DULSKA
914 majestatycznie
915
916 Podatki nimi płacę.
917
918
919 ZBYSZKO
920 Ha... no... A ja idę spać.
921
922
923 DULSKA
924 Czy ty się przestaniesz lampartować?
925
926
927 ZBYSZKO
928 Jamais!
929
930
931 DULSKA
932 Ja — długów płacić nie będę.
933
934
935 ZBYSZKO
936 E! to już o tym później.
937
938
939 DULSKA
940 Zbyszko! Zbyszko! na tom cię mlekiem swym karmiła, żebyś nasze uczciwe i szanowane nazwisko po kawiarniach i spelunkach włóczył.
941
942
943 ZBYSZKO
944 Było mnie chować mączką Nestle'a — podobno doskonała.
945
946
947 Dulska siada przy stole, zgnębiona. Zbyszko podchodzi, siada na stole i mówi do niej poufale.
948
949
950 No... nie martwiuchny się, pani Dulska. Ale co mamcia chce, żebym ja tu z wami w domu robił? Nikt nie bywa... żyjemy jak ostatnie sobki.
951
952
953 DULSKA
954 Ciężkie czasy — nie ma na przyjęcia.
955
956
957 ZBYSZKO
958 E! człowiek jest zwierzęciem towarzyskim. Musi od czasu do czasu myśl wymienić. O! widzi mamcia, myśl — to wielkie słowo. Choć ono się stąd gna, to przecież tu i ówdzie się jeszcze kręci...
959
960
961 DULSKA
962 Ja tam nie mam czasu myśleć...
963
964
965 ZBYSZKO
966 Właśnie, właśnie. Więc też ja myk z domu, bo w domu właściwie cmentarz. A czego? Myśli — swobodnej, szerokiej myśli.
967
968
969 DULSKA
970 A więc do kawiarni, do...
971
972
973 ZBYSZKO
974 Tak — tak! do... Co mamcia może wiedzieć, którymi to drogami chadza ludzka myśl, nawet takiego jak ja kołtuna.
975
976
977 DULSKA
978 Jesteś głupi. Ty i twój ojciec — to jedna dusza. On co dzień w cukierni, a ty — Bóg wie gdzie...
979
980
981
982
983
984 SCENA VII
985
986
987
988
989
990 Dulska — Dulski — Zbyszko
991
992
993 Dulski, zasuszony urzędnik, wchodzi ubrany bardzo porządnie, do wyjścia — czyści kapelusz.
994
995
996 DULSKA
997 No, wreszcie...
998
999
1000 DULSKI
1001 poprawia kołnierzyk przed lustrem
1002
1003
1004 ZBYSZKO
1005 Dzień dobry ojcu!
1006
1007
1008 DULSKI
1009 gestem wita syna
1010
1011
1012 DULSKA
1013 do męża
1014
1015 Dziś fasujesz!
1016
1017
1018 DULSKI
1019 kiwa głową
1020
1021
1022 DULSKA
1023 A uważaj, żebyś nie zgubił. Na co czekasz? A! cygaro... Zbyszko — daj cygaro ojcu znad pieca.
1024
1025
1026 DULSKI
1027 bierze cygaro, które Zbyszko zdjął znad pieca — próbuje je
1028
1029
1030 DULSKA
1031 A czy wiesz, o której twój synek do domu wrócił?
1032
1033
1034 DULSKI
1035 wzrusza ramionami, że mu to obojętne, i wychodzi środkowymi drzwiami
1036
1037
1038 DULSKA
1039 Zwariować można z tym człowiekiem.
1040
1041
1042 ZBYSZKO
1043 Tak go mama wychowała.
1044
1045
1046 DULSKA
1047 Nie — to już zanadto.
1048
1049
1050 ZBYSZKO
1051 Dobranoc. Idę się zdrzemnąć.
1052
1053
1054 DULSKA
1055 A biuro?
1056
1057
1058 ZBYSZKO
1059 ziewając
1060
1061 Nie ucieknie.
1062
1063
1064 DULSKA
1065 zatrzymując go
1066
1067 Zbyszko! przyrzeknij mi, że się poprawisz.
1068
1069
1070 ZBYSZKO
1071 Nigdy — wolę raczej zdać egzamin państwowy.
1072
1073
1074 Wychodzi do swego pokoju.
1075
1076
1077
1078
1079
1080 SCENA VIII
1081
1082
1083
1084
1085
1086 Dulska — Hanka — potem Zbyszko
1087
1088
1089 DULSKA
1090 Zetrzyj fortepian — popraw w piecu. Czy kucharka ubrana do miasta?
1091
1092
1093 HANKA
1094 Tak, proszę pani.
1095
1096
1097 Dulska wychodzi do kuchni. Hanka chwilę sprząta. — Zbyszko wychyla się ze drzwi
1098
1099
1100 ZBYSZKO
1101 Hanka? jesteś sama?
1102
1103
1104 HANKA
1105 Daj mi pan spokój!
1106
1107
1108 ZBYSZKO
1109 Cóż ci za mucha na nos siadła?
1110
1111
1112 HANKA
1113 milczy
1114
1115
1116 ZBYSZKO
1117 Chodź tu! pokaż mordeczkę! czegoś zła?...
1118
1119
1120 HANKA
1121 milczy, tylko coraz energiczniej sprząta — widać w niej walkę wewnętrzną
1122
1123
1124 ZBYSZKO
1125 Taka jesteś brzydka, jak się nadmiesz.
1126
1127
1128 HANKA
1129 nagle
1130
1131 Pewnie... te panny, co pan od nich wraca, to ładniejsze.
1132
1133
1134 ZBYSZKO
1135 A! tędy cię wiedli. O to ci chodzi.
1136
1137
1138 HANKA
1139 Mnie o nic nie chodzi — tylko nie chcę, żeby mnie pan sekował.
1140
1141
1142 ZBYSZKO
1143 Jak będziesz dla mnie lepsza, to będę w domu siedział.
1144
1145
1146 HANKA
1147 Ja ta nie potrzebuje. Może se pan iść do tych pannów.
1148
1149
1150 ZBYSZKO
1151 Albo to prawda! Aż się za mną trzęsiesz.
1152
1153
1154 HANKA
1155 Niech pan idzie, bo jeszcze starsza pani wejdzie.
1156
1157
1158 ZBYSZKO
1159 Ale o... Pocałuj pana w rękę, za to, żeś go rozgniewała.
1160
1161
1162 HANKA
1163 śmiejąc się
1164
1165
1166         Figa!
1167
1168         uderza go po łapie
1169
1170
1171
1172 ZBYSZKO
1173 A ty szelmo...
1174
1175
1176 Chce ją objąć — wchodzi Mela, która wydaje lekki okrzyk — potem zaczerwieniona, z oczyma spuszczonymi idzie do fortepianu — Hanka ucieka — Mela siada i gra ćwiczenia pięciopalcowe. Gdy Mela zostaje sama, chwilką gra — potem wstaje, idzie do pokoju Zbyszka i puka.
1177
1178
1179 MELA
1180 Zbyszko!
1181
1182
1183 ZBYSZKO
1184 wychyla głowę ze drzwi — nieubrany
1185
1186 Czego?
1187
1188
1189 MELA
1190 tajemniczo
1191
1192 Nie bójcie się... ja nic mamci nie powiem.
1193
1194
1195 ZBYSZKO
1196 Na czysto zwariowała.
1197
1198
1199 MELA
1200 Bo przecież to nie wasza wina.
1201
1202
1203 ZBYSZKO
1204 Co?
1205
1206
1207 MELA
1208 nieśmiało
1209
1210 No... Hanka i ty... jeżeli wy...
1211
1212
1213 ZBYSZKO
1214 A fe! mówić o takich rzeczach? Wstydź się... majtki widać, a — taka popsuta...
1215
1216
1217 MELA
1218 Ja? ależ Zbyszko — ja właśnie myślę przeciwnie... ja...
1219
1220
1221 ZBYSZKO
1222 Daj mi spokój!
1223
1224
1225 Chowa się. Mela stoi smutna i zamyślona — podchodzi do fortepianu i zaczyna grać — w tej chwili wpada Hesia w płaszczyku i kapeluszu. Taki sam płaszczyk i kapelusz ma w ręku dla Meli — na ziemię rzuca książki w paskach.
1226
1227
1228
1229
1230
1231 SCENA IX
1232
1233
1234
1235
1236
1237 Mela — Hesia — Dulska — Hanka
1238
1239
1240 HESIA
1241 Ubieraj się, Ofelio! żywo! już chłopcy idą do szkoły.
1242
1243
1244 MELA
1245 wstaje — kładzie płaszczyk i kapelusz
1246
1247 Hesiu! ty nie będziesz tak strzelała oczami na tego wysokiego studenta.
1248
1249
1250 HESIA
1251 Będę robiła, co mi się podoba.
1252
1253
1254 MELA
1255 Mnie za ciebie wstyd.
1256
1257
1258 HESIA
1259 To się wstydź! A spróbuj co powiedzieć przed mamą, to ja zaraz powiem, że ty zamiast spać w nocy, wzdychasz. Mama się będzie za to więcej gniewała, jak za studenta.
1260
1261
1262 MELA
1263 To wątpię.
1264
1265
1266 HESIA
1267 Ale ja nie. Mama mnie zna i wie, że ja znam granice i że ja się nie zapomnę...
1268
1269
1270 MELA
1271 Jak ty to rozumiesz?
1272
1273
1274 HESIA
1275 Ja już wiem, co mówię, o lelijo z pól rodzinnych!
1276
1277
1278 DULSKA
1279 Hanka! chodź odprowadzić panienki.
1280
1281
1282 HANKA
1283 w kuchni
1284
1285 Idę!
1286
1287
1288 DULSKA
1289
1290         Macie parasol? iść prosto — nie oglądać się. Pamiętać: skromność — skarb dziewczęcia.
1291
1292         do Hesi
1293         
1294         Nie garb się...
1295
1296
1297
1298 Hanka wchodzi w chustce.
1299
1300
1301 HESIA
1302 rzuca jej książki
1303
1304 Bierz, ciużmo pokręcona. Dowidzenia mamci!
1305
1306
1307 Dziewczęta wychodzą z Hanką. Dulska chodzi, ściera prochy — wzdycha — dzwonek w przedpokoju — Dulska idzie otwierać ostrożnie — zobaczywszy lokatorkę, cofa się.
1308
1309
1310
1311
1312
1313 SCENA X
1314
1315
1316
1317
1318
1319 Lokatorka — Dulska
1320
1321
1322 DULSKA
1323 Przepraszam... jestem nieubrana. Proszę panią — zaraz wrócę.
1324
1325
1326 LOKATORKA
1327 Ja tylko na chwilkę. Niech się pani gospodyni nie krępuje.
1328
1329
1330 DULSKA
1331
1332         Tak — tak — wrzucę tylko co na siebie.
1333
1334         biegnie do swego pokoju. Lokatorka wchodzi powoli. Jest bardzo blada i smutna. Widocznie przeszła jakąś ciężką chorobę i moralne zmartwienie. Siada na najbliższym krześle — patrzy w ziemię i siedzi nieruchoma. Po chwili wchodzi Dulska, odziana w barchanowy, dostatni szlafrok.
1335         
1336         Proszę panią na kanapę.
1337
1338
1339
1340 LOKATORKA
1341
1342         Dziękuję. Tylko parę słów. Dostałam list pani...
1343
1344         urywa. Milczenie.
1345
1346
1347
1348 DULSKA
1349 Pani już zupełnie wyszła ze szpitala?
1350
1351
1352 LOKATORKA
1353 Tak. Pozawczoraj mnie mama przywiozła.
1354
1355
1356 DULSKA
1357 Widzę, że pani zdrowa.
1358
1359
1360 LOKATORKA
1361 ze smutnym uśmiechem
1362
1363 O! jeszcze daleko!
1364
1365
1366 DULSKA
1367 Och! w domeczku swoim wróci pani szybko do sił. Dla kobiety nie ma jak dom. Ja zawsze to powtarzam.
1368
1369
1370 LOKATORKA
1371 Tak, skoro ktoś ma ten dom.
1372
1373
1374 DULSKA
1375 Wszakże pani ma męża, stanowisko.
1376
1377
1378 LOKATORKA
1379
1380         Tak... ale...
1381
1382         milczenie. Z wysiłkiem.
1383         
1384         Proszę pani. Czy to rzeczywiście konieczne, ażebym na przyszłego pierwszego się wyprowadziła?
1385
1386
1387
1388 DULSKA
1389 Proszę pani... ja mieszkania pani koniecznie potrzebuję dla krewnych.
1390
1391
1392 LOKATORKA
1393 Wolałabym pozostać. Trudno będzie znaleźć w zimie.
1394
1395
1396 DULSKA
1397 Ach, to niemożliwe. Powtarzam pani, niemożliwe.
1398
1399
1400 LOKATORKA
1401 Przecież przy dobrej woli. Wiem, że pani kazała kartę na mieszkanie wywiesić, a więc krewni pani się nie sprowadzają.
1402
1403
1404 DULSKA
1405 sznurując usta
1406
1407 Ach! niech pani nie zmusza mnie do sprawienia jej przykrości.
1408
1409
1410 LOKATORKA
1411 Czy pani ma mi co do zarzucenia?
1412
1413
1414 DULSKA
1415 z wybuchem
1416
1417 A! proszę pani, to już przechodzi granice! A skandal, który pani przez swe otrucie wywołała!
1418
1419
1420 LOKATORKA
1421 A więc o to chodzi?
1422
1423
1424 DULSKA
1425 A o cóż innego? Płacili mi państwo czynsz — dzieci i psów nie mieli, ostatecznie tyle co o te ranne trzepanie dywanów się rozchodziło. I mogliby państwo mieszkać nadal, aż tu... skoro o tym pomyślę, pąsy na mnie biją. Pogotowie ratunkowe przed moją kamienicą!!! Pogotowie! jak przed szynkiem, gdzie się pobiją.
1426
1427
1428 LOKATORKA
1429 Ależ, proszę pani, wypadek może się zdarzyć wszędzie.
1430
1431
1432 DULSKA
1433 W porządnej kamienicy wypadki się nie trafiają. Czy pani widziała kiedy przed hrabską kamienicą Pogotowie? Nie! A potem ta publika w gazetach! Trzy razy wymienione nazwisko Dulskiej — nazwisko moich córek przy takim skandalu...
1434
1435
1436 LOKATORKA
1437 Ależ, proszę pani — chyba pani zna przyczyny i...
1438
1439
1440 DULSKA
1441 Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna... to swoja rzecz...
1442
1443
1444 LOKATORKA
1445 Ależ to była moja sługa. To szkaradztwo. Ja tego znieść nie mogłam. Skoro się przekonałam...
1446
1447
1448 DULSKA
1449 Zażyła pani zapałek... taka trywialna trucizna... Ludzie się śmieli. I jeszcze jak się to skończyło. Cała komedia — gdyby pani była umarła — no...
1450
1451
1452 LOKATORKA
1453 Sama żałuję.
1454
1455
1456 DULSKA
1457 Nie mówię dlatego — tylko że to niby śmierć, to zawsze coś niby... ale tak... no... powiadam pani, śmieli się. Kiedyś jadę tramwajem — przejeżdżamy koło mej kamienicy, bo przystanek trochę dalej — a jacyś dwaj panowie pokazują na mój dom i mówią — patrz! to ten dom, co się ta zazdrosna żona truła... I zaczęli się śmiać. Myślałam, że tam na miejscu zostanę w tym tramwaju.
1458
1459
1460 LOKATORKA
1461 pokornie
1462
1463 Ja panią bardzo przepraszam za te nieprzyjemności.
1464
1465
1466 DULSKA
1467 E! moja pani — publika została publiką.
1468
1469
1470 LOKATORKA
1471
1472         Ja bardzo to przechorowałam. Zresztą ja nie wiedziałam co robię. Ja byłam wtedy jak szalona...
1473
1474         płacze cicho
1475
1476
1477
1478 DULSKA
1479 Pewnie, moja pani. Każdy samobójca musi być szalony i stracić poczucie moralności i wiary w obecność Boga. To, to jest tchórzostwo. Tak jest — tchórzostwo. A potem zagłada własnej duszy. Dobrze, że samobójców chowają osobno. Niech się nie pchają między porządnych ludzi. Zabijać się!... I dla kogo? Dla mężczyzny. A żaden mężczyzna, moja pani, nie jest wart, aby przez niego iść na potępienie wieczne.
1480
1481
1482 LOKATORKA
1483 Proszę pani, to nie chodziło o mężczyznę, ale o męża.
1484
1485
1486 DULSKA
1487 E!
1488
1489
1490 LOKATORKA
1491 Nie mogłam ścierpieć tego pod moim dachem.
1492
1493
1494 DULSKA
1495 Lepiej pod swoim, niż pod cudzym. Mniejsza publika. Nikt nie wie.
1496
1497
1498 LOKATORKA
1499 Ale ja wiem.
1500
1501
1502 DULSKA
1503 Moja pani! Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział. Rozwłóczyć je po świecie, to ani moralne, ani uczciwe. Ja zawsze tak żyłam, ażeby nikt nie mógł powiedzieć, iż byłam powodem skandalu. Kobieta powinna przejść przez życie cicho i spokojnie. Ta już to jest tak i żadne nic nie pomoże.
1504
1505
1506 LOKATORKA
1507 Gdyby jednak pan Dulski zapomniał się ze sługą...
1508
1509
1510 DULSKA
1511 Felicjan ? — to niemożliwe. Pani go nie zna. A potem... to już pani rzecz. Ja muszę strzec siebie i swoich od publiki. Pani może znów taką bezbożność popełnić, bo to podobno taki szał to wraca. Więc...
1512
1513
1514 LOKATORKA
1515 wstając
1516
1517 Rozumiem. Wyprowadzę się. Chciałam pani jednak powiedzieć, że kazać mi teraz szukać mieszkania, to ani dobre, ani uczciwe... Jestem taka osłabiona.
1518
1519
1520 DULSKA
1521 obrażona wstaje
1522
1523 Uczciwości mnie pani nie nauczy! Ja wiem co uczciwość. Pochodzę z zacnej, zasiedziałej rodziny i ja publiki nie wywołuję.
1524
1525
1526 LOKATORKA
1527 hamując się
1528
1529
1530         Nie wątpię. Jednak może się pani nie obawiać. Drugi raz truć się nie będę. Na to trzeba wiele odwagi, pomimo tego, że pani to nazywa tchórzostwem... A potem trzeba wiele cierpieć. Na to już nie mam sił i... już bym tak nie potrafiła cierpieć raz jeszcze. Zresztą — rozstaję się z mężem, więc to najlepsza gwarancja, że już zazdrosna nie będę...
1531
1532         uśmiecha się smutnie
1533
1534
1535
1536 DULSKA
1537 Rozstaje się pani z mężem? Bardzo pani źle robi. To nowa publika i nikt pani racji nie przyzna. Nawet z tej przyczyny nie mogłabym pani dłużej wynajmować mieszkania w mej kamienicy. Kobiety samotne to nie tego... to... no, pani rozumie.
1538
1539
1540 LOKATORKA
1541 ironicznie
1542
1543 Tak, rozumiem. Jednak ta pani z pierwszego piętra, która po nocach wraca...
1544
1545
1546 DULSKA
1547 z godnością
1548
1549 To jest osoba żyjąca z własnych funduszów i zachowująca się nadzwyczaj skromnie. Ta mi jeszcze Pogotowia przed dom nie sprowadziła.
1550
1551
1552 LOKATORKA
1553 ironicznie
1554
1555 Tylko gummy i automobile.
1556
1557
1558 DULSKA
1559 Stają zawsze kilka kamienic dalej. A potem zdaje się, iż ja nie mam obowiązku zdawać sprawy z mego postępowania przed panią.
