-<utwor><liryka_l>
-
-
-<!-- TRIM_BEGIN -->
-
-
-<strofa>Mistrz rzekł i dodał: «Prawdzie nie skłamałem»./
-A na dnie jamy wszyscy potępieńce/
-Stanęli, patrzą na mnie gronem całem,/
-Zapominając z podziwu o męce./
---- «Jak ujrzysz słońce, powiedz Dulcynowi<pr><slowo_obce>Dulcyn</slowo_obce> --- braciszek zakonny; umknął po kryjomu i wstąpił w rolę zapaleńca religijnego, wmawiając w lud łatwowierny, że on jest rzeczywistym apostołem bożym. W r. 1305 w górach Nowary założył sektę znaną odtąd pod imieniem dulcynów. Dulcyn w krótkim czasie zebrał z tysiąc zwolenników około siebie, lecz ścigany przez wojsko biskupa miasta Vercelli schwytany został w górach Nowary razem ze swoją żoną i z nią [w:] 1307 r. żywcem spalony na rynku tegoż miasta.</pr>/
-Jeśli tu prędko zstąpić nieochoczy,/
-Niech skupi żywność, śniegiem się otoczy;/
-Bo jak ci mówię, bez śniegu i głodu,/
-Nowarczyk w górach niełatwo go złowi»./
-<begin id="b1315850210533-628546177"/><motyw id="m1315850210533-628546177">Duch</motyw>Tak z podniesioną stopą do pochodu,/
-Duch Mahometa mówił, potem nogę/
-Na dłuż prostując poszedł w swoją drogę./
-Duch drugi z krtanią przebitą, kaleki,/
-Z nosem rozciętym pod same powieki,/
-I z jednym uchem od lewego oka,/
-Stanął, z nim całe wstrzymało się grono:/
-Duch patrząc na mnie z twarzą zadziwioną,/
-Otworzył gębę jak jamę czerwoną,/
-Którą broczyła świeża krwi posoka,<end id="e1315850210533-628546177"/>/
-I rzekł: «Schodzący tu gościu bez winy,/
-Jeśli nie ludzi wielkie podobieństwo,/
-Widziałem ciebie pomiędzy Latyny./
-Przypomnij sobie Piotra z Medicyny<pr><slowo_obce>Przypomnij sobie Piotra z Medicyny</slowo_obce> --- Medicyna wziął imię od miejsca swego urodzenia w ziemi bolońskiej; warchoł i intrygant, kłócił
-lud ze szlachtą, waśnił władców Rawenny i Rimini.</pr>!/
-Idąc z Wercelli smugiem do Markabo<pr><slowo_obce>Idąc z Wercelli smugiem do Markabo</slowo_obce> --- Kraj lombardzki od Wercelli w Piemoncie aż do ujścia rzeki Po, nad którą stał niegdyś zamek Makrabo.</pr>/
-<begin id="b1315850272218-1030517085"/><motyw id="m1315850272218-1030517085">Kara, Śmierć</motyw>Ostrzeż ode mnie dwóch najlepszych z Fano,/
-Andziolello i Gwido ich miano<pr><slowo_obce>Andziolello i Gwido (...) zdradzi najniegodniej</slowo_obce> --- Malatestino, książę w Rimini, który był na jedno oko ciemnym, zaprosił dwóch najznakomitszych obywateli miasta Fano, Gwidona del Cassero i Angiolela de Carignano do miasteczka Katoliki na ucztę, gdzie mieli się wspólnie naradzać nad pewnymi sprawami. Wysłał po nich łodzie, lecz majtkowie z jego rozkazu w porcie Katoliki obydwu wrzucili do morza. Dante w tej pieśni prorokuje, co się już stało.</pr>,/
-Że niespodziane czeka ich męczeństwo./
-Gdy zmysł proroczy widzi tu niesłabo,/
-Wrzucą ich w morze w porcie Katoliki;/
-Bo od Majorki do Cypru zatoki/
-Neptun nie widział nigdy takiej zbrodni,/
-Gdzie wciąż koczują greckie rozbójniki./
-Zdrajca rządzący, chociaż jednooki,/
-Krajem, którego duch, co za mną kroczy,/
-Nie chciałby nigdy widzieć w żywe oczy,/
-Sprosi ich w gości, zdradzi najniegodniej,/
-Czym ich uwolni od ślubów ofiary/
-Przeciw wiejącym wiatrom od Fokary<pr><slowo_obce>Fokara</slowo_obce> --- góra blisko Katoliki skąd często wiejące wiatry i burze mitrężą żeglugę. Ponieważ zginęli, nie potrzebują już obawiać się tych wichrów.</pr>».<end id="e1315850272218-1030517085"/>/
---- «Gdy chcesz,» odrzekłem, «abym tam wysoko/
-Mówił o tobie w twoim ziemskim raju,/
-Kto ten nieszczęsny, wskaż mi go na oko,/
-Któremu było tak gorzko w tym kraju?»/
-Do towarzysza duch wyciągnął rękę,/
-Na oścież jemu otwierając szczękę,/
-Krzyczał: «Patrz teraz, to on, lecz nie mówi:/
-On myśl wątpiącą uśpił Cezarowi,/
-Twierdząc, że zawsze niebezpiecznie czekać,/
-Zamiar dojrzały do czynu odwlekać»./
-Jakże przeraził mnie wrażeniem dzikiem,/
-Ze swoim w krtani uciętym językiem,/
-Ten Kurion<pr><slowo_obce>Kurio</slowo_obce> --- wygnany z senatu rzymskiego jako stronnik i przyjaciel Cezara, z nim się połączył i pierwszy go zachęcił do przejścia Rubikonu, co było powodem wojen domowych. Ma tu odcięty język, którym dał tak złą radę.</pr> niegdyś tak zuchwały w mowie./
-Duch drugi obie miał ucięte ręce,/
-W zmroku wywijał tępymi ramiony./
-Krwią, co z nich ciekła, cały oczerniony,/
-I krzyknął, krzyk ten aż mi szumiał w głowie:/
-«Przypomnij Moskę<pr><slowo_obce>Przypomnij Moskę</slowo_obce> --- Buondelmonte przyrzekł ożenić się z panną z domu Amidei, gdy tymczasem nagle zmienił swój zamysł i ożenił się z krewną Donatich. Ten postępek rozjątrzył gniew wielu domów spokrewnionych z rodem Amidei. Uberti i Lamberti głośno wołali: ,,Zemścić się, ukarać Buondelmonta!". Starsi radzili roztropność i umiarkowanie: lecz młody Moska wrzący gniewem, radził zabić Buondelmonta, którego sam na koniec przebił puginałem. Ta familijna tragedia dała początek stronnictwom i sporom, jakie przez długie czasy wstrząsały Florencją.</pr>, przebóg, ja to rzekłem:/
-»Koniec koroną powinien być czynów!«/
-Z tych słów urosły kłótnie florentynów»./
---- «I śmierć twej całej rodziny!» dodałem./
-On wtenczas z bólu łypiąc okiem wściekłem,/
-Odszedł jak gdyby już oszalał w męce./
-Ja wciąż na trzodę piekielną patrzałem;/
-I to widziałem, czego bez dowodu/
-Nie śmiałbym w pieśni opowiadać mojej,/
-Gdyby nie dobry nasz świadek, sumienie,/
-Które pod zbroją nam czystości swojej/
-Serce umacnia, zagłusza zwątpienie./
-<begin id="b1315905795971-3302522595"/><motyw id="m1315905795971-3302522595">Duch</motyw>Widziałem, wierzcie na słowo poety,/
-Tułów bez głowy, jako inne cienie/
-Szedł równie dobrze sporym krokiem chodu,/
-A w ręku trzymał swą uciętą głowę;/
-Głowa na włosach na obraz latarni/
-Zwieszona, z gestem bolesnym męczarni/
-Patrzając na nas, mówiła: Niestety!/
-Tułów przejrzysty jak szkło kryształowe/
-Sam stał się lampą i razem w tej chwili/
-Dwoje ich w jednym, jeden w dwojgu byli./
-Ile to widmo było rzeczywiste,/
-Pan nasz i mściciel wie o tym zaiste!/
-Tułów podszedłszy pod szyję mostową,/
-Wzniósł w górę rękę z całą swoją głową,<end id="e1315905795971-3302522595"/>/
-Ażeby do nas przybliżyć swe słowo,/
-Które tak brzmiało: «Gościu nieumarły,/
-Patrz, jakie męki na mnie się wywarły,/
-Patrz, czy jest większa od mojej tortura?/
-Jeśli mną zająć chcesz ciekawość czyją,/
-Wiedz, że ja byłem Bertrandem z Bornijo<pr><slowo_obce>Wiedz, że ja byłem Bertrandem z Bornijo</slowo_obce> --- Bertrand z Bornio (Bertram de Born) był obwiniany za to, że między Henrykiem II, angielskim królem, a jego synem jątrzył niezgodę i syna do buntu przeciw własnemu ojcu pobudził. Ponieważ Bertrand przeciw głowie rodziny jej członków buntował, tu za karę nosi własną głowę odciętą od tułowia. Ta głowa służy mu w piekle za latarkę, jak i na ziemi podobną jemu powinna była posługę, ażeby go ochroniła od smutnych następstw jego występku.</pr>/
-Dałem złe rady młodemu królowi,/
-Jątrzyłem syna przeciwko ojcowi:/
-Sam Architofel nie gorszym się wyda,/
-Co Absalona jątrzył na Dawida./
-Za to żem dzielił, co łączy natura,/
-Chodzę tu, przebóg, jak bezgłowa mara;/
-I słusznie, jaka zbrodnia, taka kara».</strofa>
-
-
-
-
-<naglowek_rozdzial>Pieśń XXIX</naglowek_rozdzial>
-
-
-
-
-
-
-
-
-<akap>(Krąg VIII. Tłumok X. Fałszerze. Alchemiści.)</akap>
-
-
-
-<strofa>Rozmaitymi tłum ludu ranami/
-Tak moje oczy upoił w tej chwili,/
-Że pragnął spocząć i trzeźwić je łzami./
-«Co tak spoglądasz?» przemówił Wirgili,/
-«Czemu tak pilno patrzą twe powieki/
-Na tłum tych cieniów tak smutnie kaleki?/
-Tegoś nie robił przy drugich tłumokach:/
-Gdy chcesz policzyć, duchów tu jest ile,/
-Pomyśl; ta jama wykuta w opokach,/
-Ma w swym obwodzie dwadzieścia dwie mile./
-Księżyc już zaszedł pod nasze podnóże<pr><slowo_obce>Księżyc już zaszedł pod nasze podnóże</slowo_obce> --- Kiedy poeci rozpoczynali swoją pielgrzymkę po piekle, księżyc był w pełni, a więc słońce, kiedy teraz księżyc jest pod ich stopami, stoi ponad ich głową; przeto w tej chwili na wschodniej półsferze jest samo południe.</pr>,/
-Odtąd dość krótki (szanuj lot chwil czynnych,)/
-Czas dozwolony do pielgrzymki twojej;/
-Jeszcze masz widzieć wiele rzeczy innych,/
-O których może myśl twa ani roi»./
-Odpowiedziałem: «Gdybyś spojrzeć raczył/
-Na powód, co tu wzrok mój tak zahaczył,/
-Dłużej mi patrzeć pozwoliłbyś może?»/
-Wódz szedł, ja za nim z wolna sunąc nogą,/
-Dodałem jeszcze, wciąż mówić ochoczy:/
-«Tam, skąd utkwione odjąłem me oczy,/
-W jamie, co w skał tych zapadła krawędzie,/
-Myślę, swej winy płacze duch mój krewny,/
-Która tam jego kosztuje tak drogo!»/
-Mistrz odpowiedział: «Hamuj pociąg rzewny,/
-Dłużej tym duchem nie rozrzewniaj myśli,/
-Marz o czym innym, gdzie on jest, niech będzie./
-Widziałem jego w chwili, gdyśmy przyszli/
-Na łuk mostowy, on cię zauważał,/
-Wskazywał, żywo palcem ci pograżał;/
-Słyszałem, jak nań jeden duch przeklęty:/
-Geri del Bello, po imieniu krzyknął<pr><slowo_obce>Geri del Bello</slowo_obce> --- po matce krewny Dantego; zabił go Sachetti; śmierci jego trzydzieści lat po popełnionym morderstwie pomści jego synowiec.</pr>,/
