967f23a1a0ac48447f0c7d67fe4797cd18a023c5
[wolnelektury.git] / books / krasicki_satyry1_do_krola.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12
13
14
15
16 Ignacy Krasicki
17
18 Satyry, Część pierwsza
19
20 Do króla
21
22
23
24
25
26
27
28 Im wyżej, tym widoczniej; chwale lub naganie
29 Podpadają królowie, najjaśniejszy panie!
30 Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka.
31 Wielbi urząd, czci króla, lecz sądzi człowieka.
32 Gdy więc ganię zdrożności i zdania mniej baczne,
33 Pozwolisz, mości królu, że od ciebie zacznę.
34 Jesteś królem, a czemu nie królewskim synem?
35 To niedobrze; krew pańska jest zaszczyt przed gminem.
36 Kto się w zamku urodził, niech ten w zamku siedzi;
37 Z tegoć powodu nasi szczęśliwi sąsiedzi.
38 Bo natura na rządczych pokoleniach zna się:
39 Inszym powietrzem żywi, inszą strawą pasie.
40 Stąd rozum bez nauki, stąd biegłość bez pracy;
41 Mądrzy, rządni, wspaniali, mocarze, junacy —
42 Wszystko im łatwo idzie; a chociażby który
43 Odstrychnął się na moment od swojej natury,
44 Znowu się do niej wróci, a dobrym koniecznie
45 Być musi i szacownym w potomności wiecznie.
46 Bo od czegoż poeci? Skarb królestwa drogi,
47 Rodzaj możny w aplauzy, w słowa nieubogi,
48 Rodzaj, co umie znaleźć, czego i nie było,
49 A co jest, a niedobrze, żeby się przyćmiło,
50 I w to oni potrafią; stąd też jak na smyczy
51 Szedł chwalca za chwalonym, zysk niosąc w zdobyczy,
52 A choć który fałsz postrzegł, kompana nie zdradził;
53 Ten gardził, ale płacił, ów śmiał się, lecz kadził.
54 Tyś królem, czemu nie ja? Mówiąc między nami,
55 Ja się nie będę chwalił, ale przymiotami
56 Niezłymi się zaszczycam. Jestem Polak rodem,
57 A do tego i szlachcic, a choćbym i miodem
58 Szynkował, tak jak niegdyś ów bartnik w Kruszwicy,
59 Czemuż bym nie mógł osieść na twojej stolicy?
60 Jesteś królem — a byłeś przedtem mości panem;
61 To grzech nieodpuszczony. Każdy, który stanem
62 Przedtem się z tobą równał, a teraz czcić musi,
63 Nim powie: „najjaśniejszy”, pierwej się zakrztusi;
64 I choć się przyzwyczaił, przecież go to łechce:
65 Usty cię czci, a sercem szanować cię nie chce.
66 I ma słuszne przyczyny. Wszak w Lacedemonie
67 Zawżdy siedział Tesalczyk na Likurga tronie,
68 Greki archontów swoich od Rzymianów brali,
69 Rzymianie dyktatorów od Greków przyzwali;
70 Zgoła, byle był nie swój, choćby i pobłądził,
71 Zawżdy to lepiej było, kiedy cudzy rządził.
72 Czyń, co możesz, i dziełmi sąsiadów zadziwiaj,
73 Szczep nauki, wznoś handel i kraj uszczęśliwiaj —
74 Choć wiedzą, chociaż czują, żeś jest tronu godny,
75 Nie masz chrztu, co by zmazał twój grzech pierworodny.
76 Skąd powstał na Michała ów spisek zdradziecki?
77 Stąd tylko, że król Michał zwał się Wiszniowiecki.
78 Do Jana, że Sobieski, naród nie przywyka,
79 Król Stanisław dług płaci za pana stolnika.
80 Czujesz to — i ja czuję; więc się już nie troszczę,
81 Pozwalam ci być królem, tronu nie zazdroszczę.
82 Źle to więc, żeś jest Polak; źle, żeś nie przychodzień;