1560
1561
1562 LOKATORKA
1563 Zapewne, zawiodłoby nas to za daleko. Żegnam panią.
1564
1565
1566 DULSKA
1567 A proszę tych, co będą oglądać mieszkanie, nie zrażać...
1568
1569
1570 LOKATORKA
1571 wychodząc
1572
1573 Powiem, że jest wilgoć, bo rzeczywiście jest wilgoć.
1574
1575
1576 DULSKA
1577 Na to jest sąd, łaskawa pani.
1578
1579
1580 LOKATORKA
1581 Tak mi każe moje sumienie. Żegnam panią.
1582
1583
1584 We drzwiach staje Juliasiewiczowa.
1585
1586
1587 DULSKA
1588 wzburzona
1589
1590 Maniu! słyszysz? — będziesz świadkiem.  Pani mówi, że...
1591
1592
1593 LOKATORKA
1594
1595         Żegnam panią.
1596
1597         wychodzi
1598
1599
1600
1601
1602
1603
1604 SCENA XI
1605
1606
1607
1608
1609
1610 Dulska — Juliasiewiczowa
1611
1612
1613 DULSKA
1614 wściekła
1615
1616 A to... a to... takie coś, takie...
1617
1618
1619 JULIASIEWICZOWA
1620 Niechże się ciocia uspokoi.
1621
1622
1623 DULSKA
1624 Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała w lecie jechać do Karlsbadu i tam sztrudel pić!
1625
1626
1627 JULIASIEWICZOWA
1628 Ja z ciocią pojadę.
1629
1630
1631 DULSKA
1632 Obejdzie się.
1633
1634
1635 JULIASIEWICZOWA
1636 O cóż poszło? Zdaje mi się, że to lokatorka z parteru, ta co się truła.
1637
1638
1639 DULSKA
1640 Tak... tak... ta sama. Wyszła ze szpitala. Skandal! Przecież po czymś podobnym trzymać ją w kamienicy nie mogę. Sama byłaś świadkiem. Jak ją wynosili, to była prawie naga. Horendum! Wymówiłam jej mieszkanie.
1641
1642
1643 JULIASIEWICZOWA
1644 Tak? A to się dobrze składa. Nam właśnie podwyższyli. My chętnie to mieszkanie weźmiemy.
1645
1646
1647 DULSKA
1648 Obejdzie się.
1649
1650
1651 JULIASIEWICZOWA
1652 Przecież mogłaby to ciocia zrobić dla nas, jako dla krewnych.
1653
1654
1655 DULSKA
1656 Za ciężkie czasy na zbytki.
1657
1658
1659 JULIASIEWICZOWA
1660 Rozumiem. Ciocia przypuszcza, że nie będziemy płacili.
1661
1662
1663 DULSKA
1664 Ja tam nic nie przypuszczam. Tylko... wiem, że żyjecie nad stan.
1665
1666
1667 JULIASIEWICZOWA
1668 No... no...
1669
1670
1671 DULSKA
1672
1673         Chodzicie do teatru.
1674
1675         surowo
1676         
1677         I to na same masowe sztuki.
1678
1679
1680
1681 JULIASIEWICZOWA
1682 Trudno przecież...
1683
1684
1685 DULSKA
1686 Prenumerujecie pisma...
1687
1688
1689 JULIASIEWICZOWA
1690 To już ciocia daruje, ale...
1691
1692
1693 DULSKA
1694 Ja zawsze pożyczę i wystarcza. Nie pożyczę, to się świat nie zawali, że tam drukowanych bajd nie będę czytała. Przyjmujecie gorącą kolacją...
1695
1696
1697 JULIASIEWICZOWA
1698 To konieczne.
1699
1700
1701 DULSKA
1702 Ha, no! jak konieczne, to się nie skarż, że ci nie wystarcza.
1703
1704
1705 JULIASIEWICZOWA
1706 Nie możemy żyć jak...
1707
1708
1709 DULSKA
1710 ironicznie
1711
1712 Jak my? Zobaczymy, jak będziecie śpiewali na starość. Ja i Felicjan mamy inne pod tym względem zasady.
1713
1714
1715 JULIASIEWICZOWA
1716 Mój mąż nie umie się oszczędzać, ja także.
1717
1718
1719 DULSKA
1720 Skoro miałaś takie usposobienie, trzeba było iść za tego aptekarza z Bobrki, co się o ciebie starał. Namawiałam cię.
1721
1722
1723 JULIASIEWICZOWA
1724 Przecież on rok temu umarł na suchoty.
1725
1726
1727 DULSKA
1728 Właśnie. Miałabyś kamienicę i byłabyś wdową!
1729
1730
1731 JULIASIEWICZOWA
1732 O!...
1733
1734
1735 DULSKA
1736 Nie ma co — o!... byt zabezpieczony, to podstawa życia. A co do męża, można go uchodzić. Pensję zabierać, gdy zaferuje — co dzień dwie szóstki na kawę do łapy, a cygara samej kupować i suszyć na piecu. Inaczej, taki pan może cię zrujnować.
1737
1738
1739
1740
1741
1742 SCENA XII
1743
1744
1745
1746
1747
1748 Zbyszko — Dulska — Juliasiewiczowa
1749
1750
1751 ZBYSZKO
1752 Taki terkot, że spać nie można.
1753
1754
1755 DULSKA
1756 Tym lepiej. Pójdziesz może do biura.
1757
1758
1759 ZBYSZKO
1760
1761         E!...
1762
1763         do Juliasiewiczowej
1764         
1765         Jak się masz, stara.
1766
1767
1768
1769 JULIASIEWICZOWA
1770 Jak się masz, pokrako!
1771
1772
1773 ZBYSZKO
1774 patrzy w lustro, potem do Juliasiewiczowej
1775
1776 Bardzom zielony?
1777
1778
1779 JULIASIEWICZOWA
1780 Cóż to, oświadczasz się dzisiaj?
1781
1782
1783 ZBYSZKO
1784 Także... tylko ten stary — no wiesz, radca, będzie znów na mnie zgniłym okiem patrzał. A tam fury kawałków... fury...
1785
1786
1787 DULSKA
1788 Zalegaj! zalegaj!...
1789
1790
1791 ZBYSZKO
1792
1793         To nie ja zalegam, ale strony.
1794
1795         opiera się o piec i grzeje
1796
1797
1798
1799 DULSKA
1800 zdejmuje szlafrok i zostaje w spódnicy i kaftanie
1801
1802 Darujesz, moja droga, ale będę ścierać kurze, więc muszę oszczędzać szlafroka.
1803
1804
1805 JULIASIEWICZOWA
1806 Ale proszę... niech się ciocia nie krępuje.
1807
1808
1809 DULSKA
1810
1811 ściera kurze i z furią od czasu do czasu patrzy na Zbyszka
1812
1813
1814 ZBYSZKO
1815 To mama naprawdę wyrzuca tę, co się otruła, z kamienicy?
1816
1817
1818 DULSKA
1819 A tobie co do tego?
1820
1821
1822 ZBYSZKO
1823 Tak... słyszałem piąte przez dziesiąte. Byłem zbudowany mamusinym serduszkiem. Potem, ona mi jest bardzo sympatyczna, ta kobieta.
1824
1825
1826 DULSKA
1827 Zupełnie wierzę. Szkandalistka.
1828
1829
1830 ZBYSZKO
1831 Zrobiła to z miłości dla męża. To w guście mamy. Miłość małżeńska...
1832
1833
1834 DULSKA
1835 Aha, prawda była — za tym mężem. Ja tam w tę miłość nie wierzę. Szumi jedwabiami pod spodem...
1836
1837
1838 ZBYSZKO
1839 Cóż to dowodzi?
1840
1841
1842 DULSKA
1843 To, że nie jest uczciwą kobietą. Dla męża, mój panie, kobieta się nie potrzebuje pod spodem stroić. A takie co szumią — to...
1844
1845
1846 ZBYSZKO
1847 do Juliasiewiczowej
1848
1849 Siedźże spokojnie, bo i ty szumisz. A zresztą, co do tej z parteru, to ja ręczę, że uczciwa.
1850
1851
1852 DULSKA
1853 A ty skąd wiesz?
1854
1855
1856 ZBYSZKO
1857 obojętnie
1858
1859 Bom się do niej brał i dostałem po nosie.
1860
1861
1862 DULSKA
1863
1864         Mógłbyś też zostawić choćby lokatorki w spokoju. Usuń się... jak długo będziesz sterczał tu pod piecem!
1865
1866         z pasją
1867         
1868         Gdy patrzę na ciebie, to chwilami wierzyć mi się nie chce, że jesteś moim dzieckiem.
1869
1870
1871
1872 ZBYSZKO
1873 No — jeśli mama ma wątpliwości...
1874
1875
1876 DULSKA
1877 do Juliasiewiczowej
1878
1879 Powiadam ci — nie miej nigdy dzieci.
1880
1881
1882 JULIASIEWICZOWA
1883 O! my się nie staramy o to.
1884
1885
1886 DULSKA
1887 do Zbyszka
1888
1889 Nie — ty jesteś wyrodek — ty nie jesteś moim synem.
1890
1891
1892 ZBYSZKO
1893
1894         Jestem, mamciu! jestem, niestety! i to właśnie cała moja tragedia...
1895
1896         idzie do fortepianu i stojąc, zaczyna grać bardzo wprawnie
1897
1898
1899
1900 DULSKA
1901 Słyszałaś? mówi — niestety!
1902
1903
1904 ZBYSZKO
1905 Spodziewam się. Być Dulskim — to katastrofa.
1906
1907
1908 JULIASIEWICZOWA
1909 Doprawdy, Zbyszko — zanadto sobie pozwalasz...
1910
1911
1912 ZBYSZKO
1913 Daj ty mi spokój!
1914
1915
1916 DULSKA
1917 do Juliasiewiczowej
1918
1919 Żadnej moralności, żadnych zasad...
1920
1921
1922 ZBYSZKO
1923 Żadnego płaszczyka teoretycznego, jak mamcia.
1924
1925
1926 DULSKA
1927 To się na tym skończy, że jeszcze do socjalistów przystanie.
1928
1929
1930 ZBYSZKO
1931 zamykając fortepian
1932
1933 Za głupi jestem na to.
1934
1935
1936 JULIASIEWICZOWA
1937 śmiejąc się
1938
1939 Na socjalistę nie trzeba zdawać egzaminu.
1940
1941
1942 ZBYSZKO
1943 Właśnie że trzeba... i to najtrudniejszy egzamin.
1944
1945
1946 JULIASIEWICZOWA
1947 Przed kim?
1948
1949
1950 ZBYSZKO
1951 Przed swym sumieniem i własną duszą, słodki aniele.
1952
1953
1954 DULSKA
1955 Na socjalistę nie trzeba mieć przede wszystkim Boga w sercu.
1956
1957
1958 ZBYSZKO
1959 Jest — — — dawno nie było mowy o Bogu w tym domu.
1960
1961
1962
1963
1964
1965 SCENA XIII
1966
1967
1968
1969
1970
1971 Ciż sami — Hanka
1972
1973
1974 HANKA
1975 z kuchni
1976
1977 Proszę wielmożnej pani parasol.
1978
1979
1980 DULSKA
1981 Pozostaw w przedpokoju... a potem idź zamieć przedpokój. Czy kucharka wróciła?
1982
1983
1984 HANKA
1985 wraca z przedpokoju — idzie do kuchni
1986
1987 Już.
1988
1989
1990 DULSKA
1991
1992         Ja tylko na chwileczkę...
1993
1994         wybiega do kuchni
1995
1996
1997
1998 JULIASIEWICZOWA
1999 do Zbyszka
2000
2001 Rzeczywiście — ciocia ma rację. Mógłbyś się trochę ustatkować. Wyglądasz jak śmierć angielska.
2002
2003
2004 ZBYSZKO
2005 Ty także ładnie wyglądasz...
2006
2007
2008 JULIASIEWICZOWA
2009 Ja? Ja wczoraj z domu nie wychodziłam.
2010
2011
2012 ZBYSZKO
2013 To znaczy — że ja się lumpowałem za domem, a ty w domu.
2014
2015
2016 JULIASIEWICZOWA
2017 śmiejąc się
2018
2019 Jesteś niemożliwy...
2020
2021
2022 ZBYSZKO
2023 Jak kiedy...
2024
2025
2026 Hanka przechodzi przez pokój z łopatką i ze szczotką, Zbyszko patrzy na nią.
2027
2028
2029 JULIASIEWICZOWA
2030 do Zbyszka
2031
2032 Cóż tak patrzysz za Hanką?
2033
2034
2035 ZBYSZKO
2036 Bo mi się podoba.
2037
2038
2039 JULIASIEWICZOWA
2040 Sługa?
2041
2042
2043 ZBYSZKO
2044 A cóż to? nie kobieta? Zaręczam ci, że nawet bardzo...
2045
2046
2047 JULIASIEWICZOWA
2048 Wiesz już coś o tym?
2049
2050
2051 ZBYSZKO
2052 Co ci do tego.
2053
2054
2055 JULIASIEWICZOWA
2056 Myślałam, że masz gust wykwintniejszy.
2057
2058
2059 ZBYSZKO
2060 Głupia jesteś z twoją kołtuńską estetyką. A zresztą, ja jestem jak pianista. Gdy zobaczy fortepian, musi zaraz passaż...
2061
2062
2063 JULIASIEWICZOWA
2064 Tak... ale fortepianu nie...
2065
2066
2067 ZBYSZKO
2068 Moja droga — każda kobieta to fortepian — tylko trzeba umieć grać...  Ach!... jaki ja śpiący...
2069
2070
2071 JULIASIEWICZOWA
2072 Czego ty po tych knajpach się włóczysz?
2073
2074
2075 ZBYSZKO
2076 A gdzież się będę włóczył? Gdzieś muszę.
2077
2078
2079 JULIASIEWICZOWA
2080 Ja na twoim miejscu starałabym się o jaką znajomość... solidną... no... Tyle mężatek co — Boże.
2081
2082
2083 ZBYSZKO
2084 Dziękuję. Mam dosyć kołtunerii w domu i w... samym sobie.
2085
2086
2087 JULIASIEWICZOWA
2088 Dlaczegóż jesteś... kołtunem?
2089
2090
2091 ZBYSZKO
2092
2093         Bom się urodził po kołtuńsku, aniele! bo w łonie matki już nim byłem — bo żebym skórę zdarł z siebie, mam tam pod spodem, w duszy, całą warstwę kołtunerii, której nic wyplenić nie zdoła. Coś taki nowy, taki inny walczy z tym podstawowym — szarpie się, ciska. Ale ja wiem, że to do czasu — że ten kołtun rodzinny weźmie mnie za łeb, że przyjdzie czas, gdy ja będę Felicyanem, będę odbierał czynsze, będę... no... Dulskim, pra—Dulskim, ober—Dulskim — że będę rodził Dulskich, całe legiony Dulskich — będę miał srebrne wesele i porządny nagrobek, z dala od samobójców. I nie będę zielony, ale nalany tłuszczem i nalany teoriami i będę mówił dużo o Bogu...
2094
2095         urywa — idzie do fortepianu i gra nerwowo
2096
2097
2098
2099 JULIASIEWICZOWA
2100 podchodzi za nim
2101
2102 Z kołtuństwa można się wyswobodzić.
2103
2104
2105 ZBYSZKO
2106 Nieprawda. Tobie się zdaje, że jesteś wyzwolona, bo masz trochę politury po wierzchu. Ale ty jesteś tylko zrobiona na mahoń — jak twoje secesyjne meble i twoje malowane włosy. To jest piętno... pani radczyni... piętno...
2107
2108
2109 JULIASIEWICZOWA
2110 grając z nim jedną ręką
2111
2112 Czy ty się uczyłeś grać?
2113
2114
2115 ZBYSZKO
2116
2117         Ja? nie znam ani jednej nuty. To tak we mnie coś gra... We mnie tłucze się także coś... ale to się wszystko z czasem zatłucze... e! co tam...
2118
2119         obejmuje ją
2120         
2121         Wiesz co... jesteś wcale... wcale...
2122
2123
2124
2125 JULIASIEWICZOWA
2126 śmiejąc się
2127
2128 Dajże mnie spokój!
2129
2130
2131 ZBYSZKO
2132 śmieje się
2133
2134 Passaże, moja droga... passaże...
2135
2136
2137 Hanka przechodzi przez pokój i rzuca ponure spojrzenie na nich oboje — wchodzi do kuchni.
2138
2139
2140 JULIASIEWICZOWA
2141 patrzy za nią uważnie
2142
2143 A wiesz, to ciekawe.
2144
2145
2146 ZBYSZKO
2147 Co takiego?
2148
2149
2150 JULIASIEWICZOWA
2151 Ta dziewczyna. Gdybyś widział, jak ona na nas popatrzyła... Ja na twojem miejscu...
2152
2153
2154 ZBYSZKO
2155 Ja też jak będę miał czas...
2156
2157
2158 JULIASIEWICZOWA
2159 Nie rozumiesz mnie. Ja bym się właśnie daleko od niej trzymała.
2160
2161
2162 ZBYSZKO
2163 E!
2164
2165
2166 JULIASIEWICZOWA
2167 Jest zazdrosna. Będzie ci robić awantury.
2168
2169
2170 ZBYSZKO
2171 To by było kopalne.
2172
2173
2174
2175
2176
2177 SCENA XIV
2178
2179
2180
2181
2182
2183 Ciż sami — Dulska
2184
2185
2186 DULSKA
2187 do Zbyszka
2188
2189 Jeszcze jesteś tutaj? Czy ci nie wstyd? Ojciec twój pracuje, ja pracuję — siostry...
2190
2191
2192 ZBYSZKO
2193 idzie do przedpokoju — bierze palto, kapelusz — wraca i ubiera się
2194
2195 Mamciu! mamciu! czy się pracuje — czy nie, to wszystko idzie do jednego celu.
2196
2197
2198 DULSKA
2199 Nieprawda — my ludzie pracy, a próżniacy to...
2200
2201
2202 ZBYSZKO
2203 A przecież i my, i wy jednako...
2204
2205
2206 DULSKA
2207 Co? co?
2208
2209
2210 ZBYSZKO
2211
2212         Wyciągniemy kopytka... pa!
2213
2214         do Juljasiewiczowej
2215         
2216         Pa, lalu!...
2217         
2218         wychodzi
2219
2220
2221
2222
2223
2224
2225 SCENA XV
2226
2227
2228
2229
2230
2231 DULSKA
2232 Straszne rzeczy... straszne... słyszałaś, jak on mówi! a to najgorsze, że taki zdolny — taki utalentowany! ta żeby chciał, to przed nim kariera — no... ale nie chce, nie chce... zaraz dadzą drugie śniadanie!... Nie chce, mówię ci... nie, nie. Tylko lumpuje i lumpuje. Jak weźmie te parę reńskich w biurze, tak ginie. I jak tu wygląda!... Nic, tylko kawiarnie i spódnice.
2233
2234
2235 Hanka wnosi tacę z wódką, serem i zakąską.
2236
2237
2238 Proszę cię — moja droga!
2239
2240
2241 JULIASIEWICZOWA
2242
2243         Dziękuję cioci.
2244
2245         siadają do jedzenia
2246         
2247         On jest jakiś podrażniony... niezadowolniony...
2248
2249
2250
2251 DULSKA
2252 z wybuchem
2253
2254
2255         Czy on sam wie, czego chce! Powinien Bogu dziękować — prosty, zdrów... Za twoje.
2256
2257         pije kieliszeczek
2258         
2259         Hanka!... idź posprzątaj u panicza.
2260
2261
2262 Hanka wychodzi.
2263
2264
2265 JULIASIEWICZOWA
2266 patrzy za nią
2267
2268 Kontenta ciocia z Hanki?
2269
2270
2271 DULSKA
2272 Tak sobie.
2273
2274
2275 JULIASIEWICZOWA
2276 cicho
2277
2278 Niech ją ciocia odprawi.
2279
2280
2281 DULSKA
2282 A to... czemu?
2283
2284
2285 JULIASIEWICZOWA
2286 Ja coś dostrzegłam.
2287
2288
2289 DULSKA
2290 Kradnie.
2291
2292
2293 JULIASIEWICZOWA
2294 Nie... gorzej...
2295
2296
2297 DULSKA
2298 No... no...
2299
2300
2301 JULIASIEWICZOWA
2302 Zdaje mi się, że Zbyszko się do niej bierze...
2303
2304
2305 DULSKA
2306 niechętnie
2307
2308 E!... to...
2309
2310
2311 JULIASIEWICZOWA
2312 Wiem, co mówię. Niech ciocia ją odprawi, póki czas.
2313
2314
2315 DULSKA
2316
2317         Moja kochana, pewnie ci się zdawało... A potem...
2318
2319         patrząc w bok
2320         
2321         wobec tego, co się dzieje, że niby... no... rozumiesz... to piwo co szumi.