-Lecz tyś był hrabią z Hetfortu zajęty<pr><slowo_obce>Hrabia z Hetfortu</slowo_obce> --- jest to Bertrand z Bornio, o którym wzmianka była w pieśni poprzedniej.</pr>,/
-W to miejsce wtedy spojrzałeś, gdy zniknął»./
-A ja: «Śmierć jego, której wstyd podziela/
-Krew nasza, od nas wygląda mściciela;/
-Dlatego, myślę, z uczuciem pogardy,/
-Nie mówiąc do mnie, odszedł duch ten hardy,/
-Co go w mej duszy jeszcze droższym czyni»./
-Tak mówiąc szliśmy do pierwszej przystani,/
-Skąd mógłbym widzieć dno innej otchłani,/
-Gdyby być mogło świetlej<pe><slowo_obce>świetlej</slowo_obce> --- jaśniej.</pe> w tej jaskini./
-Gdym już od mostu stał o kilka kroków,/
-<begin id="b1315906189530-2342764147"/><motyw id="m1315906189530-2342764147">Krzywda, Kara</motyw>Gdzie był ostatni klasztor <slowo_obce>Złych Tłumoków</slowo_obce><pr><slowo_obce>Gdzie był ostatni klasztor Złych Tłumoków</slowo_obce> --- Ostatni oddział kręgu ósmego poeta nazywa klasztorem Złych Tłumoków, prawdopodobnie bez głębszej myśli, bo duchy są tam jak wszędzie w piekle zamknięte jak mnichy za furtą klasztorną.</pr>,/
-Krzyki boleści, co w mej czułej duszy,/
-Ile ich było, razem się zmieniły/
-W żelazne strzały, tak serce raniły,/
-Tak, że rękoma zatykałem uszy./
-W miesiącu sierpniu społem tłum zebrany/
-Chorych z Maremmy i Waldikijany<pr><slowo_obce>Waldikiana</slowo_obce> --- okolica błotnista i bardzo niezdrowa dla jej mieszkańców; leży między Arezzo a Kortoną. Oprócz Sardynii, gdzie w środku lata powietrze równie jest niezdrowe, poeta wspomina błota, tak zwane Maremmy, rozciągające się wzdłuż brzegów morskich między Pizą a Sieną.</pr>/
-I co w sardyńskich szpitalach się mieści,/
-Dałby nam chyba obraz tych boleści./
-Z jamy buchały podobne wyziewy,/
-Jakimi dysze<pe><slowo_obce>dysze</slowo_obce> --- dziś popr. forma: dyszy.</pe> zgangreniałe<pe><slowo_obce>zgangreniały</slowo_obce> --- toczony gangreną.</pe> ciało.<end id="e1315906189530-2342764147"/>/
-I zwróciliśmy krok nasz na brzeg lewy<pr><slowo_obce>I zwróciliśmy krok nasz na brzeg lewy</slowo_obce> --- Poeci znowu zstępują z łuku mostowego na tamę, ażeby mogli, będąc bliżej otchłani, widzieć lepiej, co się w niej dzieje. Czytelnik może często pyta sam siebie: jak Dante w ciemnej nocy piekielnej mógł coś widzieć? Sam poeta wyraźnie tego nie objaśnia; być może, że ogień, który widzieliśmy w różnych miejscach piekła, a mianowicie ten, co oświeca cnotliwych i uczonych mężów pogańskich, ten, który spada na czyniących gwałt przeciw Bogu, ten, co się pali w grobach odszczepieńców religijnych, na koniec ten, w którym fałszywi doradcy są ukryci, tyle światła po wszystkich kręgach piekielnych rozrzuca, że tworzy się jakiś zmrok pół widny, przez który można coś widzieć. A może ci, których przewodnikiem jest rozum (jak tu Dantego prowadzi Wergiliusz, symbol rozumu), zupełną nocą nie są otoczeni i widzą jak w półzmroku.</pr>,/
-Który się długo jedną ciągnie skałą;/
-<begin id="b1315906247406-1597770989"/><motyw id="m1315906247406-1597770989">Kara</motyw>Spojrzałem w otchłań, gdzie na dnie jej łoża/
-Karze fałszerzy sprawiedliwość boża./
-Nie mógł smutniejszy być widok w Eginie,/
-Gdzie tysiącami chory lud wymierał,/
-A mór<pe><slowo_obce>mór</slowo_obce> (daw.) --- zaraza, pomór.</pe> zwierzęta i płazy pożerał;/
-Gdzie, jeśli wierzyć na poetów słowo,/
-Z nasienia mrówek wylęgły na nowo/
-Lud ją zaludnił, zwany Mirmidony,/
-Jak widok duchów w tej ciemnej dolinie,/
-Jakby stos trupów bezładnie zrzucony./
-Ten brzuchem cały do ziemi przypada,/
-Ów głowę skłonił na ramię sąsiada,/
-Ci na czworakach pełzają jak gady./
-A szliśmy milcząc jako dwa niemowy<pe><slowo_obce>dwa niemowy</slowo_obce> --- dziś popr.: dwie niemowy.</pe>,/
-Słuchając, patrząc na chore gromady,/
-Niezdolne dźwigać bezwładne tułowy<pe><slowo_obce>tułowy</slowo_obce> --- dziś popr. forma: tułowia.</pe>./
-Dwóch wzajem na się opartych siedziało<pr><slowo_obce>Dwóch wzajem na się opartych siedziało</slowo_obce> --- Dwaj alchemicy, jako fałszerze złota, siedzą wzajem o siebie oparci, okryci trądem i przez całą wieczność drapią aż do krwi bolące ich strupy.</pr>,/
-Strupy im całe cętkowały ciało;/
-Jak zgrzebłem żywo pociąga stajenny/
-Przed przyjściem pana, choć ziewa półsenny,/
-Tak ci po strupach paznokciami wodzą,/
-Przez co bolesne swe świerzby łagodzą,/
-Przeciwko którym już nie było środka;/
-Jak pod kucharskim nożem pstrąg lub płotka/
-Miece<pe><slowo_obce>miece</slowo_obce> --- dziś popr. forma: miota.</pe> łuskami, tak strupów kawały/
-Spod ich paznokci jak łuska leciały.<end id="e1315906247406-1597770989"/>/
-«Ty, co jak garbarz przez smutną konieczność,»/
-Rzekł wódz mój, «skórę chropawą pryszczami/
-Wyprawiasz, gładząc paznokcia ostrzami,/
-Mów, czy się spotkam tutaj z Latynami?/
-Oby twój paznokć<pe><slowo_obce>paznokć</slowo_obce> --- dziś popr. forma: paznokieć; tu forma skrócona dla zachowania rytmu jedenastozgłoskowca.</pe> nie stępiał przez wieczność!»/
---- «Tutaj w nas obu dwóch Latynów witasz!»/
-Rzekł jeden z płaczem, «ktoś ty, co nas pytasz?»/
-Mój wódz tak mówił: «Jestem duch i oto/
-Schodzę tu razem z żyjącą istotą,/
-By całe piekło poznał chodząc ze mną»./
-Dwa cienie łamiąc podporę wzajemną,/
-Ze drżeniem ku mnie zwrócili się<pe><slowo_obce>Dwa cienie (...) zwrócili się</slowo_obce> --- dziś popr. forma czasownika: zwróciły się.</pe> oba;/
-Na wieść tę wszyscy zerwali się społem./
-Mistrz rzekł: «Mów teraz, co ci się podoba»./
-Rad z przyzwolenia tak mówić zacząłem:/
-«Niech pamięć o was czas, co wszystko gładzi/
-Wskrzesi od wschodu słońca do zachodu;/
-<begin id="b1315906353790-3331885609"/><motyw id="m1315906353790-3331885609">Czary, Grzech, Kara</motyw>Kto wy jesteście, z jakiego narodu,/
-Że wśród mąk takich wam tu serce radzi/
-Przede mną z chęcią otworzyć się szczerą?»/
-Cień rzekł: «Arezzo jest moja kraina<pr><slowo_obce>Cień rzekł: Arezzo jest moja kraina</slowo_obce> --- Griftolino, rodem z miasta Arezzo, alchemik, utrzymywał, że umie latać. Gdy Albero z Sieny, naturalny syn tamtejszego biskupa, udał się doń, aby go tej sztuki nauczył, a to się oczywiście nie udało, wymógł na swym ojcu, że kazał alchemika spalić na stosie jako czarownika.</pr>/
-Kazał mnie spalić z Syjeny Albero,/
-Chociaż tu inna wtrąciła mnie wina./
-Wprawdzie z nim mówiąc napomknąłem żartem,/
-Że ze mnie dzielny powietrzny latawiec;/
-On człowiek małej głowy a ciekawiec<pe><slowo_obce>ciekawiec</slowo_obce> --- dziś popr.: ciekawski. </pe>,/
-Chciał, abym odkrył sztuki tajemnicę;/
-A że nie byłem Dedalem w praktyce,/
-Spłonąłem za to, żem kumał się z czartem./
-A że był ze mnie alchemik imienny,/
-Minos niemylny w sędziego pojęciu,/
-Wtrącił mnie w Tłumok ostatni z dziesięciu».<end id="e1315906353790-3331885609"/>/
-«Oprócz Francuzów,» mówiłem poecie,/
-«Więcej próżnego narodu na świecie/
-Nie ma zaiste jako lud z Syjeny»./
-Wtenczas to słysząc, drugi trędowaty,/
-Mówił: «Z nich pierwszym wyjątkiem jest Strikka<pr><slowo_obce>Z nich pierwszym wyjątkiem jest Strikka</slowo_obce> --- Tu poeta ironicznie wyszydza wszystkich głośnych marnotrawców i rozgardiaszów sieneńskich.</pr>,/
-Który wydawał pieniądz przyzwoicie,/
-Trwonił kapitał, gdy brakło intraty;/
-Drugim Nikolo, co pierwszy użycie/
-Zbytkowne odkrył wonnego goździka<pr><slowo_obce>użycie zbytkowne odkrył wonnego goździka</slowo_obce> --- Dowiadujemy się tu od poety, że Nikolo pierwszy smakosz sieneński, pierwszy korzenne zaprawy do sosów i pieczeni wprowadził w użycie.</pr>/
-Mógłbym wyłączyć inne pasibraty<pr><slowo_obce>inne pasibraty</slowo_obce> --- Za czasów Dantego w Sienie było towarzystwo złożone z dwunastu młodych i bogatych ludzi, którzy sprzedawszy swoje posiadłości ziemskie, złożyli wielki kapitał, ażeby wspólnie go roztrwonić i zarazem żyć wesoło. Kapitał ten, jak mówi Benvenuto d'Imola, składał się z 216 tysięcy florenów, a w przeciągu niespełna roku już go marnotrawcy stracili.</pr>,/
-Z tych Asciano winnicę bogatą,/
-Wielki las przejadł i Abbagliato/
-Dowiódł, że jemu w głowie niepstrokato./
-Lecz iżbyś wiedział, kto twoim wykrzykom/
-Taki wtór trzyma przeciw sieneńczykom,/
-Skieruj twe oczy do mojej figury,/
-A w twej pamięci rysy me odżyją./
-Ja za pomocą alchemiji złoto/
-Rad fałszowałem, jam cień Kapokijo<pr><slowo_obce>złoto rad fałszowałem, jam cień Kapokijo</slowo_obce> --- Kapokio, sieneńczyk, znany osobiście poecie, miał jakoby razem z Dantem uczyć się fizyki i historii naturalnej.</pr>!/
-Możesz przypomnieć, że byłem niecnotą/
-A przy tym małpą wyborną z natury».</strofa>
-
-
-
-
-<naglowek_rozdzial>Pieśń XXX</naglowek_rozdzial>
-
-
-
-<akap>(Ciąg dalszy.)</akap>
-
-
-
-<strofa><begin id="b1315906624392-3995347367"/><motyw id="m1315906624392-3995347367">Morderstwo, Grzech</motyw>Gdy za Semelę gorączką obrazy<pr><slowo_obce>Semele</slowo_obce> --- córka Kadmusa, która z Jowisza urodziła Bachusa. Junona przez zazdrość prześladowała za to cały ród Kadmusa, a szczególnie jej siostrę Ino, mamkę Bachusa. Atamas, mąż jej, rozwścieklony gniewem pozabijał jej dzieci. Tak była ukarana nienawiść macosza, z jaką Ino dzieci z pierwszej żony Atamasa prześladowała.</pr>/
-Junona wrzała przeciw krwi tebańskiej,/
-Spędzając na nich gniew po wiele razy,/
