3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
45 O dzieci, Kadma starego potomstwo,
46 Czegoście na tych rozsiedli się progach,
47 Trzymając w ręku te wiązki błagalne?
48 Czemuż nad miastem dym wonnych kadzideł
49 Wznosi się razem z modlitwą i jękiem?
50 Ja, że nie chciałbym przez usta posłańców
51 O tym zasłyszeć, sam tutaj przybyłem,
52 Ja, Edyp, sławą cieszący się ludzi.
53 — Rzeknij więc, starcze, boś ty powołany
54 Za innych mówić, co was tu zebrało,
55 Strach czy cierpienie? Wyjaw to mężowi,
56 Co chce wam ulżyć; bo byłby bez serca,
57 Gdyby ten widok mu serca nie wzruszył.
66 O Panie, który ziemicą tą władasz,
67 Widzisz, jak garnie się wsze pokolenie
68 Do twych ołtarzy; jedni, to pisklęta
69 Długiego lotu niezdolne, a drugich
70 Wiek już pogarbił; ja służę Zeusowi
71 A tamci innym bogom; równe tłumy
72 Siadły gdzie indziej, gdzie chramy Pallady
73 I tam, gdzie ołtarz Ismena popielny,
74 Bo miasto — jak ty sam widzisz — odmęty
75 Złego zalały i lud bodaj głowę
76 Wznosi wśród klęski i krwawej pożogi,
77 Mrąc w ziemi kłosach i ziemi owocach,
78 Mrąc w stadach bydła i niewiast porodach,
79 Płonnych od kiedy bóg ogniem zionący
80 Zaciężył srogą nad miastem zarazą,
81 By grody Kadma pustoszyć, a jękiem
82 Czarne Hadesu wzbogacić ostępy.
83 Choć więc my ciebie nie równamy bogom,
84 Ani te dzieci, siedliśmy w tych progach,
85 Bo ciebie pierwszym mienimy wśród ludzi,
86 Wśród ciosów życia i wśród nieba gromów.
87 Tyś bo przybywszy, gród stary Kadmosa
88 Od strasznych ofiar dla Sfinksa wyzwolił,
89 Nic od nas wprzódy się nie wywiedziawszy,
90 Ni pouczony; nie, z ramienia bogów
91 Dałeś nam życia ochłodę i ulgę.
92 A więc ku tobie, któryś nam najdroższym,
93 Ślemy, Edypie, tę prośbę błagalną,
94 Byś nas ratował, czy z bogów porady
95 Znajdując leki, czy z ludzi natchnienia.
96 Bo przecież widzę, jako doświadczonych
97 Rady najlepszym poprawy zadatkiem.
98 Nuże więc, mężom ty przoduj, skrzep miasto,
99 Nuże, rozważnie działaj, bo ta ziemia
100 Zbawcą cię mieni za dawną gotowość.
101 Niechbyśmy rządów twych tak nie pomnieli,
102 Iż po naprawie upadek nas zgrążył;
103 Ale stanowczo wznieś gród ten ku szczęściu;
104 Z ptakiem tu dobrej nastałeś ty wróżby
105 I dziś dorównaj tej szczęsnej przeszłości.
106 Bo jeśli nadal zachowasz ster rządów,
107 Piękniej ci mężom przewodzić, niż próżni.
108 Ni gród, ni okręt nic przecie nie waży,
109 Jeśli nie stanie męża dla ich straży.
118 O biedna dziatwo! Nazbyt ja świadomy
119 Próśb waszych celu; wiem, że wszystkie domy
120 Gnębi choroba, lecz wśród zła powodzi
121 Najgorsza nędza w mą osobę godzi.
122 Bo was jedynie własne brzemię dręczy,
123 Gdy moja dusza za mnie, za was jęczy,
124 Za miasto całe; ze snu się nie budzę
125 Na wasze głosy; wiedzcie, że łzy ronię
126 I częstem troski błąkaniem się trudzę,
127 By co obmyśleć ku ludu obronie.
128 I uczyniłem, co dobrem się zdało,
129 Syna Menojka, a żony mej brata
130 Do Apollina pytyjskich wyroczni
131 Posłałem, aby Kreon się wywiedział,
132 Co czyniąc, mówiąc, zbawiłbym to miasto.
133 A odmierzając dzień jego odejścia,
134 Już spokój tracę, bo nad miarę czasu
135 Zwykłą nie widać go w domu z powrotem.
136 Lecz skoro wróci — to byłbym przewrotnym,
137 Gdybym za głosem nie postąpił boga.
146 Mówisz nam z duszy, a właśnie zwiastują
147 Okrzyki ludzi Kreona przybycie...
156 O Apollinie! Niechby on ze słowem
157 Tak zbawczym przyszedł, jak wygląd ma jasny.
166 Dobrą nowinę ja wróżę, bo czyżby
167 Inaczej wieńczył swą głowę wawrzynem?
176 Wnet się dowiemy, już słyszeć nas może. —
177 O książę, krewny mi synu Menojka,
178 Jakież przynosisz nam wieści od bóstwa!
187 Dobre, bo mniemam, że i ciężkie sprawy
188 Z dobrym obrotem szczęsnymi się stają.
197 Jakież jest słowo? bo z tej oto mowy
198 Strachu bym nie mógł wysnuć, ni otuchy.
207 Czy chcesz, bym mówił od razu przed ludźmi,
208 Lub wszedł do domu; na wszystko ja gotów.
217 Mów tu, wszem wobec; bo tamtych katusze
218 Bardziej mnie dręczą, niż strach o mą duszę.
227 Niech więc wypowiem, co Bóg mi obwieścił. —
228 Febus rozkazał stanowczo, abyśmy
229 Ziemi zakałę, co w kraju się gnieździ,
230 Wyżęli i nie znosili jej dłużej.
237 Jakim obrzędem? gdzież skryta ta zmora?
244 Wypędzić trzeba, lub mord innym mordem
245 Okupić, krew ta ściąga na nas burze.
252 Jakiegoż męża klęskę Bóg oznacza?
259 Rządził, o królu, niegdyś nad tą ziemią
260 Laios, zanim tyś ujął ster rządu.
267 Wiem to z posłuchu, bom męża nie zaznał.
274 Tych więc, co jego zabili, rozkazał
275 Bóg nam ukarać i pomścić stanowczo.
284 Ale gdzież oni? Gdzież znajdą się ślady
285 Dawnej i wiekiem omszałej już zbrodni?
294 W tej, mówił, ziemi; śledźmy a schwytamy.
295 Ujdzie bezkarnie to, co człek zaniecha.
304 Czy w wnętrzu domu, czy też gdzie na polu,
305 Czy na obczyźnie Laiosa zabito?
314 Wyszedł on z kraju pielgrzymem i potem
315 Już nie powrócił do swojej stolicy.
324 A świadka albo towarzysza drogi
325 Czyż niema, by się go można wypytać?
334 Zginęli; jeden, który zbiegł z przestrachem,
335 Krom jednej rzeczy nic nie wie stanowczo.
344 Cóż to? rzecz jedna wiele odkryć może,
345 Byleby czegoś mógł domysł się czepić.
354 Mówił, że Laios nie z jednej padł ręki,
355 Lecz że liczniejsi napadli go zbóje.
364 Czyżby zbójowi, gdyby on pieniędzy
365 Stąd nie był dostał, starczyło odwagi?
374 Wieść to głosiła, lecz po zgonie króla
375 Nikt nie wystąpił, by pomścić tę zbrodnię.
384 I cóż sprawiło, że po klęsce króla
385 Prawdy wyświecić tutaj nie zdołano?
394 Sfinks ciemnowróży ku troskom chwilowym
395 Od spraw tajemnych odciągnął uwagę.
404 Więc od początku ja rzeczy ujawnię.
405 Bo słusznie Febus i ty równie słusznie
406 Ku umarłemu zwróciliście troskę;
407 Z wami ja wspólnie siły złączonymi
408 Spłacę, dług bogu i dług naszej ziemi,
409 A tym nie dalszym z pomocą ja idę,
410 Lecz sam ze siebie tę zrzucę ohydę.
411 Bo ów morderca mógłby równie łacno
412 Zbrodniczą dzisiaj na mnie podnieść rękę.
413 Zmarłemu służąc, usłużę więc sobie.
414 Nuże więc, dzieci, powstańcie z tych stopni
415 Co prędzej wiązki podniósłszy błagalne.
416 I niech kto inny lud na wiec tak zbierze,
417 Iżby gotowym mnie wiedział; a z woli
418 Bogów los szczęścia spłynie lub niedoli.
427 Powstańmy, dziatwo; przecież nas tu wiodły
428 Te właśnie cele, które on obwieszcza.
429 A niechby Febus, co przesłał te rady,
430 Jak zbawca z ciężkiej nas wywiódł zagłady.
439 Zeusa wieści ty słodka, jakież w dostojne Teb progi
440 Z Delf grodu, co się złotem lśni,
442 Duch się wytęża, a kłębią się myśli od grozy i trwogi.
443 Delicki władco, o Peanie,
444 Drżę ja, czy nowy trud nastanie,
445 Czy dawne trudy w czasów odnowisz kolei?
446 Głosie niebiański, ty przemów, ty dziecię złotej nadziei!
450 Naprzód niechaj mnie Zeusa córa, odwieczna Pallada
452 Która strzeże tej ziemi i tron okrężny zasiada
454 Przyjdź i Febie w dal godzący,
455 Stańcie troje jak obrońcy.
456 Jeśli już dawniej wy grozę ciążącą na mieście
457 Precz stąd wyżęli, przybądźcie i teraz i pomoc mi nieście.
461 Zło mnie bezbrzeżne dotknęło. O biada!
462 Naród wśród moru upada
463 I myśli zbrakło już mieczy
464 Ku obronie i odsieczy,
465 Pola kłosem się nie skłonią,
466 Matki w połogach mrą lub płody ronią.
467 Jak lotne ptaki, wartkie błyskawice,
468 Mkną ludzie cwałem w Hadesu ciemnice.
472 Nad miastem zawisła głusza
473 I stosy trupów po ulicach leżą,
474 A śmierć i dżumę szerzą;
475 Nikt ich nie płacze, nie rusza.
476 Żony i matki z posrebrzonym włosem
477 Żałobnym zawodzą głosem.