2322
2323
2324
2325 JULIASIEWICZOWA
2326 A!
2327
2328
2329 DULSKA
2330 Słowem... że... rozumiesz?
2331
2332
2333 JULIASIEWICZOWA
2334 Lepiej w domu?
2335
2336
2337 DULSKA
2338 Ja nie mówię... ale...
2339
2340
2341 JULIASIEWICZOWA
2342 A wie ciocia — może ciocia ma rację...
2343
2344
2345 Chwila milczenia — przez scenę przechodzi w milczeniu Hanka i znika w kuchni — obie panie patrzą za nią.
2346
2347
2348 JULIASIEWICZOWA
2349 Trzeba jednak przyznać, że mężczyźni mają szczególny gust.
2350
2351
2352 DULSKA
2353 A! niech tam!... byle się nie włóczył i nie tracił zdrowia... Trzeba być matką, aby zrozumieć jaki to ból patrzeć jak syn marnieje.
2354
2355
2356 JULIASIEWICZOWA
2357 Dziękuję.  Ale żeby ona potem...
2358
2359
2360 DULSKA
2361
2362         Ona? także! będzie kontenta... to takie wszystko bez czci i wiary. Pokażę ci tok, co sobie kazałam przerobić.
2363
2364         idzie do przedpokoju — wraca z tokiem z fiołków i białych piór — kładzie go na głowę, co przy kaftanie barchanowym i halce wywołuje dziwny efekt
2365         
2366         Dobrze?
2367
2368
2369
2370 JULIASIEWICZOWA
2371 Wcale... wcale...
2372
2373
2374 DULSKA
2375 w toku
2376
2377 Muszę się oszczędzać... przerabiam stare łachy.
2378
2379
2380 JULIASIEWICZOWA
2381 No — na cioci wszystko się dobrze wyda. Czy ciocia w tym roku podwyższa?
2382
2383
2384 DULSKA
2385 Spodziewam się. Muszę. Wszyscy podwyższają. Pokażę ci szpejscettel.
2386
2387
2388 JULIASIEWICZOWA
2389 No... no...
2390
2391
2392 DULSKA
2393 wydobywa z szufladki papier, opiera się o stół — obie z zajęciem pochylają się nad papierem
2394
2395 Suteryny całe w rumel o dwadzieścia... do sieni wstawię magle...
2396
2397
2398 JULIASIEWICZOWA
2399 Ciasno. Zęby sobie powybijają.
2400
2401
2402 DULSKA
2403 To mi wszystko jedno. Ja tamtędy nigdy nie chodzę. Oba partery po pięć — pierwsze piętro, kokocica, o dziesięć...
2404
2405
2406 JULIASIEWICZOWA
2407 Kokocica? To za mało. Ja bym podwyższyła co najmniej o dwadzieścia...
2408
2409
2410 DULSKA
2411 Tak myślisz?
2412
2413
2414 JULIASIEWICZOWA
2415 śmieje się
2416
2417 Naturalnie... ma pieniądze, lekko jej przychodzą... niech płaci.
2418
2419
2420 DULSKA
2421 rozjaśniona
2422
2423 Niech płaci...
2424
2425
2426 JULIASIEWICZOWA
2427 śmiejąc się
2428
2429 Niech płaci!...
2430
2431
2432 DULSKA
2433 A więc — kokotka o dwadzieścia, radca o dziesięć... drugie piętro...
2434
2435
2436 Obie zacietrzewione, pochylone nad stołem, czytają. — Kurtyna wolno spada.
2437
2438
2439
2440
2441
2442
2443
2444
2445
2446
2447 AKT II—gi
2448
2449
2450 Ta sama dekoracja co w akcie poprzednim. — Ściemnia się powoli — długie cienie liliowo szare padają przez zamarzłe szyby.— Po scenie, jak zwierz w klatce, tam i z powrotem automatycznym ruchem chodzi Dulski w szlafroku z zegarkiem w ręku.— Zamyka oczy i chodzi tak jak lalka drewniana. Wreszcie ustaje. — Zaraz otwierają się drzwi sypialni małżeńskiej i ukazuje się Dulska w gorsecie i spódnicy.
2451
2452
2453
2454
2455
2456 SCENA I
2457
2458
2459
2460
2461
2462 Dulska — Dulski — Hesia
2463
2464
2465 DULSKA
2466 Felicjan! Felicjan!
2467
2468
2469 DULSKI
2470 budzi się i patrzy na nią
2471
2472
2473 DULSKA
2474 Chodź! czemu nie chodzisz? Jeszcze niema dwóch kilometrów. Ja tam rachuję.
2475
2476
2477 DULSKI
2478 pokazuje jej zegarek.
2479
2480
2481 DULSKA
2482 Co mi zawracasz głowę zegarkiem! Ja mam najlepszy zegar w głowie. Nie chodź! nie chodź! Dobrze — powiem doktorowi. Umyślnie ci każę w pokoju chodzić na Wysoki Zamek, a nie po ulicy, żeby mieć nad tobą oko czy nie szachrujesz... a ty... zresztą to twoja rzecz.
2483
2484
2485 Chowa się za drzwi — Dulski zaczyna znów automatycznie chodzić — wpada Hesia, ubrana strojnie jasnoniebiesko, pantofelki, błękitne pończoszki — całuje ojca w mankiet.
2486
2487
2488 HESIA
2489 Ojciec idzie na Wysoki Zamek?
2490
2491
2492 DULSKI
2493 kiwa głową
2494
2495
2496 HESIA
2497 A jeszcze ma ojciec daleko?
2498
2499
2500 DULSKI
2501 pokazuje 5 palców
2502
2503
2504 HESIA
2505 Pięćset ?
2506
2507
2508 DULSKI
2509 kiwa głową
2510
2511
2512 HESIA
2513 To ojciec już koło Teatyńskiej?
2514
2515
2516 DULSKI
2517 mruczy
2518
2519
2520 HESIA
2521 śmieje się
2522
2523 Ale tak! ale tak... a niech ojciec prędko idzie, bo tunel rozbijają.
2524
2525
2526 DULSKI
2527 patrzy na nią surowo i wzrusza ramionami
2528
2529
2530 HESIA
2531 wskakuje na kanapę i przegląda się w lustrze
2532
2533
2534 DULSKI
2535 podchodzi do niej i ściąga ją z kanapy
2536
2537
2538 HESIA
2539
2540         Mama nie widzi!...
2541
2542         biegnie do drzwi pokoju dziewcząt
2543         
2544         Mela! Mela!...
2545
2546
2547
2548 GŁOS DULSKIEJ
2549 Hesiu! czy Mela ubrana?
2550
2551
2552 HESIA
2553 Jeszcze się pichci.
2554
2555
2556 DULSKI
2557 staje zgorszony i mruczy coś
2558
2559
2560 HESIA
2561 Ojciec nie rozumie? No... stroi się. Za ojca czasów tak nie mówiono? No to co? Teraz mówią...
2562
2563
2564 DULSKA
2565 wychyla się, ubrana odświętnie
2566
2567 Felicjan! przestań chodzić — już jesteś na Wysokim Zamku. Jutro pójdziesz do Kaiserwaldu
2568
2569
2570 Znika. — Hesia idzie do okna i chucha na szybę.
2571
2572
2573 HESIA
2574 śpiewa
2575
2576 Pozamarzało... jakby w jakim zlewie...
2577
2578
2579 Dulski ogląda się i cicho idzie do pieca, wyłazi na krzesło i kradnie cygaro — w tej samej chwili Hesia się odwraca i widzi to — Dulski chrząka, idzie do przedpokoju — odziewa się — wraca — podchodzi do drzwi Dulskiej — stuka — ona wychyla się
2580
2581
2582 DULSKA
2583 Już cię niesie do kawiarni? No... masz swoje dwadzieścia centów. Teraz będę co dzień dawać po dwadzieścia centów. Tygodniowo — nie... na nic. Zaraz wszystko przetrącasz z koleżkami. A wracaj na kolację!
2584
2585
2586 Znika. — Dulski chwilę stroi się przed lustrem — wreszcie wychodzi. — Hesia biegnie natychmiast do pieca — włazi na krzesło i kradnie cygaro.
2587
2588
2589
2590
2591
2592 SCENA II
2593
2594
2595
2596
2597
2598 Wchodzi Mela — ubrana jak Hesia — jest blada i chora.
2599
2600
2601 MELA
2602 zatrzymuje się we drzwiach, zgorszona — po czym biegnie ku Hesi, która pokazuje jej język i ucieka ku kanapie
2603
2604 Hesiu!... pokaż... coś ty wzięła?
2605
2606
2607 HESIA
2608 No... cygara... wielka afera.
2609
2610
2611 MELA
2612 Ukradłaś?
2613
2614
2615 HESIA
2616 Och!... przed chwilą ojciec kradł także. Jak taki kamienicznik może to robić, czemu ja nie mogę?
2617
2618
2619 MELA
2620 Po co tobie cygara?
2621
2622
2623 HESIA
2624 Po co?  Wy—pa—lę.
2625
2626
2627 MELA
2628 Och!  Kiedy?
2629
2630
2631 HESIA
2632 Jak będzie galówka. A potem pojadę...
2633
2634
2635 MELA
2636 Gdzie?
2637
2638
2639 HESIA
2640 Nad Bałtyk. Albo nie — dam cygaro kochankowi kucharki. Powiadam ci — widziałam go. Jest pucerem. No — rozumiesz? u lejtnanta, bardzo, bardzo...
2641
2642
2643 MELA
2644 Jak ty możesz się przyglądać takim.
2645
2646
2647 HESIA
2648 Czemu? Czemu?... Cóżeś taka blada?
2649
2650
2651 MELA
2652 Głowa mnie strasznie boli.
2653
2654
2655 HESIA
2656 Może i ty buchnęłaś cygaro?
2657
2658
2659 MELA
2660 Och!... nie!... ja ciągle jestem taka słaba — tylko bym spała.
2661
2662
2663 HESIA
2664 Lepiej spróbuj ze mną chasses — moja złota, ja ciągle zapominam z której nogi — moja droga — znów ten nauczyciel będzie mnie wstydził... masz... rozwiązał mi się pantofel... Hanka! Hanka!...
2665
2666
2667 Wchodzi Hanka blada, zmieniona.
2668
2669
2670
2671
2672
2673 SCENA III
2674
2675
2676
2677
2678
2679 Mela — Hesia — Hanka
2680
2681
2682 HESIA
2683 Zawiąż trzewik. Cóż znów i ty jesteś chora? Patrz Mela, jak ta wygląda.
2684
2685
2686 HANKA
2687 Panience się tylko zdaje...
2688
2689
2690 HESIA
2691 Ale — ledwo się włóczysz. A teraz możesz iść...
2692
2693
2694 Hanka wychodzi.
2695
2696
2697 HESIA
2698 kręci głową
2699
2700
2701 MELA
2702 To nic dziwnego. Ja wiem, dlaczego ona taka zmieniona.
2703
2704
2705 HESIA
2706 Wiesz? powiedz!
2707
2708
2709 MELA
2710 Nic, Hesiu! to jej tajemnica. Mnie nie wolno nic powiedzieć — przynajmniej do czasu.
2711
2712
2713 HESIA
2714
2715         Jak chcesz — taka tam ma tajemnice... no — no... daj łapę... jak to chasses — un, deux — un, deux
2716
2717         gwiżdże
2718
2719
2720
2721 MELA
2722 Hesiu, nie gwiżdż!
2723
2724
2725 HESIA
2726
2727         Aha! ziemia się trzęsie — co ? — no, a teraz walca — moja brylantowa.
2728
2729         obejmuje ją — walcują
2730
2731
2732
2733 MELA
2734 Dlaczego mnie tak ściskasz?
2735
2736
2737 HESIA
2738 tańcząc
2739
2740 Bo ja jestem mężczyzna.
2741
2742
2743 MELA
2744 Ale ja nie mogę oddychać.
2745
2746
2747 HESIA
2748
2749         Właśnie — a jak za kobietę, to tak! o!
2750
2751         przerzuca się na ręką Meli
2752         
2753         omdlewająco! omdlewająco! a potem w oczy... w oczy... Ja tak zawsze robię...
2754
2755
2756
2757 MELA
2758 Ty?!
2759
2760
2761 HESIA
2762 Ja! powiadam ci — studenty czerwienią się, jak buraki.
2763
2764
2765 MELA
2766 Puść mnie...
2767
2768
2769 HESIA
2770 Co tobie?
2771
2772
2773 MELA
2774 Nie wiem... ale..
2775
2776
2777 HESIA
2778
2779         No, to zagraj — cichutko, żeby mama nie przyszła. Ja nie mogę wpaść w tempo...
2780
2781         popycha Melę do fortepianu
2782         
2783         Walca...
2784
2785
2786
2787 Mela gra cichutko — Hesia chce tańczyć — robi pas — śmieje się — wpada w cake walka.
2788
2789
2790 Mela! cake walka!...
2791
2792
2793 Mela gra cake walka cichutko — Hesia skacze — wchodzi Zbyszko.
2794
2795
2796
2797
2798
2799 SCENA IV
2800
2801
2802
2803
2804
2805 Też same — Zbyszko
2806
2807
2808 ZBYSZKO
2809 A to co?
2810
2811
2812 HESIA
2813 tańcząc
2814
2815 Cake walk! Cake walk! Cake walk! A co? źle... prawda, że jest we mnie materiał na szansę?
2816
2817
2818 ZBYSZKO
2819 Na dwie, nie na jedną.
2820
2821
2822 HESIA
2823 triumfująco
2824
2825 A co?
2826
2827
2828 ZBYSZKO
2829 Skąd ty to umiesz?
2830
2831
2832 HESIA
2833 Ignania mnie nauczyła. No wiesz — Ignania Olbrzycka. Jej brat ciągle w tinglach siedzi, więc ją nauczył, a ona mnie.
2834
2835
2836 ZBYSZKO
2837 ironicznie
2838
2839 Myślałem, że cię twoja kucharka nauczyła.
2840
2841
2842 HESIA
2843 Ona?
2844
2845
2846 ZBYSZKO
2847 Przecież dopełnia twojej edukacji.
2848
2849
2850 HESIA
2851 Co znowu? Jak Bozię kocham — nie.
2852
2853
2854 ZBYSZKO
2855 z pasją
2856
2857 Jak to kłamie. Ech! tu wszyscy kłamią. Ale Boga to choć zostaw w spokoju ty przynajmniej.
2858
2859
2860 HESIA
2861
2862         Znów się złościsz? a byłeś już jakiś lepszy. No... Mela jeszcze trochę... Powiedz, Zbyszko, czy dobrze? mój królu!... Tak?
2863
2864         tańczy
2865
2866
2867
2868 ZBYSZKO
2869 Ależ nie — przegnij się... trochę jeszcze.
2870
2871
2872 HESIA
2873
2874         Jak? jak?...
2875
2876         tańczą oboje
2877         
2878         Jak dobrze, jak miło — jakby po powietrzu się latało.
2879
2880
2881
2882
2883
2884
2885 SCENA V
2886
2887
2888
2889
2890
2891 Ciż sami — Dulska
2892
2893
2894 DULSKA
2895 wpada
2896
2897 Co się tu dzieje? Co to za balet?
2898
2899
2900 ZBYSZKO
2901 Dopełniam edukacji mej siostry.
2902
2903
2904 DULSKA
2905
2906         Hesia! jak możesz tak?... co to...
2907
2908         do Zbyszka
2909         
2910         Z tobą to też jest krzyż pański. Albo chodzisz jak dzik, albo wyprawiasz wariacje i dziewczyny w to wciągasz.
2911
2912
2913
2914 ZBYSZKO
2915 Dobrze już, dobrze. Po co tyle słów! Gdzież to was niesie w takiej paradzie?
2916
2917
2918 DULSKA
2919 Przede wszystkim nie niesie.
2920
2921
2922 ZBYSZKO
2923 Nogi was nie niosą?
2924
2925
2926 DULSKA
2927 To jest nieprzyzwoite i o tym się nie mówi.
2928
2929
2930 ZBYSZKO
2931 A to przyzwoite ubrać dziewczęta jak baletniczki? O! jakie ażury!
2932
2933
2934 DULSKA
2935 To są dzieci, im wolno.
2936
2937
2938 ZBYSZKO
2939 Ładne dzieci! Pannice, aż ha.
2940
2941
2942 DULSKA
2943 Wszystkie panienki z dobrych domów tak na lekcje tańca chodzą.
2944
2945
2946 ZBYSZKO
2947 Niech się zaprawiają... niech się zaprawiają...
2948
2949
2950 DULSKA
2951 Do czego? Do czego?
2952
2953
2954 ZBYSZKO
2955 Jak dorośniesz, będziesz się dekoltować na bal od góry — teraz, jako dziecię naiwne, od dołu.
2956
2957
2958 DULSKA
2959
2960         Zbyszko!... milcz!... Jak śmiesz?
2961
2962         do Meli
2963         
2964         Cóżeś taka blada?
2965
2966
2967
2968 ZBYSZKO
2969 Cóż dziwnego? zmarzła.
2970
2971
2972 Ściemnia się.
2973
2974
2975 MELA
2976 Głowa mnie strasznie boli. Mamusiu! ja bym nie poszła.
2977
2978
2979 DULSKA
2980
2981         Pokaż język! Biały. Znów coś zjadłaś.
2982
2983         przykłada jej rękę do głowy
2984         
2985         Rozpalona. No, z tobą... to też... może cię kłuje? co?
2986
2987
2988
2989 MELA
2990 Tu mnie boli.
2991
2992
2993 DULSKA
2994 W lewej łopacie? Połóż sobie regolo. Jest tam używane, takie co ojciec przykładał. I rozbierz się.
2995
2996
2997 ZBYSZKO
2998 Z czego? ona już rozebrana. Niech się raczej ubierze.
2999
3000
3001 DULSKA
3002 Hesia — płaszczyk! rękawiczki...
3003
3004
3005 ZBYSZKO
3006 Piechotą idziecie? Ona — tak? Jeszcze was zaaresztują.
3007
3008
3009 DULSKA
3010
3011         Rany boskie, nie wytrzymam. A lampy jeszcze nie zapalać.
3012
3013         do Zbyszka
3014         
3015         Wychodzisz?
3016
3017
3018
3019 ZBYSZKO
3020 Nie.
3021
3022
3023 DULSKA
3024 To przypilnuj pieca. My wrócimy za godzinę. Mela, idź się przebrać...
3025
3026
3027 Hesia i Dulska wychodzą — Mela do swego pokoju.
3028
3029
3030
3031
3032
3033 SCENA VI
3034
3035
3036
3037
3038
3039
3040 Zbyszko sam — później Hanka. Zbyszko chwilę stoi nieruchomy — potem wyciąga ręce leniwym, znużonym ruchem przed siebie — zwraca się do pieca — otwiera drzwiczki kopnięciem nogi, przysuwa sobie fotel — siada i siedzi tak spokojnie z papierosem przylgniętym do ust, z ręką opuszczoną na dół. — Światło czerwonawe go oświetliło. Jest znużony i smutny. — Drzwi się otwierają cicho, wsuwa się Hanka — widzi go — przybliża się — przyklęka i delikatnie, z jakąś psią pokorą, całuje go w rękę. — On głaszcze ją po głowie — czyni to machinalnie, nie patrząc na nią.