-Widząc swą żonę Atamas szatański/
-Wchodzącą w progi z dwojgiem małych dzieci,/
-Krzyknął jak wściekły: «Rozciągajmy sieci,/
-Lwica z lwiątkami w ich przeguby wleci»./
-I jedno dziecko, Learkiem nazwane,/
-Porwał i cisnął o twardą skał ścianę,/
-A matka, myśl tę snadź rozpacz natchnęła,/
-Z drugim ciężarem swoim utonęła.<end id="e1315906624392-3995347367"/>/
-Kiedy Fortuna twarz swą odwróciła/
-Od wielkich Trojan, tak że jednej chwili/
-Społem królestwo i króla stracili,/
-Hekuba smutna, niewolnica chora,/
-Płacząc nad ciałem swego Polidora<pr><slowo_obce>Hekuba smutna (...) nad ciałem swego Polidora</slowo_obce> --- Hekuba, żona Priama, opłakująca zwłoki syna swojego.</pr>,/
-Jak pies szalona w swej boleści wyła,/
-Tak boleść wszystkie jej zmysły zmąciła!/
-<begin id="b1315906686233-136023046"/><motyw id="m1315906686233-136023046">Nienawiść, Kara</motyw>Jednak Tebanie i Trojanie wściekli,/
-Choć tyle zwierząt i ludzi wysiekli,/
-Nie pastwili się z okrucieństwem takiem:/
-Dwa cienie nagie biegły jednym szlakiem,/
-Gryząc się w biegu, jak wieprz wszystkim w oczy/
-Rzuca się, gdy z swej zagrody wyskoczy./
-Jeden z nich, biegnąc, wpadł na Kapokiję,/
-W kark jemu pięścią grzmotnął ponad uchem,/
-Zwalił, po ziemi ciągnął go za szyję,/
-Gracując drogę Kapokija brzuchem.<end id="e1315906686233-136023046"/>/
-A Griffolino, z przestrachu wielkiego/
-Drżąc, mówił do mnie: «To duch Jana Skiki<pr><slowo_obce>To duch Jana Skiki</slowo_obce> --- Jan Skika, z familii Kawalkantych, rodem florentyńczyk: miał talent naśladowania głosu i gestów swoich znajomych, którego często na złe używał. Będąc przyjacielem Szymona Donata, któremu umarł jego krewny Buoso (zob. Pieśń XXV, gdzie on między złodziejami się znajduje) bez testamentu, a nie mógł po nim brać spadku z powodu, że Buoso zostawił bliższych krewnych, Szymon Donati, ażeby zostać spadkobiercą, przez kilka dni ukrywał ciało zmarłego Buosa, rozgłosiwszy, że jeszcze złożony chorobą oczekuje bliskiego zgonu, a w miejsce zmarłego położył w łóżko swojego przyjaciela Jana Skikę, który udając głos i postać Buosa, zrobił testament, pisząc w nim spadkobiercą po Buosie Szymona Donata, z którym zawarł uprzednio umowę, że w nagrodę dobrze odegranej roli weźmie klacz wielkiej ceny z jego stada.</pr>,/
-Tak wszystkich dręczy ten szaleniec dziki»./
---- «Jeśli ten drugi duch cię nie uszczyknie<pe><slowo_obce>uszczyknie</slowo_obce> --- dziś popr.: uszczknie; tu forma wydłużona dla zachowania rytmu jedenastozgłoskowca.</pe>/
-Zębem lub szponą,» wołałem do niego,/
-«Powiedz mi wprzódy, kto on jest, nim zniknie»./
-A on: <begin id="b1315906794189-1532356216"/><motyw id="m1315906794189-1532356216">Kłamstwo, Grzech</motyw>«To Myrry starożytnej dusza<pr><slowo_obce>Myrra</slowo_obce> --- córka króla Cypru, winna tej zbrodni, jaką tu opisał poeta, po jej odkryciu przeklęta i wygnana przez ojca, uciekła do Arabii, gdzie długo i póty opłakiwała swój występek, aż od łez i żalu zamieniła się w gumę drzewną od jej imienia nazwaną myrra.</pr>,/
-Która do ojca czuła upał żywy,/
-Przeciwko prawu miłości uczciwej;/
-Pragnąc grzech ukryć w kryjomym niewstydzie,/
-Ojca pod cudzą postacią spokusza<pe><slowo_obce>spokusza</slowo_obce> --- dziś popr. forma: kusi; tu forma dokonana, wydłużona dla zachowania rytmu jedenastozgłoskowca.</pe>,/
-Podobnie jak duch, który oto idzie!/
-Znęcony zyskiem końskich stad królowy,/
-Wybieg zaiste cudacki i nowy,/
-Zamiast Donata w łóżko się położył,/
-Skłamał testament i znów z grobu ożył»./
-Gdy znikli z oczu mych ci dwaj okrutni,<end id="e1315906794189-1532356216"/>/
-<begin id="b1315906962269-313830910"/><motyw id="m1315906962269-313830910">Duch</motyw>Wnet odwróciłem ciekawe spojrzenie,/
-Patrzeć na inne tam leżące cienie./
-Jeden cień byłby podobny do lutni<pr><slowo_obce>Jeden cień byłby podobny do lutni</slowo_obce> --- Lutnia ma okrągły wystający brzuch, a cienką szyję; w tym więc podobieństwo do chorego na wodną puchlinę.</pr>, /
-Gdyby miał otwór jego brzuch obrzydły,/
-W miejscu, skąd ciało rozdziela się w widły:/
-Puchlina wodna w jego ciele całem/
-Zmieniając kształty przez wilgoci chore,/
-Rozwarte usta zwiesiła do brody,/
-Jako suchotnik, gdy pragnieniem gore.<end id="e1315906962269-313830910"/>/
-«Wy, których wita z podziwem ta jama,»/
-Cień mówił, «patrzcie na mistrza Adama<pr><slowo_obce>Mistrz Adam</slowo_obce> --- rodem z Brescii, na żądanie hrabiego z Romeny, chcącego fałszerstwem monety poprawić zły stan swojego skarbu, fałszował złote floreny mieszaniną podlejszych metali, za co był na stosie ogniem spalony. Puchlina wodna oznacza chorobliwy stan finansowy tych krajów, co zniżaniem wewnętrznej wartości monety chcą sobie chwilowo dopomóc. Przypomnienie tego, co mistrz Adam miał niegdyś, a czego teraz brak czuje przez własną winę, piękne jest i prawdziwe! Tasso, który często w cudze odziewał się pióra, miał wyraźnie to miejsce przed oczyma w <tytul_dziela>Jerozolimie Wyzwolonej</tytul_dziela>, Pieśń XIII.</pr>!/
-Czegom zapragnął, żyjąc wszystko miałem,/
-Teraz, niestety, pragnę kropli wody./
-Małe strumyki, co żywią nurt Arny,/
-Płynąc z pagórków zielonych Kasenty,/
-Z rzeźwiącą treścią, przejrzyste aż do dna,/
-Ciągną tam oczy tu z wieczności czarnej;/
-Bo ich obrazu marzone ponęty/
-Więcej mnie trawią jak puchlina wodna./
-Tu Sprawiedliwość z swoim sądem w zgodzie,/
-Tym samym miejscem, gdziem grzeszył, mnie bodzie,/
-<begin id="b1315907016817-1028229828"/><motyw id="m1315907016817-1028229828">Kłamstwo, Grzech, Kara</motyw>By więcej westchnień wydostać z grzesznika./
-Tam jest Romena, gdziem oprócz psot wiela/
-Fałszował pieniądz z popiersiem Chrzciciela,/
-Za co spalono żywcem fałszownika./
-Lecz gdybym spotkał tu duchy Gwidona/
-I Aleksandra, i obu ich brata<pr><slowo_obce>Gwidon, Aleksander</slowo_obce> --- hrabiowie z Romeny.</pr>,/
-Jeszcze bym tego nie mieniał widoku/
-Na Fontebrandę, co stoi w mym oku<pr><slowo_obce>Fontebrandą</slowo_obce> --- wspaniała fontanna w Sienie.</pr>./
-Już jeden pono tu zstąpił ze świata,/
-Jeśli wieść do mnie doszła nieskażona/
-Z ust innych cieniów; ale co mi po tem,/
-Gdy ja tu leżę jak przybity młotem!/
-Gdybym tak lekki był, że zrobić mogę/
-W sto lat krok jeden, już poszedłbym w drogę,/
-Szukając jego w tej wielkiej przepaści./
-Która w obwodzie ma mil jedenaście/
-A wszerz pół mili. Zły duch, co w nich siedzi./
-Skusił mnie radą tych hrabiów Romeny,/
-Abym w mennicy bił takie floreny,/
-W których jest najmniej trzy karaty miedzi<end id="e1315907016817-1028229828"/>»./
-Rzekłem do niego: «Wskaż tych dwóch na imię,/
-Co tam na prawo leżą razem w dymie,/
-Jak zimą dymiąc parą z mokrej ręki?»/
---- «Tak ich znalazłem,» odpowiedział «wtedy,/
-Gdy mnie w tę otchłań wtrącono na męki,/
-I wątpię, z miejsca czy ruszą się kiedy?/
-To cień świadczącej krzywo Putyfary<pr><slowo_obce>To cień świadczącej krzywo Putyfary</slowo_obce> --- Żona Putifara i Sinon Grek, oboje fałszywie świadczący; ta Józefa, którego chciała wciągnąć do winy, fałszywie oskarżyła przed mężem; a ten fałszywą wieścią o koniu drewnianym, którego Grecy zostawili pod murami Troi, oszukał Trojan. Za to oboje w zgniłej gorączce tarzają się tu po ziemi.</pr>,/
-Drugi Grek Sinon, co oszukał Troję;/
-W zgniłej gorączce tu leżą oboje,/
-Z ciał swych cuchnące wyziewając pary»./
-Cień pierwszy zemstę warzący w milczeniu,/
-Że śmiał bezczelną nazwać po imieniu,/
-Pięścią w brzuch twardy Adama uderzył,/
-Który jak bęben huk daleki szerzył,/
-Mistrz Adam wzajem dłonią niemniej twardą/
-Odbił policzek mówiąc doń ze wzgardą:/
-«Choć mi puchlina poruszyć się broni,/
-O! do wybitej dość ruchu mam w dłoni»./
-Na to cień drugi: «Gdyś na stos wstępował,/
-Pewnoś tak żywo ręką nie szermował,/
-Lecz miałeś równie, może więcej, żywą/
-Rękę, gdy biłeś monetę fałszywą»./
-Opuchły tak rzekł: «Nie kłamie twe słowo,/
-Lecz gdzieś był z swoją prawdomówną mową,/
-Kiedy o prawdę pytano się w Troi?»/
---- «Jam fałsz powiedział,» Grek odparł na nowo,/
-«A tyś fałszował pieniądz najniegodniej./
-Jam winny jednej, a ty mnóstwa zbrodni»./
---- «Czy koń drewniany na myśli ci stoi?»/
-Cisnął żart mówca, co miał brzuch wydęty,/
-«Świat za mną woła: bądź, kłamco, przeklęty!»/
---- «Niech ci nawzajem» tak Grek mówił w gniewie/
-«Język pragnienie spali jak zarzewie,/
-Niech zgniła woda tak twój brzuch wydyma,/
-By jak zagroda stał ci przed oczyma»./
-A mincarz<pe><slowo_obce>mincarz</slowo_obce> a. <slowo_obce>mincerz</slowo_obce> --- rzemieślnik zajmujący się biciem monet i medali.</pe>: «Bluźnisz na twą gębę całą,/
-Bo jeśli pragnę i mam spuchłe ciało,/
-Tyś sam w gorączce i gore ci głowa./
-Ażebyś lizał Narcyza zwierciadło<pr><slowo_obce>Zwierciadło Narcyza</slowo_obce> --- woda, w której przeglądał się piękny młodzieniec Narcissus.</pr>,/
-Krótka by ciebie skłoniła przemowa»./
-Gdym był zajęty ich kłótnią zajadłą,/
-Mistrz rzekł: «Czas, abyś tę gawiedź porzucił,/
-Niewiele braknie, bym z tobą się skłócił»./
-Na głos ten jam się do mistrza obrócił,/
-<begin id="b1315907201088-3637867090"/><motyw id="m1315907201088-3637867090">Wstyd, Wina, Słowo</motyw>Ogromnym wstydem spłoniony na twarzy;/
