3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
26 ESKALUS — książę panujący w Weronie
27 PARYS — młody Weroneńczyk szlachetnego rodu, krewny księcia
30 STARZEC — stryjeczny brat Kapuleta
31 ROMEO — syn Montekiego
32 MERKUCJO — krewny księcia
33 BENWOLIO — synowiec Montekiego
34 TYBALT — krewny Pani Kapulet
35 LAURENTY — ojciec franciszkanin
36 JAN — brat z tegoż zgromadzenia
37 BALTAZAR — służący Romea
40 ABRAHAM — służący Montekiego
46 PANI MONTEKI — małżonka Montekiego
47 PANI KAPULET — małżonka Kapuleta
48 JULIA — córka Kapuletów
50 Obywatele weroneńscy, różne osoby płci obojej, liczącej się do przyjaciół obu domów, maski, straż wojskowa i inne osoby.
53 Rzecz odbywa się przez większą część sztuki w Weronie, przez część piątego aktu w Mantui.
61 Przełożył Jan Kasprowicz
64 Dwa rody, zacne jednako i sławne —
65 Tam, gdzie się rzecz ta rozgrywa, w Weronie,
66 Do nowej zbrodni pchają złości dawne,
67 Plamiąc szlachetną krwią szlachetne dłonie
69 Z łon tych dwu wrogów wzięło bowiem życie,
70 Pod najstraszliwszą z gwiazd, kochanków dwoje;
71 Po pełnym przygód nieszczęśliwych bycie
72 Śmierć ich stłumiła rodzicielskie boje.
74 Tej ich miłości przebieg zbyt bolesny
75 I jak się ojców nienawiść nie zmienia,
76 Aż ją zakończy dzieci zgon przedwczesny,
77 Dwugodzinnego treścią przedstawienia,
79 Które otoczcie cierpliwymi względy,
80 Jest w nim co złego, my usuniem błędy...
106 Plac publiczny. Wchodzą Samson i Grzegorz uzbrojeni w tarcze i miecze.
111 Dalipan, Grzegorzu, nie będziem darli pierza.
117 Ma się rozumieć, bobyśmy byli zdziercami.
123 Ale będziemy darli koty, jak z nami zadrą.
129 Kto zechce zadrzeć z nami, będzie musiał zadrżeć.
135 Mam zwyczaj drapać zaraz, jak mię kto rozrucha.
141 Tak, ale nie zaraz zwykłeś się dać rozruchać.
147 Te psy z domu Montekich rozruchać mię mogą bardzo łatwo.
153 Rozruchać się tyle znaczy co ruszyć się z miejsca; być walecznym jest to stać nieporuszenie: pojmuję więc, że skutkiem rozruchania się twego będzie - drapnięcie.
159 Te psy z domu Montekich rozruchać mię mogą tylko do stania na miejscu. Będę jak mur dla każdego mężczyzny i każdej kobiety z tego domu.
165 To właśnie pokazuje twoją słabą stronę; mur dla nikogo niestraszny i tylko słabi go się trzymają.
171 Prawda, dlatego to kobiety, jako najsłabsze, tulą się zawsze do muru. Ja też odtrącę od muru ludzi Montekich, a kobiety Montekich przyprę do muru.
177 Spór jest tylko między naszymi panami i między nami, ich ludźmi.
183 Mniejsza mi o to, będę nieubłagany. Pobiwszy ludzi, wywrę wściekłość na kobietach: rzeź między nimi sprawię.
189 Rzeź kobiet chcesz przedsiębrać?
195 Nie inaczej: wtłoczę miecz w każdą po kolei. Wiadomo, że się do lwów liczę.
201 Tym lepiej, że się liczysz do zwierząt; bo gdybyś się liczył do ryb, to byłbyś pewnie sztokfiszem. Weź no się za instrument, bo oto nadchodzi dwóch domowników Montekiego.
205 Wchodzą Abraham i Baltazar.
210 Mój giwer już dobyty: zaczep ich, ja stanę z tyłu.
228 Ja bym się miał bać z twojej przyczyny!
234 Miejmy prawo za sobą, niech oni zaczną.
240 Marsa im nastawię przechodząc; niech go sobie, jak chcą, tłumaczą.
246 Nie jak chcą, ale jak śmią. Ja im gębę wykrzywię; hańba im, jeśli to ścierpią.
252 Skrzywiłeś się na nas, mości panie?
258 Nie inaczej, skrzywiłem się.
264 Czy na nas się skrzywiłeś, mości panie?
271 Będziemyż mieli prawo za sobą, jak powiem: tak jest?
283 Nie, mości panie; nie skrzywiłem się na was, tylko skrzywiłem się tak sobie.
290 Zaczepki waść szukasz?
302 Jeżeli jej szukasz, to jestem na waścine usługi. Mój pan tak dobry jak i wasz.
318 Benwolio ukazuje się w głębi.
322 na stronie do Samsona
324 Powiedz: lepszy. Oto nadchodzi jeden z krewnych mego pana.
342 Dobądźcie mieczów, jeśli macie serca. Grzegorzu, pamiętaj o swoim pchnięciu.
348 Odstąpcie, głupcy; schowajcie miecze do pochew. Sami nie wiecie, co robicie.
352 Rozdziela ich swoim mieczem. Wchodzi Tybalt.
357 Cóż to? krzyżujesz oręż z parobkami?
358 Do mnie, Benwolio! pilnuj swego życia.
364 Przywracam tylko pokój. Włóż miecz nazad
365 Albo wraz ze mną rozdziel nim tych ludzi.
371 Z gołym orężem pokój? Nienawidzę
372 Tego wyrazu, tak jak nienawidzę
373 Szatana, wszystkich Montekich i ciebie.
374 Broń się, nikczemny tchórzu.
378 Walczą. Nadchodzi kilku przyjaciół obu partii i mieszają się do zwady; wkrótce potem wchodzą mieszczanie z pałkami.
383 Hola! berdyszów! pałek! Dalej po nich!
384 Precz z Montekimi, precz z Kapuletami!
388 Wchodzą Kapulet i Pani Kapulet
393 Co za hałas? Podajcie mi długi
400 Raczej kulę; co ci z miecza?
406 Miecz, mówię! Stary Monteki nadchodzi.
407 I szydnie swoją klingą mi urąga.
411 Wchodzą Monteki i Pani Monteki.
416 Ha! nędzny Kapulecie!
426 Nie puszczę cię na krok, gdy wróg przed tobą.
430 Wchodzi Książę z orszakiem.
435 Zapamiętali niesforni poddani,
436 Bezcześciciele bratniej stali! Cóż to,
437 Czy nie słyszycie? Ludzie czy zwierzęta,
438 Co wściekłych swoich gniewów żar gasicie
439 W własnych żył swoich źródle purpurowym;
440 Pod karą tortur wypuśćcie natychmiast
441 Z dłoni skrwawionych tę broń buntowniczą
442 I posłuchajcie tego, co niniejszym
443 Wasz rozjątrzony książę postanawia.
444 Domowe starcia, z marnych słów zrodzone
445 Przez was, Monteki oraz Kapulecie,
446 Trzykroć już spokój miasta zakłóciły,
447 Tak że poważni wiekiem i zasługą
448 Obywatele werońscy musieli
449 Porzucić swoje wygodne przybory
450 I w stare dłonie stare ująć miecze,
451 By zardzewiałym ostrzem zardzewiałe
452 Niechęci wasze przecinać. Jeżeli
453 Wzniecicie kiedyś waśń podobną,
454 Zamęt pokoju opłacicie życiem.
455 A teraz wszyscy ustąpcie niezwłocznie.
456 Ty, Kapulecie, pójdziesz ze mną razem;
457 Ty zaś, Monteki, przyjdziesz po południu
458 Na ratusz, gdzie ci dokładnie w tym względzie
459 Dalsza ma wola oznajmiona będzie.
460 Jeszcze raz wzywam wszystkich tu obecnych
461 Pod karą śmierci, aby się rozeszli.
465 Książę z orszakiem wychodzi. Podobnież Kapulet, Pani Kapulet, Tybalt, obywatele i słudzy.
470 Kto wszczął tę nową zwadę? Mów, synowcze,
471 Byłżeś tu wtedy, gdy się to zaczęło?
477 Nieprzyjaciela naszego pachołcy
478 I wasi już się bili, kiedym nadszedł;
479 Dobyłem broni, aby ich rozdzielić:
480 Wtem wpadł szalony Tybalt z gołym mieczem,
481 I harde zionąc mi w uszy wyzwanie,
482 Jął się wywijać nim i siec powietrze,
483 Które świszczało tylko szydząc z marnych
484 Jego zamachów. Gdyśmy tak ze sobą
485 Cięcia i pchnięcia zamieniali, zbiegł się
486 Większy tłum ludzi; z obu stron walczono,
487 Aż książę nadszedł i rozdzielił wszystkich.
493 Lecz gdzież Romeo? Widziałżeś go dzisiaj?
494 Jakże się cieszę, że nie był w tym starciu.
500 Godziną pierwej, nim wspaniałe słońce
501 W złotych się oknach wschodu ukazało,
502 Troski wygnały mię z dala od domu
503 W sykomorowy ów gaj, co się ciągnie
504 Ku południowi od naszego miasta.
505 Tam, już tak rano, syn wasz się przechadzał.
506 Ledwiem go ujrzał, pobiegłem ku niemu;
507 Lecz on, spostrzegłszy mię, skrył się natychmiast
508 I w najciemniejszej ukrył się gęstwinie.
509 Pociąg ten jego do odosobnienia
510 Mierząc mym własnym (serce nasze bowiem
511 Jest najczynniejsze, kiedyśmy samotni),
512 Nie przeszkadzałem mu w jego dumaniach
513 I w inną stronę się udałem, chętnie
514 Stroniąc od tego, co rad mnie unikał.
520 Nieraz o świcie już go tam widziano
521 Łzami poranną mnożącego rosę,
522 A chmury - swego oblicza chmurami,
523 Aliści ledwo na najdalszym wschodzie
524 Wesołe słońce sprzed łoża Aurory
525 Zaczęło ściągać cienistą kotarę,
526 On, uciekając od widoku światła,
527 Co tchu zamykał się w swoim pokoju;
528 Zasłaniał okna przed jasnym dnia blaskiem
529 I sztuczną sobie ciemnicę utwarzał.
530 W czarne bezdroża dusza jego zajdzie,
531 Jeśli się na to lekarstwo nie znajdzie.
537 Szanowny stryju, znaszże powód tego?
543 Nie znam i z niego wydobyć nie mogę.
549 Wybadywałżeś go jakim sposobem?
555 Wybadywałem i sam, i przez drugich,
556 Lecz on jedyny powiernik swych smutków.
557 Tak im jest wierny, tak zamknięty w sobie,
558 Od otwartości wszelkiej tak daleki
559 Jak pączek kwiatu, co go robak gryzie,
560 Nim światu wonny swój kielich roztoczył
561 I pełność swoją rozwinął przed słońcem.
562 Gdybyśmy mogli dojść tych trosk zarodka,
563 Nie zbrakłoby nam zaradczego środka.
567 Romeo ukazuje się w głębi.
572 Oto nadchodzi. Odstąpcie na stronę;
573 Wyrwę mu z piersi cierpienia tajone.
579 Obyś w tej sprawie, co nam serce rani,
580 Mógł być szczęśliwszym od nas! Pójdźmy, pani.
584 Wychodzą Monteki i Pani Monteki.
595 Jeszczeż nie południe?
601 Dziewiąta biła dopiero.
608 Wloką się chwile. Moiż to rodzice
609 Tak spiesznie w tamtą zboczyli ulicę?
615 Tak jest. Lecz cóż tak chwile twoje dłuży?
621 Nieposiadanie tego, co je skraca.
639 Jak to? brak miłości?
645 Brak jej tam, skąd bym pragnął wzajemności.
651 Niestety! Czemuż, zdając się niebianką,
652 Miłość jest w gruncie tak srogą tyranką?
658 Niestety! Czemuż, z zasłoną na skroni,
659 Miłość na oślep zawsze cel swój goni!
660 Gdzież dziś jeść będziem? Ach! Był tu podobno
661 Jakiś spór? Nie mów mi o nim, wiem wszystko.
662 W grze tu nienawiść wielka, lecz i miłość.
663 O! wy sprzeczności niepojęte dziwa!
664 Szorstka miłości! nienawiści tkliwa!
665 Coś narodzone z niczego! Pieszczoto
666 Odpychająca! Poważna pustoto!
667 Szpetny chaosie wdzięków! Ciężki puchu!
668 Jasna mgło! Zimny żarze! Martwy ruchu!
669 Śnie bez snu! Taką to w sobie zawiłość,
670 Taką niełączność łączy moja miłość.
671 Czy się nie śmiejesz?
677 Nie, płakałbym raczej.
683 Nad czym, poczciwa duszo?
690 Poczciwej duszy twojej.
697 Miłości nawet przez odbitkę działa?
698 Dość mi już ciężył mój smutek, ty jego
699 Brzemię powiększasz przewyżką twojego;
700 Współczucie twoje nad moim cierpieniem
701 Nie ulgą, ale nowym jest kamieniem
702 Dla mego serca. Miłość, przyjacielu,
703 To dym, co z parą westchnień się unosi;
704 To żar, co w oku szczęśliwego płonie;
705 Morze łez, w którym nieszczęśliwy tonie.
706 Czymże jest więcej? Istnym amalgamem,
707 Żółcią trawiącą i zbawczym balsamem.
717 Zaczekaj! krzywdę byś mi sprawił,
718 Gdybyś mą przyjaźń z kwitkiem tak zostawił.
724 Ach! ja nie jestem tu, nie jestem sobą;
725 To nie Romeo, co rozmawia z tobą.
731 Kogóż to kochasz? mów!
737 Przestań mię dręczyć.
738 Mamże wraz jęczyć i mówić?
745 Tylko mi klucz dać do tego problemu,
746 Kogóż to kochasz? Powiedz.
753 Pisać testament: będzież to wezwanie
754 Dobre dla tego, kto jest w tak złym stanie?
755 A więc, kobietę kocham.
762 Gdym to pomyślał, nimeś mi powierzył.
768 Biegle celujesz. I ta, którą kocham,
775 W piękny cel trafić najłatwiej.
781 A właśnieś chybił. Niczym tu kołczany
782 Kupida; ona ma naturę Diany;
783 Pod twardą zbroją wstydliwości swojej
784 Grotów miłości wcale się nie boi;
785 Szydzi z nawału zaklęć oblężniczych;
786 Odpiera szturmy spojrzeń napastniczych;
787 Nawet jej złota wszechwładztwo nie zjedna.
788 Bogata w wdzięki, w tym jedynie biedna,
789 Że kiedy umrze, do grobu z nią zstąpi
790 Całe bogactwo, którego tak skąpi.
796 Wiecznież chce sama zostać z swym bogactwem?
802 Tak jest; i skąpstwo to jest marnotrawstwem,
803 Bo piękność, którą własna srogość strawia,
804 Całą potomność piękności pozbawia.
805 Zbyt ona piękna, zbyt mądra zarazem;
806 Zbyt mądrze piękna: stąd istnym jest głazem.
807 Przysięgła nigdy nie kochać i dzięki
808 Temu skazanym - wieczne cierpieć męki.
814 Jest na to rada: przestań myśleć o niej.
820 Doradźże także, jakim bym sposobem
821 Mógł przestać myśleć.
829 Rozpatrywania się w innych pięknościach.
835 To byłby tylko sposób przywołania
836 Jej cudnych wdzięków tym żywiej na pamięć.
837 Maska kryjąca lica pięknej damy,
838 Choć czarna, nęci nas, bo przeczuwamy
839 Pod nią zbiór ponęt; ten, co wzrok postradał,
840 Zapomniż kiedy, jaki skarb posiadał?
841 Pokaż mi jaki ideał dziewczęcy,
842 Będzież on dla mnie w istocie czym więcej
843 Jak przypomnieniem, że jest piękność inna,
844 Przed którą ta by uklęknąć powinna?
845 Bądź zdrów, niewczesną podajesz mi radę.
851 Najpraktyczniejszą - życie w zastaw kładę.
864 Ulica. Wchodzą Kapulet i Parys, za nimi Służący.
869 Podobną jak mnie karą zagrożono
870 I Montekiemu; ależ w wieku naszym
871 Spokojnie siedzieć, rzecz nietrudna.
878 Szanownych szczepów jesteście odrośle;
879 Tym ci żałośniej, że od tyla czasu
880 Żyjecie w takim rozdwojeniu z sobą.
881 Cóż mówisz, panie, na moje zabiegi?
887 To samo, co już dawniej powiedziałem:
888 Mojemu dziecku świat jest jeszcze obcy,
889 Ledwie czternastu lat wysnuła przędzę;
890 Parę jej wiosen jeszcze przeżyć trzeba,
891 Nim małżeńskiego zakosztuje chleba.
897 Z młodszych bywały nieraz szczęsne matki.
903 Lecz prędko więdną przedwczesne mężatki.
904 Ziemia schłonęła wszystkie me nadzieje:
905 Oprócz tej jednej; ona jest, Parysie,
906 Przyszłą, jedyną moich ziem dziedziczką.
907 Staraj się jednak, skarb sobie jej serce,
908 Chęć ma z jej chęcią nie będzie w rozterce;
909 Jeśli cię przyjmie, głos ojca w tym względzie
910 Jej pozwolenia echem tylko będzie.
911 Daję dziś wieczór, na który niemało
912 Gości sprosiłem; gdyby ci się dało
913 Być jednym więcej, w nader miły sposób
914 Zwiększyłbyś przez to zbiór miłych mi osób.
915 W biednym mym domu, jednocześnie z nocą,
916 Takie dziś gwiazdy ziemskie zamigocą,
917 Że od ich blasku blask niebieski zblednie.
918 Uciechy, młodym ludziom odpowiednie,
919 Podobne do tych, jakie kwiecień sprawia,
920 Gdy w starym progu zimy się pojawia;
921 Takie uciechy, w całej swojej mocy,
922 Wśród hożych dziewic staną się tej nocy
923 Udziałem twoim w domu Kapuletów.
924 Przyjdź, przejrz i wybierz sobie z tych bukietów
925 Kwiat najpiękniejszy. I mój kwiat tam luby
926 Wejdzie do liczby, choć nie do rachuby.
931 A wasze obejdź w krąg Weronę,
932 Wynajdź osoby tu wyszczególnione
936 I powiedz każdej: że mój dom otworem
937 Na ich usługi stanie dziś wieczorem.
941 Wychodzą Kapulet i Parys.
946 Mam wynaleźć osoby tu wyszczególnione: to się znaczy według tego, co tu napisano... A cóż tu napisano? Oto: że szewc ma pilnować łokcia, a krawiec kopyta; rybak pędzla, a malarz więcierza. Jakże wynajdę osoby tu wyszczególnione, kiedy nie mogę wynaleźć środka na wyczytanie tego, co osoba pisząca tu wyszczególniła? Kazano mi jednak; muszę się udać do uczonych. Oto jacyś ichmoście. W samą porę nadchodzą.
950 Wchodzi Romeo i Benwolio.
955 Tak, bracie, płomień spędza się płomieniem,
956 Ból dawny nowym leczy się cierpieniem;
957 Kręć się na odwrót, gdy masz zawrót głowy;
958 Klin wyrugujesz, klin wbijając nowy;
959 Zaczerpnij nowej zarazy do łona,
960 A jad dawniejszej niewątpliwie skona.
966 Liść pokrzywiany wyborny jest na to.
993 Lecz wpadłem w gorszy stan niż szalonego;
994 W loch się dostałem, jestem pastwą głodu,
995 Chłost i mąk... Dobry wieczór, przyjacielu.
1001 Nawzajem, panie. Czy umiesz pan czytać?
1007 Niestety! umiem w moim przeznaczeniu
1014 Tego się bez książki
1015 Można nauczyć; ale ja się pytam,
1016 Czy pan pisane rzeczy umie czytać?
1022 Małej mi rzeczy do tego potrzeba,
1023 To jest znać tylko język i litery.
1029 Słusznie pan mówisz, bądźże zdrów i wesół.
1038 Czekaj no, wasze, umiem czytać.
1042 „Sinior Martino, jego małżonka i córki. Hrabia Anzelm ze swymi pięknymi siostrami. Siniora wdowa po Witruwiuszu. Sinior Placentio i jego miłe siostrzenice. Merkucjusz i jego brat Walenty. Mój stryj Kapulet z małżonką i córkami. Moja śliczna siostrzenica, Rozalina, Liwia, Sinior Valentio i nasz kuzyn Tybalt. Lucjusz i nadobna Helena.” Wspaniałe grono! (oddaje kartę) Gdzież oni przyjść mają?
1060 Do naszego pałacu, na wieczerzę.
1078 W istocie powinienem się był przede wszystkim spytać, kto nim jest.
1084 Oznajmię to panu bez pytania: moim panem jest możny, bogaty Kapulet; jeżeli panowie nie jesteście z domu Montekich, to was zapraszam do niego na kubek wina. Bądźcie weseli.
1093 Na tym wieczorze Kapuleta będzie
1094 Bożyszcze twoje, piękna Rozalina,
1095 Obok najpierwszych piękności werońskich.
1096 Pójdź tam i okiem bezstronnym porównaj
1097 Jej twarz z obliczem tych, które ci wskażę:
1098 Wnet nowe bóstwo ślad dawnego zmaże.
1104 Gdyby rzetelny mój wzrok tak fałszywe
1105 Miał dać świadectwo, łzy, stańcie się żarem!
1106 Wy, zalewane wciąż, a jeszcze żywe
1107 Przezrocza, spłońcie pod kłamstwa nadmiarem!
1108 Zatrzeć jej wdzięki! Nigdy wszechwidzące
1109 Równej piękności nie widziało słońce.
1115 Wielbisz ją, boś ją jedną na oboich
1116 Ważył dotychczas szalach oczu swoich,
1117 Lecz umieść na tej wadze kryształowej
1118 Obok niej inną, którą ci gotowy
1119 Będę dziś wskazać; a ręczę, że owa
1120 Nieporównana w kąt się przed tą schowa.
1126 Pójdę tam, ale z obojętnym okiem,
1127 Jednej wyłącznie poić się widokiem.
1140 Pokój w domu Kapuletów. Wchodzi Pani Kapulet i Marta
1145 Gdzie moja córka? Idź ją tu przywołać.
1151 Na moją cnotę do dwunastu wiosen —
1152 Już ją wołałam. Pieszczotko, biedronko!
1153 Julciu! pieszczotko moja! moje złotko!
1154 Boże, zmiłuj się! Gdzież ona jest? Julciu!
1182 Słuchaj. Odejdź, Marto;
1183 Mam z nią sam na sam coś do pomówienia.
1184 Marto, pozostań; przychodzi mi na myśl,
1185 Że twa obecność może być potrzebna.
1186 Julka ma piękny już wiek, wszakże prawda?
1192 Ba, mogę wiek jej policzyć na palcach.
1198 Czternaście ma już lat, jak mi się zdaje.
1204 Czternaście moich zębów w zakład stawię
1205 (Chociaż właściwie mam ich tylko cztery),
1206 Że jeszcze nie ma. Rychłoż będzie święto
1220 Mniej czy więcej, czy okrągło,
1221 Ale dopiero w wieczór na świętego
1222 Piotra i Pawła skończy lat czternaście.
1223 Ona z Zuzanką, Boże, zbaw nas grzesznych!
1224 Były rówieśne. Zuzanka u Boga —
1225 Byłże to anioł! ale jak mówiłam,
1226 Julcia dopiero na świętego Piotra
1227 i Pawła skończy spełna lat czternaście.
