1b8c198f59e4b00c464b3501afb454ed12b2cce1
[wolnelektury.git] / books / kochanowski_odprawa_poslow_greckich.txt
1
2 -----
3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
5 Źródło:
6 -----
7
8 AUTOR: 
9 TYTUŁ: 
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21 Jan Kochanowski
22
23 Odprawa posłów greckich
24
25
26         PODANA NA TEATRHUM PRZED KRÓLEM JEGO MŚCIĄ
27         I KRÓLOWĄ JEJ MŚCIĄ
28         W JAZDOWIE NAD WARSZAWĄ
29         DNIA 12 STYCZNIA ROKU PAŃSKIEGO 1578,
30         NA FEŚCIE U JEGO MŚCI PANA
31         PODKANCLERZEGO KORONNEGO
32
33
34
35
36
37         MEMU MIŁOŚCIWEMU PANU,
38         JEGO MŚCI PANU,
39         PANU JANOWI ZAMOYSKIEMU
40         Z ZAMOŚCIA,
41         PODKANCLERZEMU KORONNEMU ETC., ETC.
42         Służby swe w łaskę W. M. mego miłościwego Pana zalecam.
43
44
45 Wczora dopiero oddano mi obadwa listy za raz, któreś W. M. do mnie około tej tragedyjej pisał. A iżem przedtym nie wiedział o tych liściech, spodziewałem się, że za tymi czasów odwłokami i mej tragedyjej się odwlec miało albo raczej że tak ze mną zostać miała molom na pokarm albo na trąbki do apteki. Jakom listy W. M. przeczytał, nie było czasu poprawować, bom wszytek musiał insumere na przepisanie. Quicquid id est, a baczę, że błazeństwo, i W. M. sam podobno rzeczesz, posyłam W. M. tym śmielej, chocia nie masz co, żem to jeszcze z przodku W. M. opowiadał, że to nie miało być ad amussim, bo mistrz nie po temu. Rzeczy też drugie nie wedla uszu naszych. Inter caetera trzy są chory, a trzeci jakoby greckim chorom przygania, bo oni już osobny characterem do tego mają; nie wiem, jako to w polskim języku brzmieć będzie. Ale w tym niech będzie arbitrium W. M. albo raczej we wszytkim. Barzo bych to był rad uczynił, żebych był sam praesens  W. M. teraz służby swe ofiarował, ale mi złe zdrowie nie da. Nierad bych przedsię omieszkał przenosin W. M., jeśli salus tak będzie chciała. Zatym się łasce W. M. mego miłościwego Pana zalecam. Dat. w Czarnolesie dwudziestego wtórego dnia grudnia roku bożego MDLXXVII.
46
47 W. M. mego miłościwego Pana
48
49  
50
51 sługa uprzejmy
52
53 Jan Kochanowski
54
55
56
57         PERSONY
58         Antenor
59         Aleksander, którego i Parysem zowią
60         Helena
61         Pani Stara
62         Poseł Parysów
63         Ulisses
64         Menelaus
65                 Jeśli powyższe nie zadziała (klamra spinającą oba imiona, za nią ”posłowie...”), to można złożyć i w ten sposób:
66                         Posłowie greccy:
67                                 [tab] Ulisses
68                                 [tab] Menelaus
69                         
70                 
71         Priamus, król trojański
72         Kasandra
73         Rotmistrz
74         Więzień
75         Chorus z panien trojańskich
76
77
78 Sprawa w Trojej
79
80
81
82
83
84
85
86
87 [PROLOG]
88
89
90 ANTENOR
91
92
93         
94         Com dawno tuszył i w głos opowiedał,
95         Że obelżenia i krzywdy tak znacznej
96         Cierpieć nie mieli waleczni Grekowie:
97         Teraz już posły ich u siebie mamy,
98         Którzy się tego u nas domagają,
99         Aby Helena była im wydana,
100         Którą w tych czasiech przeszłych Aleksander,
101         Będąc w Grecyjej, gość nieprawie wierny,
102         Uniósł od męża i przez bystre morze
103         Do trojańskiego miasta przyprowadził.
104         Tę jeśli wrócim i mężowi w ręce
105         Oddamy, możem siedzieć za pokojem,
106         Lecz jeśli z niczym posłowie odjadą,
107         Tegoż dnia nowin słuchajmy, że Greczyn
108         Z morza wysiada i ziemię wojuje.
109         Czuje o sobie widzę, Aleksander:
110         Praktyki czyni, towarzystwa zbiera,
111         Śle upominki, aż i mnie nie minął;
112         A mnie i dom mój, i co mam z swych przodków,
113         Nie jest przedajno. A miałbych swą wiarę
114         Na targ wynosić, uchowa mię tego
115         Bóg mój. Nie ufa swej sprawiedliwości,
116         Kto złotu mówić od siebie rzecz każe.
117         Lecz i to człowiek małego baczenia,
118         Który na zgubę rzeczypospolitej
119         Podarki bierze, jakoby sam tylko
120         W cale miał zostać, kiedy wszytko zginie.
121         Ale mnie czas do rady, bo dziś król chce posły
122         Odprawować. Snąć widzę Aleksandra? Ten jest.
123         
124
125
126 Aleksander, Antenor
127
128
129 [EPEISODION PIERWSZE]