-Podobny temu, co nieszczęście marzy,/
-A marząc życzy, by to, co się śniło,/
-Snem się rozwiało, jakby nic nie było./
-Chciałem przemówić, wstyd mi uciął słowa,/
-Choć wola z winy tłumaczyć się radzi,/
-Ze wstydu przed nim stałem jak niemowa./
-Mistrz rzekł: «Wstyd mniejszy większe winy gładzi,/
-Uspokój siebie i nie patrz tak smutnie:/
-Gdy czasem trafisz na podobne kłótnie,/
-Gdzie ludzie w mowie nie dosyć są skromni,/
-Że, wódz twój, jestem przy tobie, przypomnij!/
-<begin id="b1333739937255-1525704821"/><motyw id="m1333739937255-1525704821">Słowo, Mądrość</motyw>Bo chcieć łakomie słuchać lada bredni,/
-Chętka ta zdradza umysł dość powszedni<end id="e1333739937255-1525704821"/>».<end id="e1315907201088-3637867090"/></strofa>
-
-
-
-
-<naglowek_rozdzial>Pieśń XXXI</naglowek_rozdzial>
-
-
-<akap>(Do kręgu IX. Studnia. Olbrzymi. Anteus osadza poetów na dnie piekła.)</akap>
-
-
-
-<strofa>Język, co wprzódy zranił mnie do tyla,/
-Żem spłonął wstydem, wnet balsam żądany/
-Podał i leczył jak włócznia Achilla,/
-Co i raniła, i leczyła rany<pr><slowo_obce>włócznia Achilla, co i raniła, i leczyła rany</slowo_obce> --- Achilles zranił króla Telefosa, a przyłożenie do rany tejże włóczni, która ją zadała, uzdrowiło rannego.</pr>./
-<begin id="b1315907392685-3050830674"/><motyw id="m1315907392685-3050830674">Dźwięk</motyw>I milcząc szliśmy od tej smutnej jamy,/
-Brzegiem krążącej wokoło niej tamy<pr><slowo_obce>Brzegiem krążącej wokoło niej tamy</slowo_obce> --- Dziesięć oddziałów zwanych <wyroznienie>Złe Tłumoki</wyroznienie> z rozmaitymi rodzajami oszustów, jacy w nich się znajdują, zwiedziwszy, teraz idą poeci wokoło kamiennej tamy okrążającej ostatni ten oddział kręgu ósmego; żeby przybliżyć się do dziewiątego kręgu piekła, w którym karani są zdrajcy. Jest to ta studnia, o której poeta napomyka na początku Pieśni XVIII.</pr>;/
-Tam nie noc, zmrok był pół nocny, pół dzienny,/
-Widziałem tylko szary grunt kamienny,/
-Lecz echo za mną dźwiękiem rogu grało,/
-Dźwiękiem, co mógłby zagłuszyć trzask grzmotu./
-W stronę, skąd dźwięk ten pobrzmiewał za skałą,/
-Oczy z uwagą obróciłem całą./
-Nie tak straszliwie Roland do odwrotu/
-Dął w róg wojenny, gdy z chrześcijan żalem<end id="e1315907392685-3050830674"/>/
-Karloman przegrał bój pod Ronsewalem<pr><slowo_obce>Karloman przegrał bój pod Ronsewalem</slowo_obce> --- Karol Wielki (Karloman, Charlemagne, Carolin Magnus) gdy walczył z Maurami z Hiszpanii, zdradzony przez jednego ze swoich wodzów, przegrał bitwę pod Roncewalem. Wtedy słynny rycerz Roland tak potężnie zadął w róg, że dźwięk tego rogu więcej jak w okręgu milowym najwyraźniej słyszano.</pr>/
-Podniosłem głowę; nad poziom opoki,/
-Zda się z jej gruntu, tłum wieżyc wyrasta,/
-Dlatego rzekłem: «Widzę mur wysoki,/
-Mistrzu, jakiego to widok jest miasta?»/
-A mistrz: «Tyś w błędzie, bo patrzysz z daleka,/
-Gdy przyjdziesz bliżej, uzna twa powieka,/
-Jak oddalenie fałszuje zmysł wzroku,/
-Więc trochę więcej przyspiesz twego kroku»./
-Wziął mnie za rękę i czule ją ściska,/
-I mówi: «Nim ten przedmiot ujrzysz z bliska,/
-<begin id="b1315907539427-2384102178"/><motyw id="m1315907539427-2384102178">Potwór</motyw>Aby mniej dziwnym zdał się, jak widzimy,/
-Wiedz, że nie wieże to są, lecz olbrzymy,/
-Od stóp po biodra sami i bezludni,/
-Wokoło zrębów stoją w wielkiej studni»./
-Jak wzrok wśród mglistej uwięzły ciemnoty/
-Z wolna odkrywa ukryte przedmioty,/
-Gdy mgła spadając ze światłem się zetrze;/
-Tak przerzynając to ciemne powietrze,/
-W miarę jak szedłem pod studni tej progi,/
-Błąd mój się rozwiał, a wzrastał chłód trwogi/
-<begin id="b1333740292530-1195838801"/><motyw id="m1333740292530-1195838801">Potwór, Olbrzym</motyw>Jak wieże zamku Monteregijone<pr><slowo_obce>Monteregione</slowo_obce> --- zamek w okolicach Sieny.</pr>/
-Tworzą okrągłych jego ścian koronę,/
-Tak nad zrąb studni pod same podpasy/
-Sterczały wkoło potworne Gigasy,/
-A którym zda się jeszcze groził z góry,/
-Piorunem Jowisz, gdy brzmi z ciemnej chmury,/
-Jeden stał twarzą do nas obrócony,/
-Barkami, piersią i dwoma ramiony;/
-Zaiste, jeśli natura przestała/
-Tworzyć olbrzymy, w tym loicznie<pe><slowo_obce>loicznie</slowo_obce> --- dziś popr.: logicznie.</pe> działa,/
-Bo przez to, gwoli świata pokojowi,/
-Takich siłaczy odjęła Marsowi./
-A gdy bez troski zapładza w swym łonie/
-Jeszcze ogromne wieloryby, słonie,/
-Łatwo w tym dojrzy ludzka przenikliwość/
-Mądrą ostrożność jej i sprawiedliwość./
-Bo gdzie się rozum człowieka zespoli/
-Z siłą potęgi i chęcią złej woli,/
-Tam ludziom opór nigdy się nie uda./
-Czaszka tak wielka była wielkoluda,/
-Jakby świętego Piotra szyszka w Rzymie<pr><slowo_obce>świętego Piotra szyszka w Rzymie</slowo_obce> --- Szyszka pozłocona, spiżowa, 2 i 1/2 metrów wysoka, zabytek starożytności, znajdowała się wtedy przed kościołem św. Piotra w Rzymie, dzisiaj umieszczona na ostatnim dziedzińcu Pałacu Watykańskiego.</pr>./
-I inne kości miał równie olbrzymie:/
-Tak, że począwszy od pasa w pół ciała,/
-Trzech Fryzów rosłych, daremna ich chluba,/
-Ledwo by wzrostem doszli mu do czuba<pr><slowo_obce>Trzech Fryzów rosłych (...) Ledwo by wzrostem doszli mu do czuba</slowo_obce> --- Fryzowie, mieszkający w północnych Niemczech, w średnich wiekach uchodzili za wielkoludów.</pr>;/
-Bo jego wzrostu potworna wyżyna,/
-Mogła, jak studni kończyły się zręby,/
-Do miejsca, człowiek gdzie płaszcz swój zapina,/
-Mieć miar trzydzieści wielkiej rzymskiej palmy<pr><slowo_obce>palma rzymska</slowo_obce> --- miara nieco większa od stopy paryskiej.</pr>./
-<slowo_obce><begin id="b1333740358445-3959607359"/><motyw id="m1333740358445-3959607359">Słowo</motyw>Rapho Lmaj Amec</slowo_obce>! jakaś mowa brzmiała/
-Dzika, nam obca, z jego dumnej gęby,/
-Dla której słodsze niestosowne psalmy.<end id="e1333740292530-1195838801"/><end id="e1315907539427-2384102178"/>/
-Mój wódz doń mówił: «Nieroztropny duchu!/
-Zadmij w róg, niech się rozlega w twym uchu/
-Łowczy dźwięk rogu; jeśli tobą miota/
-Gniew albo inna namiętność żywota,/
-Ulgi twej męce szukaj w jego brzmieniu:/
-Patrz, on z twej szyi zwisa na rzemieniu,/
-Który ogromną twoją pierś oplata»./
-Potem rzekł do mnie: «Patrz, to duch Nemroda<pr><slowo_obce>Nemrod</slowo_obce> --- władca asyryjski, sławny łowca, znajomy z ksiąg starego Zakonu, który budowaniem wieży Babel winien był podstępnego buntu przeciwko Bogu.</pr>,/
-Głupi, sam siebie oskarża w swej dumie,/
-Że przezeń znikła jedna mowa świata./
-Zostawmy jego, tu słów naszych szkoda,/
-My go nie pojmiem, on nas nie zrozumie».<end id="e1333740358445-3959607359"/>/
-<begin id="b1315907628566-3300871456"/><motyw id="m1315907628566-3300871456">Grzech, Kara</motyw>I szliśmy kołem, zwracając się w lewo./
-Z dala sterczało jakieś wielkie drzewo,/
-Podchodzim, widzim olbrzyma drugiego,/
-Jeszcze był dzikszy i wzrostu większego./
-Jaki go siłacz łańcuchem skrępował,/
-Nie wiem, lecz obie miał związane ręce,/
-Łańcuch od szyi pięć razy zagięty/
-Ciało mu ściskał żelaznymi pręty./
-«Pyszny, z Jowiszem o władzę szermował<pe><slowo_obce>szermować</slowo_obce> --- walczyć; por. szermierka.</pe>,»/
-Tak mój wódz mówił, «a skończył na męce:/
-To Efialtes<pr><slowo_obce>Efialtes</slowo_obce> --- ze swoim bratem Otusem, zwaliwszy Pelion i Ossę, górę na górę, wdzierali się po nich do nieba. Młody Apollo przebił go strzałą. Olbrzym ten ręce ma związane, lecz za ich poruszeniem ziemia drży cała.</pr>! w walce z olbrzymami/
-Przed nim zadrżeli i bogowie sami,/
-Myśląc, że pierwszy drzwi niebios wyłamie;/
-Teraz bezwładne to straszliwe ramie».<end id="e1315907628566-3300871456"/>/
-A ja do wodza: «Chciałbym na swe oczy/
-Widzieć potworny kształt Bryjareusza<pr><slowo_obce>Briareusz</slowo_obce> --- sturamienny olbrzym, syn Urana i Ziemi. <wyroznienie>Anteusz</wyroznienie>, syn Ziemi, która, ledwo wyszedł na świat, obdarzyła go nadzwyczajną siłą. Herkules zmuszonym był go zadusić, ponieważ Anteusz, jako wróg nieubłagany Herkulesa, z nim się wciąż mocował. Olbrzym ten nie ma rąk związanych, ponieważ nie brał udziału w wojnie olbrzymów z bogami.</pr>»./
-Wódz rzekł: «Tu bliżej ujrzysz Anteusza./
-Nieskrępowany i mówić ochoczy,/
-On nas jak piłkę na dno piekła stoczy./
-<begin id="b1315908459190-2183327380"/><motyw id="m1315908459190-2183327380">Strach, Zło</motyw>Lecz Bryjareusz dobrze dalej stoi,/
-Jak ten podobnie skuty, prócz że dwoi/
-Przestrach wrażeniem okropności swojej»./
-Nigdy tak wieżą gwałtownie nie chwiała/
-Trzęsieniem ziemi poruszona skała,/
-Jak Efialtes wstrząsł się na te słowa;/
-Wtenczas mnie trwoga przeszyła grobowa,/
-Strach by mnie dobił i padłbym bez duchu,/
-Gdybym nie widział olbrzyma w łańcuchu./
-Anteusz, gdyśmy podeszli doń bliżej,/
-Nad zrębem studni stał pięć łokci wyżej.<end id="e1315908459190-2183327380"/>/
----<begin id="b1315908511794-3857309908"/><motyw id="m1315908511794-3857309908">Zdrada</motyw>«O ty, co w owej szczęśliwej dolinie<pr><slowo_obce>O ty, co w owej szczęśliwej dolinie</slowo_obce> --- Mieszkanie Anteusza naznacza poeta, według Lukana, w okolicy, w której Hannibala Scypion pokonał.</pr>/