478 Skarga wszechludu zabłysła wśród nocy,
479 O Zeusa złota córo, udziel nam pomocy!
483 Przybądź chyżo — oto wróg,
484 Choć mu nie lśni mieczem dłoń,
485 Z krzykiem wtargnął w miasta próg.
486 Wyprzyj go na morską toń
487 Lub pędź w niegościnną dal,
488 W głębie trackich fal
492 Choć oszczędzi ciemna noc,
493 To dzień wtóry zgnębi dom,
494 Ty, co grzmotów dzierżysz moc,
499 Z twego łuku złotych strun,
500 Puść, Apollo, krocie strzał,
501 Artemis, spuść żary łun,
502 Z którymi mkniesz wśród Lykii skał.
503 Ciebie wzywam, złotosploty,
505 Niechaj zaznam twej ochoty,
507 O Bakchusie, pośród gór
508 Pląsasz w Menad gronie,
509 W Boga klęsk, co niesie mór,
510 Żagwią mieć, co płonie!
519 Prosisz, a prosząc mógłbyś znaleźć ulgę,
520 Siłę i z kaźni srogich wyzwolenie,
521 Jeśli słów moich posłuchasz powolnie,
522 Które ja, obcy zupełnie tej wieści
523 I obcy — sprawie, wypowiem. Toć sam bym
524 Nie wiele zbadał bez wszelkiej wskazówki.
525 Teraz, żem świeżym tej gminy jest członkiem,
526 Do was się zwracam z następną przemową:
527 Kto z was by wiedział, z czyjej zginął ręki
528 Śmiercią ugodzon Laios Labdakida,
529 Niech ten mi wszystko wypowie otwarcie.
530 Gdyby zaś bał się sam siebie oskarżać.
531 Niech wie, że żadnej srogości nie dozna
532 Nad to, że cało tę ziemię opuści.
533 A jeśli w obcej by ziemi kto wiedział
534 Sprawcę, niech mówi, otrzyma nagrodę
535 I nadto sobie na wdzięczność zasłuży.
536 Lecz jeśli milczeć będziecie, kryć prawdę,
537 To o przyjaciół się trwożąc, to siebie,
538 Tedy usłyszcie, co wtedy zarządzę.
539 Niechajby taki człowiek w naszej ziemi,
540 Nad którą władzę ja dzierżę i trony,
541 Ani nie postał, ni mówił z innymi,
542 Ni do czci bogów nie był dopuszczony,
543 Ni do żadnego wspólnictwa w ofierze.
544 Zawrzyjcie przed nim podwoi ościeże,
545 W żadnym on domu niech nigdy nie spocznie,
546 Bo tego chciały pytyjskie wyrocznie.
547 Ja więc i Bogu i zbrodni ofierze
548 Ślubuję taką służbę i przymierze.
549 I tak złoczyńcy klnę, aby on w życiu,
550 Czy ma wspólników, czyli sam w ukryciu,
551 Nędzy, pogardy doświadczył i sromu.
552 I zaklnę dalej, że gdyby osiadły
553 Z moją się wiedzą w mym odnalazł domu,
554 Aby te klątwy na mą głowę spadły.
555 A was zaklinam, abyście to wszystko
556 Czynili dla mnie, boga i tej ziemi
557 Od zbóż i bogów tak osieroconej.
558 Bo choćby boga głos nie nakazywał,
559 Nie trzeba było popuścić bezkarnie
560 Śmierci przedniego człowieka i króla
561 Lecz rzecz wyśledzić. Że ja teraz dzierżę
562 Rządy te, które on niegdyś sprawował,
563 Łoże i wspólną z nim dzielę niewiastę;
564 Że moje dzieci byłyby rodzeństwem
565 Jego potomstwa, gdyby on ojcostwem
566 Mógł się był cieszyć; że grom weń ugodził,
567 Przeto ja jakby za własnym rodzicem
568 Wystąpię za nim, wszystkiego dokonam,
569 Aby przychwytać tego, co uśmiercił
570 Syna Labdaka, wnuka Polydora,
571 Któremu Kadmus i Agenor przodkiem.
572 A tym, co działać omieszkają, bogi
573 Niech ani z ziemi nie dopuszczą płodów,
574 Ni dziatek z niewiast; niech oni marnieją
575 Wśród tej zarazy, lub gorszym dopustem.
576 Was za to, którzy powolni mym słowom,
577 Wspólnictwo Diki niech skrzepi łaskawie
578 I bogi w każdej niech poprą was sprawie.
587 Jak mnie zakląłeś, tak powiem ci, książę.
588 Ni ja zabiłem, ni wytknąć bym umiał
589 Tego mordercy; ten, co drogi wskazał,
590 Febus, sam jeden odkryłby złoczyńcę.
599 Słusznie to rzekłeś. Ale wymóc z bogów,
600 Czego nie zechcą, nie zdoła śmiertelny.
607 Lecz drugie wyjście śmiałbym ci polecić.
612 Mów i o trzecim, jeżeli ci świta.
619 Mistrzowi wiedzy najbliżej dorówna
620 Tyrezjasz, jego więc rady sięgając,
621 Najwięcej, książę, zyskałbyś dziś światła.
630 Przecież już anim tego nie zaniechał;
631 Bo za namową Kreona dwukrotnie
632 Słałem umyślnych, a zwłoka mnie dziwi.
639 Inne bo rzeczy są głuche i marne.
644 Co mniemasz? Każdy tu szczegół ma wagę.
649 Mówią, że zginął z rąk ludzi podróżnych.
654 I ja słyszałem. Lecz świadka nie widać.
661 Toć, jeśli w sercu drobinę ma trwogi,
662 On się przed twymi ulęknie przekleństwy.
669 Nie strwożą słowa, kogo czyn nie straszył.
676 Lecz otóż człowiek, co sprawy wyjaśni.
677 Bo już prowadzą boskiego wróżbitę,
678 W którego duszy prawda ma ostoję.
690 O Tyrezjaszu, co sprawy przenikasz
691 Jasne i tajne, na ziemi i niebie!
692 Chociaż ty ślepym, nie uszło twej wiedzy,
693 Jako choruje gród ten, przeto w tobie
694 Upatrzyliśmy zbawcę i lekarza.
695 Bo Febus, jak ci już może donieśli,
696 Po wieściach naszych tę wróżbę obwieścił,
697 Że wyzwolenie li wtedy nastąpi,
698 Skoro odkrywszy morderców Laiosa
699 Na śmierć ich albo wygnanie skażemy.
700 Ty przeto, lotu ptaków nie niechając,
701 Ni innych środków twej wróżbiarskiej sztuki,
702 Siebie i miasto, ratuj mą osobę,
703 I zbaw nas z wszelkiej zakały tej zbrodni.
704 W tobie nadzieja; kto, czym tylko może,
705 Wesprze bliźniego, spełni dzieło boże.
714 Biada, o biada tej wiedzy, co szkodę
715 Niesie wiedzącym; znam ja to zbyt dobrze
716 I pomny na to nie byłbym tu stanął.
723 W czym powód, żeś tu przybył po niewoli?
730 Puść mnie do domu; bo łacniej co twoje
731 I ja co moje zniosę, gdy usłuchasz.
740 Miastu, któregoś dzieckiem, służyć radą
741 Jest obowiązkiem miłości i prawa.
750 Widzę, że słowa niekoniecznie w porę
751 Tyś wyrzekł; obym ja równie nie zbłądził.
760 Na bogów, wiedząc nie ukrywaj światła,
761 Przecież my wszyscy na klęczkach błagamy.
770 Wy wszyscy w błędzie. Ja nigdy złych rzeczy
771 Moich, by nie rzec... twoich, nie wyjawię.
780 Więc wiedząc, zmilkniesz? czyż myślisz człowieku
781 Miasto to zdradzić i zniszczyć ze szczętem?
790 Ani ja ciebie, ni siebie nie zmartwię.
791 Próżno mnie kusisz, nie rzeknę już słowa.
800 Ze złych najgorszy — bo nawet byś skałę
801 Obruszył — wiecznie więc milczeć zamierzasz
802 I niewzruszony tak wytrwać do końca?
811 Upór mój ganisz, a w sobie nie widząc
812 Obłędów gniewu, nade mną się znęcasz.
821 Któż by na takie nie uniósł się słowa,
822 Którymi nasze znieważasz ty miasto?
829 Zejdzie to samo, choć milcząc się zaprę.
834 Przeto co zejdzie, winieneś nam jawić.
841 Nic już nie rzeknę. Ty zaś, jeśli wola,
842 Choćby najdzikszą wybuchnij wściekłością.
851 A więc wypowiem, co mi w błyskach gniewu
852 Już świta; wiedz ty, iż w moim mniemaniu
853 Tyś ową zbrodnię podżegł i zgotował
854 Aż po sam zamach; a nie byłbyś ślepym,
855 To i za czyny bym ciebie winował.
864 Doprawdy? a więc powiem ci, byś odtąd
865 Twego wyroku pilnując, unikał
866 Wszelkiej i ze mną, i z tymi rozmowy,
867 Jako ten, który pokalał tę ziemię.
876 Jakie bezczelne wyrzucasz ty słowa?
877 I gdzież zamyślasz przed srogą ujść karą?
884 Uszedłem, prawda jest siłą w mej duszy.
889 Gdzieś ty ją nabył? Chyba nie z twej sztuki.
894 Od ciebie. Tyś mnie zmusił do mówienia.
899 Czego? Mów jeszcze, abym się pouczył.
904 Czyś nie rozumiał, czy tylko mnie kusisz?
909 Nie wszystko jasnym; więc powtórz raz jeszcze
914 Którego szukasz, ty jesteś mordercą.
919 Nie ujdziesz kary za wtórą obelgę.
924 Mam mówić więcej, by gniew twój zaostrzyć?
929 Mów co chcesz, słowa twe na wiatr ulecą.
936 Rzeknę, iż z tymi, co tobie najbliżsi,
937 W sromie obcując, nie widzisz twej hańby.
944 Czy myślisz nadal tak bredzić bezkarnie?
949 Jeżeli w prawdzie jest moc i potęga.
956 O jest, lecz w tobie jej nie ma, boś ślepym
957 Na uchu, oczach i ślepym na duchu
966 A ty nieszczęsny urągasz, ty, który
967 Wnet staniesz wszystkim na urągowisko?
976 Nocy ty synem, zaszkodzić nie zdołasz.
977 Ni mnie, ni innym, co w słońce patrzymy.
986 Bo nie pisano, abym ja cię zwalił;
987 Mocen Apollo, aby to wykonać.
994 Czy to są twoje sztuki, czy Kreona?
999 Nie Kreon, lecz ty sam sobie zatratą.
1006 Skarby, królestwo i sztuko, co sztukę
1007 Przewyższasz w życia namiętnych zapasach,
1008 Jakże was zawiść natrętnie się czepia,
1009 Jeżeli z tronu, którym mnie to miasto
1010 W dani, bez prośby mojej zaszczyciło,
1011 Kreon, ów wierny, ów stary przyjaciel
1012 Zdradą, podstępem zamierza mnie zwalić
1013 I tak podstawią tego czarodzieja,
1014 Kuglarza, który zysk bystro wypatrzy,
1015 A w swojej sztuce dotknięty ślepotą.
1016 Bo, nuże, rzeknij, kiedyś jasno wróżył?
1017 Dlaczego, kiedy zwierz ów śpiewotwórczy
1018 Srożył się, zbrakło ci słów wyzwolenia?
1019 Przecież zagadkę tę nie pierwszy lepszy
1020 Mógł był rozwiązać — bez jasnowidzenia.
1021 A tobie wtedy ni ptaki, ni bogi
1022 Nic nie jawiły; lecz ja tu przyszedłszy
1023 Nic nie wiedzący zgnębiłem potwora,
1024 Ducha przewagą, nie z ptaków natchnienia,
1025 Mnie więc ty zwalić zamierzasz, w nadziei,
1026 Że bliskim będziesz przy Kreona tronie.
