3 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.
4 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
22 Chrystus Cudowny u Fary
34 Był raz sobie prawowity Mazur,
35 Bitny wojak z dziada i pradziada,
36 Gdy wróg Polsce pokazywał pazur,
37 On, bywało, na rumaka siada.
39 Goni w polu Turki i Tatary,
40 Oko w oko z poganem się zmierza, —
41 A że człek był staroświeckiej wiary,
42 Nigdy w bitwę nie szedł bez kaplerza.
44 Na kaplerzu, co lśnił z napierśnika,
45 Swe Dzieciątko tuli Boża Macierz,
46 Gdy w namiocie wojak się zamyka,
47 Przed kaplerzem odmawia swój pacierz.
49 Wzlata w niebo duszą chrześcijańską,
50 Zanim jutro skoczy w boje krwawe,
51 I wspomina Farę Świętojańską,
52 Stare Miasto i starą Warszawę.
62 Tam, gdzie domy stoją, jak w ordynku,
63 A każdemu jakiś znak dał snycerz,
64 W kamienicy „Pod niedźwiedziem” w Rynku
65 Owy dzielny przemieszkiwał rycerz.
67 Widać szarą wstęgę naszej Wisły
68 Z okien jego izdebki podniebnej,
69 To słoneczne blaski na niej błysły,
70 To ją księżyc opromienia srebrny.
72 Aż tu kiedyś, w wiosenne świtanie,
73 W pełnym kwiatów i piosenek maju,
74 W okna — trąbek uderzyło granie
75 I krzyk ludu: „Wojna! Turczyn w kraju!”
77 Co tu myśleć, mościpanie, długo!
78 Dźwięczą szable, rżą bojowe konie;
79 Wojak wiernym był ojczyzny sługą,
80 Więc, jak inni, walczy w jej obronie.
90 Dni żołnierskich zmienne są koleje:
91 Sława błyśnie, kulka żebra zmaca,
92 To się dobrze rycerzowi dzieje,
93 To się szczęście od niego odwraca.
95 Pod srebrzystym chorągwianym ptakiem
96 W mnogich walkach mężnie się potyka,
97 Aż raz runął z rozciętym szyszakiem
98 I w tureckie poszedł, biedak, łyka!
100 Jakże ciężko w pogańskiej niewoli
101 Swobodnemu cierpieć Polakowi;
102 Jak to serce od pęt wrażych boli, —
103 Tego żadnym słowem nie wypowie!
105 Niechby raczej zabiły go kule,
106 Niż ma szarpać poniewierka taka;
107 Nad Bosforem, w dalekim Stambule,
108 W utrapieniu płyną dni wojaka.
118 Że Polacy do koni zwyczajni, —
119 Naród ziemian i naród wojaków, —
120 Służy Mazur przy sułtańskiej stajni
121 I arabskich pilnuje rumaków.
123 Konie ścigłe, jak wiatr, a rozumne,
124 A tak zwinne, jak panienka z tańca, —
125 O, mój Boże! daj, nim pójdę w trumnę,
126 Takim koniem zdeptać łeb pohańca!
128 Od świtania już na służbie swojej,
129 Co wojenkę na pamięć przywodzi,
130 Rycerz karmi, czyści je i poi,
131 Po podwórcu pałacowym wodzi.
133 A był jeden siwek między niemi,
134 Co, jak pies, się przypodobać umie,
135 Na grzbiet skoczysz — ledwo tyka ziemi
136 I, jak człowiek, głos ludzki rozumie.
146 Pędzą konie, co rano, aż dudni,
147 I co wieczór, gdzie je wojak poi,
148 A na placu przy stajennej studni,
149 Boże! Cóż to za figura stoi?
151 Aż się język w ustach onieśmiela!
152 Aż, jak lodem, krew się w żyłach ścina!
153 To Pan Jezus! To krzyż Zbawiciela!
154 Splugawiony ręką poganina!
156 Na znak wzgardy złe niewiernych dłonie,
157 Bijąc posąg ze złością przeklętą,
158 Do nóg Zbawcy przywiązują konie
159 I śmigają biczem przez twarz świętą.
161 Tak codziennie o świcie i zmroku
162 Czerń nad krzyżem znęca się szalenie,
163 Aż łzy, zda się, błyszczą w Bożem oku,
164 Aż pierś z drewna podnosi westchnienie.
174 Jakże płacze Mazur prawowity,
175 Pełny wiary rycerz chrześcijański,
176 Nad bluźnierstwem, co bluzga w błękity,
177 Nad Postaci pohańbieniem Pańskiej!
179 Tak codziennie o świcie i zmroku
180 Czerń nad krzyżem znęca się szalenie,
181 Aż łzy, zda się, błyszczą w Bożem oku,
182 Aż pierś z drewna podnosi westchnienie.
184 Niźli patrzeć na te krzywdy Boże,