1228 Tak, tak; pamiętam dobrze. Mija teraz
1229 Rok jedenasty od trzęsienia ziemi;
1230 Właśnie od piersi była odsądzona,
1231 Spomiędzy wszystkich dni bożego roku
1232 Tego jednego nigdy nie zapomnę.
1233 Piołunem sobie wtedy pierś potarłam,
1234 Siedząc na słońcu tuż pod gołębnikiem.
1235 Państwo byliście tego dnia w Mantui.
1236 A co? mam pamięć? Ale jak mówiłam,
1237 Skoro pieszczotka moja na brodawce
1238 Poczuła gorycz, trzeba było widzieć,
1239 Jak się skrzywiła, szarpnęła od piersi;
1240 Gołębnik za mną: skrzyp! a ja co żywo
1241 Na równe nogi: hyc! nie myśląc czekać,
1242 Aż mi kto każe. Upłynęło odtąd
1243 Lat jedenaście. Umiała już wtedy
1244 0 własnej sile stać, co mówię, biegać,
1245 Dyrdać. Dniem pierwej zbiła sobie czoło.
1246 Mój mąż, świeć Panie jego duszy! podniósł
1247 Z ziemi niebogę; był to wielki figlarz.
1248 „Plackiem - rzekł - padasz teraz, a jak przyjdzie
1249 Większy rozumek, to na wznak upadniesz,
1250 Nieprawdaż, Julciu?” A ten mały łotrzyk
1251 Jak mi Bóg miły! przestał zaraz krzyczeć
1252 I odpowiedział: „tak”. Chociażbym żyła
1253 Tysiąc lat, nigdy tego nie zapomnę.
1254 „Nieprawdaż, Julciu - rzekł - że padniesz wznak?”
1255 A mały urwis odpowiedział: „tak”.
1261 Dość tego, Marto, skończ już tę historię.
1268 Dobrze, miłościwa pani.
1269 Ale nie mogę wstrzymać się od śmiechu,
1270 Kiedy przypomnę sobie, jak to ona
1271 Przestała krzyczeć i odpowiedziała:
1272 „Tak”. Miała jednak guz jak kurze jaje,
1273 Siniec porządny i płakała gorzko;
1274 Ale gdy mąż mój rzekł: „Plackiem dziś padasz,
1275 A jak dorośniesz, to na wznak upadniesz,
1276 Nieprawdaż Julciu?”, tak i niebożątko
1277 Zaraz ucichło i odrzekło:„tak”.
1283 Ucichnij też i ty, proszę cię, nianiu.
1289 Jużem ucichła przecie. Pan Bóg z tobą!
1290 Ty jesteś perłą ze wszystkich niemowląt,
1291 Jakie karmiłam. Gdybym jeszcze mogła
1292 Patrzeć na twoje zamęście!...
1299 To jest punkt właśnie, o którym chcę mówić.
1300 Powiedz mi, Julio, co myślisz i jakie
1301 Są chęci twoje we względzie małżeństwa?
1307 O tym zaszczycie jeszcze nie myślałam.
1313 O tym zaszczycie! Gdybym nie ja była
1314 Twą karmicielką, rzekłabym, żeś mądrość
1322 Młodsze od ciebie dziewczęta z szlachetnych
1323 Domów w Weronie wcześnie stan zmieniają;
1324 Ja sama byłam już matką w tym wieku,
1325 W którym tyś jeszcze panną. Krótko mówiąc,
1326 Waleczny Parys stara się o ciebie.
1332 To mi kawaler! panniuniu, to brylant
1333 Taki kawaler: chłopiec gdyby z wosku!
1339 Nie ma w Weronie równego mu kwiatu.
1345 Co to, to prawda: kwiat to, kwiat prawdziwy.
1351 Cóż, Julio? Będziesz mogła go kochać?
1352 Dziś w wieczór ujrzysz go wśród naszych gości.
1353 Wczytaj się w księgę jego lic, na których
1354 Pióro piękności wypisało miłość;
1355 Przypatrz się jego rysom, jak uroczo,
1356 Zgodnie się schodzą z sobą i jednoczą;
1357 A co w tej księdze wyda ci się mrocznym,
1358 To w jego oczach stanieć się widocznym.
1359 Do upięknienia tej, zaprawdę rzadkiej,
1360 Edycji męża brak tylko okładki.
1361 Roślina w ziemi, ryba w wodzie żyje;
1362 Miło, gdy piękną treść piękny wierzch kryje;
1363 I tym wspanialsza, tym więcej jest warta
1364 Złota myśl w złotej oprawie zawarta.
1365 Tak więc z nim wszystką jego właść posiędziesz
1366 I w niczym sama ujmy mieć nie będziesz.
1372 Ujmy? Ba, owszem przyrost, boć to przecie
1373 Zawżdy z mężczyzną przybywa kobiecie.
1379 Chceszże go? powiedz krótko, węzłowato.
1385 Zobaczę, jeśli patrzenia dość na to;
1386 Nie głębiej jednak myślę w tę rzecz wglądać,
1387 Jak tobie, pani, podoba się żądać.
1396 Pani, goście już przybyli; wieczerza zastawiona, czekają na panie, pytają o pannę Julię, przeklinają w kuchni panią Martę; słowem, niecierpliwość powszechna. Niech panie raczą pośpieszyć.
1405 Pójdź, Julio; w hrabi serce tam dygoce.
1411 Idź i po błogich dniach błogie znajdź noce.
1424 Ulica. Wchodzą Romeo, Merkucjo i Benwolio w towarzystwie pięciu czy sześciu masek. Ludzie z pochodniami i inne osoby.
1429 Mamyż przy wejściu z przemową wystąpić
1430 Czy też po prostu wejść?
1437 Te ceremonie; nie będziemy z sobą
1438 Wiedli Kupida z opaską na skroni,
1439 Łuk malowany z gontu niosącego
1440 I straszącego dziewczęta jak ptaki,
1441 Ani też owych prawili oracji,
1442 Mdło za suflerem cedzonych na wstępie.
1443 Niech sobie o nas pomyślą, co zechcą;
1444 Wejdziem, pokręcim się i znikniem potem.
1450 Kręćcie się, kiedy chcecie, jam do tego
1458 Musisz potańczyć także.
1465 Wy macie lekkie trzewiki, to tańczcie;
1466 Mnie ołów serce tłoczy, ledwie mogę
1467 Ruszyć się z miejsca.
1474 Pożycz strzelistych od Kupida skrzydeł
1475 I wznieś się nimi nad poziomą sferę.
1481 Nie mnie, tkniętemu srodze jego strzałą,
1482 Strzeliście wzbijać się na jego skrzydłach;
1483 Nie mnie się wznosić nad poziom, co nosząc
1484 Brzemię miłości, na poziom upadam.
1490 A gdybyś upadł z nią, ją byś obrzemił.
1491 Tak delikatną rzecz przygniótłbyś srodze.
1497 Nazywasz miłość rzeczą delikatną?
1498 Zbyt, owszem, twarda, szorstka i koląca.
1504 Twardali dla cię, bądź i dla niej twardy;
1505 Kol ją, gdy kole, a zwalisz ją łatwo.
1506 Hola! podajcie mi na twarz pokrowiec!
1512 Ciekawe oko nicuje mą szpetność!
1513 Ta larwa za mnie będzie się rumienić.
1519 Idźmy, panowie; zadzwońmy, a potem
1520 Ostro już tylko polećmy się nogom.
1526 Niech trzpioty łechcą nieczułą posadzkę!
1527 Pochodni dla mnie! bom ja dziś skazany,
1528 Jak ów pachołek, co świeci swej pani,
1529 Stać nieruchomie i martwym być widzem.
1535 Stój, jak chcesz, byleś tylko nie stał o to,
1536 Co cię tak martwi, a w czym (z całym winnym
1537 Uszanowaniem dla twojej miłości),
1538 Jak w błocie, widzę, po uszy zagrzązłeś.
1539 Nuże, nie palmy świec w dzień.
1552 Mniemam, panie, że czas tracąc
1553 Zarówno psujem świece bez potrzeby,
1554 Jak w dzień je paląc. Przyjmij tę uwagę;
1555 Bo w niej pięć razy więcej jest logiki
1556 Niż w naszych pięciu zmysłach.
1563 Za rzecz stosowną pójść tam na ten festyn,
1564 Chociaż logiki w tym nie ma.
1576 Miałem tej nocy marzenie.
1595 Najczęściej zwykli kłamać.
1602 Gdy w gruncie marzą o rzeczach prawdziwych.
1608 Snadź się królowa Mab widziała z tobą;
1609 Ta, co to babi wieszczkom i w postaci
1610 Kobietki mało co większej niż agat
1611 Na wskazującym palcu aldermana,
1612 Ciągniona cugiem drobniuchnych atomów,
1613 Tuż, tuż śpiącemu przeciąga pod nosem.
1614 Szprychy jej wozu z długich nóg pajęczych,
1615 Osłona z lśniących skrzydełek szarańczy;
1616 Sprzężaj z plecionych nitek pajęczyny;
1617 Lejce z wilgotnych księżyca promyków;
1618 Bicz z cienkiej żyłki na świerszcza szkielecie;
1619 A jej forszpanem mała, szara muszka
1620 Przez pół tak wielka jak ów krągły owad,
1621 Co siedzi w palcu leniwej dziewczyny;
1622 Wozem zaś próżny laskowy orzeszek;
1623 Dzieło wiewiórki lub majstra robaka,
1624 Tych z dawien dawna akredytowanych
1625 Stelmachów wieszczek. W takich to przyborach
1626 Co noc harcują po głowach kochanków,
1627 Którzy natenczas marzą o miłości;
1628 Albo po giętkich kolanach dworaków,
1629 Którzy natenczas o ukłonach marzą;
1630 Albo po chudych palcach adwokatów,
1631 Którym się wtedy roją honoraria;
1632 Albo po ustach romansowych damul,
1633 Którym się wtedy marzą pocałunki;
1634 Często atoli Mab na te ostatnie
1635 Zsyła przedwczesne zmarszczki, gdy ich oddech
1636 Za bardzo znajdzie cukrem przesycony.
1637 Czasem też wjeżdża na nos dworakowi:
1638 Wtedy śnią mu się nowe łaski pańskie;
1639 Czasem i księdza plebana odwiedzi,
1640 Gdy ten spokojnie drzemie, i ogonem
1641 Dziesięcinnego wieprza w nos go łechce:
1642 Wtedy mu nowe śnią się beneficja
1643 Czasem wkłusuje na kark żołnierzowi:
1644 Ten wtedy marzy o cięciach i pchnięciach,
1645 O szturmach, breszach , o hiszpańskich klingach
1646 Czy o pucharach, co mają pięć sążni;
1647 Wtem mu zatrąbi w ucho: nasz bohater
1648 Truchleje, zrywa się, klnąc zmawia pacierz
1649 I znów zasypia. Taka jest Mab: ona,
1650 Ona to w nocy zlepia grzywy koniom
1651 I włos ich gładki w szpetne kudły zbija,
1652 Które rozczesać niebezpiecznie; ona
1653 Jest ową zmorą, co na wznak leżące
1654 Dziewczęta dusi i wcześnie je uczy
1655 Dźwigać ciężary, by się z czasem mogły
1656 Zawołanymi stać gospodyniami.
1663 Skończ już, skończ, Merkucjo,
1670 Prawię o marzeniach,
1671 Które w istocie niczym innym nie są
1672 Jak wylęgłymi w chorobliwym mózgu
1673 Dziećmi fantazji; ta zaś jest pierwiastku
1674 Tak subtelnego właśnie jak powietrze;
1675 Bardziej niestała niż wiatr, który już to
1676 Mroźną całuje północ, już to z wstrętem
1677 Rzuca ją, dążąc w objęcia południa.
1683 Coś ten wiatr zawiał, zdaje się, i na nas,
1684 Wieczerza stoi, spóźnimy się na nią.
1690 Boję się, czyli nie przyjdziem za wcześnie;
1691 Bo moja dusza przeczuwa, że jakieś
1692 Nieszczęście, jeszcze wpośród gwiazd wiszące,
1693 Złowrogi bieg swój rozpocznie od daty
1694 Uciech tej nocy i kres zamkniętego
1695 W mej piersi, zbyt już nieznośnego, życia
1696 Przyśpieszy jakimś strasznym śmierci ciosem.
1697 Lecz niech Ten, który ma ster mój w swym ręku,
1698 Kieruje moim żaglem! Dalej! Idźmy!
1717 Sala w domu Kapuletów. Wchodzą muzykanci i słudzy.
1722 Gdzie Potpan? Czemu nie pomaga sprzątać? Gęsi mu paść, nie służyć.
1728 Tak to, kiedy ważne obowiązki lokaja powierzają ludziom złej maniery; na diabła się to zdało.
1734 Powynoście stołki! usuńcie na bok bufet! Pozbierajcie srebra! Schowaj no tam dla mnie, braciszku, kawałek marcepana i szepnij na ucho odźwiernemu, żeby wpuścił Zuzannę Grindstone i Nelly; jak mię kochasz! Antoni! Potpan!
1740 Dobrze, chłopcze, gotowe.
1746 Wołają was, czekają na was i niecierpliwią się w wielkiej sali.
1752 Nie możemy być tu i tam razem. Dalej, chłopcy! pohulajmyż dzisiaj! Kto umie czekać, wszystkiego się doczeka.
1756 Oddalają się. Kapulet i inni wchodzą z gośćmi i maskami.
1761 Witaj, cna młodzi! Wolne od nagniotków
1762 Damy rachują na waszą ruchawość,
1763 Śliczne panienki, któraż z was odmówi
1764 Stanąć do tańca? O takiej wręcz powiem,
1765 Że ma nagniotki. A co? Tom was zażył!
1766 Dalej, panowie! I ja kiedyś także
1767 Maskę nosiłem i umiałem szeptać
1768 W ucho pięknościom jedwabne powieści,
1769 Co szły do serca; przeszło to już, przeszło.
1770 Nuże, panowie! Grajki, zaczynajcie!
1771 Miejsca! rozstąpmy się! dalej, dziewczęta!
1773 Muzyka gra. Młodzież tańczy.
1776 Hej! więcej światła! Wynieście te stoły!
1777 I zgaście ogień, bo zbyt już gorąco.
1778 Siadajże, siadaj, bracie Kapulecie!
1779 Dla nas dwóch czasy pląsów już minęły.
1780 Jakże to dawno byliśmy obydwaj
1781 Po raz ostatni w maskach?
1794 Co? Co! Nie tak dawno
1795 Było to, pomnę, na godach Lucencja;
1796 Na te Zielone Świątki, da Bóg dożyć,
1797 Będzie dwadzieścia pięć lat.
1804 Wszak już syn jego jest trzydziestoletni.
1810 Co mi waść prawisz? Przede dwoma laty
1811 Syn jego nie był jeszcze pełnoletni.
1818 Co to za dama, co w tej chwili tańczy
1825 Nie wiem, jaśnie panie.
1831 Ona zawstydza świec jarzących blaski;
1832 Piękność jej wisi u nocnej opaski
1833 Jak drogi klejnot u uszu Etiopa.
1834 Nie tknęła ziemi wytworniejsza stopa.
1835 Jak śnieżny gołąb wśród kawek tak ona
1836 Świeci wśród swoich towarzyszek grona.
1837 Zaraz po tańcu przybliżę się do niej
1838 I dłoń mą uczczę dotknięciem jej dłoni.
1839 Kochałżem dotąd? O! zaprzecz, mój wzroku!
1840 Boś jeszcze nie znał równego uroku.
1846 Sądząc po głosie, z Montekich to któryś.
1847 Daj no mi rapir, chłopcze. Jak się waży
1848 Ten łotr tu wchodzić i kłamaną larwą
1849 Szyderczo naszej urągać zabawie?
1850 Na krew szlachetną, co mi wzdyma serce,
1851 Nie będzie grzechu, jeśli go uśmiercę.
1857 Tybalcie, co ci to? Czego się zżymasz?
1863 Ujmy tej, stryju, pewno nie wytrzymasz:
1864 Jeden z Montekich, twych śmiertelnych wrogów,
1865 Śmie tu znieważać gościnność twych progów.
1877 Tak, ten to nikczemnik.
1883 Daj mu waść pokój, nie wychodzi przecie
1884 z granic wytkniętych dobrym wychowaniem
1885 I prawdę mówiąc, cała go Werona
1886 Ma za młodzieńca pełnego przymiotów;
1887 Nie chciałbym za nic w świecie w moim domu
1888 Czynić mu krzywdy. Uspokój się zatem,
1889 Miły synowcze, nie zważaj na niego,
1890 Taka ma wola; jeśli ją szanujesz,
1891 Okaż uprzejmość i spędź precz z oblicza
1892 Ten mars niezgodny z weselem tej doby.
1898 Taki gość w domu nabawia choroby;
1905 Chcę go mieć cierpianym.
1906 Cóż to, zuchwalcze? Mówię, że chcę! Cóż to?
1907 Czy ja tu jestem, czy waść jesteś panem?
1908 Waść go tu nie chcesz ścierpieć! Boże odpuść!
1909 Waść mi chcesz gości porozpędzać? kołki
1910 Na łbie mi strugać? przewodzić w mym domu?
1922 Cicho! burdą jesteś.
1923 Z tą porywczością doigrasz się waszmość.
1924 Zawsze mi musisz się sprzeciwiać! - Brawo,
1925 Kochana młodzi! - Urwipołeć z waści!
1926 Siedź cicho albo... Hola! Więcej światła! -
1927 Ja cię uciszę. Patrz go! - Żwawo, chłopcy!
1933 Gniew dobrowolny z flegmą przymuszoną
1934 Na krzyż się schodząc wstrząsają mi łono.
1935 Muszę ustąpić; wkrótce się atoli
1936 W gorzką żółć zmieni ta słodycz wbrew woli.
1946 Jeśli dłoń moja, co tę świętość trzyma,
1947 Bluźni dotknięciem: zuchwalstwo takowe
1948 Odpokutować usta me gotowe
1949 Pocałowaniem pobożnym pielgrzyma.
1956 Mości pielgrzymie, bluźnisz swojej dłoni,
1957 Która nie grzeszy zdrożnym dotykaniem;
1958 Jestli ujęcie rąk pocałowaniem,
1959 Nikt go ze świętych pielgrzymom nie broni.
1966 Nie mająż święci ust tak jak pielgrzymi?
1973 Mają ku modłom lub kornej podzięce.
1979 Niechże ich usta czynią to co ręce;
1980 Moje się modlą, przyjm modły ich, przyjmij.
1986 Niewzruszonymi pozostają święci,
1987 Choć gwoli modłów niewzbronne ich chęci.
1993 Ziść więc cel moich, stojąc niewzruszenie.
1994 I z ust swych moim daj wziąć rozgrzeszenie.
2003 Moje więc teraz obciąża grzech zdjęty.
2009 Z mych ust? O! grzechu, zbyt pełen ponęty!
2010 Niechże go nazad rozgrzeszony zdejmie!
2020 Jak z książki całujesz pielgrzymie.
2026 Panienko, jejmość pani matka prosi.
2032 Któż jest jej matką?
2038 Jej matką? Bajbardzo!
2039 Nikt inny, jeno pani tego domu;
2040 I dobra pani, mądra a cnotliwa.
2041 Ja byłam mamką tej, coś z nią pan mówił.
2042 Smaczny by kąsek miał, kto by ją złowił.
2048 A więc Kapulet! O dolo zbyt sroga!
2049 Życie me jest więc w ręku mego wroga.
2055 Wychodźmy, wieczór dobiega już końca.
2062 Niestety! z wschodem dla mnie zachód słońca.
2067 do rozchodzących się gości
2069 Ejże, panowie, pozostańcie jeszcze;
2070 Mają nam wkrótce dać małą przekąskę.
2071 Chcecie koniecznie? Muszę więc ustąpić.
2072 Dzięki wam, mili panowie i panie.
2073 Dobranoc. Światła! Idźmyż spać.
2075 do Drugiego Kapuleta
2078 Zapóźniliśmy się; idę wypocząć.
2082 Wychodzą wszyscy prócz Julii i Marty.
2087 Czy nie wiesz, nianiu, kto to jest ten pan?
2094 To syn starego Tyberia.
2101 Co właśnie ku drzwiom zmierza?
2115 Co nie chciał tańczyć?
2128 Jak się nazywa. Jeżeli żonaty,
2129 Całun mnie czeka zamiast ślubnej szaty.
2135 Zwie się Romeo, jest z rodu Montekich,
2136 Synem waszego największego wroga.
2142 Jako obcego za wcześnie ujrzałam!
2143 Jako lubego za późno poznałam!
2144 Dziwny miłości traf się na mnie iści,
2145 Że muszę kochać przedmiot nienawiści.
2151 Co to jest? co to takiego?
2158 Których mię jeden tancerz dziś nauczył.
2164 Pójdź spać, waćpanna.
2167 Głos za sceną: „Julio!”
2171 Wołają pannę i pusto już w sali.
2194 Przełożył Jan Kasprowicz
2199 Dawna namiętność już w całunach leży,
2200 W jej miejscu władnie siła żądzy nowej;
2201 Piękną przestała być przy Julii świeżej
2202 Piękność, dla której umrzeć był gotowy.
2204 Dziś jest Romeo kochany i kocha,
2205 W oczach obojga żar jednaki płonie;
2206 Lecz on, w niej wroga przypuszczając, szlocha,
2207 A ona miłość z wędki grozy chłonie.
2209 On się nie zbliży i przed nią nie złoży
2210 Przysiąg serdecznych, uważan za wroga;
2211 I jej, choć w łonie namiętność się sroży,
2212 Zejścia się z lubym zamkniętą jest droga.
2214 Lecz w żądzy siła: po wielkich katuszach
2215 Wielką im radość czas zgotuje w duszach.
2224 Pusty plac przytykający do ogrodu Kapuletów. Wchodzi Romeo.
2229 Mamże iść dalej, gdy tu moje serce?
2230 Cofnij się, ziemio, wynajdź sobie centrum!
2234 Wchodzi na mur i spuszcza się do ogrodu. Wchodzą Merkucjo i Benwolio.
2239 Romeo! bracie! Romeo!
2246 Powietrze chłodne, więc dyrnął do łóżka.
2252 Pobiegł tą drogą i przelazł przez parkan.
2260 Romeo! gachu! cietrzewiu! wariacie!
2261 Ukaż się w lotnej postaci westchnienia,
2262 Powiedz choć jeden wiersz, a dość mi będzie;
2263 Jęknij: ach! połącz w rym: kochać i szlochać;
2264 Szepnij Wenerze jakie piękne słówko;
2265 Daj jaki nowy epitet ślepemu
2266 Jej synalkowi, co tak celnie strzelał
2267 Za owych czasów, gdy król Kofetua
2268 W zaloty chodził do córki żebraczej.
2269 Nie słucha; ani piśnie, ani trunie
2270 Zdechł robak, muszę zakląć go inaczej.
2271 Klnę cię na żywe oczy Rozaliny,
2272 Na jej wysokie czoło, krasne usta,
2273 Wysmukłe nóżki i toczone biodra
2274 Z przyległościami, abyś się przed nami
2275 W właściwej sobie postaci ukazał.
2281 Gniewać się będzie, jeśli cię usłyszy.
2287 Co się ma gniewać? Mógłby się rozgniewać,
2288 Gdyby za sprawą mojego zaklęcia
2289 W zaczarowane koło jego pani
2290 Inny duch wkroczył i stał tam dopóty,
2291 Dopóki by go nie zmogła: to byłby
2292 Powód do uraz; moja inwokacja
2293 Jest przyjacielska i godziwa razem,
2294 Bo wywołuje w imię jego pani
2295 Jego jedynie naturalną postać.
2301 Pójdź! skrył się owdzie pomiędzy drzewami,
2302 By się tam zbratał z tajemniczą nocą—
2303 Ślepym w miłości ciemność jest najmilsza.