1027 Lecz ciężko i ty jak ów, co podżega,
1028 Odpokutujesz, a gdyby nie starość,
1029 Wraz byś otrzymał kaźń za twe zamysły.
1038 Nam mowa starca wydała się gniewną,
1039 I twoja także, Edypie, a przecież
1040 To nie na czasie; lecz patrzeć należy,
1041 Byśmy głos boga spełnili najlepiej.
1050 Chociaż ty władcą, jednak ci wyrównam
1051 W odprawie. Słowem i ja także władam.
1052 Nie twoim jestem sługą, lecz Apolla;
1053 I nie zawezwę zastępstwa Kreona,
1054 Lecz sam ci powiem, tobie, który szydzisz
1055 Z mojej ślepoty, patrzysz a nie widzisz
1056 Nędzy twej, nie wiesz z kim życie ci schodzi,
1057 Gdzie zamieszkałeś i kto ciebie rodzi.
1058 Między żywymi i zmarłymi braćmi
1059 Wzgardę masz, klątwy dwusieczne cię z kraju
1060 Ojca i matki w obczyznę wygnają,
1061 A wzrok, co, światło ogląda, się zaćmi.
1062 Jakiż Kiteron i jakie przystanie
1063 Echem nie jękną na twoje wołanie,
1064 Gdy przejrzysz związki, kiedy poznasz nagle,
1065 W jaką to przystań nieprzystojną żagle
1066 Pełne cię wniosły; nieszczęścia ty głębi
1067 Nie znasz, co z dziećmi cię zrówna i zgnębi. —
1068 Szydź więc z Kreona, szydź z mojej ty mowy
1069 Bo niema człeka między śmiertelnymi,
1070 Którego złe by straszniej zmiażdżyć miało.
1079 Czy znośnem takie wysłuchać obelgi?
1080 Precz stąd co prędzej sprzed mego oblicza,
1081 Co żywo z tych się wynosić mi progów!
1088 Nie byłbym stanął, gdybyś nie był wzywał.
1095 Gdybym był wiedział, że brednie pleść będziesz,
1096 Nie byłbym ciebie zawezwał przed siebie.
1105 Bredzącym może li tobie się wydam, —
1106 Tym, co cię na świat wydali, rozsądnym.
1113 Jakim? Zaczekaj! Któż moim rodzicem?
1118 Ten dzień cię zrodzi i ten cię zabije.
1123 Jakież niejasne ty stawiasz zagadki?
1128 Czyś nie ty mistrzem w ich rozwiązywaniu?
1133 Urągaj temu, w czem uznasz mnie wielkim.
1138 A jednak to cię zgubiło zdarzenie.
1143 Jeślim wyzwolił gród — niech i tak będzie.
1148 Więc już uchodzę. — Prowadź mnie, pacholę.
1155 Niech cię prowadzi. Obecność twa przykra,
1156 Twoje odejście usunie tę plagę.
1165 Rzekłszy co miałem — idę, nie z obawy
1166 Przed twem obliczem, bo próżne twe groźby.
1167 A powiem jeszcze: człek, którego szukasz,
1168 Zdawna pogróżki i wici o mordzie
1169 Laiosa głosząc, jest tutaj na miejscu.
1170 Obcym go mienią, ale się okaże,
1171 Iż on zrodzony w Tebach; nie ucieszy
1172 Tem się odkryciem; z widzącego ciemny,
1173 Z bogacza żebrak — na obczyznę pójdzie,
1174 Kosturem drogi szukając po ziemi.
1175 I wyjdzie na jaw, że z dziećmi obcował
1176 Własnemi, jak brat i ojciec, że matki
1177 Synem i mężem był, wreszcie rodzica
1178 Współsiewcą w łożu i razem mordercą.
1179 Zważ to, a jeśli to prawdę obraża,
1180 Za niemądrego ogłoś mnie wróżbiarza.
1189 Na kogóż wskazał delfickich głos skał
1190 Kto strasznej zbrodni krwią ręce swoje zlał.
1191 Niechby szybkim pędem koni,
1192 Co cwałują w chmur tabunie,
1194 Bo Apollo wnet nań runie
1195 Z błyskiem, gromem, burzą,
1196 I niechybne wnet Erynje grozie tej przywtórzą.
1200 Więc z Parnasu śnieżnych wirchów głos błyszczący padł,
1201 By przestępcy ukrytego badać wszędzie ślad
1202 On jak buhaj w dzikim lesie
1203 Raz postoi w ciemnych grotach,
1204 To znów w skalne jary rwie się
1205 W omylnych obrotach.
1206 Od wyroczni w środku ziem w dalsze pomknie sioła,
1207 Ale słowo wciąż jej żyje i krąży dokoła.
1211 Straszną, o straszną wróżbiarz budzi trwogę,
1212 Słowom przywtórzyć ni przeczyć nie mogę.
1213 Błądzę wśród obaw; i błądząc, już nie wiem,
1214 Między Labdakidów rodem
1215 A synem Polybosa, cóż gniewu zarzewiem,
1216 Co mogło być walki powodem.
1217 Wieść o tym milczy. Po cóż bym więc ujął Edypa ja sławy
1218 Jako mściciel ciemnej sprawy?
1222 Zeus i Apollo przenikną człowieczych dusz ciemnie,
1223 A fałszywy sąd tego, któryby nade mnie
1224 Stawiał wróżbiarza. Bywa, iż posiędzie
1225 Mąż jeden więcej mądrości.
1226 Lecz nie przywtórzę mu nigdy, aż prawda na jaw się dobędzie.
1227 Bo gdy potwór skrzydlaty w grodzie naszym gości,
1228 Stanął mąż i wyzwolił i zagoił rany;
1229 Nie dozna on mojej przygany
1238 Drodzy ziomkowie, doszło moich uszu,
1239 Że Edyp władca ciężko mnie winuje.