-Przez którą imię Scypijona słynie,/
-Gdzie Hannibala zmusił do odwrotu,/
-Uprowadziłeś do swego namiotu/
-Łup z lwów tysiąca; ty, co gdybyś zbrojnie/
-Wsparł twoich braci w ich olbrzymiej wojnie,/
-Mógłbyś zapewnić tryumf synom ziemi!/
-Jeśli nie gardzisz prośbami naszemi,/
-Znieś nas, gdzie Kocyt chłód zamarzać zmusza,/
-Lecz nie odsyłaj mnie do Tyfeusza<pr><slowo_obce>Tyfeusz</slowo_obce> --- Inny olbrzym.</pr>./
-Stąd mój towarzysz, czego chce twa dusza/
-(Tylko nam schyl się i nie marszcz tak czoła),/
-Sławne twe imię zaniesie do świata;/
-On żyw i przed nim jeszcze długie lata,/
-Gdy go przed czasem Łaska nie powoła<end id="e1315908511794-3857309908"/>»./
-Gdy mowa mistrza zamilkła skończona,/
-Olbrzym już wodza wziął w swoje ramiona,/
-Których sam Herkul czuł uścisk straszliwy!/
-Z ramion olbrzyma rzekł do mnie Wirgili:/
-«Chodź, ja do swego przytulę cię łona»./
-Tak mnie i wodza Anteusz tej chwili/
-Jak jeden ciężar na plecy zarzucił./
-<begin id="b1315908542558-1748055252"/><motyw id="m1315908542558-1748055252">Zdrada, Kara</motyw>Patrząc na wieży bolońskiej kąt krzywy<pr><slowo_obce>Patrząc na wieży bolońskiej kąt krzywy</slowo_obce> --- La Carisenda, wieża pochyła w Bolonii, ma sto trzydzieści stóp wysokości,</pr>/
-Od strony, kędy ku ziemi się chyli,/
-Widz drży, by czasem wiatr ją nie wywrócił:/
-Tak mi się wydał olbrzym i tak strwożył,/
-Gdy się nachylił i nas obu złożył/
-Na dnie otchłani, co razem pożera/
-Zdrajcy Judasza duch i Lucyfera;/
-Tak pochylony olbrzym w tym momencie/
-Podniósł się prosty jak maszt na okręcie.<end id="e1315908542558-1748055252"/></strofa>
-
-
-
-
-
-<naglowek_rozdzial>Pieśń XXXII</naglowek_rozdzial>
-
-
-
-<akap>(Krąg IX. Wieczne lody. 1. Kaina. Zdrajcy krewnych. 2. Antenora. Zdrajcy kraju rodzinnego.)</akap>
-
-
-
-<strofa><begin id="b1315908856530-1720829267"/><motyw id="m1315908856530-1720829267">Poezja</motyw>Gdybym miał dzikie, tak chrapliwe rymy,/
-Co by do ciemnej tej studni przystały,/
-Na której stoją wszystkie inne skały<pr><slowo_obce>Co by do ciemnej tej studni przystały, na której stoją wszystkie inne skały</slowo_obce> --- Kamienna tama otaczająca krąg ósmy, dźwiga na sobie ciężar wyższych kręgów piekielnych, a szczególnie te skały, które wszerz przez oddziały rozmaite, czyli jamy kręgu ósmego, przechodząc, podróżującym poetom za łuki mostowe służyły.</pr>,/
-Wydałbym pełniej całą treść mej myśli;/
-Lecz gdy tej władzy w sobie nie widzimy,/
-Ważę się podnieść głos nie bez bojaźni./
-Nie jest to zamiar jak gra wyobraźni/
-Wylęgły w głowie, co dno świata kreśli<pr><slowo_obce>co dno świata kreśli</slowo_obce> --- Według systemu Ptolemeusza niebo ze wszystkimi planetami i gwiazdami krąży wokoło ziemi i dlatego to środkowy punkt ziemi uważa poeta za punkt środkowy całego wszechświata.</pr>,/
-Nie czyn języka, co ledwo szczebioce./
-Muzy, przyzywam ja wasze pomoce,/
-Dajcie mi skrzydła Amfijona lotu<pr><slowo_obce>Dajcie mi skrzydła Amfijona lotu</slowo_obce> --- Amfion zbudował mury tebańskie i siedem bram tegoż miasta. W tej olbrzymiej pracy dopomagały jemu Muzy; w Muzach szukał natchnienia do pieśni, na której dźwięk same kamienie ruszały się z miejsca i wiązały się w mury.</pr>, /
-Aby nie niższy był wiersz od przedmiotu.<end id="e1315908856530-1720829267"/>/
-Mieszkańce miejsca, o przeklęte duchy!/
-Które opisać słowami najtrudniej,/
-Czemu was owcze nie kryją kożuchy/
-W tym chłodnym świecie albo kozie puchy?/
-Gdyśmy już byli w zrębach ciemnej studni<pr><slowo_obce>Gdyśmy już byli w zrębach ciemnej studni</slowo_obce> --- W lochu tej studni zdrajcy rozmaici karani są pogrążeniem ich na wieczność w bryłach piekielnego lodu. Najdalej są oni od Boga, źródła wszelkiego ciepła, światła i życia. Nawet łzy ich marzną, skrucha nie ma tu siły uśmierzającej. Lody powstają z rzeki Kocytu, którą tworzą odpływy gorącego Flegetonu, zlodowaciałe wskutek ruchu skrzydeł Lucyfera. Krąg ten dziewiąty podzielony jest na cztery oddziały: pierwszy, najbliższy nazywa się <wyroznienie>Kaina</wyroznienie>, od bratobójcy Kaina tak nazwany, gdzie są karani ci, co zdradzili bliźnich swoich, a szczególnie swoich krewnych. Po nim następuje oddział <wyroznienie>Antenora</wyroznienie>, gdzie spotykamy zdrajców ojczyzny, tak nazwany od trojańskiego Antenora, którego obwiniają, że brał udział w kryjomym porwaniu Palladium tegoż miasta. Trzeci oddział nazywa się <wyroznienie>Ptolomea</wyroznienie> od Ptolomeusza, króla Egiptu, który zdradził zaufanie wielkiego Pompejusza i prawo gościnności w czasie, kiedy był jego gościem. Oddział zaś czwarty nazywa się <wyroznienie>Judeki</wyroznienie> a od Judasza, który zdradził i zaprzedał Chrystusa Pana.</pr>,/
-Daleko niżej jak stopy olbrzyma,/
-Zrąb jej wysoki gdym mierzył oczyma,/
-«Ostrożnie stąpaj!» ktoś rzekł tymi słowy,/
-«Abyś omijał stopą nasze głowy»./
-Spojrzałem za się, zdziwion nie po mału<pe><slowo_obce>nie po mału</slowo_obce> --- niemało (daw. forma; por. po trochu).</pe>,/
-Zmarzłe jezioro leżało pode mną,/
-Lśniące jak szyba ogromna kryształu./
-Nigdy tak grubym lodem się nie ścina/
-Niemiecki Dunaj lub północna Dźwina;/
-Gdyby Tabernik albo Pietrapiana<pr><slowo_obce>Tabernik (...) Pietrapiana</slowo_obce> --- Góry, pierwsza w Sklawonii, druga w Toskanii</pr>/
-Spadły przypadkiem w tę otchłań podziemną,/
-Szyba tych lodów stałaby jak ściana./
-Jak żaby skrzecząc wystają znad wody/
-W porze, gdy myśli żniwiarka o żniwie,/
-Tak cienie blade, skarżące płaczliwie,/
-W lód pogrążone sterczały nad lody/
-Pół twarzą, gdzie wstyd czerwieni jagody./
-Z dzikim hałasem jak klekot bociani/
-Brzmiał zgrzyt ich zębów po całej otchłani;/
-Skrzepłe ich usta wzrok ponuro toczy,/
-Smutek ich serca zdradzały ich oczy./
-Gdy spojrzę na dół, pod mymi stopami/
-Dwa cienie z sobą zwarły się piersiami,/
-Aż czub ich włosów przytykał do czuba./
-«Kto wy jesteście?» krzyknąłem. Wtem cienie/
-<begin id="b1315909171203-607305320"/><motyw id="m1315909171203-607305320">Cierpienie</motyw>Ukośne ku mnie zwróciły spojrzenie,/
-Łzy, co w ich oczach przed chwilą pływały,/
-Spadły na rzęsy i chłodem stężały./
-Silniej nie ściska deskę z deską śruba,/
-Jak potępieńcy zwarli czoła swoje;/
-Jak dwa rogami bodące się byki,/
-Tak gniew ich obu był wielki i dziki./
-Cień, co od mrozu stracił uszu dwoje,/
-Schylając głowę rzekł do mnie łaskawie:<end id="e1315909171203-607305320"/>/
-«Dlaczego na nas patrzysz tak ciekawie?/
-<begin id="b1315909228370-492156331"/><motyw id="m1315909228370-492156331">Kara</motyw>Chcesz wiedzieć, ci dwaj jakiego są rodu<pr><slowo_obce>ci dwaj jakiego są rodu</slowo_obce> --- Aleksander i Napoleon degli Alberti po śmierci ojca robiąc dział między sobą, dwaj bracia, tak się skłócili, że szpadami nawzajem się przebili. Miejsce ich rodzinne leżało nad strumieniem Bisenzio, który przepływa dolinę Falterona między Lukką a Florencją.</pr>?/
-Gdzie zdrój Bisencjo wypływa, dolina,/
-Własność Albertich, ojczyzną ich była,/
-Taż sama, jedna matka ich rodziła./
-Nie znajdziesz w całym tym kręgu Kaina/
-Godniejszych siedzieć w bryłach tego lodu:/
-Nawet ten, którym wzdryga się natura,/
-Na wylot włócznią przebity Artura<pr><slowo_obce>Na wylot włócznią przebity Artura</slowo_obce> --- Morderek, syn bajecznego Artura, króla Brytanii, według podania czatował w zasadzce na swojego ojca, ażeby go zabić; lecz ten uprzedził zamach zbrodniarza i włócznią przebił swego syna na wylot, tak że przez otwór rany słońce świeciło.</pr>,/
-Ani Kancelieri, ani Maskeroni<pr><slowo_obce>Ani Kancelieri, ani Maskeroni</slowo_obce> --- Fokacia Kancelieri, rodem z Pistoi, odciął rękę swojemu wujowi, a potem go zabił. Maskeroni, florentyńczyk, też był zabójcą swojego krewnego.</pr>./
-Jeśliś Toskańczyk, musisz znać, kto oni./
-O jeśli głos mój uszu twych nie kazi,/
-Wiedz, że ja jestem Kamerione z Pazzi<pr><slowo_obce>Kamicione de Pazzi</slowo_obce> --- zabił Ubertina, swojego krewnego.</pr>,/
-Że oczekuję tu jeszcze Karlina<pr><slowo_obce>Karlino de Pazzi</slowo_obce> --- stronnik białych gwelfów; zdradą zdał czarnym gwelfom zamek obronny, leżący nad rzeką Arno za pewną sumę pieniężną.</pr>!»/
-Widziałem potem z tysiąc innych twarzy,/
-Na pół skostniałych, zsiniałych od chłodu/
-Myśl jeszcze z dreszczem o tych lodach marzy!/
-Gdy ku środkowi szukamy przechodu<pe><slowo_obce>przechód</slowo_obce> --- przejście.</pe>,/
-Gdzie każda ciężkość cięży swoim ciałem,/
-W tym wiecznym zmroku z przerażenia drżałem./
-Nie wiem, przypadkiem czy wyższym zrządzeniem/
-Śród głów sterczących stawiąc<pe><slowo_obce>stawiąc</slowo_obce> --- dziś popr. forma: stawiając.</pe> stopy z trwogą,/
-Jednemu na twarz nastąpiłem nogą.<end id="e1315909228370-492156331"/>/
-«Za co mnie depczesz?» rzekł duch z bólu blady,/
-«Czy mścisz się na mnie Montaperto zdrady?»/
-«Czekaj mnie, mistrzu,» mówiłem z wzruszeniem;/
-«Chcę mą wątpliwość objaśnić z tym cieniem,/
-Potem, jak zechcesz, jam śpieszyć gotowy»./
-Wódz stanął, a jam wyzwał do rozmowy/
-Ducha, co bluźnił, nie szczędząc klątw długich:/
-<begin id="b1315910532405-1765907429"/><motyw id="m1315910532405-1765907429">Kłótnia</motyw>«Powiedz, kto jesteś, ty, co fukasz drugich?»/