130
131
132 ALEKSANDER
133
134
135         
136         Jako mi niemal wszyscy obiecali,
137         Cny Antenorze, proszę, i ty sprawie
138         Mej bądź przychylnym przeciw posłom greckim.
139         
140
141
142 ANTENOR
143
144
145         
146         A ja z chęcią rad, zacny królewicze,
147         Cokolwiek będzie sprawiedliwość niosła
148         I dobre rzeczypospolitej naszej.
149         
150
151
152
153 ALEKSANDER
154
155
156         Wymówki nie masz, gdy przyjaciel prosi.
157
158
159
160 ANTENOR
161
162
163         Przyzwalam, kiedy o słuszną rzecz prosi.
164
165
166 ALEKSANDER
167
168
169         
170         Obcemu więcej życzyć niżli swemu
171         Coś niedaleko zda się od zazdrości.
172         
173
174
175
176 ANTENOR
177
178
179         
180         Przyjacielowi więcej niżli prawdzie
181         Chcieć służyć, zda się przeciw przystojności.
182         
183
184
185
186 ALEKSANDER
187
188
189         
190         Ręka umywa rękę, noga nogi
191         Wspiera, przyjaciel port przyjacielowi.
192         
193
194
195
196 ANTENOR
197
198
199         
200         Wielki przyjaciel przystojność: tą sobie
201         Rozkazać służyć nie jest przyjacielska.
202         
203
204
205
206 ALEKSANDER
207
208
209         W potrzebie, mówią, doznać przyjaciela.
210
211
212
213 ANTENOR
214
215
216         I toć potrzeba, gdzie sumnienie płaci.
217
218
219
220 ALEKSANDER
221
222
223         Piękne sumnienie: stać przy przyjacielu.
224
225
226
227 ANTENOR
228
229 Jeszcze piękniejsze: zostawać przy prawdzie.
230
231
232 ALEKSANDER
233
234
235 Grekom pomagać to u ciebie prawda.
236
237
238 ANTENOR
239
240 Grek u mnie każdy, kto ma sprawiedliwą.
241
242
243 ALEKSANDER
244
245 Widzę, żebyś mię ty prędko osądził.
246
247
248 ANTENOR
249
250 Swoje sumnienie każdego ma sądzić.
251
252
253 ALEKSANDER
254
255 Znać, że u ciebie gospodą posłowie.
256
257
258 ANTENOR
259
260 Wszystkim ućciwym dom mój otworzony.
261
262
263 ALEKSANDER
264
265 A zwłaszcza, kto nie z próżnymi rękoma.
266
267
268 ANTENOR
269
270
271         
272         Trzeba mi bowiem sędziom na podarki,
273         Bom cudzą żonę wziął, o którą czynią.
274         
275
276
277
278 ALEKSANDER
279
280
281         
282         Nie wiem o żonę, ale dary bierzesz,
283         Od Greków zwłaszcza; moje na cię małe.
284         
285
286
287
288 ANTENOR
289
290
291         
292         I żon, i cudzych darów nierad biorę.
293         Ty, jako żywiesz, tak, widzę, i mówisz
294         Niepowściągliwie; nie mam z tobą sprawy.
295         
296
297
298
299 ALEKSANDER
300
301
302         
303         I mnie żal, żem cię o co kiedy prosił.
304         Ufam swym bogom, że i krom twej łaski
305         Najdę, kto rzeczy mych podpierać będzie.
306         
307
308
309
310 ANTENOR
311
312 Taki, jakiś sam.
313
314
315 ALEKSANDER
316
317
318         
319                 Da Bóg, człek poćciwy.
320         
321
322
323
324
325         CHORUS
326
327
328
329         
330                 By rozum był przy młodości
331                 Nigdy takiej obfitości
332                 Pereł morze i ziemia złota nie urodzi,
333                 Żeby tego nie mieli tym dostawać młodzi.