2309 Możeż w cel trafić miłość będąc ślepą?
2310 Teraz usiądzie sobie pod jabłonką
2311 I będzie wzdychał, by jego kochanka
2312 Była owocem, który młode panny,
2313 Kiedy są same - nazywają figą.
2314 Oby, Romeo, była, oby była
2315 Taką otwartą figą, a ty chłopcze,
2316 Obyś był gruszką! Dobranoc, Romeo!
2317 Idę lec w moim łóżku za kotarą,
2318 Bo to polowe tu dla mnie za chłodne.
2326 Takiego, co być nie chce znaleziony.
2339 Ogród Kapuletów. Wchodzi Romeo.
2344 Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany.
2347 Julia ukazuje się w oknie.
2350 Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!
2351 Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem!
2352 Wnijdź, cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,
2353 Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś
2354 Od niej piękniejsza; o, jeśli zazdrosna,
2355 Nie bądź jej służką! Jej szatkę zieloną
2356 I bladą noszą jeno głupcy. Zrzuć ją!
2357 To moja pani, to moja kochanka!
2358 O! gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie!
2359 Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?
2360 Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem.
2361 Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie.
2362 Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy
2363 Z całego nieba, gdzie indziej zajęte,
2364 Prosiły oczu jej, aby zastępczo
2365 Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą.
2366 Lecz choćby oczy jej były na niebie,
2367 A owe gwiazdy w oprawie jej oczu:
2368 Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy
2369 Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy
2370 Wśród eterycznej zabłysły przezroczy,
2371 Ptaki ocknęłyby się i śpiewały,
2372 Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały.
2373 Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko!
2374 O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,
2388 o! mów, mów dalej, uroczy aniele;
2389 bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz
2390 jak lotny goniec niebios rozwartemu
2391 od podziwienia oku śmiertelników,
2392 które się wlepia w niego, aby patrzeć,
2393 jak on po ciężkich chmurach się przesuwa
2394 i po powietrznej żegluje przestrzeni.
2400 Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!
2401 Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
2402 Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
2403 To przysiąż wiernym być mojej miłości,
2404 A ja przestanę być z krwi Kapuletów.
2410 Mamże przemówić czy też słuchać dalej?
2416 Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna,
2417 Boś ty w istocie nie Montekim dla mnie.
2418 Jestże Monteki choćby tylko ręką,
2419 Ramieniem, twarzą, zgoła jakąkolwiek
2420 Częścią człowieka? O! weź inną nazwę!
2421 Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą,
2422 Pod inną nazwą równie by pachniało;
2423 Tak i Romeo bez nazwy Romea
2424 Przecież by całą swą wartość zatrzymał.
2425 Romeo! porzuć tę nazwę, a w zamian
2426 Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest,
2434 Zwij mię kochankiem, a krzyżmo chrztu tego
2435 Sprawi, że odtąd nie będę Romeem.
2442 Ktoś ty jest, co się nocą osłaniając,
2443 Podchodzisz moją samotność?
2450 Nie mógłbym tobie powiedzieć, kto jestem;
2451 Nazwisko moje jest mi nienawistne,
2452 Bo jest, o! święta, nieprzyjazne tobie;
2453 Zdarłbym je, gdybym miał je napisane.
2459 Jeszcze me ucho stu słów nie wypiło
2460 Z tych ust, a przecież dźwięk już ich mi znany.
2461 Jestżeś Romeo, mów? jestżeś Monteki?
2467 Nie jestem ani jednym, ani drugim,
2468 Jednoli z dwojga jest niemiłe tobie.
2474 Jakżeś tu przyszedł, powiedz, i dlaczego?
2475 Mur jest wysoki i trudny do przejścia,
2476 A miejsce zgubne; gdyby cię kto z moich
2477 Krewnych tu zastał...
2483 Na skrzydłach miłości
2484 Lekko, bezpiecznie mur ten przesadziłem,
2485 Bo miłość nie ma żadnych tam i granic;
2486 A co potrafi, na to się i waży;
2487 Krewni więc twoi nie trwożą mię wcale.
2493 Zabiliby cię, gdyby cię ujrzeli.
2499 Ach! więcej groźby leży w oczach twoich
2500 Niż w ich dwudziestu mieczach; patrz łaskawie,
2501 A będę silny przeciw ich gniewowi.
2507 Na Boga! niech cię oni tu nie ujrzą!
2513 Ciemny płaszcz nocy skryje mię przed nimi.
2514 Lecz niech mię znajdą, jeśli ty mię kochasz.
2515 Lepszy kres życia skutkiem ich niechęci
2516 Niż przedłużony zgon w braku twych uczuć.
2522 Kto ci dopomógł znaleźć to ustronie?
2528 Miłość, co mi go doradziła szukać;
2529 Ona mi instynkt, ja jej oczy dałem.
2530 Nie jestem sternik, gdybyś jednak była
2531 Równie daleko jak ów brzeg, którego
2532 Morze najdalsze podmywa krawędzie,
2533 Śmiało po taki klejnot bym popłynął.
2539 Gdyby nie ciemność, co mi twarz maskuje,
2540 Widziałbyś na niej rozlany rumieniec
2541 Po tym, co z ust mych słyszałeś tej nocy.
2542 Rada bym form się trzymać, rada cofnąć
2543 To, co wyrzekłam; ale precz, udanie!
2544 Czy ty mię kochasz? Wiem, że powiesz: tak jest;
2545 I jać uwierzę; mimo przysiąg jednak
2546 Możesz mię zawieść. Z wiarołomstwa mężczyzn
2547 Śmieje się, mówią, Jowisz. O! Romeo!
2548 Jeśli mię kochasz, wyrzecz to rzetelnie;
2549 Lecz jeśli masz mię za podbój zbyt łatwy,
2550 To zmarszczę czoło i przewrotną będę,
2551 I na miłosne twoje oświadczenia
2552 Powiem: nie, w innym razie za nic w świecie.
2553 Za czuła może jestem, o! Monteki,
2554 Stąd możesz sądzić me obejście płochym;
2555 Ufaj mi jednak, będę ja wierniejsza
2556 Od tych, co bieglej umieją się drożyć.
2557 Byłabym ja się była, prawdę mówiąc,
2558 Także drożyła, gdybyś był tajnego
2559 Głosu miłości mojej nie podchwycił.
2560 Nie wiń mię przeto ani też przypisuj
2561 Płochości tego wylania mych uczuć,
2562 Które zdradziła noc ciemna.
2569 Przysięgam na ten księżyc, co wspaniale
2570 Powleka srebrem tamtych drzew wierzchołki...
2576 O! nie przysięgaj na księżyc, bo księżyc
2577 Co tydzień zmienia kształt swej pięknej tarczy;
2578 I miłość twoja po takiej przysiędze
2579 Mogłaby również zmienną się okazać.
2585 Na cóż mam przysiąc?
2591 Nie przysięgaj wcale;
2592 Lub wreszcie przysiąż na samego siebie:
2593 Na ten uroczy przedmiot mych uwielbień,
2600 Jeśli szczera miłość
2608 Daj pokój przysięgom.
2609 Lubo się cieszę z twojej obecności,
2610 Te nocne śluby nie cieszą mnie jakoś,
2611 Za nagłe one są, za nierozważne,
2612 Podobne niby do blasku, co znika,
2613 Nim człowiek zdąży powiedzieć: „Błysnęło”.
2614 Dobranoc, luby! Oby nam ten wonny
2615 Miłości pączek przyniósł kwiat niepłonny!
2616 Bądź zdrów! i zaśnij z tak błogim spokojem,
2617 Jaki, z twej łaski, czuję w sercu mojem.
2623 Także mam odejść nie zaspokojony?
2629 Jakiegoż więcej chcesz zaspokojenia?
2635 Zamiany twoich zapewnień za moje.
2641 Jużem ci dała je, nimeś zażądał;
2642 Rada bym jednak one mieć na powrót.
2648 Chciałaż byś cofnąć je? Dlaczego? luba!
2654 Ażebym mogła oddać ci je znowu.
2655 A przecież jest to żądanie zbyteczne;
2656 Bo moja miłość równie jest głęboka
2657 Jak morze, równie jak ono bez końca;
2658 Im więcej ci jej udzielam, tym więcej
2662 Słychać w pokojach głos Marty.
2665 Wołają mię. — Zaraz.
2666 Bądź zdrów, kochanku drogi! — Zaraz, zaraz.
2667 — Najmilszy, pomnij być stałym! — Zaczekaj,
2668 Zaczekaj trochę, powrócę za chwilę.
2677 Błogosławiona, o! błogosławiona
2678 Po dwakroć nocy! Ale czy to wszystko,
2679 Dziejąc się w nocy nie jest marą tylko?
2680 Co tak lubego możeż być istotnym?
2687 Jeszcze słów parę, a potem dobranoc,
2688 Drogi Romeo! jeśli twoja skłonność
2689 Jest prawą, twoim zamiarem małżeństwo:
2690 To mię uwiadom jutro przez osobę,
2691 Którą do ciebie przyślę, gdzie i kiedy
2692 Zechcesz dopełnić obrzędu; a wtedy
2693 Całą mą przyszłość u nóg twoich złożę
2694 I w świat za tobą pójdę w imię boże.
2707 Idę. — Lecz jeśli mię zwodzisz,
2722 — Jeśli mię zwodzisz, o! to cię zaklinam,
2723 Skończ te zabiegi i zostaw mię żalom.
2724 — Jutro więc przyślę.
2730 Jak pragnę zbawienia...
2736 Po tysiąc razy dobranoc.
2746 Razy niedobra tam, gdzie ty nie świecisz.
2747 Jak żak, gdy rzuca książkę, tak kochanek
2748 Do celu swego pospiesza wesoły;
2749 A gdy nadejdzie z kochanką rozstanek,
2750 Wlecze się smutnie, jak ów żak do szkoły.
2760 Pst! pst! Romeo! O, gdybym mieć mogła
2761 Głos sokolnika, by tego maiża
2762 Nazad przywołać! Przymus jest ochrypły,
2763 Nie może głośno mówić, gdyby nie to,
2764 Wstrząsłabym góry, gdzie się echo kryje,
2765 I głos bym jego zrobiła chrapliwszy
2766 Niż mój od rozbrzmień imienia Romeo!
2772 Moja to dusza dzwoni imię moje,
2773 Jak srebrny dźwięk ma nocą głos kochanki!
2774 I jestże słodsza muzyka na świecie?
2807 Dwudziestoletni to termin. Nie pomnę,
2808 Po com tu ciebie znowu przywołała.
2814 Pozwól mi czekać, aż sobie przypomnisz.
2820 Zapomnę znowu, po co czekasz, pomnąc
2821 O twojej tylko lubej obecności.
2827 A ja wciąż czekać będę, abyś ciągle
2828 Zapominała, sam zapominając,
2829 Że mam gdzie inny dom jak tutaj.
2836 Dnieć będzie: rada bym, żebyś już odszedł;
2837 Nie dalej jednak jak ów biedny ptaszek,
2838 Co go swawolna dziewka z rąk wypuszcza
2839 I wnet, zazdroszcząc mu krótkiej wolności,
2840 Jak niewolnika trzymanego w więzach
2841 Jedwabnym sznurkiem przyciąga na powrót.
2847 Chciałbym być biednym ptaszkiem w twoim ręku.
2853 O! ja bym zbytkiem pieszczot cię zabiła.
2854 Dobranoc, luby! jeszcze raz dobranoc!
2855 Smutek rozstania tak bardzo jest miły,
2856 Że by dobranoc wciąż usta mówiły.
2865 Sen na twe oczy, pokój w pierś niech spłynie;
2866 Obym był nimi w tej błogiej godzinie!
2867 Spieszę do ojca Laurentego celi,
2868 On mi pomocy i rady udzieli.
2881 Cela Ojca Laurentego. Wchodzi Ojciec Laurenty z koszykiem w ręku.
2886 Szary poranek spędza mrok ponury
2887 Pasami światła znacząc wschodnie mury
2888 I noc się na bok chyli jak pijana
2889 Z dróg dnia ubitych kołami Tytana.
2890 Nim oko słońca pełnym blaskiem strzeli,
2891 Rosę wypije i świat rozweseli,
2892 Muszę uzbierać w ten koszyk z sitowia
2893 Roślin tak zbawczych, jak zgubnych dla zdrowia,
2894 Ziemia jest matką natury i grobem,
2895 Grzebie i życia obdziela zasobem.
2896 I mnóstwo dzieci jej łona widzimy
2897 Ciągnących pokarm z jej piersi rodzimej;
2898 Niejedno w skutkach swoich wyśmienite,
2899 Każde do czegoś, wszystko rozmaite.
2900 O! moc to pełna cudów, co się mieści
2901 W sokach ziół, krzewów, w martwej kruszców treści!
2902 Bo nie ma rzeczy tak podłych na ziemi,
2903 Aby nie mogły stać się przydatnemi;
2904 Ni tak przydatnych, aby zamiast służyć
2905 Nie zaszkodziły pod wpływem nadużyć.
2906 Wszakże i cnota może zajść w bezdroże,
2907 A błąd się czynem uszlachetnić może.
2908 W mdłym kwiatku, w ziółku jednym i tym samem
2909 Ma nieraz miejsce jad wespół z balsamem,
2910 Co zmysły razi i to, co im sprzyja,
2911 Bo jego zapach rzeźwi; smak zabija.
2912 Podobnie sprzeczna i w człowieku gości
2913 Dwójca pierwiastków: dobroci i złości;
2914 A kędy górę gorsza weźmie stroma,
2915 Tam śmierć przychodzi i roślina kona.
2924 Dzień dobry, ojcze mój.
2931 Cóż to za ranny głos tak mnie pozdrawia!
2932 Młody mój synu, zły to znak, kto łoże
2933 Próżne zostawia o tak wczesnej porze.
2934 Troska odbywa straż w oczach starego,
2935 A sen tych mija, których troski strzegą;
2936 Ale gdzie czerstwa, wolna od kłopotów
2937 Młódź głowę złoży, sen zawżdy przyjść gotów.
2938 To więc tak ranne tu przybycie zdradza
2939 Jakiś niepokój, któremu snu władza
2940 Ulec musiała. Czy tylko się kładłeś?
2941 Możeś do łóżka i nie zajrzał?
2948 Milej niż w łóżku przeszły mi godziny.
2954 Grzeszniku, pewnieś był u Rozaliny.
2960 U Rozaliny? Nie, ojcze; to imię
2961 W pamięci mojej wiecznym snem już drzemie.
2967 Brawo, mój synu! Lecz gdzieżeś to bywał?
2973 Zaraz ci powiem: próżno byś zgadywał;
2974 Byłem na balu w domu mego wroga,
2975 Gdziem został ranny, lecz zbójczyni sroga
2976 Czuje cios wzajem przeze mnie zadany,
2977 Tak że na nasze obopólne rany
2978 Święty wpływ tylko twej, ojcze, opieki
2979 Poradzić zdoła i dać zbawcze leki.
2980 Po chrześcijańsku, jak widzisz, przemawiam,
2981 Skoro się nawet za mym wrogiem wstawiam.
2987 Mów jaśniej, synu; zagadkowa spowiedź,
2988 Dwuznaczną także znajduje odpowiedź.
2994 Dowiedz się zatem, że anioł kobieta,
2995 Którąm ukochał, jest z krwi Kapuleta.
2996 Jego to dziecko i nadzieja cała;
2997 Jak ja ją, tak mnie ona ukochała.
2998 I do jedności, która nas już splata,
2999 Brakuje tylko, byś nas ty dla świata
3000 Stułą zjednoczył. Gdzie, o jakiej dobie
3001 Dozgonną miłość przysięgliśmy sobie,
3002 Powiem ci idąc, czcigodny kapłanie;
3003 Błagam cię tylko, niech się to dziś stanie.
3009 Święty Franciszku! Cóż to za przemiana!
3010 Toż Rozalina, owa ukochana,
3011 Niczym już dla cię? Miłość więc młodzieży
3012 W oczach jedynie, a nie w sercu leży?
3013 Jezus! Maryja! Ileż to solanki
3014 Ściekło z twych oczu dla owej kochanki!
3015 I nadaremnie, bowiem twe zapały
3016 Wciąż zalewane, wciąż się powiększały.
3017 Jeszcze twych westchnień nie rozwiał Fawoni;
3018 Jeszcze twój dawny jęk w uszach mi dzwoni,
3019 I na twych licach, bladością pokrytych,
3020 Widoczny jeszcze ślad łez nie obmytych,
3021 Wszystko, coś cierpiał z miłosnej przyczyny,
3022 Cierpiałeś tylko gwoli Rozaliny.
3023 A teraz! nie dziw, gdy mdła płeć upadnie,
3024 Kiedy mężczyźni szwankują tak snadnie.
3030 Gdym kochał tamtą, takżeś nie pochwalał.
3036 Nie, żeś ją kochał, lecz żeś za nią szalał.
3042 Pogrześć tą miłość kazałeś.
3049 By tę pochować, a inną wziąć sobie.
3055 Nie łaj mnie, proszę; ta, co mi dziś luba,
3056 Miłość mą płaci miłością cheruba;
3057 Z tamtą inaczej było.
3064 Że w rzeczach serca nie znasz abecadła,
3065 Tylko z rutyny czytasz. Pójdź, wietrzniku;
3066 Do sankcji tego nowego wybryku
3067 Jeden i jeden tylko wzgląd mię skłania:
3068 To jest, że może z tego zawiązania
3069 Wyniknie węzeł, który wasze rody
3070 Zawistne złączy w piękny łańcuch zgody.
3076 O! prędzej! pilno mi!
3083 Zdradne są kroki za spiesznie podjęte.
3096 Ulica. Wchodzą Merkucjo i Benwolio.
3101 Gdzież, u diabła, ugrzązł Romeo! Czy był tej nocy w domu?
3107 Nie w domu swego ojca przynajmniej; mówiłem z jego służącym.
3113 Ta blada sekutnica Rozalina
3114 Na wariata go wnet wykieruje.
3120 Tybalt, starego Kapuleta krewny,
3121 Pisał do niego list.
3140 Piśmienny może na list odpowiedzieć.
3146 On mu odpowie odpowiednio, jak człowiek wyzwany.
3152 Biedny Romeo! Już trup z niego! Zakłuty czarnymi oczyma białogłowy; przestrzelony na wskroś uszu romansową piosnką; ugodzony w sam rdzeń serca postrzałem ślepego malca łucznika; potrafiż on Tybaltowi stawić czoło?
3158 A cóż to takiego Tybalt?
3164 Coś więcej niż książę kotów; możesz mi wierzyć! Nieustraszony rębacz, bije się jak z nut, zna czas, odległość i miarę; pauzuje w sam raz jak potrzeba: raz, dwa, a trzy to już w pierś. Żaden jedwabny guzik nie wykręci mu się od śmierci. Duelista to, duelista pierwszej klasy. Owe nieśmiertelne passado! Owe punto reverso! owe hai!
3176 Niech kaci porwą to plemię śmiesznych, sepleniących, przesadnych fantastyków, z ich nowo kutymi terminami! Na Boga, doskonała klinga! Dzielny mąż! Wspaniała dziewka! Nie jestże to rzecz opłakana, że nas obsiadły te zagraniczne muchy, te modne sroki, te pardonnez moi, którym tak bardzo idzie o nową formę, że nawet na starej ławce wygodnie siedzieć nie mogą; te bąki, co bąkają: bon! bon!
3185 Oto Romeo, nasz Romeo idzie.
3191 Bez mlecza, jak śledź suszony. O! człowieku! jakżeś się w rybę przedzierzgnął! Teraz go rymy Petrarki rozczulają. Laura naprzeciw jego bóstwa jest prostą pomywaczką, lubo tamta miała kochanka, co ją opiewał; Dydona flądrą; Kleopatra Cyganką; Helena i Hero szurgotami i otłukami; Tyzbe kopciuchem lub czymś podobnym, ale zawsze niedystyngowanym. Bon jour, sinior Romeo! Oto masz francuskie pozdrowienie na cześć twoich francuskich pantalonów. Pięknie nas zażyłeś tej nocy.
3197 Dzień dobry wam, moi drodzy. Jakże to was zażyłem?
3203 Pokazałeś nam odwrotną stronę medalu, odwrotną stronę swego medalu.
3209 To się znaczy, żem wam zdezerterował. Wybacz, kochany Merkucjo; miałem pilny interes, a w takim przypadku człowiek może zgrzeszyć na polu uprzejmości.
3215 To się znaczy, że w takim przypadku człowiek może być zniewolony zgiąć kolana.
3221 Ma się rozumieć — z uprzejmości.
3227 Bardzoś zgrabnie trafił w sedno.
3233 A ty bardzoś zgrabnie to wyłożył.
3239 Ja bo jestem kwiatem uprzejmości.
3257 Jeżeliś ty kwiatem, to moje trzewiki są w kwitnącym stanie.
3263 Brawo! pielęgnuj mi ten dowcip; ażeby, skoro ci się do reszty zedrze podeszwa u trzewików, twój dowcip mógł po prostu figurować.
3269 O! godny zdartej podeszwy dowcipie! O! figuro pełna prostoty z powodu swego prostactwa!
3275 Na pomoc, Benwolio! moje koncepta dech tracą.
3281 Pejcza je i pejcza! Biczem i ostrogą, inaczej nazwę je hetkami.
3287 Jeżeli twój dowcip poluje na dzikie gęsi, to kapituluję; bo on ma więcej kwalifikacji ku temu niż wszystkie moje umysłowe władze. Czy ja ci się zdaję na to, żebym miał z gęsiami do czynienia?
3293 Tyś mi się nigdy na nic nie zdał, wyjąwszy, kiedy miałem do czynienia z gęsiami.
3299 Za ten koncept ugryzę cię w ucho.
3311 Twój dowcip jest gorzką konfiturą, diabelnie ostrym sosem.
3323 To koncept z koźlej skórki, której cal da się rozciągnąć tak, że nim opaszesz całą głowę.
3329 Rozciągnę go do wyrazu „głowę”, który połączywszy z gęsią, będziesz miał gęsią głowę.
3335 Nie jestże to lepiej niż jęczeć z miłości? Teraz to co innego; teraz mi jesteś towarzyski, jesteś Romeem, jesteś tym, czym jesteś; miłość zaś jest podobna do owego gapia, co się szwenda wywiesiwszy język, szukając dziury, gdzie by mógł palec wścibić.
3347 Chcesz, aby się mój dowcip zastanowił w samym środku weny?
3353 Z obawy, abyś tej weny zbyt nie rozszerzył.
3359 Mylisz się, właśnie byłem bliski ją ścieśnić, bo jużem był doszedł do jej dna i nie miałem zamiaru dłużej wyczerpywać materii.
3365 Patrzcie, co za dziwadła!
3369 Wchodzi Marta z Piotrem.
3374 Żagiel! żagiel! żagiel!