3041
3042
3043 ZBYSZKO
3044 No już dobrze... dobrze...
3045
3046
3047 HANKA
3048 Proszę pana... ja...
3049
3050
3051 ZBYSZKO
3052 Co? czego?
3053
3054
3055 HANKA
3056 Ja idę... tam, gdzie pan kazał.
3057
3058
3059 ZBYSZKO
3060 A... tak. Idź! idź!... A nie bój się — tylko mów śmiało i wyraźnie, jak i co.
3061
3062
3063 HANKA 
3064 klęczy nieruchoma, otulona w fałdy chustki
3065
3066
3067 ZBYSZKO
3068 No... czemu nie idziesz?
3069
3070
3071 HANKA
3072 A bo ja wiem — tak mi jakoś...
3073
3074
3075 ZBYSZKO
3076 Ach, nie marudź... idź... bo wrócą.
3077
3078
3079 HANKA 
3080 wstając
3081
3082
3083         Pójdę!
3084
3085         wychodzi powoli — słychać jak zatrzaskuje za sobą ciężko drzwi
3086
3087
3088
3089
3090
3091
3092 SCENA VII
3093
3094
3095
3096
3097
3098
3099 Zbyszko — Mela
3100
3101
3102 W kaftaniczku — głowa związana. Podchodzi cicho do Zbyszka i siada na małym stołeczku naprzeciw niego.
3103
3104
3105 MELA
3106 nieśmiało
3107
3108 Zbyszko!
3109
3110
3111 ZBYSZKO
3112 Nie położyłaś się?
3113
3114
3115 MELA
3116 Nie mogę. Jeszcze mi gorzej. Czy ci nie przeszkadzam?
3117
3118
3119 ZBYSZKO
3120 Nie. Ty jeszcze z całej familii jesteś najmożliwsza. Może dlatego, że jesteś chora, więc jest w tobie coś milszego, coś innego, jak u tamtych.
3121
3122
3123 MELA
3124 Coś innego? i czy myślisz, że dlatego że jestem chora?
3125
3126
3127 ZBYSZKO
3128 Tak. Nie masz dużo sił życiowych, więc nie idziesz, rozbijając łokciami, przez życie — ale się... skradasz. Rozumiesz? co?
3129
3130
3131 MELA
3132 Tak. Mnie się także zdaje, że ja się wszystkim usuwam, że mnie lada chwila ktoś potrąci, że...
3133
3134
3135 ZBYSZKO
3136 To źle. Panna Dulska powinna iść naprzód tak... rozumiesz. Ktoś potrąci — ty jego... to powinna być nasza zasada. Jak najwięcej miejsca. Für die obere zehn tausend milionen kołtunen!
3137
3138
3139 MELA
3140 patrzy na niego chwilę
3141
3142 Zbyszko! dlaczego ty nas wszystkich tak nie lubisz?
3143
3144
3145 ZBYSZKO
3146 Za mało „nie lubisz”. Ja was wszystkich nienawidzę i siebie razem z wami.
3147
3148
3149 MELA
3150
3151         Siebie nienawidzisz także... A ja to znowu... Pozwól mi trochę z tobą porozmawiać. Dobrze? Jak szara godzina nadejdzie, to ja dałabym wszystko, żeby móc z kimś dobrze, cicho, spokojnie porozmawiać. Tylko że u nas to niepodobna. Jak w tartaku. Mama mówi, że się pracuje. Ale przecież można i myślą popracować. Prawda Zbyszku?
3152
3153         osuwa się przed nim tak, że światło z pieca oświetla grupą tych dwojga smutnych i zgnębionych
3154
3155
3156
3157 ZBYSZKO
3158 Mów... mów...
3159
3160
3161 MELA
3162 Ty siebie nienawidzisz, a ja to siebie żałuję. Strasznie. Nie dzieje mi się nic złego. Mam ojca, mamcię, was, chodzę na pensję — jestem prosta, dbają o mnie, dają mi żelazo, nacierają wodą — uczę się wszystkiego, a przecież, przecież, Zbyszko, mnie się zdaje, że mi się dzieje jakaś krzywda — że mnie ktoś więzi, że mi ściśnięto gardło, że... Ja ci tego opowiedzieć nie mogę, ale...
3163
3164
3165 ZBYSZKO
3166 To źle, Melo, że ty tak czujesz — źle. Najlepiej pozbądź się tych sensacji. Niedługo wyrośniesz, pójdziesz dobrze za mąż i będziesz świat rozbijać łokciami.
3167
3168
3169 MELA
3170 Nie — ja pójdę do klasztoru.
3171
3172
3173 ZBYSZKO
3174 Gadanie. Głębsza warstwa weźmie górę. Będziesz taka, jak mama.
3175
3176
3177 MELA
3178 Ojciec przecież łokciami ludzi nie roztrąca.
3179
3180
3181 ZBYSZKO
3182 Bo ojciec wybrał dogodniejszą drogę. Mama za niego łokciami się przez świat przepycha, a on za nią.
3183
3184
3185 MELA
3186 po chwili
3187
3188 To wszystko bardzo jakieś smutne.
3189
3190
3191 ZBYSZKO
3192 Koń by zapłakał.
3193
3194
3195 MELA
3196 Ty ze wszystkiego się śmiejesz.
3197
3198
3199 ZBYSZKO
3200 Tak śmieją się wisielce.
3201
3202
3203 Chwila milczenia.
3204
3205
3206 MELA
3207 nieśmiało
3208
3209 Zbyszko!
3210
3211
3212 ZBYSZKO
3213 Co jeszcze?
3214
3215
3216 MELA
3217 Chciałam ci coś powiedzieć... ale... nie będziesz krzyczał? To widzisz z najlepszego serca. — Bo... wtedy... jak ja widziałam...
3218
3219
3220 ZBYSZKO
3221 Co?
3222
3223
3224 MELA
3225 ciszej
3226
3227 Ciebie i Hankę. Tak mnie skrzyczałeś strasznie, a ja właśnie...
3228
3229
3230 ZBYSZKO
3231 Czego ty o tym mówisz?
3232
3233
3234 MELA
3235 Bo mi żal i ciebie, i Hanki. Ja ciągle o was myślę. Ja się nawet za was modlę. Bo wy musicie być bardzo nieszczęśliwi.
3236
3237
3238 ZBYSZKO
3239 My? dlaczego?
3240
3241
3242 MELA
3243 Jakże? ona prosta sługa, ty urzędnik z prokuratorii skarbu... jakże... i kochacie się... To bardzo smutne. Mamcia będzie się bardzo sprzeciwiać.
3244
3245
3246 ZBYSZKO
3247 Sprzeciwiać?
3248
3249
3250 MELA
3251 No, jak się będziecie pobierać.
3252
3253
3254 ZBYSZKO
3255 Czyś ty oszalała? ja z Hanką?
3256
3257
3258 MELA
3259 Cóż z tego, że ona niby niżej. Przecież Zygmunt August i Barbara...
3260
3261
3262 ZBYSZKO
3263 Ty jesteś jeszcze głupsza, jak myślałem.
3264
3265
3266 MELA
3267 Proszę cię... tylko mi nie wymyślaj. Ja będę po waszej stronie. Ja nauczę Hankę mówić po ludzku i jeść widelcem, i będę ją uczyć tego, co umiem, aż ona będzie taka, jak my. Ja wam dopomogę.
3268
3269
3270 ZBYSZKO
3271 Ty jesteś okaz.
3272
3273
3274 MELA
3275 Tylko jest coś, co mnie bardzo martwi. Nie wiem, czy ci to powiedzieć...
3276
3277
3278 ZBYSZKO
3279 No — wyduś.
3280
3281
3282 MELA
3283 Tylko ty Hance tego nie mów. Daj słowo. Oto... Hanka ma na wsi... narzeczonego. Tak, tak. Ale się nie martw. Ona go nie kocha. To finanz wach. Ja znalazłam korespondentkę od niego do Hanki. Tam było ślicznie napisane. Panno Haniu, Szanowna Pani! — Gołębiem ślę tę kartę pod nóżki panny i pytam czemu pisanie od niej takie rzadkie... Tak było. O! gołębiem... to ładnie. Choć na tej kartce nie było gołębia, tylko była różowa świnka i cztery prosięta, ale on zawsze tak z serca to napisał. I on ją musi kochać. Tylko że ona mu odpisuje, i to źle z jej strony, bo on tam pisze...
3284
3285
3286 ZBYSZKO
3287 Proszę cię o jedno. Nie wtrącaj ty się w te sprawy. Głowa cię boli. Idź — połóż się.
3288
3289
3290 MELA
3291 Ja tylko tak z dobrego serca.
3292
3293
3294 ZBYSZKO
3295 Ja wiem.
3296
3297
3298 MELA
3299 wstaje — nieśmiało
3300
3301 I... nie gniewasz się?
3302
3303
3304 ZBYSZKO
3305 Nie.  Chodź — pocałuj mnie.
3306
3307
3308 MELA
3309 całuje go
3310
3311 To... ty mnie nie nienawidzisz?
3312
3313
3314 ZBYSZKO
3315 głaszcze ją
3316
3317 Nie.  Teraz nie.
3318
3319
3320 MELA
3321 Dziękuję ci. Tak miło, kiedy ktoś łagodnie mówi... Dziękuję ci, Zbyszko.
3322
3323
3324 Wychodzi cichutko do swego pokoju. — Zbyszko wstaje — idzie do okna, skąd pada światło zapalonej latarni — opiera czoło o szyby i tak zostaje. — Wchodzi Hanka spłakana, otulona chustką — przystępuje do Zbyszka i mówi cicho.
3325
3326
3327
3328
3329
3330 SCENA VIII
3331
3332
3333
3334
3335
3336 Zbyszko — Hanka
3337
3338
3339 HANKA
3340 Proszę pana...
3341
3342
3343 ZBYSZKO
3344 I co? i co?
3345
3346
3347 HANKA
3348
3349         Tak jest jak ja mówiłam.
3350
3351         zanosi się cicho od płaczu
3352
3353
3354
3355 ZBYSZKO
3356
3357         Ładna historia! a to pech!
3358
3359         zaczyna chodzić po pokoju — Hanka pozostaje przy oknie w smudze światła — tragiczna w fałdach swej czarnej chustki
3360
3361
3362
3363 HANKA
3364 Co ja teraz zrobię!
3365
3366
3367 ZBYSZKO
3368 Jedź do domu.
3369
3370
3371 HANKA
3372 Ale... żeby mnie tatko skórę zdarli. Nie pojadę.
3373
3374
3375 ZBYSZKO
3376 Zresztą nie becz. Jeszcze daleko. Może się jeszcze co zmieni.
3377
3378
3379 HANKA
3380 Ale... takim jak ja, to cygany los wyklną. Mnie zawsze najgorsze się trafi. Potrzebne mi to było. Boże! Boże!... To chyba się utopić.
3381
3382
3383 ZBYSZKO
3384 Dużo by ci pomogło.
3385
3386
3387 HANKA
3388 Śmierć na wszystko pomoże.
3389
3390
3391 ZBYSZKO
3392 Głupia jesteś.
3393
3394
3395 HANKA
3396
3397         Ale!...
3398
3399         płacze
3400
3401
3402
3403 ZBYSZKO
3404 Cicho bądź! nie płacz, bo mnie diabli wezmą...
3405
3406
3407 HANKA 
3408 zakrywa się chustką i stara się stłumić łkanie.
3409
3410 Długa chwila milczenia.
3411
3412 Proszę pana, co ja teraz zrobię?
3413
3414
3415 ZBYSZKO 
3416 patrzy na nią przez chwilę — potem wychodzi do swego pokoju
3417
3418 A to pech! a to pech!...
3419
3420
3421 Hanka wybucha spazmatycznym płaczem, tuląc się do ściany — na palcach ze swego pokoju wysuwa się Mela.
3422
3423
3424
3425
3426
3427 SCENA IX
3428
3429
3430
3431
3432
3433 Mela — Hanka
3434
3435
3436 Mela podchodzi do Hanki i staje przed nią zafrasowana.
3437
3438
3439 MELA
3440 Hanka! Ja słyszałam, że się Zbyszko o coś na ciebie gniewał. Prawda?
3441
3442
3443 HANKA
3444 Nie.
3445
3446
3447 MELA
3448 Ale słyszałam. I boję się, że to przeze mnie. Pewnie o tego narzeczonego, co go masz na wsi. Ale dlaczego Hanka się z tym kryła. Tylko teraz to już trzeba przestać do niego pisać. Co się tak na mnie patrzysz. Ja wszystko wiem...
3449
3450
3451 HANKA
3452 patrzy na nią przerażona
3453
3454
3455 MELA
3456 No, wszystko co się ciebie i Zbyszka dotyczy — rozumiesz?
3457
3458
3459 HANKA
3460 zakrywa twarz chustką
3461
3462
3463 MELA
3464 I nie trzeba się bać. Ja będę z wami. Ojca też na waszą stronę przekabacę. Wszystko się zmieni i gdy już ślub się odbędzie...
3465
3466
3467 HANKA
3468 Ta co panienka mówi. Któż by się ze mną teraz ożenił?
3469
3470
3471 MELA
3472 Jak to? kto?
3473
3474
3475 HANKA
3476 A no któż by cudze dziecko wziął?
3477
3478
3479 MELA
3480 zdziwiona
3481
3482 Cudze dziecko? O czym ty mówisz, Hanka? A może ty już wdowa, że masz dziecko? I tego Zbyszkowi nie mówisz...
3483
3484
3485 HANKA
3486 po chwili
3487
3488 Cóż panienka mówi, że wszystko wie!
3489
3490
3491 MELA
3492 No... niby ty i Zbyszko. To będzie mezalians, ale trudno...
3493
3494
3495 HANKA
3496 milczy, gryzie róg chustki i patrzy w ziemię
3497
3498
3499 MELA
3500 Dlaczego nic nie mówisz, Hanka? Dlaczego ciągle płaczesz? Przecież ja do ciebie z najlepszą intencją. Nie płacz!... to się jakoś ułoży.
3501
3502
3503 HANKA
3504 rycząc
3505
3506 Nic się nie ułoży... pomsta na mnie... nieszczęście... och, czemu się ja rodziłam...
3507
3508
3509 MELA
3510 Boże... nie płacz, Hanka...
3511
3512
3513 HANKA
3514 A żebym nogi połamała, nimem tu nastała!
3515
3516
3517 MELA
3518
3519         Hanka! nie płacz, bo mnie serce pęknie.
3520
3521         pochyla się nad nią
3522
3523
3524
3525 HANKA
3526 Niech mnie panienka puści!...
3527
3528
3529
3530
3531
3532 SCENA X
3533
3534
3535
3536
3537
3538 Mela — Hanka — Juliasiewiczowa
3539
3540
3541 JULIASIEWICZOWA
3542
3543         Jest tu kto? W kuchni drzwi otwarte...
3544
3545         spostrzega Melę i Hankę
3546         
3547         Cóż wy tu robicie po ciemku?
3548
3549
3550
3551 Hanka ucieka.
3552
3553
3554 Co Mela ma za konszachty ze sługą?
3555
3556
3557 MELA
3558 podniecona
3559
3560 To nie żadne konszachty, tylko to całkiem co innego. Hanka jest bardzo nieszczęśliwa, a ja ją pocieszam.
3561
3562
3563 JULIASIEWICZOWA
3564 Najlepiej zapal lampę.
3565
3566
3567 Mela zapala lampę.
3568
3569
3570 I dlaczegóż to Hanka taka nieszczęśliwa?
3571
3572
3573 MELA
3574 Och! to straszna historia.
3575
3576
3577 JULIASIEWICZOWA
3578 Niech mi ją Mela powie.
3579
3580
3581 MELA
3582 Nie mogę, ciociu... nie mogę... ale to jest okropne... to może się strasznie skończyć.
3583
3584
3585 JULIASIEWICZOWA
3586 Najlepiej mi powiedzieć — może ja znajdę jaką radę.
3587
3588
3589 MELA
3590 To prawda. Ciocia taka mądra, to najlepiej potrafi z mamcią sobie poradzić.
3591
3592
3593 Siadają przy stole pod lampą.
3594
3595
3596 JULIASIEWICZOWA
3597 A cóż tu mama będzie mieć do czynienia?
3598
3599
3600 MELA
3601
3602         Jak to? ona głównie.
3603
3604         po chwili
3605         
3606         Ja cioci powiem — wszystko jak na spowiedzi — ale ciociu, jak ciocia mnie zdradzi, że to ja... to... już nie wiem co. Ciociu, ciociu!... tu stało się nieszczęście. Zbyszko zakochał się w Hance.
3607
3608
3609
3610 JULIASIEWICZOWA
3611 parska śmiechem
3612
3613 Tylko tyle?
3614
3615
3616 MELA
3617 Ciociu! niech się ciocia nie śmieje. To Bóg wie co z tego może być, bo mama nie pozwoli na to małżeństwo. Zobaczy ciocia.
3618
3619
3620 JULIASIEWICZOWA
3621 Najprzód — skąd to wiesz?
3622
3623
3624 MELA
3625 Ja... podpatrzyłam. Niechcący! Jak Bozię kocham. Ja zaraz potem oczy zamknęłam.
3626
3627
3628 JULIASIEWICZOWA
3629 Lepiej było przedtem. Cóżeś widziała?
3630
3631
3632 MELA
3633 Ciociu! oni się muszą pobrać... Oni się już całują!
3634
3635
3636 JULIASIEWICZOWA 
3637 śmieje się
3638
3639 No, skoro się już całują...
3640
3641
3642 MELA
3643 Tak, tak. Ja odkąd to zobaczyłam, to sypiać nie mogę już zupełnie. Co sobie przypomnę, to mną coś tak dziwnie zatarga. I płakać mi się chce, i smutno, i miło... Ale to ja. A mama to z pewnością Zbyszka przeklnie.
3644
3645
3646 JULIASIEWICZOWA
3647 Nie bój się, cielątko. Mama Zbyszka za to nie przeklnie.
3648
3649
3650 MELA
3651 Żeby to jeszcze tylko — ale jest jeszcze dużo, dużo komplikacji. Jest jeszcze finanz wach tam na wsi i potem to już nie wiem... jest jeszcze cudze dziecko.
3652
3653
3654 JULIASIEWICZOWA
3655 Cudze dziecko?
3656
3657
3658 MELA
3659 No tak. Hanka mówiła.
3660
3661
3662 JULIASIEWICZOWA 
3663 zainteresowana
3664
3665 No... no... jak mówiła?
3666
3667
3668 MELA
3669 Ja jej mówię — pójdziesz za mąż — niby za Zbyszka ja ciągle myślałam. A ona nie płacze, ale ryczy, i woła — a! kto mnie teraz z cudzym dzieckiem weźmie!
3670
3671
3672 JULIASIEWICZOWA
3673 Tak powiedziała?
3674
3675
3676 MELA
3677 Ciociu, ja nigdy nie kłamię. Tylko... ja tego wszystkiego ani weź pokombinować nie mogę. A ciocia co rozumie?
3678
3679
3680 JULIASIEWICZOWA
3681 Rozumiem! Rozumiem!
3682
3683
3684 MELA 
3685 opierając się o stół
3686
3687 Niech mi ciocia wytłumaczy. Moja najdroższa...
3688
3689
3690 JULIASIEWICZOWA
3691 Nie, panienko. Ja ci tego nie wytłumaczę. Tylko niech Mela pamięta. Trzymać języczek za zębami. Ani słowa o tym do nikogo! Ani słowa. I dalej nie podpatrywać... Jakby się co znów zobaczyło — oczy zamknąć.