334         
335         
336         
337                 Mniej by na świecie trosk było,
338                 By się to dwoje łączyło;
339                 I oni by rozkoszy trwalszych używali,
340                 Siebie ani powinnych w żal by nie wdawali.
341         
342         
343         
344                 Teraz, na rozum nie dbając,
345                 A żądzom tylko zgadzając,
346                 Zdrowie i sławę tracą, tracą majętności
347                 I ojczyznę w ostatnie zawodzą trudności.
348         
349         
350         
351                 O Boże na wielkim niebie!
352                 Drogo to, widzę, u Ciebie
353                 Dać młodość i baczenie za raz; jedno płacić
354                 Drugim trzeba: to dobre, a tego żal stracić.
355         
356         
357         
358                 Ale oto Helenę widzę: co też teraz
359                 Nieboga myśli wiedząc, że dziś o niej w radzie
360                 Ostateczne namowy, ma li w Troi zostać
361                 Czyli Grecyją znowu i Spartę nawiedzić?
362         
363
364
365
366
367         HELENA
368
369
370
371         
372         Wszytkom ja to widziała jako we zwierciedle,
373         Że z korzyści swej nie miał długo się weselić
374         Bezecny Aleksander, ale mu wczas mieli
375         I dobrą myśl przekazie przeważni Grekowie.
376         Więc on, jako drapieżny wilk rozbiwszy stado,
377         Co nadalej uciekał, a oni zaś, jako
378         Pasterze ze psy, za nim. I ledwe do tego
379         Nie przyjdzie, że wilk owcę na ostatek musi
380         Porzucić, a sam gdzie w las sromotnie uciecze.
381         
382         
383         
384         Niestety, jakież moje będą przenosiny?
385         Podobno w tył okrętu łańcuchem za szyję
386         Uwiązana, pośrzodkiem greckich naw popłynę.
387         Z jakąż ja twarzą bracią swą miłą przywitam?
388         Jakoż ja, niewstydliwa, przed oczy twe naprzód,
389         Mężu mój miły, przyjdę i sprawę o sobie
390         Dawać będę? A będęż w twarz ci wejźrzeć śmiała?
391         Bodajżeś ty był nigdy Sparty nie nawiedził,
392         Nieszczęsny Pryjamida! Bo czego mnie więcej
393         Nie dostawało? Zacnych książąt córką będąc
394         Szłam w książęcy dom zacny; dał był Bóg urodę,
395         Dał potomstwo, dał dobrą nade wszytko sławę.
396         Tom wszytko prze człowieka złego utraciła.
397         Ojczyzna gdzieś daleko, przyjaciół nie widzę,
398         Dziatki, nie wiem, żywe li; jam sama coś mało
399         Od niewolnice rożna, przymówkom dotkliwym
400         I złej sławie podległa, a co jeszcze ze mną
401         Szczęście myśli poczynać, ty sam wiesz, mój Panie.
402         
403
404
405
406 Pani Stara, Helena
407
408
409 PANI
410
411
412         
413         Nie frasuj mi się, moje dziecię miłe,
414         Takci na świecie być musi: raz radość,
415         Drugi raz smutek; z tego dwojga żywot
416         Nasz upleciony. I rozkoszyć nasze
417         Niepewne, ale i troski ustąpić
418         Muszą, gdy Bóg chce, a czasy przyniosą.
419         
420
421
422 HELENA
423
424
425         
426         0 matko moja, nierównoż to tego
427         Wieńca pleciono; więcej że daleko
428         Człowiek frasunków czuje niż radości.
429         
430
431
432
433 PANI
434
435
436         
437         Barziej do serca to, co boli, człowiek
438         Przypuszcza, niżli co g'myśli się dzieje.
439         I stądże się zda, że tego jest więcej,
440         Co trapi, niżli co człowieka cieszy.
441         
442
443
444
445 HELENA
446
447
448         
449         Prze Bóg, więcejci złego na tym świecie
450         Niżli dobrego. Patrzaj naprzód, jako
451         Jedenże tylko sposób człowiekowi
452         Jest urodzić się, a zginąć tak wiele
453         Dróg jest, że tego niepodobno zgadnąć.
454         Także i zdrowie nie ma, jeno jedno.
455         Człowiek śmiertelny, a przeciwko temu
456         Niezliczna liczba chorób rozmaitych.
457         Ale i ona, która wszystkim włada,
458         Która ma wszytko w ręku, wszytkim rządzi,
459         Fortuna, za mną świadczy, że daleko
460         Mniej dóbr na świecie niżli tego, co złym
461         Ludzie mianują, bo ubogaciwszy
462         Pewną część ludzi, patrzaj, co ich ciężkim
463         Ubóstwem trapi. A iż tego żadnej
464         Zadości g'woli ani skępstwu swemu
465         Nie czyni, ale niedostatkiem tylko
466         Sciśniona, znak jest, że i dziś, gdy komu
467         Chce co uczynić dobrze, pospolicie
468         Jednemu pierwej weźmie, toż dopiero
469         Drugiemu daje; skąd się da rozumieć,
470         Co już powtarzam nie raz, że na świecie
471         Mniej dóbr daleko niżli złych przypadków.
472         
473
474
475
476 PANI
477
478
479         
480         Mniej abo więcej, równa li też liczba
481         Obojga — korzyść niewielka to wiedzieć.
482         0 to by Boga prosić, żeby człowiek
483         Co namniej szczęścia przeciwnego doznał,
484         Bo żeby zgoła nic, to nie człowiecza.
485         Ale że z rady tak długo nikogo
486         Nie słychać! Wiem, że da bez omieszkania
487         Znać Aleksander, skoro się tam rzeczy
488         Przetoczą, a nam białymgłowom jakoś
489         Przystojniej w domu zawżdy niż przed sienią.
490         
491
492
493
494
495         CHORUS
496
497
498
499         
500         Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
501         A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,
502         Wy, mówię, którym ludzi paść poruczono
503         I zwirzchności nad stadem bożym zwierzono:
504         
505         
506         
507         Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
508         Żeście miejsce zasiedli boże na ziemi,
509         Z którego macie nie tak swe własne rzeczy,
510         Jako wszytek ludzki mieć rodzaj na pieczy.
511         
512         
513         