3380 Dwa, dwa: spodnie i spódnica
3398 Piotrze, gdzie mój wachlarz?
3404 Proszę cię, mój Piotrze, zakryj wachlarzem twarz jejmości; bo z dwojga tego, jej wachlarz jest piękniejszy.
3410 Życzę panom dnia dobrego.
3416 Życzymy ci dobrego południa, piękna sinjoro.
3422 Czy to już południe?
3428 Nie inaczej; bo nieczysta ręka wskazówki na kompasie trzyma już południe za ogon.
3434 Chryste Panie! Cóż to za człowiek z waćpana?
3440 Człowiek, którego Pan Bóg skazał na zepsucie.
3446 Dobrześ pan powiedział, na poczciwość! Nie wie też czasem który z panów, gdzie bym mogła znaleźć młodego Romea?
3452 Ja wiem czasem, ale młodego Romea znajdziesz waćpani starszym, niż był, kiedyś go szukać zaczęła. Jestem najmłodszy z tych, co noszą to imię w braku gorszego.
3464 Możeż być dobrym to, co jest gorszym?
3470 Jeżeli waćpan nim jesteś, to rada bym z nim pomówić sam na sam.
3476 Zaprosi go na jakąś wieczorynkę.
3482 Pośredniczka to Wenery. Huź, ha!
3488 Cóż to, czyś kota upatrzył?
3494 Kotlinę, panie, nie kota; i to w starym piecu, nie w polu.
3499 Gdzie siedzi kocina,
3501 Lecz zmykaj, chudzino,
3507 Romeo, czy będziesz u ojca na obiedzie? My tam idziemy.
3519 Do widzenia, starożytna damo; damo, damo, damo, damo!
3523 Wychodzą Merkucjo i Benwolio.
3528 Tak, tak, do widzenia! Co to za infamis, proszę pana, co się tak poważył rozpuścić cugle swemu grubiaństwu?
3534 Jest to panicz zakochany w swym języku, zdolny wypowiedzieć więcej w ciągu jednej minuty niż milczeć przez cały miesiąc.
3540 Jeżeli on na mnie co powiedział, dam ja mu, chociażby był zuchwalszy, niż jest, i miał ze sobą dwudziestu sobie podobnych drabów; a jeżeli mi ujdzie, to znajdę takich, co to potrafią. A hultaj! czy to ja jestem jego kochanką, jego poniewieradłem! (do Piotra) I ty tu stałeś także i mogłeś ścierpieć, żeby mnie lada gbur używał wedle upodobania za przedmiot swych bezwstydnych żartów?
3546 Nie widziałem jeszcze, żeby kto używał jejmości wedle upodobania; gdybym był to widział, byłbym był pewnie zaraz giwer wydobył, ręczę za to. Umiem się najeżyć tak dobrze jak kto inny, kiedy mam sposobność po temu i prawo za sobą.
3552 Dlaboga! tak jestem rozdrażniona, że się wszystko we mnie trzęsie. A hultaj! Otóż, proszę pana, tak jak powiedziałam, młoda moja pani kazała mi się wywiedzieć o panu; co mi kazała powiedzieć, to sobie zachowuję; ale przede wszystkim oświadczam panu, że jeżelibyś ją osadził na koszu, jak to mówią, bo panienka, o której mówię, jest młoda, i dlatego, gdybyś ją pan wywiódł w pole, byłoby to tak ciężkim psikusem, jaki tylko młodej panience można wyrządzić.
3558 Pozdrów ją, waćpani, ode mnie i powiedz, że jej daję rendez-vous...
3564 Poczciwości! oświadczę jej to, oświadczę. Niebożę, nie posiądzie się z radości.
3570 Co jej waćpani chcesz oświadczyć? Nie wiesz, co mówić miałem.
3576 Oświadczę jej, że pan dajesz randewu; co jest, jeżeli się nie mylę, ofiarą godną prawdziwego szlachcica.
3582 Powiedz jej, aby pod pozorem spowiedzi przyszła za parę godzin do celi ojca Laurentego, tam ślub weźmiemy. Oto masz waćpani za swoje trudy.
3587 Nie, panie; ani grosika.
3593 No, no, bez ceremonii.
3599 Za parę godzin więc; dobrze, nie zaniedba się stawić.
3605 Waćpani staniesz za murem klasztornym,
3606 Tam ci mój człowiek przyniesie drabinkę
3607 Z sznurków skręconą, która mi w noc późną
3608 Do szczytu mego szczęścia wstęp ułatwi.
3609 Bądź zdrowa! Wierność twa znajdzie nagrodę,
3610 Poleć mię swojej młodej pani.
3616 Niech wam Bóg błogosławi! Ale, ale...
3622 Cóż mi waćpani jeszcze powiesz?
3628 Czy człowiek pański dobry do sekretu?
3629 Bo gdzie się skrycie prowadzą układy,
3630 Tam dwóch już, mówią, za wiele do rady.
3636 Ręczę za niego: jest to wierność sama.
3642 A więc wszystko dobrze. Co też za miłe stworzenie ta moja panienka! Co to nie wyprawiało, jak było małym! Chryste Panie! Ale, ale, jest tu na mieście jeden pan, niejaki Parys, ten ma na nią diabli apetyt; ale ona, poczciwina, wolałaby patrzeć na bazyliszka niż na niego. Przekomarzam się z nią nieraz i mówię, że ten Parys to wcale przystojny mężczyzna; wtedy ona, powiadam panu, za każdym razem aż blednie, zupełnie tak jak pąsowa chusta na słońcu. Proszę też pana, czy rozmaryn i Romeo nie zaczyna się od takiej samej litery?
3648 Nie inaczej: jedno i drugie od R.
3654 Kpiarz z waszmości. To psie imię. To litera dla... Nie, tamto zaczyna się od innej litery. Co też ona o tym prawi, to jest o rozmarynie i o panu: rada bym, żebyś pan to słyszał.
3660 Poleć jej służby moje.
3669 Uczynię to, uczynię po tysiąc razy. — Piotrze!
3681 Piotrze, naści mój wachlarz i idź przodem.
3694 Ogród Kapuletów. Wchodzi Julia.
3699 Dziewiąta biła, kiedym ją posłała;
3700 Przyrzekła wrócić się za pół godziny.
3701 Nie znalazła go może? nie, to nie to;
3702 Słabe ma nogi. Heroldem miłości
3703 Powinna by być myśl, która o dziesięć
3704 Razy mknie prędzej niż promienie słońca,
3705 Kiedy z pochyłych wzgórków cień spędzają.
3706 Nie darmo lotne gołębie są w cugach
3707 Bóstwa miłości i nie darmo Kupid
3708 Ma skrzydła z wiatrem idące w zawody.
3709 Już teraz słońce jest w samej połowie
3710 Dzisiejszej drogi swojej; od dziewiątej
3711 Aż do dwunastej trzy już upłynęły
3712 Długie godziny, a jeszcze jej nie ma.
3713 Gdyby krew miała młodą i uczucia,
3714 Jak piłka byłaby chyżą i lekką,
3715 I słowa moje do mego kochanka,
3716 A jego do mnie w lot by ją popchnęły;
3717 Lecz starzy wcześnie są jakby nieżywi;
3718 Jak ołów ciężcy, zimni, więc leniwi.
3721 Wchodzą Marta i Piotr.
3724 Ha! otóż idzie. I cóż, złota nianiu?
3725 Czyś się widziała z nim? Każ odejść słudze.
3731 Idź, stań za progiem Piotrze.
3740 Mów, droga, luba nianiu! Ależ przebóg!
3741 Czemu tak smutno wyglądasz? Chociażbyś
3742 Złe wieści miała, powiedz je wesoło;
3743 Jeśli zaś dobre przynosisz, ta mina
3744 Fałszywy miesza ton do ich muzyki.
3750 Tchu nie mam, pozwól mi trochę odpocząć;
3751 Ach! moje kości! To był harc nie lada!
3757 Weź moje kości, a daj mi wieść swoją.
3758 Mówże, mów prędzej, mów, nianiuniu droga.
3764 Co za gwałt! Folguj, dlaboga, choć chwilkę,
3765 Czyliż nie widzisz, że ledwie oddycham?
3771 Ledwie oddychasz; kiedy masz dość tchnienia
3772 Do powiedzenia, że ledwie oddychasz?
3773 To tłumaczenie się twoje jest dłuższe
3774 Od wieści, której zwłokę nim tłumaczysz;
3775 Maszli wieść dobrą czy złą? niech przynajmniej
3776 Tego się dowiem, poczekam na resztę;
3777 Tylko mi powiedz: czy jest zła, czy dobra?
3783 Tak, tak, pięknyś panna wybór zrobiła! pannie właśnie męża wybierać. Romeo! żal się Boże! Co mi to za gagatek! Ma wprawdzie twarz gładszą niż niejeden, ale oczy, niech się wszystkie inne schowają; co się zaś tyczy rąk i nóg, i całej budowy, chociaż o tym nie ma co wspominać, przyznać trzeba, że nieporównane. Nie jest to wprawdzie galant całą gębą, ale słodziuchny jak baranek. No, no, dziewczyno! Bóg pomagaj! A czy jedliście już obiad?
3789 Nie. Ale o tym wszystkim już wiedziałam.
3790 Cóż o małżeństwie naszym mówił? powiedz.
3796 Ach! jak mnie głowa boli! tak w niej łupie,
3797 Jakby się miała w kawałki rozlecieć.
3798 A krzyż! krzyż! biedny krzyż! niechaj waćpannie
3799 Bóg nie pamięta, żeś mię posyłała.
3800 Aby mi przez ten kurs śmierci przyśpieszyć.
3806 Doprawdy, przykro mi, że jesteś słaba.
3807 Nianiu, nianiuniu, nianiunieczku droga.
3808 Powiedz mi, co ci mówił mój kochanek?
3814 Mówił, jak dobrze wychowany młodzian,
3815 Grzeczny, stateczny, a przy tym, upewniam,
3816 Pełen zacności. Gdzie waćpanny matka?
3822 Gdzie moja matka? Gdzież ma być? Jest w domu.
3823 Co też nie pleciesz, nianiu, mój kochanek
3824 Mówił, jak dobrze wychowany młodzian,
3832 Takżeś mi aśćka w ukropie kąpana!
3833 I takąż to jest maść na moje kości?
3834 Bądźże na przyszłość sama sobie posłem.
3840 O męki! Co ci powiedział Romeo?
3846 Masz pozwolenie iść dziś do spowiedzi?
3858 Spiesz więc do celi ojca Laurentego;
3859 Tam znajdziesz kogoś, coć pojmie za żonę.
3860 Jak ci jagódki pokraśniały! Czekaj!
3861 Zaraz je w szkarłat zmienię inną wieścią:
3862 Idź do kościoła, ja tymczasem pójdę
3863 Przynieść drabinkę, po której twój ptaszek
3864 Ma się do gniazdka wśliznąć, jak się ściemni.
3865 Jak tragarz, muszę być ci ku pomocy;
3866 Ty za to ciężar dźwigać będziesz w nocy.
3867 Idź: trza mi zjeść co po takim zmachaniu.
3873 Idę raj posiąść. Adieu, złota nianiu.
3886 Cela Ojca Laurentego. Ojciec Laurenty i Romeo
3891 Oby ten święty akt był miły niebu
3892 I przyszłość smutkiem nas nie ukarała.
3898 Amen! lecz choćby przyszedł nawał smutku,
3899 Nie sprzeciwważyłby on tej radości,
3900 Jaką mię darzy jedna przy niej chwila.
3901 Złącz tylko nasze dłonie świętym węzłem;
3902 Niech go śmierć potem przetnie, kiedy zechce,
3903 Dość, że wprzód będę mógł ją nazwać moją.
3909 Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny;
3910 Są one na kształt prochu zatlonego,
3911 Co wystrzeliwszy gaśnie. Miód jest słodki,
3912 Lecz słodkość jego graniczy z ckliwością
3913 I zbytkiem smaku zabija apetyt.
3914 Miarkuj więc miłość twoją; zbyt skwapliwy
3915 Tak samo spóźnia się jak zbyt leniwy.
3921 Otóż i panna młoda. Mech najcieńszy
3922 Nie ugiąłby się pod tak lekką stopą.
3923 Kochankom mogłyby do jazdy służyć
3924 Owe słoneczne pyłki, co igrają
3925 Latem w powietrzu; tak lekką jest marność.
3931 Czcigodny spowiedniku, bądź pozdrowion.
3937 Romeo, córko, podziękuje tobie
3944 Pozdrawiam go również,
3945 By dzięki jego zbytnimi nie były.
3951 O! Julio, jeśli miara twej radości
3952 Równa się mojej, a dar jej skreślenia
3953 Większy od mego: to osłódź twym tchnieniem
3954 Powietrze i niech muzyka ust twoich
3955 Objawi obraz szczęścia, jakie spływa
3956 Na nas oboje w tym błogim spotkaniu.
3962 Czucie bogatsze w osnowę niż w słowa
3963 Pyszni się z swojej wartości, nie z ozdób;
3964 Żebracy tylko rachują swe mienie.
3965 Mojej miłości skarb jest tak niezmierny,
3966 Że i pół sumy tej nie zdołam zliczyć.
3972 Pójdźcie, załatwim rzecz w krótkich wyrazach,
3973 Nie wprzód będziecie sobie zostawieni,
3974 Aż was sakrament z dwojga w jedno zmieni.
3998 Plac publiczny. Wchodzą Benwolio, Merkucjo, Paź i słudzy.
4002 Oddalmy się stąd, proszę cię, Merkucjo,
4003 Dzień dziś gorący, Kapuleci krążą;
4004 Jak ich zdybiemy, nie unikniem zajścia,
4005 Bo w tak gorące dni krew nie jest lodem.
4011 Podobnyś do owego burdy, co wchodząc do winiarni rzuca szpadę i mówi: „Daj Boże, abym cię nie potrzebował!”, a po wypróżnieniu drugiego kubka dobywa jej na dobywacza korków bez najmniejszej w świecie potrzeby.
4017 Masz mię za takiego burdę?
4023 Mam cię za tak wielkiego zawadiakę, jakiemu chyba mało kto równy jest we Włoszech; bardziej zaiste skłonnego do breweryj niż do brewiarza.
4035 Gdybyśmy mieli dwóch takich, to byśmy wkrótce nie mieli żadnego, bo jeden by drugiego zagryzł. Tyś gotów człowieka napastować za to, że ma w brodzie jeden włos mniej lub więcej od ciebie. Tyś gotów napastować człowieka za to, że piwo pije, bo w tym upatrzysz przytyk do swoich piwnych oczu; chociaż żadne inne oko, jak piwne, nie upatrzyłoby w tym przytyku. W twojej głowie tak się lęgną swary jak bekasy w ługu, toś też nieraz za to beknął i głowę ci zmyto bez ługu. Pobiłeś raz człowieka za to, że kaszlnął na ulicy i przebudził przez to twego psa, który się wysypiał przed domem. Nie napastowałżeś raz krawca za to, że wdział na siebie nowy kaftan w dzień powszedni? kogoś innego za to, że miał stare wstążki u nowych trzewików? I ty mię chcesz moralizować za kłótliwość?
4041 Gdybym był tak skory do kłótni, jak ty jesteś, nikt by mi życia na pięć kwadransów nie zaręczył.
4047 Życie twoje przeszłoby zatem bez zaręczyn.
4051 Wchodzi Tybalt z poplecznikami swymi.
4056 Patrz, oto idą Kapuleci.
4062 Zamknij oczy! Co mi do tego!
4069 Pójdźcie tu, bo chcę się z nimi rozmówić.
4073 Mości panowie, słowo.
4080 I samo słowo? Połącz je z czymś drugim;
4081 Z pchnięciem na przykład.
4087 Znajdziesz mię ku temu
4088 Gotowym, panie, jeśli dasz okazję.
4094 Sam ją wziąć możesz bez mego dawania.
4100 Pan jesteś w dobrej harmonii z Romeem?
4106 W harmonii? Maszli nas za muzykusów!
4107 Jeśli tak, to się nie spodziewaj słyszeć
4108 Czego innego, jeno dysonanse.
4109 Oto mój smyczek; zaraz ci on gotów
4110 Zagrać do tańca. Patrzaj go! w harmonii!
4116 Jesteśmy w miejscu publicznym, panowie;
4117 Albo usuńcie się gdzie na ustronie,
4118 Albo też zimną krwią połóżcie tamę
4119 Tej kłótni. Wszystkich oczy w nas wlepione.
4125 Oczy są na to, ażeby patrzały;
4126 Niech robią swoje, a my róbmy swoje.
4135 Z panem nic nie mam do omówienia. Oto
4136 Nadchodzi właśnie ten, którego szukam.
4142 Jeżeli szukasz guza, mogę ręczyć,
4143 Że się z nim spotkasz.
4150 Moja do ciebie nie może się zdobyć
4151 Na lepszy wyraz jak ten: jesteś podły.
4157 Tybalcie, powód do kochania ciebie,
4158 Jaki mam, tłumi gniew słusznie wzbudzony
4159 Taką przemową. Nie jestem ja podły;
4160 Bądź więc zdrów. Widzę, że mię nie znasz.
4167 Nie zatrzesz takim tłumaczeniem obelg
4168 Mi uczynionych: stań więc i wyjm szpadę.
4174 Klnę się, żem nigdy obelg ci nie czynił;
4175 Sprzyjam ci, owszem, bardziej, niżeś zdolny
4176 Pomyśleć o tym, nie znając powodu.
4177 Uspokój się więc, zacny Kapulecie,
4178 Którego imię milsze mi niż moje.
4184 Spokojna, nędzna, niegodna submisjo!
4185 Alla stoccata wnet jej kres położy.
4189 Pójdź tu, Tybalcie, pójdź tu, dusiszczurze!
4195 Czego ten człowiek chce ode mnie?
4201 Niczego, mój ty kocikrólu, chcę ci wziąć tylko jedno życie spomiędzy dziewięciu, jakie masz, abym się nim trochę popieścił; a za nowym spotkaniem uskubnąć ci i tamte ośm, jedno po drugim. Dalej! wyciągnij za uszy szpadę z powijaka, inaczej moja gwiźnie ci koło uszu, nim wyciągniesz swoją.