1240 Więc tu przybywam zrażony; bo jeśli
1241 Mniema, iż ja się czy słowem, czy rzeczą
1242 Do troski, co go gnębi, przyczyniłem,
1243 To już nie pragnę dłuższego żywota
1244 Pod tym zarzutem. Toć takie mniemanie
1245 Nie drobną tylko wyrządza mi krzywdę,
1246 Ale największą, skoro ja rodakom,
1247 Wam i mym bliskim przewrotnym się wydam.
1256 Zarzut ten jednak w gniewliwym zapale
1257 Raczej się począł, a nie w głębi duszy.
1266 Skąd te posłuchy, iż z mego podmuchu
1267 Wróżbiarz kłamliwe wygłasza twierdzenia?
1274 Słowo to padło; skąd poszło, ja nie wiem.
1281 I z prostym wzrokiem i z wzniesionem czołem
1282 Takie tu na mnie miotano zarzuty?
1291 Nie wiem. Co władcy czynią, ja nie śledzę.
1292 Lecz otóż książę sam kroczy z pałacu.
1301 Tyś tutaj? A więc śmiesz tak być bezczelnym,
1302 Aby do moich przybliżać się progów,
1303 Ty, coś zamierzył popełnić morderstwo
1304 I z władzy króla mnie gwałtem ograbić?
1305 Rzeknij, na bogów, czy słabość czy głupstwo
1306 We mnie spostrzegłeś, by snuć te zamiary?
1307 Czyś mniemał, że twych ukrytych podstępów
1308 Nie dojrzę, że się obronić nie zdołam?
1309 Czyż nie przewrotnem twoje przedsięwzięcie,
1310 Bez sił, wspólników, tak rwać się na trony,
1311 Które się ludźmi zdobywa i złotem?
1320 Radzę ci naprzód wysłuchać mej mowy,
1321 A potem rzeczy poznawszy, osądzić.
1330 W słowach ty dzielny, lecz złym ci ja będę
1331 Uczniem, bo mam cię za zdrajcę i wroga.
1338 Posłuchaj oto, co powiem w tej sprawie.
1343 Nie praw ty oto, że jesteś bez winy.
1350 Jeżeli mniemasz, że upór jest skarbem,
1351 Choć bezrozumny, to mniemasz przewrotnie.
1360 Jeżeli sądzisz, iż krzywdząc krewnego
1361 Nie zaznasz kary, to sądzisz fałszywie.
1370 Uznam twe zdanie, lecz poucz mnie przecież,
1371 Cóż ci się teraz wydarzyło złego?
1380 Czyś mnie namawiał, czyli nie namawiał,
1381 Bym tu sprowadził znanego wróżbitę?
1388 I dziś obstaję przy tej samej radzie.
1393 Jakże, to dawno od czasu, gdy Laios...
1398 Cóż począł? Słów twych nie całkiem pojmuję.
1403 Zniknął śmiertelnym ugodzony ciosem?
1408 Będzie już dawno od tego zdarzenia.
1413 Czyż wtedy wróżbiarz sprawował swą sztukę?
1418 Równie był mądrym i w równej już cenie.
1423 Czyż on naówczas mnie wspomniał choć słówkiem?
1428 Nigdy, przynajmniej jam tego nie słyszał.
1433 A czyście wtedy zarządzili śledztwo?
1438 Tak, oczywiście, lecz było daremnem.
1443 I czemuż wtedy nie gadał ten znachor?
1448 Nie wiem; a kiedy czego nie wiem, milczę.
1453 Lecz tyle z wiedzą mógłbyś rzec i znawstwem...
1458 Co znów? nie zaprę się rzeczy mi znanych.
1465 Gdyby nie schadzki z tobą, nie nazwałby
1466 Śmierci Laiosa on moich rąk dziełem,
1475 Jeśli tak mówi, wiesz to sam; ja ciebie
1476 Chciałbym wypytać, jak ty mnie badałeś.
1483 Badaj, bo mordu mi nikt nie dowiedzie.
1488 Mów więc — maszli ty mą siostrę za żonę?
1493 Tego pytania zaprzeczyć nie mogę.
1498 Czy nie dopuszczasz onej do współrządów?
1503 Cokolwiek zechce, przyznaję jej chętnie.
1508 Czyż więc ja trzeci nie równam się z wami?
1513 W tem właśnie widzę twą złość i przewrotność.
1520 Nie, gdybyś słuchał, jak ja cię słuchałem
1521 Rozważ to naprzód, czy ktoby przekładał
1522 Rządy wśród trwogi nad spokój pogodny,
1523 Któryby równą zapewniał mu siłę.
1524 Jam tedy nigdy nie marzył, by królem
1525 Być raczej niżli królewskie mieć życie,
1526 I nikt rozumny tego nie zapragnie.
1527 Teraz mam wszystko od ciebie bez znoju,
1528 Gdy królów wolę częstokroć mus pęta.
1529 Jakże przeniósłbym więc godność i trony
1530 Nad stanowisko, co dzierżę wśród wczasów?
1531 Nie jestem' przecie głupim, by pożądać
1532 Czegoś innego nad zaszczyt z korzyścią.
1533 Czczą mnie tu wszyscy, wszystko mi się kłania,
1534 Ci, co do ciebie dążą, mi schlebiają,
1535 Bo od mej łaski tak wiele zależy.
1536 Więc czemużbym ja to wszystko porzucił?
1537 Nie wykolei się człowiek rozważny,
1538 Anibym powziął ja takich zamiarów,
1539 Ani też innych nie poparł w tem dziele.
1540 Więc dla dowodu zapytaj się w Delfach,
1541 Czy w całej prawdzie oddałem głos boga;
1542 A gdybyś poznał, że spiski knowałem
1543 Wespół z wróżbitą, to chwyć mnie i zabij
1544 Dwoistym, moim i twoim wyrokiem!
1545 Ale nie rzucaj niepewnych podejrzeń,
1546 Bo się nie godzi złych mienić prawymi,
1547 Ni prawych złymi bez wszelkiej przyczyny.
1548 Dobrego człeka odepchnąć, to tyle,
1549 Jakby kto drogiej wyzbył się chudoby.
1550 Poznasz to z czasem stanowczo, albowiem
1551 Cnocie czas jeden świadectwo wystawi,
1552 A złość nieprawych dzień jeden wyjawi.
1561 Pięknie on mówił i zlecił przezorność,
1562 Bo człek porywczy zbyt łatwo się potknie.
1571 Nagle i chyłkiem gdy ku mnie podstąpią,
1572 Trzeba mnie także w rozmyśle być nagłym.
1573 Gdybym w spokoju trwał, to on by dzieła
1574 Dokonał, ja zaś doznałbym wnet szwanku.
1581 Cóż więc zamierzasz? czy z kraju mnie wygnać!
1586 Nic mniej; chcę śmierci twojej, nie wygnania.
1591 Dowiedź mi naprzód, w czem moja jest wina.
1596 Więc ani folgi mi nie dasz, ni wiary?
1611 Trza jej i dla mnie.
1616 Ty złym jesteś człekiem.
1626 Jednak słuchać trzeba.
1636 O miasto, ty miasto!
1641 I ja też miasta cząstką, nie ty jeden.
1648 Dość tego kniaziu; w sam raz, jak spostrzegam,
1649 Wychodzi z domu Jokasta; z nią razem
1650 Trzeba zażegnać drażniące te swary.
1659 Czemuż, nieszczęśni, jątrzycie się słowy?
1660 Nie wstyd wam ludzi, gdy ogół chorzeje,
1661 Własne poruszać spory i zatargi?
1662 Idź więc do domu ty i pójdź Kreonie,
1663 By błahych żalów nie spiętrzać nad miarę.
1672 O siostro! Mąż twój straszne miota na mnie
1673 Groźby, podwójne wydziela mi kaźnie:
1674 Albo wygnanie, lub życia utratę.
1683 Tak jest, bom schwycił na złych go zamysłach
1684 Podstępnie przeciw mej knutych osobie.
1693 Niechbym nie uszedł, lecz zginął pod klątwą,
1694 Jeśli prawdziwe twoje oskarżenia.
1703 Zawierz na bogów, Edypie, tej mowie,
1704 Bacząc nasamprzód na święte zaklęcia,
1705 A potem na mnie i tych co obecni.
1712 Usłuchaj chętnie i mądrze, o to cię błagam, mój władco!
1722 Zważ, iż nie był przewrotnym, uszanuj jego zaklęcia
1727 Wiesz, czego żądasz?
1744 Że pozwał bogów, nie mieć bez przyczyny
1745 Hańbiącej w twarz jego winy!
1754 Wiedz ty, iż tego żądając odemnie,
1755 Żądasz mej śmierci i mego wygnania.
1764 Klnę się na słońce, co niebios wiedzie rej,
1765 Niechbym zginął marnym zgonem,
1766 Jeśli kiedy w duszy mej
1767 Myśl ta postała; w sercu ja zgnębionem
1768 Drżę, iż do nieszczęść, co trapią tę ziemię,
1769 Nowych klęsk przydacie brzemię.
1778 Niech więc on idzie, choćbym i ze szczętem
1779 Miał zginąć, albo z hańbą być wygnanym.
1780 Litość mą budzą twe słowa, nie jego.
1781 Moja nienawiść wszędzie go doścignie.
1790 Zżymasz się jeszcze, kiedy ustępujesz,
1791 Zgnębionym jesteś, gdy gniew twój przycichnie,
1792 Takie natury są sobie katuszą.
1799 Precz stąd nareszcie!
1806 Uchodzę w tej chwili.
1807 Niechby wbrew tobie tamci mnie uczcili.
1814 Księżno, czemu ty zwlekasz, by go wprowadzić do domu?
1819 Niechbym poznała, co zaszło.
1824 Ciemnych głos padł podejrzeń, które wgryzają się w serce.
1846 O, dość już cierpień! o, nie każ mi mową
1847 Rany tej jątrzyć na nowo!
1856 Widzisz, gdzieś zaszedł ty z twoją mądrością,
1857 Zdradzasz mą sprawę i tępisz mi serce,
1866 Rzekłem już nieraz, o książę,
1867 Że brakłoby mi rozumu i sądu,
1868 Gdybym się zaparł miłości, co z tobą mnie wiąże —
1869 Z tobą, coś nawę tej ziemi do lądu
1870 Skierował pośród burz i mąk.
1871 O nie puszczaj steru z rąk!
1880 Na bogów, powiedz i mnie wreszcie, królu,
1881 Czemu tak wielkim zapłonąłeś gniewem.
1890 Rzeknę — bo więcej cię nad tamtych cenię,
1891 Jakie to Kreon knuł na mnie zamysły.
1898 Mów, jeśli pewne masz winy poszlaki.
1903 On mnie nazywa Laiosa mordercą.
1908 Czy z własnej wiedzy, czyli też z posłuchu?
1915 Nasłał wróżbitę przewrotnego, który
1916 Słów mu oszczędził i głowę osłonił.
1925 Ty więc nie bacząc wiele na te rzeczy,
1926 Mnie raczej słuchaj i wiedz, iż śmiertelnych
1927 Sztuka wróżenia nie ima się wcale.
1928 Złożę ci na to stanowzce dowody.
1929 Wiedz więc, że Laios otrzymał był wróżby,
1930 Nie od Apolla, lecz od jego służby,
1931 Iż kiedyś śmierć go z rąk syna pokona,
1932 Co zeń zrodzony — i z mojego łona.
1933 A wszakże jego, jak wieść niesie, obce
1934 Zabiły zbiry w troistem rozdrożu.
1935 A to niemowlę, gdy trzeci dzień świtał,
1936 Przebiwszy u nóg kosteczki, wysadził
1937 On ręką obcą gdzieś w górskich ostępach.
1938 I tak Apollo nie dopełnił tego,
1939 By syn ten ojca powalił, ni groźby,
1940 Że Laios legnie pod syna zamachem.
1941 A tak głosiły przecie przepowiednie.
1942 Nie troszcz się o nie. Gdy tajemnej toni
1943 Bóg chce co wydrzeć, on sam to odsłoni.
1952 Po twoich słowach, jakiż mną owładnął,
1953 Żono, niepokój i ducha wzruszenie!
1960 Nowa więc troska znów ciebie się czepia?
1967 Słyszałem, tak mi się zdaje, że Laios
1968 Legł, gdzie potrójne rozchodzą się drogi?
1975 Tak wieść głosiła i dotąd się krzewi.
1980 A gdzie spełniono nieszczęsną tę zbrodnię?
1987 Focydą zwie się kraj ów, a dwie drogi
1988 Z Delf i Daulidy zbiegają się w jedną.
1995 A jak to dawno od tego zdarzenia?
2002 Na krótko, nim ty władcą tej krainy
2003 Zostałeś, wieść ta doszła do stolicy.
2010 O Zeusie, cóż ty kazałeś mi spełnić?
2015 Cóż ci tak serce, Edypie, porusza?
2022 Nie pytaj więcej, lecz powiedz mi, jaki
2023 Laios miał wygląd i w jakim był wieku?
2032 Smagły był, włosów bielała już wełna,
2033 Od twej postawy niewiele się różnił.
2042 Biada mi, straszną rzuciłem ja klątwę,
2043 Jak się wydaje, nieświadom na siebie.
2050 Cóż mówisz, książę! Z trwogą na cię patrzę.
2057 Drżę ja, iż wróżbiarz nie całkiem był ślepym;
2058 Rzecz mi wyjaśnisz, gdy jedno odpowiesz.
2065 Waham się, ale odrzeknę, gdy spytasz.
2072 Czy jechał skromnie, czy też jako książę
2073 Liczną drużynę miał na swe rozkazy?
2082 Pięciu ich było, a wśród nich obwiestnik;
2083 Wóz tylko jeden Laiosowi służył.
2092 Biada — już świta zupełnie; któż tedy
2093 Takich szczegółów udzielił wam, żono?
2100 Jeden ze służby, co uszedł ze życiem.
2105 Czyż on się teraz znajduje w tym domu?
2112 O nie! bo kiedy wróciwszy zobaczył,
2113 Że ty u steru, że Laios zabity,
2114 Zwrócił się do mnie z pokornem błaganiem
2115 Bym go posłała na wieś między trzody,
2116 Tak iżby najmniej oglądał to miasto.
2117 Ja go puściłam, bo chociaż niewolnik,
2118 Tej lub i większej był godzien nagrody.
2125 Niechby on tu się pojawił co żywo!
2130 Łatwem to; ale cóż go tak pożądasz?