---- «Ty sam kto jesteś? Za co w Antenorze/
-Idąc, twe stopy drugich twarze depcą?/
-Za co naciskasz krokiem tak bolącym,/
-Za ciężkim, nawet gdybyś był żyjącym?»/
---- «Ja żyję,» rzekłem, «miło ci być może,/
-Gdy kochasz sławę lub wspomnienie skromne,/
-Wśród wielu imion twe imię przypomnę»./
-On na to: «Odejdź, natrętny pochlebco!/
-Pochlebne słowa, żal twego zachodu,/
-Nic nas nie grzeją na tych falach lodu»./
-Wziąwszy go za kark, rzekłem: «Jak cię zową<pe><slowo_obce>zową</slowo_obce> --- dziś popr. forma 3 os. lm: zwą.</pe>?/
-Mów, bo wnet łysą zaświecisz mi głową»./
---- «Rwij włos, nie powiem tobie, jak się zowię,/
-Choćbyś sto razy deptał mi po głowie»./
-Za czub schwyciłem jego w mgnieniu oka/
-I wyrywałem z czaszki włos garściami;/
-On słowa żadnej skargi nie wyrzucił,/
-Tylko wył dziko i oczy wywrócił.<end id="e1315910532405-1765907429"/>/
-Drugi cień krzyknął: «Co tobie, mój Bokka<pr><slowo_obce>Co tobie, mój Bokka</slowo_obce> --- Bocca degli Abbati; na początku bitwy pod Montaperti nad rzeką Arbią podstępem uciął rękę gwelfowi, Jakubowi Pazzi, który niósł sztandar stronnictwa; gwelfowie przerażeni upadkiem swojego sztandaru, który ich do boju prowadził, poszli w rozsypkę i bitwę przegrali. Dante, chociaż gibelin, potępia ten czyn nieszlachetny.</pr>?/
-Ty wyjesz, nie dosyć ci zgrzytać zębami,/
-Jakiż cię dręczy szatan tak zawzięty?»/
---- «Teraz,» mówiłem, «milcz, zdrajco przeklęty!/
-Abyś twe imię powiedział, nie proszę,/
-Sam je na wieczną twą hańbę ogłoszę»./
-A on: «<begin id="b1315910600773-2693856363"/><motyw id="m1315910600773-2693856363">Zbrodnia, Grzech, Kara</motyw>Baj sobie, co masz na języku,/
-Lecz nie zapomnij, idąc z Antenory,/
-Tego, co język miał w mowie za skory<pe><slowo_obce>skory</slowo_obce> --- szybki, prędki.</pe>;/
-Tu złoto Franków wtrąciło młokosa,/
-Możesz powiedzieć: widziałem Buosa<pr><slowo_obce>Buoso da Duera</slowo_obce> --- rodem kremończyk, przekupiony przez generała francuskiego, Gwidona de Montfort, dał mu przejść przez rzekę Oglio.</pr>/
-Tam, gdzie grzeszników jest w lodach bez liku./
-Gdy, kto jest więcej, spytają i za co?/
-Patrz, oto stoi Bekeria ladaco<pr><slowo_obce>Bekeria</slowo_obce> --- Bekeria, rodem z Pawii, opat Walombrozy; gdy odkryto spisek, za pośrednictwem którego miał Florencję oddać w ręce gibelinów, głowę mu ścięto.</pr>/
-Któremu głowę Florencyja ścięła,/
-A trochę dalej: Gianni, Ganello,/
-Otwierający wrogom Tribaldello<pr><slowo_obce>A trochę dalej: Gianni, Ganello, (...) Tribaldello</slowo_obce> --- Wszyscy ci trzej zdrajcy swojego kraju.</pr>/
-Faencę, kiedy snem głuchym usnęła»./
-Gdy z miejsc okropnych szukamy przechodu,/
-Dwóch potępieńców ujrzałem w parowie,/
-Wyższy niższemu głową legł na głowie;/
-A jak łakomie szarpiemy chleb z głodu,/
-Tak on zatopił kły w ciało sąsiada,/
-Tam kędy czaszka do barków przypada./
-Nie z takim gniewem Tydej zemstą ślepy<pr><slowo_obce>Tydej zemstą ślepy</slowo_obce> --- Tydeusz podczas wojny tebańskiej wyzwał Menalipa na włócznie i obaj ranili siebie śmiertelnie; Tydeusz, według Stacjusza, konając, z wściekłością gryzł czaszkę swojego wroga, który tylko co skonał.</pr>/
-Menalipowej głowy gryzł czerepy,/
-Jak on swą zdobycz żuje i wysysa.<end id="e1315910600773-2693856363"/>/
-«Człowieku,» rzekłem, «co paszczą tygrysa/
-Mścisz się nad wroga nienawistną głową,/
-Powiedz mi, jakie masz zemsty powody?/
-A ja ci moją odpłacę wymową,/
-Kiedyś, pomiędzy ziemskimi narody,/
-Jeśli mnie Pan Bóg żywcem stąd wydźwignie,/
-A język w ustach moich nie zastygnie».</strofa>
-
-
-
-
-
-<naglowek_rozdzial>Pieśń XXXIII</naglowek_rozdzial>
-
-
-
-
-
-<akap>(Krąg IX. 2. Antenora --- ciąg dalszy. 3. Ptolomea. Zdrajcy przyjaciół.)</akap>
-
-
-
-<strofa><begin id="b1315910834677-1850152533"/><motyw id="m1315910834677-1850152533">Duch, Kara</motyw>Od strawy dzikiej oderwał paszczękę/
-Ów potępieniec i krew z ust ocierał/
-Włosami czaszki, której mózg pożerał./
-I mówi: «Srogą chcesz odnawiać mękę,/
-Serce mi pęka, nim usta otwieram./
-Lecz gdy ze słów mych jak z nasion dojrzeje/
-Hańba dla zdrajcy, którego pożeram,<end id="e1315910834677-1850152533"/>/
-Słuchaj, wypowiem, wypłaczę me dzieje./
-Nie wiem, kto jesteś, przez jaki cud nowy/
-Zaszedłeś do nas, lecz po dźwięku mowy/
-Poznaję w tobie Włocha, florentyna./
-Widzisz przed sobą hrabię Ugolina<pr><slowo_obce>Hrabia Ugolino</slowo_obce> --- pochodził ze starożytnej familii pizańskiej hrabiów della Gherardesca. Będąc podestą i naczelnikiem siły zbrojnej w Pizie, podniósł tę rzeczpospolitą do szczytu potęgi i sławy; potem gdy przegrał bitwę morską z genueńczykami, dla podtrzymania dawnej potęgi swojego kraju wiązał się traktatami z Florencją, której wskutek wzajemnej umowy kilka mało znaczących zamków ustąpił. Zazdrosny jego władzy, a więcej jeszcze sławy długoletnim rządem Ugolina nabytej, arcybiskup Rugieri posądził go o zdradę stanu; potem wsparty współdziałaniem hrabiów Gwalandi, Lafranki i Sismondi ze zbuntowanym ludem natarł na straż przyboczną Ugolina, uwięził go z dwoma synami i dwoma wnukami, a wszystkich zamknął w wieży na placu zwanym <wyroznienie>Degli Anziani</wyroznienie>. Bramę więzienia zamurowawszy, klucze od niej kazał wrzucić w rzekę Arno. Wieża ta od głodowej śmierci Ugolina nosi nazwę <wyroznienie>Wieży głodu</wyroznienie>. Było to 1289 r.</pr>/
-A ten, co teraz jest mej zemsty łupem,/
-Zwał się Rudżieri, był arcybiskupem./
-Jak mnie w zdradzieckie usidlono słowa,/
-Jak nieostrożnie wpadłem w jego ręce,/
-Nie warto mówić, bo rzecz nie jest nowa./
-Lecz o mym zgonie, o mej strasznej męce,/
-Jeśli nikt wieścią uszu twych nie skaził,/
-Słuchaj i osądź, czy on mnie obraził./
-<begin id="b1315910929473-1779874050"/><motyw id="m1315910929473-1779874050">Śmierć, Grzech, Kara, Głód</motyw>Jest w głębi wieży podziemna pieczara,/
-Sławna mym zgonem; dziś może w niej jęczy/
-Na nowo jaka niewinna ofiara./
-Tam okiem witym z żelaznych obręczy,/
-Widziałem mnogich księżyców oblicze,/
-Aż mnie raz we śnie przywidziana mara/
-Zdarła przyszłości chmury tajemnicze./
-Przyśniło mi się, że biskup zawzięty/
-Polował wilka z małymi wilczęty,/
-Na owej górze, co wzniosłymi szranki/
-Z pizańską ziemią i Lukką graniczy<pr><slowo_obce>Na owej górze, co wzniosłymi szranki z pizańską ziemią i Lukką graniczy</slowo_obce> --- Góra San Gitiliano na pograniczu Lukki i Pizy. Tam właśnie uwięziono Ugolina. Polityczna działalność Ugolina, w której ocenę tu bliżej wchodzić nie możemy, oczom wielu przedstawiała się jako zdrada kraju. Dlatego umieścił go Dante, który widocznie podzielał takie zdanie, tu, w Antenorze.</pr>./
-Już chudą psiarnię zemkniono ze smyczy,/
-Hrabia Gwalandi, Sismondi, Lanfranki/
-Szczują na czele, zdobycz będzie łatwa:/
-Już wilk znużone zatrzymuje kroki,/
-Upada wreszcie i ojciec, i dziatwa:/
-I widzę kłami rozprute ich boki./
-Budzę się! Jeszcze noc nie zeszła z nieba,/
-Już moje dziatki, wspólniki niewoli,/
-Szlochają przez sen i wołają: »chleba!«./
-O! Jeśli dotąd serce ci nie boli,/
-Kiedy pomyślisz, co się we mnie działo/
-I co me serce nadal przeczuwało,/
-Jeśli nie płaczesz, któż ci łzy wyciśnie?/
-Budzą się dzieci, wkrótce chwila błyśnie,/
-W której nam zwykle udzielano strawy,/
-Lecz na sen pomnąc truchlałem z obawy./
-Wtem z bram więzienia łoskot mnie doleci,/
-Zamurowano! --- spojrzałem na dzieci,/
-Spojrzałem z niemej wyrazem rozpaczy;/
-A w głębi serca czułem mróz jak w grobie./
-Gwido mój mały wołał: »Co to znaczy,/
-Tak dziko patrzysz? Ojcze mój, co tobie?«/
-Nie mogłem mówić, ni łzy z oczu dostać,/
-Milczałem długo --- aż do nocy końca./
-Nazajutrz do nas zbłądził promyk słońca/
-I w twarzach dzieci ujrzałem mą postać./
-Natenczas z bólu gryzłem obie ręce./
-Synowie myśląc, że mnie głód tak pali,/
-Łamiąc rączęta ze łzami wołali:/
-»Ojcze kochany, ulżyj twojej męce,/
-Zjedz twoje dzieci, tyś nas ubrał w ciało,/
-Tobie nas biednych rozebrać przystało«. ---/
-Musiałem milczeć i ból w sobie morzyć,/
-Wkrótce i mowa w ustach nam zamarła!/
-Jęczeć nie śmiałem, by dzieci nie trwożyć./
-O ziemio, czemuś ty nas nie pożarła!/
-Weszło czwartego dnia światło zabójcze,/
-Anzelmek mały przywlekł się pod nogi/
-I przerażony wolał: »Ojcze drogi!/
-Ach! Czemu ty nas nie ratujesz, ojcze?«/
-Wołał i skonał! --- Jak mnie tu widzicie,/
-Tak ja widziałem wszystkie dzieci moje/
-Jedno po drugim --- wszystkich było troje,/
-Wszystkie u nóg mych zakończyły życie./
-Od zwłok jednego do drugiego biegłem,/
-Ślepy na trupach potknąwszy się ległem./
-Dzień jeszcze siódmy do słońca zachodu,/
-Krzyczałem z żalu, a na koniec --- z głodu,/
-Bo głód był jeszcze sroższy od żałości<pr><slowo_obce>Krzyczałem z żalu (...) sroższy od żałości</slowo_obce> --- Cały ten ustęp głodowej śmierci Ugolina i jego dzieci dziwnie jest piękny i dramatyczny. Poeta tu jak w ustępie Franczeski umiał w porę zakląć okropność i na tym właśnie cała tajemnica dramatycznej sztuki zawisła. Wielu krytyków rozbiorowi tego ustępu Ugolina pod względem estetycznym i poetycznym swoje pióra poświęciło.</pr>»./
-Skończył i dziko wywróciwszy oczy,/
-Na nowo usta w krwawą czaszkę broczy,/