4216 Merkucjo, schowaj szpadę, jak mnie kochasz.
4222 Pokaż no swoje passado.
4232 Rozdziel ich! Wstydźcie się, moi panowie!
4233 Wybaczcie sobie. Tybalcie! Merkucjo!
4234 Książę wyraźnie zabronił podobnych
4235 Starć na ulicach. Merkucjo! Tybalcie!
4239 Tybalt odchodzi ze swoimi.
4244 Zranił mię. Kaduk zabierz wasze domy!
4245 Nie wybrnę z tego. Czy odszedł ten hultaj
4258 Tak, tak, draśniętym trochę, ale rdzennie.
4259 Gdzie mój paź? Chłopcze, biegnij po chirurga.
4268 Zbierz męstwo, rana nie musi być wielka.
4274 Zepewne, nie tak głęboka jak studnia
4275 Ani szeroka tak jak drzwi kościelne,
4276 Ale wystarcza w sam raz, ręczę za to
4277 Znajdziesz mię jutro spokojnym jak trusia.
4278 Już się dla tego świata na nic nie zdam.
4279 Bierz licho wasze domy! Żeby taki
4280 Pies, szczur, kot na śmierć zadrapał człowieka!
4281 Taki cap, taki warchoł, taki ciura.
4282 Co się bić umie jak z arytmetyki!
4283 Po kiego czorta ci się było mieszać
4284 Między nas! Zranił mię pod bokiem twoim.
4290 Chciałem, Bóg widzi, jak najlepiej.
4296 Benwolio, pomóż mi wejść gdzie do domu.
4297 Słabnę. Bierz licho oba wasze domy!
4298 One mię dały na strawę robakom;
4299 Będę nią, i to wnet. Kaduk was zabierz!
4303 Wychodzą Merkucjo i Benwolio.
4308 Ten dzielny człowiek, bliski krewny księcia
4309 I mój najlepszy przyjaciel, śmiertelny
4310 Poniósł cios za mnie; moją dobrą sławę
4311 Tybalt znieważył; Tybalt, który nie ma
4312 Godziny jeszcze, jak został mym krewnym.
4313 O Julio! wdzięki twe mię zniewieściły
4314 I z hartu zwykłej wyzuły mię siły.
4323 Romeo, Romeo, Merkucjo skonał!
4324 Mężny duch jego uleciał wysoko
4325 Gardząc przedwcześnie swą ziemską powłoką.
4331 Dzień ten fatalny więcej takich wróży;
4332 Gdy się raz zacznie złe, zwykle trwa dłużej.
4341 Oto szalony Tybalt wraca znowu.
4347 On żyw! W tryumfie! A Merkucjo trupem!
4348 Precz, pobłażliwa teraz łagodności!
4349 Płomiennooka furio, ty mną kieruj!
4350 Tybalcie, odbierz nazad swoje „podły”;
4351 Zwracam ci, co mi dałeś! Duch Merkucja
4352 Wznosi się ponad naszymi głowami
4353 Dopominając się za swoją twojej.
4354 Ty lub ja albo oba musim legnąć.
4360 Nikczemny chłystku, tyś mu tu był druhem,
4367 To się tym rozstrzygnie.
4371 Walczą. Tybalt pada.
4376 Romeo, uchodź, oddal się, uciekaj!
4377 Rozruch się wszczyna i Tybalt nie żyje.
4378 Nie stój jak wryty; jeśli cię schwytają,
4379 Książę cię na śmierć skaże; chroń się zatem!
4385 Jestem igraszką losu!
4395 Romeo wychodzi. Wchodzą obywatele itd.
4400 Gdzie on? Gdzie uszedł zabójca Merkucja?
4401 Zabójca Tybalt w którą uszedł stronę?
4413 Za mną, mości panie;
4414 W imieniu księcia każęć być posłusznym.
4418 Wchodzą Książę z orszakiem, Monteki i Kapulet z małżonkami swymi i inne osoby.
4423 Gdzie są nikczemni sprawcy tej rozterki?
4429 Dostojny książę, ja mogę objaśnić
4430 Cały bieg tego nieszczęsnego starcia.
4431 Oto tu leży, przez Romea zgładzon,
4432 Zabójca twego krewnego, Merkucja.
4438 Tybalt! Mój krewny! Syn mojego brata!
4439 Boże! Tak marnie zgładzony ze świata!
4440 O mości książę, błagam twej opieki,
4441 Niech za krew naszą odda krew Monteki.
4447 Benwolio, powiedz, kto ten spór zapalił?
4453 Tybalt, którego Romeo powalił.
4454 Romeo darmo przekładał, jak próżną
4455 Była ta kłótnia, przypominał zakaz
4456 Waszej książęcej mości, ale wszystkie
4457 Te przedstawienia, uczynione grzecznie,
4458 Spokojnym głosem, nawet w korny sposób,
4459 Nie mogły wpłynąć na zawzięty umysł
4460 Tybalta. Zamiast skłonić się do zgody
4461 Zwraca morderczą stal w Merkucja piersi,
4462 Który, podobnież uniesiony, ostrze
4463 Odpiera ostrzem i uszedłszy śmierci,
4464 Śle ją nawzajem Tybaltowi: ale
4465 Bez skutku, dzięki zręczności tamtego.
4466 Romeo woła: „Hola! przyjaciele!
4467 Stójcie! odstąpcie!”, i ramieniem szybszym
4468 Od słów rozdziela skrzyżowane klingi,
4469 Wpadając między nich; lecz w tejże chwili
4470 Cios wymierzony z boku przez Tybalta
4471 Przeciął Merkucja życie. Tybalt zniknął:
4472 Wkrótce atoli ukazał się znowu,
4473 Kiedy Romeo już był zemstą zawrzał.
4474 Starli się w okamgnieniu i nim szpadę
4475 Wyjąć zdołałem, by wstrzymać tę zwadę,
4476 Już mężny Tybalt wskroś poległ przeszyty
4477 Z ręki Romea, a Romeo uszedł.
4478 Tak się rzecz miała: jeżelim się minął
4479 Z prawdą, bodaj em ciężką śmiercią zginął.
4485 On jest Montekich krewnym, przywiązanie
4486 Czyni go kłamcą, nie wierz mu, o panie!
4487 Ich tu przynajmniej ze dwudziestu było;
4488 Dwudziestu przeciw jednemu walczyło.
4489 Sprawiedliwości, panie! Kto śmierć zadał,
4490 Słuszna, by śmiercią za to odpowiadał.
4496 Tybalt ją zadał wprzód Merkucjuszowi,
4497 Romeo jemu; któż słusznie odpowie?
4503 Nie mój syn, panie; o, nie wyrzecz tego!
4504 On był Merkucja najlepszym kolegą
4505 I przyjacielem; w tym jedynie zgrzeszył,
4506 Że Tybaltowi nieprawnie przyspieszył
4514 Banitujemy go na zawsze stąd.
4515 Z bliska mię wasze dotknęły niesnaski,
4516 Skoro mój własny dom cierpi z ich łaski;
4517 Ale ja takie znajdę środki na nie,
4518 Że wam spór każdy obmierzłym się stanie,
4519 Wszelkie wykręty na nic się nie zdadzą:
4520 Ni łzy, ni prośby winnym nie poradzą,
4521 Uprzedzam! Niechaj Romeo ucieka,
4522 Bo gdy schwytany będzie, śmierć go czeka.
4523 Każcie stąd zabrać te zwłoki: Łaskawość
4524 Zbrodnią jest, kiedy oszczędza nieprawość.
4538 Pokój w domu Kapuletów. Julia sama.
4543 Pędźcie, ognistokopyte rumaki,
4544 Ku państwom Feba; oby nowy jaki
4545 Faeton dodał wam bodźca i rączej
4546 Pognał was owdzie, gdzie się szlak dnia kończy!
4547 Wierna kochankom nocy, spuść zasłonę,
4548 By się wznieść mogły oczy w dzień spuszczone
4549 I w te objęcia niedostrzeżonego
4550 Sprowadź, ach! sprowadź mi Romea mego!
4551 Miłości świeci pod twą czarną krepą
4552 Jej własna piękność, a jeśli jest ślepą,
4553 Tym stosowniejszy mrok dla niej. O nocy!
4554 Cicha matrono, w ciemnej twej karocy
4555 Przybądź i naucz mię niemym wyrazem,
4556 Jak się to traci i wygrywa razem
4557 Wśród gry niewinnej dwojga serc dziewiczych;
4558 Skryj w płaszcza twego zwojach tajemniczych
4559 Krew, co mi do lic bije z głębi łona;
4560 Aż nieświadoma miłość, ośmielona,
4561 Za skromność weźmie czyn swej świadomości.
4562 Przyjdź, ciemna nocy! Przyjdź, mój dniu i w ciemności!
4563 To twój blask, o mój luby, jaśnieć będzie
4564 Na skrzydłach nocy, jak pióro łabędzie
4565 Na grzbiecie kruka. Wstąp, o, wstąp w te progi!
4566 Daj mi Romea, a po jego zgonie
4567 Rozsyp go w gwiazdki! A niebo zapłonie
4568 Tak, że się cały świat w tobie zakocha
4569 I czci odmówi słońcu. Ach, jam sobie
4570 Kupiła piękny przybytek miłości,
4571 A w posiadanie jego wejść nie mogę;
4572 Nabytą jestem także, a nabywca
4573 Jeszcze mię nie ma! Dzień ten mi nieznośny
4574 Jak noc, co święto jakowe poprzedza,
4575 Niecierpliwemu dziecku, które nowe
4576 Dostało szaty, a nie może zaraz
4577 W nie się przystroić. A! niania kochana.
4580 Wchodzi Marta z drabinką sznurową w ręku.
4583 Niesie mi wieści o nim, a kto tylko
4584 Wymienia imię Romea, ten boski
4585 Ma dar wymowy. Cóż tam, moja nianiu?
4586 Co to masz? Czy to ta drabinka, którą
4587 Romeo przynieść kazał?
4602 Dlaboga! czego załamujesz ręce?
4608 Ach! on nie żyje, nie żyje! nie żyje!
4609 Biada nam! biada nam! wszystko stracone!
4610 On zginął! on nie żyje! on zabity!
4616 Możeż być niebo tak okrutne?
4623 Nie jest okrutne, lecz Romeo; on to,
4624 On jest okrutny. O Romeo! któż by
4625 Się był spodziewał! Romeo! Romeo!
4631 Cóżeś za szatan, że tak mię udręczasz?
4632 Taki głos w piekle by tylko brzmieć winien.
4633 Czyliż Romeo odjął sobie życie?
4634 Powiedz: tak! a te trzy litery gorszy
4635 Jad będą miały niż wzrok bazyliszka.
4636 Jeżeli takie „tak” istnieje, Julia
4637 Istnieć nie będzie; zawrą się na zawsze
4638 Te usta, które to „tak” wywołały.
4639 Zginąłli, powiedz: tak, jeżeli nie - nie;
4640 W krótkich wyrazach zbaw albo mnie zabij.
4646 Widziałam ranę na me własne oczy,
4647 Boże, zmiłuj się nad nim, tu, tu oto,
4648 Tu w samym środku mężnej jego piersi.
4649 Straszny trup! straszny trup! blady jak popiół;
4650 Cały zbroczony, cały krwią zbryzgany,
4651 Zgęstłą krwią: ażem wzdrygnęła się patrząc.
4657 O pęknij, serce! pęknij w tym przeskoku
4658 Z bogactw do nędzy! Do więzienia, wzroku!
4659 Już ty nie zaznasz swobody uroku.
4660 Jak nas na ziemi złączył jeden ślub,
4661 Tak niech nas w ziemi złączy jeden grób.
4667 Tybalcie! mój najlepszy przyjacielu!
4668 Luby Tybalcie! dziarski, walny chłopcze!
4669 Czemuż mi, czemuż przyszło przeżyć ciebie?
4675 Cóż to za wicher dmie z dwóch stron przeciwnych?
4676 Romeo zginął? i Tybalt zabity?
4677 Ogłoś więc, straszna trąbo, koniec świata!
4678 Bo gdzież są żywi, gdy ci dwaj nie żyją?
4684 Tybalt nie żyje, Romeo wygnany,
4685 Romeo zabił go, jest więc wygnany.
4691 Boże! Romeo przelał krew Tybalta?
4697 On to, niestety, on, on to uczynił.
4703 O serce żmii pod kwiecistą maską!
4704 Kryłże się kiedy smok w tak pięknym lochu?
4705 Luby tyranie, anielski szatanie!
4706 Kruku w gołębich pierzach! Wilku w runie!
4707 Nikczemny wątku w niebiańskiej postaci!
4708 We wszystkim sprzeczny z tym, czym się wydajesz.
4709 Szlachetny zbrodniu! Potępieńcze święty!
4710 O, cóżeś miała do czynienia w piekle,
4711 Naturo, kiedyś taki duch szatański
4712 W raj tak pięknego ciała wprowadziła?
4713 Byłaż gdzie książka tak ohydnej treści
4714 W oprawie tak ozdobnej? Trzebaż, aby
4715 Fałsz zamieszkiwał tak przepyszny pałac?!
4721 Nie ma czci, nie ma wiary, nie ma prawdy,
4722 Nie ma sumienia w ludziach; sama zmienność,
4723 Sama przewrotność, chytrość i obłuda.
4724 Pietrze! daj no mi trochę akwawity.
4725 Te smutki, te zgryzoty, te cierpienia
4726 Robią mię starą. Przeklęty Romeo!
4733 Bodaj ci język oniemiał
4734 Za to przekleństwo! Romeo nie zrodzon
4735 Do hańby; hańba by wstydem spłonęła
4736 Na jego czole! bo ono jest tronem,
4737 Na którym honor śmiało by mógł zostać
4738 Koronowany na monarchę świata.
4739 O, jakże mogłam mu złorzeczyć!
4746 Zbójcę krewnego twego uniewinniać?
4752 Mamże potępiać mojego małżonka?
4753 O biedny! któż by popieścił twe imię,
4754 Gdybym ja, od trzech godzin twoja żona,
4755 Miała je szarpać? Ależ, niegodziwy,
4756 Za co ty mego zabiłeś krewnego!
4757 Za to, że krewny niegodziwy zabić
4758 Chciał mego męża. Precz, precz, łzy niewczesne!
4759 Spłyńcie do źródła, które was wydało;
4760 Dań waszych kropel przypada żalowi,
4761 A nie radości, której ją płacicie.
4762 Mój mąż, co Tybalt go chciał zabić, żyje,
4763 A Tybalt, co chciał zabić mego męża,
4764 Śmierć poniósł; w tym pociecha. Czegóż płaczę?
4765 Ha! doszło moich uszu coś gorszego
4766 Niż śmierć Tybalta; co mię wskroś przeszyło.
4767 Chętnie bym o tym zapomniała, ale
4768 To coś wcisnęło się tak w moją pamięć
4769 Jak karygodny czyn w umysł grzesznika.
4770 Tybalt nie żyje - Romeo wygnany!
4771 To jedno słowo: wygnany, zabiło
4772 Tysiąc Tybaltów. Śmierć Tybalta była
4773 Sama już przez się dostatecznym ciosem;
4774 Jeśli zaś ciosy lubią towarzystwo
4775 I gwałtem muszą mieć za sobą świtę,
4776 Dlaczegóż w ślad tych słów: Tybalt nie żyje!
4777 Nie nastąpiło: twój ojciec nie żyje
4778 Lub matka, albo i ojciec, i matka?
4779 Żal byłby wtenczas całkiem naturalny,
4780 Lecz gdy Tybalta śmierć ma za następstwo
4781 To przeraźliwe: Romeo wygnany!
4782 O, jednocześnie z tym wykrzykiem Tybalt,
4783 Matka i ojciec, Romeo i Julia,
4784 Wszyscy nie żyją. Romeo wygnany!
4785 Z zbójczego tego wyrazu płynąca
4786 Śmierć nie ma granic ni miary, ni końca
4787 I żaden język nie odda boleści,
4788 Jaką to straszne słowo w sobie mieści.
4789 Gdzie moja matka i ojciec?
4796 Tybalta jęczą i łzy wylewają.
4797 Chcesz tam panienka iść, to zaprowadzę.
4803 Nie mnie oblewać łzami jego rany:
4804 Moich przedmiotem Romeo wygnany.
4805 Weź tę drabinkę. Biedna ty plecionko!
4806 Ty zawód dzielisz z Romea małżonką:
4807 Obie nas chybił los oczekiwany,
4808 Bo on wygnany, Romeo wygnany!
4809 Ty pozostajesz spuścizną jałową,
4810 A ja w panieńskim stanie jestem wdową.
4811 Pójdź, nianiu, prowadź mię w małżeńskie łoże,
4812 Nie mąż, już tylko śmierć w nie wstąpić może.
4818 Czekaj no, pójdę sprowadzić Romea,
4819 By cię pocieszył. Wiem, gdzie on jest teraz.
4820 Nie płacz; użyjem jeszcze tych plecionek
4821 I twój Romeo wnet przed tobą stanie.
4827 O, znajdź go! daj mu w zakład ten pierścionek
4828 I na ostatnie proś go pożegnanie.
4841 Cela Ojca Laurentego. Wchodzi Ojciec Laurenty i Romeo.
4847 Romeo! Pójdź tu, pognębiony człeku!
4848 Smutek zakochał się w umyśle twoim
4849 I poślubiony jesteś niefortunnie.
4855 Cóż tam, cny ojcze? Jakiż wyrok księcia?
4856 I jakaż dola nieznana ma zostać
4864 Jest mój syn drogi z takim towarzystwem,
4865 Przynoszęć wieści o wyroku księcia.
4871 Jakiż by mógł być łaskawszy prócz śmierci?
4877 Z ust jego padło łagodniejsze słowo:
4878 Wygnanie ciała, nie śmierć ciała, wyrzekł.
4884 Wygnanie? Zmiłuj się, jeszcze śmierć dodaj!
4885 Wygnanie bowiem wygląda okropniej
4886 Niż śmierć. Zaklinam cię, nie mów: wygnanie.
4892 Wygnany jesteś z obrębu Werony.
4893 Zbierz męstwo, świat jest długi i szeroki.
4899 Zewnątrz Werony nie ma, nie ma świata,
4900 Tylko tortury, czyściec, piekło samo!
4901 Stąd być wygnanym jest to być wygnanym
4902 Ze świata; być zaś wygnanym ze świata
4903 Jest to śmierć ponieść; wygnanie jest zatem
4904 Śmiercią barwioną. Mieniąc śmierć wygnaniem,
4905 Złotym toporem ucinasz mi głowę,
4906 Z uśmiechem patrząc na ten cios śmiertelny.
4912 O ciężki grzechu! O niewdzięczne serce!
4913 Błąd twój pociąga z prawa śmierć za sobą:
4914 Książę, ujmując się jednak za tobą,
4915 Prawo życzliwie usuwa na stronę
4916 I groźny wyraz: śmierć - w wygnanie zmienia,
4917 Łaska to, i ty tego nie uznajesz?
4923 Katusza to, nie łaska. Tu jest niebo,
4924 Gdzie Julia żyje; lada pies, kot, lada
4925 Mysz marna, lada nikczemne stworzenie
4926 Żyje tu w niebie, może na nią patrzeć,
4927 Tylko Romeo nie może. Mdła mucha
4928 Więcej ma mocy, więcej czci i szczęścia
4929 Niźli Romeo; jej wolno dotykać
4930 Białego cudu, drogiej ręki Julii
4931 I nieśmiertelne z ust jej kraść zbawienie;
4932 Z tych ust, co pełne westalczej skromności
4933 Bez przerwy płoną i pocałowanie
4934 Grzechem być sądzą; mucha ma tę wolność,
4935 Ale Romeo nie ma; on wygnany.
4936 I mówisz, że wygnanie nie jest śmiercią?
4937 Nie maszli żadnej trucizny, żadnego
4938 Ostrza, żadnego środka nagłej śmierci,
4939 Aby mię zabić, tylko ten fatalny
4940 Wyraz — wygnanie? O księże, złe duchy
4941 Wyją, gdy w piekle usłyszą ten wyraz:
4942 I ty masz serce, ty, święty spowiednik,
4943 Rozgrześca grzechów i szczery przyjaciel,
4944 Pasy drzeć ze mnie tym słowem: wygnanie?
4950 Stój, nierozumny szaleńcze, posłuchaj!
4956 Znowu mi będziesz prawił o wygnaniu.
4962 Dam ci broń przeciw temu wyrazowi;
4963 Balsamem w przeciwnościach — filozofia;
4964 W tej więc otuchę czerp będąc wygnanym.
4970 Wygnanym jednak! O, precz z filozofią!
4971 Czyż filozofia zdoła stworzyć Julię?
4972 Przestawić miasto? Zmienić wyrok księcia?
4973 Nic z niej; bezsilna ona, nie mów o niej.
4979 Szaleni są więc głuchymi, jak widzę.
4985 Jak mają nie być, gdy mądrzy nie widzą.
4991 Dajże mi mówić; przyjm słowa rozsądku.
4997 Nie możesz mówić tam, gdzie nic nie czujesz.
4998 Bądź jak ja młodym, posiądź miłość Julii,
4999 Zaślub ją tylko co, zabij Tybalta,
5000 Bądź zakochanym jak ja i wygnanym,
5001 A wtedy będziesz mógł mówić; o, wtedy
5002 Będziesz mógł sobie z rozpaczy rwać włosy
5003 I rzuć się na ziemię,jak ja teraz,
5004 Na grób zawczasu biorąc sobie miarę.
5008 Rzuca się na ziemię. Słychać kołatanie.
5013 Cicho, ktoś puka; ukryj się, Romeo.
5019 Nie; chyba para powstała z mych jęków,
5020 Jak mgła, ukryje mię przed ludzkim wzrokiem.
5029 Słyszysz? pukają znowu. Kto tam? Powstań,
5030 Powstań, Romeo! Chcesz być wziętym? Powstań;
5036 Wnijdź do pracowni mojej. Zaraz, zaraz.
5044 Tak na gwałt puka? Skąd wy? Czego chcecie?
5051 Wpuśćcie mię, wnet się o wszystkim dowiecie.
5067 O! świątobliwy ojcze, powiedz, proszę,
5068 Gdzie jest mąż mojej pani, gdzie Romeo?
5074 Tu, na podłodze, łzami upojony.
5080 Ach, on jest właśnie w stanie mojej pani,
5081 Właśnie w jej stanie. Nieszczęsna sympatio!
5082 Smutne zbliżenie! I ona tak leży
5083 Płacząc i łkając, szlochając i płacząc.
5084 Powstań pan, powstań, jeśli jesteś mężem!
5085 O, powstań, podnieś się przez wzgląd na Julię!
5086 Dlaczego dać się przygnębiać tak srodze?
5098 Ach, panie! Wszystko na tym świecie
5099 Kończy się śmiercią.
5106 Cóż się z nią dzieje? O, pewnie mię ona
5107 Ma za mordercę zakamieniałego,
5108 Kiedym mógł naszych rozkoszy dzieciństwo
5109 Splamić krwią, jeszcze tak bliską jej własnej.
5110 Gdzie ona? Jak się miewa i co mówi
5111 Na zawód w świeżo błysłym nam zawodzie?
5117 Nic, tylko szlocha i szlocha, i szlocha;
5118 To się na łóżko rzuca, to powstaje,
5119 To woła: „Tybalt!”, to krzyczy: „Romeo!”
5127 Z śmiertelnej paszczy działa wystrzelone
5128 Miało ją zabić, tak jak jej krewnego
5129 Zabiła ręka tego, co je nosi.
5130 O! powiedz, powiedz mi, ojcze, przez litość,
5131 W którym zakątku tej nędznej budowy
5132 Mieszka me imię; powiedz, abym zburzył
5133 To nienawistne siedlisko. Dobywa miecza.
5140 Dłoń rozpaczliwą! czy jesteś ty mężem?
5141 Postać wskazuje twoja, że nim jesteś;
5142 Łzy twe niewieście; dzikie twoje czyny
5143 Cechują wściekłość bezrozumną zwierza.
5144 W pozornym mężu ukryta niewiasto!
5145 Zwierzu, przybrany w pozór tego dwojga!
5146 Ty mnie w zdumienie wprawiasz. Jakem kapłan!
5147 Myślałem, że masz więcej hartu w sobie.
5148 Tybaltaś zabił, chcesz zabić sam siebie
5149 I przez haniebny ten na siebie zamach
5150 Zabić chcesz także tę, co żyje tobą?
5151 Przecz tak uwłaczasz swemu urodzeniu,
5152 Niebu i ziemi, skoro urodzenie,
5153 Niebo i ziemia ci się śmieją? Wstydź się!
5154 Krzywdzisz swą postać, swą miłość, swój rozum,
5155 Boś ty jak lichwiarz bogaty w to wszystko,
5156 Ale niczego tego nie używasz
5157 W sposób mogący te dary ozdobić.
5158 Kształtna twa postać jest figurą z wosku,
5159 Skoro nie z męską cnotą idzie w parze;
5160 Miłość twa w gruncie czczym krzywoprzysięstwem,
5161 Skoro chcesz zabić tę, którejś ją ślubił.
5162 Twój rozum, chluba kształtów i miłości,
5163 Niezręczny w korzystaniu z tego dwojga,
5164 Jest jak proch w rożku płochego żołnierza,
5165 Co się zapala z własnej jego winy
5166 I razi tego, którego miał bronić.
5167 Otrząś się, człeku! Julia twoja żyje;
5168 Julia, dla której umrzeć byłeś gotów;
5169 W tymeś szczęśliwy. Tybalt chciał cię zabić,
5170 Tyś jego zabił: w tym szczęśliwyś także.
5171 Prawo, grożące ci śmiercią, zamienia
5172 Śmierć na wygnanie, i w tymeś szczęśliwy.
5173 Stosy na głowie błogosławieństw dźwigasz,
5174 Szczęście najwabniej wdzięczy się do ciebie,
5175 A ty, jak dziewka zepsuta, kapryśna,
5176 Dąsasz się na tę szczodrotę fortuny.
5177 Strzeż się, bo tacy marnie umierają.
5178 Terazże idź do żony, jak to było
5179 Wprzód umówione, i pociesz niebogę.
5180 Pomnij wyjść jednak przed wart rozstawieniem;
5181 Bo później przejść byś nie mógł do Mantui,
5182 Gdzie masz przebywać tak długo, aż znajdziem
5183 Czas do odkrycia waszego małżeństwa,
5184 Do pojednania waszych nieprzyjaciół,
5185 Do przebłagania księcia, na ostatek
5186 Do sprowadzenia cię nazad, z radością
5187 Dziesięciokroć sto tysięcy razy większą
5188 Niż teraźniejszy twój smutek. Waćpani,
5189 Idź naprzód; pozdrów ode mnie swą panią
5190 I każ jej naglić wszystkich do spoczynku,
5191 Ku czemu żal ich ułatwi namowę.
5192 Romeo przyjdzie niebawem.
5199 Mogłabym całą noc stać tu i słuchać,
5200 Co też to może nauczoność! Biegnę
5201 Uprzedzić moją panią, że pan przyjdziesz.
5207 Idź, proś ją, niech się gotuje mię zgromić.
5213 Oto pierścionek, który mi kazała
5214 Doręczyć panu. Śpiesz się pan, już późno.
5223 O, jakże mi ten dar dodał otuchy!
5229 Idź już, dobranoc! a pamiętaj, synu,
5230 Wyjść jeszcze dzisiaj, nim zaciągną warty,
5231 Albo w przebraniu wyjść jutro o świcie.
5232 Osiądź w Mantui. Jeden z naszych braci
5233 Nosić ci będzie od czasu do czasu
5234 Zawiadomienie o każdym wypadku,
5235 Jaki na twoją korzyść tu się zdarzy.
5236 Daj rękę, późno już, bądź zdrów, dobranoc.
5242 Gdyby nie radość, co mię czeka, wczesny
5243 Ten rozdział z tobą byłby zbyt bolesny.
5257 Pokój w domu Kapuletów. Wchodzą Kapulet, Pani Kapulet i Parys.
5262 Tak smutny dotknął nas, panie, wypadek.
5263 Żeśmy nie mieli czasu mówić z Julią.