185 Żywym ogniem wolałby się spalić,
186 Aż już dłużej znieść męki nie może —
187 I krzyż musi od wzgardy ocalić!
189 Więc, odziany łachmany nędznemi,
190 W noc, co blaskiem gwiazd złotych nie płonie,
191 Pod krzyż biegnie — wydziera go z ziemi —
192 I w głąb studni krzyż ciska: niech tonie!
194 Niech on raczej zgnije w czystej wodzie,
195 Niżby miał się wzdrygać od krzywd wielu,
196 O, Jezusie! Jużeś na swobodzie,
197 Jużeś teraz wolny, Zbawicielu!
207 Cicho, cicho niewolnik szczęśliwy
208 Na sen wraca — już nic go nie boli,
209 A wtem zarży arabski koń siwy,
210 Jego wierny przyjaciel w niewoli.
212 I natchnienie w myśl więźnia uderzy,
213 Do powrotu mu drogę wskazuje,
214 I arabczyk już bieży, już bieży,
215 Rozdął chrapy ogniste: step czuje!
217 Dzień po dzionku, przez kraje, przez obce,
218 Dzielny rumak, jak burza, przelata;
219 Aż graniczne widnieją już kopce
220 I znajomy, rodzinny kąt świata.
222 Twarz tu słońca, jak nigdzie, świetlana,
223 Kwiaty pachną, że tylko je zbierać!
224 To ojczyzna! to Polska kochana!
225 Gdzie żyć miło i miło umierać!
235 Siedzi wojak w starym domu, w Rynku,
236 Z okna izby na Wisłę pogląda,
237 O swym zbożnym wspomina uczynku
238 I krzyż tamten widzieć mu się żąda.
240 Noc mu owa przed oczyma stawa
241 I ucieczka z kraju tureckiego, —
242 Aż tu krzykiem zahuczy Warszawa
243 I ku Wiśle tłumy ludu biega.
245 Wyjdzie wojak z swojej kamienicy
246 I ku rzece przeciska się z trudem:
247 Tłum na Rynku, tłum w każdej ulicy
248 I pobrzeże wypełnione ludem.
250 Złotem słońcem goreją niebiosy
251 Nad Warszawą zatłoczoną ściśle,
252 Zewsząd słychać zadziwione głosy
253 I wołania: „Cud! cud! cud na Wiśle!”
263 A na Wiśle, w tej rannej godzinie,
264 W blaskach słońca błyszczący wspaniale,
265 Krzyż Chrystusów przeciw wodzie płynie —
266 I pokorne całują go fale.
268 Wyszedł biskup w pozłocistej szacie,
269 Sam pan burmistrz i dostojna Rada,
270 Dźwięczy miasto w dzwonów majestacie
271 I dzwonami z modrym niebem gada.
273 Setki łódek po rzece śmigają,
274 Lecz dopłynąć nie mogą do krzyża;
275 Już zbliżają się — widać — zbliżają,
276 I znów fala odepchnie je chyża.
278 Czas ucieka na miejskim zegarze,
279 Kończy słońce swój obieg powrotny,
280 Sił próbują najlepsi wioślarze —
281 A krzyż płynie i płynie samotny.
289 Krzyż z niewoli poznał żołnierz stary.
290 Na brzeg biegnie, łzy radosne leje,
291 I przyklęka przed biskupem z Fary
292 I powiada z Turecczyzny dzieje.
294 Więc mu biskup do łodzi siąść każe,
295 Sam z Najświętszym siada Sakramentem;
296 O toń biją wiosłami żeglarze
297 I już — już są przed Obliczem świętem.
299 A gdy wojak wyciągnął swe dłonie,
300 By Chrystusa przycisnąć do łona,
301 Krzyż ku jego pochylił się stronie
302 I padł w swego obrońcy ramiona.
304 Widać z lica, że odtąd na wieki
305 Chce być Jezus z tym grodem w przymierzu
306 I szept wionął, jak tchnienie, tak lekki:
307 „Błogosławię cię, polski rycerzu...”.
315 W całym mieście grają wszystkie dzwony,
316 Wszyscy ludzie weseli i radzi
317 I w triumfie naród zgromadzony
318 Krzyż Cudowny do Fary prowadzi.
320 Szumią z wiatrem cechowe sztandary,
321 Lśniąc, jak kwiaty, kolorami wiosny,
322 A Chrystusa niesie wojak stary,
323 Taki dumny i taki radosny!
325 I w kaplicy osobnej, w świątyni,
326 Co pamięta pierwsze grodu lata,
327 Mnogie cuda warszawianom czyni
328 Krzyż z figurą Zbawiciela świata.
330 My na Jego opiekę się zdajem,
331 Nic nam wrogi i nic nam złe mary,
332 Póki czuwa nad miastem, nad krajem
333 Nasz Pan Jezus Cudowny u Fary!