83 To gorsza (luboć, prawda, poprawiasz się co dzień) —
84 Przecież muszę wymówić, wybacz, że nie pieszczę —
85 Powiem więc bez ogródki: oto młodyś jeszcze.
86 Pięknież to, gdy na tronie sędziwość się mieści;
87 Tyś nań wstąpił mający lat tylko trzydzieści,
88 Bez siwizny, bez zmarszczków: zakał to nie lada.
89 Wszak siwizna zwyczajnie talenta posiada,
90 Wszak w zmarszczkach rozum mieszka, a gdzie broda siwa,
91 Tam wszelka doskonałość zwyczajnie przebywa.
92 Nie byłeś, prawda, winien temu, żeś nie stary;
93 Młodość, czerstwość i rześkość piękneż to przywary,
94 Przecież są przywarami. Aleś się poprawił:
95 Już cię tron z naszej łaski siwizny nabawił.
96 Poczekaj tylko, jeśli zstarzeć ci się damy,
97 Jak cię tylko w zgrzybiałym wieku oglądamy,
98 Będziem krzyczeć na starych, dlatego żeś stary.
99 To już trzy, com ci w oczy wyrzucił, przywary.
100 A czwarta jaka będzie, miłościwy panie?
101 O sposobie rządzenia niedobre masz zdanie.
102 Król nie człowiek. To prawda, a ty nie wiesz o tym;
103 Wszystko ci się coś marzy o tym wieku złotym.
104 Nie wierz bajkom! Bądź takim, jacy byli drudzy.
105 Po co tobie przyjaciół? Niech cię wielbią słudzy.
106 Chcesz, aby cię kochali? Niech się raczej boją.
107 Cóżeś zyskał dobrocią, łagodnością twoją?
108 Zdzieraj, a będziesz możnym, gnęb, a będziesz wielkim;
109 Tak się wsławisz a przeciw nawałnościom wszelkim
110 Trwale się ubezpieczysz. Nie chcesz? Tym ci gorzej:
111 Przypadać będą na cię niefortuny sporzej.
112 Zniesiesz mężnie — cierpże z tym myślenia sposobem;
113 Wolę ja być Krezusem aniżeli Jobem.
114 Świadczysz, a na złe idą dobrodziejstwa twoje.
115 Czemuż świadczysz, z dobroci gdy masz niepokoje?
116 Bolejesz na niewdzięczność — alboż ci rzecz tajna,
117 Że to w płacy za łaski moneta zwyczajna?
118 Po co nie brać szafunku starostw, gdy dawano?
119 Po tym ci tylko w Polszcze króle poznawano.
120 A zagrzane wspaniałą miłością ojczyzny,
121 Kochały patryjoty dawcę królewszczyzny.
122 Księgi lubisz i w ludziach kochasz się uczonych;
123 I to źle. Porzuć mędrków zabałamuconych.
124 Żaden się naród księgą w moc nie przysposobił:
125 Mądry przedysputował, ale głupi pobił.
126 Ten, co niegdyś potrafił floty duńskie chwytać —
127 Król Wizimierz — nie umiał pisać ani czytać.
128 Waszej królewskiej mości nie przeprę, jak widzę,
129 W tym się popraw przynajmniej, o co ja się wstydzę.
130 Dobroć serca monarchom wcale nie przystoi:
131 To mi to król, co go się każdy człowiek boi,
132 To mi król, co jak wspojźrzy, do serca przeniknie.
133 Kiedy lud do dobroci rządzących przywyknie,
134 Bryka, mościwy królu, wzgląd wspacznie obróci:
135 Zły, gdy kontent, powolny, kiedy się zasmuci.
136 Nie moje to jest zdanie, lecz przez rozum bystry
137 Dawno tak osądziły przezorne ministry:
138 Wiedzą oni (a czegoż ministry nie wiedzą?),
139 Przy sterze ustawicznie, gdy pracują, siedzą,
140 Dociekli, na czym sekret zawisł panujących.
141 Z tych więc powodów, umysł wskroś przenikających,
142 Nie trzeba, mości królu, mieć łagodne serce:
143 Zwycięż się, zgaś ten ogień i zatłum w iskierce.
144 Żeś dobry, gorszysz wszystkich, jak o tobie słyszę,
145 I ja się z ciebie gorszę i satyry piszę;
146 Bądź złym, a zaraz kładąc twe cnoty na szalę,
147 Za to, żeś się poprawił, i ja cię pochwalę.
148
149
150
151