3692
3693
3694 MELA
3695 A ciocia się tym zajmie.
3696
3697
3698 JULIASIEWICZOWA
3699 Może...
3700
3701
3702 MELA
3703 Moja ciociu święta. Oni się jeszcze wykradną albo zabiją. Tak było w Kijowie... Cicho... Zbyszko!
3704
3705
3706
3707
3708
3709 SCENA XI
3710
3711
3712
3713
3714
3715 Też same — Zbyszko
3716
3717
3718 Ubrany jak do wyjścia.
3719
3720
3721 JULIASIEWICZOWA
3722 Jak się masz. Wychodzisz?
3723
3724
3725 ZBYSZKO
3726 Tak.
3727
3728
3729 JULIASIEWICZOWA
3730 Znów się puszczasz?
3731
3732
3733 ZBYSZKO
3734 Znów.
3735
3736
3737 JULIASIEWICZOWA
3738 Siedziałeś przecież częściej już w domu.
3739
3740
3741 ZBYSZKO
3742 Widocznie mam już dosyć.
3743
3744
3745 JULIASIEWICZOWA
3746 Szkoda — lepiej wyglądasz. Utyłeś trochę.
3747
3748
3749 MELA
3750 Zbyszko — zaraz wrócą wszyscy — będzie herbata.
3751
3752
3753 ZBYSZKO
3754 Nie czekajcie na mnie.
3755
3756
3757 MELA
3758 Mama będzie znów zła.
3759
3760
3761 ZBYSZKO
3762 Dajcie mi spokój!
3763
3764
3765 JULIASIEWICZOWA
3766 Mógłbyś być grzeczniejszy.
3767
3768
3769 ZBYSZKO
3770 Po co?
3771
3772
3773 JULIASIEWICZOWA
3774 Choćby ze mną... tak się zachowujesz...
3775
3776
3777 ZBYSZKO
3778 Moja droga — raz chcesz, aby ci uchybiać i aż prosisz się o to, to znów aby cię szanować. Wybierz już raz — matrona czy kokota.
3779
3780
3781 JULIASIEWICZOWA 
3782 wściekła
3783
3784 Najlepiej zrobię, jeśli z takim brutalem mówić nie będę.
3785
3786
3787 ZBYSZKO
3788 Najlepiej. A przestań się malować, bo wyglądasz jak kamienica odnowiona na przyjazd cesarza. Bądź zdrowa...
3789
3790
3791 JULIASIEWICZOWA
3792 Tak!... ej, żebyś nie pożałował twojej brutalności.
3793
3794
3795 ZBYSZKO
3796
3797         Ja nigdy niczego nie żałuję!
3798
3799         wychodzi
3800
3801
3802
3803 MELA
3804 On znów taki zły, jak dawniej. I z Hanką się tak kłócili! tak kłócili! O! mamcia idzie przez kuchnię.
3805
3806
3807
3808
3809
3810 SCENA XII
3811
3812
3813
3814
3815
3816 Dulska — Hesia — Juliasiewiczowa — Mela — później Dulski
3817
3818
3819 DULSKA 
3820 do Juliasiewiczowej
3821
3822 Jak się masz... Cała jestem wzburzona.
3823
3824
3825 JULIASIEWICZOWA
3826 O cóż chodzi.
3827
3828
3829 DULSKA
3830 W tramwaju. Znów awantura. Jak Hesia siedzi, to przecież wygląda na dziecko, co nie ma metra wysokości. Mówię jej — skurcz się...
3831
3832
3833 HESIA
3834 E! proszę mamy...
3835
3836
3837 DULSKA
3838 Ona na złość się wyciąga i zaraz potem z konduktorem secessja — wszyscy się patrzą...
3839
3840
3841 JULIASIEWICZOWA
3842 Ach! bo o ten cent, czy dwa.
3843
3844
3845 DULSKA
3846 Kto nie szanuje grosza, ten nie wart... Hanka, nakrywaj! My tu pijemy herbatę teraz, bo piec w jadalni coraz gorszy.
3847
3848
3849 JULIASIEWICZOWA
3850 Czemu go ciocia nie poprawi?
3851
3852
3853 DULSKA
3854 Albom ja głupia? I tak na przyszły rok nie będę tu mieszkać, tylko wynajmę. Wtedy mi lokator piec poprawi. Idę włożyć szlafrok. Hesia, przebrać się — Mela, zajmij się herbatą.
3855
3856
3857 Wychodzi — Hanka nakrywa — Juliasiewiczowa obserwuje Hankę.
3858
3859
3860 HESIA
3861
3862         Dziś była marna lekcja — dobrze zrobiłaś, że cię nie było. Same sztubaki...
3863
3864         wybiega
3865
3866
3867
3868 JULIASIEWICZOWA
3869 Hanka! cóżeś tak zmizerniała?
3870
3871
3872 HANKA
3873 Zęby mnie bolą.
3874
3875
3876 JULIASIEWICZOWA
3877 Zęby?
3878
3879
3880 Wchodzi Dulska.
3881
3882
3883 DULSKA 
3884 w szlafroku
3885
3886 Żywo samowar! bułki... wypijesz z nami herbatę?
3887
3888
3889 JULIASIEWICZOWA
3890 Dobrze.
3891
3892
3893 Wchodzi Mela — niesie książkę i koszyk z robotą — później Hesia z zeszytami i książkami — siadają przy stole — Dulska i Juliasiewiczowa siadają także przy frontowej stronie stołu.
3894
3895
3896 DULSKA
3897 Szczęśliwa jestem, że już jestem w domu. Dla kobiety nie ma jak dom. Ja to zawsze powtarzać będę. Zawołajcie Zbyszka.
3898
3899
3900 MELA
3901 Zbyszko wyszedł.
3902
3903
3904 DULSKA
3905 Wyszedł?
3906
3907
3908 MELA
3909 Ale pewnie zaraz wróci.
3910
3911
3912 JULIASIEWICZOWA
3913 A mówiła ciocia, że się poprawił.
3914
3915
3916 DULSKA
3917 Bo też tak jest. Przekonał się, że nie ma jak dom i rodzina. Musiało mu coś wypaść.
3918
3919
3920 JULIASIEWICZOWA
3921 Wcale nie. Mówił, że mu już zbrzydł ten dom i ta rodzina.
3922
3923
3924 DULSKA
3925 Mówił?
3926
3927
3928 JULIASIEWICZOWA
3929 Tak. Przed chwilą. Zresztą nie mówił tak wyraźnie. Co mu tam zbrzydło... nie wiem. Dość że poszedł.
3930
3931
3932 HESIA
3933 Będzie się znów lumpował.
3934
3935
3936 DULSKA
3937 Patrz swego nosa. Z tym chłopcem już nie ma rady. Już mu tak dogadzam, żeby go tylko w domu przytrzymać.
3938
3939
3940 JULIASIEWICZOWA 
3941 znacząco
3942
3943 E! proszę, cioci — może właśnie to dogadzanie osiąga przeciwny cel.
3944
3945
3946 DULSKA
3947 Nie rozumiem. Przecież gdzie może być mu lepiej jak w rodzinnym kole?
3948
3949
3950 JULIASIEWICZOWA
3951 Hm!...
3952
3953
3954 DULSKA 
3955 do Meli
3956
3957 Co ty za miny do ciotki wyprawiasz?
3958
3959
3960 JULIASIEWICZOWA
3961 Do mnie? Zdaje się cioci. A co do tego rodzinnego koła...
3962
3963
3964 DULSKA
3965 Co ty wiedzieć możesz o tym. Wiecznie tylko gdzieś latasz. I przyznam ci się nawet, że zaczynają coś o tobie mówić.
3966
3967
3968 JULIASIEWICZOWA
3969 O każdym mówią.
3970
3971
3972 DULSKA
3973 O tobie mówią to, co sama chcesz, aby mówili.
3974
3975
3976 JULIASIEWICZOWA
3977 Na przykład?
3978
3979
3980 DULSKA
3981 Że jesteś kokietka.
3982
3983
3984 JULIASIEWICZOWA
3985 E!
3986
3987
3988 DULSKA
3989 Wywołujesz taką opinię. Dlaczego o mnie tego nikt nie powie.
3990
3991
3992 JULIASIEWICZOWA
3993 podrażniona
3994
3995 Mogłaby ciocia przy dziewczynkach nauk mi nie dawać.
3996
3997
3998 DULSKA
3999 To są dzieci, więc nie rozumieją. A potem niech nawet słyszą. To będzie dla nich nauką na przyszłość — to ich nauczy, gdzie zaprowadzić może lekkomyślność i chęć przypodobania się.
4000
4001
4002 Wchodzi Dulski — wita się z Juliasiewiczową skinieniem ręki — wyjmuje z kieszeni gazetę i siada koło stołu. Zaczyna czytać.
4003
4004
4005 JULIASIEWICZOWA
4006 coraz więcej podrażniona
4007
4008 Doprawdy, że ciocia dziwnie pojmuje gościnność...
4009
4010
4011 DULSKA
4012 Moja droga. Ja przede wszystkim pojmuję moralność i tę mam na względzie, czy tu w domu, czy...
4013
4014
4015 JULIASIEWICZOWA
4016 To znaczy, że moje życie jest niemoralne?
4017
4018
4019 DULSKA
4020 Na zewnątrz... Ciągle cię widzą na ulicy.
4021
4022
4023 JULIASIEWICZOWA
4024 Nie mogę chodzić po dachach.
4025
4026
4027 DULSKA
4028 Ufarbowałaś włosy na rudo. Gdzie widziałaś uczciwą kobietę z rudymi włosami?
4029
4030
4031 JULIASIEWICZOWA
4032 No... tego już nadto.
4033
4034
4035 DULSKA
4036 Wczoraj na przykład — Krężlowa mówiła.
4037
4038
4039 JULIASIEWICZOWA
4040 wstając
4041
4042 E! już dosyć tego. Doprawdy — ciocia uwzięła się, aby mnie denerwować. Ja do cioci spraw nie zaglądam. A może także niejedno dałoby się powiedzieć.
4043
4044
4045 DULSKA
4046 Proszę, proszę. Moje sumienie jest czyste i nie boję się dnia białego.
4047
4048
4049 JULIASIEWICZOWA
4050 No... już lepiej tu w biały dzień nie zaglądać... Dopatrzyć by się tu można nie jednego. A zresztą niech mnie ciocia nie wyzywa, bo doprawdy...
4051
4052
4053 DULSKA
4054 wyzywająco
4055
4056 Proszę — proszę powiedzieć, proszę się nie krępować.
4057
4058
4059 JULIASIEWICZOWA
4060 Mam wzgląd na dzieci.
4061
4062
4063 DULSKA
4064 Hesia, Mela — proszę wyjść! Felicjan, i ty zabieraj się także...
4065
4066
4067 Hesia, Mela wychodzą — Dulski bierze gazetę, idzie do sypialni.
4068
4069
4070 Proszę cię — jesteśmy same. Mów, co mi masz powiedzieć.
4071
4072
4073 JULIASIEWICZOWA
4074 Doprawdy, że ciocia zasługuje na to, ażeby się dowiedziała. I to cioci powiem, że jeżeli ciocia do mego domu zagląda, to przede wszystkim ciocia powinna swój z brudów oczyścić.
4075
4076
4077 DULSKA
4078 U mnie nic brudnego się nie dzieje. A przynajmniej po ulicach mój dom nie jest głośny.
4079
4080
4081 JULIASIEWICZOWA
4082 Będzie, będzie... jak się porządnie rozkrzyczy w swoim czasie.
4083
4084
4085 DULSKA
4086 Cóż to za iluzje?
4087
4088
4089 JULJASIEWICZOWA
4090 Wytłumaczę, jak mnie ciocia na chrzciny poprosi.
4091
4092
4093 DULSKA
4094 Moja pani! niesmaczne żarty. Ja i Felicjan dawno już głupstwa wybiliśmy sobie z głowy.
4095
4096
4097 JULIASIEWICZOWA
4098 Ja też nie mówię, że ciocia będzie matką ale — babką.
4099
4100
4101 DULSKA
4102 Co? jak?
4103
4104
4105 JULIASIEWICZOWA
4106 Zbyszko się o to postarał.
4107
4108
4109 DULSKA
4110 Zbyszko? Zbyszko?
4111
4112
4113 JULIASIEWICZOWA
4114 I... Hanka.
4115
4116
4117 DULSKA
4118 Jezus, Maria! Co? jak? Kłamiesz — kłamiesz. Chcesz mnie chyba zabić! Strach! Nie dość, że mnie delożowali stróża, jeszcze takie coś wymyślają.
4119
4120
4121 JULIASIEWICZOWA
4122 Ja? kłamię? Najlepiej niech ciocia sama się Hanki zapyta.
4123
4124
4125 DULSKA
4126 Szkandal!... Hanka!... Hanka!... chodź tu w tej chwili...
4127
4128
4129 JULIASIEWICZOWA
4130 Ja wolę tego nie słyszeć. Idę do dziewcząt. A jak ciocia się przekona, że nie skłamałam, to mnie ciocia przeprosi.
4131
4132
4133 DULSKA
4134 Jutro rano! Hanka! Hanka!
4135
4136
4137 Juliasiewiczowa wychodzi szybko — wpada Hanka z bielizną do magla.
4138
4139
4140
4141
4142
4143 SCENA XIII
4144
4145
4146
4147
4148
4149 Dulska — Hanka
4150
4151
4152 HANKA
4153 Wielmożna pani wołała? Ja do magla...
4154
4155
4156 DULSKA
4157 Hanka! odpowiadaj — ale tak jak przed księdzem. Czy to prawda, że ty... że ty jesteś... że...
4158
4159
4160 Hanka cofa się pod ścianę i stoi nieruchoma z oczyma szeroko otwartymi — Dulska naprzeciw niej, groźnie w nią wpatrzona.
4161
4162
4163 DULSKA
4164 Odpowiadaj!
4165
4166
4167 HANKA
4168 z wysiłkiem
4169
4170 Tak... proszę wielmożnej pani...
4171
4172
4173 DULSKA
4174 Może kłamiesz? może chcesz naciągnąć.
4175
4176
4177 HANKA
4178 Nie kłamię.
4179
4180
4181 DULSKA
4182 Jak Boga chcesz mieć przy skonaniu?
4183
4184
4185 HANKA
4186 Jak Boga chcę mieć przy skonaniu!
4187
4188
4189 Długa chwila milczenia — Hanka stoi nieruchoma, oparta plecami o ścianę. Po jej twarzy płyną duże ciężkie łzy.
4190
4191
4192 DULSKA
4193 po chwili
4194
4195 Oddam ci książeczkę — zapłacę do pierwszego i wynoś się.
4196
4197
4198 HANKA
4199 Ja wolę pójść zaraz.
4200
4201
4202 DULSKA
4203 opamiętywując się
4204
4205 Tak będzie lepiej. Pakuj się... połóż bieliznę. Ja takich dziewczyn, co o swoją dobrą sławę nie dbają, nie mogę u siebie trzymać. Wyniesiesz się zaraz... Idę po książeczkę.
4206
4207
4208 Wychodzi do sypialni — Hanka stoi nieruchoma chwilę, wreszcie ociera twarz i kieruje się do kuchni — Juliasiewiczowa wychodzi z pokoju dziewcząt.
4209
4210
4211
4212
4213
4214 SCENA XIV
4215
4216
4217
4218
4219
4220 Juliasiewiczowa — Hanka — później Mela — Zbyszko
4221
4222
4223 JULIASIEWICZOWA
4224
4225
4226 HANKA
4227 Hanka! Co?
4228
4229
4230 JULIASIEWICZOWA
4231 Co się stało?
4232
4233
4234 HANKA
4235 z wybuchem płaczu
4236
4237 Wielmożna pani wyrzuca mnie...
4238
4239
4240 JULIASIEWICZOWA
4241 Zobacz się z panem Zbyszkiem.
4242
4243
4244 HANKA
4245
4246         Ale... co mi tam! niech ich za moją krzywdę!
4247
4248         wypada do kuchni
4249
4250
4251
4252 MELA
4253 Ciociu! ciociu! i co? i co? ja się tak boję!
4254
4255
4256 JULIASIEWICZOWA
4257 Idź do siebie. Nie pokazuj się.
4258
4259
4260 MELA
4261 Boże mój! Ciociu, niech ich ciocia nie opuszcza
4262
4263
4264 Juliasiewiczowa wpycha ją do pokoju dziewcząt — wchodzi Zbyszko.
4265
4266
4267 ZBYSZKO
4268 do Juliasiewiczowej
4269
4270 Ty tutaj? to dziwne... tam twój oficer spaceruje przed bramą i czeka.
4271
4272
4273 JULIASIEWICZOWA
4274 A tobie co do tego? Patrz lepiej, żebyś tu nie miał to, na coś zasłużył.
4275
4276
4277 ZBYSZKO
4278 Cóż to za ton?
4279
4280
4281 JULIASIEWICZOWA
4282 To ty zmień twój ton. Będziesz ty inaczej za chwilę śpiewał. Wydały się twoje sprawki z Hanką.
4283
4284
4285 ZBYSZKO
4286 A... psia krew!
4287
4288
4289 JULIASIEWICZOWA
4290
4291         Aha! klnij. Dużo ci pomoże. Matka Hankę teraz wypędza. Ciekawa jestem, co twój honor uwodziciela każe ci teraz zrobić dla twej... ofiary.
4292
4293         Śmieje się ironicznie.
4294
4295
4296
4297 ZBYSZKO
4298 chwyta za kapelusz
4299
4300 Żmija!
4301
4302
4303 JULIASIEWICZOWA
4304 Byłam pewna. Kapelusz w rękę i fiut! Najlepszy punkt wyjścia.
4305
4306
4307 ZBYSZKO
4308 Milcz! Nie doprowadzaj mnie do pasji.
4309
4310
4311
4312
4313
4314 SCENA XV
4315
4316
4317
4318
4319
4320 Dulska — Juliasiewiczowa — Zbyszko
4321
4322
4323 DULSKA
4324 w ręku książeczka.
4325
4326 Hanka! A ty tu? Nie wychodź!... Mam z tobą porachunek.
4327
4328
4329 ZBYSZKO
4330 Tak, tak. Wiem już o co chodzi. I... pokazałaby mama wiele taktu, gdyby o tym nie mówiła.
4331
4332
4333 DULSKA
4334 Taktu? taktu? Ty śmiesz mówić o takcie? ty, który taki skandal wywołałeś pod rodzicielskim dachem. Jak się to rozniesie po ulicy, to chyba dom sprzedać i wynieść się do Bruchowic, czy na Zamarstynów.
4335
4336
4337 ZBYSZKO
4338 To moja rzecz.
4339
4340
4341 DULSKA
4342 Bezwstydnik! do tego doprowadzić, żeby mi potem byle kto oczy tym wykalał.
4343
4344
4345 JULIASIEWICZOWA
4346 O, przepraszam! tym byle kto — to mam być ja?... Tego już zanadto. I to ciocia tak mówi? A czy wie ciocia, że ja potrzebuję tylko dwa słowa powiedzieć, aby ta śliczna historia inaczej wyglądała.
4347
4348
4349 DULSKA
4350 Co powiesz, to będzie kłamstwo. Takiej jak ty nikt nie uwierzy.
4351
4352
4353 JULIASIEWICZOWA
4354
4355         Jaka ja jestem, to jestem. Ale nigdy nie dopuściłabym się tego, czego się tu dopuszczono.
4356
4357         do Zbyszka
4358         
4359         Wiedz o tem, że ciocia o Hance od początku wiedziała.
4360
4361
4362
4363 DULSKA
4364 Nieprawda.
4365
4366
4367 JULIASIEWICZOWA
4368 Aha!... nieprawda. Przez palce się patrzyło... przez palce... dopiero teraz, jak grozi głośny skandal, to na Zbyszka — na Hankę...
4369
4370
4371 ZBYSZKO
4372 A to ładna historia. I w jakim celu?
4373
4374
4375 JULIASIEWICZOWA
4376 Żebyś w domu siedział...
4377
4378
4379 ZBYSZKO
4380 A! rozumiem!
4381
4382
4383 DULSKA
4384 Ona kłamie!
4385
4386
4387 ZBYSZKO
4388 Ona prawdę mówi. To bardzo na maminą moralność patrzy.
4389
4390
4391 DULSKA
4392 bije pięścią w stół.
4393
4394 Kłamie!
4395
4396
4397 JULIASIEWICZOWA
4398 tak samo
4399
4400 Nie kłamię!
4401
4402
4403 ZBYSZKO
4404 tak samo
4405
4406
4407         Prawdę mówi. Ja to czuję! Ja to wiem! To jest to, co tu pełza tak brudno, tak ohydnie — co to za ścianę byle nie wyszło. Ale kto wiatr sieje, ten burzę zbiera!