2137 Boję się żono, żem orzekł zbyt wiele,
2138 Więc z tej przyczyny oglądać go pragnę.
2147 Stawi się tutaj; ale i ja godna,
2148 Byś mi powiedział, co gnębi twą duszę.
2157 Nie skryjęć tego, skorom tak daleko
2158 Zapadł już w trwogę; a komużbym raczej
2159 Wśród takiej burzy otworzył me wnętrze?
2160 Ojcem był moim Polybos z Koryntu,
2161 Matką Merope z Dorydy. Zażyłem
2162 Tam ja czci wielkiej, aż się przytrafiło
2163 Coś, co urazy zapewne jest godnem,
2164 Godnem nie było takiego porywu.
2165 Bo wśród biesiady podniecony winem
2166 Mąż w twarz mi rzucił, że jestem podrzutkiem.
2167 A ja, choć gniewny, umiałem narazie
2168 Się pohamować; nazajutrz badałem
2169 Ojca i matkę, a oni do sprawcy
2170 Takiej obelgi żal wielki uczuli.
2171 To mnie cieszyło; lecz słowa te jednak
2172 Ciągle mnie truły i snuły się w myśli.
2173 A więc bez wiedzy rodziców poszedłem
2174 Do świętych Delfów, a tu mi Apollo
2175 Tego, com badał, nie odkrył; lecz straszne
2176 Zato mi inne wypowiedział wróżby,
2177 Że matkę w łożu ja skalam, że spłodzę
2178 Ród, który ludzi obmierznie wzrokowi,
2179 I że własnego rodzica zabiję.
2180 To usłyszawszy, zdała od Koryntu
2181 Błądziłem, kroki gwiazdami kierując,
2182 Aby przenigdy nie zaznać nieszczęścia,
2183 Hańby, któraby spełniła tę wróżbę.
2184 I krocząc naprzód, przyszedłem na miejsce,
2185 Gdzie według ciebie ten król był zabitym.
2186 Zeznam ci wszystko po prawdzie; gdym idąc
2187 Do troistego zbliżył się rozdroża,
2188 Wtedy obwiestnik i mąż jakiś wozem
2189 W konie sprzężonym jadący, jak rzekłaś,
2190 Mnie najechali, i z drogi mnie gwałtem
2191 Woźnica spędzał wraz z owym staruchą.
2192 Ja więc wzburzony uderzam woźnicę,
2193 Co mnie potrącił; a gdy to zobaczył
2194 Starzec, upatrzył gdym podle był wozu,
2195 I w głowę oścień mi wraża kolczasty; —
2196 Oddałem z lichwą; ugodzon kosturem
2197 Runął on nawznak ze środka siedzenia. —
2198 Tnę potem drugich; a jeśli obcego
2199 Łączyło jakie z Laiosem krewieństwo,
2200 To któż nędzniejszym byłby od zabójcy,
2201 Któż w większej bogów pogardzie i nieba?
2202 Przecież go obcym, ni ziomkom nie wolno
2203 Przyjąć pod dachem, ni uczcić przemową,
2204 Lecz precz należy odtrącić. Nikt inny,
2205 Lecz ja tę klątwę sam na się rzuciłem.
2206 A ręką kalam ofiary dziś łoże,
2207 Co w krwi broczyła. — Czyż ja nie shańbiony?
2208 Nie. zbezczeszczony doszczętnie? Jeżeli
2209 Tułać się przyjdzie, w tułaczce już moich,
2210 Ani ojczyzny oglądać nie będę.
2211 Inaczej matkę bo pojąć i zgładzić
2212 Ojca bym musiał, tego, co dał życie. —
2213 Ktoby w tem widział srogiego demona
2214 Dopust, czyż domysł ten byłby fałszywym?
2215 Niechbym nie zajrzał, o boże wy mocy,
2216 Tego ja słońca i zginął bez wieści
2217 Z pośród śmiertelnych, nim takie nieszczęście
2218 Ostrzem by w moją ugodziło głowę.
2227 Strasznem to, panie, lecz póki ów świadek
2228 Prawdy nie wyzna, trwaj jeszcze w nadziei.
2237 Żyje też we mnie li tyle nadziei,
2238 By się owego doczekać pasterza.
2245 Jakąż otuchę opierasz ty na nim?
2252 Zaraz ci powiem; jeśliby tak samo,
2253 Jak ty, on mówił, uszedłbym ja zguby.
2260 Jakież wyrzekłam ja słowa znaczące?
2267 Rzekłaś, że kilku podawał on zbójców
2268 Za sprawców zbrodni; jeśliby tę liczbę
2269 Znowu potwierdził, to nie ja zabójcą.
2270 Jeden i wielu, to przecież nie równem.
2271 Lecz gdyby wspomniał o jednym podróżnym,
2272 Natenczas zbrodnia się na mnie przewali.
2281 Wiedz więc stanowczo, że tak brzmiały słowa,
2282 A niepodobnem, by wraz je odwołał.
2283 Gdyż wszyscy, nie ja słyszałam to sama.
2284 A gdyby nawet od słów swych odstąpił,
2285 To i tak przecie zgon ten Laiosa
2286 Wróżby nie spełni; bo temu Apollo
2287 Groził, że zginie od syna prawicy,
2288 A syn nieszczęsny nie zabił go wszakże,
2289 Lecz sam dokonał już przedtem żywota.
2290 Ja więc na słowa wróżbiarzy ni tyle
2291 Się nie oglądam, a tyle je ważę...
2300 Trafnie to mówisz, poślij jednak kogo,
2301 Aby przystawił pasterza, nie zwlekaj.
2310 Wnet poślę wstąpmy tymczasem do domu,
2311 Bo, co ci miłem, nie zniecham niczego.
2320 Niechbym ja słowom i sprawom co święte
2321 Cześć wierną dał i pokłony.
2322 Strzegą ich prawa w eterze poczęte,
2323 Nadziemskie strzegą zakony.
2324 Olimp im ojcem, z ziemskiego bo łona
2325 Takie nie poczną się płody,
2326 Ani ich fala zapomnień pokona.
2327 Trwa w nich Bóg wielki, mocny, wiecznie młody.
2331 Pycha rodzi tyranów; gdy pychy tej szały
2332 Prawa i miarę przekroczą,
2333 Runie na głowę ze stromej gdzieś skały,
2334 Gdzie głębie zgubą się mroczą.
2335 Nic jej stamtąd nie wyzwoli.
2336 Do Boga wzniosę ja prośbę gorącą,
2337 By zbawił tego, co nas ratował w niedoli.
2338 Bóg mi ostoją i wiernym obrońcą!
2342 A gdy ludzi czyn lub głos
2343 Prawa obrazi i święte bóstw trony,
2344 Niech ich straszny dogna los,
2345 Skarci dumy wzlot szalonej,
2346 Gdy za brudnym zyskiem gonią,
2347 Gdy od ludzi złych nie stronią,
2348 Świętość grzeszną skazą dłonią.
2349 Któżby jeszcze się, chełpił, iż kary on groty
2350 I bogów odeprze gniewy?
2351 Jeśliby takie cześć miały roboty,
2352 Nacóż me tańce i śpiewy?
2356 Już do Olimpji nie pójdę, nie pójdę Delfów ja szlakiem,
2357 Nie ujrzy mnie Abejski chram,
2358 Aż niebo swym wszechwidnym znakiem
2359 Mowom ludzi zada kłam.
2360 O Zeusie, jeśliś ty panem niebiosów,
2361 O wszechwładco ziemi losów,
2362 Bacz na krnąbrność ludzkich głosów.
2363 Co Bóg o Laiosie wieści,
2364 Mają już za sen i mary
2365 I Apollo już bez części!
2375 O głowy miasta, dobrem mi się zdało
2376 Do domów bożych pójść, przybrawszy ręce
2377 W wieńce i wonne dla bogów kadzidła.
2378 Bo troski różne zawładły nadmiernie
2379 Duchem Edypa; i nie jak rozumny
2380 Nowe on wieści według dawnych waży,
2381 Lecz tym, co grozę wróżą, się poddaje.
2382 Więc gdy mu żadnej nie wlałam otuchy,
2383 Do ciebie, żeś tu bliski, Apollinie,
2384 Z prośbą się teraz zwracam i błaganiem,
2385 Żebyś nam ulgi przysporzył ty zbożnej.
2386 Bo teraz my tu wszyscy zatroskani,
2387 Patrząc na trwogi sternika tej nawy.
2392 [Przybywa Posłaniec z Koryntu]
2399 Czy mógłbym od was dowiedzieć się, kumy,
2400 Gdzie tu mieszkanie jest króla Edypa.
2401 Lub raczej mówcie gdzie teraz przebywa.
2410 Otóż dom jego, a on sam jest w domu
2411 I otóż żona, matka jego dzieci.
2420 Niechajby szczęsna ze szczęsnymi żyła,
2421 Ona, co prawą jest jego małżonką.
2430 Niechaj i tobie Bóg szczęści, boś pięknie
2431 Nas tu pozdrowił; lecz wyjaw przyczynę
2432 Twego przybycia, jaką wieść przynosisz.
2439 Dobrą wieść niosę dla domu i męża.
2444 Jaką nowinę? Skądże to przybywasz?
2451 Z Koryntu, — słowa, które wnet wypowiem,
2452 Sprawią ci radość — a może i troskę.
2459 Cóż to, co siłę podwójną mieć może?
2466 Jego chcą ludzie Istmijskiej krainy
2467 Posadzić na tron; tak o tem mówiono.
2474 Cóż? czyż już stary Polybos nie rządzi?
2479 Przestał, bo śmierć go zabrała do grobu.
2484 Cóż znowu? umarł więc, starcze, Polybos?
2489 Niech zginę, jeśli prawdy nie wyrzekłem.
2496 Donieś więc o tem, służebno, co prędzej
2497 Mojemu panu. O bogów wyrocznie
2498 Cóż się to stało? Z trwogi przed tym mężem
2499 Uciekał Edyp, by snadź go nie zabił.
2500 A teraz los weń — nie Edyp ugodził.
2509 O najmilejsza ma żono, Jokasto,
2510 Po coś mnie tutaj wywołała z domu?
2519 Wysłuchaj tego człowieka i rozważ,
2520 Jako się pustym okazał głos bogów.
2527 Co on za jeden i cóż nam zwiastuje?
2534 Idzie z Koryntu z nowiną o ojcu,
2535 Że już nie żyje Polybos, że — skonał.