5264 Krewny nasz, Tybalt, był jej nader drogim,
5265 Nam także, ale rodzim się, by umrzeć.
5266 Dziś ona już nie zejdzie, bo już późno.
5267 Gdyby nie twoje, hrabio, odwiedziny,
5268 Ja sam bym w łóżku był już od godziny.
5274 Pora żałoby nie sprzyja zalotom;
5275 Dobranoc, pani, poleć mnie swej córce.
5281 Najchętniej, zaraz jutro ją wybadam;
5282 Na dziś zamknęła się, by żal swój spłakać.
5288 Hrabio, za miłość naszego dziecięcia
5289 Mogę ci ręczyć; mniemam, że się skłoni
5290 Do mych przełożeń, co więcej, nie wątpię.
5291 Pójdź do niej, żono, nim się spać położysz;
5292 Oznajm jej cnego Parysa zamiary
5293 I powiedzże jej, uważasz, iż w środę...
5294 Zaczekaj, cóż to dzisiaj?
5306 A! poniedziałek! Za wcześnie we środę;
5307 Odłóżmy to na czwartek; w ten więc czwartek
5308 Zostanie żoną szlachetnego hrabi.
5309 Będzieszli gotów? Czy ci to dogadza?
5310 Cicho się sprawim: jeden, dwóch przyjaciół...
5311 Gdybyśmy bowiem po tak świeżej stracie
5312 Bardzo hulali, ludzie, widzisz, hrabio,
5313 Mogliby myśleć, że za lekko bierzem
5314 Zgon tak bliskiego krewnego; dlatego
5315 Wezwiem przyjaciół z jakie pół tuzina
5316 I na tym koniec. Cóż mówisz na czwartek?
5322 Rad bym, o panie, żeby już był jutro.
5328 To dobrze. Bądź nam zdrów. A więc we czwartek.
5329 Wstąpże do Julii, żono, nim spać pójdziesz,
5330 Przygotuj ją do ślubu. Bądź zdrów, hrabio.
5331 Światła! hej! światła do mego pokoju!
5332 Tak już jest późno, żebyśmy nieledwie
5333 Mogli powiedzieć: tak rano. Dobranoc.
5347 Pokój Julii. Wchodzą Romeo i Julia.
5352 Chcesz już iść? Jeszcze ranek nie tak bliski,
5353 Słowik to, a nie skowronek się zrywa
5354 I śpiewem przeszył trwożne ucho twoje.
5355 Co noc on śpiewa owdzie na gałązce
5356 Granatu, wierzaj mi, że to był słowik.
5362 Skowronek to, ów czujny herold ranku,
5363 Nie słowik; widzisz te zazdrosne smugi,
5364 Co tam na wschodzie złocą chmur krawędzie?
5365 Pochodnie nocy już się wypaliły
5366 I dzień się wspina raźnie na gór szczyty.
5367 Chcąc żyć, iść muszę lub zostając — umrzeć.
5373 Owo światełko nie jest świtem; jest to
5374 Jakiś meteor od słońca wysłany,
5375 Aby ci służył w noc na przewodnika
5376 I do Mantui rozjaśnił ci drogę,
5377 Zostań więc, nie masz potrzeby się śpieszyć.
5383 Niech mię schwytają, na śmierć zaprowadzą,
5384 Rad temu będę, bo Julia chce tego.
5385 Nie, ten brzask nie jest zapowiedzią ranka,
5386 To tylko blady odblask lica luny;
5387 To nie skowronek, co owdzie piosenką
5388 Bijąc w niebiosa wznosi się nad nami.
5389 Więcej mię względów skłania tu pozostać
5390 Niż nagle odejść. O śmierci, przybywaj!
5391 Chętnie cię przyjmę, bo Julia chce tego.
5392 Cóż, luba? prawda, że jeszcze nie dnieje?
5398 O, dnieje, dnieje! Idź, spiesz się, uciekaj!
5399 Głos to skowronka grzmi tak przeraźliwie
5400 I niestrojnymi, ostrymi dźwiękami
5401 Razi me ucho. Mówią, że skowronek
5402 Miło wywodzi; z tym się ma przeciwnie,
5403 Bo on wywodzi nas z objęć wzajemnych.
5404 Skowronek, mówią, z obrzydłą ropuchą
5405 Zamienił oczy; o, rada bym teraz,
5406 Żeby był także i głos z nią zamienił,
5407 Bo ten głos, w smutnej rozstania potrzebie,
5408 Dzień przywołując, odwołuje ciebie.
5409 Idź już, idź: ciemność coraz to się zmniejsza.
5415 A dola nasza coraz to ciemniejsza!
5436 Starsza pani tu nadchodzi,
5437 Dzień świta: baczność, bo się narazicie.
5446 O okno, wpuśćże dzień, a wypuść życie!
5451 wychodząc przez okno
5453 Bądź zdrowa! Jeszcze jeden uścisk krótki.
5459 Już idziesz; o mój drogi! mój milutki!
5460 Muszę mieć co dzień wiadomość o tobie;
5461 A każda chwila równą będzie dobie.
5462 Zgrzybieję licząc podług tej rachuby,
5463 Nim cię zobaczę znowu, o mój luby.
5469 Ilekroć będę mógł, tylekroć twoję
5470 Drogą troskliwość pewnie zaspokoję.
5479 Jak myślisz, czy się znów ujrzymy kiedy?
5485 Nie wątpię o tym, najmilsza, a wtedy
5486 Wszystkie cierpienia nasze kwiatem tkaną
5487 Kanwą do słodkich rozmów nam się staną.
5493 Boże! przeczuwam jakąś ciężką dolę;
5494 Wydajesz mi się teraz tam na dole
5495 Jak trup, z którego znikły życia ślady.
5496 Czy mię wzrok myli? Jakiżeś ty blady!
5502 I twoja także twarz jak pogrobowa.
5503 Smutek nas trawi. Bądź zdrowa! bądź zdrowa!
5510 O losie! ludzie mienią cię niestałym;
5511 Toż więc przez zawiść tylko prześladujesz
5512 Tych, co kochają stale? Bądź niestały,
5513 Bo wtedy będę mogła mieć nadzieję,
5514 Że go niedługo będziesz zatrzymywał
5522 Julio! czyś już wstała?
5528 Któż to mię woła! Głosże to mej matki?
5529 Nie spałaż ona czy wstała tak rano?
5530 Jakiż niezwykły powód ją sprowadza?
5534 Wchodzi Pani Kapulet.
5539 Jak się masz, Julciu?
5545 Niedobrze mi, matko!
5551 Wciąż jeszcze płaczesz nad stratą Tybalta?
5552 Chceszże go łzami dobyć z grobu? Choćbyś
5553 Dopięła tego, wskrzesić go nie zdołasz.
5554 Przestań więc; pewien żal może dowodzić
5555 Wielkiej miłości, ale wielkość żalu
5556 Dowodzi pewnej płytkości pojęcia.
5562 Trudno na taką stratę nie być czułą.
5568 Tak, ale płacząc czujesz tylko stratę,
5569 Nie tego, po kim płaczesz, moje dziecko.
5575 Tak czując stratę, mogę tylko płakać.
5581 Przyznaj się jednak, że nie tyle płaczesz
5582 Nad jego śmiercią, jako raczej nad tym,
5583 Że jeszcze żyje ten łotr, co go zabił.
5602 On i łotr żyją daleko od siebie.
5606 Przebacz mu, Boże, tak jak ja przebaczam,
5607 A przecież nie ma na świecie człowieka,
5608 Który by bardziej ciężył mi na sercu.
5614 Że mimo swoich niecnot jeszcze żyje.
5620 Że go nie mogę dosiąc tym ramieniem,
5621 Rada bym sama móc się na nim zemścić.
5627 Dozna on zemsty; nie troszcz się i nie płacz,
5628 Zlecę ja pewnej osobie w Mantui,
5629 Gdzie ten wygnany renegat się schronił,
5630 Dać mu traktament tak zniewalający,
5631 Że wnet pospieszy za Tybaltem.Wtedy
5632 Będziesz, spodziewam się, zaspokojona.
5638 Nie zaspokoi mnie Romeo nigdy,
5639 Dopóki tylko żyć będzie; tak silnie
5640 Boleść po krewnym rozjątrza mi serce.
5641 O pani, jeśli tylko znajdziesz kogo,
5642 Co się podejmie podać mu truciznę,
5643 Ja ją przyrządzę, by po jej wypiciu
5644 Romeo zasnąć mógł jak najspokojniej.
5645 Jakże mię korci słyszeć jego imię
5646 I nie móc zaraz dostać się do niego,
5647 By przywiązaniu memu do Tybalta
5648 Dać odwet na tym, co go zamordował.
5654 Znajdź ty sposoby, ja znajdę człowieka,
5655 Terazże mam ci udzielić, dziewczyno,
5663 Pożądanymi są w tak smutnych czasach.
5664 Jakaż tych nowin treść, kochana matko?
5670 Masz troskliwego ojca, moje dziecię;
5671 On to, ażeby smutek twój rozproszyć,
5672 Umyślił i wyznaczył dzień na radość
5673 Tak dla cię, jak i dla mnie niespodzianą.
5679 Cóż to za radość, matko? mogęż wiedzieć?
5685 Ta, a nie inna, że w ten czwartek z rana
5686 Piękny, szlachetny, młody hrabia Parys
5687 Ma cię uczynić szczęśliwą małżonką
5688 W Świętego Piotra kościele.
5695 Świętego Piotra i Piotra samego!
5696 Nigdy on, nigdy tego nie uczyni!
5697 Zdumiewa mię ten pośpiech. Mam iść za mąż,
5698 Nim ten, co moim ma być mężem, zaczął
5699 Starać się o mnie, nim mi się dał poznać?
5700 Proszę cię, matko, powiedz memu ojcu,
5701 Że jeszcze nie chcę iść za mąż, a gdybym
5702 Koniecznie miała iść, to bym wolała
5703 Pójść za Romea, który, jak wiesz dobrze,
5704 Jest mi z całego serca nienawistny,
5705 Niż za Parysa. Ha! to mi nowina!
5709 Wchodzi Kapulet i Marta.
5714 Oto twój ojciec, powiedz mu to sama;
5715 Zobaczym, jak on przyjmie twą odpowiedź.
5721 Kiedy dzień kona, niebo spuszcza rosę;
5722 Ale po skonie naszego krewnego
5723 Pada ulewny deszcz. Cóż to, dziewczyno?
5724 Czy jesteś cebrem? Ciągle jeszcze we łzach?
5725 Ciągłe wezbranie? W małej swej istocie
5726 Przedstawiasz obraz łodzi, morza, wiatru:
5727 Bo twoje oczy, jakby morze, ciągle
5728 Falują łzami: biedne twoje ciało
5729 Jak łódź żegluje po tych słonych falach.
5730 Wiatrem na koniec są westchnienia twoje,
5731 Które ze łzami walcząc, a łzy z nimi,
5732 Jeżeli nagła nie nastąpi cisza,
5733 Strzaskają twoją łódkę. I cóż, żono?
5734 Czyś jej zamiary nasze objawiła?
5740 Tak, ale nie chce i dziękuje za nie,
5741 Bodajby była z grobem zaślubiona!
5747 Co? Jak to? Nie chce? Nie chce? Nie chce, mówisz?
5748 Nie jest nam wdzięczna? Nie pyszni się z tego?
5749 Nie poczytuje sobie za szczyt szczęścia,
5750 Niegodna, żeśmy jej najgodniejszego
5751 Z werońskich chłopców wybrali na męża?
5757 Nie pysznam z tego, alem wdzięczna za to
5758 Pyszna, zaiste, nie mogę być z tego,
5759 Co nienawidzę; lecz wdzięczna być winnam
5760 I za nienawiść w postaci miłości.
5766 Cóż to znów? cóż to? Logika w spódnicy!
5767 Pysznam i wdzięcznam, i zasię nie wdzięcznam,
5768 Jednak nie pysznam! Słuchaj, świdrzygłówko,
5769 Nie dziękuj wdzięcznie ni się pyszń z niepyszna,
5770 Lecz zbierz swe sprytne klepki na ten czwartek,
5771 By pójść z Parysem do Świętego Piotra,
5772 Albo cię każę zawlec tam na smyczy.
5773 Rozumiesz? ty blednico, ty tłumoku;
5780 Wstydź się! czyś oszalał?
5786 Błagam cię, ojcze, na klęczkach cię błagam,
5787 Pozwól powiedzieć sobie tylko słowo.
5793 Precz, wszetecznico! dziewko nieposłuszna!
5794 Ja ci powiadam: gotuj się w ten czwartek
5795 Iść do kościoła lub nigdy, przenigdy
5796 Na oczy mi się więcej nie pokazuj.
5797 Nic nie mów ani piśnij, ani trunij:
5798 Palce mię świerzbią. Myśleliśmy, żono,
5799 Że nas za skąpo Bóg pobłogosławił
5800 Dając nam jedno dziecko; teraz widzę,
5801 Że i to jedno jest jednym za wiele
5802 I że w niej mamy bicz boży. Precz, plucho!
5810 Jegomość grzeszy, tak fukając na nią.
5816 Doprawdy! Czy tak sądzi wasza mądrość?
5817 Idźże pytlować gębą z kumoszkami.
5823 Nie mówię bluźnierstw.
5835 Czyż mówić zbrodnia?
5841 Milcz, stara trajkotko!
5842 Schowaj swój rozum na babskie sejmiki.
5855 Na miłość boską, to trzeba oszaleć!
5856 W dzień, w noc, wieczorem, rano, w domu, w mieście,
5857 Sam, w towarzystwie, we śnie i na jawie
5858 Ciągle i ciągle ot, rozmyślam tylko
5859 O jej zamęściu; i teraz, gdym znalazł
5860 Dlań oblubieńca książęcego rodu,
5861 Pana rozległych majątków, młodego,
5862 Ukształconego, uposażonego
5863 Dokolusieńka, jak mówią, w przymioty,
5864 Jakich się może od mężczyzny żądać;
5865 Trzeba, ażeby mi jedna smarkata,
5866 Mazgajowata gęś odpowiedziała:
5867 Nie chcę iść za mąż, nie mogę pokochać,
5868 Jestem za młoda, wybaczcie mi, proszę.
5869 Nie chcesz iść za mąż? a to nie idź, zgoda,
5870 Ale mi nie właź w oczy; żeruj sobie,
5871 Gdzie tylko zechcesz, byle nie w mym domu.
5872 Zważ to, pamiętaj, nie zwykłym żartować.
5873 Czwartek za pasem; przyłóż dłoń do serca;
5874 Namyśl się dobrze; będzieszli powolna,
5875 Znajdziesz dobrego we mnie przyjaciela,
5876 A nie, to marniej, żebrz, jęcz, mrzej pod płotem;
5877 Bo jak Bóg w niebie, nigdy cię nie uznam
5878 Za moje dziecko i z mojego mienia
5879 Nawet źdźbło nigdy ci się nie oberwie.
5880 Możesz się na to spuścić, jestem słowny.
5889 Nie masz litości w niebie, która widzi
5890 Całą głębokość mojego cierpienia?
5891 Ty mię przynajmniej nie odpychaj, matko!
5892 Zwlecz to małżeństwo na miesiąc, na tydzień
5893 Albo mi pościel oblubieńcze łoże
5894 W tymże grobowcu, w którym Tybalt leży.
5900 Nie mów nic do mnie, nic ci nie odpowiem;
5901 Rób, co chcesz, wszystko mi to obojętne.
5910 O Boże! O ty, moja karmicielko!
5911 Poradź mi, powiedz, jak temu zaradzić?
5912 Mój mąż na ziemi, moja wiara w niebie;
5913 Jakżeż ta wiara ma na ziemię wrócić,
5914 Nim mój mąż sam mi ją powróci z nieba
5915 Po opuszczeniu ziemi? Daj mi radę.
5916 Niestety! Że też nieba mogą nękać
5917 Tak mdłą istotę jak ja! Nic nie mówisz?
5918 Nie maszże żadnej pociechy, żadnego
5926 Romeo na wygnaniu i o wszystko
5927 Można iść w zakład, że cię już nie przyjdzie
5928 Nagabać więcej, chybaby ukradkiem.
5929 Ponieważ tedy rzecz tak stoi, sądzę,
5930 Że nic lepszego nie masz do zrobienia
5931 Jak pójść za hrabię. Dalipan, to wcale,
5932 Co się nazywa, przystojny mężczyzna.
5933 Romeo kołek przy nim; orzeł, pani,
5934 Nie ma tak pięknych, żywych, bystrych oczu
5935 Jak Parys. Nazwij mię hetką-pętelką,
5936 Jeśli nie będziesz z kretesem szczęśliwa
5937 W tym nowym stadle, bo ono jest stokroć
5938 Lepsze niż pierwsze; a choćby nie było,
5939 To i tak tamten pierwszy już nie żyje;
5940 Tak jakby nie żył; przynajmniej dla ciebie,
5941 Skoro, choć żyje, nie masz zeń pożytku.
5953 Ba, i z duszy całej!
5954 Jeśli nie z serca i nie z duszy, to je
5973 Bardzoś mi przez to dodała otuchy,
5974 Idźże i powiedz teraz mojej matce,
5975 Że, naraziwszy się na gniew rodzica,
5976 Poszłam do celi ojca Laurentego
5977 Odprawić spowiedź i wziąć rozgrzeszenie.
5983 O, idę! to mi pięknie i roztropnie.
5992 Stara niecnoto! Zdradziecki szatanie!
5993 Cóż jest niegodniej, cóż jest większym grzechem:
5994 Czy tak mię kusić do krzywoprzysięstwa?
5995 Czy lżyć małżonka mego tymiż usty,
5996 Którymi tyle razy go pod niebo
5997 Wznosiłaś chwaląc? Precz, uwodzicielko!
5998 Serce me odtąd zamknięte dla ciebie.
5999 Pójdę poprosić ojca Laurentego,
6000 By mi dał radę, a jeśli żadnego
6001 Na tę przeciwność nie będzie sposobu,
6002 Znajdę moc w sobie wstąpienia do grobu.
6026 Cela Ojca Laurentego. Ojciec Laurenty i Parys.
6031 W ten czwartek zatem? To bardzo pośpiesznie.
6037 Mój teść, Kapulet, życzy sobie tego;
6038 A ja powodu nie mam, by odwlekać.
6044 Nie znasz pan, mówisz, uczuć swojej przyszłej;
6045 Krzywa to droga, ja takich nie lubię.
6051 Bez miary płacze nad śmiercią Tybalta,
6052 Małom jej przeto mówił o miłości,
6053 Bo Wenus w domu łez się nie uśmiecha.
6054 Ojciec jej, mając to za niebezpieczne,
6055 Że się tak bardzo poddaje żalowi,
6056 W mądrości swojej przyśpiesza nasz związek,
6057 By zatamować źródło tych łez, które
6058 W odosobnieniu cieką za obficie.
6059 A w towarzystwie prędzej mogą ustać.
6060 Znasz teraz, ojcze, powód tej nagłości.
6067 Obym mógł nie znać powodów do zwłoki!
6071 Patrz, hrabio, oto twa przyszła nadchodzi.
6080 Szczęsny traf dla mnie, piękna przyszła żono!
6086 Być może, przyszłość jest nieodgadniona.
6092 To „może” ma być już w ten czwartek z rana.
6104 Prawda to zbyt znana.
6110 Przyszłaś się, pani, spowiadać przed ojcem?
6116 Mówiąc to, panu bym się spowiadała.
6122 Nie zaprzecz przed nim, pani, że mię kochasz.
6128 Że jego kocham, to wyznam i panu.
6134 Wyznasz mi także, tuszę, że mnie kochasz.
6140 Gdyby tak było, większą by to miało
6141 Wartość wyznane z daleka niż w oczy.
6147 Biedna! łzy bardzo twarz twą oszpeciły.
6153 Niewielkie przez to odniosły zwycięstwo;
6154 Dosyć już była uboga przed nimi.
6160 Tym słowem bardziej ją krzywdzisz niż łzami.
6166 Nie jest to krzywda, panie, ale prawda,
6167 I w oczy sobie ją mówię.
6174 Do mnie należy, a ty jej uwłaczasz.
6180 Nie przeczę; moja bowiem była inna.
6181 Maszli czas teraz, mój ojcze duchowny,
6182 Czyli też mam przyjść wieczór po nieszporach?
6188 Nie brak mi teraz czasu, smętne dziecię.
6189 Racz, panie hrabio, zostawić nas samych.
6195 Niech mię Bóg broni świętym obowiązkom
6196 Stać na przeszkodzie! Julio, w czwartek z rana
6197 Przyjdę cię zbudzić. Bądź zdrowa tymczasem
6198 I przyjm pobożne to pocałowanie.
6207 O! zamknij, ojcze, drzwi; a jak je zamkniesz,
6208 Przyjdź płakać ze mną. Nie ma już nadziei!
6209 Nie ma ratunku! Nie ma ocalenia!
6215 Ach, Julio! Znam twą boleść; mnie samego
6216 Nabawia ona prawie odurzenia,
6217 Słyszałem, i nic tego nie odwlecze,
6218 Że w przyszły czwartek wziąć masz ślub z tym hrabią
6224 Nie mów mi, ojcze, że o tym słyszałeś;
6225 Chyba, że powiesz, jak tego uniknąć,
6226 Jeżeli w swojej mądrości nie znajdziesz
6227 Żadnego na to środka, to przynajmniej
6228 Postanowienie moje nazwij mądrym,
6229 A w tym sztylecie zaraz znajdę środek.
6230 Bóg złączył moje i Romea ręce,
6231 Ty nasze dłonie; i nim ta dłoń, świętą
6232 Pieczęcią twoją z Romeem spojona,
6233 Inny akt stwierdzi, nim to wierne serce
6234 W zdradzieckim buncie odda się innemu,
6235 To ostrze zada śmierć sercu i dłoni.
6236 Daj mi więc jaką radę, zaczerpniętą
6237 Z długoletniego doświadczenia twego,
6238 Albo bądź świadkiem, jak ten nóż rozstrzygnie
6239 Sprawę pomiędzy mną a moim losem,
6240 Wnet zaradzając temu, czego ani
6241 Wiek, ani rozum nie mógł doprowadzić
6242 Do rozwiązania zgodnego z honorem.
6243 Mów prędko; pilno mi wstąpić do grobu,
6244 Jeśli mi powiesz, że nie ma sposobu.
6250 Stój, córko! Mam ja w myśli pewien środek,
6251 Wymagający równie rozpaczliwej
6252 Determinacji, jak jest rozpaczliwe
6253 To, czemu chcemy zapobiec. Jeżeli,
6254 Dla uniknięcia małżeństwa z Parysem,
6255 Masz siłę woli odjąć sobie życie,
6256 To się odważysz snadź na coś takiego,
6257 Co będąc tylko podobnym do śmierci
6258 Uwolni cię od hańby, jakiej chciałaś
6259 Ujść przez zadanie jej sobie naprawdę.
6260 Maszli odwagę, toć wskażę ten środek.
6266 O! każ mi, zamiast być żoną Parysa,
6267 Skoczyć ze szczytu wieży; w rozbójniczych
6268 Gościć jaskiniach, w legowiskach wężów,
6269 Zamknij mię w jedną klatkę z niedźwiedziami
6270 Albo mię wepchnij nocą do kostnicy,
6271 Zewsząd pokrytej szczątkami szkieletów,
6272 Poczerniałymi kośćmi i czaszkami,
6273 Każ mi wejść żywcem w grób świeżo kopany
6274 I w jeden całun z trupem się obwinąć;
6275 Wszystko to dawniej dreszcz budziło we mnie,
6276 Ale bez trwogi uczynię to zaraz,
6277 Bylebym tylko pozostała czystą
6278 Małżonką mego lubego kochanka.
6284 Słuchaj więc; idź do domu, bądź wesoła,
6285 Przystań na związek z hrabią. Jutro środa;
6286 Staraj się jutro na noc zostać sama,
6287 Niech Marta nie śpi ten raz w twym pokoju.
6288 Masz tu flaszeczkę; weźmiesz ją do łóżka
6289 I filtrowany likwor ten wypijesz;
6290 A wnet po wszystkich żyłach cię przebiegnie
6291 Usypiający dreszcz, który owładnie
6292 Wszelką żywotną funkcją; wszystkie pulsa
6293 Wstrzymają w tobie swe zwyczajne bicie;
6294 Ni dech, ni ciepło nie wskaże, że żyjesz.
6295 Róże ust twoich i policzków zbledną
6296 Jak popiół; oczu zasłony zapadną,
6297 Jak gdy dłoń śmierci zakrywa dzień życia;
6298 Każdy twój członek pozbawiony władzy
6299 Zdrętwieje, stęgnie, zziębnie jak u trupa.
6300 I w tym pozornym stanie nagłej śmierci
6301 Zostawać będziesz czterdzieści dwie godzin,
6302 Wtedy się ockniesz jak ze snu błogiego.
6303 Gdy więc nazajutrz z rana narzeczony
6304 Przyjdzie cię zbudzić, znajdzie cię umarłą;
6305 Po czym, jak każe zwyczaj, przystrojona
6306 W godowe szaty, w odsłoniętej trumnie,
6307 Złożoną będziesz pod owym sklepieniem,
6308 Gdzie leżą wszyscy ze krwi Kapuletów.
6309 Uwiadomiony tymczasem przeze mnie
6310 O naszym planie, Romeo przybędzie;
6311 Wraz ze mną czekać będzie w owym lochu
6312 Na twe ocknienie i tej samej nocy
6313 Uprowadzi cię skrycie do Mantui.
6314 To cię uchroni od hańby grożącej;
6315 Jeśli brak woli lub niewieścia bojaźń
6316 Od wykonania tego cię nie wstrzyma.
6322 O, daj mi, daj mi! nie mów o bojaźni!
6328 Masz, idź, bądź niewzruszona i szczęśliwa
6329 W tym przedsięwzięciu! Wyprawię natychmiast
6330 Jednego z naszych braci do Mantui
6331 Z listem do twego męża.
6338 Ty mi bądź bodźcem, a hasłem Romeo!
6339 Bądź zdrów, mój ojcze!
6352 Pokój w domu Kapuletów. Wchodzą Kapulet, Pani Kapulet, Marta i słudzy.
6358 Proś te osoby, co tu są spisane.
6364 A waść dwudziestu biegłych zbierz kucharzy.
6370 Nie będzie zły ani jeden, jaśnie panie, bo się przekonam wprzód o każdym, czy umie sobie oblizywać palce.
6382 Zły to kucharz, jaśnie panie, co nie oblizuje sobie palców, o którym się więc przekonam, że tego nie umie, tego nie sprowadzę.