514         A wam więc nad mniejszymi zwierzchność jest dana,
515         Ale i sami macie nad sobą pana,
516         Któremu kiedyżkolwiek z spraw swych uczynić
517         Poczet macie: trudnoż tam krzywemu wynić.
518         
519         
520         
521         Nie bierze ten pan darów ani się pyta,
522         Jeśli kto chłop czyli się grofem poczyta,
523         W siermiędze li go widzi, w złotych li głowach;
524         Jeśli namniej przewinił, być mu w okowach.
525         
526         
527         
528         Więc ja podobno z mniejszym niebezpieczeństwem
529         Grzeszę, bo sam się tracę swym wszeteczeństwem.
530         Przełożonych występy miasta zgubiły
531         I szerokie do gruntu carstwa zniszczyły.
532         
533
534
535
536 Poseł, Helena
537
538
539
540         POSEŁ
541
542
543
544         
545         Dobrą nowinę paniej swojej niosę.
546         Rozumiem temu, że już dawno tego
547         Poselstwa czeka, serce swe troskami
548         I płaczem trapiąc. Ale oto prawie
549         Na czas wychodzi z domu. O królowa,
550         Wdzięcznej nowiny posła masz przed sobą.
551         
552
553
554
555 HELENA
556
557 Daj Boże, byś co przyniósł pociesznego.
558
559
560 POSEŁ
561
562
563         
564         Posłowie twoi, jako przyjechali,
565         Tak odjeżdżają, a ty przedsię z nami.
566         
567
568
569
570 HELENA
571
572 Byłeś sam w radzie czyś słyszał od kogo?
573
574
575 POSEŁ
576
577
578         
579         Byłem przy wszytkim i prosto mi stamtąd
580         Iść Aleksander do ciebie rozkazał.
581         
582
583
584
585 HELENA
586
587
588         
589         Jeszczeć nie widzę, z czego bych się prawie
590         Ucieszyć miała. Wszakże powiedz przedsię,
591         Jako co było.
592         
593
594
595
596 POSEŁ
597
598
599         
600         Powiem, jeno słuchaj!
601         Skoro w radzie zasiedli panowie, król naprzód
602         Tę rzecz do nich uczynił: „Nie zwykłem nic nigdy
603         Bez rady waszej czynić; a bych też zwykł kiedy
604         (Czego w pamięci nie mam), w tej sprawie koniecznie
605         Syna swego bych nie chciał, aby mię ojcowska
606         Miłość przeciw synowi jako nie uwiodła.
607         Bo aczci to podobno nie darmo rzeczono:
608         »Krew nie woda«, lecz u mnie pospolitej rzeczy
609         Powinowactwo więtsze. A tak, co się kolwiek
610         Wam wszytkim będzie zdało, toż i ja pochwalę
611         Syn mój w Grecyjej żony dostał, nie wiem jako;
612         Tej się upominają od Greków posłowie.
613         Wydać abo nie wydać; w tym rozmysłu trzeba”.
614         
615         
616         
617         Zatym wstał Aleksander i tak mówić począł:
618         „Przy pierwszej posłów skardze dałem dostateczną
619         Sprawę o sobie; teraz nie chcę uszu waszych
620         Słowy próżnymi bawić, ale maluczko co
621         Powiedziawszy, ostatek na Boga przypuszczę
622         I na łaskę ojcowską, i was wszytkich zdanie.
623         Wszytkim wam jest świadomo, jakim ja był żywot
624         Wziął przed się, żęciem nigdy tych burkowych biesiad
625         Patrząc nie chciał; wolałem po gęstych dąbrowach
626         Prędkie jelenie gonić abo dzikie świnie.
627         Anim ja tego sobie za niewczas poczytał
628         W budzie leśnej się przespać i nad stady chodzić.
629         Nie myśliłciem ja wtenczas namniej o Helenie
630         Ani to imię przedtym w uszu mych postało.
631         Wenus, kiedy mię naprzód trzy boginie sobie
632         Za sędziego obrały, Wenus mi ją sama
633         Napierwej zaleciła i za żonę dała.
634         Ludzie, widzę, u Boga szczęścia sobie proszą,
635         A ja kiedy mię z chęci swej tym potykali,
636         Miałem gardzić? Przyjąłem, i przyjąłem wdzięcznie,
637         I mam pewną nadzieję, że tenże bóg, który
638         Ućcił mię naprzód, będzie i do końca szczęścił
639         I co mi dał, nie da mi leda jako wydrzeć.
640         A bych też był żony swej ludzkim obyczajem
641         Dostawał, nie wiem, czemu onym się zyść miało
642         Medeą z domu wykraść od przyjaciół naszych,
643         A mnie zaś ich fortelu takimże fortelem
644         Oddać się nie godziło?
645         Jeślim co tedy winien, toż i oni winni.
646         Chcą li nagrody, niech ją sami pierwej czynią,
647         Jako ci, którzy krzywdę naprzód uczynili.
648         A tam, ojcze, nie tylko żonę moje, ale
649         I mnie samego wydaj, niechaj pokutuję!
650         Gdzie by też to o sobie tak rozumieć chcieli,
651         Że im każdy, a oni nie winni nikomu
652         Sprawiedliwości czynić: tego, da Bóg, nigdy
653         Nad nami nie przewiodą ani ich z to będzie.
654         Nie tuszęć ja, żebyś ty, ojcze mój łaskawy,
655         Nie pomniał jeszcze krzywdy i szkód staradawnych,
656         Któreś wziął od tych panów i to państwo sławne.
657         Jeszczeć mury na ziemi leżą powalone
658         I pola do tej doby pustyniami stoją,
659         Znaki miecza greckiego i okrutnej ręki.
660         A byś też tego dobrze nie chciał sam pamiętać,
661         Hesyjona pamiętać musi, siostra twoja,
662         Ojcze, a moja ciotka, która do tej doby
663         U nich w niewoli żywię, jeśli jeszcze żywię.
664         Tej nam krzywdy, o królu, jedna nie nagrodzi
665         Helena ani jeden Parys powetuje”.
666         
667         
668         
669         Tu przestał Aleksander, a szept miedzy ludźmi
670         Rozlegał się po sali. Jako więc ku latu
671         Robotne pszczoły w ulu szemrzą, kiedy wodza
672         Nowego oglądały, a chęć nastąpiła
673         Od macior się wynosić i nowe zaczynać
674         Gospodarstwo, szmer w ulu i rozruch kryjomy:
675         Taki dźwięk tam natenczas wstał był między ludźmi,
676         Który skoro ucichnął, Antenor jął mówić:
677         
678         
679         
680         „Prawdzie długich wywodów, królu, nie potrzeba:
681         Aleksander, w Grecyjej gościem w domu będąc
682         Człowieka przedniejszego, na gościnne prawa
683         Nie pomniąc, żonę mu wziął i przywłaszczył sobie.
684         By mu był niewolnicę naliższą przemówił,
685         Winien by mu był został, cóż kiedy wziął żonę,
686         Której ani zaniedbać, ani też dochodzić
687         Dobry, ućciwy człowiek bez wstydu nie może?
688         Winien mu nie po mału. On, chocia ze wstydem,
689         Żony się upomina, a ja wrócić radzę,
690         Abychmy ku zelżeniu niesprawiedliwości
691         Nie przydali: oboje to przez się nieznośne,
692         Cóż pospołu złożone! Toteż niewątpliwa,
693         Że Grekowie Heleny nie tylko przez posły,
694         Ale nawet i przez miecz domagać się będą.
695         Niechże się Aleksander tak drogo nie żeni,
696         Żeby małżeństwo swoje upadkiem ojczyzny
697         I krwią naszą miał płacić! Jeśli w łaskę dufa
698         Boginiej swej, niech na to miejsce dwu się boi,
699         Które dla niej rozgniewał i sądem swym zganił.
700         Medeą nie za naszych czasów uniesiono.
701         I nie wiem, jeśli nam co do tego. To widzę,
702         Że tej krzywdy u Greków nikt się do tej doby
703         Nie domagał; milczeli tego, którym było
704         Przystojniej o to mówić. Nie wiem, jako słusznie
705         Swój własny występ cudzą krzywdą barwić chcemy?
706         To się nas barziej tycze, że za przodków naszych
707         Grekowie w tym królestwie mieczem wojowali;
708         Lecz i natenczas, królu (prawda się znać musi),
709         Nasza niesprawiedliwość do tego upadku
710         Nas przywiodła, że się też i dziś lękać muszę,
711         Aby to sąd tajemny jakiś boży nie był,
712         Nam prze niesprawiedliwość zawżdy pomstę odnieść
713         Od Greków. Czego tobie przestrzegać się godzi,
714         0 królu, a tym barziej, żeś i w pierwszej klęsce
715         Mało małym nie zginął pokutując za grzech
716         Ojcowski i postępek mało sprawiedliwy”.
717         
718         
719         
720         To powiedziawszy milczał. Toż Eneasz mówił,
721         Toż Pantus i Tymetes, zgadzał się i Lampon,
722         I Ukalegon z nimi, ale Iketaon
723         Coś inszego rozumiał i w te słowa mówił:
724         
725         
726         
727         „Owa, jako nam kolwiek Grekowie zagrają,
728         Tak my już skakać musim? Bać się ich nam każą,
729         A ja, owszem, się lękam. Teraz nam Helenę
730         Wydać każą, po chwili naszych się żon będą
731         I dzieci upominać. Nigdy w swojej mierze
732         Chciwość władze nie stoi; zawżdy, jako powódź,
733         Pomyka swoich granic nieznacznie, aż potym
734         Wszytki pola zaleje. Za czasu, panowie,
735         Umykać rogów trzeba, bo wonczas już próżno
736         Miotać się, kiedy jarzmo na szyję założą.
737         Sprawiedliwości proszą, a grożą nam wojną:
738         Daj, chcesz li, alboć wydrę, taka to jest prosto. 
739         Wimenem sprawiedliwość, ale nie z swą hańbą:
740         Kto ją na mnie wyciska, sowitej nagrody
741         Ze mnie chce, i korzyści, i zelżenia mego.
742         Dawnyć to grecki tytuł pany się mianować,
743         A nas, barbaros, sługi. Ale nie toć jest pan,
744         Co się w Peloponezie albo w Troi rodził;
745         Szabla ostra przy boku to pan: ta rozstrzygnie,
746         Kto komu czołem bić ma. Do tego tam czasu
747         Równi sobie być musim; ani tego Greczyn
748         0 sobie niechaj dzierży, żeby tak był groźny,
749         Jako się sobie sam zda. Jeśli tedy krzywdę
750         W tym się mieć rozumieją, że Helenę uniósł
751         Aleksander, niechajże okażą na sobie
752         Sami naprzód, jako ten gwałt winien nagradzać
753         Aleksander, ponieważ samiż okazali,
754         Jako taki gwałt czynić. Aczci Aleksander
755         Brata przy siestrze nie wziął, jako oni wzięli
756         Medeą i Absyrta.
757         Bo co Antenor mówi, że nam nic do tego:
758         Ba, i barzo do tego! Za jednego krzywdę
759         Oni się wszyscy wzięli, a nas pojedynkiem
760         Zbierać mają? Nie tuszę; tożci sąsiadowi
761         Sąsiad w Azyjej winien, co u nich w Europie.
762         Mówiono zawżdy o to i do końca będą.
763         Co się siostry królewskiej i szkód dawnych tycze,
764         Więtsza to zasię u mnie, niżby się tu miała
765         Przypomnieć abo na ten sztych kłaść: dzierżę o cnej
766         Krwi trojańskiej, że tego mścić się jeszcze będzie.
767         Teraz zgoła nie radzę Heleny wydawać,
768         Aż się też oni z nami o Medeą zgodzą”.
769         
770         
771         
772         To jego słowa były. Potym się już żaden
773         Długą rzeczą nie bawił; jeden głos był wszytkich:
774         „Tak jako Iketaon”; i tych, co siedzieli,
775         I tych, co za stołkami stali, głos był jeden:
776         „Tak jako Iketaon”. Kilkakroć powstawał
777         Ukalegon chcąc mówić, lecz przed hukiem nie mógł.
778         Marszałkowie, laskami w ziemię coraz bijąc:
779         „Posłuchajcie, panowie, Ukalegon mówi”.