2542 Cóż to przybyszu! Sam mów, co przynosisz.
2549 Jeśli to wprzódy mam tobie obwieszczać,
2550 Wiedz, że ów człowiek już poszedł na mary.
2558 Podstęp go, czyli zwaliła choroba?
2563 Drobna niekiedy rzecz starca powali.
2568 A więc z słabości skończył, jak się zdaje.
2573 I z miary wieku, która nań przypadła.
2580 Przebóg! pocóżby, o żono, kto zważał
2581 Na Pytji trony, niebieskie świergoty
2582 Ptaków, za których to głosów przewodem
2583 Ja ojcobójcą być miałem; toć teraz
2584 Ten już pod ziemią, a ja zaś oszczepu
2585 Ani się tknąłem; więc chyba tęknota
2586 Za mną go zmogła; — tak byłbym zabójcą.
2587 Zabrawszy tedy grożące wyrocznie,
2588 Legł on w Hadesie i starł je na nice.
2595 Czy nie mówiłam ci tego już dawno?
2600 Mówiłaś, ale mną władnęła trwoga.
2605 Nadal więc nie bierz tych rzeczy do serca.
2610 Lecz matki łoże, czyż nie ma mnie trwożyć?
2617 Czemużby troskał się człowiek, co w ręku
2618 Losu, przyszłości przewidzieć nie zdolny?
2619 Jeszcze najlepiej żyć tak — od dnia do dnia.
2620 A tych miłostek z matką się nie strachaj,
2621 Bo wielu ludzi już we śnie z matkami
2622 Się miłowało; swobodnie ten żyje,
2623 Kto snu mamidła lekko sobie waży.
2632 Pięknem byłoby to wszystko, coś rzekła,
2633 Gdyby nie matka — przy życiu; że żyje,
2634 Choć pięknie mówisz; ja muszę się trwożyć.
2641 I z grobu ojca nie zabłysł ci promień?
2646 Zabłysł, nie przeczę, lecz matki się boję.
2651 Jakaż niewiasta tak wielce was trwoży?
2656 Meropa, starcze, żona Polybosa.
2661 Cóż więc takiego, co grozę wam sprawia?
2666 Straszliwa wróżba zesłana od bogów.
2671 Poznać ją można, czy milczeć musicie?
2678 Owszem, znać możesz. Loksjas mi zwiastował
2679 Niegdyś, że matkę obejmę na łożu
2680 I że własnego ojca krew przeleję.
2681 Przeto ja długo, by złego się ustrzec,
2682 Mijałem Korynt, na szczęście; lecz przecież
2683 Patrzeć w rodziców oblicze rozkoszą.
2690 Czyż dla tej trwogi uszedłeś ty z kraju?
2695 Tak, starcze, nie chcąc być ojca mordercą.
2702 Czemuż więc dotąd, o władco, z tej trwogi
2703 Cię nie wywiodłem, gdym przybył tu chętny?
2710 A przecież wdzięczność zyskałbyś tem wielką.
2717 Potom tu przybył, by skoro do domu
2718 Wrócisz, i mnie się też co okroiło.
2725 O! z rodzicami nie stanę pospołu!
2730 Synu, toć jasnem, iż nie wiesz, co czynisz.
2735 Jak to, mój stary, poucz mnie, na bogi!
2740 Czyż dla tych ludzi unikasz ty domu?
2745 W trwodze, by Febus się jasno nie ziścił.
2750 Byś od rodziców nie przejął zakały?
2755 To właśnie ciągle, o starcze, mnie trwoży.
2760 Więc nie wiesz, że się strachasz bez powodu.
2765 Jakoż? gdy jestem tych dzieckiem rodziców.
2770 Polybos tobie żadnym nie był krewnym.
2775 Cóż to, Polybos nie byłby mi ojcem?
2780 Nie więcej ojcem odemnie, lecz równym.
2785 Skądby się ojciec z tym równał, co nie jest?
2790 Wszakże ni ja cię spłodziłem, ni tamten.
2795 Więc skądże wtedy on mienił mnie synem?
2800 Wiedz, iż z rąk moich otrzymał cię w darze.
2805 I z obcej ręki przyjąwszy, tak kochał?
2810 Bezdzietność takie mu dała uczucia.
2815 A tyś mnie kupił, czy znalazł przypadkiem?
2820 Znalazłem w krętych Kiteronu jarach.
2825 Jakże dostałeś się do-tych ostępów?
2830 Górskiemu bydłu za pastucha byłem.
2835 Pastuchem byłeś wędrownym i płatnym?
2840 I twym wybawcą natenczas, o synu.
2845 A w jakiej ty mnie zeszedłeś potrzebie?
2850 Stopy nóg twoich dać mogą świadectwo.
2855 Biada mi, dawne wspominasz niedole.
2860 Ja zdjąłem pęta z twoich stóp przebitych.
2865 Z pieluch więc straszną wyniosłem ohydę?
2870 Od nóg nabrzmiałych nadano ci imię.
2875 Przebóg, mów, ojciec je nadał czy matka?
2880 Nie wiem, wie lepiej ten, co mi cię zwierzył.
2885 Nie sam mnie zszedłeś, lecz z innejś wziął ręki?
2890 Nie sam, lecz inny cię wydał mi pastuch.
2895 Któż on? Czy zdołasz go jeszcze oznaczyć?
2900 Mówiono, że był u Laiosa w służbie.
2905 W służbie u króla dawnego tej ziemi?
2910 A jużci; pasał on Laiosa trzody.
2915 Czy on przy życiu, czy mógłbym go widzieć?
2920 Miejscowi ludzie to wiedziećby mogli.
2927 Czyż więc wśród ludzi, którzy tu obecni,
2928 Zna kto człowieka, którego on wskazał,
2929 Czy go nie widział czy w polach, czy w domu?
2930 Mówcie, bo światła nadarza się pora.
2939 Nie znam innego krom sługi, którego
2940 Wezwać już z pola kazałeś Jokasta
2941 Chyba najlepszej udzieli wskazówki.
2950 Żono, czy znasz ty człowieka, za którym
2951 Posłałem w pole, o którym ten prawi?
2960 Cóż? kto mu w myśli? nie zważaj ty na to,
2961 Słów tu mówionych nie pomnij na próżno.
2970 Rzecz niepodobna, bym takie poszlaki
2971 Dzierżąc, nie badał mego pochodzenia.
2980 Jeśli, na bogów, życie tobie miłe,
2981 Nie badaj tego; mej starczy katuszy.
2990 Odwagi! nic ci nie ujmie, chociażbym
2991 Z dziadów i ojców pochodził niewoli.
2998 Jednak mnie słuchaj, błagam, nie czyń tego.
3003 Zbytnia uległość nie zawrze mi prawdy.
3008 Z serca najlepszą ci służę poradą.
3013 Co zwiesz najlepszem, oddawna mnie dręczy.
3018 Nieszczęsny, niechbyś nie wiedział, kim jesteś.
3025 Czyż mi nie stawią wnet tego pastucha?
3026 Ta — niech się cieszy świetnością swych przodków.
3035 Biada, nieszczęsny, to jedno już słowo
3036 Rzeknę, a głos ten już będzie ostatnim.
3048 Dlaczegóż żona w tak dzikiej rozpaczy
3049 Precz stąd wybiegła? Edypie? Strach zbiera,
3050 Że jaka klęska w milczeniu się zerwie.
3059 Niechaj się zrywa; ja jednak mojego
3060 Dojdę początku, chociażby był marnym.
3061 Tej pono, że jest wyniosłą niewiastą,
3062 Mojej nędzoty powstydzić się przyjdzie.
3063 Ja zaś, co synem losu się być mienię
3064 Dobrotliwego, nie doznam zhańbienia,
3065 On-to mi matką, a druhy miesiące
3066 Dały mi szmaty i dały szkarłaty.
3067 Wobec tej matki zmiany się nie boję,
3068 Gdy poznam w pełni pochodzenie moje.
3077 Jeśli to nie sen, nie złuda,
3078 Jutro, gdy skała twa, o Kiteronie,
3079 W pełni miesiąca zapłonie,
3080 Wysławię cześć twą i cuda.
3081 Zaśpiewam chwały pieśń wielką,
3082 Zwąc cię Edypie matką, żywicielką.
3083 Pląsem cię uczczę, iż byłeś ostoją mym panom
3084 A ty, Febie, zawtóruj i pieśni i tanom.
3088 Jakaż bo ciebie zrodziła dziewica?
3089 Czyś ty był ojcem, o Panie,
3090 Czy też Apolla znęciły ją lica
3091 Na szczytów cichej polanie?
3092 Czy bóg, co włada w Kyllenejskim jarze,
3093 Lub Bakchus lśniący na wirchów gdzieś tronie
3094 Od krasnych dziewic otrzymał cię w darze,
3100 [Wchodzi stary sługa Laiosa]
3107 Jeśli ja także, choć wprzód go nie znałem,
3108 Zgadywać mogę, mniemałbym, o starcy,
3109 Że ten, którego czekamy oddawna,
3110 Pastuch się zjawił, bo wiek za tem mówi.
3111 A zresztą w ludziach, którzy go prowadzą,
3112 Widzę me sługi; osądzisz to łacniej,
3113 Boś znał człowieka przed dawnemi laty.
3122 On to, mój panie, wśród domu Laiosa
3123 Wiernym był sługą, jak mało kto inny.
3132 Naprzód cię pytam, przychodniu z Koryntu,
3147 Starcze patrz na mnie, i wręcz odpowiadaj,
3148 Gdy spytam; byłeś ty sługą Laiosa?
3155 Tak, byłem sługą domowym, nie kupnym.
3160 Jakie tu miałeś zajęcia i służbę?
3165 Najwięcej, panie, chodziłem za bydłem.
3170 A w jakich miejscach miałeś twe szałasy?
3175 Na Kiteronie i bliskich polanach.
3180 Czyś widział kiedy tego tu człowieka?
3185 Przy jakiej sprawie? Kogóż masz na myśli?
3190 Tego tu, czyś ty z nim zadał się kiedy?
3195 Narazie ciężko to sobie przypomnieć.
3202 Nie dziw, o panie! ja wraz mu przypomnę
3203 To, co zabaczył. Bo wiem to ja przecie,
3204 Że on wie także, jakośmy trzy lata
3205 W ciepłych miesiącach wyganiali trzody
3206 Tu na Kiteron; gdy zima nastała,
3207 Ja przepędzałem bydło do mych stajen,
3208 On do Laiosa obory; no! mówże,
3209 Czy tak się działo, czy zmyślam te rzeczy?
3216 Będzie to prawda — choć temu już dawno.
3223 Więc powiedz dalej, czy pomnisz, żeś dziecko
3224 Oddał mi jakieś na pielęgnowanie?
3231 Cóż to, pocóż mi pytanie to stawiasz?
3236 Oto ten, kumie, co wtedy był dzieckiem.
3241 Cóż ty, do licha, nie zamkniesz raz gęby?
3248 Nie łaj go, stary, bo raczej twe słowa
3249 Zgromić należy, nie jego przemowy.
3256 W czemże ja, dobry panie, zawiniłem?
3261 Że przeczysz dziecku, za którem on śledzi.