-I jak pies zębem zgrzytając, rwie kości. <end id="e1315910929473-1779874050"/>/
-O Pizo! hańbo pięknej ziemi włoskiej,/
-Kędy <slowo_obce>si</slowo_obce> dźwięczy<pr><slowo_obce>Kędy ,,si" dźwięczy</slowo_obce> --- Wyrażenie powyższe odnosi się do tego, że w języku włoskim <slowo_obce>si</slowo_obce> znaczy ,,tak".</pr> tak miękkimi głoski;/
-Gdy cię nie karzą leniwe sąsiady,/
-Niechaj się nagle wzruszą z swej posady/
-Sąsiednie wyspy, Kapraja, Gorgona<pr><slowo_obce>Kapraja, Gorgona</slowo_obce> --- małe wyspy blisko ujścia Arna do morza.</pr>,/
-Zahaczą Arnę, gdzie jej ujście kona;/
-Niech tak szeroko roztoczy swe tonie,/
-Aż wszystkich twoich mieszkańców pochłonie./
-Bo jeśli wrogom Ugolino hrabia/
-Zdał twoje zamki i winien tej zdrady,/
-O nowe Teby! Cóż twa złość wyrabia?/
-Jakaż twą zemstę czarna pamięć szpeci,/
-Głodem niewinne morzyć jego dzieci!/
-<begin id="b1315911041380-177550501"/><motyw id="m1315911041380-177550501">Duch, Cierpienie</motyw>Widziałem drugich potępieńców z bliska<pr><slowo_obce>Widziałem drugich potępieńców z bliska</slowo_obce> --- Tu poeci wstępują w trzeci oddział tegoż kręgu, zwany <slowo_obce>Ptolomea</slowo_obce>, gdzie są karani ci, co zdradzili swoich krewnych i przyjaciół.</pr>,/
-Jak lód ich swymi bryłami naciska;/
-Nie stali w lodach, lecz wznak wywróceni/
-Na lodowatej leżeli przestrzeni./
-Tam łza zamarza w chwili, gdy wybłyska,/
-Boleść jak robak po ich wnętrzach toczy,/
-Bo jej nie mogą wypłakać przez oczy./
-Jak hełm z kryształu, skrzepła łez powłoka/
-Kryje pod rzęsą całą wklęsłość oka./
-Choć jak stwardniała z mrozu skóra muła/
-Twarz moja prawie stała się nieczuła,/
-Wiatr jakiś, czułem, obwiał moje ciało.<end id="e1315911041380-177550501"/>/
-«Mistrzu mój,» rzekłem, «mów, co tu powiało?/
-Czy wiatr w tym chłodzie jeszcze nie zastygnął?»/
---- «Dowiesz się wkrótce, skąd wiatr aż tu śmignął,»/
-Mówił, «przyczynę gdy wzrok twój wyśledzi,/
-Oko wyręczy głos mej odpowiedzi»./
-<begin id="b1315911249556-852926870"/><motyw id="m1315911249556-852926870">Cierpienie, Duch</motyw>Z tych nieszczęśliwych jeden tymi słowy/
-Do nas przemówił z skorupy lodowej:/
-«Dusze uwięzłe w swego grzechu matni,/
-Który was wtrąca aż w ten krąg ostatni,/
-Zerwijcie z twarzy mej twardą zasłonę,/
-Ulżyjcie bólem serce przepełnione,/
-Niechaj wyleję choć jedną łzę ciepłą,/
-Bo już mi oko i serce zakrzepło».<end id="e1315911249556-852926870"/>/
-A ja: «Chcesz, abym ulżył ci w cierpieniu,/
-Kto jesteś, nazwij siebie po imieniu;/
-Gdy nie usunę twoich łez przeszkodę,/
-Bodajbym w lodach tych na wieki siedział!»/
-«Brat Alberigo jestem» odpowiedział<pr><slowo_obce>Brat Alberigo</slowo_obce> --- rodem z Faency, jeden z towarzystwa braci wesołych (zob. uwagę do pieśni XXIX), zaprosił krewnego swego z synkiem na ucztę i w chwili, kiedy podawano owoce i jagody, kazał ich zamordować. Stąd urosło włoskie przysłowie: ,,On kosztował owoców brata Alberigo".</pr>,/
-Zły owoc z mego wyrasta ogrodu/
-I tu za figę mam daktyl w nagrodę<pr><slowo_obce>I tu za figę mam daktyl w nagrodę</slowo_obce> --- Ironia. Daktyl jako owoc z cudzej krainy uchodził za mający wartość większą od krajowej figi.</pr>»./
-<begin id="b1333751257040-1120163977"/><motyw id="m1333751257040-1120163977">Zdrada, Piekło, Szatan, Śmierć, Upiór</motyw>--- «Czy już umarłeś?» rzekłem drżąc od chłodu,/
-A on: «Nic nie wiem, odkąd tu drętwieję,/
-Co z moim ciałem na świecie się dzieje./
-Bo Ptolomea ma te przywileje,/
-Że często dusza wpada w nią niebacznie,/
-Nim Parka przędzę rwać dni naszych zacznie./
-A gdybyś chętniej zdjął lód z moich powiek,/
-Wiedz, że gdy zdrady dopuści się człowiek<pr><slowo_obce>Wiedz, że gdy zdrady dopuści się człowiek</slowo_obce> --- Z dziwną ścisłością logiczną oznaczony tu stosunek między karą a występkiem. Kto zdradza tego, kto nam ufa, tego dusza w tej chwili staje się łupem kar piekielnych, do których jeszcze za życia wyrzuty sumienia, żal bezowocny i pogarda samego siebie wcześnie przygotowują. A ponieważ wynikająca stąd rozpacz zdrajcy często pędzi go na rozdroże jeszcze dzikszych i nikczemniejszych namiętności, przeto się zdaje, że w jego ciele już nie ludzka dusza, ale szatan zajął gospodę.</pr>,/
-Ciało dyjabłu odkazuje dusza,/
-Który nim rządzi, włada najzupełniej,/
-Nim się czas kary cielesnej wypełni;/
-Dusza zaś wpada aż w tę chłodną studnię./
-Może wam jeszcze jawi się w swym ciele/
-Cień, co tu ze mną w tych lodach się rusza:/
-Patrz, Branka d'Oria! Już lat przeszło wiele<pr><slowo_obce>Branka d'Oria</slowo_obce> --- zabił w czasie obiadu teścia swego, Michała Zankę, którego wyżej spotkaliśmy w smolnym jeziorze. Morderca ten rodem był genueńczyk.</pr>,/
-Odkąd tu siedzi, wśród brył tego lodu;/
-Musiałeś kiedyś znać jego za młodu»./
-«Kłamiesz!» doń rzekłem «lub świadczysz obłudnie,/
-Bo Branka d'Oria nie umarł, on żyje/
-Jeszcze na ziemi, dobrze je i pije»./
-On odpowiedział: «W jamie <slowo_obce>Złych Tłumoków</slowo_obce>,/
-Tam gdzie widziałeś war smolnych potoków,/
-Mógł jeszcze nie być cień Sanchy Michała/
-W chwili, gdy Branka d'Oria szatanowi/
-Ustąpił swego pomieszkanie ciała/
-Jako wiernemu zdrady spólnikowi./
-Teraz gdym całą ufność w tobie złożył,/
-Otwórz me oczy!» Jam ich nie otworzył,/
-Bo względem jego nieszczerość tą razą/
-Nie była żadną szczerości obrazą./
-Wrogi cnót wszystkich, o genueńczyki!/
-Wstyd wam, pomiędzy takimi grzeszniki/
-Jednego ziomka waszego spotkałem,/
-Który, co czyny jego świadczyć muszą,/
-Na dno Kocytu pogrążył się duszą,/
-Gdy jeszcze życie kłamie swoim ciałem.<end id="e1333751257040-1120163977"/></strofa>
-
-
-
-<naglowek_rozdzial>Pieśń XXXIV</naglowek_rozdzial>
-
-
-
-
-<akap>(Krąg IX. 4. Judekka. Najwięksi zdrajcy: Judasz, Brutus, Kasjusz, Szatan. Powrót do światła.)</akap>
-
-
-
-
-
-<strofa>«<wyroznienie>Vexilla regis prodeunt inferni</wyroznienie><pr><slowo_obce>Vexilla regis prodeunt inferni</slowo_obce> --- co znaczy: Oto zbliżają się sztandary piekielnego króla. Słowa te (początek hymnu śpiewanego w Wielki Piątek) w tekście oryginału są po łacinie.</pr>/
-Wprost ku nam! Jeśli widzisz za pomroką»/
-Mistrz mówił, «patrzaj, wytężaj twe oko»./
-Kiedy noc naszą półsferę zaczerni/
-Lub ciemny tuman przedmioty powleka,/
-Myślim, że widzim młyn wietrzny z daleka;/
-Tak, zdało mi się, oko me postrzegło/
-Stojącą jakąś budowę odległą./
-<begin id="b1333751380702-1720694009"/><motyw id="m1333751380702-1720694009">Piekło, Szatan, Zima</motyw>Wtenczas od wiatru szukając ochrony,/
-Stanąłem za mym wodzem, bo zasłony/
-Nie było innej; tam wśród wiecznej zimy,/
-Już byłem w miejscu, gdzie cienie widziałem<pr><slowo_obce>Już byłem w miejscu, gdzie cienie widziałem</slowo_obce> --- Poeci wchodzą już w ostatni oddział kręgu ostatniego, nazwany od Judasza: <wyroznienie>Judykka</wyroznienie>, gdzie karani są ci, co dopuścili się zdrady przeciw swoim dobroczyńcom. W środku tego oddziału i całego wszechświata, spotykamy czterech głównych zdrajców tego rodzaju: Disa czyli Lucyfera, naczelnika zbuntowanych aniołów, Judasza Iskariotę, Kasjusza i Brutusa.</pr>,/
-A co z przestrachem wpisuję w te rymy/
-Oblane lodem jak ździebło kryształem./
-Ten w lodach leży na wznak rozciągnięty./
-Ci prosto stoją, drudzy wspak na głowie,/
-Ten łukiem twarz swą nagina do pięty./
-Gdyśmy do tyla zaszli w to pustkowie,/
-Że już mojemu mistrzowi się zdało,/
-Pokazać szpetne, niegdyś piękne ciało,/
-Zwrócił się do mnie i mówił z powagą/
-«Oto Lucyfer, oto krąg przeklęty!/
-Teraz się cały uzbrajaj odwagą».<end id="e1333751380702-1720694009"/>/
-<begin id="b1315911559022-544613790"/><motyw id="m1315911559022-544613790">Strach</motyw>Jakiem ja wtedy osłabnął i skolał<pe><slowo_obce>skolał</slowo_obce> --- skołowaciał; był niby zamieniony w kołek.</pe>,/
-Mój czytelniku, zamilczeć bym wolał,/
-Pod piórem moje zastygłoby słowo./
-Jeśli najmniejszy masz kwiat wyobraźni,/
-Wyobraź sobie, jak dręczy i drażni/
-Stan, w jakim całą duszą się zawarłem,/
-Zda się, pół żyłem, na poły umarłem.<end id="e1315911559022-544613790"/>/
-<begin id="b1315911576539-159505112"/><motyw id="m1315911576539-159505112">Szatan</motyw>Król piekielnego państwa jakby kawał/
-Głazu nad lody pół piersią wystawał;/
-Jak wzrost mój dosyć ogromny, nie kłamię,/
-Tak wielkie było jego jedno ramię./
-Zważ, jaka całość mogła być niemała,/
-Zastosowana do tej części ciała./
-Jeśli tak piękny był, jak teraz szpetny,/
-Kiedy od Stwórcy odwrócił wzrok świetny,/
-Grzew, wszelki zakał musi iść od niego./
-Dziw! Głowa jego kształtu potwornego,/
-Na trzech obliczach razem osadzona:<pr><slowo_obce>głowa jego kształtu potwornego, na trzech obliczach razem osadzona</slowo_obce> --- Dis albo Lucyfer, pierwszy rodzic grzechu. Widzimy go tutaj jako ukaranego i jako narzędzie kary. Ma on trzy głowy, które podług wykładu komentatorów Dantego symbolem są trzech ówcześnie znajomych części świata, a razem oznaczają powszechność grzechu i panowanie Lucyfera na ziemi. Barwa czerwona ma oznaczać Europę (której mieszkańcy mają cerę rumianą), żółta Azję, czarna Afrykę. Inni rozumieją przez potrójną barwę jego twarzy gniew, łakomstwo i lenistwo; wierzch zaś, czyli czub głowy, ma oznaczać pychę, przez którą szczególnie Lucyfer panowanie swoje rozszerzył i ugruntował.</pr>/