6394 Wątpię, czy wszystko na czas wygotujem.
6395 Bodaj cię! Prawdaż to, że Julia poszła
6408 To dobrze; może on co dla niej wskóra.
6409 Cięta, uparta to skóra na buty.
6418 Patrz pan, jak raźnie wraca od spowiedzi.
6424 No, sekutnico, gdzieżeś to bywała?
6430 Gdzie mię żałować nauczono, panie,
6431 Za grzech uporu i nieposłuszeństwa
6432 Naprzeciw woli twojej. Świątobliwy
6433 Kapłan Laurenty kazał mi się rzucić
6434 Do twych nóg i o przebaczenie prosić.
6435 Przebacz mi, ojcze! będę już uległa.
6441 Niech tam kto pójdzie prosić pana hrabię:
6442 Jutro mieć muszę spleciony ten węzeł.
6448 Spotkałam hrabię w celi Laurentego
6449 I okazałam mu miłość, jak mogłam,
6450 Nie przekraczając granicy skromności.
6456 To co innego; tak, to dobrze, powstań;
6457 Tak być powinno, tak córce przystoi.
6458 Prosić tu hrabię, żeby przyszedł zaraz.
6459 Dalipan, święty to człek z tego mnicha;
6460 Słusznie mu całe miasto cześć oddaje.
6466 Marto, pójdź ze mną do mego pokoju.
6467 Wszak mi pomożesz przymierzyć przyborów,
6468 Jakie na jutro uznasz za stosowne?
6474 Po co dziś? jutro będzie dosyć czasu.
6480 Idź z nią, idź, jutro pójdziem do kościoła.
6484 Julia z Martą wychodzi.
6489 Nie wiem, czy zdążym z przygotowaniami;
6496 Nie troszcz się; dojrzę wszystkiego
6497 I wszystko będzie dobrze, za to ręczę.
6498 Idź do Juleczki, pomóż jej się przebrać.
6499 Ja się tej nocy nie położę; będę
6500 Na ten raz pełnił urząd gospodyni.
6501 Hej, służba! Cóż to? wszyscy się rozeszli?
6502 Mniejsza z tym, pójdę sam hrabię uprzedzić
6503 O zaszłej zmianie. Lekko mi na sercu,
6504 Że się ten kozioł przecie opamiętał.
6517 Pokój Julii. Wchodzi Julia i Marta.
6522 Tak, ten strój wezmę. Ale, złota nianiu,
6523 Proszę cię, zostaw mię na tę noc samą,
6524 Bo dużo muszę pacierzy odmówić
6525 Dla uproszenia sobie względów niebios
6526 Nad moim stanem, jak wiesz, pełnym grzechu.
6530 Wchodzi Pani Kapulet.
6535 Takeś zajęta? Mamże ci dopomóc?
6541 Nie, pani; jużeśmy we dwie wybrały,
6542 Co mi na jutro może być potrzebne.
6543 Pozwól, bym teraz sama pozostała,
6544 I niechaj Marta spędzi tę noc z tobą.
6545 Pewnam, że wszyscy macie dość roboty
6546 Przy tym tak nagłym obchodzie.
6553 Połóż się, spocznij; potrzebujesz tego.
6557 Wychodzą Pani Kapulet i Marta.
6562 Dobranoc! Bóg wie, kiedy się zobaczym.
6563 Zimny dreszcz trwogi na wskroś mię przejmuje
6564 I jakby mrozi we mnie ciepło życia.
6565 Zawołam na nie, by mnie pokrzepiły;
6566 Nianiu! I po cóż tu ona? Straszliwy
6567 Ten czyn wymaga właśnie samotności.
6568 Ha! pójdź, flakonie!
6569 Gdyby jednakże ten płyn nie skutkował?
6570 Miałażbym gwałtem z hrabią być złączona?
6571 Nie, nie, ucieczka w tym: leż tu w odwodzie.
6574 kładzie na stole sztylet
6576 A gdyby też to miała być trucizna,
6577 Którą mi ksiądz ten zręcznie śmierć chce zadać,
6578 By ujść zarzutu, że dał ślub kobiecie,
6579 Którą już pierwej zaślubił z kim innym?
6580 To by być mogło; ale nie, tak nie jest,
6581 Bo jego świętość jest wypróbowana,
6582 I nawet myśli tej nie chcę przypuszczać.
6583 Lecz gdybym w grobie się ocknęła pierwej,
6584 Nim mię Romeo przyjdzie oswobodzić?
6586 Nie udusiłażbym się wśród tych sklepień,
6587 Gdzie nigdy zdrowe nie wnika powietrze,
6588 I nie umarłażbym wprzód, nim Romeo
6589 Przyjdzie na pomoc? A choćbym i żyła,
6590 Czyliżby straszny wpływ nocy i śmierci,
6591 Którą dokoła będę otoczona,
6592 Obok wrażenia, jakie sprawić musi
6593 Samaż miejscowość tego sklepionego
6594 Starożytnego lochu, w którym kości
6595 Zmarłych mych przodków od lat niepamiętnych
6596 Nagromadzone leżą, kędy świeżo
6597 Złożony Tybalt gnije pod całunem;
6598 I kędy nocą, o pewnych godzinach,
6599 Duchy, jak mówią odbywają schadzki;
6600 Niestety! czyliżby prawdopodobnie
6601 To wszystko, gdybym wcześniej się ocknęła,
6602 A potem zapach trupi, krzyk podobny
6603 Do tego, jaki wydaje ów korzeń
6604 Ziela pokrzyku, gdy się go wyrywa,
6605 Krzyk wprawiający ludzi w obłąkanie,
6606 Czyliżby wszystko to, w razie ocknienia
6607 Nie pomieszało mi zmysłów? Czyliżbym
6608 Po szalonemu nie igrała wtedy
6609 Z kośćmi mych przodków? nie poszła się pieścić
6610 Z trupem Tybalta? i w tym rozstrojeniu
6611 Nie rozbiłażbym sobie rozpaczliwie
6612 Głowy piszczelą którego z pradziadów
6613 Jak pałką? Patrzcie! patrzcie! zdaje mi się,
6614 Że duch Tybalta widzę ścigający
6615 Romea za to, że go wygnał z ciała.
6616 Stój! stój, Tybalcie!
6618 przytyka flakon do ust
6620 Do ciebie, mój luby,
6621 Spełniam ten toast zbawienia lub zguby.
6625 Wypija napój i rzuca się na łóżko.
6634 Sala w domu Kapuletów. Wchodzą Pani Kapulet i Marta.
6639 Weź te półmiski i wydaj korzenie.
6645 Piekarz o pigwy woła i daktyle.
6654 Spieszcie się, śpieszcie! Już drugi kur zapiał;
6655 Poranny dzwonek ozwał się: to trzecia,
6656 Dojrzyj ciast, moja Marto, nie szczędź przypraw.
6662 Co to za wścibstwo? Idźże się pan przespać.
6663 Dalipan, jutro się nam rozchorujesz
6670 Ani krzty! Do licha!
6671 Nie wysypiałem się dla spraw mniej ważnych,
6672 A przecież nigdy nie zachorowałem.
6678 Wiem ci ja dobrze, wiem, umiał jegomość
6679 Swojego czasu myszkować; lecz teraz
6680 Ja czuwam nad tym, abyś pan nie czuwał.
6684 Wychodzą Pani Kapulet i Marta.
6692 Wchodzą słudzy z rożnami, koszami i drzewem.
6695 Hej! co tam niesiecie?
6701 Rzeczy do kuchni, ale nie wiem jakie.
6713 Idź, wasze, suchszych szczap narąbać;
6714 Piotr ci kloc wskaże po temu.
6721 O kloca idzie, to dość mnie samego;
6722 Nie potrzebuję się zwracać do Piotra.
6731 Masz słuszność; żywo! Wesołe ladaco!
6732 Sam będziesz klocem. Dalipan, już dnieje
6733 I hrabia będzie tu zaraz z muzyką.
6740 Otóż idzie; już go słychać.
6741 Hej! Żono! Marto! Chodźcie tu! Hej! Marto!
6747 Idź, obudź Julkę, ubierz ją co żywo.
6748 Ja pogawędzę tymczasem z Parysem.
6749 Spiesz się, nie marudź; pan młody już przyszedł.
6763 Pokój Julii. Julia w łóżku. Wchodzi Marta.
6768 Panienko! Julciu! Jak się to zaspało!
6769 Wstawaj gołąbku! Wstawaj! Wstydź się, śpiochu!
6770 Panienko! duszko! rybko! Ani mrumru!
6771 Chcesz, widzę, wyspać się za cały tydzień.
6772 Jakbyś wiedziała, że ci hrabia Parys
6773 Następnej nocy nie da oka zmrużyć.
6774 Odpuść mi, Panie, amen! Jak śpi smacznie!
6775 Muszę ją jednak zbudzić. Julciu! Julciu!
6776 Niech no cię hrabia Parys tak zastanie,
6777 To się dopiero zerwiesz. Cóż to? w sukni?
6778 Jużeś ubrana i znów się pokładłaś?
6779 Dosyć już tego! Julciu! Panno Julio! -
6780 Ha! przez Bóg żywy! Na pomoc! na pomoc!
6781 Ona nie żyje! O, ja nieszczęśliwa!
6782 Po co mi było się rodzić? Na pomoc!
6783 Choć trochę akwawity! Panie! Pani!
6787 Wchodzi Pani Kapulet.
6817 O moje dziecię! o moja pociecho!
6818 Wstań! odżyj albo umrę razem z tobą!
6819 Na pomoc! wołaj pomocy!
6828 Co za guzdralstwo! Pan młody już czeka.
6834 Ona nie żyje; rozstała się z życiem!
6842 Ona nie żyje, nie żyje, nie żyje!
6848 Puśćcie mię, niech zobaczę... Jak lód zimna;
6849 Krew w niej zastygła; członki jej zdrętwiały...
6850 Dawno już życie z tych ust uleciało.
6851 Śmierć ją zwarzyła, jak mróz najpiękniejszy
6852 Pierwiosnek w maju. Nieszczęsny ja starzec!
6870 Śmierć ta, niszcząca wszystkie me nadzieje,
6871 Głos mi tamuje i zamyka usta.
6875 Wchodzi Ojciec Laurenty i Parys z muzykantami.
6880 Czy panna młoda już jest w pogotowiu
6887 Iść, ale nie wrócić;
6888 O synu, w wilię dnia twojego ślubu
6889 Śmierć zaślubiła twą oblubienicę.
6890 Patrz, oto leży ten kwiat w jej uścisku.
6891 Śmierć jest mym zięciem, śmierć jest mym dziedzicem.
6892 Umrę i wszystko jej oddam, bo wszystko
6893 Oddaje śmierci, kto oddaje ducha.
6899 Tak dawnom wzdychał do tego poranku
6900 I takiż widok czekał mię u mety!
6906 Dniu nienawistny, przeklęty! ohydny,
6907 Stokroć obmierzły, jakiemu równego
6908 W obiegu swoim czas jeszcze nie widział!
6909 Jedno mieć tylko, jedno biedne dziecko,
6910 Jedną uciechę i jedną pociechę.
6911 I tę zabiera śmierć nielitościwa!
6917 O smutny, smutny dniu! o dniu żałosny!
6918 Najopłakańszy, najniefortunniejszy,
6919 Jaki widziałam w życiu kiedykolwiek!
6920 O dniu! o smutny dniu! O dniu żałosny!
6921 Nie było nigdy jeszcze dnia takiego.
6922 O! stokroć smutny dniu, stokroć żałosny!
6928 Okrutna, sroga świętokradzka śmierci!
6929 Tyś mię podeszła, obdarła, zgnębiła.
6930 Przez ciebiem niebo stracił, okrutnico!
6931 O Julio! luba! życie! już nie życie.
6932 Nie mniej jednakże luba i po śmierci!
6938 Zawistny, twardy, niecny, zbójczy losie!
6939 Po cóż ci, po co było tak tyrańsko
6940 Wniwecz obracać naszą uroczystość!
6941 O moje dziecko! raczej duszo moja,
6942 Nie moje dziecko, bo dziecko jest trupem;
6943 I wraz z nim cała pociech mych ostoja,
6944 Cały wdzięk życia stał się śmierci łupem!
6950 Przestańcie! Rozpacz nie leczy rozpaczy.
6951 Nadobne dziecię to było własnością
6952 Zarówno nieba, jak i waszą, niebo
6953 Zabrało swoją część; tym lepiej dla niej,
6954 Wyście nie mogli waszej części ziemskiej
6955 Ustrzec od śmierci, ale część jej lepszą
6956 Niebo zachowa w wiekuistym życiu.
6957 Jej wywyższenie było szczytem waszych
6958 Życzeń i dążeń. W nim zakładaliście
6959 Swój raj na ziemi i płaczecie teraz,
6960 I rozpaczacie, widząc ją wzniesioną
6961 Ponad obłoki do istnego raju?
6962 O, zła to miłość jęczeć z żalu wtedy,
6963 Kiedy tym, których kochamy, jest dobrze.
6964 Nie ta dziewica dobrze poszła za mąż,
6965 Co długie lata przeżyła w zamęściu,
6966 Lecz ta, co młodo zamężną umiera.
6967 Połóżcie tamę łzom i umaiwszy
6968 To piękne ciało liśćmi rozmarynu,
6969 Każcie je, wedle zwyczaju, niebawem
6970 W świątecznych szatach zanieść do kościoła.
6971 Świętymi wprawdzie są boleści prawa,
6972 Przecież rozsądek z łez się naigrawa.
6978 Cośmy na gody poprzysposabiali,
6979 To musi teraz posłużyć na pogrzeb;
6980 Weselna uczta zamieni się w stypę,
6981 Dźwięk strun w jęk dzwonów, pieśni w smętne treny,
6982 Mirtowy wieniec martwą skroń otoczy,
6983 Słowem, wszystko się w opak przeistoczy.
6989 Wyjdźcie stąd, państwo, i ty, hrabio, także.
6990 Niech się gotuje każdy odprowadzić
6991 Te piękne zwłoki na wieczny spoczynek.
6992 Snadź niebo na was o coś zagniewane;
6993 Nie jątrzcież jego gniewu jeszcze gorzej
6994 Oporem przeciw świętej woli bożej.
6998 Wychodzą Kapulet, Pani Kapulet, Parys i Ojciec Laurenty.
7003 Trzeba nam podobno schować dudy w miech i wynieść się za drzwi.
7009 Tak, tak, schowajcie swoje instrumenta,
7010 Poczciwi ludzie, nie ma tu co robić.
7016 Możeć się jeszcze co znajdzie.
7025 Zagrajcie mi na basetli, panowie muzykanci, zagrajcie mi na basetli, jeżeli mi dobrze życzycie.
7031 Dlaczego na basetli?
7037 Bo moja dusza gra teraz na drumli. Zagrajcie mi co smętnie skocznego dla rozweselenia.
7043 Daj nam waść pokój; nie pora teraz do gędźby.
7061 Czekajcie, zapłacę wam za to.
7073 Nie brzęczącą monetą, jak mi Bóg miły! ale bitą monetą; monetą godną rzępołów.
7079 To my się waćpanu równą monetą odpłacimy; monetą godną lokajów.
7085 Wprzód ja wam lokajską klingą zagram po brzuchu.
7091 Schowaj, waćpan, swój rożen, a wydobądź lepiej swój dowcip.
7097 Strzeżcie się ostrza mego dowcipu, bo was przeszyje na wylot. Baczność!
7103 Gdy z piersi płynie jęk,
7104 A serce żal zakrwawią,
7105 Muzyki srebrny dźwięk...
7109 Dlaczego srebrny dźwięk? Dlaczego muzyki srebrny dźwięk? Cóż waść na to, mości Barania Kiszko?
7115 Jużci dlatego, że srebro ma dźwięk miły.
7121 Pleciesz! a waść co na to, mości Klawicymbale?
7127 Dlatego sądzę, że muzykanci grają za srebro.
7133 Pleciesz także! A waść co o tym sądzisz, mości Kaleczyuchu?
7139 Nie wiem doprawdy, co o tym sądzić.
7145 O, przepraszam, zapomniałem, że jesteś śpiewakiem. No, to ja powiem za ciebie: „Muzyki srebrny dźwięk” mówi się dlatego, że muzykanci rzadko kiedy złoto za muzykę dostają.
7149 Muzyki srebrny dźwięk
7150 Natychmiast ulgę sprawia.
7156 Cóż to za bezczelny łotr z tego hultaja!
7162 Pal go kaci! Zejdźmy tam na dół wmieszać się między orszak żałobny i czekać, rychło co spadnie z półmiska.
7186 Mantua. Ulica. Wchodzi Romeo.
7191 Jeżeli można ufać sennym wróżbom,
7192 Wkrótce mię czeka jakaś wieść radosna.
7193 Król mego łona oddycha swobodnie
7194 I duch mój przez dzień cały niezwyczajnie
7195 Lekkim nad ziemię wznosi się polotem:
7196 Śniłem, że moja ukochana przyszła
7197 I że znalazła mię nieżywym (dziwny
7198 Sen, co pozwala myśleć umarłemu!),
7199 Lecz ona swymi pocałowaniami
7200 Tyle tchu wlała w martwe moje usta,
7201 Żem nagle odżył i został cesarzem.