780         Nie pomogły nic laski, a nasz Ukalegon
781         Ukalegontom mówił, bo nań nic nie dbali.
782         Tymczasem ktoś zawołał głosem prawie głośnym:
783         „Co po tych krasnych mowach? Rozstąpmy się oto;
784         Ujźrzemy, gdzie nas więcej”. Ledwe wyrzekł, a już
785         Wszyscy na nogach stali i swe miejsca brali.
786         Kiedy się rozstąpili, nie było co równać:
787         Wszyscy przy Aleksandrze, a tam ich garść była.
788         Prosili potym króla, aby wedle prawa
789         Postąpił, a za więtszą częścią wyrok podał.
790         Król, niewiele mieszkając: „Rad bych był, powiada,
791         Na zgodę wasze patrzał, lecz iż być nie mogła,
792         Mnie nie lża, jeno więtszej części naśladować.
793         A tak, co z dobrym niechaj będzie pospolitym:
794         Helena niechaj w Troi zostanie, aż też nam
795         Grekowie za Medeą nagrodę uczynią”.
796         
797         
798         
799         Skoro po tym dekrecie po posły posłano,
800         A mnie też Aleksander do ciebie wyprawił
801         Z tym wszytkim, coś słyszała; tuszę, że odprawę
802         Do tej doby już wzięli posłowie, i twój mąż
803         W domu cię dawno czeka. A tak nie mieszkajmy!
804         
805
806
807
808 HELENA
809
810
811         Dobrze mówisz: idź ty wprzód, ja za tobą w tropy.
812
813
814
815
816         CHORUS
817
818
819
820         
821         Tej podobno ta powieść g'myśli: mnie bynamniej.
822         I onej, nie wiem, na co ta radość wynidzie.
823         Posłowie, widzę, idą nosy powiesiwszy:
824         Znać, że nie po swej myśli odprawę odnoszą.
825         
826
827
828
829
830         ULISSES
831
832
833
834         
835         O nierządne królestwo i zginienia bliskie,
836         Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość
837         Ma miejsca, ale wszytko złotem kupić trzeba!
838         Jeden to marnotrawca umiał spraktykować,
839         Że jego wszeteczeństwa i łotrowskiej sprawy
840         Od małych aż do wielkich wszyscy jawnie bronią,
841         Nizacz prawdy nie mając ani końca patrząc,
842         Do którego rzeczy przyść za ich radą muszą.
843         Nie rozumieją ludzie ani się w tym czują,
844         Jaki to wrzód szkodliwy w rzeczypospolitej
845         Młódź wszeteczna: ci cnocie i wstydowi cenę
846         Ustawili; przed tymi trudno człowiekiem być
847         Dobrym; ci domy niszczą, ci państwa ubożą,
848         A rzekę, że i gubią (Troja, poznasz potym!),
849         A przykładem zaś swoim jako wielką liczbę
850         Drugich przy sobie psują. Patrz, jakie orszaki
851         Darmojadów za nimi, którzy ustawicznym
852         Próżnowaniem a zbytkiem jako wieprze tyją.
853         Z tego stada, mniemacie, że się który przyda
854         Do posługi ojczyzny? Jako ten we zbroi
855         Wytrwa, któremu czasem i w jedwabiu ciężko?
856         Jako straż będzie trzymał, a on i w południe
857         Przesypiać się nauczył? Jako stos wytrzymać
858         Ma nieprzyjacielowi, który ustawicznym
859         Pijaństwem zdrowie stracił? Takimi się czując,
860         A podobno nie czując, na wojnę wołają:
861         Boże, daj mi z takimi mężmi zawżdy czynić!
862         
863
864
865
866 MENELAUS
867
868
869         
870         Wieczne światło niebieskie i ty, płodna ziemi,
871         I ty, morze szerokie, wy, wszyscy bogowie,
872         I wysocy, i niscy, świadki mi dziś bądźcie,
873         Żem rzeczy sprawiedliwej od Trojanów żądał,
874         Abych był krzywdy wielkiej i zelżenia swego
875         Nagrodę jaką wziąć mógł; nicem nie otrzymał,
876         Jeno śmiech ludzki, a żal serdeczny tym więtszy.
877         Na was tedy krzywdę swą i żałość niezmierną
878         Kładę, możni bogowie; jeśli sercem czystym
879         Tę prośbę do was czynię, pomścicie zelżenia
880         I mej krzywdy tak jasnej: dajcie mi na gardle
881         Usieść Aleksandrowym i miecz krwią napoić
882         Człowieka bezecnego, ponieważ i on mej
883         Zelżywości dawno syt i dziś się ją karmi.
884         
885
886
887
888
889         CHORUS
890
891
892
893         
894         O białoskrzydła morska pławaczko,
895         Wychowanico Idy  wysokiej,
896         Łodzi bukowa, któraś gładkiej
897         Twarzy pasterza Pryjamczyka
898         Mokrymi słonych wód ścieżkami
899         Do przezroczystych Eurotowych
900         Brodów nosiła!
901         Coś to zołwicom za bratową,
902         Córom szlachetnym Pryjamowym,
903         Cnej Poliksenie i Kasandrze
904         Wieszczej, przyniosła?
905         Za którą oto w tropy prosto,
906         Jako za zbiegłą niewolnicą,
907         Prędka pogonią przybieżała.
908         
909         
910         
911         Toli on sławny upominek
912         Albo pamiętne, którym luby
913         Sędziemu wyrok ze wszech Wenus
914         Bogiń piękniejsza zapłaciła,