4408
4409         biegnie do kuchni
4410         
4411         Hanka!
4412
4413
4414
4415 Mela i Hesia ukazują się na progu.
4416
4417
4418 DULSKA
4419 Zbyszek!
4420
4421
4422 ZBYSZKO
4423 A chce mama wiedzieć co zrobię? chce mama wiedzieć? Ja się z Hanką ożenię!
4424
4425
4426 DULSKA
4427 Jezus, Maria! Szlak mnie trafi.
4428
4429
4430 MELA
4431 Mamo! przebacz im! błogosław!
4432
4433
4434 DULSKA
4435 Odczep się!
4436
4437
4438 Zbyszko wciąga Hankę.
4439
4440
4441 ZBYSZKO
4442 Hanka! rzuć te łachy! zostaniesz tutaj na zawsze.
4443
4444
4445 HANKA
4446 Kiedy mi pani wypowiedziała.
4447
4448
4449 ZBYSZKO
4450 Zostaniesz! Ja się z tobą żenię.
4451
4452
4453 HANKA
4454 Rany boskie!
4455
4456
4457 DULSKA
4458 Ja nie pozwolę.
4459
4460
4461 ZBYSZKO
4462 To się na nic nie zda.
4463
4464
4465 JULIASIEWICZOWA
4466 Zbyszko! opamiętaj się!...
4467
4468
4469 DULSKA
4470 do Dulskiego, który wszedł i patrzy zdumiony
4471
4472 Felicjan! widzisz!... jaką twój syn daje nam synową?
4473
4474
4475 Dulski zainteresowany podchodzi.
4476
4477
4478 No... ruszże się... ty ojciec... przeklnij go, czy co, może się upamięta.
4479
4480
4481 ZBYSZKO
4482 To na nic. Tak będzie... Niech raz taka szpetota unurza się we własnem błocie.
4483
4484
4485 DULSKA
4486 Rany boskie! Jak mi się kto spyta, jak moja synowa z domu...
4487
4488
4489 ZBYSZKO
4490 To powie mama, że nie z domu, ale z chałupy. To będzie najgorsza kara... Hanka, padnij do nóg i proś o błogosławieństwo...
4491
4492
4493 HANKA
4494 Proszę wielmożnej pani... ja... przecież...
4495
4496
4497 DULSKA
4498 Idź precz!... Felicjan, odezwij się!
4499
4500
4501 DULSKI
4502
4503         A niech was wszyscy diabli!!!
4504
4505         odchodzi do sypialni
4506
4507
4508
4509 DULSKA
4510 pada na kanapę
4511
4512 Nie wytrzymam — daję słowo — nie wytrzymam.
4513
4514
4515 ZBYSZKO
4516
4517         Siadaj, Hanka — siadaj rzędem obok mamy. Teraz tu twoje miejsce...
4518
4519         sadza gwałtem Hankę na kanapę
4520
4521
4522
4523 JULJASIEWICZOWA
4524 Zbyszko!
4525
4526
4527 Dzwonek — Hanka się zrywa i chce biegnąć otworzyć.
4528
4529
4530 ZBYSZKO
4531 Siedź! nie ruszaj się.
4532
4533
4534 HANKA
4535 Ja chcę otworzyć...
4536
4537
4538 HESIA
4539 Ktoś idzie.
4540
4541
4542 ZBYSZKO 
4543 sadza gwałtem Hankę — i, stając na progu przedpokoju, mówi
4544
4545 Niech kucharka idzie otworzyć i powie, że obie panie Dulskie przyjmują!
4546
4547
4548 Zasłona spada.
4549
4550
4551
4552
4553
4554
4555
4556
4557
4558
4559 AKT III—ci
4560
4561
4562 Scena przedstawia ten sam pokój. — Ranek — story podniesione — szare światło dnia zimowego — pod nierozpalonym piecem drzemie na stołeczku niskim Hanka, owinięta w chustkę czarną. Za podniesieniem zasłony słychać wicher, łopoczący o szyby. — Chwila milczenia. Słychać tylko jak Hanka oddycha ciężko i od czasu do czasu jęczy: „Jezus!” — drzwi otwierają się — wchodzi cichutko Mela w barchanowej spódniczce białej, koszulce i narzuconym na plecy barchanowym kaftaniku. Włosy ma rozpuszczone. W rękach bułka i garnuszek z kawą. Chwilę waha się. — Biegnie do drzwi sypialni małżeńskiej — słucha — wreszcie wraca — pochyla się nad Hanką i delikatnie, ostrożnie budzi ją.
4563
4564
4565
4566
4567
4568 SCENA I
4569
4570
4571
4572
4573
4574 Mela — Hanka — później Hesia
4575
4576
4577 MELA
4578 Andziu! Andziu!... zbudź się.
4579
4580
4581 HANKA
4582 Ha? co?...
4583
4584
4585 MELA
4586 Zbudź się — moja biedna Andziu!...
4587
4588
4589 HANKA
4590
4591         A!... to wielmożna panienka... ja zaraz... po mleko...
4592
4593         trze oczy
4594
4595
4596
4597 MELA
4598 Nie — nie. Ty już teraz nie pójdziesz po mleko. Już kucharka przyniosła. Ja się śniadaniem zajęłam.
4599
4600
4601 HANKA
4602 A wielmożna pani?
4603
4604
4605 MELA
4606 Mama słaba — leży... Masz trochę kawy. Napij się. I bułkę zjedz.
4607
4608
4609 HANKA
4610 przypomina sobie
4611
4612
4613         A... tak... tak... Zapomniałam, teraz już wiem.
4614
4615         zaczyna płakać
4616         
4617         O Jezu! Jezusieczku!
4618
4619
4620
4621 MELA
4622 Czego płaczesz? Teraz wszystko na najlepszej drodze. Najgorsze przeszło. Już mamcia wie o wszystkim. Nie chce pozwolić — ale musi. Tylko teraz ty i Zbyszko musicie być stałymi i przemóc wszystko swoją miłością. Mama sama będzie wzruszona...
4623
4624
4625 HANKA
4626 Ja pójdę w piecach palić.
4627
4628
4629 MELA
4630 Nie... nie. Daj spokój. Lepiej żebyś już się do niczego nie mieszała. Bo jak zaczniesz znów być służącą, to będzie jeszcze gorzej. Siedź tu spokojnie i czekaj co będzie.
4631
4632
4633 HANKA
4634 A bielizna niezmaglowana...
4635
4636
4637 MELA
4638 Nie turbuj się. Teraz się przyjmie pokojową i ona już za ciebie to wszystko zrobi. Ty teraz jesteś narzeczona Zbyszka, to przecież nie możesz chodzić do magla ani w piecach palić. Pij kawę... moja złota...
4639
4640
4641 HANKA
4642
4643         Dziękuję panience — nie mogę. Mnie tak od tego wczorajszego, że aż no... ha...
4644
4645         pociera nos
4646         
4647         O Jezu!...
4648
4649
4650
4651 MELA
4652 przykuca przed nią
4653
4654 Moja Andziu — ja wiem, że to przykre przejścia, ale to trudno. Zobaczysz, że jeszcze będziesz bardzo szczęśliwa za Zbyszkiem. Ubierzesz się inaczej — natrę ci ręce gliceryną — nauczę cię ładnie pisać — nie będziesz nic robić.
4655
4656
4657 HANKA
4658 E! gnić bez roboty...
4659
4660
4661 MELA
4662 Ha — będziesz mieć inne zajęcie. Potem ja będę zawsze z tobą i przy tobie. Ja za mąż nie pójdę, bo ja nie mam zdrowia, a mamcia mówi, że do zamążpójścia to trzeba mieć końskie zdrowie. I właśnie chciałam ci powiedzieć, że... co do tego jakiegoś dziecka, coś ty mówiła, a co ja nie rozumiem... to jeżeli ty już byłaś zamężna i boisz się, że niby podobno mężczyźni niechętnie się żenią z wdowami, co mają dzieci... to nie bój się. Ja się tym dzieckiem zajmę — wychowam. A co by mi mamcia dała na wyprawę czy na posag, to dla dziecka oddam...  Ja sobie tak umyśliłam dziś w nocy. Ja chciałam iść do klasztoru, bo tam cicho i tak miło musi być za murami, jak dzwonek rano dzwoni w maju. Ale przecież i na świecie można mieć ciszę.. I wolę się dla ciebie poświęcić. No... jedz bułkę... jedz... A ty za to musisz być dla mnie bardzo dobra i mówić do mnie — moja złota, dobra, kochana Melu... no... powtórz...
4663
4664
4665 HANKA
4666 Co też panienka... co też panienka...
4667
4668
4669 MELA
4670 Mów mi Melu — a ja tobie... Andziu.
4671
4672
4673 HANKA
4674 Kiedy ja Hanka.
4675
4676
4677 MELA
4678 Nie, jak Zbyszkowa żona — to Andzia.
4679
4680
4681 HESIA
4682 wpada — w jednej pończoszce — skacze na jednej nodze
4683
4684 Pycha... dziewiąta blisko — w domu cisza — pensja się wściekła na dziś... pycha!...
4685
4686
4687 MELA
4688 Cicho! mamcia chora.
4689
4690
4691 HESIA
4692
4693         Dziś cały dom chory. Nikt nie idzie do roboty, tylko tatko naturalnie.
4694
4695         do Hanki
4696         
4697         Cóż ty? Belle soeur! a!... hi... hi...  Serwus, czupiradło!
4698
4699
4700
4701 MELA
4702 Hesiu, jakże tak można.
4703
4704
4705 HESIA
4706
4707         Cóż ty to na serio bierzesz? Przecież to cała komedia. Gzy, nic więcej. Hu... zimno tu... W piecu nie palą. Co to są — zaburzenia familijne.
4708
4709         nagle siada przy Hance
4710         
4711         Powiedz!... czy ty pierwsza zaczepiałaś Zbyszka, czy on ciebie?
4712
4713
4714
4715 HANKA
4716 Że też się panienka Boga nie boi...
4717
4718
4719 HESIA
4720 O! już się nauczyłaś Boga wzywać nadaremno. Jeszcze do naszej familii nie należysz. Hi! hi! Czy ty sobie wyobrażasz, ciućmo jedna, że się Zbyszko z tobą naprawdę ożeni?
4721
4722
4723 HANKA
4724 płacze
4725
4726
4727 MELA
4728 Hesia — nie rób jej przykrości.
4729
4730
4731 HESIA
4732 Ale nie — nie. Przyobiecuję być nawet drużką i powieść do ołtarza uroczą oblubienicę. Patrz, Mela, jak mi nogi urosły od wczoraj.
4733
4734
4735 MELA
4736 Zaziębisz się.
4737
4738
4739
4740
4741
4742 SCENA II
4743
4744
4745
4746
4747 Też same — Dulska
4748
4749
4750 Blada, w szlafroku — głowa związana.
4751
4752
4753 DULSKA
4754 Co się tu dzieje? Wy tutaj? Nie na pensji?
4755
4756
4757 HESIA
4758 Nie ma nas kto odprowadzić.
4759
4760
4761 HANKA
4762 Ja pójdę.
4763
4764
4765 DULSKA
4766 Ty? — odprowadzać panienki? no! no!... idźcie się ubierać.
4767
4768
4769 HESIA
4770 Ale z pensji nici, mamciu.
4771
4772
4773 DULSKA
4774 Naturalnie. Wszystko tak i to przez...
4775
4776
4777 Mela całuje matkę, w rękę.
4778
4779
4780 Czego chcesz?
4781
4782
4783 MELA
4784 Mamciu złota, daruj im! nie gniewaj się! już ona ci całe życie...
4785
4786
4787 DULSKA
4788 Proszę się do tego nie mieszać.
4789
4790
4791 Mela odchodzi do swego pokoju ze spuszczoną głową.
4792
4793
4794
4795         do Hanki
4796
4797         Ty idź do pokoiku, gdzie się składa brudną bieliznę. Tam siedź — nie ruszaj się, aż cię zawołam. Z kucharką ani słowa, ani z nikim. Rozumiesz? Twoja matka chrzestna, ta Tadrachowa, co prała dwa razy, zawsze mieszka na Św. Józefa?
4798
4799
4800
4801 HANKA
4802 Tak, proszę wielmożnej pani.
4803
4804
4805 DULSKA
4806 Dobrze — a teraz idź!
4807
4808
4809 Hanka odchodzi do sypialni małżeńskiej.
4810
4811
4812
4813         do Hesi
4814
4815         Posłałaś list do ciotki?
4816
4817
4818
4819 HESIA
4820 Posłałam. I powiedziałam, żeby stróż prosił, że mamcia prosi żeby ciocia zaraz przyszła.
4821
4822
4823 Dulska siada zgnębiona.
4824
4825
4826 Proszę mamci — może prochy pościerać?
4827
4828
4829 Dulska robi gest, że jej wszystko jedno. — Chwila milczenia.
4830
4831
4832 Proszę mamci... czy Zbyszko naprawdę się z tym czymś ożeni?
4833
4834
4835 DULSKA
4836 Daj ty mi spokój!
4837
4838
4839 HESIA
4840 Ja też myślałam, że to niemożliwe. Choćby ze względu na nas. Czy kto porządny później starałby się o mnie, albo o Melę.
4841
4842
4843 DULSKA
4844 Daj ty mi spokój.
4845
4846
4847 HESIA
4848 Zresztą Mela to mniejsza, bo ona i tak idzie na starą pannę, ale ja...
4849
4850
4851 DULSKA
4852 A ja ci mówię, daj ty mi spokój, bo się na tobie skrupi.
4853
4854
4855 HESIA
4856 Tylko proszę mamy... ja nie rozumiem, jak mamcia tego nie widziała. Ja to już od dawna wypenetrowałam... ja...
4857
4858
4859
4860
4861
4862 SCENA III
4863
4864
4865
4866
4867
4868 Dulska — Hesia — Zbyszko
4869
4870
4871 ZBYSZKO
4872 ubrany jak do wyjścia — kręci się chwilę po pokoju
4873
4874
4875         Gdzie Hanka?
4876
4877         milczenie
4878         
4879         Pytam się, gdzie Hanka?
4880
4881
4882
4883 HESIA
4884 Oblubienica z Lammermooru rondle myje.
4885
4886
4887 ZBYSZKO
4888
4889         Proszę więcej jej nie używać do kuchennych posług. Gdzie Hanka dziś spała?
4890
4891         milczenie
4892         
4893         Pytam się, gdzie Hanka dziś spała?
4894
4895
4896
4897 HESIA
4898 Na stołeczku pod piecem — ręce w małdrzyk, a buzia w ciup.
4899
4900
4901 ZBYSZKO
4902
4903         Trzeba inaczej się nią zająć.
4904
4905         milczenie
4906         
4907         Bo... jeżeli... no... zresztą — ja wychodzę, za chwilę wrócę. Muszę jakiś porządek zrobić.
4908
4909
4910
4911 HESIA
4912 śmieje się
4913
4914 Postaw łoże pod baldachimem w salonie...
4915
4916
4917 ZBYSZKO
4918 Milcz!
4919
4920
4921 HESIA
4922
4923         Nie chce mi się... nie chce mi się... Cake walk! cake walk!
4924
4925         robi kilka pas
4926         
4927         Hanuś, słodka narzeczona... — dziewczę z buzią jak malina...
4928
4929
4930
4931 ZBYSZKO
4932 Idź... ty...
4933
4934 wychodzi szybko
4935
4936
4937 HESIA
4938
4939         Strach!... jeszcze czegoś podobnego, jak długo żyję, nie widziałam.
4940
4941         nadsłuchuje
4942         
4943         Stróż jest. w kuchni. Dowiem się. Tylko wie mamcia, ja wątpię, czy ciocia przyjdzie, bo strasznie była wczoraj naindyczona.
4944
4945
4946
4947 DULSKA
4948 Idź no, idź...
4949
4950
4951 Wychodzi Hesia — Dulska zawiązuje mocniej głowę — słyszy trzepanie dywanów — nadsłuchuje — porywa się — biegnie do okna — otwiera i krzyczy całkiem innym głosem.
4952
4953
4954
4955         Nie wolno... na dziedzińcu się trzepie... nie wolno!...
4956
4957         wraca
4958
4959
4960
4961 HESIA
4962 Ciocia powiedziała, że przyjdzie zaraz.
4963
4964
4965 DULSKA
4966 Teraz idź, ubierz się.
4967
4968
4969 HESIA
4970 A potem żeby trochę na spacer? co?
4971
4972
4973 DULSKA
4974 Co ci w głowie? tu taki szkandał za pasem, a ona na spacer?
4975
4976
4977 HESIA
4978
4979         No dobrze... dobrze... już idę!
4980
4981         Wybiega do siebie.
4982
4983
4984
4985
4986
4987
4988 SCENA IV
4989
4990
4991
4992
4993
4994 Dulska — Juliasiewiczowa
4995
4996
4997 JULIASIEWICZOWA
4998 w płaszczu na matince — z godnością
4999
5000 Ciocia mnie wezwała?
5001
5002
5003 DULSKA
5004 Tak.
5005
5006
5007 JULIASIEWICZOWA
5008 Właściwie nie powinnam przyjść po tak dotkliwej obrazie, ale w nieszczęściu powinno darować się winy. Cóż zatem ciocia sobie życzy?
5009
5010
5011 DULSKA
5012 z nagłym wybuchem
5013
5014 Zlituj się! ratuj!... wybaw mnie z tego położenia. Przecież taki ożenek dla Zbyszka to ostatnia zguba. Jak ja ludziom w oczy spojrzę?
5015
5016
5017 JULIASIEWICZOWA
5018 Moja ciociu... sama ciocia piwa nawarzyła. Ja radziłam — odprawić Hankę.
5019
5020
5021 DULSKA
5022 Ale kiedy ci wytłumaczyłam, dlaczego ją trzymam, sama się zgodziłaś, że tak lepiej. Ja to przecież zrobiłam dla jego dobra. Patrzeć już nie mogłam, jak się wisusował. To się nieraz robi. Ja nie pierwsza i nie ostatnia.
5023
5024
5025 JULIASIEWICZOWA
5026 Tak... zapewne...
5027
5028
5029 DULSKA
5030 Radź! ratuj! ty masz doskonały złodziejski spryt — ty coś wymyślisz. Przede wszystkim — weź tę, tę Hankę, do siebie. Wyrzucić jej nie mogę, bo obniesie nas po mieście. U ciebie będziesz ją pilnować, żeby z nikim nie pyskowała.
5031
5032
5033 JULIASIEWICZOWA
5034 A już co to — to nie... Dziękuję za taki mebel. Nigdy nie wiadomo z takimi co w trawie piszczy. Ale trzeba rzeczywiście coś zrobić, bo i dla nas samych to bardzo nieprzyjemne. Mój mąż aż jeść kolacji nie mógł, jak się o tym dowiedział. Czy ona ma jaką rodzinę?
5035
5036
5037 DULSKA
5038 Ma tu tylko matkę chrzestną — praczkę...
5039
5040
5041 JULIASIEWICZOWA
5042 Trzeba ją tu sprowadzić.
5043
5044
5045 DULSKA
5046 Posłałam po nią kucharkę.
5047
5048
5049 JULIASIEWICZOWA
5050 Może się wyda coś o tej Hance... może ona już dobrze tam na wsi się bawiła. Jeżeli się Zbyszko dowie... choć według mego przekonania, Zbyszko jedynie tylko na złość cioci to wszystko zrobił.
5051
5052
5053 DULSKA
5054 z wybuchem
5055
5056
5057         Na złość mnie? matce?... i miej tu dzieci! Takem go chowała. Woziłam się z nim do Rabki — jak była ta matura, to niby... no... pokierowałam go do Prokuratorii Skarbu... a tu... a tu...
5058
5059         płacze
5060
5061
5062
5063 JULIASIEWICZOWA
5064 Proszę cioci się uspokoić. To nic nie pomoże. Tu trzeba radzić energicznie. Co ona mówi?
5065
5066
5067 DULSKA
5068 A cóż ona może mówić. Nic.
5069
5070
5071 JULIASIEWICZOWA
5072 To jeszcze całe szczęście, że ona zdaje się głupia — bo jakby tak wzięła na kieł. Niech jej ciocia da wódki i chleba z masłem.