3266 Plecie bo na wiatr, nie wiedzieć dlaczego.
3271 Nie zeznasz z chęcią, to zeznasz pod batem.
3276 Przebóg, nie smagaj, o panie, staruszka.
3281 Niechaj mu ręce spętają na grzbiecie.
3286 Zaco? o biada! jakiej chcesz nowiny?
3291 Czyś dał mu dziecię, o które się pyta?
3296 Dałem; bodajbym dnia tego był zginął.
3301 Przyjdzie do tego, gdy prawdy nie zeznasz.
3306 Doszczętniej zginę, skoro ją wypowiem.
3311 Człowiek ten szuka, jak widać, wykrętów.
3316 O nie, toć rzekłem, iż dałem je dawno.
3321 Skąd wziąłeś? z domu? czy dał ci je inny?
3326 Mojem nie było, z innej wziąłem ręki.
3331 Któż był tym mężem, z jakiego on domu?
3336 Na boga, panie, nie pytaj mnie więcej!
3341 Zginąłeś, jeśli raz pytać nie dosyć.
3346 A więc — z Laiosa to było pomiotu.
3351 Czy z niewolnicy, czy też z krwi szlachetnej?
3356 Biada, ma mowa tuż u grozy kresu.
3361 I słuch mój również, lecz słuchać mi trzeba,
3368 Zwano go synem jego; lecz twa żona
3369 Najlepiej powie, jak rzeczy się miały.
3376 Czy tedy ona oddała?
3391 Bym zabił to dziecię.
3411 Że dziecko to ojca zabije.
3416 Pocóż je tedy oddałeś tamtemu?
3423 Z litości, panie; myślałem, że weźmie
3424 Dziecię do kraju, skąd przybył; i otóż
3425 On je zratował na zgubę, bo jeśli
3426 Tyś owem dzieckiem, to jesteś nędzarzem
3435 Biada, już jawnem to, czegom pożądał,
3436 O słońce, niechbym już cię nie oglądał!
3437 Życie mam, skąd nie przystoi, i żyłem,
3438 Z kim nie przystało — a swoich zabiłem.
3447 O śmiertelnych pokolenia!
3448 Życie wasze, to cień cienia.
3449 Bo któryż człowiek więcej tu szczęścia zażyje
3450 Nad to, co w sennych rojeniach uwije,
3451 Aby potem z biegiem zdarzeń
3452 Po snu chwili runąć z marzeń.
3453 Los ten, co ciebie, Edypie, spotyka,
3454 Jest mi jakby głosem żywym,
3455 Bym żadnego śmiertelnika
3456 Nie zwał już szczęśliwym.
3460 Twe cięciwy miotły strzały
3461 Gdzieś daleko za granice
3462 Zwykłych szczęść i chwały.
3463 Wróżą zmogłeś ty dziewicę,
3464 Ostrzem zbrojną szponów.
3465 Żeś nam stanął jako wieża
3467 Uczcił w tobie lud rycerza
3468 I wywyższył cię ku niebom,
3469 Byś królem był Tebom.
3473 A dziś kogo większa moc
3474 Klęsk i złego gnębi?
3475 Któż w czarniejszą runął noc
3476 Do nieszczęścia głębi?
3477 Edypa głowo wysławiona,
3478 Jednej starczyło przystanie
3479 Na syna, ojca, kochanie
3481 Jakoż cię mogły znosić do tej pory
3482 W milczeniu ojca ugory?
3486 Czas wszechwidny, ten odsłoni
3488 Ślub nieślubny zemsta zgoni
3490 O niechajbyś się Laiosa dziecię
3491 Nigdy nie był zjawił,
3492 Nie byłbym teraz rozpaczą, co miecie
3494 Tyżeś to kiedyś roztworzył me oczy
3495 I dziś ty grążysz mnie w mroczy.
3503 O wy, którzyście starszyzną tej ziemi,
3504 Jakież będziecie wnet słyszeć i widzieć
3505 Klęski i jakiej doznacie boleści,
3506 Jeżeli trwacie w miłości tych domów.
3507 Myślę, iż Istru, ni Fasisu wody
3508 Kałów nie zmyją, co kryją się w wnętrzu
3509 Tego domostwa i wyjrzą na światło. —
3510 Woli to dzieła. A najgorszą męką
3511 Ta, którą człowiek własną ściągnie ręką.
3520 To już, co wiemy, dość daje żałoby
3521 I dosyć jęków. Cóż nadto przynosisz?
3530 By jednem słowem wyrzec i pouczyć,
3531 Wiedzcie, że boska Jokasta nie żyje.
3538 O, ta nieszczęsna! Jak ona zginęła?
3545 Z własnej swej ręki. Co grozą w tym czynie,
3546 To was oszczędzi, boście nie patrzeli.
3547 Jednak, o ile rzecz w mojej pamięci,
3548 Straszne niewiasty opowiem katusze.
3549 Gdy bowiem w szale rozpaczy wkroczyła
3550 W przedsionek, wbiegła prosto do łożnicy,
3551 Włosy targając obiema rękami,
3552 A drzwi za sobą gwałtownie zawarłszy,
3553 Cieniów zmarłego woła Laiosa,
3554 Starych pamiętna miłości, od których
3555 On zginął, matkę zostawiając nato,
3556 Aby płodziła dalej z własnym płodem.
3557 Jękła nad łożem, co dało nieszczęsnej
3558 Męża po mężu i po dzieciach dzieci,
3559 I jak wśród tego skończyła, już nie wiem.
3560 Bo wyjąc Edyp wbiegł i od tej chwili
3561 Już nie widziałem, co ona poczyna,
3562 Lecz jego tylko śledziłem już ruchy.
3563 Biegał on, od nas żądając oszczepu,
3564 Wołał, gdzie żona — nie żona, gdzie rola
3565 Dwoista, której był siewcą i siewem.
3566 I szalonemu duch chyba to wskazał,
3567 Nie żaden z ludzi, którzy tam obecni.
3568 Więc z krzykiem strasznym, jakby za przewodem,
3569 Runął ku odrzwiom i wnet ze zawiasów
3570 Wysadził bramę i wpadł do komnaty. —
3571 A tam zoczymy niewiastę, jak wisi
3572 Chustą zdławiona. Edyp na ten widok
3573 Z wyciem okropnem, nieszczęsny, rozplątał
3574 Węzeł ofiary, a kiedy jej ciało
3575 Zwisło na ziemię, zdwoiła się groza.
3576 Bo sprzączki z szaty wyrwawszy złociste,
3577 Któremi ona spinała swe suknie,
3578 Wzniósł je wraził w swych oczu źrenice,
3579 Jęcząc: że dotąd wyście nie widziały,
3580 Co ja cierpiałem i cóż ja popełnił,
3581 Przeto na przyszłość w ciemności dojrzycie,
3582 Czegobym nie chciał, co chcę, nie poznacie —
3583 Wśród takich zaklęć, raz wraz on wymierza
3584 Ciosy w powieki; wydarte źrenice
3585 Zbarwiły lica, bo krew nie ściekała
3586 Zrazu kroplami, lecz pełnym strumieniem
3587 I z ran sączyła wdół czarna posoka.
3588 To się z obojgu zerwało nieszczęście,
3589 Nieszczęście wspólne mężowi i żonie. —
3590 Była tu świetność zaprawdę świetnością
3591 Za dni minionych, w dniu jednak dzisiejszym
3592 Nastała groza, śmierć, hańba i jęki,
3593 Nie brak niczego, co złem się nazywa.
3600 Cóż więc poczyna teraz ów nieszczęsny?
3607 Krzyczy, by bramy rozwarto i Tebom
3608 Wskazano tego, co ojca zmordował,
3609 Co matkę — wstręt mi przytoczyć te słowa;
3610 Woła, że z kraju uchodząc, pod klątwą
3611 Tu nie zostanie, jak sam się zaklinał.
3612 Lecz brak mu siły i brak przewodnika,
3613 Bo złe zbyt ciężkie na niego runęło.
3614 Wnet to ujrzycie, bo bram tych zawory
3615 Się roztwierają, a stanie przed wzrokiem
3616 Taki wam widok, że wróg by zapłakał.
3625 O straszny los dla ludzkich ócz,
3626 Straszniejszy cios od wszelkich klęsk,
3627 Które widziałem na ziemi.
3628 Jakiż wśród nędzy nagarnął cię szał
3631 Do takiej zgrążył cię głębi?
3632 Biada ci, biada, wymija cię wzrok
3633 A chciałbym wiele się pytać,
3634 Wiele się zwiedzieć i wiele rozważyć,
3635 Lecz strach mną trzęsie i groza.
3645 Nieszczęsny ja, do jakich ziem
3646 Podążę? gdzież uleci głos?
3647 O losie, w coś ty mnie powalił?
3654 W strasznego coś, co słyszeć, widzieć grozą.
3662 Chmury, i straszne i czarne,
3663 Tylu klęskami ciężarne,
3665 Biada mi! — jakże porówno w niedoli
3666 Rany i pamięć mych czynów mnie boli
3675 Nie dziw, że pośród tak ogromnej męki
3676 Podwójnie cierpisz, zdwojone ślesz jęki.
3686 Tyś jeden nie ustał w ochocie,
3687 By nieść ulgę mej ślepocie.
3688 Nie uszło mi to! Bo chociaż mi ciemno
3689 Głos twój ja słyszę nademną.
3698 O straszny czynie! o straszny demonie,
3699 Któryś mu w oczy pchnął dłonie!
3708 Apollo, on to sprawił, przyjaciele.
3709 On był przyczyną mej męce.
3710 Na oczy własne targnęły się ręce.
3711 Bo cóż wzrok jeszcze użyczy
3712 Temu, co widząc, nie dojrzy słodyczy?
3719 Tak, jako mówisz, się stało.
3726 Któżby mnie witał, kto kochał w tem mieście,
3727 Cóżby słuchowi ochłodę dawało?
3728 O przyjaciele! co prędzej unieście
3729 Precz mnie, bom ziemi zakałą,
3730 I ściągnąłem do mych progów
3731 Gniew i klątwę bogów.
3740 Klęska cię gnębi, świadomość cię mroczy,
3741 Czemuż cię, czemu poznały me oczy?
3750 O niechajby się ten nie był narodził,
3751 Który mnie znalazł dzieckiem opuszczonem
3752 Życie zratował i z pęt oswobodził.
3753 Czemużem wtedy mym zgonem
3754 Sobie i miłym nie ujął niedoli?
3761 Po mojej także byłoby to woli.
3768 Nie byłbym krwawych spełnił win,
3769 Ni matki skalał sromu;
3770 Dziś nędzny ja, wyrodny syn,
3772 I wszelkie klęski i katusze
3773 W głowę godzą, dręczą duszę.
3782 Żeś dobrze począł — nie śmiałbym ja wierzyć,
3783 Żyć w takiej ciemni! O lepiej ci nie żyć.