-Pierwsza twarz była jako żar czerwona,/
-Dwie zaś policzkiem do pierwszej przypadły;/
-Obie na środku dwóch ramion usiadły,/
-Schodząc się z sobą aż pod wierzchem głowy;/
-Oblicze prawe biało-żółtej barwy,/
-Jaką mieszkaniec dziwi nadnilowy./
-Pod każdą twarzą tej potwornej larwy,/
-Jak z okrętowych żagli płachta jaka,/
-<begin id="b1333753870142-1969947272"/><motyw id="m1333753870142-1969947272">Wiatr</motyw>W miarę wielkości tak dziwnego ptaka,/
-Sterczą dwa skrzydła, lecz bez piór, bez pierza,/
-Całe skórzane jak u nietoperza./
-I nieustannym swych skrzydeł trzepotem/
-Wiał na trzy strony trzy wiatry z łoskotem,/
-Od których marzły kocytowe lody./
-<end id="e1333753870142-1969947272"/>Sześcioro oczu miał, z tych każde oko/
-Nie łzami, krwawą płakało posoką,/
-Która spływała jak łza na trzy brody./
-I trzech grzeszników przeżuwał jak zwierze,/
-Każdego żuła osobna paszczęka,/
-Jako cierlica drze lniane paździerze./
-Lecz ząb łagodniej kąsał porównany/
-Z szponami, jakie zadawały rany,/
-Zdało się, skóra aż do kości pęka.<end id="e1315911576539-159505112"/>/
-«Duch, co największe bodaj cierpi męki./
-Którego wewnątrz czarnej paszczy głowa,/
-A sam na zewnątrz jej nogami miota»/
-Mistrz mówił, «oto Judasz Iskariota!/
-Dwaj, co głowami zwisają z paszczęki,/
-Pierwszy to Brutus! choć ból rzeczywisty/
-Szarpie go, jednak milczy jak niemowa;/
-Drugi, patrz dobrze, to Kasjusz barczysty<pr><slowo_obce>Pierwszy to Brutus (...) Drugi (...) to Kasjusz barczysty</slowo_obce> --- Brutus i Kasjusz, zdrajcy i zabójcy Cezara. Miejsce, jakie im poeta przed innymi zdrajcami tu oznacza, objaśnia własnym przekonaniem: że cesarstwo rzymskie ugruntowane było z bezpośredniej woli bożej, ażeby świeckie wszechwładztwo i poszanowanie dla niego zaszczepić na ziemi. To przekonanie poeta wyraził nie tylko w osobnym traktacie swoim o monarchii, ale i uczynił je jedną z myśli przewodnich swej <tytul_dziela>Boskiej komedii</tytul_dziela>.</pr>./
-<begin id="b1315911737980-303128279"/><motyw id="m1315911737980-303128279">Potwór, Diabeł</motyw>Noc już powraca, teraz czas iść dalej,/
-Bośmy już w piekle wszystko oglądali»./
-Jak chciał, jam jemu na szyi zawisnął./
-W chwili, gdy potwór swe skrzydła roztacza,/
-Szybki jak piorun, co już spadł, nim błysnął./
-Mistrz się uczepił do boków kudłacza,/
-Z kudłów na kudły śliznął się pięściami,/
-Między ich runem spadał a lodami./
-Gdyśmy już doszli do miejsca, o cudo!/
-Tam, gdzie pod biodra rozszerza się udo,/
-Mój wódz, jak gdyby wpadł na fortel nowy,/
-Gdzie były nogi, przewrócił wierzch głowy<pr><slowo_obce>Mistrz się uczepił do boków kudłacza (...) przewrócił wierzch głowy</slowo_obce> --- Sięgając wyobraźnią naszą aż do środka ziemi, znajdujemy stosowne, że Wergiliusz ślizgając się po kudłach Lucyfera, w tym punkcie obrócił tam nogi, gdzie był wierzch głowy, chociaż bez przerwy w tymże samym kierunku się wspinał. Równie znajdujemy stosowne, że środek Lucyfera jest zarazem środkowym punktem ziemi i że poeci wchodząc po nim, gdy doszli przeciwległego punktu, widzieli stopy Lucyfera wywrócone do góry. Moralne znaczenie tego plastycznego obrazu wygląda dość przeźroczysto: człowiek, który swój błąd lub grzech poznał, a potem pragnie z niego się wyzwolić, musi, chcąc dojść do pożądanego celu, w zupełnie przeciwległym kierunku postępować naprzód. Musi złą zasadę mieć pod sobą, a od chwili, w której ją poznał, wchodzić coraz wyżej.</pr>,/
-Piął się po kudłach, aż trzęsły mną dreszcze,/
-Myśląc, że nazad idę w piekło jeszcze.<end id="e1315911737980-303128279"/>/
-«Trzymaj się dobrze, tą chyba drabiną»/
-Mówił wódz, dysząc z trudu i pośpiechu,/
-«Możemy zstąpić z tego gniazda grzechu»./
-<begin id="b1315911771815-1415539463"/><motyw id="m1315911771815-1415539463">Strach</motyw>I wkrótce wyszedł skały rozpadliną,/
-Stanął, odetchnął piersią i co żywo/
-Roztropną stopę podstawił, i na nią/
-Rad mnie wysadził nad samą otchłanią./
-Podniosłem oczy i widziałem dziwo!/
-Wspak przewróconą postać Lucyfera,/
-Rzekłbyś, nogami w powietrze się wpiera./
-Czy byłem w strachu, niechaj ludzie prości/
-Zgadną, co nigdy z takiej wysokości/
-Schodzić nie mogli!<end id="e1315911771815-1415539463"/> Gdym ochłonął z trwogi,/
-Mistrz mówił do mnie: «Teraz wstań na nogi;/
-Droga daleka, a ścieżki nużące,/
-Już gwiazdy nocne, wschodząc, płoszy słońce»./
-Tam droga, którą miałem iść na nowo,/
-Nie była prostą ulicą zamkową,/
-Raczej jaskinią, co ma wejście krzywe,/
-Ściany chropawe, a światło wątpliwe./
-<begin id="b1333754529600-1431201780"/><motyw id="m1333754529600-1431201780">Szatan, Obraz świata</motyw>«Mistrzu mój,» rzekłem, «gdym wart twego względu,/
-O przemów do mnie, wyprowadź mnie z błędu,/
-Gdzie są te lody? Ich grubą powłoką/
-Jak tam Lucyfer zapadł tak głęboko?/
-I jak to słońce, szybkość niesłychana,/
-Przebiegło drogę od wczoraj do rana<pr><slowo_obce>jak to słońce, szybkość niesłychana, przebiegło drogę od wczoraj do rana</slowo_obce> --- Nim poeci przeszli środkowy punkt ziemi, Wergiliusz mówił: ,,Noc się przybliża" potem powiada: ,,I słońce wschodzące płoszy gwiazdy". Ta pozorna sprzeczność daje się tak tłumaczyć: uprzednio mówiąc, myślał Wergiliusz o wschodniej, a teraz, gdy przeszedł punkt środkowy ziemi, myśli o zachodniej półkuli, to jest o antypodach, u których już ranek świta, kiedy u nas noc nadchodzi.</pr>?»/
-A mistrz: «Myśl twoja jeszcze za punkt lata,/
-<begin id="b1333754362850-1149113674"/><motyw id="m1333754362850-1149113674">Robak</motyw>Gdzie stoi szczecią potwora kudłata,/
-Robak, co wierci i toczy rdzeń świata./
-<end id="e1333754362850-1149113674"/>Ilem w dół schodził, byłeś tam o tyle,/
-Gdym się obrócił, przeszedłeś w tę chwilę/
-Punkt, do którego ze wszech stron zebrane/
-Wszystkie ciężary ciężą pociągane./
-Ty pod półkulę zstąpiłeś z kolei,/
-Co przeciwległą jest względem Judei,/
-Wielkiej pustyni, wśród której oazy/
-Poczęty człowiek żył i zmarł bez zmazy<pr><slowo_obce>poczęty człowiek żył i zmarł bez zmazy</slowo_obce> --- Jezus Chrystus, którego święte imię poeta w piekle tylko przez peryfrazę wspomina.</pr>./
-Gdy tam jest wieczór, tu nam ranek świeci:/
-Ten, po którego szczeblowałem<pe><slowo_obce>szczeblować</slowo_obce> --- wchodzić po stopniach (szczeblach).</pe> szczeci<pe><slowo_obce>szczeć</slowo_obce> --- szczecina, sierść, włosy.</pe>,/
-Jak stał, tak stoi wbity między lody./
-Strącony, tędy snadź on z nieba spadał<pr><slowo_obce>Strącony, tędy snadź on z nieba spadał</slowo_obce> --- Tu Dante wyobraża sobie, że Lucyfer na nieznajomą jeszcze za jego czasów stronę kuli ziemskiej i której jasnowidzeniem swojego geniuszu mógł się domyślać, spadł z nieba, że ląd stały przestraszony jego upadkiem, skrył się pod powierzchnię Oceanu i wynurzył się z głębokości jego na wschodniej półkuli, na której Góra Syjon tworzy punkt przeciwległy. Niemniej wszakże poruszyła się przestraszona ziemia w swoich wnętrznościach, kiedy Lucyfer spadając aż do jej środka sam sobą ją przewiercił. Część ziemi, jaką wyrzucił wiercąc ją sobą, utworzyła górę czyśćcową, ląd jedyny, jaki według pomysłu poety na owej półkuli się znajduje. W środku zaś ziemi jest piekło, z którego poeci w tej chwili wychodzą.</pr>,/
-Ląd, co z tej strony pokazał się wprzódy,/
-Ze strachu pasem otoczył się wody;/
-Od Lucyfera uciekając może,/
-Gdy bliżej naszej półkuli osiadał,/
-Zostawił tutaj to próżne wydroże./
-Jest tam nieznane miejsce dla nas obu<pr><slowo_obce>Jest tam nieznane miejsce dla nas obu</slowo_obce> --- Tu wskazuje górę czyśćcową.</pr>,/
-Stąd tak odlegle, wzniesione wysoko,/
-Jak cały przestwór Belzebuba grobu./
-<end id="e1333754529600-1431201780"/>Kędy jest, trudno go poznać na oko,/
-Chyba po szmerze małego strumyka<pr><slowo_obce>Chyba po szmerze małego strumyka</slowo_obce> --- Ponieważ na przeciwległej stronie kuli ziemskiej nie ma innego lądu prócz góry czyśćcowej, więc stamtąd spływać musi ten strumień korytem pochyłym i krętym. W pieśni XIV widzieliśmy, że łzy spadają przez szczeliny olbrzymiego posągu stojącego w grocie góry Idy. Możemy stąd wnioskować, że z łez dusz pokutujących na górze czyśćcowej utworzył się ten strumień.</pr>,/
-Który otworem przez siebie wyrżniętym,/
-Środkiem tej skały swe fale pomyka,/
-Płynąc korytem pochyłym i krętym»./
-Wódz i ja w otwór wstąpiliśmy ciasny;/
-Zniecierpliwieni oglądać świat jasny,/
-Nic się nie troszcząc o trud naszej jazdy,/
-Szliśmy bez przerwy, on pierwszy, ja drugi;/
-Przez otwór błysły niebios piękne smugi,/
-W końcu wychodząc, witaliśmy gwiazdy<pr><slowo_obce>wychodząc witaliśmy gwiazdy</slowo_obce> --- Każda część <tytul_dziela>Boskiej komedii</tytul_dziela> kończy się słowem: <wyroznienie>gwiazda</wyroznienie>, która tu jest symbolem naszego nieśmiertelnego ducha wchodzącego coraz wyżej do najwyższego dobra i wiekuistej prawdy, jakimi są: Niebo i Bóg! Myśl ta w tym symbolu ukryta głównym jest celem i ostatnim wyrazem tej arcy chrześcijańskiej epopei Dantowskiej.</pr>.</strofa>
-
-
-</liryka_l></utwor>
\ No newline at end of file