5073
5074
5075 DULSKA
5076 Co?
5077
5078
5079 JULIASIEWICZOWA
5080 Już ja wiem co mówię. Miodem się muchy bierze, nie octem.
5081
5082
5083
5084
5085
5086 SCENA V
5087
5088
5089
5090
5091
5092 Dulska — Juliasiewiczowa — Tadrachowa
5093
5094
5095 TADRACHOWA
5096 Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
5097
5098
5099 DULSKA
5100
5101         A to wy!...
5102
5103         do Juliasiewiczowej
5104         
5105         Ta praczka.
5106
5107
5108
5109 TADRACHOWA
5110 Rączki całuję wielmożnej pani gospodyni. A cóż to, będzie znów duże pranie?
5111
5112
5113 JULIASIEWICZOWA
5114
5115         Niech mnie ciocia pozwoli!
5116
5117         do Tadrachowej
5118         
5119         Nie, moja dobra kobieto — my tu was zawezwali całkiem o co innego.
5120
5121
5122
5123 TADRACHOWA
5124 Rączki całuję...
5125
5126
5127 JULIASIEWICZOWA
5128 Tu chodzi o Hankę...
5129
5130
5131 TADRACHOWA
5132 A...
5133
5134
5135 JULIASIEWICZOWA
5136 Widzicie, tak się stało. Hance trafia się doskonały mąż.
5137
5138
5139 DULSKA
5140 Cóż ty...
5141
5142
5143 JULIASIEWICZOWA
5144 Zaraz ciociu — doskonały mąż. Otóż, ponieważ to jest poczciwy rzemieślnik — wychowanek cioci, więc my chcemy naprzód wiedzieć, jaka też to uczciwość Hanczyna, bo to w takiej małej mieścinie, to rozmaicie, jak to pani Tadrachowa wie...
5145
5146
5147 TADRACHOWA
5148 No, no... tak, wielmożna pani... niby... to swoja rzecz.
5149
5150
5151 JULIASIEWICZOWA
5152 Właśnie... więc co do Hanki. Jak się ona tam sprawiała w domu. Tylko niech Tadrachowa powie pod przysięgą — jak na spowiedzi, bo to ważna sprawa.
5153
5154
5155 TADRACHOWA
5156 Niby... co do Hanki? A, wielmożna pani — to dziewczyna była jak szklanka. Nawet rysy nie było.
5157
5158
5159 JULIASIEWICZOWA
5160 Moglibyście na to przysiąc?
5161
5162
5163 TADRACHOWA
5164 Przed Przenajświętszym Sakramentem. Za nią, jak za siebie.
5165
5166
5167 JULIASIEWICZOWA
5168 No... a ten finanz wach?
5169
5170
5171 TADRACHOWA
5172 To insza inszość. On się z nią zaręczył. Ale co do tamtego — to o!... tylko że nie było pieniędzy, niby na gospodarstwo, więc bez to się to ślimaczy. Ale to całkiem uczciwie i honorowo — to sam ksiądz proboszcz może poświadczyć.
5173
5174
5175 JULIASIEWICZOWA
5176 No... a tu, w mieście?
5177
5178
5179 TADRACHOWA
5180 A... to już... chyba wielmożna pani gospodyni wie, bo przecie dziewczyna niby tu... jakby pod opieką...
5181
5182
5183 Chwila milczenia.
5184
5185
5186 JULIASIEWICZOWA
5187 Może się pani Tadrachowa wódki napije.
5188
5189
5190 TADRACHOWA
5191
5192         Rączki całuję wielmożnej pani — ja przysięgłam od wódki.
5193
5194         śmieje się
5195
5196
5197
5198 JULIASIEWICZOWA
5199 śmiejąc się
5200
5201 Ale od likierku?
5202
5203
5204 TADRACHOWA
5205 No... chyba...
5206
5207
5208 JULIASIEWICZOWA
5209 do Dulskiej
5210
5211 Daj, Anielko, coś słodkiego.
5212
5213
5214 Dulska wychodzi.
5215
5216
5217 Pani Tadrachowa myśli, że Hanka może z czystym sumieniem iść za tego, co jej się trafia?
5218
5219
5220 TADRACHOWA
5221 Proszę wielmożnej pani, jak się jemu podoba, to chyba nie będzie taki skrupulant. To u państwa takie wymysły. A potem, czy ja wiem.
5222
5223
5224 Dulska wraca z kieliszkiem likieru i stawia przed Tadrachową.
5225
5226
5227 JULIASIEWICZOWA
5228 Pijcie!...
5229
5230
5231 TADRACHOWA
5232
5233         Rączki całuję — rączki całuję
5234
5235         pije
5236         
5237         hi, hi, hi...
5238
5239
5240
5241 JULIASIEWICZOWA
5242 Dobre?
5243
5244
5245 TADRACHOWA
5246 Aż mgli, takie dobre.
5247
5248
5249 JULIASIEWICZOWA
5250 Więc...
5251
5252
5253
5254
5255
5256 SCENA VI
5257
5258
5259
5260
5261
5262 Też same — Zbyszko
5263
5264
5265 TADRACHOWA
5266 Rączki całuję wielmożnemu młodemu panu gospodarzowi... rączki całuję...
5267
5268
5269 ZBYSZKO
5270 Czekajcie no... to wyście mi kiedyś nosili ubranie do krawca?
5271
5272
5273 TADRACHOWA
5274 Ja, wielmożny panie — po ostatnim praniu.
5275
5276
5277 ZBYSZKO
5278 Wy jesteście krewna Hanki?
5279
5280
5281 TADRACHOWA
5282 Matka chrzestna.
5283
5284
5285 ZBYSZKO
5286 A to się doskonale składa. Muszę was zawiadomić, że ja się z Hanką żenię.
5287
5288
5289 TADRACHOWA
5290 Wielmożny pan ze mnie głupią robi!
5291
5292
5293 ZBYSZKO
5294
5295         Żenię się!
5296
5297         patrzy na Dulską
5298         
5299         żenię się i to bardzo prędko. Chodziłem się dowiedzieć, jakie formalności. Gdzie Hanka chrzczona? Trzeba prędko jej metrykę. Rozumiecie? Zresztą przyjdźcie jutro, to się wszystko ułoży.
5300         
5301         wychodzi do siebie
5302
5303
5304
5305 TADRACHOWA
5306 W imię Ojca i Syna... chyba wielmożny młody gospodarz jest pomylony, albo bardzo na honorze delikatny.
5307
5308
5309 JULIASIEWICZOWA
5310 Jak wy to rozumiecie?
5311
5312
5313 TADRACHOWA
5314 A no... proszę wielmożnych pań... ta ja ślepa nie jestem. Ja przecie wiedziałam co i jak jest. Dość było popatrzeć jak to Hanka przymizerniała. A beczy po kątach — a do mnie wpadała... Ja jej zawsze mówiłam: Nie becz — pan jest godny, z rodziców świętych, pan cię zabezpieczy. Ale żeby się aż żenił...
5315
5316
5317 DULSKA
5318 A cóż wy myślicie, że ja pozwolę na to małżeństwo!
5319
5320
5321 TADRACHOWA
5322 A, broń mnie Boże! Bez błogosławieństwa mamusi my ta do ołtarza nie pójdziemy. Ale chyba wielmożna pani gospodyni nie będzie dęba stawać, żeby się uczciwa rzecz nie stała... Skoro młody pan tak chce, to już od Boga natchniony, aby sierocie krzywdy nie robić. Całe jej wiano była ta uczciwość, a dziś nikt jej nie weźmie, bo bogactwem swego pohańbienia nie przykryje, a jeno jeszcze pieniędzami ludziom oczy mydlić można...
5323
5324
5325 JULIASIEWICZOWA
5326 Tak... macie rację... pieniędzmi... Może jeszcze kieliszeczek? — Anielciu!
5327
5328
5329 DULSKA
5330 Nie mam więcej.
5331
5332
5333 JULIASIEWICZOWA
5334 odprowadza Dulską
5335
5336 Ciociu! może ofiarować pewną summę...
5337
5338
5339 DULSKA
5340 Jezus, Maria — tylko się za kieszeń trzymaj!
5341
5342
5343 JULIASIEWICZOWA
5344 Trudno.
5345
5346
5347 DULSKA
5348 Pomów ty jeszcze ze Zbyszkiem — moja droga — może on ciebie usłucha. Bój się Boga... płacić... Jak on powie, że nie chce, to wszystko się ułoży. Pomów z nim!...
5349
5350
5351 JULIASIEWICZOWA
5352
5353         Dobrze. Ale wie ciocia, że to będzie twardo.
5354
5355         do Tadrachowej
5356         
5357         Więc powiadacie, że pieniądze...
5358
5359
5360
5361 TADRACHOWA
5362 To grunt, wielmożna pani. Taki już teraz świat. Jeden Judasz drugiego za pieniądze sprzeda. Oj czasy! czasy nastały. Ani paszy dla bydła, ani uczciwości ludzkiej.
5363
5364
5365 JULIASIEWICZOWA
5366 Macie rację. My tu jeszcze z panią gospodynią chcemy się naradzić.
5367
5368
5369 TADRACHOWA
5370 Co do Hanki? Jakaż tu rada? Młodzi chcą jedno drugie. Wielmożna pani nie będzie twarda. Przecie dzieje się to i po hrabskich domach, że się z niższymi żenią, a Hanka znów jest i ślubna, i znowu nie takie tam co, bo też z familii zasiedziałej, choć stanu murarskiego.
5371
5372
5373 DULSKA
5374 Idźcie no tylko do jadalni i czekajcie aż was zawołamy.
5375
5376
5377 TADRACHOWA
5378
5379         Całuję rączki pani gospodyni. Idę już — Panu Jezusowi oddaję — całuję rączki. A niech mamusia nie będzie twarda...
5380
5381         wychodzi
5382
5383
5384
5385
5386
5387
5388 SCENA VII
5389
5390
5391
5392
5393
5394 Dulska — Juliasiewiczowa — Mela
5395
5396
5397 DULSKA
5398 Słyszałaś?... mamusia? jak to sobie prędko taka pani pozwala... Dusi mnie formalnie... No! no
5399
5400
5401 JULIASIEWICZOWA
5402 Będę mówić ze Zbyszkiem. Niechże ciocia idzie do swego pokoju — proszę cioci.
5403
5404
5405 DULSKA
5406 Zlituj się... rób wszystko, co można... powiedz, że ja i Felicjan tego nie przeżyjemy — że się go wydziedziczy... że złamanego centa nie dostanie nigdy — że...
5407
5408
5409 JULIASIEWICZOWA
5410 Dobrze, dobrze — już wiem. Tylko niech ciocia mnie zostawi samą.
5411
5412
5413 DULSKA
5414
5415         Idę... idę... mojaś ty, zrób wszystko... ja już z sił opadam!
5416
5417         wychodzi
5418
5419
5420
5421 MELA
5422 we drzwiach
5423
5424 Pst... pst... ciociu!...
5425
5426
5427 JULIASIEWICZOWA
5428 A! czego chcesz?
5429
5430
5431 MELA
5432 Cóż mama? pozwala?
5433
5434
5435 JULIASIEWICZOWA
5436 Proszę Meli iść do siebie i nie pokazywać się tutaj!
5437
5438
5439 MELA
5440
5441         Ach, Boże! Boże! co to będzie!
5442
5443         znika
5444
5445
5446
5447
5448
5449
5450 SCENA VIII
5451
5452
5453
5454
5455
5456 Juliasiewiczowa — Zbyszko
5457
5458
5459 JULIASIEWICZOWA
5460 chwilę się waha — potem podchodzi do drzwi Zbyszka
5461
5462 Zbyszko! proszę cię tu na chwilę.
5463
5464
5465 ZBYSZKO
5466 O co chodzi?
5467
5468
5469 JULIASIEWICZOWA
5470 No... wejdź-że tu. Trudno ażebym ja do ciebie wchodziła. Jestem na to i za stara... i za młoda.
5471
5472
5473 ZBYSZKO
5474 we drzwiach
5475
5476 Właściwie czego chcesz.
5477
5478
5479 JULIASIEWICZOWA
5480 Przede wszystkim — nie patrz na mnie jak na wroga, bo ja twoim wrogiem nie jestem, mimo twego obchodzenia się ze mną. Mnie się zdaje, że ty nawet będziesz rad pomówić z kimś, kto ma zdrowy rozsądek i z boku patrzy na twoje postępowanie. Chodź-no tu... nie ciskaj się. Przecież o wszystkim można podyskutować.
5481
5482
5483 ZBYSZKO
5484 wchodząc do pokoju
5485
5486 Jeżeli o Hance, to nie ma żadnej dyskusji. Tak będzie i basta.
5487
5488
5489 JULIASIEWICZOWA
5490 Naturalnie. I nie wyobrażaj sobie, że ja jestem przeciwna twemu projektowi. Owszem. Skoro chcesz „naprawiać” — tylko namawiać cię na to należy. Ciocia chciała, żebym twoją narzeczoną wzięła do siebie — ale...
5491
5492
5493 ZBYSZKO
5494 No?
5495
5496
5497 JULIASIEWICZOWA
5498 Odmówiłam.
5499
5500
5501 ZBYSZKO
5502 Czemu?
5503
5504
5505 JULIASIEWICZOWA
5506 Mam męża i... c'est le premier pas qui coute — a tam, gdzie nie ma zmysłu moralnego, jak u takiej dziewczyny — to nigdy nie wiadomo co i jak.
5507
5508
5509 ZBYSZKO
5510 Czy to mi miałaś do powiedzenia?
5511
5512
5513 JULIASIEWICZOWA
5514 Ach, czekaj!... coś z Hanką trzeba zrobić. Na nową służbę nie pójdzie. Na „stancję” ją oddasz — Boże drogi! — takie milieu to ostatnia zgnilizna i rozpusta... a przy takich instynktach do dnia ślubu. Może na pensję... ale wątpię, czy wezmą, a potem...
5515
5516
5517 ZBYSZKO
5518 To są wszystko drwiny.
5519
5520
5521 JULIASIEWICZOWA
5522 Wątpię, czy mamcia ją będzie mogła długo trzymać w składziku... Cóż więc zrobisz?
5523
5524
5525 ZBYSZKO
5526 chodzi po pokoju i milczy
5527
5528
5529 JULIASIEWICZOWA
5530 patrzy za nim
5531
5532 Naturalnie — już o jakichkolwiek relacjach ze światem mowy być nie może.
5533
5534
5535 ZBYSZKO
5536 Gwiżdżę na świat.
5537
5538
5539 JULIASIEWICZOWA
5540 Masz rację. I ja także. Ale... żyjemy w ciągłym kontakcie.
5541
5542
5543 ZBYSZKO
5544 Pluję na kontakt!...
5545
5546
5547 JULIASIEWICZOWA
5548 Naturalnie. Tylko... musicie sobie sami wystarczyć. Nie znam jej — musi mieć dużą inteligencję wrodzoną.
5549
5550
5551 ZBYSZKO
5552 milczy
5553
5554
5555 JULIASIEWICZOWA
5556 Ty to rozwiniesz — więc z moralnej strony nie ma obawy. Tylko materialna.
5557
5558
5559 ZBYSZKO
5560 Mam ją w pięcie.
5561
5562
5563 JULIASIEWICZOWA
5564 Tak się mówi. Ale ty masz pensji 60 złr. I oprócz tego masę długów. Kondykt w powietrzu. Z tego we troje — to nędza. Hanka nie zarobi nic, chyba że będzie u siebie samej sługą... no, ale i to... a ty przyzwyczajony do puszczania pieniędzy swoich i nie swoich...
5565
5566
5567 ZBYSZKO
5568 siada na fotelu
5569
5570 Tak będzie, jak powiedziałem.
5571
5572
5573 JULIASIEWICZOWA
5574 Tak. Ale głównie o te pieniądze. Bo niby z czego żyć? Wieczorami możesz pisać. Mój mąż ci da jakie kawałki do odrabiania w domu... ale... i to...
5575
5576
5577 ZBYSZKO
5578 Daj ty mi spokój.
5579
5580
5581 JULIASIEWICZOWA
5582 Bądźmy logiczni. Mieszkanie już jeden pokój z kuchenką 25 do 30—tu. Na życie — gulden, co jest nędzą. Ale — skoro się kochacie... To już cała pensja. A gdzież reszta?
5583
5584
5585 ZBYSZKO
5586 Będę robił długi.
5587
5588
5589 JULIASIEWICZOWA
5590 Mamcia ogłosi — nikt centa nie da. A rodzice jeszcze żyć mogą i trzydzieści lat. Będziesz nędzarzem długo, bardzo długo... no — ale...
5591
5592
5593 ZBYSZKO
5594 Daj ty mi spokój.
5595
5596
5597 JULIASIEWICZOWA
5598
5599         Boże drogi! gdyby to można tak życiu powiedzieć — daj mi spokój — ale ono włazi na kark, jak hydra, i zdławi.
5600
5601         podchodzi do niego i siada na poręczy fotela
5602         
5603         Zbyszko! popatrz mi w oczy. Ty żałujesz tego, coś zrobił.
5604
5605
5606
5607 ZBYSZKO
5608 Puść mnie!
5609
5610
5611 JULIASIEWICZOWA
5612 Nie puszczę... Tu się rozchodzi o coś więcej, jak o głupie na złość... matce.
5613
5614
5615 ZBYSZKO
5616 To nie na złość... Ja chciałem raz zetrzeć w proch to podłe, to czarne, co tu jest duszą złych czynów w tych ścianach. Chciałem raz wziąć się za bary z tym czymś nieuchwytnym i...
5617
5618
5619 JULIASIEWICZOWA
5620 I wziąłeś się za bary — szamotałeś — pokazałeś kły, a teraz musisz ulec.
5621
5622
5623 ZBYSZKO
5624 Nie muszę... nie ulegnę...
5625
5626
5627 JULIASIEWICZOWA
5628 Masz siły do takiej ciągłej walki?
5629
5630
5631 ZBYSZKO
5632 milczy
5633
5634
5635 JULIASIEWICZOWA
5636 Aha! aha!... nawet nie odpowiadasz. Ty jesteś zupełnie już wyczerpany. Ciebie ta jedna noc zmogła, a cóż dopiero całe takie życie...
5637
5638
5639 ZBYSZKO
5640 Ach ty! ach ty!...
5641
5642
5643 JULIASIEWICZOWA
5644 Cóż ja? Ciocia powiedziała, że ja mam złodziejski spryt. Tak! Bo zgodziłam się z życiem i kradnę to, co jest najmilszego. To jest szczyt mądrości. Walczyć? Don Kiszot!... Śmieszne... zresztą, sam powiedziałeś — wyciągniemy kopytka.
5645
5646
5647 ZBYSZKO
5648 Ty umiesz budzić we mnie kołtuna...
5649
5650
5651 JULIASIEWICZOWA
5652 Ależ on na chwilę w tobie nie zasnął. Ty się z nim nie borykaj. To na nic. Wiesz sam. Zresztą, co ty od cioci chcesz? Ona cię kocha. Dała ci życie.