3792 Że nie najlepiej ja sobie począłem,
3793 Nie praw mi tego i szczędź mi nauki. —
3794 Bo jakim wzrokiem patrzałbym na ojca,
3795 Wstąpiwszy z ziemi do Hadu ogrojca,
3796 Jakim na matkę? Spełniłem ja czyny,
3797 Że żaden stryczek nie zmógłby tej winy.
3798 A czyżby dziatki przy ojcowskim boku —
3799 Skądkolwiek one — coś dały ochłody?
3800 Nie dla mnie rozkosz takiego widoku!
3801 Ni miasto, bogów świątynie i grody!
3802 Bom ja najwyższą w Tebach dzierżąc chwałę,
3803 Sam ich się zbawił, gdym miótł złorzeczenia,
3804 By wygnać zbrodnię i bogów zakałę,
3805 Choćby z Laiosa była pokolenia.
3806 Czyżbym ja zdołał takie hańby znamię
3807 Dźwigając, podnieść ku dzieciom me czoło?
3808 O nie! lecz raczej podniósłbym me ramię
3809 Na słuch i ten bym zmiażdżył, by wokoło
3810 Szczelnie odgrodzić nieszczęsne me ciało,
3811 Aby i ucho odtąd nie słyszało;
3812 I tak pozbawion i wzroku i słuchu,
3813 Możebym wytchnął w nieświadomym duchu.
3814 Czemuś mnie przyjął, szczycie Kiterona,
3815 Czemuś nie zabił, by wśród twych pasterzy
3816 Wieść gdzieś zamarła, z jakiego ja łona!
3817 Polybie! moja rzekoma macierzy,
3818 Koryncie! czemuż dla złego osłony
3819 Mnie w pozłociste przybrano tam strzępy?
3820 Dziś ja nieszczęsny, z nieszczęsnych zrodzony!
3821 Troiste drogi i leśne ostępy,
3822 Bory, rozbieżne wśród gęstwin wąwozy,
3823 Co ojcobójczą posaką sączycie,
3824 Czy wam wiadomem, czy dotąd pomnicie,
3825 Co ja spełniłem i w jakie ja grozy
3826 Zabrnąłem dalej? o śluby, o sromy!
3827 Nas zrodziłyście, a potem posiewy
3828 Brałyście od nas i jedne tu domy
3829 Objęły matki i żony,i dziewy
3830 Z krwi jednej, ojców i braci i syny
3831 I hańby bezdeń wśród ludzkiej rodziny.
3832 Lecz że te wstydy aż w słowa jąć trudno,
3833 Przebóg, ukryjcie mnie kędyś w oddali,
3834 Zabijcie, albo w toń morza odludną
3835 Strąćcie, bym nigdy nie wyjrzał już z fali.
3836 Bierzcie mnie! niech się z was żaden nie wzdrygnie,
3837 Dalej, bez trwogi, bo takiej ohydy
3838 Żaden śmiertelnik już po mnie nie dźwignie.
3849 Kiedy tak błagasz, właśnie w samą porę
3850 Nadszedł tu Kreon, by działać i radzić,
3851 Bo on po, tobie tej ziemi jest stróżem.
3860 Biada mi! Cóż ja do niego wyrzeknę?
3861 Czyż on zawierzy? w ostatnich bo czasach
3862 Srodze ja wobec niego zawiniłem.
3871 Nie by urągać przyszedłem, Edypie,
3872 Nie by cię gromić za dawniejsze winy.
3873 Lecz jeśli nie wstyd wam zwykłych śmiertelnych,
3874 Baczcie przynajmniej na to wszechwidzące
3875 Światło Heljosa, aby nie wystawiać
3876 Na widok takiej ohydy; nie ścierpi
3877 Jej ani ziemia, dżdże święte, ni słońce.
3878 A więc zawrzyjcie go w domu co prędzej,
3879 Bo tylko krewni mogą bez pochyby
3880 Krwi swojej grozy i widzieć i słyszeć.
3889 Na bogów, skoroś mą trwogę rozprószył
3890 I dobrotliwie do złego się zwrócił,
3891 Usłuchaj prośby, którą ci wypowiem,
3892 Raczej na ciebie bacząc, niż na siebie.
3899 O co więc błagasz mnie z takim naciskiem?
3906 Wyrzuć co żywo mnie z tej tu krainy
3907 Tam, gdziebym żadnych nie spotykał ludzi.
3916 Byłbym to spełnił, wiesz dobrze, lecz wprzódy
3917 Bóstwa chcę spytać, co czynić należy.
3926 Lecz przecież tego wola już zjawiona:
3927 Chce bezbożnego śmierci ojcobójcy.
3936 Taki był wyrok, lecz w dzisiejszej doli
3937 Lepiej wybadać, co począć nam trzeba.
3944 O mnie nędznego ty badać chcesz bogów?
3949 Bo i ty pono dasz teraz im wiarę.
3956 I ja mą wolę ci zwierzę i zlecę,
3957 Abyś pogrzebał tę w domu, jak zechcesz,
3958 Bo tym, co twoi, nie ujmiesz posługi. —
3959 Lecz mnie nie uznaj snadź czasem ty godnym,
3960 Bym żywy miasto ojczyste zamieszkał,
3961 Lecz puść mnie w góry, kędy-mój Kiteron
3962 Wystrzela w nieba, gdzie moi rodzice
3963 Żywemu niegdyś znaczyli mogiłę,
3964 Bym przez tych zginął, co zgubić mnie chcieli.
3965 Tyle wiem jednak, że ani choroba,
3966 Ni co innego mnie zmoże, ni zwali.
3967 Śmierć ja przeżyłem, by w grozie paść wielkiej
3968 Niech więc się moje spełnia przeznaczenie!
3969 A z dzieci moich — o chłopców, Kreonie,
3970 Nie troszcz się zbytnie: są oni mężami
3971 I nie zabraknie im życia zasobów.
3972 Lecz o biedaczki, sieroce dziewczęta,
3973 Które siadały tu ze mną pospołu,
3974 Z któremi, skoro wyciągły rączęta,
3975 Każdą się strawą dzieliłem ze stołu,
3976 O te się troskaj; pozwól je rękami
3977 Objąć, rzewnemi opłakać je łzami.
3978 Uczyń to, książę szlachetny!
3979 Zrób to! Bo gdy je przytulę, ukoję,
3980 Choć ich nie dojrzę, czuć będę, że moje.
3985 [Wprowadzają małą Antygonę i Ismenę]
3991 Czyż mnie słuch zwodzi, na bogi, czy słyszę
3992 Głos moich pieszczot, jak kwilą, czyż Kreon
3993 Litośnie wezwał najdroższe me dzieci?
4003 O nie! zrobiłem po twojej ja woli,
4004 Wiedząc, co serce twe zwykło radować.
4013 Niech ci się szczęści i z łaski niebiosów
4014 Niechbyś tu lepszych, niż ja, zaznał losów.
4015 O dziatki! gdzież wy? nie strońcie odemnie,
4016 Niech was obejmę w miłosnym uścisku
4017 W rękach, co oczy niegdyś pełne błysku
4018 Ojca w tak czarne pogrążyły ciemnie.
4019 Jam to bezwidny, bezwiedny z tej samej
4020 Spłodził was roli, która mnie wydała.
4021 Choć was nie widzę, zapłaczę nad wami,
4022 Bo mi się roi wasza przyszłość cała,
4023 Którą na świecie wam pędzić wypadnie:
4024 Rzadki ten człowiek, co wsparcia użyczy,
4025 Rzadką zabawa, w którejby się na dnie
4026 Łez co nie kryło i nieco goryczy.
4027 A gdy kochania zabłysną wam lata,
4028 Któż się tu stawi z miłosną ochotą,
4029 Podejmie hańbę, co groźną sromotą
4030 Rodziców miażdży i dzieci przygniata?
4031 Któż bo w straszniejszej ohydzie tu brodził?
4032 Ojca morderca, on w łożu swej matki,
4033 Z której ma życie i sam się narodził,
4034 Waszym był ojcem, o nieszczęsne dziatki!
4038 To wam w twarz rzucą. Więc któż wam swe serce
4039 Odda? Któż pojmie? Któż w domu ugości?
4040 Nikt! o nieszczęsne! w ciężkiej poniewierce
4041 Żyć wam tu przyjdzie bez czci i miłości
4045 Synu Menojka! żeś ojcem ty jednym
4046 Dla tych sierotek, nie żałuj zachodu,
4047 Gdy nas im zbrakło, nie pozwól tym biednym
4048 Tułać się samym wśród nędzy i głodu.
4049 Nie zrównaj nigdy niedoli ich z moją,
4050 Niech twe litości je przed tem osłonią,
4051 Boś dla tych ofiar jedyną ostoją;
4052 Przyrzeknij, poręcz to, książę, mi dłonią.
4056 Gdyby nie wiek wasz, o dzieci, ni głosu,
4057 Ni rad bym szczędziła dziś prośbą skończycie,
4058 Bym żył, gdzie dadzą, a wam z ręki losu
4059 Lepsze niż ojcu przypadło tu życie.
4066 Łez już dosyć, dość już żalu, wstępuj więc do wnętrza już.
4071 Słucham, choć mi to bolesnem.
4076 Wszystko ma swój kres i czas.
4081 Wiesz ty, jaką mam nadzieję?
4086 Mów, bym poznał twoją myśl!
4091 Że mnie wyślesz stąd daleko.
4096 Co nastąpi, wskaże Bóg.
4101 Lecz ja w bogów nienawiści.
4106 Toż osiągniesz, czego chcesz.
4116 Co nie w myśli, tego w fałsz nie stroję słów.
4121 A więc stąd mnie już uprowadź.
4126 Idź, lecz wprzódy dzieci puść.
4131 Nie odrywaj ich odemnie.
4139 Nie chciej woli przeprzeć znów,
4140 Bo coś przedtem ty osiągnął, zniszczył dalszy życia bieg.
4149 O ojczystych Teb mieszkańcy, patrzcie teraz na Edypa,
4150 Który słynne zgłębił tajnie i był z ludzi najprzedniejszym,
4151 Z wyżyn swoich na nikogo ze zawiścią nie spoglądał,
4152 W jakiej nędzy go odmętach srogie losy pogrążyły.
4153 A więc bacząc na ostatni bytu ludzi kres i dolę,
4154 Śmiertelnika tu żadnego zwać szczęśliwym nie należy
4155 Aż bez cierpień i bez klęski krańców życia nie przebieży.