915         Kiedy na Idzie stokorodnej
916         Śmierci podległy nieśmiertelne
917         Uznawca twarzy rozeznawał?
918         Swar był początkiem i niezgoda
919         Twego małżeństwa, Pryjamicze.
920         Nie śmiem źle tuszyć, nie śmiem, ale
921         Ledwe nie takiż koniec będzie.
922         
923         
924         
925         Niechajże się ja, można Cypri,
926         Ninacz cudzego nie zapatrzam!
927         Niech towarzysza życzliwego,
928         Jednemu łożu przyjaciela,
929         Mam z łaski twojej; inszy, więcej
930         Chcą li, niech proszą!
931         Oczy łakome siła ludzi
932         Zawiodły, lecz kto w krygi żądzą
933         Mógł ująć, w długim bezpieczeństwie
934         Dni swych używie. Przyjdą, przyjdą
935         Niedawno czasy, że rozbójcę
936         Rozbójca znidzie; ten mu słodki
937         Sen z oczu zetrze i bezpieczne
938         Serce zatrwoży, kiedy trąby
939         Ogromne zagrzmią, a pod mury
940         Nieprzyjacielskie staną szańce.
941         
942
943
944
945 Antenor, Priamus
946
947
948
949         ANTENOR
950
951
952
953         
954         Iż moja wierna rada u ciebie, o wielki
955         Królu, ważna nie była, żebyś był Helenę
956         Grekom wydać rozkazał, a tę niewątpliwą
957         Wielkiej wojny pochodnią co napręcej zgasił,
958         Teraz, co potym idzie, w czas cię upominam,
959         Abyś czuł o potrzebie i o pewnej wojnie,
960         Tak pewnej, jako mię tu dziś przed sobą widzisz.
961         Słyszałeś, jako cię dziś posłowie żegnali
962         I nas wszytkich przy tobie. Pograniczni piszą
963         Starostowie, że greckie wojska się ściągają
964         Do Aulidy; w tym wątpić nie potrzeba, że ci
965         Do nas pójdą: inaczej ani by tu byli
966         Posłów swych posyłali, ani tak surowie
967         0 swą krzywdę mówili. A tak nie mieszkając,
968         Póki brzegu morskiego ostatka nie stracim,
969         Porty naprzód i zamki pograniczne spiżą
970         I ludźmi dobrze opatrz; hołdownym książętom
971         Rozkaż być pogotowiu; żołnierzom przypowiedz
972         Służbę; szpiegi rozeszli; straż miej i na morzu,
973         I na ziemi, aby cię łacni niegotowym
974         Grekowie nie zastali. To jest rada moja.
975         
976
977
978
979 PRIAMUS
980
981
982         
983         Jakobyś już na oko, dobry Antenorze,
984         Nieprzyjaciela widział, tak się, widzę, boisz.
985         
986
987
988
989 ANTENOR
990
991
992         
993         O królu, teraz się bać lepiej, bo za taką
994         Bojaźnią i opatrzność, i gotowość roście.
995         Wonczas już próżny rozmysł, bo już abo się bić,
996         Abo uciekać trzeba: trzeciego nic nie masz.
997         
998
999
1000
1001 PRIAMUS
1002
1003
1004         
1005         A ja, owszem, na dobrej pieczy wszytko mieć chcę,
1006         Aby nam do tak nagłych ucieczek nie przyszło.
1007         
1008
1009
1010
1011 ANTENOR
1012
1013
1014         
1015         Daj to Boże! A to zaś co za białagłowa
1016         Z włosy roztarganymi i twarzy tak bladej?
1017         Drżą na niej wszytki członki, piersiami pracuje,
1018         Oczy wywraca, głową kręci: to chce mówić,
1019         To zamilknie.
1020         
1021
1022
1023
1024 PRIAMUS
1025
1026
1027         
1028         Moja to nieszczęśliwa córa,
1029         Kasandra; widzę, że ją duch Apollinowy
1030         Zwykły nagarnął; nie lża, jeno jej posłuchać.
1031         
1032
1033
1034
1035 KASANDRA
1036
1037
1038         
1039         Po co mię próżno, srogi Apollo, trapisz,
1040         Który, wieszczego ducha dawszy, nie dałeś
1041         Wagi w słowiech, ale me wszytki proroctwa
1042         Na wiatr idą nie mając u ludzi więcej
1043         Wiary nad baśni próżne i sny znikome?
1044         Komu serce spętane albo pamięci
1045         Zguba mojej pomoże? Komu z ust moich
1046         Duch nie mój użyteczen i zmysły wszytki
1047         Ciężkim, nieznośnym gościem opanowane?
1048         Próżno się odejmuję, gwałt mi się dzieje;
1049         Nie władne dalej sobą, nie jestem swoja.
1050         Ale gdzieżem, prze Boga? Światła nie widzę,
1051         Noc mi jakaś przed oczy nagła upadła.
1052         Owóż mamy dwie słońcy, owóż dwie Troi,
1053         Owóż i łani morzem głębokim płynie.
1054         Nieszczęśliwa to łani, złej wróżki łani.
1055         Brońcie brzegów, pasterze, nie dopuszczajcie
1056         Tej niezdarzonej goście nigdziej do ziemie!
1057         Nieszczęśliwa to ziemia i brzeg nieszczęsny,
1058         Gdzie ta łani wypłynie; nieszczęsna knieja,
1059         Gdzie wnidzie i gdzie gładki swój bok położy.
1060         Wszytki stopy, wszytki jej łożyska muszą
1061         Krwią opłynąć; upadek, pożogę, pustki
1062         Z sobą niesie. O wdzięczna ojczyzno moja,
1063         0 mury, nieśmiertelnych ręku roboto!