7202 Ach, jakże słodką jest miłość naprawdę,
7203 Kiedy jej mara taką rozkosz sprawia!
7208 Wieści z Werony! - Cóż tam, Baltazarze?
7209 Czy mi przynosisz list od Laurentego?
7210 Co robi Julia? Czy zdrów jest mój ojciec?
7211 Jak się ma Julia? Po raz drugi pytam.
7212 Bo nie ma złego, jeśli jej jest dobrze.
7218 Wszystko więc dobrze, bo jej już źle nie jest;
7219 Ciało jej leży w lochach Kapuletów,
7220 A duch jej gości między aniołami.
7221 Widziałem, jak ją złożono do sklepień,
7222 I wziąłem pocztę, aby o tym panu
7223 Donieść czym prędzej. Przebacz pan, że taką
7224 Złą wieść przynoszę; wszakże uwiadomić
7225 Pana o wszystkim byłem w obowiązku.
7231 Maż to być prawdą? Drwię sobie z was, gwiazdy!
7232 Wszak wiesz, gdzie mieszkam? Przynieś mi papieru
7233 I atramentu, idź potem na pocztę
7234 Zamienić konie. Wyjeżdżam tej nocy.
7240 Błagam cię, panie, zachowaj cierpliwość;
7241 Wyglądasz blado, ponuro i wzrok twój
7242 Coś niedobrego zapowiada.
7249 Mylisz się; zostaw mię, zrób, com rozkazał.
7250 Czy nie masz listu od księdza?
7262 Mniejsza więc o to. Idź zamówić konie;
7263 Wkrótce pospieszę za tobą.
7270 Tej jeszcze nocy spocznę przy twym boku:
7271 O środek tylko idzie. O, jak prędko
7272 Zły zamiar wnika w myśl zrozpaczonego!
7273 Gdzieś niedaleko stąd mieszka aptekarz:
7274 Przed paru dniami widziałem go, pomnę,
7275 Jak zasępiony, w podartym odzieniu,
7276 Przebierał zioła; zapadłe miał oczy.
7277 Ciało od wielkiej nędzy jak wiór wyschłe.
7278 W nikczemnym jego sklepiku żółw wisiał;
7279 Wypchany aligator obok szczątków
7280 Dziwnego kształtu ryb; na jego półkach
7281 Leżała tu i ówdzie zbieranina
7282 Próżnych flasz, słojów, zielonych czerepów,
7283 Pęcherzów, stęchłych nasion; resztki sznurków
7284 I zapleśniałe kawałki lukrecji.
7285 Na widok tego pomyślałem sobie:
7286 Komu by była potrzebna trucizna,
7287 Której w Mantui sprzedaż gardłem karzą,
7288 Niechajby przyszedł do tego hołysza,
7289 On by dostarczył mu jej. Myśl ta była,
7290 Niestety! wróżbą mej potrzeby własnej;
7291 Sam w niej dziś jestem i tenże sam człowiek
7292 Z potrzeby będzie musiał jej zaradzić.
7293 Jeżeli się nie mylę, tu on mieszka;
7294 Z powodu święta kram jego zamknięty —
7311 Zbliż się tu, człowieku,
7312 Widzę, że jesteś w niezamożnym stanie;
7313 Weź te czterdzieści dukatów, a daj mi
7314 Drachmę trucizny takiej, co by mogła
7315 Po wszystkich żyłach rozejść się od razu
7316 I nienawistne życie odjąć temu,
7317 Co jej zażyje; co by tak gwałtownie
7318 Wygnała oddech z piersi, jak gwałtownie
7319 Lontem dotknięty proch wypędza pocisk
7327 Ale w Mantui prawo śmiercią karze
7328 Każdego, co się waży go udzielić.
7334 Tak bardzo jesteś biedny, tak cię srodze
7335 Los upośledza i boisz się umrzeć?
7336 Głód z twych lic, z oczu patrzy niedostatek;
7337 Łatana nędza wisi na twym grzbiecie;
7338 Świat ci nie sprzyja ani prawo świata,
7339 Bo świat nie dajeć prawa być bogatym;
7340 Drwij więc z praw, przyjm to i przestań być biednym.
7346 Ubóstwo, a nie chęć skłania mnie ulec.
7352 Ubóstwo twoje też, nie chęć opłacam.
7358 Weź pan to, rozczyń w jakimkolwiek płynie
7359 I płyn ten wypij, a choćbyś miał siłę
7360 Dwudziestu ludzi, wnet wyzioniesz ducha!
7366 Oto masz złoto, tę truciznę zgubną
7367 Dla duszy ludzkiej, która więcej zabójstw
7368 Na tym obmierzłym świecie dokonywa
7369 Niż owe marne preparata, których
7370 Pod karą śmierci sprzedać ci nie wolno.
7371 Nie ty mnie, ja ci sprzedałem truciznę.
7372 Bądź zdrów: kup strawy i odziej się w mięso.
7373 Kordiale, nie trucizno, pójdź mi służyć
7374 U grobu Julii, bo tam cię mam użyć.
7387 Cela Ojca Laurentego. Ojciec Laurenty sam.
7393 Otwórz, wielebny ojcze franciszkanie.
7399 Toć nie czyj inny głos, jak brata Jana.
7403 Witaj z Mantui! Cóż Romeo? Maszli
7404 Ustną odpowiedź jego czy na piśmie?
7413 Kiedy za jednym bosym zakonnikiem
7414 Naszej reguły, który miał iść ze mną
7415 I był przy chorym, poszedłem na miasto
7416 I jużem znalazł go, miejscy pachołcy
7417 Podejrzewając, żeśmy byli w domu
7418 Tkniętym zarazą, opieczętowali
7419 Drzwi i nie chcieli nas puścić na zewnątrz.
7420 Nie mogłem się więc udać do Mantui.
7426 Któż tedy zaniósł mój list do Romea?
7432 Nikt go nie zaniósł — oto jest; nie mogłem
7433 Ani go posłać do Mantui, ani
7434 Wam go odesłać, tak nas pilnowano.
7440 Nieszczęsny trafie! ten list był tak ważny!
7441 Niedoręczenie go może fatalne
7442 Skutki sprowadzić. Biegnij, bracie Janie;
7443 Postaraj no się gdzie o drąg żelazny
7450 Natychmiast przyniosę.
7456 Muszę czym prędzej spieszyć do grobowca.
7457 W ciągu trzech godzin Julia się przebudzi.
7458 Gniewać się na mnie będzie, żem Romea
7459 Nie uwiadomił o tym, co się stało;
7460 Ale napiszę do niego raz jeszcze
7461 I tu ją skryję do jego przybycia.
7462 Biedny ty prochu: w grobie już za życia!
7475 Cmentarz, na nim grobowiec rodziny Kapuletów. Wchodzi Parys z Paziem, niosącym kwiaty i pochodnię.
7480 Daj mi pochodnię, chłopcze, i idź z Bogiem,
7481 Lub zgaś ją, nie chcę, żeby mię widziano.
7482 Idź się położyć owdzie pod cisami
7483 I ucho przyłóż do ziemi, a skoro
7484 Usłyszysz czyje kroki na cmentarzu,
7485 Którego ryty grunt łatwo je zdradzi,
7486 Wtedy zagwizdnij na znak, że ktoś idzie.
7487 Daj mi te kwiaty. Idź, zrób, jakem kazał.
7493 Straszno mi będzie pozostać samemu
7494 Wpośród cmentarza; jednakże spróbuję.
7503 Drogi mój kwiecie, kwieciem posypuję
7504 Twe oblubieńcze łoże. Baldachimem
7505 Twym są, niestety, głazy i proch marny,
7506 Które ożywczą wodą co noc zroszę
7507 Lub, gdy jej braknie, łzami mej rozpaczy
7508 I tak co nocy na twoją mogiłę
7509 Kwiat będę sypał i gorzkie łzy ronił.
7515 Chłopiec mój daje hasło; ktoś się zbliża.
7516 Czyjaż to stopa śmie nocą tu zmierzać
7517 I ten żałobny mój przerywać obrzęd?
7518 Z pochodnią nawet! Odstąpmy na chwilę.
7522 Oddala się. Wchodzi Romeo i Baltazar z pochodnią, oskardem itp.
7527 Podaj mi oskard i drąg. Weź to pismo;
7528 Oddasz je memu ojcu jak najraniej.
7529 Daj no pochodnię. Co bądź tu usłyszysz
7530 Albo zobaczysz, pamiętaj, jeżeli
7531 Miłe ci życie, pozostać z daleka
7532 I nie przerywać biegu mej czynności.
7533 W to łoże śmierci wejść chcę częścią po to,
7534 Aby zobaczyć tę, co w nim spoczywa,
7535 Lecz głównie po to, aby zdjąć z jej palca
7536 Szacowny pierścień, który mi do czegoś
7537 Ważnego nieodbicie jest potrzebny.
7538 Idź więc, zastosuj się do moich życzeń.
7539 Gdybyś zaś, płochą zdjęty ciekawością,
7540 Wrócił podglądać dalsze moje kroki,
7541 Na Boga, wszystkie kości bym ci roztrząsł
7542 I posiał nimi ten niesyty cmentarz.
7543 Umysł mój dziko jest usposobiony,
7544 Niepowstrzymaniej i nieubłaganiej
7545 Niż głodny tygrys lub wzburzone morze.
7551 Odejdę, panie, i będęć posłuszny.
7557 Okażesz mi tym przyjaźń. Weź ten worek,
7558 Poczciwy chłopcze, bądź zdrów i szczęśliwy.
7565 Bądź jak bądź, stanę tu gdzie na uboczu,
7566 Bo mu zły jakiś zamiar patrzy z oczu.
7575 Czarna pieczaro, o! ty wnętrze śmierci,
7576 Tuczne najdroższym na tej ziemi szczątkiem,
7577 Otwórz mi swoją zardzewiałą paszczę,
7578 A ja ci nową żertwę rzucę za to.
7582 Odbija drzwi grobowca.
7587 To ten wygnany, zuchwały Monteki,
7588 Co zamordował Tybalta, po którym
7589 Żal, jak mniemają, sprowadził śmierć Julii;
7590 I on tu przyszedł knuć jeszcze zamachy
7591 Przeciw umarłym; muszę go powstrzymać,
7595 Spuść świętokradzką dłoń, niecny Monteki!
7596 Możeż się zemsta aż za grób rozciągać?
7597 Skazany zbrodniu, aresztuję ciebie;
7598 Bądź mi posłuszny i pójdź; musisz umrzeć.
7604 Muszę, zaprawdę, i po tom tu przyszedł.
7605 Młodzieńcze, nie drażń człowieka w rozpaczy;
7606 Zostaw mię, odejdź; pomyśl o tych zmarłych
7607 I zadrżyj. Błagam cię na wszystkie względy,
7608 Nie wal nowego grzechu na mą głowę,
7609 Przyprowadzając mię do pasji; odejdź!
7610 Na Boga, życzę ci lepiej niż sobie;
7611 Bom ja tu przyszedł przeciw sobie zbrojny.
7612 O! odejdź, odejdź! żyj i powiedz potem:
7613 „Z łaski szaleńca cieszę się żywotem.”
7619 Za nic mam wszelkie twoje przełożenia
7620 I aresztuję cię jako złoczyńcę.
7626 Wyzywasz moją wściekłość, broń się zatem.
7635 O nieba! biją się, biegnę po wartę.
7645 Zabity jestem. O, jeśli masz litość,
7646 Otwórz grobowiec i złóż mnie przy Julii.
7655 Stanieć się zadość. Lecz któż to jest taki?
7656 To hrabia Parys, Merkucja plemiennik!
7657 Cóż to mi w drodze prawił mój służący?
7658 Lecz wtedy moja nieprzytomna dusza
7659 Uwagi na to nie zwróciła; Parys,
7660 Mówił, podobno miał zaślubić Julię.
7661 Czy on to mówił? czy mi się to śniło?
7662 Czyli też jestem w obłąkaniu myśląc,
7663 Że jego wzmianka o Julii tak brzmiała?
7664 Daj mi uścisnąć twą dłoń, o ty, w jedną
7665 Księgę niedoli ze mną zapisany!
7666 Złożę twe zwłoki w tryumfalnym grobie.
7667 W grobie? nie, młoda ofiaro, nie w grobie,
7668 W latarni raczej, bo tu Julia leży;
7669 A blask jej wdzięków zmienia to sklepienie
7670 W przybytek światła. Spoczywaj w spokoju,
7671 Trupie, rękami trupa pogrzebany!
7673 składa ciało Parysa w grobowcu
7675 Mówią, że nieraz ludzie bliscy śmierci
7676 Miewali chwile wesołe; ich stróże
7677 Zwą to ostatnim przedśmiertnym wybłyskiem;
7678 Coś podobnego i u mnie się zdarza?
7679 Julio! kochanko moja! moja żono!
7680 Śmierć, co wyssała miód twojego tchnienia,
7681 Wdzięków twych zatrzeć nie zdołała jeszcze.
7682 Nie jesteś jeszcze zwyciężoną: karmin,
7683 Ten sztandar wdzięków, nie przestał powiewać
7684 Na twoich licach i bladej swej flagi
7685 Zniszczenie na nich jeszcze nie zatknęło.
7686 Tybalcie, tyż to śpisz pod tym całunem?
7687 Mogęż czym lepszym zadość ci uczynić,
7688 Jak że tą ręką, co zabiła ciebie,
7689 Przetnę dni tego, co był twoim wrogiem?
7690 Przebacz mi, przebacz, Tybalcie! Ach, Julio!
7691 Jakżeś ty jeszcze piękna! Mamże myśleć,
7692 Że bezcielesna nawet śmierć ulega
7693 Wpływom miłości? że chudy ten potwór
7694 W ciemnicy tej cię trzyma jak kochankę?
7695 Bojąc się tego, zostanę przy tobie
7696 I nigdy, nigdy już nie wyjdę z tego
7697 Pałacu nocy; tu, tu mieszkać będę
7698 Pośród twojego orszaku - robactwa.
7699 Tu sobie stałą założę siedzibę,
7700 Gdy z tego ciała znużonego światem
7701 Otrząsnę jarzmo gwiazd zawistnych. Oczy,
7702 Spojrzyjcie po raz ostatni! ramiona,
7703 Po raz ostatni zegnijcie się w uścisk!
7704 A wy, podwoje tchu, zapieczętujcie
7705 Pocałowaniem akt sojuszu z śmiercią
7706 Na wieczne czasy mający się zawrzeć!
7707 Pójdź, ty niesmaczny, cierpki przewodniku!
7708 Blady sterniku, pójdź rzucić o skały
7709 Falami życia skołataną łódkę!
7715 Płyn twój skutkuje: całując — umieram.
7719 Umiera. Wchodzi Ojciec Laurenty z przeciwnej strony cmentarza, z latarnią, drągiem żelaznym i rydlem.
7724 Święty Franciszku, wspieraj mię! Jak często
7725 O takiej porze stare moje stopy
7726 O głazy grobów potrącały! Kto tu?
7732 Przyjaciel, który was dobrze zna, ojcze.
7738 Bóg z tobą! Powiedz mi, mój przyjacielu,
7739 Co znaczy owa pochodnia świecąca
7740 Chyba robakom i bezoczym czaszkom?
7741 Nie tlejeż ona w grobach Kapuletów?
7747 Tam właśnie; jest tam i mój pan, któremu
7766 Jak dawno on tam jest?!
7778 Pójdź ze mną, bracie, do tych sklepień.
7785 Bo mi pan kazał odejść i straszliwie
7786 Zagroził śmiercią, jeśli tu zostanę
7787 I kroki jego ważę się podglądać.
7793 Zostań więc, ja sam pójdę. Drżę z obawy,
7794 Czy się nie stało co nieszczęśliwego.
7800 Gdym drzymał, leżąc owdzie pod cisami,
7801 Marzyło mi się, że mój pan z kimś walczył
7802 I że pokonał tamtego.
7810 Na miłość boską, czyjaż to krew broczy
7811 Kamienne wnijście do tego grobowca?
7812 Czyjeż to miecze samopas rzucone
7813 Leżą u tego siedliska pokoju?
7817 Romeo! blady! — Parys! i on także!
7818 I krwią zalany? Ach! cóż za fatalność
7819 Tak opłakany zrządziła wypadek! —
7825 budząc się i podnosząc
7828 Gdzie mój kochanek? Wiem, gdzie być powinnam
7829 I tam też jestem; lecz gdzie mój Romeo?
7838 Cóż to za hałas? Julio, wyjdźmy z tego
7839 Mieszkania śmierci, zgrozy i zniszczenia.
7840 Potęga, której nikt z nas się nie oprze,
7841 Wniwecz zamiary nasze obróciła.
7842 Pójdź; twój mąż leży martwy obok ciebie.
7843 I Parys także. Pójdź; pójdź; zaprowadzęć
7844 Do monasteru świętych sióstr zakonnych.
7845 Nie zwłócz, nie pytaj, bo warta nadchodzi.
7846 Pójdź, biedna Julio!
7852 Nie mogę już czekać.
7861 Idź z Bogiem, starcze; idź, ja tu zostanę.
7862 Cóż to jest? Czara w zaciśniętej dłoni
7863 Mego kochanka? Truciznę więc zażył!
7864 O skąpiec! Wypił wszystko; ani kropli
7865 Nie pozostawił dla mnie! Przytknę usta
7866 Do twych kochanych ust, może tam jeszcze
7867 Znajdzie się jaka odrobina jadu,
7868 Co mię zabije w upojeniu błogim.
7879 Gdzie to? pokaż, chłopcze.
7887 chwytając sztylet Romea
7894 Tkwij w tym futerale.
7898 Pada na ciało Romea i umiera. Wchodzi warta z Paziem Parysa.
7903 Tu, tu w tym miejscu, gdzie płonie pochodnia.
7909 Ziemia zbroczona; obejdźcie w krąg cmentarz
7910 I przytrzymajcie, kogo napotkacie.
7913 Wychodzi kilku ludzi z warty.
7916 Smutny widoku! tu hrabia zabity,
7917 Tu Julia we krwi pływa, jeszcze ciepła,
7918 Tylko co zmarła; ona, co przed dwoma
7919 Dniami w tym grobie była pochowana.
7920 Idźcie powiedzieć o tym księciu; śpieszcie,
7921 Wy do Montekich, wy do Kapuletów,
7922 A wy odbądźcie przegląd w innej stronie.
7925 Wychodzi kilku innych wartowników.
7928 Widzimy miejsce, gdzie zaszła ta zgroza,
7929 Lecz w jaki sposób ona miała miejsce,
7930 Tego nie możem pojąć bez objaśnień.
7934 Wchodzi kilku innych wartowników z Baltazarem.
7939 Oto Romea sługa, znaleźliśmy
7946 Niech będzie pod strażą,
7947 Dopóki książę nie nadejdzie.
7951 Wchodzi kilku innych wartowników, prowadząc Ojca Laurentego.
7956 Oto mnich jakiś drżący i płaczący;
7957 Odebraliśmy mu ten drąg i rydel,
7958 Kiedy się bokiem cmentarza wykradał.
7964 To jakiś ptaszek; trzymajcie go także.
7967 Wchodzi Książę ze swym orszakiem.
7970 Co za nieszczęście o tak rannej porze
7971 Sen nasz przerwało i aż tu nas wzywa?
7975 Wchodzi Kapulet, Pani Kapulet i inne osoby.
7980 Jakiż być może powód tego zgiełku?
7986 Lud po ulicach wykrzykuje: „Julia!
7987 Parys! Romeo!” i jedni przez drugich
7988 Tłumnie tu dążą do naszego grobu.
7994 Cóż to za postrach rozruch ten sprowadza?!
8002 Oto zabity leży hrabia Parys!
8003 Romeo martwy i Julia, wprzód zmarła,
8004 A teraz ciepła z puginałem w piersi.
8010 Szukajcie, śledźcie sprawców tego mordu.
8016 Oto mnich jakiś i Romea sługa,
8017 Których tu moi ludzie przytrzymali
8018 I którzy mieli przy sobie narzędzia
8019 Do odbijania grobów.
8025 O nieba! żono, patrz, jak ją krew broczy!
8026 Puginał zbłądził z drogi; oto bowiem
8027 Pochwa od niego wisi przy Montekim;
8028 Zamiast w nią trafić, trafił w pierś mej córki.
8034 Niestety! widok ten, jak odgłos dzwonu,
8035 Ostrzega starość mą o chwili zgonu.
8039 Wchodzi Monteki i inne osoby.
8044 Monteki, wcześnie wstałeś, aby ujrzeć
8045 Nadziei swoich wcześniejszy upadek!
8051 Ach! miłościwy książę, żona moja
8052 Zmarła tej nocy z tęsknoty za synem;
8053 Jakiż cios jeszcze niebo mi przeznacza?
8066 Jak się ważyłeś w grób uprzedzić ojca?
8072 Zamknijcie usta żalowi na chwilę,
8073 Póki zagadki tej nie rozwiążemy
8074 I nie zbadamy jej źródła i wątku:
8075 Wtedy sam stanę na skarg waszych czele
8076 I będę waszej boleści heroldem.
8077 Do samej śmierci. Proszę was o spokój
8078 I niech ulegnie zły los cierpliwości.
8079 Stawcie, na kogo pada podejrzenie.
8085 Ja to, o panie! lubo najmniej zdolny
8086 Do popełnienia czegoś podobnego,
8087 Jestem, ze względu na okoliczności,
8088 Poszlakowany najprawdopodobniej
8089 O dzieło tego okropnego mordu.
8090 Staję więc jako własny oskarżyciel
8091 I jako własny obrońca w tej sprawie,
8092 By się potępić i usprawiedliwić.
8098 Mów, czegoś świadom.
8104 Zwięźle rzecz opowiem.
8105 Bo tchnień mych pasmo krótsze jest zaiste
8106 Niż długa powieść. Romeo, którego
8107 Zwłoki tu leżą, był małżonkiem Julii,
8108 A Julia była prawą jego żoną;
8109 Jam ich zaślubił, a dniem tajemnego
8110 Ich połączenia był ów dzień nieszczęsnej
8111 Tybalta śmierci, która nowożeńca
8112 Wygnała z miasta; i ten to był powód
8113 Cierpienia Julii, nie żal po Tybalcie.
8117 Wy, chcąc oddalić od niej chmury smutku,
8118 Zaręczyliście ją i do małżeństwa
8119 Z hrabią Parysem chcieliście ją zmusić.
8120 W tej alternacie przyszła ona do mnie
8121 I nalegała usilnymi prośby
8122 O doradzenie jej jakiego środka,
8123 Co by od tego powtórnego związku
8124 Mógł ją uwolnić; w przeciwnym zaś razie
8125 Chciała w mej celi życie sobie odjąć.
8126 Dałem jej tedy, ufny w mojej sztuce,
8127 Usypiające krople, których skutek
8128 Bynajmniej mię nie zawiódł, bo jej nadał
8129 Pozór umarłej. Napisałem przy tym
8130 List do Romea, wzywając go, aby
8131 Dzisiejszej nocy, o tej porze, w której
8132 Działanie owych kropel miało ustać,
8133 Zszedł się tu ze mną dla wyswobodzenia
8134 Tej, co mu dała taki dowód wiary,
8135 Z tymczasowego jej grobu. Traf zrządził,
8136 Że brat Jan, który z listem był wysłany,
8137 Nie mógł się z miasta wydostać i wczoraj
8138 List ten mi zwrócił. O godzinie zatem
8139 Na jej ocknienie ściśle naznaczonej
8140 Sam pospieszyłem wyrwać ją z tych sklepień,
8141 Chcąc ją następnie umieścić w mej celi,
8142 Póki Romeo nie przybędzie; ale
8143 Kiedym tu przyszedł (na niewiele minut
8144 Przed jej zbudzeniem), już szlachetny Parys
8145 Leżał bez duszy i Romeo także.
8146 Ona się budzi, jam się jął przekładać,
8147 By poszła ze mną i to dopuszczenie
8148 Nieba przyjęła z korną uległością,
8149 Gdy wtem zgiełk nagły spłoszył mię od grobu,
8150 A ona, głucha na moje namowy,
8151 Rozpaczą zdjęta, pozostała w miejscu
8152 I, jak się zdaje, cios zadała sobie.
8153 Oto jest wszystko, co wiem; o małżeństwie
8154 Marta zaświadczy. Jeśli to nieszczęście
8155 Choć najmniej z mojej nastąpiło winy,
8156 Niech mój sędziwy wiek odpowie za to,
8157 Na kilka godzin przed bliskim już kresem,
8158 Wedle rygoru praw jak najsurowszych.
8164 Jako mąż święty zawsześ nam był znany.
8165 Gdzie jest Romea sługa? Cóż on powie?
8171 Zaniosłem panu wieść o śmierci Julii;
8172 Wraz on wziął pocztę i z Mantui przybył
8173 Prosto w to miejsce, do tego grobowca.
8174 Ten list mi kazał rano oddać ojcu;
8175 I w grób wstępując zagroził mi śmiercią,
8176 Jeśli nie pójdę precz lub nazad wrócę.
8182 Daj mi to pismo, przejrzę je — a teraz,
8183 Gdzie paź hrabiego, co wartę sprowadził?
8184 Co twój pan, chłopcze, porabiał w tym miejscu?
8190 Przyszedł kwiatami ubrać grób swej przyszłej;
8191 Kazał mi stanąć z dala, com też zrobił;
8192 Wtem ktoś ze światłem przyszedł grób otwierać
8193 I mój pan dobył szpady przeciw niemu;
8194 Co zobaczywszy, pobiegłem po wartę.
8200 List ten potwierdza słowa zakonnika,
8201 Bieg ich miłości i Romea rozpacz.
8202 Biedny młodzieniec pisze oprócz tego,
8203 Że sobie kupił gdzieś u aptekarza
8204 Trucizny, którą postanowił zażyć
8205 W tym tu grobowcu, by umrzeć przy Julii.
8206 Rzecz jasna! Gdzie są ci nieprzyjaciele?
8207 Patrzcie, Monteki! Kapulecie! Jaka
8208 Chłosta spotyka wasze nienawiści,
8209 Niebo obrało miłość za narzędzie
8210 Zabicia pociech waszego żywota;
8211 I ja za moje zbytnie pobłażanie
8212 Waszym niesnaskom straciłem dwóch krewnych.
8213 Wszyscy jesteśmy ukarani.
8219 Monteki, bracie mój, podaj mi rękę;
8220 Niech to oprawą będzie dla mej córki;
8221 Więcej nie mogę żądać.
8228 Więcej dać tobie nad to: każę bowiem
8229 Posąg jej ulać ze szczerego złota,
8230 By się nie znalazł szacowniejszy pomnik
8231 Po wszystkie czasy istnienia Werony
8232 Jak ten, pamięci Julii poświęcony.
8238 Tak i Romeo stanie przy swej żonie;
8239 Dzieląc za życia, złączmy ich po zgonie.
8245 Ponurą zgodą ranek ten skojarzył;
8246 Słońce się z żalu w chmur zasłonę tuli;
8247 Smutniejszej bowiem los jeszcze nie zdarzył,
8248 Jak ta historia Romea i Julii