5653
5654
5655 ZBYSZKO
5656 Ha! ha!... ja się na świat nie prosił.
5657
5658
5659 JULIASIEWICZOWA
5660 To komunał. Wychowała cię, według niej, najlepiej.
5661
5662
5663 ZBYSZKO
5664 Najlepiej!... to zgroza słuchać co ty mówisz.
5665
5666
5667 JULIASIEWICZOWA
5668 Według niej. Wszystko to zrobiła przez miłość dla ciebie. I teraz ona płacze, Zbyszku... ona płacze...
5669
5670
5671 ZBYSZKO
5672 E!
5673
5674
5675 JULIASIEWICZOWA
5676 Nie — e!... to jest... matka.
5677
5678
5679 ZBYSZKO
5680 siada na fotelu zgnębiony
5681
5682
5683 JULIASIEWICZOWA
5684 podchodzi
5685
5686 No... i co będzie, Zbyszko?
5687
5688
5689 ZBYSZKO
5690 milczy
5691
5692
5693 JULIASIEWICZOWA
5694 No... no...
5695
5696
5697 ZBYSZKO
5698 Jest jeszcze czas.
5699
5700
5701 JULIASIEWICZOWA
5702 Nie, nie — takie rzeczy przecina się od razu. Raz, dwa... Zobaczysz — odetchniesz, jak z tym skończysz.
5703
5704
5705 ZBYSZKO
5706 cicho
5707
5708 Ale jak?
5709
5710
5711 JULIASIEWICZOWA
5712 Już my na to poradzimy.
5713
5714
5715 ZBYSZKO
5716 Będzie skandal.
5717
5718
5719 JULIASIEWICZOWA
5720
5721         A widzisz! a mówiłeś, że ci o świat nie chodzi!
5722
5723         chwila milczenia
5724         
5725         Więc nie będziesz się żenił?
5726
5727
5728
5729 ZBYSZKO
5730 milczy
5731
5732
5733 JULIASIEWICZOWA
5734 I przeprosisz matkę?
5735
5736
5737 ZBYSZKO
5738 Za co?
5739
5740
5741 JULIASIEWICZOWA
5742
5743         Zrób to — obraziłeś ją bardzo. Ona chora, ona biedna.
5744
5745         biegnie do drzwi
5746         
5747         Ciociu!
5748
5749
5750
5751 ZBYSZKO
5752 Ale... krzywda się jej nie stanie.
5753
5754
5755 JULIASIEWICZOWA
5756 Proszę cię, już ja w tym będę. Ciociu.
5757
5758
5759
5760
5761
5762 SCENA IX
5763
5764
5765
5766
5767
5768 Zbyszko — Dulska — Juliasiewiczowa
5769
5770
5771 JULIASIEWICZOWA
5772 Ciociu! Zbyszko cofa, co powiedział. Powrócił do rozumu... i przeprasza ciocię.
5773
5774
5775 DULSKA
5776 płacze
5777
5778
5779 ZBYSZKO
5780 podchodzi ku niej — całuje ją w rękę i mówi cicho
5781
5782 Przepraszam mamę za to... a! psia krew... psia krew!
5783
5784
5785 DULSKA
5786 do Juliasiewiczowej
5787
5788 No widzisz... znów klnie.
5789
5790
5791 JULIASIEWICZOWA
5792 Ach, to głupstwo. To nie ma znaczenia.
5793
5794
5795 ZBYSZKO
5796 z wybuchem
5797
5798 Ma! ma! znaczenie... ma!
5799
5800
5801 JULIASIEWICZOWA
5802 Cofasz się?
5803
5804
5805 ZBYSZKO
5806
5807         Tak... tak... będę tym, kim byłem!... a! możecie być dumni.
5808
5809         z wybuchem nerwowym
5810         
5811         Ach! jak ja się będę teraz łotrował! jak ja się będę łotrował!...
5812
5813
5814
5815 JULIASIEWICZOWA
5816 Dopóki się nie ożenisz... dobrze nie ożenisz... z panną fajną, z dobrego domu.
5817
5818
5819 ZBYSZKO
5820
5821         Dopóki się dobrze nie ożenię... z posagiem, z kamienicą — z diabłem — z czortem...
5822
5823         wybiega do swego pokoju
5824
5825
5826
5827 DULSKA
5828 Boże! Boże!
5829
5830
5831 JULIASIEWICZOWA
5832 Niech ciocia pozwoli mu wyburzyć się. Główna rzecz zrobiona. Teraz trzeba się wziąć do niej. Ciocia mi daje carte blanche?
5833
5834
5835 DULSKA
5836 Nie rozumiem.
5837
5838
5839 JULIASIEWICZOWA
5840 dochodzi do drzwi
5841
5842 Tadrachowa!
5843
5844
5845
5846
5847
5848 SCENA X
5849
5850
5851
5852
5853
5854 Też same — Tadrachowa
5855
5856
5857 TADRACHOWA
5858 Rączki całuję... jestem... jestem...
5859
5860
5861 JULIASIEWICZOWA
5862 Moja Tadrachowa, zaszły tu pewne zmiany. Młody pan żenić się z Hanką nie chce.
5863
5864
5865 TADRACHOWA
5866 Jakże to! sam mi to godnie oświadczył.
5867
5868
5869 JULIASIEWICZOWA
5870 Ale się namyślił.
5871
5872
5873 TADRACHOWA
5874 Tak niby — mir nichts, dir nichts?
5875
5876
5877 DULSKA
5878 Pod błogosławieństwem matki.
5879
5880
5881 TADRACHOWA
5882 To duże słowo. No, ale to krzywda dla Hanki, a ja przecie dziecka, com go do Chrztu świętego podawała, ukrzywdzić nie dam.
5883
5884
5885 JULIASIEWICZOWA
5886 Nikt jej ukrzywdzić nie chce. Pani gospodyni jest bardzo zacna osoba i może tam coś nie coś... Hance da jako odszkodowanie.
5887
5888
5889 DULSKA
5890 cicho
5891
5892 Nie galopuj się.
5893
5894
5895 Tadrachowa milczy.
5896
5897
5898 JULIASIEWICZOWA
5899 No... czy ja wiem co i jak...
5900
5901
5902 TADRACHOWA
5903 Proszę wielmożnej pani — święty związek małżeński, a pieniądze to całkiem insza inszość.
5904
5905
5906 JULIASIEWICZOWA
5907 No... tak. Ale dobre i to. Każda inna matka to by dziewczynę wygnała bez dobrego słowa. A tu się jeszcze troszczą i chcą coś dodać... No, moja Tadrachowa — przyznajcie, że takich ludzi to mało na świecie.
5908
5909
5910 TADRACHOWA
5911 Ja zawsze mówiłam, że to święte państwo. Ale... krzywda krzywdą...
5912
5913
5914 JULIASIEWICZOWA
5915 E! samiście mówili, że pieniądze wszystko kryją. Jak Hanka mieć będzie coś w Sparkasie, to ani się nikt o resztę nie spyta.
5916
5917
5918 TADRACHOWA
5919 Może być.
5920
5921
5922 JULIASIEWICZOWA
5923 Jak myślicie — co i jak?
5924
5925
5926 TADRACHOWA
5927 Proszę wielmożnej pani — to już Hanki rzecz. Trzeba mi z nią pogadać...
5928
5929
5930 JULIASIEWICZOWA
5931 Naturalnie. Zaraz wam Hankę przyślemy. Chodźmy, ciociu.
5932
5933
5934 TADRACHOWA
5935 Całuję rączki wielmożnym paniom.
5936
5937
5938 Dulska wychodzi.
5939
5940
5941 JULIASIEWICZOWA
5942 I... miejcie rozum. Bo to tylko dobre serce pani, a żaden mus. Rozumiecie?
5943
5944
5945 TADRACHOWA
5946 Niby...
5947
5948
5949 Wchodzi Hanka — Juliasiewiczowa wychodzi.
5950
5951
5952
5953
5954
5955
5956 SCENA XI
5957
5958
5959
5960
5961
5962 Tadrachowa — Hanka
5963
5964
5965 TADRACHOWA
5966 ogląda się
5967
5968 Chodź tu!... chodź!
5969
5970
5971 HANKA
5972 Jak się macie.
5973
5974
5975 TADRACHOWA
5976 A to ci dopiero! a to ci dopiero!
5977
5978
5979 HANKA
5980 Wiecie? no!
5981
5982
5983 TADRACHOWA
5984 A jakże... chciał się żenić.
5985
5986
5987 HANKA
5988 A!...
5989
5990
5991 TADRACHOWA
5992 A teraz nie chce.
5993
5994
5995 HANKA
5996 A niech go pokręci z jego żenieniem. Co mi tam po takim ożenku. Ja do tego, czy co? Poniewierajom mną już od wczoraj. Myśleli, że wielki cymes.
5997
5998
5999 TADRACHOWA
6000 Zawszeć to — honorowo.
6001
6002
6003 HANKA
6004 E!...
6005
6006
6007 TADRACHOWA
6008 I byłabyś panią — kamieniczną.
6009
6010
6011 HANKA
6012 E!...
6013
6014
6015 TADRACHOWA
6016 Lepiej, jak za tego twego finansa. Bo choć to niby coś, ale zawsze trybelulka.
6017
6018
6019 HANKA
6020 To moja rzecz. Ale by mną nikt nie poniewierał. Każden ma swój honor.
6021
6022
6023 TADRACHOWA
6024 To ty nie obstajesz, żeby się pan z tobą żenił?
6025
6026
6027 HANKA
6028 Powiedziałam — co mi taki morowicz. Niech ta będzie moja krzywda.
6029
6030
6031 TADRACHOWA
6032 Oni cię ta nie ukrzywdzą. Chcą ci dać coś na rękę.
6033
6034
6035 HANKA
6036 płacze
6037
6038 Daj ta matka chrzestna spokój... daj ta matka chrzestna spokój...
6039
6040
6041 TADRACHOWA
6042 Ty jesteś durna — durna. Młoda jesteś i nie wiesz, co to świat. Jak będziesz mieć pieniądze, to będziesz mocarna... Ta czego beczysz? Ta już tamto przepadło. Teraz jeno żeby cię nie skrzywdzili.
6043
6044
6045 HANKA
6046 jak wyżej
6047
6048 Daj ta matka chrzestna spokój...
6049
6050
6051 TADRACHOWA
6052 Ta to żadna łaska — ja już za ciebie będę gadać... ja cię skrzywdzić nie dam.
6053
6054
6055 HANKA
6056 podrażniona
6057
6058 Daj ta matka chrzestna spokój.
6059
6060
6061
6062
6063
6064 SCENA XII
6065
6066
6067
6068
6069
6070 Też same — Dulska — Juliasiewiczowa
6071
6072
6073 JULIASIEWICZOWA
6074 No i cóż? naradziłyście się? Trzeba się spieszyć, bo już późno. Czas iść do miasta.
6075
6076
6077 TADRACHOWA
6078 z innego tonu
6079
6080 Proszę wielmożnych pań — to tak. Hanka gada, że wielmożny pan sam obiecywał ożenek...
6081
6082
6083 JULIASIEWICZOWA
6084 Pan żartował. Hanka tego na serio nie myśli.
6085
6086
6087 TADRACHOWA
6088 Byli świadkowie, proszę łaski wielmożnej pani.
6089
6090
6091 DULSKA
6092 Kto?
6093
6094
6095 TADRACHOWA
6096 Wielmożna pani gospodyni.
6097
6098
6099 DULSKA
6100 To bezczelność.
6101
6102
6103 JULIASIEWICZOWA
6104 Zaraz, zaraz. Tu już mowy nie ma o ożenku. Pan żartował, powtarzam wam! Hanka dobrze wiedziała, co robi.
6105
6106
6107 TADRACHOWA
6108 Ja za nią, jak za siebie...
6109
6110
6111 JULIASIEWICZOWA
6112 A że ciocia chce coś z łaski zrobić, to powinniście być wdzięczni... Więc ja tak myślę, że...
6113
6114
6115 DULSKA
6116 cicho
6117
6118 Nie galopuj się.
6119
6120
6121 JULIASIEWICZOWA
6122 No... kilkadziesiąt koron...
6123
6124
6125 Nagle Hanka podstępuje do stołu i staje zuchwale pomiędzy nimi.
6126
6127
6128 HANKA
6129 Ja ta będę gadać.
6130
6131
6132 TADRACHOWA
6133 Hanuś, czekaj... ja.
6134
6135
6136 HANKA
6137 Daj ta matka chrzestna spokój. Jak chcą mi moją krzywdę płacić — niech płacą!!!
6138
6139
6140 DULSKA
6141 Patrzcie, jak się rozzuchwaliła.
6142
6143
6144 HANKA
6145 A ino... płaćcie! płaćcie!... A nie — to chodź matka chrzestna, i tak zapłacą. Są sądy i alimenta, a ja przysięgnę...
6146
6147
6148 DULSKA
6149 Jezus, Maria! tego tylko brakuje.
6150
6151
6152 JULIASIEWICZOWA
6153 Dziewczyno! i ty miałabyś sumienie?
6154
6155
6156 HANKA
6157 O! a ze mną to mieli sumienie zrobić to, co zrobili? Jak nie mieli sumienia, to niech teraz płacą!
6158
6159
6160 TADRACHOWA
6161 Hanka... ta nie krzycz.
6162
6163
6164 HANKA
6165 Daj ta matka chrzestna spokój! Ja się sama za moją krzywdę upomnę. A Jagusia Wajdówna nie wyprawowała to u nas alimentów? co? Jak kto był bez sumienia nade mną, to i ja nad nim sumienia mieć nie będę.
6166
6167
6168 DULSKA
6169 do Juliasiewiczowej
6170
6171 Zlituj się — daj jej, co chce — tylko nie dopuść do skandalu...
6172
6173
6174 JULIASIEWICZOWA
6175 Ileż chcesz?
6176
6177
6178 HANKA
6179 Dajcie tysiąc koron.
6180
6181
6182 DULSKA
6183 Co?
6184
6185
6186 HANKA
6187 Tysiąc koron.
6188
6189
6190 Chwila milczenia — kobiety mierzą się długiemi spojrzeniami.
6191
6192
6193 JULIASIEWICZOWA
6194 cicho
6195
6196 Niech ciocia da, bo będzie skandal.
6197
6198
6199 DULSKA
6200
6201         Boże mój drogi!...
6202
6203         do Hanki
6204         
6205         Cóż ty ze skóry mnie chcesz obedrzeć?
6206
6207
6208
6209 HANKA
6210 A mnie tu w tym domu nie obdarli z uczciwości. Ja prosiłam się, żeby mnie puścić. Chodźcie, matko chrzestna!
6211
6212
6213 DULSKA
6214 Czekajcie... Ale musicie się podpisać że nie macie do nas żadnego żalu i że jesteście załagodzeni.
6215
6216
6217 HANKA
6218 ponuro
6219
6220 Podpiszę!
6221
6222
6223 DULSKA
6224 I nigdy się nas czepiać nie będziesz?
6225
6226
6227 HANKA
6228 Ja nigdy. Ale co ta ono zrobi jak dorośnie, to już jego rzecz i Pana Boga.
6229
6230
6231 DULSKA
6232 Do tej pory ja już żyć nie będę. Chodźcie!...
6233
6234
6235 Wychodzą do sypialni.
6236
6237
6238
6239
6240
6241 SCENA XIII
6242
6243
6244
6245
6246
6247 Juliasiewiczowa — Mela
6248
6249
6250 MELA
6251 Ciociu!
6252
6253
6254 JULIASIEWICZOWA
6255 we drzwiach
6256
6257 Czego?
6258
6259
6260 MELA
6261 Ciociu, co się dzieje? Hesia, cały czas podsłuchuje i tak się śmieje... co się dzieje?...
6262
6263
6264 JULIASIEWICZOWA
6265 Nic. Wszystko w porządku.
6266
6267
6268 MELA
6269 Chwała Bogu!...
6270
6271
6272 Juliasiewiczowa wchodzi do sypialni — po chwili wychodzi Hanka, Tadrachowa, Dulska.
6273
6274
6275
6276
6277
6278 SCENA XIV
6279
6280
6281
6282
6283
6284 Hanka — Tadrachowa — Dulska — Juliasiewiczowa — później Zbyszko — Hesia — Mela
6285
6286
6287 DULSKA
6288 A teraz kuferek i jazda — żeby mi was w minutę nie było.
6289
6290
6291 TADRACHOWA
6292 Idziemy, proszę łaski pani. Całujemy rączki.
6293
6294
6295 HANKA
6296
6297         Ta chodźcie, matko chrzestna, ta co się kłaniacie.
6298
6299         wychodzi z Tadrachową
6300
6301
6302
6303 DULSKA
6304
6305         Ach!...
6306
6307         upada na sofę
6308         
6309         Jezus, Maria! co za dzień!... no!... ledwo żyję... przecież to straszne, co ja przejść musiałam. Tysiąc koron!...
6310
6311
6312
6313 JULIASIEWICZOWA
6314 Widziała ciocia, że był nóż na gardle.
6315
6316
6317 DULSKA
6318 Tak, tak...
6319
6320
6321 JULIASIEWICZOWA
6322 Do widzenia cioci. Idę do siebie. I ja dostałam migreny z tego wszystkiego. Ale... może teraz ciocia mogłaby nam mieszkanie wynająć?
6323
6324
6325 DULSKA
6326 Nigdy... u mnie dom spokojny, moja droga... potem, możecie nie zapłacić, a ja teraz muszę odbić to, co mi wydarli.
6327
6328
6329 JULIASIEWICZOWA
6330 Ciocię to nic już nie nauczy...
6331
6332
6333 DULSKA
6334 wyniośle
6335
6336 A czegóż to ma mnie uczyć i kto? Ja sama, dzięki Bogu, wiem co i jak się należy.
6337
6338
6339 Juliasiewiczowa wzrusza ramionami i wychodzi — Dulska biegnie do drzwi Zbyszka.
6340
6341
6342
6343         Zbyszko — idź do biura!
6344
6345         do dziewcząt
6346         
6347         Hesia, kurze ścierać... Mela, gammy...
6348         
6349         do sypialni
6350         
6351         Felicjan... do biura...
6352
6353
6354
6355 Wpada Hesia.
6356
6357
6358 Żywo... Mela!...
6359
6360
6361 Wchodzi Mela.
6362
6363
6364 Otwieraj fortepian... no! będzie znów można zacząć żyć po Bożemu...
6365
6366
6367 Wybiega do kuchni — w głębi przez przedpokój widać jak Tadrachowa z Hanką przenoszą kufer.
6368
6369
6370 MELA
6371 biegnie ku nim
6372
6373 Andziu! Andziu! gdzie ty idziesz? Ty idziesz całkiem!
6374
6375
6376 HANKA
6377
6378         Całuję rączki panience... jedna panienka tu co warta. Niech się ta panience powodzi... a innym to niech...
6379
6380         robi groźny gest ręką
6381
6382
6383
6384 MELA
6385 biegnie do drzwi Zbyszka
6386
6387 Zbyszko! Hanka się wyprowadza!... Zamknął się... Zbyszko!
6388
6389
6390 HESIA
6391 Mela! zwariowałaś!...
6392
6393
6394 Słychać ciężkie zamknięcie drzwi.
6395
6396
6397 MELA
6398
6399         Mama ją wyrzuca, Zbyszko!... Już drzwi się za nią zamknęły.
6400
6401         biegnie do okna
6402         
6403         Nie widać jej... o!... idzie — niesie kuferek... Gdzie ona idzie? Taki śnieg!... znikła za rogiem. Boże mój!
6404         
6405         płacze
6406
6407
6408
6409 HESIA
6410 śmiejąc się
6411
6412
6413         A ja wiem! a ja wiem! wszystko słyszałam — co to? świeci się coś... papierek...
6414
6415         na czworakach pełza pod fortepian
6416
6417
6418
6419 MELA
6420 stoi przy oknie, oparta o framugę
6421
6422 Gdzie ona tak poszła? ona była zapłakana...
6423
6424
6425 HESIA
6426 tarza się po scenie i śmieje się
6427
6428 A ja wiem! a ja wiem!
6429
6430
6431 MELA
6432 Hesia, nie śmiej się... tu stało się coś bardzo złego. Jakby kogoś zabili... Hesia! Ona się jeszcze utopi!
6433
6434
6435 HESIA
6436 przewracając się po podłodze
6437
6438 Ona się nie utopi!... wzięła tysiąc koron i pójdzie za swojego finanz wacha!
6439
6440
6441 MELA
6442 z jakąś tragiczną rozpaczą
6443
6444 Cicho, Hesia! Cicho! nie śmiej się, Hesia!
6445
6446
6447 HESIA
6448 jak wyżej
6449
6450 Ona wzięła tysiąc koron! i pójdzie za swego finanz wacha.
6451
6452
6453 Kurtyna zapada.
6454
6455
6456
6457
6458
6459
6460
6461