1064         Jaki koniec was czeka? Ciebie, mój bracie,
1065         Stróżu ojczyzny, domu zacna podporo,
1066         Wkoło murów trojańskich tesalskie konie
1067         Włóczyć grożą, a twoje oziębłe ciało
1068         Będzie li chciał nieszczęsny ociec pochować,
1069         Musi je u rozbójce złotem kupować.
1070         Nieprzepłacony duchu, z tobą pospołu
1071         I ojczyzna umarła: jednaż mogiła
1072         Oboje was przykryje. Lecz i ty, srogi
1073         Trupokupcze, niedawno i sam polężesz,
1074         Strzałą niemężnej ręki prędką objeżdżon.
1075         Cóż potym? Kłoda leży, a ze pnia przedsię
1076         Nowa rózga wyrosła i nad nadzieję
1077         Prędko ku górze idzie. A to co za koń
1078         Tak wielki na poboju sam jeden stoi?
1079         Nie wódźcie go do stajniej, radzę, nie wódźcie:
1080         Bije ten koń i kasze; spalcie go raczej,
1081         Jeśli sami od niego zgorzeć nie chcecie.
1082         Czujcie, stróże: noc idzie, noc podejźrzana.
1083         Wielki ogień ma powstać, tak wielki ogień,
1084         Że wszytko jako w biały dzień widać będzie,
1085         Ale nazajutrz zaś nic widać nie będzie.
1086         Wtenczas, ojcze, ani już bogom swym dufaj,
1087         Ani się poświęconych ołtarzów łapaj:
1088         Okrutnego lwa szczenię za tobą bieży,
1089         Które cię paznoktami przejmie ostrymi
1090         I krwią twoją swe gardło głodne nasyci
1091         Syny wszytki pobiją, dziewki w niewolą
1092         Zabiorą; drugie g'woli trupom umarłym
1093         Na ich grobiech bić będą. Matko, ty dziatek
1094         Swoich płakać nie będziesz, ale wyć będziesz!
1095         
1096
1097
1098
1099 CHORUS
1100
1101
1102         
1103         Rzućmy się co napręcej, a na pokój gdzie
1104         Wyprowadźmy tę pannę upracowaną!
1105         
1106
1107
1108
1109 Antenor, Priamus
1110
1111
1112 ANTENOR
1113
1114
1115         
1116         Te słowa, królu, nie są ku wyrozumieniu
1117         Nazbyt trudne, a zgoła tobie i ojczyźnie
1118         Upad opowiadają; prze Boga cię proszę,
1119         Nie waż ich sobie lekce ani miej za baśni!
1120         
1121
1122
1123
1124 PRIAMUS
1125
1126
1127         
1128         Jeszcze tego nieprawie ta przeciwna wiedma
1129         W mię wmówiła, żebych się miał bać; ale przedsię
1130         Postraszyła mię nieco, zwłaszcza że mi przyszedł
1131         Sen na pamięć żony mej; bo gdy z tym złym synem,
1132         Aleksandrem, chodziła, mało przed zlężeniem
1133         Śniło się jej już na dniu, że miasto dziecięcia
1134         Pochodnią urodziła.
1135         
1136
1137
1138
1139 ANTENOR
1140
1141
1142         
1143         I jam też to, królu,
1144         Jeszcze natenczas wiedział i pomnie, jako to
1145         Wieszczkowie wykładali, że to dziecię miało
1146         Upad ojczyźnie przynieść; czego, widzę, blisko.
1147         
1148
1149
1150
1151 PRIAMUS
1152
1153
1154         
1155         Dobrze to pomnisz, ale i jam był rozkazał
1156         Grzechu tego nie żywić; dawno to na puszczy
1157         Wilcy mieli rozdrapać i kości nieszczęsne
1158         Po pustych górach roznieść.
1159         
1160
1161
1162
1163 ANTENOR
1164
1165
1166         
1167         A lepiej było, niżli nam przeń wszytkim zginąć.
1168         Co za więźnia to mamy? Ubiór to jest grecki.
1169         
1170
1171
1172
1173 Rotmistrz, Więzień
1174
1175
1176 ROTMISTRZ
1177
1178
1179         
1180         Takci, panowie; wy tu radzicie, a w polu
1181         Grekowie nas wojują. Wczora o południu
1182         Pięć galer ich przypadło na trojańskie brzegi.
1183         Ludzi wprawdzie nie brali ani też palili,
1184         Ale cokolwiek było w polu bydła, wzięli.
1185         Jako nas tam niewielki natenczas był poczet,
1186         Kusiwszy się kilkakroć o nie, musielichmy
1187         Na ostatek dać pokój; kilka głów jest przedsię
1188         Zabitych, ten sam jeden tylko poimany;
1189         Na próbie to powiedział, że greckiego wojska
1190         Tysiąc galer na kotwiach pogotowiu stoi
1191         W Aulidzie, którzy tylko na posły czekają.
1192         A ci jeśli Heleny nazad nie przyniosą
1193         (Jakoż widzę, że bez niej tak na morze wsiedli),
1194         Wszytko się wojsko tedyż ma ruszyć i prosto
1195         Ku Troi żagle podać; wszak tak?
1196         
1197
1198
1199
1200 WIĘZIEŃ
1201
1202
1203         
1204         Niepochybnie.
1205         
1206
1207
1208
1209 ROTMISTRZ
1210
1211 Hetmanem Agamemnon?
1212
1213
1214 Więzień
1215
1216 Ten, brat Menelaów.
1217
1218
1219 PRIAMUS
1220
1221
1222         
1223         Każ więźnia tego schować i opatrzyć dobrze!
1224         To więc już, Antenorze, insza niż proroctwa
1225         Albo sny białogłowskie; ale wszyscy przedsię
1226         W jeden cel przed się biją. Jutro co naraniej
1227         W radę wnidźmy, a stamtąd już ani wychodźmy,
1228         Aż obronę uradzim.
1229         
1230
1231
1232
1233 ANTENOR
1234
1235
1236         
1237         Baczę, że jej trzeba,
1238         Acz mi to słowa przykre i coś nie bez wróżki;
1239         Na każdy rok nam każą radzić o obronie;
1240         Ba, radźmy też o wojnie, nie wszytko się brońmy:
1241         Radźmy, jako kogo bić; lepiej, niż go czekać!
1242         
1243
1244
1245
1246
1247
1248
1249
1250
1251
1252